Nie tworzymy radia dla radia, formy dla formy, radia dla pieniędzy / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” nr 54/2018

Tworzymy radio, żeby jak najwięcej ludzi mogło poznać jak największą liczbę ludzi; po to, by stali się sobie bliscy i żeby ta bliskość czasem skutkowała dobrym działaniem, służyła dobru.

Tworzenie radia jest pasjonującym wyzwaniem. Zjawiska, zdarzenia, przedmioty są tylko materiałem, który trzeba przełożyć na język radiowy, pozwolić im przepływać z ich świata do świata słyszalnego, nadawać im odpowiednią formę, brzmienie, tempo i odpowiedni dla nich czas.

Radio to utwór słowno-muzyczny, który można porównać do tkanych ręcznie dywanów. Ważny jest nie tylko wzór, ale i gęstość nici, która będzie stanowiła nie tylko o jego delikatności, ale i o pięknie i trwałości. Te nici nie mogą być byle jakie. W radiu każda z nich powinna być nośnikiem sensu. Inaczej utkany dywan stanie się tylko formą. A my nie tworzymy radia dla radia, formy dla formy, radia dla pieniędzy. Tworzymy je po to, żeby przekazywać jak najbardziej źródłową informację, by jak najwięcej ludzi mogło poznać jak największą liczbę ludzi; po to, by stali się sobie bliscy i żeby ta bliskość czasem skutkowała dobrym działaniem, by służyła dobru.

Dlatego jak tylko dostaliśmy koncesję i ruszyły nasze nadajniki, i my ruszyliśmy w drogę. W pierwszych dwóch tygodniach nadawania Radia Dwóch Stolic byliśmy w Krakowie, w Annaja i Byblos w Libanie, i w Wilnie. W każdym z tych miejsc spotykaliśmy ludzi, którym należy się nasza pomoc. W Krakowie to byli bezdomni, którzy znaleźli swój przystanek w domu przy ulicy Smoleńsk 4, w ośrodku Ojca Pio. W Byblos w Libanie – to żebrzące syryjskie dzieci, wypędzone przez wojnę ze swoich domów.

W Libanie udało nam się otworzyć pierwsze zewnętrzne studio Radia WNET, a zarazem pierwsze w Bejrucie studio polskiego radia od czasu II wojny światowej. Dzięki Kazimierzowi Gajowemu i jego żonie Mair w każdy poniedziałek o 6:45 usłyszą Państwo audycję bezpośrednio i na żywo z Libanu.

A w Wilnie spotkaliśmy siostrę Michaelę Rak, która zainspirowała nas do ogłoszenia zbiórki na rzecz powstającego pierwszego na Litwie hospicjum dziecięcego. Byliśmy świadkami, jak ośmiometrowe wiertło drążyło w ziemi dziurę pod fundamenty. Weszliśmy też w świat oddziaływania dobra, które emanuje z każdego działania siostry Michaeli.

Dlatego w tym świątecznym numerze „Kuriera WNET” zachęcamy Państwa do dołożenia cegiełki do tej budowy, która powstaje w miejscu o podwójnej symbolice. Dokładnie tam powstał obraz Chrystusa Miłosiernego namalowanego pod bezpośrednim nadzorem św. Faustyny i dokładnie tam było sowieckie więzienie, w którym cierpieli i ginęli ludzie.

Dokładając się do tego dzieła, symbolicznie przejmujemy mały kawałek ziemi, który od tego momentu będzie służył dobru. O szczegółach zbiórki dowiedzą się Państwo, słuchając Radia WNET w Krakowie na 95,2, w Warszawie na 87,8, a wszędzie – na www.wnet.fm.

Życzę Państwu, byśmy dzieląc się opłatkiem w wigilijny wieczór, mieli pewność, że nie zapomnieliśmy o kimś, kto potrzebuje naszej pomocy.

Wszystkiego najlepszego i dobrej lektury naszej Gazety Niecodziennej w świątecznym czasie!

Artykuł wstępny Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego znajduje się na s. 1 grudniowego „Kuriera WNET” nr 54/2018.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł wstępny Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego na s. 1 grudniowego „Kuriera WNET” nr 54/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nie jestem hipersmętnym gościem – mówi Jerzy Mazzoll, muzyk i autor nowego cyklu audycji o muzyce yassowej w Radiu WNET

W Radiu WNET nie ma tego całego kokonu, konieczności, presji… Czułem się wolny i mogłem stworzyć coś zupełnie od początku. Zobaczyłem, że jeśli nie mam pomysłu, to nie mam po co tu przychodzić.

Krzysztof Skowroński
Jerzy Mazzoll

Stworzyłeś czy współtworzyłeś nurt w muzyce, który nazywa się yass. Co to jest?

Pewne zjawisko, próba punkrockowego wyłomu w muzyce improwizowanej. Nie było kontynuacji po wspaniałym okresie lat 50., 60. polskich kompozytorów muzyki współczesnej: Szalonek, Krauze, Lutosławski itd. To dopiero teraz się budzi, zresztą falą jakby odbijaną od naszej rewolucji, na temat której w ogóle chcę i dużo mówić, i robić swoje audycje. Polska muzyka improwizowana jest obecnie w świetnej kondycji, w jakiej wcześniej nie mogła istnieć, bo była jedynie mainstreamowym jazzem. To było dokładne kopiowanie wzorców amerykańskich. Natomiast co do yassu, bardzo ważnym elementem i powodem, że w ogóle to przetrwało i dzisiaj o tym mówimy, są Bydgoszcz i Mózg.

Długo mieszkałem w Niemczech i w Holandii. Robiłem tam muzykę do filmów, ale najpierw pracowałem na budowie, a nocami siedziałem w studiu. Moje środowisko muzyczne to była angielska muzyka improwizowana i wolna muzyka improwizowana niemiecka. I to było dla mnie bardzo ważne.

Muzyka improwizowana to taka, że przychodzą muzycy i nie wiedzą, co będą grali. Utwór improwizowany powstaje na żywo, przez złożenie rozmaitych instrumentów, które w dowolnym momencie dołączają się do wspólnej gry, tworząc harmoniczne albo dysharmoniczne konstrukcje. Czy może muzyka improwizowana to coś innego?

Powiedziałeś świetną definicję tego, co było mi inspiracją i wzorem na początku. To znaczy muzyka tworzona przez angielskich improwizatorów, którzy rzeczywiście wchodzili na scenę niemalże składając instrumenty, nie wiedząc, kiedy zaczną. Wręcz do absurdu była doprowadzona obsesja swobodnej improwizacji. Tę ideę teoretycznie bardzo mocno pociągnął Derek Bailey. Miałem szczęście, że pojechałem do Niemiec i trafiłem na jego koncert z Tonym Oxleyem. Tony Oxley to perkusista, który później był – o dziwo – znany z tego, że grał z Tomaszem Stańką, ale też grał na płycie, którą uważałem za najważniejszą płytę jazzu europejskiego – Extrapolation Johna McLaughlina. I Oxley z Baileyem w okolicach 70. roku zaczęli eksperymentować z wolną improwizacją, zupełnie nie używając ani skal jazzowych, ani nie kierując się swingiem bądź innymi pojęciami, które wywodziły się z amerykańskiego jazzu. I ten eksperyment przyniósł wiele ciekawej muzyki, niosącej nadzieję na coś nowego. W połowie lat 70. dołączyli do nich muzycy z RPA, którzy wnieśli element free jazzu, co zresztą nie dało najlepszych owoców. W Polsce ten nurt może kontynuował Misiek poprzez swój teatr dźwięku, ale ogólnie rzecz biorąc, ten nurt zaginął. (…)

Pytałeś, kto stworzył yass. W Gdańsku była to najpierw grupa Miłość. Ale równolegle w Bydgoszczy istniała grupa Henryk Brodaty, z bardziej rockowymi korzeniami. Powstała grupa Trytony i klub Trytony w Bydgoszczy, a potem Mózg. W Gdańsku, prócz jednego koncertu – Modlitwa o Pokój w osiemdziesiątym dziewiątym roku, który zagraliśmy w Żaku – nie mieliśmy swojego miejsca do grania. Mieliśmy próby w Żaku, ale głównie po garażach. I takim miejsce spotkania stał się Mózg i Bydgoszcz; tam było i studio, i miejsce koncertów. Sławek Janicki i Jacek Majewski odwalili ogromną pracę.

Kiedy wróciłem z zagranicy, założyłem swoją grupę w Bydgoszczy. Złożoną z takich szczególnych muzyków, jak Tomek Gwinciński – kompozytor, intelektualista, gitarzysta. Ja go wziąłem na perkusję, żeby móc z nim prowadzić na scenie dialog, żeby nie mieć perkusisty-metronomu. I zaczęliśmy tworzyć.

A kiedy wracałem z zagranicy, napisałem tysiąc razy na karteczce w pociągu – bo już miałem dosyć tego grania angielskiego, smutnego, niemieckiego, mocnego; napisałem tysiąc razy: czy awangarda musi być smutna? I w tej grupie ten problem rozwiązywałem…

Że nie musi.

Nie musi. Ta muzyka była lekka, wesoła, aczkolwiek wyrafinowana – czasami brzmieniowo, czasami kompozycyjnie. Wtedy odkryłem dla siebie partytury graficzne, intuicyjne, ponieważ nie wszyscy w zespole czytali nuty. Stałem tyłem, niektórzy mnie oskarżali o arogancję wobec publiczności. Nikt nie ma pretensji do Maksymiuka, że stoi tyłem, ale do mnie mieli. Oczywiście nie jestem Maksymiukiem, ale penetrowałem inne zjawisko: improwizowane kierowanie zespołem w muzyce. Używam określenia live conducting – dyrygowanie na żywo. To nie była przygotowana dyrygentura ani gotowa partytura.

Jak trafiłeś do Radia WNET? Dlaczego chcesz w Radiu WNET prowadzić audycje?

