To se ne vrati, czyli o likwidacji Departamentu Restytucji/ Wakacyjny Kalejdoskop Kulturalny/ 10.08.2024 r.

Prof. Jerzy Miziołek o skandalicznej decyzji dotyczącej likwidacji Departamentu Restytucji Dóbr Kultury, przede wszystkim tych zagrabionych w czasie II Wojny Światowej.

Profesor Andrzej Korczak o początkach tragedii greckiej i Katarzyna Jackowska-Enemuo o o tym, co dzieje się w Ropience. A na koniec Jakub Moroz i Festiwal Kresy Bezkresy w Tykocinie.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Wracamy na Lubelszczyznę; obrazy M. Willmanna znalezione we Wrocławiu! – Wakacyjny Kalejdoskop Kulturalny – 03.08.2024

Po 80 latach oddał skradzioną olimpijską flagę. Miał 104 lata

Przez dziesiątki lat nieznany pozostawał sprawca kradzieży pierwszej flagi olimpijskiej. Dopiero w 2000 r. były olimpijczyk zaproponował swoją pomoc w odnalezieniu ważnego symbolu.

Znana nam flaga olimpijska – prostokątna, przedstawiająca pięć złączonych kół na białym tle – powstała w 1913 r.  Na pomysł aby symbolem olimpijskim stały się koła wpadł w 1912 r. inicjator wskrzeszenia idei olimpijskiej, baron Pierre de Coubertin. Rok później projekt wykonał zakład krawiecki „Bon Marche” w Paryżu.

Nowy symbol igrzysk swoją premierę miał jednak dopiero sześć lat później, w Antwerpii w 1920 r. Co ciekawe, podczas igrzysk flaga zaginęła i trzeba było wykonać kolejny egzemplarz.

Przez dziesiątki lat nieznany pozostawał sprawca kradzieży oraz dalsze losy flagi.  Dopiero w 2000 r. były olimpijczyk, wówczas 104-letni mężczyzna, zaoferował swoje wsparcie w poszukiwaniu cennego przedmiotu. Hal Haig Prieste był armeńsko-amerykańskim sportowcem i podczas igrzysk olimpijskich w Antwerpii podjął się kontrowersyjnego wyzwania.

Wraz z kolegą z drużyny założył się, że wejdzie na maszt i zdejmie pierwszą olimpijską flagę. Tak też zrobił. Po igrzyskach Hal Haig Prieste zabrał flagę do domu wraz z wywalczonym w Belgii brązem.

Następnie, przez ponad siedemdziesiąt lat symbol igrzysk podróżował z pływakiem po Stanach Zjednoczonych. Mówi się, że przez większość życia Prieste był nie świadomy, że jego „trofeum” jest pilnie poszukiwane przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl). Dopiero w 1997 r. za sprawą jednego z dziennikarzy, podczas bankietu Komitetu Olimpijskiego Stanów Zjednoczonych, Prieste dowiedział się o poszukiwaniach flagi. Wówczas były zawodnik zaoferował swoją pomoc w odnalezieniu przedmiotu:

Mogę im pomóc w znalezieniu. Jest w mojej walizce – miał rzec pływak.

I tak, trzy lata później Hal Haig Prieste oddał komitetowi igrzysk wyblakły i postrzępiony olimpijski symbol. Był wtedy najstarszym żyjącym olimpijczykiem w USA. W swoim komentarzu 104-latek stwierdził, że nie pozostało mu już wiele lat życia i nie może być samolubnym:

Oddaję im to. Długo już tu nie zabawię. Miałem to od dawna, wielu moich znajomych widziało ją. Nie można być takim samolubem. Ludzie zapamiętają mnie lepiej, gdy oddam to, co wziąłem – mówił były zawodnik.

Hal Haig Prieste odszedł w kwietniu 2001 r. Co ciekawe, po wykonaniu dokładnych badań stwierdzono, że zwrócona przez niego flaga nie pochodzi z głównego stadionu, ponieważ jest zbyt mała. Prawdopodobnie była więc jedną z flag zawieszonych dookoła stadionu.

