Czemu wysoka inflacja nie jest winą rządu? Jakie pozytywne efekty dają transfery społeczne? Jak Polska korzysta na tym, że ma własną walutę zamiast euro? Odpowiada prof. Eugeniusz Gatnar.
Prof. Eugeniusz Gatnar twierdzi, że nie należy martwić się wzrostem inflacji, gdyż jest ona częsta przy tak wysokim wzroście gospodarczym, jaki występuje ostatnio w Polsce. Obecnie jak mówi inflacja wynosi 4,4 %, kiedy w grudniu było to 3,4%. Jednak warto powstrzymać powiększanie się tego wskaźnika.
Jestem przeciwnikiem niskich stóp procentowych. Wszystko co jest tanie kusi do różnych dziwnych zachowań.
Gość „Popołudnia WNET’ uważa, że Rada Polityki Pieniężnej powinna podwyższyć stopy procentowe. Wnosił o to już w lipcu zeszłego roku przewidując wysoką inflację. O tej ostatniej mówi, że „trzeba robić wszystko żeby nie rosła”. Odpowiadając na pytanie czy można winić za nią rząd mówi:
Nie można mówić o winie rządu. […] Inflacja towarzyszy wzrostowi gospodarczego. […] Rozwijaliśmy się najszybciej w Europie.
Ekonomista dodaje, że na Węgrzech inflacja jest nawet wyższa niż w Polsce wynosząc 4,7%. Stwierdza, że polscy przedsiębiorcy bardzo dobrze sobie radzą w coraz trudniejszych warunkach rynkowych. Ocenia, że należy chwilowo wstrzymać się z podwyższaniem płacy minimalnej.
Wzrost cen usług o 6% to wzrost popytu i kosztów, czyli podniesienia płacy minimalnej.
Prof. Gatnar ubolewa nad faktem częstego zaciągania przez Polaków kredytów. Wynika on z chęci zabezpieczenia swych oszczędności. Ocenia, że jest to działanie obarczone bardzo dużym ryzykiem dla całego rynku bankowego w Polsce:
Kredyty należy brać w przemyślany sposób, nie zadłużać się pochopnie. W Polsce brakuje dobrej edukacji ekonomicznej.
Zauważa, że mieszkanie to aktywo bardzo mało płynne. Rozmówca Łukasza Jankowskiego pozytywnie ocenia politykę społeczną rządu Zjednoczonej Prawicy. Mówi, że rozwiązania zastosowane w przez obecną władzę spotkały się z zainteresowaniem innych państw, takich jak Austria, która obecnie także chce wspierać swoje rodziny transferami i w ten sposób pobudzać swoją gospodarkę.
Euro jest projektem politycznym, a nie ekonomicznym. Wchodzenie do strefy euro byłoby ryzykowne.
Poruszony zostaje również temat waluty euro. Prof. Gatnar ocenia, że z ekonomicznego punktu widzenia przyjmowanie wspólnej unijnej waluty byłoby w tym momencie niekorzystne dla polskiej gospodarki. Dodaje, że:
Płynny kurs walutowy wspiera polski eksport i to nam pozwala gonić kraje strefy euro.
Członek Rady Polityki Pieniężnej mówi o sporach w jej gronie. Są w niej frakcję: jastrzębie, gołębie, centrum. Zdanie dominujące komunikuje na zewnątrz prezes Rady.
Już niedługo wybory prezydenckie w Argentynie. Czy wygrają je głosiciele populistycznego rozdawnictwa? Czy przeżywająca kryzys Argentyna może być ostrzeżeniem dla Polski i innych krajów świata?
Nie tylko Polska staje przed perspektywą wyborów. Również w Argentynie odbędą się wybory być może jedne z najważniejszych w historii tego kraju. 27 października Argentyńczycy będą wybierać nowego prezydenta i parlament. Wybory, które pokażą światu, czy w Argentynie wygra głos rozsądku, czy populizm.
Przykład ekonomii Argentyny może być przestrogą zarówno dla innych krajów Ameryki Łacińskiej, jaki dla świata. Z pewnością Argentyna należy do najważniejszych politycznie i ekonomicznie państw tego regionu. Problem jest jednak gospodarka tego kraju, która od wielu dziesiątek lat dostaje mocnej zadyszki. Co więcej zadyszka ta coraz częściej zamienia się w poważny kryzys. Kryzys, który niestety jest skutkiem dylematu, co powinno wygrać: czy głos rozsądku, czy populizm. W przypadku Argentyny najczęściej niestety wygrywał ten drugi.