W sensie bezpośrednim i fizycznym trafiłem dzięki Milo Kurtisowi. Najpierw mnie zaprosił do grania, a potem zaprosił mnie do audycji. Uważnie obserwowałem, co tu się dzieje. Radio jako medium, jako nośnik inspiruje mnie od lat. Nie mam telewizora, a radia słucham. I to niejednej stacji. Nie mogłem patrzeć na zmiany w radiach państwowych. Trafiłem tutaj i zobaczyłem, że w tym radiu nie podlegam żadnym presjom. Zauważyłem nieraz, będąc w innych rozgłośniach, że byłem zniewolony. Tutaj nie ma tego całego kokonu, pewnego kierunku, konieczności, presji… Czułem się wolny i mogłem stworzyć coś zupełnie od początku. Zobaczyłem, że sam będę kreował sytuację i jeśli nie mam pomysłu, to nie mam po co tu przychodzić.

Co jest dla Ciebie ważne poza muzyką?

Dziesięć lat temu założyłem rodzinę i dlatego jestem w Polsce. Zapewne nie mieszkałby w Polsce, gdyby nie rodzina, gdyby nie żona i piątka dzieci. Chciałem, żeby dzieci poznały inne języki, ale chcę porozumiewać się z nimi kodem, który funkcjonuje tutaj, w Polsce, i językiem polskim.

Czy przeszedłeś przez granicę między niewiarą a wiarą?

To jest sytuacja dynamiczna. Zmierzam jakby do momentu swojego chrztu. Byłem ochrzczony jako dziecko. I nie przeżyłem kryzysu wiary, tylko byłem kompletnie poza. Nie byłem nawet letni – byłem zimny przez ćwierć wieku, a może i dłużej. I myślę, że proces nawrócenia jest trochę jak proces twórczy. (…)

Ale powiedziałeś: zmierzam, czyli zadaję pytania.

Cały czas. Każdego dnia. Wstajesz, robisz jutrznię i zadajesz pełno pytań. Psalmy to nie jest opowieść jedna i konkretna. To jest opowieść katechetyczna. To niepopularne słowo, ale opowieść egzystencjalna o tym, jak nasze życie jest dynamiczne. Okazuje się, że psalmy naprawdę zawsze mówią o nas. (…) Staram się stanąć w prawdzie przed sobą i przed Bogiem. (…)

Kiedy się mówi prawdę, nie zawsze jest wesoło. Niektórzy twierdzą, że ludzie z pewnych grup siedzą na liturgii i są tacy poważni. I nie ma śmiechu ani krzyku. Bo jak poznajesz prawdę o sobie, to jesteś poważny. Bo twoje życie to jest poważna sprawa. Ale kiedy ta prawda staje się dzięki Chrystusowi odmieniona, to stajesz się radosny. Naprawdę.

Ciąg dalszy w audycjach – kiedy?

Zapraszam we wtorki o godzinie 21.00, „Mazzoll Arhythmic Radio” na falach Radia WNET. Pierwsza audycja 13 listopada.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Jerzym Mazzollem, pt. „Nie jestem hipersmętnym gościem”, znajduje się na s. 12 listopadowego „Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Jerzym Mazzollem, pt. „Nie jestem hipersmętnym gościem”, na s. 12 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Marek Jakubiak, Błażej Wyszkowski, Karol Karski, Maciej Małecki – Poranek WNET – 18 października 2018 r.

Zapraszamy do słuchania od 7:10 do 10:00 na www.wnet.fm

Goście:

Karol Karski – europoseł;

Maciej Małecki – członek komisji energii i skarbu państwa;

Marek Jakubiak – poseł Kukiz’15;

Błażej Wyszkowski – działacz opozycji w okresie PRL-u;

Andrzej Potocki – dziennikarz tygodnika „W Sieci”;

Jolanta Hajdasz – redaktor naczelna wielkopolskiego wydania „Kuriera WNET”;

Wojciech Pokora – kierownik redakcji internetowej Radia Lublin, StopFake;

Marcin Bustowski – ZZRR Solidarni;

Zbigniew Stefanik – korespondent Radia WNET z Francji;

Adam Rosłoniec – spółdzielca Mediów Wnet;

Andrzej Gramiński – dziennikarz.


Prowadzący: Krzysztof Skowroński, Andrzej Potocki

Wydawca: Antoni Opaliński

Realizator: Karol Smyk


 

Część pierwsza:

Andrzej Potocki / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Wojciech Pokora o kampanii wyborczej w Lublinie i województwie lubelskim. O reelekcję na stanowisko prezydenta ubiega się Krzysztof Jan Żuk. Jego rywalami są m.in. Jakub Kulesza oraz Magdalena Anna Długosz.

Andrzej Potocki o zorganizowanym kilka dni temu marszu LGTB w Lublinie, który odbył się pomimo sprzeciwu prawicowych środowisk. Zdaniem zagranicznej prasy był to duży sukces środowisk homoseksualnych. Maciej Małecki mówił również o powracającej do łask mediów aferze taśmowej, która jego zdaniem jest używana obecnie do manipulacji przed wyborami.

 

Część druga:

Jolanta Hajdasz / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Marcin Bustowski o protestach plantatorów przeciwko złej polityce rolnej PiS prowadzonej przez ostatnie trzy lata. Susza pokazała, jak wielki problem jest dziś w całym sektorze rolniczym.

Jolanta Hajdasz o przebiegu kampanii wyborczej w Poznaniu oraz w innych wielkopolskich miastach. Zdaniem dziennikarki kampania przebiega „sennie”. Co prawda na ulicach znajdują się plakaty wyborcze obecnego prezydenta popieranego przez PO i Nowoczesną Jacka Jaśkowiaka czy startującego z ramienia PiS Tadeusza Zyska, jednak nie widać spektakularnych działań w zabieganiu o głosy wyborców. Zdaniem Jolanty Hajdasz Poznań potrzebuje dużych zmian, ponieważ miasto i samorządy podzielone są sporem ideologiczny. W mieście panują ogromne korki, a inwestycje są źle przeprowadzone.

 

Część trzecia: 

Fot. Rlevente / Wikimedia Commons (CC BY 2.0)

Andrzej Potocki o ilości radnych oraz kandydatów do wyborów samorządowych w Polsce.

Zbigniew Stefanik o szczycie Unii Europejskiej, na którym europejscy przywódcy będą rozmawiali o sposobach przełamania impasu w negocjacjach w sprawie Brexitu. Kwestią sporną jest przyszła granica irlandzka po ostatecznym wyjściu Wielkiej Brytanii z UE.

Przegląd prasy Antoniego Opalińskiego.

 

Część czwarta:

Marek Jakubiak / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Marek Jakubiak skomentował swój udział w debacie kandydatów na urząd prezydenta Warszawy, która odbyła się kilka dni temu w telewizji publicznej. Zdaniem polityka dyskusja miała charakter happeningu a nie merytorycznej rozmowy. Polityk podczas debaty miał okazje w bardzo zwięzły sposób ocenić dotychczasowe rządy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Kandydat na prezydenta Warszawy opowiedział również o prowadzonej przez siebie kampanii oraz o pomysłach inwestycyjnych dla Warszawy.

Andrzej Potocki o sondażach dotyczących wyborów samorządowych w Gdańsku.

 

Część piąta:

Flaga Polski i UE / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Karol Karski o relacjach na linii Polska-Unia Europejska. Europoseł zauważył, że sankcje ze strony Unii Europejskiej, takie jak te wynikające z domniemanego złamania przez nasz kraj artykułu 7 z Traktatu o UE, czyli stwierdzenie przez Radę ryzyka poważnego naruszenia przez państwo członkowskie wartości Unii, nie będzie miał dla nas żadnych realnych konsekwencji.

Błażej Wyszkowski o kampanii wyborczej prowadzonej w  gminie wiejskiej Karsin położonej w województwie pomorskim.

 

Część szósta: 

Fot. Wikimedia Commons

Przegląd prasy Antoniego Opalińskiego.

Maciej Małecki o problemach i wyzwaniach z jakimi aktualnie mierzy się ministerstwo energii, m.in. ustalanie cen energii dla klientów indywidualnych oraz dla firm oraz odchodzenie od źródeł konwencjonalnych takich jak np. węgiel na rzecz źródeł odnawialnych.

Komentarz Andrzeja Potockiego dotyczący bezpieczeństwa energetycznego w Polsce.

 

Część siódma: 

Adam Rosłoniec / Fot. Radio WNET

Adam Rosłoniec opowiedział o zakończonej ostatnio pielgrzymce do Armenii i Gruzji oraz zachęcił do zgłaszania się na kolejne wyjazdy.

Andrzej Dramiński o przebiegu kampanii wyborczej w Olsztynie, w której nie zabrakło skandali. Jako przykład gość Radia WNET podał kandydaturę Czesława Małkowskiego na prezydenta Olsztyna, który wystartował w wyborach i z powodzeniem prowadzi swoją kampanię pomimo ciążącego na nim oskarżenia o gwałt na urzędniczce.

 


Posłuchaj całego Poranka WNET!

Mamy koncesję! Radio WNET stanęło przed największym wyzwaniem!/ Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” nr 52/2018

Z 113 minut dziennie – 1440. 24 godziny przez 365 dni w roku, które mają dawać satysfakcję, wiedzę i radość słuchania. Damy radę, bo Radio WNET skupia wspaniałych ludzi i takimi jest otoczone.

Krzysztof Skowroński

Był wtorek 25 września, godzina 13.16. Kiedy razem z Milo Kurtisem siedziałem w restauracji „Piętro niżej” w budynku PAST-y, przybiegł do mnie SMS, po którym wydobyłem z siebie dziki okrzyk radości o sile tak wielkiej, że kelnerka była przekonana, że albo wybuchł pożar, albo że toczymy z Milo bój na śmierć i życie. Ale Milo od razu się zorientował. To była informacja, na którą czekaliśmy od miesięcy albo i lat.

Mamy koncesję! Radio WNET będzie słuchane na falach UKF w Warszawie 87,8 FM i Krakowie 95,2 FM.