Źródło: Onet.pl/media

N.N.

Piotr Witt: Rozdęta pandemia ma usprawiedliwić kryzys i cyniczną politykę

Francuski korespondent Radia WNET opowiada o swojej najnowszej książce na temat pandemii koronawirusa oraz cenzurowaniu jego opinii przez Facebooka.

Piotr Witt mówi o książce „Pandemia – wielka mistyfikacja. Dziennik czasów zarazy.” Wskazuje, że pomysł jej napisania rodził się wraz z coraz większą liczbą niezrozumiałych wydarzeń wokół epidemii.

Byłem uderzony ilością pomyłek i kłamstw. W pewnym momencie zrozumiałem, że w tym szaleństwie jest metoda. Później dotarło do mnie, że w tej metodzie jest szaleństwo.

Paryski korespondent Radia WNET opisuje próby ocenzurowania jego poglądów przez Facebook. Stawia tezę, że pandemia jest „napadem rabunkowym” na ludzkość. Jak dodaje:

Uważam, że świat został zagrabiony już przed koronawirusem. Globalizacja pozbawiła Zachód przemysłu, wielu ludzi pozbawiła mieszkań i uzależniła od banków. Pandemia, ma usprawiedliwić wielki kryzys, przepowiedziany już 30 lat temu.

Zdaniem Piotra Witta kryzys o którym mowa, jest winą „cynicznych elit gospodarczych”.

Pandemia to pożar fabryki, którą podpalono, by ukryć bankructwo i kradzież.

Rozmówca Katarzyny Adamiak relacjonuje również protesty francuskich katolików, domagających się przywrócenia publicznych Mszy świętych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Zuchwała kradzież w stolicy Saksonii. Złodzieje ukradli klejnoty saskich elektorów szacowane na miliard euro

Jan Bogatko o rabunku, do jakiego doszło w drezdeńskim muzeum jubilerstwa i złotnictwa, założonym przez króla Polski i elektora Saksonii Augusta II Mocnego.

Jan Bogatko o niesłychanej kradzieży w Niemczech. Złodzieje wdarli się do drezdeńskiego zamku, gdzie od czasów Augusta Mocnego wystawiana jest słynna kolekcja klejnotów saskich elektorów. Wśród nich znajdował się m.in. Order Orła Białego (którego August II był fundatorem) wysadzany diamentami.

Każdy, kto był w Dreźnie, widział te witryny.

Korespondent podkreśla, że skradzione z Grünes Gewölbe (Zielonego Sklepienia) obiekty były cenne nie tylko samymi diamentami, którymi były wysadzane, lecz także kunsztem artystycznym. Dziennik „Bild” mniema, że precjoza mogły być warte nawet miliard euro. Złodzieje nie zostali złapani.

Bogatko przypomina inną kradzież, do której w Dreźnie doszło jeszcze w czasach NRD. W 1977 r. dokonano napadu w ciągu dnia — złodzieje wynieśli duże obiekty z kolekcji skarbu św. Zofii. Dopiero 2001 r. odnaleziono część z ukradzionych wówczas dzieł. Sprawcy zaś do dziś pozostają nieznani.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Zabłocki: W niemieckich i austriackich magazynach nadal zalegają zbiory ukradzione nam przez Niemców

Sam Hermann Göring zachwycał się kośćmi ostatniego Tura, który wyginął w XVII wieku. Został on skradziony przez Niemców już na początku wojny — dodaje Wojciech Zabłocki.


Gość „Poranka WNET” poruszył temat muzeum historyczno-przyrodniczego, w którego powstanie jest zaangażowany:

Warszawa powinna mieć taką instytucję jak Muzeum Przyrodnicze i Polska powinna mieć taką instytucję jak Muzeum Historii Naturalnej. Po prostu jesteśmy jedynym państwem europejskim, które takiej instytucji nie ma, a tymczasem nasze zbiory są wyjątkowe w skali nie tylko Europejskiej, ale i światowej. To wiele milionów różnych okazów, które po prostu zasługują na to, aby mogła podziwiać je szersza publiczność.