Argentyna jeszcze kilkadziesiąt lat temu należała do najzamożniejszych krajów na świecie. Bogactwo nie było jednak równomierne: nierówności społeczne były ogromne. Dlatego też wszelkie populistyczne obietnice zyskiwały poklask. W tym przypadku nie było dylematu o to, co powinno wziąć górę: czy głos rozsądku, czy populizm. Osobą, która po raz pierwszy dostrzegła tę zależność był być może najsłynniejszy przywódca Argentyny Juan Domingo Perón. Zbudował on swój kapitał polityczny na rzekomym wyrównywaniu szans ludności Argentyny. Tę politykę z powodzeniem kontynuowali jego następcy. O ile jednak początkowo gospodarka Argentyny była w stanie udźwignąć populistyczne rozdawnictwo, o tyle w kolejnych latach stawało się to już coraz trudniejsze.
Wydawać by się mogło, że po ciężkim kryzysie, jaki miał miejsce w 2001 roku w programach gospodarczo – społecznych nie powinno się pojawić pytanie, jaką politykę kontynuować: czy postawić na głos rozsądku, czy populizm. Ówczesny przywódca kraju – Néstor Kirchner postawił na głos rozsądku starając się doprowadzić gospodarkę Argentyny do porządku. Jednak rządząca po nim krajem jego małżonka – Cristina Fernández de Kirchner ukazała wyjątkowo populistyczne oblicze. Będąc politycznym sprzymierzeńcem wenezuelskich przywódców: Hugo Cháveza i Nicolása Maduro z powodzeniem wprowadzała ich idee ekonomiczno – polityczne. Rozdawnictwo oraz masowe upaństwawianie wielkich firm (w tym producenta naftowego YPF) doprowadziły do kolejnego kryzysu ekonomicznego. Jego skutkiem była m.in. utrata władzy przez peronistów.
Następca Cristiny Fenández de Kircher – Manuel Macrí postawił na zdroworozsądkowe ratowanie gospodarki Argentyny. Jednak jego reformy, w tym bolesne, lecz konieczne zaciskanie pasa znacząco wpłynęły na spadek jego notowań. Najprawdopodobniej zaowocuje to zwycięstwem peronistów powiązanych z byłą Prezydent. Jednym słowem w pytaniu o to wybór, czy ma to być zdrowy rozsądek, czy populizm, najprawdopodobniej wygra ten drugi.
O ekonomicznej i populistycznej historii Argentyny opowie nam nasz gość – Federico N. Fernández, prezes argentyńskiej fundacji Bases oraz współpracownik Austriackiego Centrum Ekonomicznego. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz gość przedstawi również rozmaite możliwe scenariusze dla Argentyny po najbliższych wyborach. Wspólnie z naszym gościem zastanowimy się również, czy przypadek Argentyny może być ostrzeżeniem dla Świata, Europy i Polski, gdzie rozdawnicze obietnice wręcz pączkują w programach przedwyborczych najważniejszych partii politycznych.
Na ekonomiczno – polityczne rozważania o historii, współczesności i perspektywach populizmu w Argentynie i nie tylko zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 7 października. UWAGA! Po kilku miesiącach powracamy do starej godziny República Latina, czyli do 21H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku.
¡República Latina – niewątpliwie zdroworozsądkowo!
Resumen en castellano: este lunes en República Latina vamos a hablar sobre la situación económica y política de Argentina. Vamos a tocar el tema del populismo en este país: cuándo y por qué nació? Cómo fueron sus siguientes pasos? Porque unos de los frutas del populismo argentino fueron unas ondas muy grandes de crisis en este país?
Vamos también a hablar sobre la sitación actual de Argentina, especialmente en el aspecto de las elecciones presidenciales AD 2019. Vamos a probar a la pregunta, porque el presidente actual del país – Manuel Macrí está perdiendo en los sondeos con el candidato de peronistas?
Junto con nuestro invitado: Federico N. Fernández el presidente de la Fundación Intenacional Bases y el colaborador de Austrian economics Center vamos también a pensar, si el caso de Argentina puede ser una advertencia para otros países del mundo, incluyendo Polonia.
Les invitamos para escucharnos este lunes, 7 de octubre. OJO! Volvemos a nuestro “horario viejo” hace uns meses, o sea para las 21H00UTC+2! Vamos a hablar polaco y castellano!
Europejski Bank Centralny nie ujawnienia nazw banków, które skorzystały na polityce Draghiego w czasie kryzysu w Grecji i Italii. A robił wszystko, żeby im pomóc, do dodruku pieniędzy włącznie.