Wielka radość, ale i świadomość, że Radio WNET stanęło przed największym wyzwaniem. Z 113 minut dziennie – 1440. 24 godziny przez 365 dni w roku, które mają dawać satysfakcję, wiedzę i radość słuchania. Oczywiście jestem pewny, że potrafimy to zrobić. I nie dlatego, że jesteśmy genialni, ale dlatego, że Radio WNET skupia wspaniałych ludzi i takimi jest otoczone. Czujemy sympatię i realne wsparcie, i wiemy, jakie są oczekiwania.

Wierzę, że uda nam się wystartować 16 października, w 40 rocznicę wyboru kardynała Karola Wojtyły na stolicę Piotrową. To był ten dzień, od którego wszystko się zaczęło. I tego stwierdzenia nie trzeba tłumaczyć.

Mam nadzieję, że w ten pierwszy dzień radia pierwsze „dzień dobry” uda się powiedzieć z ulicy Kanoniczej. I tak, przy opiece Świętego Patrona, otworzymy nowy rozdział w historii Mediów WNET. Ale nawet jeśli – jak mówi Lech Rustecki (i chwała mu za to, że potrafi stąpać po ziemi) – z powodów formalnych nie będziemy mogli jeszcze nadawać na UKF, to i tak 16 października będziemy w Krakowie, bo radio ma swoją ciągłość.

Pierwsza korespondencja radiowa (a właściwie telewizyjna) dotyczyła pierwszej pielgrzymki ojca świętego do Polski. To był 25 maja. My znajdowaliśmy się na tarasie Hotelu Europejskiego, a na placu Piłsudskiego powstał krzyż upamiętniający wizytę (którego postawienie zawdzięczamy determinacji p. Ewy Bednarkiewicz). Oczywiście zacytowaliśmy wtedy najważniejsze słowa z warszawskiej mszy: „Niech zstąpi duch Twój i odnowi oblicze ziemi – tej ziemi”.

Ta prośba św. Jana Pawła II jest zawsze aktualna. Może szczególnie teraz, kiedy z tej samej mszy świętej, z tego samego zasłuchania rozeszli się wierni, by stworzyć dwa obozy polityczne, w których często nienawiść, a nie miłość jest kierownikiem. Tego kierownika nie możemy dopuścić do głosu.

Gdy moje dziecko po powrocie ze szkoły, pełne emocji opowiedziało mi sytuację, jakiej było świadkiem, jak pewien pan zaatakował wulgarnym słowami panią tylko dlatego, że siedziała w samochodzie z napisem TVN, to pomyślałem, że trzeba zrobić wszystko, by nie dopuścić do takich sytuacji i nie dać się opętać złemu, bo przecież naszą intencją i naszym programem jest budowanie cywilizacji miłości.

Temu celowi Radio WNET będzie służyło. Do zobaczenia na Jarmarku WNET 20 października! Ulica Emilii Plater 29/31.

Będziemy świętować! Mamy Radioooo!

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego na s. 1 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Radio WNET nie będzie radiem poszukującym słuchacza, tylko przez niego odnalezionym – ale nie zamierzamy się chować

Budujemy radio obecne na ulicy, o które ludzie będą się potykać. Radio otwarte, w którym każdy może wystąpić, do studia którego drzwi nie muszą być otwarte, bo tych drzwi po prostu nie ma.

Krzysztof Skowroński

„Naród jest bowiem wielką wspólnotą ludzi, których łączą różne spoiwa, a nade wszystko kultura. Naród istnieje z kultury i dla kultury. Te słowa, wygłoszone przez św. Jana Pawła II w UNESCO, są myślą przewodnią Radia WNET. Parafrazując: Radio jest wspólnotą słuchaczy, których łączą różne spoiwa, a najważniejszym jest kultura. Te różne spoiwa radia to jego różnorodność, ufundowana na wspólnej podstawie tradycji, historii, świata wartości, które wychodzą ku nowoczesności, przywdziewają jej szaty, mówią jej językiem i ogarniają współczesną formą.

Spoiwa takie, jak słowo i muzyka, historia i teraźniejszość, klasyka i awangarda przenikają się, występują jednocześnie, zaskakują. Taki efekt można osiągnąć, tylko opierając koncepcję radia na audycjach autorskich i nowoczesnej technologii, dającej możliwość szybkiego przenoszenia się w przestrzeni, tworzenia wielu studiów umożliwiających szybkie poruszanie wyobraźni słuchacza.

Radio WNET nie będzie radiem poszukującym słuchacza; chcemy być radiem przez niego odnalezionym – ale nie zamierzamy się chować. Przeciwnie – budujemy radio obecne na ulicy, o które ludzie będą się potykać. Radio otwarte, w którym potencjalnie każdy może wystąpić, do studia którego drzwi nie muszą być otwarte, bo tych drzwi po prostu nie ma.

Radio obecne, radio dynamiczne, radio zaskakujące, radio autorskie, budujące w słuchaczu uczucie radości i siły, wyzwalające energię do wspólnego działania, ale też radio informacyjne, nie stroniące od trudnych tematów, głębokiej dyskusji, wiary, najważniejszych problemów świata”.

Tak brzmią pierwsze akapity wniosku koncesyjnego, który 10 sierpnia wspólnie z Lechem Rusteckim złożyliśmy w Biurze Podawczym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Tym samym zbliżyliśmy się do spełnienia naszego marzenia posiadania radia nadającego przez dwadzieścia cztery godziny na dobę na falach UKF.

Jeśli to się uda i wygramy konkurs koncesyjny, w którym naszym jedynym konkurentem jest właściciel Radia Zet, uczynimy najważniejszy krok w budowie Mediów WNET. A że warto je rozwijać, mogą się Państwo przekonać, biorąc do ręki „Kurier WNET”.

„Kurier WNET” zgromadził wybitnych autorów, którzy co miesiąc poświęcają swój czas, piszą, mając z tego tylko satysfakcję z dzielenia się z innymi swoją wiedzą i przemyśleniami. To naprawdę jest czymś wyjątkowym.

Ale „Kurier WNET” by nie istniał, gdyby nie było radia, którego dzielne ekipy, tym razem dowodzone przez Tomasza Wybranowskiego, Antoniego Opalińskiego i Łukasza Jankowskiego, po raz siódmy przemierzyły Polskę, podróżując do źródeł. Ta podróż będzie trwała również we wrześniu, tak jak Jarmark trwał przez całe wakacje. A kiedy dostaniemy koncesję – niech drży biedronka z żabką!

Dziękuję Kręgowi Przyjaciół Radia WNET, spółdzielcom, słuchaczom –wszystkim, którzy udzielili nam wsparcia. Życzę dobrej lektury najlepszej gazety niecodziennej.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego na s. 1 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wiesław Janczyk, Elżbieta Zielińska, Arkadiusz Mularczyk – Poranek WNET z Nowego Sącza – 4 września 2018 roku

Zapraszamy do słuchania od 7:07 do 10:00 na www.wnet.fm. To już 52. dzień naszej podróży!

Goście Poranka Wnet:

Wiesław Janczyk – poseł PiS, były wiceminister finansów;

Elżbieta Zielińska – poseł Kukiz’15;

Arkadiusz Mularczyk – poseł PiS;

Iwona Mularczyk – kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Nowego Sącza;

Andrzej Szkaradek – twórca „Solidarności” w Nowym Sączu, b. poseł;

Seweryn Partyński – kandydat Kukiz’15 na prezydenta Nowego Sącza;

Krzysztof Kotowicz – przewodniczący „Solidarności” w Nowym Sączu;

Bożena Damasiewicz – prezes fundacji Pomyśl o Przyszłości;

Dawid Bulanda – lekarz pracujący w Szwecji;

Witold Żygadło – nowosądecki przedsiębiorca;

Grzegorz Kita – kandydat na wójta gminy  Jodłowa;

Ludomir Handzel – kandydat na prezydenta miasta Nowy Sącz.


Prowadzący: Krzysztof Skowroński

Realizator: Paweł Chodyna

Wydawca: Łukasz Jankowski



 

Część pierwsza: 

Krzysztof Skowroński / Fot. Luiza Komorowska, radio WNET

Wincenty Żygadło opowiedział o historii Nowego Sącza oraz o tym, jak miasto wygląda dziś. Pan Wincenty Żygadło opowiedział również o swojej działalności gastronomicznej- prowadzi on kilka kawiarni i restauracji.

Dawid Bulanda opowiedział o zbliżających się wyborach w Szwecji. Zdaniem naszego gościa wszystkie partie mają wiele punktów stycznych- odnośnie bezpieczeństwa, czy służby zdrowia.   Głównym punktem dzielącym wszystkie partie jest ich stosunek do imigrantów. Obecnie w sondażach prowadzi partia antyimigrancka.

 

Część druga: 

Wiesław Janczyk / Fot. Luiza Komorowska, Radio WNET

Wiesław Janczyk ocenił niedzielną Konwencję Prawa i Sprawiedliwości. Podczas spotkania premier Mateusz Morawiecki złożył pięć nowych obietnic partii rządzącej.  Polityk opowiedział również o przygotowaniach do zbliżających się wyborów samorządowych.

 

Część trzecia: 

Krzysztof Katowicz / Fot. Luiza Komorowska, Radio WNET

Krzysztof Kotowicz opowiedział o problemach gospodarczych miasta Nowy Sącz. Największe utrudnienie  zdaniem przewodniczącego „Solidarności” w Nowym Sączu stanowi słaba infrastruktura dróg. Nasz gość opowiedział również o o kapitalizmie w Nowym Sączu, oraz o lokalnych związkach zawodowych.

 

Część czwarta: 

Iwona i Arkadiusz Mularczyk / Fot. Luiza Komorowska, Radio WNET

Pani Iwona i Arkadiusz Mularczykowie opowiedzieli o zbliżających się wyborach samorządowych. Arkadiusz Mularczyk przedstawił kandydaturę swojej żony na stanowisko prezydenta Nowego Sącza. Małżeństwo polityków opowiedziało również o problemach oraz wyzwaniach stojących przed miastem Nowy Sącz.

