Choinka we Lwowie, grudzień A.D. 2023 | fot.: Aleksander Kuśnierz
We Lwowskich tramwajach nie można usłyszeć już kolęd w okresie bożonarodzeniowym. Pasażerowie są proszeni też o powściągliwość w tej kwestii.
Lwowską tradycja były kolędy wydobywające się z głośników we lwowskich tramwajach. To zjawisko przeszło już do historii Lwowa, to za sprawą prawa 231-ICh o „akustycznej przemocy”. Wojciech Jankowski zacytował Olgę Baczyńską, rzecznika:
Dlatego w tym roku nawołujemy pasażerów o kolędowanie w swoim gronie. A nasi kierowcy będę pilnować rozkładu jazdy i bezpieczeństwem przejazdów i z radością będą cichutko podśpiewywać pasażerom znane kolędy i pastorałki.
To jest przerażająca informacja. Tak naprawdę te kolędy zaczynały się w okresie świąt rzymskokatolickich albo właśnie kościołów zachodnich i trwały mniej więcej do połowy stycznia albo dużo, dużo dłużej. To był naprawdę bardzo miły aspekt. W tramwajach. Wydaje mi się, że nikomu to nie przeszkadzało. – skomentował Artur Żak
Artur Żak przybliżył również wewnętrzny audyt Ukraińskiego Ministerstwa Obrony, który:
ujawnił naruszenia o wartości ponad 10 mld hrywien (ponad 1 miliard złotych). Jedynym jednym z priorytetów Ministerstwa obrony jest oczyszczenie systemu z nieuczciwych podmiotów w systemie i poza nim.
Wojciech Jankowski i Artur Żak prezentują najważniejsze wiadomości w 686. dniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę na pełną skalę. Wiadomości zostały przygotowane przez Wschodnią Redakcję Radia Wnet. Wiadomości są publikowane na profilu portalu „X” Czarne Niebo News.
Piotr Witt o tym, czym żyje cała Francja i dlaczego protestami. Omawia rezultaty strajków- paraliż miasta, a także zmiany prawne jakie rząd francuski wprowadził na niekorzyść pracowników i lokatorów.
Piotr Witt o protestach we Francji, gdzie tamtejszym obywatelom nie podoba się reforma systemu emerytalnego. Rząd zamierza podnieść z 62 do 64 lat wiek, w którym będzie można przejść na emeryturę, by otrzymać pełne świadczenie. Planowane jest także zniesienie bardzo licznych przywilejów emerytalnych różnych grup i wprowadzenie jednolitej emerytury dla wszystkich.
Nikogo we Francji nie obchodzi spotkanie w formacie normandzkim, konflikt z Chinami, polska noblistka […], mówi się tylko o strajku i to prywatnie, bo radio strajkuje.
Komunikacja miejska w Paryżu jest sparaliżowana. Nieliczne jeżdżące autobusy są wypchane po brzegi, a z 14 linii paryskiego metra jeżdżą tylko dwie- 1 i 14- obie zautomatyzowane. Korki na szosach dojazdowych do miasta ciągną się nawet przez 700-800 km. Skala obecnych protestów jest większa niż tych z 1995 r., które wspomina nasz korespondent. Kolejarze, jak zwraca uwagę korespondent, tracą średnio 70 euro dziennie na każdym dniu strajku. Mimo, to zapowiadają, że nie spoczną dopóki rząd nie spełni ich postulatów.
Republika odziedziczyła po monarchii system oparty na przywilejach.
Zaskakiwać może fakt, że Francuz lwią część pensji oddaje państwu. Więcej oddaje on państwu w podatkach jawnych i ukrytych ze swojej pensji niż otrzymuje z niej na rękę. Co więcej za prezydentury Macrona rząd zliberalizował prawo pracy, tak, że obecnie pracodawca może niemal dowolnie zwalniać swych pracowników. Cierpią na tym szczególnie ludzie starsi, których pracodawcy zwalniają pod byle pretekstem. Za Macrona też „zmiękła ochrona lokatora, którego dowolnie można usunąć z zajmowanego przez niego mieszkania”.
Ze zmian jest zadowolony tylko jeden związek zawodowy- […] pracodawców.
Witt zwraca uwagę na akty chuligańskie i akty wandalizmu. Przypuszcza, że mogą one odbywać się „za cichym pozwoleniem policji”, tak by skompromitować w ten sposób demonstrujących.
Piotr Witt o strajku generalnym francuskich pracowników komunikacji publicznej związanej z rządowym planem reformy emerytalnej, poziomie edukacji we Francji i nagrodzie, jaką został uhonorowany.