Sebastian Stodolak, ekspert z „Dziennika-Gazety Prawnej”, goŝć Poranka WNET przybliża sylwetkę dyrektora Europejskiego Banku Centralnego, Maria Draghiego. Drghi zaczynał jako prosty profesor ekonomii, później w latach 1984–1990 pełnił funkcję dyrektora wykonawczego w Banku Światowym, wrócił do Włoch, gdzie został dyrektorem Departamentu Skarbu, później do 2001 zajmował stanowisko dyrektora wykonawczego Skarbu Państwa, od 1993 kierował jednocześnie komisją ds. prywatyzacji.
Draghiemu zarzucano, że związani z nim ludzie z Goldman Sachs przez nieuczciwe porady doprowadzili do zaognienia kryzysu w Grecji, jednak według Stodolaka robił on wszystko, by ulżyć południowym krajom, głównie przez dodruk pieniędzy oraz wykupywanie obligacji z rąk prywatnych przez EBC, żeby usprawnić rynek bankowy i dać czas pogrążonym w kryzysie krajom na reformy. Reformy oceniono dość pozytywnie, jednak krytycy zarzucają, że decyzje podjęte przez Draghiego były podjęte zbyt pochopnie, zarzucają też brak przejrzystości – EBC nie kwapi się z ujawnieniem, które banki skorzystały na polityce Draghiego
Więcej w Poranku WNET. Wysłuchaj naszej rozmowy już teraz!
Pracodawcy będą musieli zmierzyć się z problemem znalezienia w najbliższych miesiącach odpowiedniej ilości pracowników sezonowych. Nawet pracownicy z Ukrainy nie będą już mogli załatać tej dziury
Według informacji Głównego Urzędu Statystycznego, wynagrodzenie w maju 2017 r. wzrosło o 5,4 proc. rok do roku., zaś wzrost zatrudnienia o 4,5 proc. w ujęciu rocznym był niższy niż przewidywali eksperci. Zdaniem Jakuba Gontarka z Konfederacji Lewiatan, te statystyki potwierdzają, że w Polsce kształtuje się rynek pracownika.
– Dużym wyzwaniem, z którym będą musieli zmierzyć się pracodawcy w nadchodzących miesiącach będzie znalezienie wystarczającej liczby pracowników sezonowych, których już teraz zaczyna brakować – mówi Gontarek. I dodaje: – Obecnie wiele firm decyduje się na zatrudnianie naszych wschodnich sąsiadów, szczególnie w sektorach, gdzie brakuje pracowników średniego i niskiego szczebla, czyli w handlu i produkcji. W Polsce zgodnie z szacunkami przebywa ponad milion Ukraińców i są oni znaczącym wsparciem dla polskich firm.
Jednak nawet pracownicy z Ukrainy nie będą w stanie zapełnić tej luki w nadchodzącym sezonie, tak jak robili to dotychczas.
– Ostatnio Unia Europejska zniosła wizy dla obywateli Ukrainy – przypomina Gontarek.
Ekspert Lewiatana twierdzi, że kluczowe będą działania, które poskutkują poprawą transparentności i uczciwe traktowanie wszystkich pracowników. Najbardziej widać to na przykładzie pracowników z Ukrainy, którzy mają szansę na atrakcyjne oferty u naszych zachodnich sąsiadów i nie mają powodów, by ryzykować pracę na czarno w Polsce. Nasz ekspert widzi w uczciwym traktowaniu obcokrajowców i poprawie jakości umów szansę dla naszego rynku pracy, który będzie musiał w najbliższych latach zmierzyć się z brakiem rąk do pracy.
Podczas gdy Polacy dają się uwieść przedświątecznemu szaleństwu zakupowemu, Wenezuelczycy zastanawiają się, czy w tym roku w Boże Narodzenie będzie co włożyć do garnka. Nie zawsze jednak tak było…
Boże Narodzenie jest szczególnym świętem obchodzonym przez chrześcijan różnych obrządków pod każdą szerokością geograficzną. Zarówno w skutej już mrozem i śniegiem północnej Skandynawii, jak i w gorących okołorównikowych klimatach Amazonii. Komercyjny wymiar Bożego Narodzenia sprawił, że stało się ono „modne” w krajach, niekoniecznie chrześcijańskich np. Chinach, czy Emiratach.