 

Część piąta:

Andrzej Szkaradek / Fot. Luiza Komorowska, Radio WNET

Paweł Bobołowicz  wraz z dziennikarzem Wojciechem Pokorą odnaleźli w archiwach sowieckich służb niepublikowane dotychczas fotografie polskich żołnierzy. Dokumenty zostały odtajnione przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. Jak podkreśla Paweł Bobołowicz, swoją działalnością dziennikarską chce on przywrócić pamięć o polskich żołnierzach poległych w rosyjskich katowniach oraz łagrach.

Andrzej Szkaradek opowiedział o historii Solidarności, oraz o scenie politycznej w Polsce w czasach III RP.

 

Część szósta:

Elżbieta Zielińska / Fot. Luiza Komorowska, radio WNET

Elżbieta Zielińska opowiedziała o przygotowaniach do kampanii samorządowej Klubu Kukiz’15.

Ludomir Handzel przedstawił swoją kandydaturę na stanowisko prezydenta Nowego Sącza. Przedstawił swój program inwestycyjny na najbliższe 5 lat dla Nowego Sącza.

 

Część siódma: 

Fot. Luiza Komorowska, Radio WNET

Grzegorz Biedroń opowiedział o zbliżających się wyborach samorządowych.

Bożena Damasiewicz opowiedziała o działalności fundacji Pomyśl o Przyszłości.


Posłuchaj całego Poranka WNET!


 

Czy można wygrać potyczkę słowną ze sformatowanym „nowym człowiekiem”? / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” nr 50/2018

Potyczki nie wygrałem. Młody człowiek został z myślą o mnie jako o facecie na tyle nierozgarniętym, że je mięso i nie rozumie podstawowego pojęcia ‘wolność’, które oznacza prawo do wyboru.

Krzysztof Skowroński

Czy je pan mięso? – Tak, odpowiedziałem. – A czy nie uważa pan, że zabijanie ssaków jest gorsze niż przerywanie ciąży? Skonsternowany zapytałem: – To znaczy, że nie widzi pan różnicy między człowiekiem a świnią? – Nie widzę. – Więc niech pan zbiera podpisy w chlewie! – I zirytowany poszedłem do własnych spraw.

Taki był mniej więcej przebieg rozmowy z emisariuszem wirtualnego świata – przedstawicielem Amnesty International. A zaczęło się niewinnie. Młody, sympatycznie wyglądający chłopak z plakietką organizacji zaczepił mnie na ulicy Świętokrzyskiej i zapytał, czy podpiszę apel w obronie praw kobiet. Ponieważ chwilę wcześniej agentka innych interesów, spod szyldu Greenpeace, też chciała mojego podpisu – w sprawie ochrony pszczół – wdałem się w potyczkę słowną.

Potyczki nie wygrałem. Młody człowiek został z myślą o mnie jako o facecie na tyle nierozgarniętym, że je mięso i nie rozumie podstawowego pojęcia ‘wolność’, które oznacza prawo do wyboru.

A ja pozostałem z myślą, że nie mam żadnego klucza do rozmowy i że spotkałem sformatowanego „nowego człowieka”, którego pranie mózgu doprowadziło do totalnego pomieszania pojęć. I że z tych wszystkich na jedną miarę skrojonych świadomości – dla potrzeb światopoglądu, w którym wykorzystuje się takie cechy młodości, jak szlachetność, współczucie czy poświęcenie – tworzy się armię, która nie uświadamia sobie, że efektem ich działania w przyszłości ma być niewola.

Może bym tego nie napisał, gdyby nie to, że rozmowa odbyła się tuż po 74 rocznicy powstania warszawskiego, kiedy jesteśmy zanurzeni w polskość, ogarniającą nas całkowicie swoim smutkiem, radością, honorem, heroizmem, miłością… O tym myślałem wieczorem 1 sierpnia wśród mogił powstańców, po raz kolejny patrząc na ich młode, inteligentne, roześmiane twarze. Gdyby ich nie było, gdyby nie ich poświęcenie, odwaga, ich poczucie honoru – kim bylibyśmy my?

Dziś, kiedy człowiek przestaje mieć znaczenie, pytanie, czy jesteś gotów do obrony wolności, godności i honoru, jest tak samo aktualne, jak wtedy, 1 sierpnia 1944 roku. Odpowiedzi na nie udzielili nam powstańcy.

Jesteśmy gotowi, choć należy zrobić wszystko, żeby nie trzeba było z tej gotowości skorzystać. A Warszawa dzięki powstaniu warszawskiemu ma swój majestat i myślę, że gdy powstańcy z góry patrzą na zatrzymane w Godzinie W miasto, wiedzą, że „Chwała zwyciężonym” zmienia się w chwałę zwycięzcom. Tylko jak do tych wartości przekonać tego młodego człowieka ze Świętokrzyskiej?

Byli prezydenci i premierzy Polski w swoim zakłamaniu wystosowali apel do Policji o nieposłuszeństwo wobec legalnie wybranej władzy. Wygląda na to, że ci dojrzali, doświadczeni ludzie chcą doprowadzić Polskę do katastrofy. Czemu więc dziwić się postawie młodego człowieka?

A poza tym są wakacje, przygotowujemy wniosek koncesyjny, a Radio WNET jest ciągle w podróży. Oczywiście zachęcam do przeczytania „Kuriera WNET”.

Artykuł wstępny Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego znajduje się na s. 1 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego na s. 1 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

 

Żeby wyjść z jakimś przesłaniem, trzeba by zrobić porządek we własnym domu / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” 49/2018

Wizja rozpadającej się wspólnej Europy nie jest dobra dla Polski. Dobrze by było wyjść z jakimś pomysłem porządku, którego fundamentem byłoby poszanowanie wolności i godności człowieka.

Krzysztof Skowroński

Jestem pod wrażeniem sposobu, w jaki premier Morawiecki przeprowadził nowelizację ustawy o IPN. To, że całą wielomiesięczną operację udało się zachować w tajemnicy, że nie tylko dziennikarze, ale politycy i urzędnicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych o negocjacjach polsko-izraelskich nic nie wiedzieli, może imponować. Cała ta sytuacja przypomniała mi słowa Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziane do dziennikarzy: wy nic nie wiecie. I w tym wypadku to była prawda.

Nowelizację ustawy wymusiły na Polsce środowiska żydowskie. Wykorzystały tylko w niewielkim stopniu siłę, jaką dysponują. Przeforsowały w Kongresie amerykańskim ustawę 447 i oddały kilka medialnych salw. To wystarczyło, by posadzić Polskę na ławie oskarżonych.

Autorytaryzm, etnopopulizm (nacjonalizm) i antysemityzm – to zarzucono Polakom, a jak wiadomo, każde z tych określeń, użyte oddzielnie, potrafi wykluczyć państwo czy naród z debaty publicznej. Ta debata na temat przyszłości świata trwa, a Polska nie mogła sobie pozwolić na konflikt po obu stronach Oceanu Atlantyckiego.

Wybraliśmy zachodni brzeg. Czy to dobrze? Nie znamy odpowiedzi na to pytanie, ale patrząc na zachowanie lewicowych europosłów, komisarza Timmermansa, Angeli Merkel czy prezydenta Francji, można dojść do wniosku, że projekt „Europa” za chwilę może stać się nieznośny. Będą karać, wyrzucać, centralizować, wymuszać rozwiązania nie do pogodzenia ze zdrowym rozsądkiem. Ta wizja rozpadającej się wspólnej Europy też nie jest dobra dla Polski. Dobrze by było wyjść z jakimś pomysłem porządku, którego fundamentem byłoby poszanowanie wolności i godności człowieka.

Ale żeby wyjść z jakimś przesłaniem, trzeba by zrobić porządek we własnym domu. Dobrze się stało, że prezydent Andrzej Duda wypowiedział słowo ‘konstytucja’, bo w tym nowym porządku właśnie chodzi o fundament. Gorzej, że po roku konsultacji z propozycji tematów referendum wynika, jakby prezydent się sam przestraszył. Zamiast dotknąć tego, co istotne, postanowił to, co jest, posypać cukrem albo pieprzem. A nie o to chodzi.

Jan Kowalski w tym i poprzednim „Kurierze WNET” przedstawia własny projekt konstytucji, w którym jest coś, co burzy zastany porządek. Czy to ten kierunek myśli? Czekamy na Państwa przemyślenia, polemiki, opinie.

A od 10 sierpnia będziemy także z niecierpliwością czekać na rozstrzygnięcie konkursu na koncesję radiową w Warszawie i Krakowie. Konkurs został ogłoszony 27 czerwca w Monitorze Polskim. Jeśli uda nam się złożyć dobry wniosek i wygrać proces koncesyjny, będziemy mogli rozwijać wolne i niezależne Media WNET. A że takie są, proszę się przekonać, czytając kolejne, lipcowe wydanie „Kuriera WNET”, a w nim między innymi artykuły dotyczące kontrowersji wokół ustawy o Polskiej Służbie Geologicznej. Krytyczne wobec naczelnego geologa kraju.

Mógłbym napisać, że niestety, bo profesor Mariusz Orion Jędrysek przez wiele lat był autorytetem Mediów WNET w dziedzinie geologii i ma rację, że trzeba zlikwidować patologie w Państwowym Instytucie Geologicznym, ale wygląda też na to, że lekarstwo, które chce zaaplikować, jest gorsze od choroby. A może jest inaczej? Czekamy na odpowiedź ministra Jędryska.

Życzę Państwu dobrej lektury i miłych wakacji.

Artykuł wstępny Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego znajduje się na s. 1 lipcowego „Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego na s. 1 lipcowego „Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl

Relacja człowieka i maszyn jest coraz bardziej zaburzona / Krzysztof Skowroński i Paweł Pisarczyk, „Kurier WNET” 48/2018

Człowiek ma się urodzić, zrobić coś dobrego, umrzeć, zostawić po sobie jakiś pomnik, który ktoś będzie pamiętał, mały czy duży, i tyle. I po co sobie wszczepiać chipy? To jest bez sensu.