Wiele naszych zbiorów zostało skradzionych po wejściu Niemców do Polski we wrześniu 1939 roku. Jak dodaje, odzyskanie tych zbiorów jest o tyle istotne, iż niektóre z obiektów są unikalne na skalę światową, ze względu na to, że dotyczą one gatunków, które już wyginęły:

Istnieją różne listy, które wskazują na to, że mnóstwo obiektów ukrytych jest w Niemieckich czy  Austriackich archiwach i magazynach. Np. wyjątkowy okaz kolibra, sprowadzony z Ameryki Południowej, który już wtedy wart był tyle, co mała wioska, a dziś jest gatunkiem, który wyginął.

Sam Hermann Göring zachwycał się kośćmi ostatniego Tura, który wyginął w XVII wieku. Został on skradziony przez Niemców już na początku wojny. Jak zaznacza Radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego:

Polska była pierwszym na świecie krajem, który w sposób prawny chronił istoty zagrożone (i to edyktem królewskim), już od czasów Władysława Jagiełły.

Nieznany film z Warszawy w 1939 r. przedstawiający grabież zbiorów z Państwowego Muzeum Zoologicznego

Wojciech Zabłocki mówi także o inwestycji związanej z Sochaczewem i Centralnym Portem Komunikacyjnym. Jest to największy w historii polskiej kolei program, który obejmuje 200 dworców, zarówno jeśli chodzi o modernizację istniejących, jak i budowę nowych:

Kolej nie inwestuje jedynie w infrastrukturę dworcową, ale również całe otoczenie, co jest niezwykle ważne dla mieszkańców danego miejsca.

A.M.K.

Prof. Elżbieta Chojna-Duch: To było oszustwo, kradzież środków publicznych, którą nazwano luką VAT [VIDEO]

Prof. Elżbieta Chojna-Duch odnosi się do swoich zeznań przed komisją śledczą ws. afery VAT. Podsumowuje brak działań mających na celu zakończenie procederu, który wprost nazywa oszustwem i kradzieżą.

W czwartek przed nią powiedziała, że premier Donald Tusk nie zrobił nic, aby uszczelnić system podatkowy i rząd PO-PSL przyłożył rękę do jego rozpadu:

„Te oszustwa były traktowane nie tyle, co fałszerstwa, a ile przeciwdziałanie pazerność fiskusa (…) Sytuacja była najgorsza w latach 2011-2013” – mówi i dodaje, że nadmiar przepisów wprowadzonych przez ówczesną ekipę rządzącą sprawił, że system podatkowy był demontowany.

Gość Poranka WNET oznajmia, że po latach ma większą wiedzę aniżeli w momencie, kiedy była ministrem finansów. Skumulowała i skonsolidowała wiedzę na temat systemu podatkowego PO-PSL i jest w stanie teraz przedstawić konkluzję.

Twierdzi, że środki na programy społeczne Prawa i Sprawiedliwości to efekt uszczelniania systemu, który przez polityków obecnej opozycji był poważnie zniszczony:

„Powoli przywraca się normalność […] Wcześniej po prostu nic się nie działo. Ta permisywność była powszechna […] Wszystko było jedno wielką nieprawidłowością […] Działań uszczelniających budżet przez Rostowskiego było bardzo wiele, m.in. podwyższenie VAT z 22 na 23 proc. […] no i likwidacja OFE”.

Prof. Chojna-Duch oceniła również proceder, który funkcjonował przez lata, nazywając go zwyczajnie oszustwem i kradzieżą środków publicznych:

Wyprowadzono 250 miliardów złotych to środki, które mogło być przeznaczane przecież na opiekę społeczną, dla osób niepełnosprawnych, dla nauczycieli, dla hutników, górników czy grup urzędniczych. […] To było oszustwo, kradzież środków publicznych, którą nazwano luką. Takie nazwy się pojawiają, od planowania podatkowego, przez optymalizację, jednak to próba złagodzenia tego procederu, który jest procederem wybitnie nagannym.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T. / A.M.K.

Przeczytaj więcej na temat urodzinowego Jarmarku WNET -> www.facebook.com/events/2400756686622325