Jest jednak kraj, którego mieszkańcy raczej nie będą świętować tak, jak by chcieli. Targający Wenezuelą od kilku lat kryzys powoduje, że sami Wenezuelczycy mogą szykować się na być może najgorsze Boże Narodzenie w swojej historii. Sięgająca 4.500.000% inflacja, braki podstawowych produktów i leków, szalejąca przemoc, czy też brak najbliższych, którzy w pogoni za lepszym, czy po prostu normalnym życiem opuścili kraj, to być może jedyne „prezenty”, na jakie większość Wenezuelczyków może liczyć. W przeciwieństwie do nich wyjątkiem jest tutaj grupa trzymająca władzę nad krajem.
Jeszcze niedawno było jednak tak, że i Wenezuelczycy cieszyli się z nadchodzącego Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Na stół wjeżdżały takie potrawy jak hallacas, pan de jamón, perníl, ensalada de gallina, a także torta de negra. My cofniemy się do tych czasów i opowiemy, jak wyglądało Boże Narodzenie, kiedy Wenezuela byłą w miarę „normalnym” krajem. Opowiemy o tym, jak Wenezuelczycy przygotowywali się na Boże Narodzenie, a także jak je świętowali. Co robili w Wigilię, a co w pozostałe dni. Co jedli i pili i jak się bawili. Nie zabraknie też i wspomnień o prezentach! Opowiemy również jak wyglądały obchody Sylwestra i Nowego Roku i dlaczego Wenezuelczycy świętują tę datę nosząc żółtą bieliznę.
Naszymi przewodnikami po świątecznej Wenezueli będą Beatriz Blanco oraz Alejandro Zakhour. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasi goście opowiedzą, czym różnią się obchody Bożego Narodzenia w Wenezueli i w Polsce. Czego z wenezuelskich obchodów brakuje im w Polsce, a co z polskich Świąt podarowali by swoim wenezuelskim rodakom. Nie zabraknie również i pięknej świątecznej muzyki.
Na świąteczno – noworoczną audycję o Wenezueli zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 17-go grudnia, jak zwykle o 20H00!
Jednocześnie w imieniu República Latina, Stowarzyszenia Puente i wszystkich naszych gości wszystkim naszym słuchaczom życzymy spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia oraz wszelakiej pomyślności w Nowym 2019 Roku!!!
¡República Latina – Feliz Navidad y Prospero Año Nuevo!
Resumen en castellano:
Navidad es una de las fiestas celebradas en casi todo el mundo. Sin embargo hay gente, que no va a celebrar estos días así, como le gustaría. Hay pocos “regalos” a que pueden contar los Venezolanos. Los únicos son: la inflación de 4.500.000%, falta de comida y medicamentos, gran violencia. Hay que mencionar también la falta de los familiares que se decidieron a emigrar en busca de una vida mejor.
Sin embargo unos años atrás los Venezolanos estaban celebrando la Navidad y el Año Nuevo en modo diferente. En paz, harmonía y mucha alegría. Comiendo los platos típicos para la Navidad venezolana: hallacas, pan de jamón, perníl, ensalada de gallina o torta negra. En esta esmisión vamos a volver a los tiempos, cuando los Venezolanos podían celebrar la Navidad al modo humano. Vamos hablar de las preparaciones, de los platos, las comidas, las fiestas, la música etc. No olvidamos de los niños y de los regalos. Y por supuesto vamos a hablar sobre la Nochevieja y las celebraciones del Año Nuevo.
Junto con nuestros invitados: Beatriz Blanco y Alejandro Zakhour vamos a hablar de las diferencias entre la Navidad en Venezuela y en Polonia. A nuestros invitados les vamos también preguntar cuales de los costumbres navideños y los de año nuevo les falta en Polonia y cuales de los polacos “transplantarían” a Venezuela.
Les invitamos para escucharnos el lunes 17 de diciembre, a las 20H00!
Ya que es la última emisión antes de Navidad y el Año Nuevo, en nombre de República Latina, Asociación Puente y todos nuestros invitados les deseamos Feliz Navidad y Prospero Año Nuevo 2019!
O napięciach dyplomatycznych na linii Waszyngton-Moskwa, nowych technologiach wykorzystywanych do inwigilowania obywateli Chin oraz o potencjale stosunków polsko-chińskich mówi Radosław Pyffel
Gościem Poranka WNET jest Radosław Pyffel, założyciel Centrum Studiów Polska – Azja i ekspert ds. chińskich. Na falach komentuje politykę chińską, odnosi się miedzy innymi do aresztowania w Vancouver Meng Wanzhou, wiceprezes zarządu i zarazem dyrektor finansowej Huawei, a przy okazji córki założyciela tej firmy. W odpowiedzi rząd chiński zatrzymał w Pekinie dwóch kanadyjskich obywateli, Michaela Kovriga i Michaela Spavora. Stosunki między USA i Chinami są napięte od chwili objęcia urzędu przez prezydenta Trumpa.