Krzysztof Skowroński
Paweł Pisarczyk

Na końcu będzie zbawienie

Rozmowa Krzysztofa Skowrońskiego z Pawłem Pisarczykiem, wizjonerem w dziedzinie nowoczesnych technologii, prezesem zarządu Atende Software, spółki z Grupy Kapitałowej Atende. Po uzyskaniu koncesji przez Radio WNET w niedziele o godz. 12.00 Paweł Pisarczyk będzie prowadził audycje na temat nowoczesnych technologii.

Kiedy byłeś w Krzemowej Dolinie?

Ostatnio w końcu marca. Na Stanford University był dzień promocji polskich przedsiębiorców, taki Polish Day. Mówiliśmy o tym, co robimy, jak możemy być innowacyjni, spotkaliśmy się z bardzo znanymi przedsiębiorcami.

Po tamtej stronie był na przykład Janusz Bryzek, który wymyślił czujniki stosowane dzisiaj w większości telefonów komórkowych. To jest Polak, który wyjechał w latach 80., stworzył tam firmę, która robiła sensory, i te jego sensory są teraz stosowane chociażby w każdym iPhonie, jego żyroskop.

Kto Cię słuchał?

Słuchali mnie przedsiębiorcy amerykańscy, np. Tad Taube, który zbudował Stanford, przedstawiciele dużych venture capital, byli przedstawiciele władz San Francisco, chyba wiceburmistrz. Rozmawialiśmy o tym, co my jako kraj możemy znaczyć w przyszłości w technologii.

Co możemy znaczyć?

Ja powiedziałem, że możemy dużo, bo potrafimy robić wszystko. Potrafimy robić procesory, systemy operacyjne, technologie, programowanie… Tylko nasz największy problem jest taki, że nie potrafimy tego komercjalizować. Jesteśmy świetnymi wynalazcami, natomiast nie jesteśmy innowatorami. My nie wiemy, jak stawać się globalnymi. Mamy za mało kapitału i niestety nie potrafimy ze sobą jako Polacy współpracować, bo my sobie często nie pomagamy.

O tym, że chcemy mieć globalne firmy, dużo mówi premier Morawiecki. Czy to się jakoś przekłada na te polskie pomysły?

Teraz dużo się mówi i to dobrze, ale na razie się to jeszcze nijak nie przekłada na fakty. Bo jak się w Stanach robi innowacje globalne, mogę opowiedzieć na przykład na podstawie procesora, który ostatnio powstał. Wiemy, że tam komputery powstały w Krzemowej Dolinie, że uniwersytetem, który wymyślał rzeczy związane z informatyką, był Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley, notabene chyba stanowy, a teraz Krzemowa Dolina wróciła do takiego wymyślania jak dawniej. Świat jest zdominowany przez urządzenia mobilne. Każdy używa telefonów komórkowych, tabletów, urządzeń przenośnych i właściwie wszystkie te urządzenia bazują na jednym procesorze, który wymyślili Brytyjczycy; nazywa się ARM. Ten procesor ma swoje ograniczenia, bo przede wszystkim płaci się za niego licencję, a drugie – że zaczął się przesadnie komplikować. Więc w Berkeley ogłoszono, że przez trzy miesiące muszą wymyślić nowy procesor, który będzie łączył wszystko, co dotąd zostało wymyślone w procesorach. I paru gości do tego siadło i zrobiło to.

Potem pojeździli po Krzemowej Dolinie i wszystkie największe firmy powiedziały: to jest dobry pomysł, będziemy was wspierali. Ten procesor, który jest całkowicie nowy i jakby za darmo, my chcemy wspierać. Po czym firma, która produkuje dyski Western Digital oświadczyła: jak zrobicie ten procesor już w krzemie, my będziemy go kupowali.

I na tym polega robienie innowacji: firmy o globalnym zasięgu wprowadzają innowacje z uczelni, nie traktując ich jako szalonych wynalazców. U nas, jak ja zrobiłem system operacyjny, najpierw musiałem przekonywać wszystkich, że nie jestem wariatem, że nie mierzę się z niemożliwym, a potem musiałem przekonywać wszystkich polskich przedsiębiorców, że może być lepszy od tego, co oni sobie kupią na Zachodzie. Bo my mamy takie polskie podejście, że to, co jest z zewnątrz, jest lepsze niż to, co jest wewnątrz i boimy się w ogóle podejmować ryzyko jako Polacy.

Ale historia Twojego wynalazku ma happy end…

Z polskich firm mój system zamówił Apator Metrix, który robi gazomierze, bo ma niezwykle odważnego i fantastycznego prezesa. Zamówili Rosjanie, Kazachowie, Włosi. Teraz rozmawiamy poważnie na Zachodzie, więc historia zaczyna mieć happy end.

Ale w Polsce wciąż jesteśmy względem siebie podejrzliwi i wszystko się odkłada na święty nigdy. Pomogła nam Energa Operator, która powiedziała, że jako przedsiębiorstwo publiczne będzie zamawiała urządzenia z tym systemem operacyjnym i sama je sobie wyprodukuje, skoro producenci nie chcą.

Coś zadziałało, tylko nie ten mechanizm, jaki powinien.

Podstawowy. Zadziałał mechanizm taki, że Energa, wielka spółka państwowa stała się stymulatorem innowacji jeszcze parę lat temu. I jeżeli premier Morawiecki miałby ośmielać spółki Skarbu Państwa do takiego działania, to ja podpisuję się pod tym całym sobą. Zawsze starałem się mówić to premierowi podczas pracy w Zespole Transformacji Przemysłowej. Wielkie spółki powinny być stymulatorem innowacji w Polsce, bo nie mamy wielkich korporacji globalnych. I Energa rzeczywiście jest przykładem spółki, dzięki której, jeżeli Phoenix osiągnie sukces, to ja zawsze powiem, że jest matką chrzestną tego sukcesu.

Ale czy my mamy szanse na globalną firmę? Jakie warunki powinna spełniać taka firma?

Mamy, mamy. A potrzebny jest przede wszystkim kapitał. Powinni go zapewnić przedsiębiorcy, którzy już wcześniej osiągnęli sukces. Może fundusze państwowe, które do tego są? W każdym razie sukces powinien budować sukces. I to jest chyba recepta na przedsiębiorczość.

Ale największy problem mam z tym, że jeżeli komuś tłumaczę, że to, co zrobiłem, to jest innowacja z Polski, on mi nie wierzy. Musimy zmienić postrzeganie nas jako kraju wyłącznie rolniczego.

Czy nie tak postrzegają nas w Krzemowej Dolinie, gdzie innowacyjni Polacy przyjechali, żeby spotkać się z największymi?

W Krzemowej Dolinie wiedzą, że Polacy są świetnymi inżynierami, ale wiedzą też, że polskie firmy nie mają umiejętności wychodzenia na rynek globalny, przez co otacza nas pewne odium. Ja próbuję je zdjąć. Na przykład jest szansa, że informacja o Phoenixie zostanie opublikowana w największym czasopiśmie światowym, może coś się zacznie dziać, ale problem pozostaje.

Jeden problem, że my ze sobą nie potrafimy współpracować, żeby uwiarygodnić innowacje, a dwa – dlaczego tym Phoenixem jako systemem operacyjnym w ogóle zaczęto się zajmować? Dlatego, że powiedziałem: jest wdrożony w Enerdze, proszę bardzo: działa. Działa lepiej od tych systemów, które były wdrożone wcześniej.

Inna rzecz, że globalni gracze nie chcą wpuszczać nowych podmiotów na rynek.

Tak, nikt nam nic nie da za darmo. Trzeba sobie pozycję wypracować i wyszarpać. W Ameryce jak chcesz, żeby cię szanowano, to musisz sobie pozycję wywalczyć. I my musimy walczyć o swoją pozycję na świecie, pokazywać, że robimy dobre rzeczy, że te rzeczy u nas działają, że rozwijają nam gospodarkę. Tego bym chciał. Bo jeżeliby Energa nie powiedziała: biorę, robię czterdzieści tysięcy liczników na tym systemie – to ja bym został fantastą z Polski, któremu nie udałoby się nikogo przekonać.

Tyle mówi się o korzyściach płynących z Internetu, że nam ułatwia życie, że lodówka komunikuje się z kuchenką, a kuchenka z zakładem energetycznym itd. To wszystko pięknie działa, ale może nam zabrać wolność.

Może nam zabrać wolność, co więcej, może być momentami niebezpieczne. Te urządzenia są sterowane czymś, co jest w chmurze i co nazywa się teraz sztuczną inteligencją. Czyli program komputerowy, o którym właściwie nie wiemy, jak działa, jak się zachowuje i dlaczego generuje takie wyniki…

Czyli są tajemnicą nawet dla informatyków.

Tak, bo to jest nieliniowy układ statystyczny: pokazujemy mu jakieś obrazy i dane, a potem on sam sobie wszystko ustawia i zapamiętuje; jakby sam się programuje, a my tylko definiujemy sieć powiązań między neuronami. Natomiast dlaczego to daje takie wyniki, a nie inne, mało kto wie.

Czy ta chmura samodzielnie myśli, choć nie ma samoświadomości? I może wydobyć z siebie coś, co dla nikogo nie jest przewidywalne?

Tak, może tak zrobić. Przykładowo rozpoznawanie obrazu polega na tym, że się pokazuje temu programowi, tej sieci neuronowej, wzorce; dajmy na to – obraz białego czy czarnego mężczyzny i mówi się: to jest biały mężczyzna, to jest czarny mężczyzna. Pokazuje się tej chmurze tych obrazów kilkaset tysięcy i potem ona dzięki temu z pewnym prawdopodobieństwem mówi na końcu: to jest to, a to jest to. I to jest jakby taka najbardziej bazowa sieć neuronowa. Natomiast ostatnio poprzez takie mechanizmy uczące firma Bitmind stworzyła algorytm czy system do gry w go. Gra w go jest niesłychanie skomplikowana. I nagle ta sieć, która nie wiadomo jak i dlaczego zaczęła się programować i ustawiać, wygrała w go z arcymistrzem tej gry. I to już zaczęło budzić przerażenie.