Piotr Witt opowiada o strajku generalnym we Francji. Francuska komunikacja publiczna jest sparaliżowana. Powodem strajku jest reforma emerytalna, wedle której podwyższony będzie wiek przejścia na emeryturę.
Jedni mają emerytury bardzo wysokie, inni niższe. Arystokracją są kolejarze we Francji, których emerytury są bardzo wysokie, ale też nie są z nich zadowoleni.
Ludzie są wściekli także dlatego, że emerytury we Francji są stosunkowo niskie do cen żywności, produktów codziennego użytku czy mieszkań. Wzrosły także ceny paliwa, gdzie jak podkreśla korespondent 90% ceny to podatek. Zauważa też jak opuściła się Francja pod względem poziomu edukacji.
Laicyzacja nauczania jest jednym z czynników, które wcale dzieciom nie pomagają.
Witt przywołuje wyniki badania PISA, w którym polscy gimnazjaliści zajęli trzecie miejsce pod względem wiedzy i umiejętności matematycznych. Francuzi w tej kategorii zajęli 23. miejsce. Tymczasem „Francja cieszy się największą ilością nagród Fieldsa”, zwanego matematycznym Noblem.
3 grudnia zostałem zaliczony w poczet wybitnych Polaków we Francji.
Dziennikarz mówi także o swoim wyróżnieniu. Uhonorowany został w polskiej ambasadzie w Paryżu. Tymczasem dotarły paczki z francuskim przekładem książki Piotra Witta o Chopinie. Witt zastanawia się „jest bardziej gorącym patriotą polskim czy gorącym patriotą polskim”. Stwierdza, że tak jak nigdy nie rozumiał „czym jest demokracja socjalistyczna”, tak teraz nie rozumie „co to są wartości republikańskie”.
Taksówka kosztowałaby około 25 dolarów albo i więcej. Ale od czego jest autobus? Całą trasę można pokonać za 25 centów, sto razy taniej. I trzy razy dłużej. Nie jestem skąpcem, ale po co przepłacać?
Wypadłem na przystanek niczym postać z kreskówki, wypluty przez tłum w autobusie. Z plecakiem i trzema torbami, które dawały mi odrobinę tego, co jest kompletnie nieznane w Ekwadorze – przestrzeni osobistej. Nikt mnie nie przepuścił, musiałem łokciami wyrąbać sobie drogę na zewnątrz. Ci, którzy wsiadali, też nie poczekali. Widziałem nienawiść do obcokrajowca, który zamiast dać zarobić kilkanaście dolarów taksówkarzowi wybrał autobus za 25 centów. A teraz jeszcze postanowił z niego wysiąść.
Quito rozciąga się na długości prawie 50 km. Z północy na południe. Wypełnia dolinę. Jest więc stosunkowo wąskie, ale niewyobrażalnie długie. Taka ulicówka w ekstremalnym wydaniu. Do tego zabudowa jest stosunkowo niska, więc dwa miliony ludzi zajmuje dużo przestrzeni. Z dworca autobusowego Quitumbe do dworca Carcelen – położonych odpowiednio na południu i północy jest ponad 25 km w linii prostej. Google podpowiada najszybszą trasę samochodem – 48 minut – przez opłotki – ponad 40 km. W obrębie jednego miasta. Taksówka kosztowałaby około 25 dolarów albo i więcej. Ale od czego jest autobus? Całą trasę można pokonać za 25 centów, sto razy taniej. I trzy razy dłużej. Nie jestem skąpcem, ale po co przepłacać?
Trasa Quitumbe – Carcelen według Google Maps. Piesza trasa, najkrótsza pod względem odległości
Zamiast metra
Władze miasta dopiero niedawno podjęły decyzję o budowie metra, co zresztą jest przedsięwzięciem nieco karkołomnym, ze względu na wulkaniczny charakter gleby i skał i nieustanne ruchy tektoniczne. Istnieje jednak dosyć rozbudowana sieć Ecovía – długich i dziwnych autobusów, które głównymi arteriami poruszają się po osi N-S. Ich specyficzna cechą są drzwi – po lewej stronie i na wysokości ponad metra. Przystanki znajdują się na wysepkach na środku ulicy, z drzwi zwiesza się trap, po którym wchodzi się do autobusu. Do tego niektóre z nich potrafią mieć nawet po trzy przeguby. I tak są zawsze wypchane ludźmi po brzegi.