Zdaniem eksperta, Amerykanie popełnili błąd, zakładając, że Chiny będą się demokratyzować wraz ze wzrostem potęgi i zamożności. Założyli, że skoro mamy już koniec historii, to wszyscy będą już tylko myśleć o handlu. – Mylili się, a potęga Chin wciąż rośnie, niezależnie od tego jak oceniamy ten fakt – mówi.
Niedawno furorę zrobiło zdjęcie naszego kolegi Jerzego Haszczyńskiego z lotniska w Mińsku, gdzie na tablicy przylotów wszystkie napisy były po chińsku. To były dawne tereny Rzeczypospolitej. Pamiętamy o polityce jagiellońskiej prezydenta Kaczyńskiego, i dziś to miejsce, w które mogliśmy wejść, dziś wkraczają Chińczycy.
Pyffel przypomina też o niepokojących tendencjach w chińskiej polityce, takich jak wykorzystanie najnowszych technologii w celu inwigilacja obywateli. Nawet w czasach głębokiego socjalizmu nie panowała tam taka kontrola państwa nad obywatelem, komentuje ekspert. Współzałożyciel CSPA mówi też o możliwościach współpracy Chin i Polski.
Szansą Polski i całego Trójmorza jest to, że nie wyczerpało jeszcze swojego potencjału. W Europie Zachodniej zbudowano już wszystko, cała infrastruktura już jest, nie ma wiele do zrobienia. W naszym regionie ze względu na wiadome zawirowania historyczne, są jeszcze rzeczy do zrobienia. Leżymy na przecięciu szlaków między północą a południem, wschodem a zachodem. Musimy uwierzyć w siebie i w swoje możliwości.
Cztery najpotężniejsze państwa Unii Europejskiej przechodzą kryzys, mówi gość Poranka WNET, profesor Zdzisław Krasnodębski. Polska na tym tle jest bardzo stabilnym krajem.
Na antenie Radia WNET profesor Krasnodębski analizuje sytuacje czterech największych krajów Unii: Wielkiej Brytanii, Włoch, Francji i Niemiec. Najgłośniejsze w ostatnich tygodniach są oczywiście problemy Francji, czyli cieszące się ogromnym poparciem społecznym i rozlewające się po całym kraju protesty żółtych kamizelek. Profesor przypominał jak mocno fetowany był Emmanuel Macron w Parlamencie Europejskim, co pokazuje jak mocno oderwany od rzeczywistości jest ten organ. Wielu widziało w nim nadzieję na pokonanie fali populistów i dlatego jego porażka jest dla euroentuzjastów tak bolesna.
Problemy Niemiec to rosnące niezadowolenie wobec polityki imigracyjnej kanclerz Merkel, co wyraża się w rosnącym poparciu dla Alternative fur Deutschland. Angela Merkel w związku z tym zrezygnowała z ubiegania się o fotel przewodniczącego partii CDU. W wyborach wewnętrznych partii wygrała faworytka, Annegret Kramp-Karrenbauer, uważana za pupilkę Merkel. Sytuacja gospodarcza Niemiec jest dużo lepsza, więc i zmiany były dużo mniej radykalne. W cięższej sytuacji jest Wielka Brytania, głównie przez ciągnące się negocjacje w sprawie Brexitu. Bolączką Włoch jest zaś głównie problem z dopięciem budżetu oraz niechętna premierowi Salviniemu Komisja Europejska.
Zagrożeniem dla Polski są zaŝ opinie promowane przez opozycję totalną i „przyjaciół Polski” takich jak Verhofstadt i Timmermans, które mogą być trwałą raną dla polskiej polityki zagranicznej. Mam nadzieję, że kłamstwo ma krótkie nogi i rozsiewanie kalumnii odbije się im zgagą – mówi gość Radia WNET.
UE nauczyła imigrantów, że są uprzywilejowani i więcej im uchodzi płazem niż odwiecznym mieszkańcom kraju, który ich przyjął. Pozycja „świętej krowy” sprawia, że coraz śmielej sobie poczynają.