Dalej: teraz konstruuje się takie sieci neuronowe, które grają w gry tak, jak i my graliśmy parę lat temu, uczą się tych światów i osiągają mistrzostwo. Dochodzimy do takiego momentu, kiedy te programy – trudno powiedzieć, czy one zyskują samoświadomość, ale coś zyskują – stają się w jakimś stopniu niebezpieczne. Bo przecież to jest trochę przerażające, prawda? Że program zaczyna grać w grę i kombinować w tym świecie, uczyć się go, a więc zaczyna się zachowywać trochę jak człowiek.

Człowiek zaczyna mniej więcej tak samo: rodzi się, uczy się świata, przewraca się, kaleczy, potem spotyka się z innymi ludźmi, wymienia informacje i zaczyna być samoświadomy, autonomiczny. A teraz tak samo zachowują się te programy do gier –bo od nich zaczęto. I kiedy one już w grach zyskują mistrzostwo, a my wypuścimy je w taką grę, jaką jest rzeczywisty świat, która ma tylko więcej elementów, nagle się okaże, że one zaczną tutaj się poruszać w sposób lepszy od nas. A jeżeli będą jeszcze miały swoje sensory i swoich agentów w naszym życiu…

Czym są te sensory i agenci?

Chociażby te lodówki, zegarki…

I ta chmura nagle stwierdzi, że najbardziej nieoszczędny w tym systemie jest człowiek, w związku z czym trzeba go wyeliminować.

To są takie prognozy Matrixa, ale może tak być. Moim zdaniem one są całkiem prawdopodobne, że możemy być hodowani przez maszyny.

Relacja między człowiekiem a maszyną jest coraz bardziej zaburzona.

Dwa dni temu czytałem, że w Szanghaju powstał bank, w którym nie pracują ludzie, tylko roboty i obsługują człowieka roboty, chodząc z nim, mówiąc, co ma zrobić, pokazując mu jakieś tam formularze. To już jest trochę przerażające. Dla mnie to już jest rzeczywiście science fiction.

Dochodzimy do takiej granicy, że następuje interakcja z robotem humanoidalnym, to już się dzieje…

A Ty w tym uczestniczysz i to Cię pewnie ekscytuje.

Tak, ekscytuje. Chciałbym mieć własnego robota, ileś robotów, które pozwolą, że ja będę tylko myślał i tylko czytał książki… Jest to ciekawa perspektywa, ale może się okazać, że te roboty powiedzą: dobra, stary, my już ciebie mamy dość.

Jest jeszcze aspekt kontroli człowieka przez maszynę…

Przecież teraz wielu ludzi nie potrafi jeździć samochodem bez ABS-u czy bez automatycznej skrzyni biegów. Za chwilę ludzie w ogóle nie będą potrafili jeździć samochodami. Każdemu z nas się wydaje, że jest wyjątkowy, bo potrafi jeździć samochodem, jeździć na nartach, programować, używać komputera itd., ale szczerze mówiąc, to on tego nie potrafi, bo wszystko za niego robią maszyny. To jest tylko złudzenie wyjątkowości…

Myślę też o takiej zwykłej kontroli tego, co się mówi, co się myśli… Dokąd się chodzi i co człowiek robi z czasem wolnym. To już jest technologicznie możliwe? Jeszcze możemy się łudzić, że żyjemy w świecie demokratycznym, ale jak ktoś zechce, może ten świat zmienić. Czy już jest możliwe stworzenie systemu idealnej kontroli nad człowiekiem?

Szczerze mówiąc, jestem przerażony Facebookiem. Bo Facebook polega na tym, że ludzie dobrowolnie oddają informacje o sobie. Te informacje są wykorzystywane do tego, żeby zrozumieć, jak nimi manipulować w taki sposób, żeby im się wydawało, że nie są manipulowani. Ja jestem zwolennikiem historiozofii i teorii, że kiedyś była arystokracja, która była wyjątkowa, a potem masom się zaczęło wydawać, że są arystokracją. Teraz to złudzenie mas jest spotęgowane przez to, że mają do dyspozycji różne rozwiązania technologiczne.

W dzisiejszym świecie wszystko się dzieje bez wysiłku, ale coś jest za coś. Bo to, że taki Facebook czy cokolwiek jest za darmo, jest nieprawdą. To oznacza, że dajemy informacje o sobie, które pozwalają komuś czerpać z tego profity i sprawować kontrolę. Dawniej król kontrolował ludzi przez wojsko, teraz najsilniejszy jest ten, kto ma największą społeczność wokół siebie. A technologia będzie jeszcze lepiej pozwalała hodować te społeczności.

Co było w komunizmie straszne? Że wszyscy mieli być tacy sami. Była policja, urawniłowka. Na Facebooku każdy jest niby inny, niby się pielęgnuje jego indywidualność, ale de facto wszyscy są zrównani, tylko mamy komputery, które pozwalają kontrolować nasz stopień indywidualizacji.

Pytanie, czy oddajemy kontrolę komuś, czy czemuś?

Na razie oddajemy komuś, ale potem oddamy czemuś. Na razie ludzie hodują ludzi w tych wszystkich społecznościach, natomiast jak ci ludzie będą używali maszyn, to może się okazać, że się oddamy w ręce maszyn i potem już ten Facebook przejmie kontrolę nad swoim twórcą. I mamy Skynet.

Są jeszcze rozmaite chipy wszczepione w człowieka, w których mamy nie tylko podstawowe informacje o nas, ale też konto bankowe, telefon – wszystko.

I tu dochodzimy do wolności wyboru. To, co jest najpiękniejsze w człowieku – teraz pojadę ewangelią – to jest wolny wybór: człowiek może wybierać swoją drogę. Może też wybierać technologię, której używa, a której nie, decydować, jaki stopień swojej prywatności oddaje. Ale żeby wolna wola dobrze działała, musi być świadomość, wiedza, wysiłek. Jeżeli nie ma wysiłku ze strony człowieka, wolna wola się kończy. Problem polega na tym, że ludzie w imię niewysilania się będą coraz bardziej pozwalali się kontrolować i nie będą w stanie rozróżniać już, co jest właściwie, a co jest nie.

To jest problem także natury etycznej – na przykład wstrzykiwanie implantów. Z jednej strony jeśli się wie, jakiego wysiłku wymaga kontrolowanie przy silnej cukrzycy poziomu glukozy we krwi i wstrzykiwanie insuliny, że można zasnąć i się nie obudzić, to jeśli wyręcza go urządzenie, wydaje się to fantastyczne. Ale jeżeli te urządzenia będą podłączone do Internetu i maszyny się zbuntują… Poza tym w tych urządzeniach, które są już konstruowane, bardzo prawdopodobne są błędy, bo na przykład oprogramowanie zwariuje.

O tym trzeba głośno mówić. Raz – jest ryzyko, że maszyny będą nas kontrolowały; dwa: że wejdzie haker, który, każdemu cukrzykowi da na przykład dawkę insuliny taką, że zaśnie; a trzy, że po prostu będą błędy, które na skutek, nie wiem, promieniowania elektromagnetycznego się aktywują i po prostu podłączona do człowieka maszyna zwariuje. I oczywiście z jednej strony postęp jest fascynujący, ale z drugiej strony nie można go traktować bezkrytycznie. I to jest główny problem dzisiejszego świata, że wszyscy wszystko biorą bezkrytycznie.

To jest kuszenie łatwością życia. Wejdź w Internet., a będziesz miał łatwe życie.

I będziesz wyjątkowy! To jest niesamowite. Przecież Facebook polega na tym, że każdy chce zrobić wrażenie. Facebook jest sposobem pokazywania siebie, zaspokajania pychy.

Próżność, pycha, wyjątkowość i łatwość życia. No dobrze, ale to Ty wymyślasz te ułatwiacze życia. To może wymyślisz lekarstwo na te ułatwiacze?

Lekarstwo na to jest bardzo proste, ale bardzo trudne: edukacja. Trzeba po prostu mówić o zagrożeniach. Tłumaczyć, pokazywać, że technologia jest piękna, ale nie dawać prostych rozwiązań. To jest najtrudniejsze. Czasami wykładam dla studentów. Teraz student wszystko bierze, chłonie; dla niego nie jest już dostępna rozkosz dziwienia się. I tylko żąda, żąda.

Podobno mamy fantastycznych informatyków. Wygrywamy konkursy. Czy polska szkoła informatyczna, która powstała na początku lat 90., gaśnie, czy jest w rozkwicie? Czy rośnie następne pokolenie?

Wśród wielkiej populacji ludzi, którzy teraz próbują się zajmować informatyką, jest możliwe znalezienie paru niezwykle uzdolnionych. Ale wydaje mi się, że coraz mniej informatyków w tych nowych pokoleniach jest wyjątkowych. Patrzę po swoich pracownikach. Ci, którzy są w stanie coś wykreować, pasjonowali się informatyką w latach osiemdziesiątych.

Młode pokolenie ma problem w ogóle ze skupieniem uwagi. Jest tak rozproszone… i jeszcze im się opowiada bzdury o tzw. work-life balansie: ty się nie powinieneś za bardzo skupiać na czymkolwiek, bo zaburzysz swój work-life balance. Ja tego po prostu nienawidzę. Poeta pisze, kiedy ma natchnienie; inżynier tworzy, kiedy czuje potrzebę. Jaki work-life balance? Przestać myśleć? To jest bardzo prosty przekaz: nie angażuj się, nie skupiaj się, nie wnikaj, tylko chłoń. Świat hoduje idealnych konsumentów. Niszczy to, co było najważniejsze, czyli indywidualizm. Próbujemy wszystko zrównać. A wygrywaliśmy tym, że właśnie byli ludzie zbuntowani: Kolumb, który chciał odkryć Amerykę, że była Maria Skłodowska-Curie, która z narażeniem życia coś badała, a teraz się mówi: nie, po co, to nie ma sensu. Work-life balance: musicie biegać, musicie chodzić…

Ale to nigdy nie dotyczy wszystkich. Tak myślę o wojnie między Facebookiem a światem demokracji i polityką, czyli między nowoczesną technologią a demokracją. Czy coś zostało zaburzone w relacji demokratycznej przez nowoczesne technologie?