W bocznych ulicach
Inny dzień, inny przystanek. Przyjeżdża autobus, jeden z małych, należących do jednej z kilkunastu kooperatyw, które wożą pasażerów tam, gdzie nie dojeżdża Metrovía. Na pewno jest na czas, bo rozkład istnieje tylko w głowie kierowcy, a jego zasada jest prosta – dojechać jak najszybciej. Wsiadam. Jadę. Nie wiem dokąd – ważne, że kierowca wie. Dwa przystanki dalej do autobusu wskakuje sprzedawca pomarańczy. Po nim jeszcze jeden z czekoladkami, inny z lodami. Podjeżdżamy pod targ. Ludzie władowują różne wory, kosze owoców, siatki zakupów. Robi się tłoczno, ale ja dopadłem miejsce siedzące. Pierwszy raz w autobusie w Quito, pozwolę sobie na ten luksus.
Wiedza na temat rozkładów i kierunków jazdy autobusów innych niż Ecovía jest wiedzą tajemną. Domyślam się, że przekazywana jest z pokolenia na pokolenie i nie daje się opanować przyjezdnym. Nam pozostaje tylko wyjść na przystanek i jechać tam, gdzie jedzie autobus, licząc, że to właściwy kierunek.
Swoją drogą, kojarzycie tego wariata, który zawsze jest pierwszy na drodze, musi wszystkich wyprzedzać i hamuje w ostatniej chwili? Dokładnie tak jeżdżą kierowcy autobusów w Quito. No ale co się dziwić? W końcu jeśli w kogoś wpadną, to raczej ten ktoś będzie miał problem.
Ten pan się niczego nie boi, bo jego prowadzi osobiście Bóg. Napis na kierownicy: Dios me guia
Długa podróż w nieznane
W całym Ekwadorze podejście do czasu jest dosyć swobodne, ale są dwie sytuacje, gdy nie wolno się spóźnić – wizyta u adwokata i autobus dalekobieżny. Nie ma Cię – odjedzie bez Ciebie. Bilety można kupić bezpośrednio u konduktora – ma go każdy autobus, łącznie z tymi miejskimi – albo w jednej z setki kas na dworcu. Każdy przewoźnik ma swoją. Sprzedawcy krzyczą z okienek kierunki najbliższych autobusów. Gdy zna się nieco rynek, można wybrać tańsze i droższe opcje, takie z filmami albo z wi-fi. Raz nawet trafiłem na port USB do ładowania telefonu.
Terminal Carcelen. Kasy
Przyjęło się uważać, że godzina podróży kosztuje około dolara. Może kiedyś tak było, dzisiaj jednak trzeba się liczyć z nieco większym wydatkiem. Dlaczego godzina? Bo w górzystym Ekwadorze podawanie odległości w kilometrach mija się z celem. Przykładowo trasa Guayaquil – Quito to około 8 godzin jazdy, autobus kosztuje 10$. Quito – Loja to od jedenastu do trzynastu godzin i 19$.
Można się przyzwyczaić
Wyznanie. Nienawidzę autobusów. To najmniej wygodny środek transportu. Już wolę chodzić na piechotę. Uwielbiam pociągi, fascynują mnie samoloty, nie wspominając o wszystkim, co pływa. W Ekwadorze… cóż, przekonałem się. Głównie za sprawą siedzeń, które właściwie da się położyć na kolanach osoby siedzącej z tyłu. No i można pospać jak człowiek. Istnieją podobno (nie wiem, nie widziałem) autobusy sypialne. Wtedy siedzenie da się położyć w pełni. Kosztują one jednak dwa razy więcej, bo zabierają tylko połowę tego, co zwykłe.
W autobusach dalekobieżnych rozrywek jest wiele. Czasem wsiądą Kolumbijczycy, sprzedający zegarki i perfumy, standardem jest kilku sprzedawców jedzenia, powerbanków i gazet tuż przed odjazdem. Raz nawet kupiłem sobie obiad – frytki i coś, co chyba było smażoną kurą – nie ruszając się z miejsca. Zasadniczo jest zabawnie. Jeszcze tylko przydałyby się prysznice i można żyć bez hosteli.
Na koniec jedna myśl. W miastach i tak najlepiej jeździ się taksówkami. Wybór szeroki, ceny raczej racjonalne i negocjowalne. A w niektóre miejsca inaczej się nie dotrze.
Wśród żółtych taksówek królują tanie Chevrolety. Ta… no cóż, ja bym nie wsiadł, chociaż raczej nie należę do tchórzliwych