[related id=37535] Ostatnio polską opinią publiczną wstrząsnął przypadek młodego małżeństwa, które na wakacjach zapragnęło udać się na nocny spacer po plaży w jednym z włoskich kurortów w Rimini. To co mnie uderzyło tuż po nagłośnieniu tej napaści i gwałtu, to ton w jakim wypowiadał się jeden z Włochów dla TVP. W pewnym momencie stwierdził on: „po co oni tam chodzili, przecież to jasne, że w nocy na plaży jest niebezpiecznie”. Jak widać ludzie w państwach UE już zmienili mentalność na okupacyjną. Dlaczego okupacyjną, bo podobne wypowiedzi można znaleźć jedynie we wspomnieniach Polaków z czasów okupacji niemieckiej w stosunku do ofiar pobić czy gwałtów. Tam również padają pytania, po co wychodziła po godzinie policyjnej.
O tym, że poprawność polityczna sięgnęła w państwach tak zwanej starej Unii granicy absurdu, świadczy chociażby poniższy film.
Bez wątpienia można tu mówić o naruszaniu nietykalności funkcjonariuszki. W dodatku, jak widać na filmie musi to być już swego rodzaju norma, norma w której obłapianie policjantki, przytrzymywanie jej w celu demonstracji ruchów frykcyjnych z ocieraniem się o nią!!! (to podpada z kolei co najmniej pod molestowanie, nie mówiąc o znieważeniu na służbie). Kolega z patrolu, jak gdyby nigdy nic zajmował się nadal zdejmowaniem kamizelki, a policjantka, której zleciał w trakcie tych „końskich zalotów” kapelusz podniosła go … i również nie wydawała się być zaskoczona takim traktowaniem. Być może właśnie takie ignorowanie ostentacyjnych, chamskich i obrzydliwych zachowań tylko dlatego, że ich sprawcą nie jest biały, daje wielu imigrantom poczucie totalnej bezkarności i swobody, na którą nie mogą sobie pozwolić u siebie w kraju.
O stopniu deprawacji wielu z tych ludzi mogła się przekonać pewna Szwedka w styczniu tego roku, kiedy to kilkugodzinny gwałt trzej zwyrodnialcy streamowali na swoim facebooku dla grona zaproszonych, lajkujących ich gości.
[related id=35724]Co więcej, przez następny tydzień Facebook nie zablokował tego konta i nie usunął feralnego streamingu. W dodatku w tamtym okresie w mediach społecznościowych zaroiło się od podobnych filmików i zdjęć, w których młodzi imigranci chwalili się tego typu wyczynami, bo była na to moda w tej społeczności. Zresztą powyższy filmik to kolejny przejaw tejże mody, bo nie ulega wątpliwości, że ów imigrant o ciemnej karnacji skóry właśnie pozuje. Tego typu „uchodźcy” grasują sobie po państwach UE i za ciężko zarobione pieniądze podatników państw członkowskich, m.in. owej Szwedki, mogą sobie robić „zdjątka” i filmiki, bo przecież do uczciwej pracy się nie wezmą, bo im kuriozalnie wysoki socjal zabiorą.
Warto tutaj dodać, że działo się to wszystko w domu owej Szwedki, do której ci zboczeńcy się włamali. W czasie, gdy jeden z imigrantów gwałcił krzyczącą z bólu kobietę, pozostali robili sobie na tym tle radosne selfie. W dodatku, gdy policja przerwała tę „zabawę”, jak było widać w transmisji na żywo, byli bardzo zdziwieni i zaskoczeni tym faktem.
fot. https://twitter.com/onlinemagazin
Nie jest przecież tajemnicą, że wiele spraw mających kontekst seksualny z udziałem imigrantów w roli głównej jest zamiatanych pod dywan. W dodatku w wielu państwach jest oficjalny zakaz podawania wyznania i narodowości gwałcicieli i sprawców wszelkich przestępstw. Finał w sądzie jest często dla ofiar gwałtów kolejnym upokorzeniem, bowiem sprawcy często dostają bardzo niskie wyroki. A wszystko to ze względu na to, że są z innej kultury – jak często tłumaczą to sędziowie w uzasadnieniu – gdzie stosunek do kobiet kształtuje Koran. Warto w tym miejscu zacytować świętą księgę muzułmanów. Koran mówi 2:223 „Kobiety są waszymi polami uprawnymi; idźcie więc na wasze pola według waszego upodobania”.
W kulturze islamu kobieta nie jest w pełni człowiekiem, bo jest nim tylko mężczyzna. Mówi o tym wiele działaczek, które wyszły z muzułmańskiego koszmaru, jak same to określają.[related id=37126] Jest to specyficzny krąg kulturowy, w którym gwałt, oblewanie kwasem solnym to częste narzędzia karania kobiet za ich nieposłuszeństwo, a tak zwane honorowe zabójstwa to „konieczność” dla rodziny i zdarzająca się nie tylko w dalekim Afganistanie, ale również w Europie.