Tak, mam na myśli socjotechniki dopracowane do perfekcji i stosowane w ten sposób, że się wydaje, jakby ich nie było. Dawniej propaganda grzmiała w sposób łatwy do rozpoznania, a teraz mamy subtelną manipulację. Rozpracowuje się człowieka, jego upodobania, słabości. Robią to komputery, bo żaden człowiek by nie potrafił nawiązać interakcji równocześnie z milionem ludzi. A taki Facebook pozwala nam rozmawiać równocześnie z milionem.

Wróćmy na chwilę do tego kuszenia. Człowiek jest kuszony łatwością, wchodzi w świat Internetu, oddaje swoje bezpieczeństwo kolejnym komputerowym aplikacjom. Czy w którymś momencie ktoś – taki faraon – nie powie nagle: przepraszam, ale ja tu rządzę?

Cała sztuka tych wszystkich społeczności polega na tym, że ten faraon jest ukryty. On zawsze działa z tylnego siedzenia. Ale jeżeli sobie wstrzelimy chipy na własne życzenie…

I dopiero chipy są do tego potrzebne?

Coś, co będzie mogło wywierać bezpośredni przymus.

Że jak będę szedł Jerozolimskimi, a nie Marszałkowską, to mnie zaboli.

Zaboli albo ktoś, kto będzie miał np. podłączony automat dozujący insulinę, nie dostanie dawki. Mogą być takie scenariusze, ale chyba wcześniej maszyny jednak tego faraona załatwią.

I to jest jakby z jednej strony coś fajnego, że ta maszyna nie pozwoli takiemu faraonowi być faraonem w starym stylu…

I tu dochodzimy do esencji, do grzechu pierworodnego. Człowiek zawsze chce być jak Bóg. Na tym polega jego grzech pierworodny, że chce rządzić, chce mieć, być władcą świata. To jest chyba ten właśnie grzech ludzkości, że jest chora na władzę. Każdy z nas chce być wyjątkowy. To jest pycha. A maszyna ma to samo. Też będzie chciała rządzić i człowiek jej nie będzie potrzebny.

A jak, Twoim zdaniem, ten świat będzie wyglądał – już nie mówię za pięćset, tylko za dziesięć lat?

Samochody autonomiczne, roboty w garażach, jeszcze większa konsumpcja.

A gdybyś miał okazję wygłosić apel do premiera Morawieckiego?

Powiedziałbym, że powinniśmy więcej działać, jeżeli chodzi o rozwój technologii w Polsce, że potrzebne jest działanie. I druga sprawa, chyba ważniejsza: potrzebna jest edukacja. Dążmy do tego, żebyśmy my jako Polska mieli mądrych ludzi i mądre nowe pokolenia, bo chyba tylko to nam pomoże. Czyli musimy dobrze edukować, dobrze pracować u podstaw, a wtedy nasz kraj będzie się rzeczywiście rozwijał. Bo jeżeli ludzie przestaną myśleć, nic z tego nie wyjdzie.

Czyli nie edukować, tylko uczyć myśleć, to jest co innego.

Uczyć myśleć.

Nie zapamiętywać, tylko myśleć. Otwierać wyobraźnię i przestrzeń myślącą. Czyli przeprowadzić reformę systemu edukacji od podstaw.

Edukacji wyższej przede wszystkim. Z uczelni odchodzą ludzie, którzy coś zrobili, a młodzi idą do biznesu. Bo uczelnia nie daje im żadnych profitów poza tym, że mają trochę spokoju. I musimy coś zrobić, żeby uczelnie nie były masowe. Uczelnie stały się masowe. Uczelnia ma kształcić elitę, a nie masę, a teraz mamy masowość kształcenia.

Skoro jesteś wybitnym informatykiem, masz wyobraźnię, wiesz, co należy zrobić, to może powinieneś się zająć polityką?

Jeżeli udałoby mi się zrobić tę wielką rzecz, którą sobie wymarzyłem, że Phoenix wpisze się do panteonu informatyki światowej, to postanowiłem, że wtedy zajmę się edukacją. I będę też miał legitymację do tego, żeby zająć się polityką, bo coś mi się udało osiągnąć. Wtedy może stworzę ruch ludzi, którzy chcą coś zrobić i mają ku temu podstawy, bo już czymś się zapisali w życiu.

W modelu amerykańskim podoba mi się to, że w Ameryce senatorami, politykami zostają ludzie, którzy coś w życiu osiągnęli. Prezydent Trump przecież stworzył olbrzymi biznes. Udowodnił, że potrafi rządzić, a nie, że mu się wydaje, że potrafi.

A za dziesięć lat ja nie będę już chyba tej technologii tak rozumiał jak teraz, bo teraz jest mój czas.

Tak szybko ta technologia ucieka?

Technologia nie ucieka, bo to jest matematyka. Matematyka jest taka sama. Informatyka, ta sztuczna inteligencja powstała w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych. Teraz mamy tylko możliwość jej implementacji dzięki szybkim procesorom. W informatyce nic się specjalnie nie zmieniło od czterdziestu lat; problem polega na tym, że człowiek z wiekiem przestaje być tak bystry, inteligentny jak wcześniej. Po prostu sieć neuronowa starzeje się. Jest już przeuczona…

A nie da rady tego technologicznie poprawić, wszczepić sobie coś do mózgu?

Nie chciałbym tego robić. Narkotyki też może są fajne dla wielu ludzi, bo można być wydajnym, ale to ma bardzo słabe konsekwencje. Bo potem człowiek już jest od tego zależny i przestaje być wolny. I tak samo z chipem. Jeżeli będę sobie wkładał chipy, to się uzależnię. Po prostu życie zostało tak skonstruowane, że człowiek ma się urodzić, zrobić coś dobrego, umrzeć, zostawić po sobie jakiś pomnik, który ktoś będzie pamiętał, mały czy duży, i tyle. I po co sobie wszczepiać chipy? To jest bez sensu.

Jesteś wierzący?

Jestem. Byłem w życiu parę razy w takich sytuacjach, w których doświadczyłem działania Boga. Kiedyś wpadłem pod samochód, przeżyłem trochę przez przypadek. Kiedyś walnął koło mnie piorun… nieważne, po prostu uważam, że Bóg to jest miłosierdzie. Czyli to, że trzeba się dzielić z innymi, myśleć o innych, pomagać – to jest istota chrześcijaństwa. A nie klepać jakieś formuły. I pokora. Tego trochę brakuje teraz też w Kościele katolickim. Widzę, że Franciszek wprowadza jakieś zmiany. W każdym razie w takim głębokim sensie, wydaje mi się, że jestem wierzący. Nie wiem, może wielu rzeczy nie rozumiem, ale tak, tak.

Mam kolegę, który był Strefie Gazy, walczył w Armii Izraelskiej. Był w niewoli i powiedział mi: wiesz co, ja widziałem zło w czystej postaci i nauczyłem się nikogo nie oceniać i nie mówić, czy ktoś jest dobry, czy zły. Jak się dotknęło zła w czystej postaci, to człowiek w ogóle inaczej myśli. Przestaje być przede wszystkim moralizatorem. Jeżeli rzeczywiście jest człowiekiem wierzącym, stara się dawać z siebie, co najlepsze. Bo co możemy zrobić innego? Nic właściwie.

Wracając do technologii… cudownie, że jest technologia. Ma aspekty dobre, ma złe, tak jak życie. Sztuka może być używana w celu dobrym i złym. Człowiek też. Ja wierzę, że większość ludzi jest w głębi duszy dobra, tylko że gdzieś tak sobie dryfują…

A co musi być spełnione, żeby Phoenix trafił do tego panteonu?

Musi być używany w wielu urządzeniach i muszą o nim wiedzieć i używać go ludzie na całym świecie. Teraz on jest ogólnodostępny, open source; ludzie mogą go sobie ściągnąć. A ja kolęduję po całym świecie i mówię: używajcie go, on jest bardzo dobry, pokazuję, tłumaczę. Bo w świecie współczesnym rację ma ten, kto głośniej krzyczy, kto ma większy dostęp do ludzi, którymi może manipulować, i na tym polega problem.

Czy miałeś możliwość rozmawiania z najtęższymi głowami i umysłami w Krzemowej Dolinie?

Tak, rozmawiałem z inwestorami, ze znaczącymi ludźmi, którzy już osiągnęli bardzo dużo w tym biznesie.

Nie forsą, tylko głową.

Tak, głową. Stali się potem bogaci. Oni mi powiedzieli: Paweł, on musi być open source, a ty musisz o tym mówić, musisz jeździć po świecie, tłumaczyć, pokazywać. To jest jedyna droga i wtedy się wydarzy, bo równolegle do ciebie krzyczą najwięksi, najwięksi opłacają innych, żeby powtarzali, mówili, opłacają dziennikarzy… I tu wracamy do Facebooka.

Czyli nie wystarczy opłacić na Facebooku informacji „Phoenix jest najlepszy”?

To by pomogło, ale to by była droga kampania; parę milionów dolarów. Na razie wolę jeszcze spróbować metodami tradycyjnymi.

Przy okazji można kogoś poznać, z kimś porozmawiać.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Pawłem Pisarczykiem pt. „A na końcu będzie zbawienie” znajduje się na s. 1 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl oraz na s. 3 i 4 dodatku specjalnego z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Pawłem Pisarczykiem pt. „A na końcu będzie zbawienie” na s. 3 dodatku specjalnego do czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

Milo Kurtis: Stoję na początku drogi. Mam sześćdziesiąt siedem lat i dopiero zaczynam. Jakie to piękne uczucie…

Polacy ani nie są ksenofobami, ani rasistami… oczywiście są takie grupki; a antysemityzm w Grecji jest znacznie większy niż w Polsce, ale Polacy są jedynym narodem, który lubi nadawać sam na siebie.