Zdjęcia Jaydy Fransen zastępcy lidera Britain First w sławetnej manifestacji, gdy weszła z krzyżami do dzielnicy muzułmańskiej Luton obiegły cały świat. Tam jeden ze sklepikarzy powiedział otwartym tekstem, że oni tu są, bo podbijają ten kraj i to jest już ich kraj. Niejeden historyk wojskowości, a nawet praktycy wojskowi dzisiaj (do czego najczęściej się nie przyznają) wiedzą, że elementem zastraszania, a także upokarzania podbijanego terytorium są gwałty na kobietach.
Europa dzisiaj przeżywa najazd dzikich hord z południa i zamiast odpierać te ataki usiłuje tych niechcianych, rozwydrzonych gości przyjąć, a nam sprezentować nadwyżkę – najgorszy sort. W dodatku jej elity tkwiąc w jakiejś obłąkańczej wizji poprawności politycznej sprawiły, że ludność w ich krajach zaczyna żyć pod dyktando innowierców, gdzie chociażby nie można kupić piwa, bo na kasie siedzi wyznawca Mahometa i nie obsłuży klienta chcącego dokonać tego typu zakupu.
[related id=31692]Na szczęście rząd Beaty Szydło stawia przede wszystkim na bezpieczeństwo Polaków i słusznie. Od tego przecież jest. Tego zdają się nie rozumieć władze, chociażby takich Włoch. Zdrowy rozsądek przejawia również w tej kwestii prezydent Czech Milosz Zeman, który stwierdził po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie relokacji uchodźców: „Powiem coś, co się nie spodoba, ale gdyby doszło do najgorszego, zawsze lepiej jest zrezygnować z europejskich dotacji, niż wpuścić migrantów”. No właśnie!
Ministrowie finansów państw strefy euro osiągnęli w czwartek wieczorem porozumienie, które umożliwi wypłatę Grecji kolejnej, wynoszącej 8,5 mld euro, transzy pomocy z wartego 86 mld euro pakietu.
„Jestem bardzo zadowolony, że osiągnęliśmy porozumienie w sprawie wszystkich elementów strategii dotyczącej długu oraz udziału w programie Międzynarodowego Funduszu Walutowego” – ogłosił po spotkaniu w Luksemburgu szef eurogrupy Jeroen Dijsselbloem.[related id=”19385″]
„W końcu dobre wiadomości dla Grecji. Zasłużone” – skomentował na Twitterze szef Rady Europejskiej Donald Tusk.
Ministrowie finansów eurolandu z zadowoleniem przyjęli pakiet reform i innych działań m.in. prywatyzacji uzgodnionych pomiędzy instytucjami reprezentującymi kredytodawców oraz władzami w Atenach. „Reformy rynku pracy oraz rynku produktów wraz ze zwiększonym wykorzystaniem funduszy unijnych, pomocą techniczną oraz inicjatywami na rzecz wzrostu pozwolą Grecji wrócić na ścieżkę zrównoważonego wzrostu” – podkreślał na konferencji prasowej Dijsselbloem.
O ile pakiet reform był gotowy już wcześniej, to problemem był brak chęci kredytodawców do wyjścia naprzeciw oczekiwaniom Grecji w sprawie redukcji długu. Czwartkowe spotkanie niewiele pod tym względem zmieniło, ale zapewnienia o uszczegółowieniu niektórych elementów przyszłej restrukturyzacji pozwalają przedstawicielom greckich władz wrócić z twarzą do domu.
Władze w Atenach zobowiązały się na utrzymanie nadwyżki pierwotnej budżetu (bez kosztów obsługi długu) na poziomie 3,5 proc. PKB do 2022 roku. To o cztery lata dłużej niż sięga kończący się w przyszłym roku program pomocowy.
Dijsselbloem mówił, że eurogrupa „uszczegółowiła” średnioterminowe działania dotyczące długu, które zostały uzgodnione jeszcze w maju 2016 r. Kredytodawcy są gotowi wdrożyć te działania na zakończenie programu pomocowego w 2018 r.
„Potwierdziliśmy, że jesteśmy gotowi rozważyć dalsze wydłużenie zapadalności długu oraz odroczenia odsetek EFSF i amortyzacji do 15 lat” – mówił szef eurogrupy. Kredytodawcy są też gotowi wdrożyć specjalny mechanizm, który ma dostosowywać wysokość kredytów EFSF do stanu gospodarki. Jeśli PKB Grecji będzie rosło szybciej możliwa będzie szybsza spłata zadłużenia, jeśli wolniej możliwe będzie wydłużenie spłat.
Kwestia zadłużenia jest ważna dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który od dawna wskazuje, że Grecja nie poradzi sobie przygnieciona koniecznością spłaty ogromnych zobowiązań. Mimo braku ostatecznej decyzji w tej sprawie szefowa MFW Cristine Lagarde zapowiedziała, że wystąpi do zarządu Funduszu o zgodę na wejście do programu pomocowego.
„Dokonaliśmy ważnego kroku, aby pomóc Grecji i Grekom na ścieżkę w kierunku wyższego i lepszego wzrostu oraz stabilności” – mówiła szefowa MFW.
Jak tłumaczyła w rezultacie porozumienia zaproponuje zarządowi Funduszu zatwierdzenie wstępnej umowy dla Grecji. Jej wartość ma wynosić poniżej 2 mld dolarów. Zarząd MFW ma zacząć proces zatwierdzania tej propozycji w ciągu 24 godzin tak, by zakończyć go przed 27 czerwca.
Temat zadłużenia od dłuższego czasu był kością niezgody pomiędzy kredytodawcami z eurolandu i MFW. MFW cały czas uważa, że wynoszący 179 proc. PKB dług Grecji jest nie do obsłużenia i dlatego nie chciał uczestniczyć finansowo w programie pomocowym wartości 86 mld euro bez porozumienia w sprawie restrukturyzacji czyli częściowego umorzenia długu.
Kredytodawcy z eurolandu, z Niemcami na czele, odrzucają jednak taką możliwość. Wcześniej nie chcieli nawet dyskutować o obniżeniu wysokości rat zadłużania, dopóki Grecja nie zgodzi się na dalsze oszczędności. Teraz Niemcy będą mogli ogłosić, że udało im się przekonać MFW, choć wkład finansowy jaki deklaruje Fundusz jest niewielki.
Przez Grecję w ostatnich miesiącach przetaczały się strajki przeciwko pakietowi przedsięwzięć oszczędnościowych wymuszanych przez kredytodawców. Reformy na jakie zgodził się rząd w Atenach obejmują redukcję emerytur od 2019 roku i podwyżki podatków od roku 2020. Wypłata Grecji kolejnej transzy pomocy pomoże uniknąć temu kraju kolejnego kryzysu, bo w lipcu Ateny mają do spłaty ponad 7 mld euro długów.
To stało się nagle – wiadomość, że wszystkie kraje arabskie zrywają z Katarem spowodowała najpierw pielgrzymki do banków i kantorów, jednak poza pierwszym szokiem życie w Katarze nie uległo zmianom.
Katar jest dzisiaj na pierwszych stronach światowych doniesień. Dzisiaj jedna z polskich gazet podała, że decyzje wobec Kataru podejmowano na podstawie manipulacji, jaką dokonało FSB i na którą nabrał się prezydent Trump – pytał swojego rozmówcę Krzysztof Skowroński.
– Rzeczywiście wygląda to bardziej na kryzys polityczny niż jakikolwiek inny – mówił Michał Milford, mieszkaniec Doha, stolicy Kataru. W kraju w zasadzie nie odczuwa się jakichkolwiek zmian – życie toczy się tak jak wcześniej, nieodczuwalne są też w zasadzie ograniczenia dostaw żywności z Arabii Saudyjskiej czy Emiratów, w sklepach mniej jest może tylko drobiu.
– Chciałbym uspokoić wszystkich, którzy niepokoją się sytuacją w Katarze – dodał. – Nie ma niczego w rodzaju stanu wyjątkowego ani żadnych restrykcji. Ambasada Polska informuje nas o aktualnej sytuacji i przede wszystkim dba, by nie rozprzestrzeniać niesprawdzonych informacji, tak by nie doszło do jakiejkolwiek paniki czy sensacyjnych relacji niezgodnych z tym, co dzieje się w Katarze.
Tak naprawdę Katarczycy nie są informowani przez media, o co chodzi w tym kryzysie. Prasa pisze tylko o faktach, nie o przyczynach izolacji kraju. Wynikiem izolacji Kataru jest zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Katarem, co spowodowało utrudnienia dla pielgrzymów udających się podczas Ramadanu do Medyny i Mekki. W kantorach nie można kupić tyle dolarów, ile się chce, ale kurs, po chwilowym wahaniu, jest taki jak wcześniej. Poza tym życie nie zmieniło się.