Krzysztof Skowroński
Milo Kurtis

Z Milo Kurtisem, Polakiem narodowości greckiej, współzałożycielem zespołów Osjan i Maanam, prowadzącym na Wolnej Antenie Radia WNET cotygodniową audycję muzyczną pt. „Na początku był Chasos”, rozmawia Krzysztof Skowroński.

Kogo zapraszasz do swoich audycji?

Przeważnie muzyków, krytyków muzycznych. Kiedy jeszcze byliśmy w Europejskim, zapraszałem też polityków, postanowiłem jednak wycofać się z publicznych rozmów o polityce, bo nikomu nie odpowiada moja doktryna polityczna, która zawiera się tylko w dwóch słowach: zapiekłość szkodzi.

Powiedziałeś tak kiedyś w czasie wywiadu telewizyjnego.

I to był mój ostatni wywiad w tej telewizji. Nie podam nazwiska rozmówcy, bo jest zbyt znany… Powiedział do mnie: „Widzę, że jest pan symetrystą”. Ja na to: „Bardzo dziękuję za komplement, choć wiem, że w ustach zwolenników Platformy to jest obelga. Ale ja chodziłem do dwóch szkół podstawowych, polskiej i greckiej. I w siódmej klasie podstawówki greckiej mieliśmy filozofię i logikę. I do tej pory podążam drogą pierwszego symetrysty w filozofii, który żył w piątym wieku przed naszą erą, i który jak dostawał monetę, to oglądał ją zawsze z dwóch stron. Nazywał się Sokrates”. Wtedy mój rozmówca zbladł trochę i sytuację musiał ratować prowadzący. (…)

Gdzie była grecka szkoła?

Na Mokotowskiej, na Ogrodowej… Przenosiła się. Co roku ktoś inny nam wynajmował sale. W każdym razie uczyliśmy się greckiego, historii, patriotyzmu. Bo w greckim języku ‘patriotyzm’ to jedno z najpiękniejszych słów i bardzo się dziwię…

Będę robił dygresje, bo jestem Grekiem. I dziwię się, że w Polsce słowo ‘patriotyzm’ straciło znaczenie. Bo ja jestem patriotą greckim i polskim, nie wstydzę się tego, jestem z tego dumny. Nie jestem dumny z tego, że jestem Grekiem, bo to nie moja zasługa. Mogę być dumny z czegoś, co sam osiągnąłem. A do patriotyzmu doszedłem sam, swoim umysłem i sercem.

(…) Masz dzieci i wnuki.

Siedmioro wnucząt; pierwszego maja urodziło mi się siódme wnuczątko, dziewczynka Beatrix. Mam czterech wnuków i trzy wnuczki. Mam też syna i córkę, wszyscy mieszkają w Anglii, niestety. Żona wywiozła ich do Anglii w osiemdziesiątym roku.

A Ty pojechałeś do Grecji, potem do Nowego Jorku.

Jeździłem już od 1975 roku, z Osjanem. Graliśmy muzykę instrumentalną, w związku z czym mogliśmy łatwo wyjeżdżać za granicę, cenzura nas nie dotyczyła. I my, zespół jazzowy z Polski, jako jedni z pierwszych na świecie nagraliśmy „Muzykę świata”. Dopiero po nas powstał słynny Oregon, ale my pierwsi to robiliśmy i mieliśmy szanse na karierę.

I nadal jest szansa na karierę.

Ja już nie dbam o takie przyziemne rzeczy. Jakieś pół roku temu zdałem sobie sprawę, że jestem szczęśliwy, że wreszcie stanąłem na początku drogi. Mam sześćdziesiąt siedem lat i dopiero zaczynam. Wiesz, jakie to jest piękne uczucie? Jaką daje energię? Od roku robię jedenaście kilometrów dziennie szybkiego chodu, uprawiam ćwiczenia fizyczne. I muzyka… Otworzyłem się naprawdę. Alkohol i marihuana zatykały moje uszy, a bardziej mózg. Zacząłem tworzyć – nowe utwory, nowy zespół, wszystko nowe.

Zacząłem grać i okazuje się, że publiczność przyjmuje genialnie. Jestem na tyle bezczelny, że z muzykami, z którymi grałem, zrobiłem dwie próby, zagrałem koncert na Saskiej Kępie w lutym, nagrałem go i w tym tygodniu wychodzi płyta.

Zespół jest międzynarodowy? Multikulti?

Milo Ensemble. I to multikulti wydaje instytucja bardzo narodowa, jak to teraz mówią – ksenofobiczna, antysemicka i tak dalej: Narodowe Centrum Kultury.

Śmieszy Cię sytuacja polityczna w Polsce?

Śmieszy mnie, bo Polacy ani nie są ksenofobami, ani nie są rasistami… oczywiście są takie grupki, tak samo jak we Francji; a antysemityzm w Grecji jest znacznie większy niż w Polsce, ale Polacy są jedynym narodem, który lubi nadawać sam na siebie, a wiesz, że mieszkałem w wielu krajach.

Narodowe Centrum Kultury wydało płytę, w której grają muzycy z Gambii, Syrii, Jemenu, Grecji i Polski.

I za chwilę będą koncerty. A my rozmawiamy, bo Radio WNET ma dziewięć lat!

To było piękne, jak 9 lat temu wychodziliśmy z ZAIKS-u i Ty do mnie mówisz: „Milo, zakładam radio internetowe, może byś się przyłączył”. Ja na to: „Krzysiu, ale przecież wiesz, że jestem anarchistą”. Miałeś jednak ostatnie słowo, bo mi odpowiedziałeś: „Milo, ale ja też jestem wolnościowcem”. No i tu mnie kupiłeś, nie było wyjścia. Nie miałem żadnego argumentu, żeby Ci odmówić. (…)

A teraz czekamy na koncesję, żeby dalej cieszyć się wolnością.

Do moich audycji, jak mówiłem, zapraszam różnych ludzi, muzyków i naukowców też. I na przykład Adam Strug mi mówi: „W żadnym innym radiu w Polsce nie mam szansy zaprezentować tej muzyki, co w Radiu WNET, ani powiedzieć tego, co tutaj”.

To samo mi powiedział Franciszek Bocheński, kiedy rozmawialiśmy przez dwie godziny o islamie. Udawało mi się przerwać mu tylko, żeby puścić jakąś muzykę. Ułożyłem ją odpowiednio do polityki. Najpierw został zaatakowany Afganistan, później Irak, później zaczęła się Arabska Wiosna od Tunezji i tak dalej. Mieliśmy to samo zdanie, wiedzieliśmy, kto to wszystko wywołał – żaden Facebook, żadne bzdury, w które wierzą neoliberałowie. On opowiadał, aż w końcu zaczął mi śpiewać Koran po arabsku! Ale dziewczyny w drugim pokoju powiedziały mi: „Milo, my bardzo lubimy twoje audycje, ale to była najnudniejsza, jaką słyszałyśmy”.

Był też zaangażowany bardzo politycznie Wojtek Konikiewicz, dzięki któremu powstał Związek Zawodowy Muzyków. Ostatnio grałem z Trebunią-Tutką. Ja grałem na klarnecie po grecku, a on śpiewał po góralsku. Był Irek Dobrowolski, reżyser filmu Sierpniowe niebo. Sześćdziesiąt trzy dni chwały, o powstaniu warszawskim. W jednej gazecie musiano napisać o tym filmie tylko dlatego – ale napisano – że tam podają pierwszą dziesiątkę najczęściej oglądanych filmów, a on miał najwięcej sprzedanych biletów. I jakoś niezauważony przeszedł. Bardzo żałuję, bo ja tam zrobiłem muzykę i zespół rapowy Hemp Gru. Jego lider się nazywa Bilon. W każdym razie wejść na Sześćdziesiąt trzy dni chwały w Internecie jest miliony – ale nikt o nim nie pisał. Dziwne.

Kto jeszcze mnie odwiedzał? Kapela ze wsi Warszawa z liderem. Najpierw zagrałem z liderem Trebuniów-Tutków, a w następnej godzinie z liderem Kapeli ze wsi Warszawa.

Filozofowie mają problem ze zdefiniowaniem słowa wolność. Masz taki problem?

‘Eleftheria’ to jest popularne imię greckie. Kiedy ci wariaci wychodzą i krzyczą, że chcą wolności, to ja im mówię: ja za komuny byłem wolny, w policyjnej Ameryce byłem wolny, w więzieniu się czułem też wolny, dlatego że wolność to dla mnie jest stan umysłu, a nie otoczenie. To jest prawdziwa wolność i ja się czuję wolny bez względu na to, gdzie jestem… (…)

Milo, stawiamy tu trzy kropki.

Czyli kontynuujemy. Zapraszam w czerwcu, mam nadzieję, że to będzie po udanym festiwalu, który honorowym patronatem objął pan minister kultury, bo to ksenofobiczne Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego organizuje festiwal Muzyka Mniejszości Narodowych i Etnicznych Rzeczpospolitej. Będzie – i miałem dzisiaj w audycji – muzyka Tatarów, Greków, Łemków, Ormian, Kaszubów, Mazowszan… Nie wymienię wszystkich, ale trzynaście mniejszości i robimy to z Narodowym Centrum Kultury. Ministerstwo Kultury daje na te mniejszości pieniądze.

Ja też jestem mniejszością i potomkiem uchodźców, w związku z czym na politykę polską patrzę z zupełnie innej perspektywy niż ci, którzy się tak strasznie nami przejmują. Nie przejmujcie się. Najpierw popracujcie nad sobą, a później zacznijcie naprawiać świat.

A do kogo ten apel?

Do wszystkich.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Milo Kurtisem pt. „Na początku był Chaos” znajduje się na s. 2 i 4 rocznicowego dodatku do czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Milo Kurtisem pt. „Na początku był Chaos” na s. 2 rocznicowego dodatku do czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl