Komisja Europejska praktykuje filozofię Kalego i aby to zauważyć, nie trzeba być wielkim znawcą ekonomii

Jeżeli sprawy toczą się zgodnie z interesami niemieckimi – jest to demokracja, ale jeżeli zgodnie z interesami na przykład Polski – jest to wyraźny brak demokracji, który trzeba piętnować i potępiać.

Wacław Mauberg

Czy Polsce potrzebna jest Unia Europejska? To jest truizm. Nie ma wątpliwości, że tak.

A jaka jest odpowiedź na pytanie odwrotne: Czy Unii Europejskiej potrzebna jest Polska? To pytanie również jest truizmem, bo odpowiedź jest także oczywiście twierdząca.

Zastanówmy się jednakże, bez zbędnych sentymentów i na zimno, jakie są powody, dla których Polska jest potrzebna Unii Europejskiej? Oraz także i nad tym,  j a k a  Polska jest potrzebna UE?

Z punktu widzenia interesów Unii, Polska jest atrakcyjna z wielu powodów, z których wymienię tylko niektóre:

  • Polska jest państwem europejskim o stosunkowo dużej powierzchni, a więc stanowi cenne przedpole, oddzielające centralne kraje Unii od Rosji, potencjalnego agresora. To na polskim obszarze odbędzie się pierwsza faza starcia  i to polska ludność i polskie terytorium, a nie niemieckie, ucierpią w pierwszej kolejności. Stąd zgoda Unii na rozmieszczenie wojsk NATO na naszym terenie.
  • Polska jest na tyle liczebnym krajem, że stanowi także znaczący rynek zbytu dla przemysłu UE i atrakcyjny teren dla lokaty unijnego kapitału.
  • Polska była i nadal jeszcze jest (choć już w coraz mniejszym stopniu) krajem słabym ekonomicznie i administracyjnie, że można ją łatwo eksploatować i nią manipulować.

Mówiąc wprost, Polska słaba, z ustępliwym, miernym rządem i z nieudolną, skorumpowaną administracją państwową jest dla Unii cennym nabytkiem.

Unii potrzebna jest Polska potulna i pokorna, biorąca bez protestu na swe barki różne fatalne skutki nieuzgodnionych z nią decyzji władz Unii. Przykładem jest jednoosobowa, niekonsultowana z Polską decyzja Pani kanclerz Niemiec o przyjęciu do Europy niekontrolowanej rzeszy emigrantów. Taka właśnie ustępliwa Polska przyjęła potulnie narzuconą jej kwotę emigrantów.

Natomiast Polska prężna, silna gospodarczo i mocna ekonomicznie jest dla Unii raczej niechcianym kłopotem, bo taka Polska w pierwszej kolejności dba o bezpieczeństwo własnych obywateli i własnych spraw, a nie unijnych.

Polska współczesna ma ambicje na dużo wyższym poziomie niż ten, jaki miała pod rządami PO-PSL, a także jaki Unia Europejska dla nas przewiduje. Unia lęka się silnej Polski i energicznych przywódców, takich jak Jarosław Kaczyński i jego otoczenie, czy premier Węgier, Viktor Orbàn.

Niemcy, jeden z głównych graczy na arenie UE, potrzebują dla poparcia swych hegemonistycznych aspiracji Polski uległej, pokornej i potakującej. W tym celu kanclerz Angela Merkel potrzebuje, aby stanowisko prezydenta Polski w wyborach 2020 roku objął Donald Tusk, dotychczasowy niezawodny wykonawca jej dyrektyw na terenie Komisji Europejskiej.

Tak właśnie wygląda demokracja według Niemiec, będąca w gruncie rzeczy jedną z odmian filozofii Kalego. Jeżeli sprawy toczą się zgodnie z interesami niemieckimi – to jest to demokracja, ale jeżeli zgodnie z interesami innego kraju, na przykład Polski – to jest to wyraźny brak demokracji, który trzeba piętnować i potępiać. Zajadły inkwizytor zawsze w Komisji Europejskiej się znajdzie – w postaci niezbyt inteligentnego, ale za to bardzo dobrze opłacanego urzędnika.

Sytuację tę widać wyraźnie, obserwując historię ostatniej dekady. Poprzedni rząd PO-PSL, uległy wobec KE i nieudolny w swych gospodarczych przedsięwzięciach, uczynił z Polski dziewiczy teren dla ekspansji unijnego kapitału i taniego nabywania polskiego majątku narodowego. Z tego powodu rząd ten był nader cenny dla władz Unii i popierany przez nią bez zastrzeżeń.

Natomiast obecny rząd PiS, mający ambicję uczynić Polskę krajem zasobnym, silnym ekonomicznie i ze sprawną, uczciwą administracją państwową, a więc niewrażliwym na zewnętrzne naciski i szantaże ekonomiczne, mającym ambicję być równorzędnym partnerem, jest dla władz Unii wyraźnie niewygodny.

Każda polska reforma jest negowana i każde działanie rządu mające na celu uczynienie z Polski kraju niewrażliwego na obce naciski jest wyraźnie i stanowczo przez władze Unii potępiane. Hipokryzja praktykowanej przez Komisję Europejską filozofii Kalego objawia się tu w całej swej krasie. Z całą wyrazistością ujawniła się także polityka podwójnych standardów, charakterystyczna dla kręgów liberalnych, które obecnie panują w Komisji.

Nie trzeba być wielkim znawcą ekonomii, aby to zauważyć. Widzi to każdy, obserwator naszych stosunków z Unią. Kto twierdzi, że tego nie widzi, ten jest albo nieświadomym istoty rzeczy naiwnym wielbicielem UE, albo, co gorzej, wysoko opłacanym unijnym politykiem, cynicznie broniącym własnych, partykularnych interesów i dotychczasowego status quo, świadomym dywersantem godzącym w polskie interesy.

Jak długo jeszcze Polska ma pozwalać na to, aby Komisja Europejska praktykowała wobec niej mieszaninę filozofii Kalego i polityki podwójnych standardów?

Po wprowadzeniu przez USA sankcji na Rosję UE już wydaje oświadczenia, że może na nie odpowiedzieć (sic!)

Bez wątpienia Fundacja Otwarty Dialog ma potężne środki i zabiega o popularność, jednak przedstawianie jej jako organizatora rewolucji na Ukrainie jest po prostu nieprawdziwe.

[related id=”33554″] Na początku lipca br. Agencja Reutera poinformowała, że na Krym trafiły dwie turbiny niemieckiego Siemensa, które przyjechały do Rosji i miały zostać wykorzystane w elektrowni w Sewastopolu, a w ostateczności wylądowały na terytoriach okupowanych, to jest na Krymie.

Reuters ujawnił nawet ich symbole, aby rozwiać wszelkie wątpliwości, bo Siemens nie za bardzo chciał się przyznać do dostarczenia tam turbin, bowiem oznaczałoby to, że złamał unijne sankcje nałożone na Rosję za aneksję Krymu. Po kilku dniach okazało się, że trafiły tam kolejne dwie turbiny Siemensa, co też potwierdzili Niemcy. Firma ostatecznie zainicjowała przeprowadzenie dochodzenia i skierowała sprawę do rosyjskiego sądu arbitrażowego w Moskwie. Zapowiedziała również, że zablokuje możliwość dostaw sprzętu na okupowany Krym i będzie się domagała zwrotu sprzętu już tam dostarczonego. Co ciekawe, pozwy Siemens skierował do trzech rosyjskich firm, wśród których jedna jest określana jako wspólne przedsiębiorstwo Siemensa i firmy rosyjskiej, jednak wcześniej Siemens stwierdził, że nic nie wie na ten temat.

Wczoraj Siemens poinformował, że w wyniku całej tej operacji stracił ok. 100-200 mln euro, i podkreślił, że kontrakt przewidywał dostarczenie turbin na terytorium Federacji Rosyjskiej do elektrowni na półwyspie Tamań. Swoją drogą elektrownia ta miała dostarczać prąd na tereny okupowanego Krymu. Siemens twierdzi, że pozbędzie się udziałów w rosyjskiej spółce, a także wstrzyma wszelkie dostawy sprzętu.

Przypomniał, że zaledwie dwa dni temu nowe sankcje na Rosję podpisał Donald Trump, a szef Komisji Europejskiej już zaznaczył, że Unia może na nie odpowiedzieć, jeśli naruszą one interesy firm europejskich. Przypomniał, że Rosja nie jest w Unii Europejskiej, ale jak widać na przykładzie sprzedaży turbin, są w Unii firmy zainteresowane interesami z Rosją.

[related id=”33261″]Gospodarz programu „Poranek Wnet” Wojciech Jankowski zapytał naszego korespondenta z Ukrainy, który dziś wyjątkowo nadawał z Krakowa, o kwestie związane z Fundacją Otwarty Dialog.

– Znamy Fundację Otwarty Dialog, bo obserwowaliśmy jej działalność na kijowskim Majdanie – powiedział Paweł Bobołowicz, przypominając, że pierwszy tekst dotyczący kontrowersji wokół fundacji pojawił się w 2014 roku w tygodniku „Wprost”, który informował, że fundacja może być instytucją lobbującą na rzecz Muchtara Abliazowa, przeciwnika prezydenta Kazachstanu Nazarbajewa. Abliazow uznawany był za najbogatszego Kazacha i przed ucieczką w 2011 roku do Wielkiej Brytanii był ministrem energetyki i handlu. W Kazachstanie jest oskarżony o kierowanie grupą przestępczą, sprzeniewierzenie około 6 mld dolarów i pranie brudnych pieniędzy.
Prócz Kazachstanu zarzurty postawiły Abliazowowi również władze Rosji i Ukrainy. Biznesmen został zatrzymany dopiero we Francji, która jednak odmówiła wydaniu go Rosji, w której został skazany na 20 lat pozbawienia wolności i utratę mienia.

W 2014 roku „Wprost” mówił o powiązaniach Abliazowa z Fundacją Otwarty Dialog, której prezes miał szczególne wpływy na niektórych polskich polityków przez finansowanie ich wyjazdów i właśnie działalność lobbystyczną. Po tej publikacji tygodnik był zmuszony do zawarcia z fundacją ugody, do której doszło w 2016 roku.  W toku postępowania ustalono, że część materiałów wykorzystanych do publikacji to była notatka operacyjna rosyjskich i ukraińskich służb specjalnych zajmujących się tą sprawą za czasów byłego prezydenta Wiktora Janukowycza.

– Nie ulega żadnych wątpliwości, że fundacja dysponuje potężnymi środkami i zabiega o popularność, ale przedstawianie jej jako organizatora rewolucji na Ukrainie, jest po prostu nieprawdziwe – powiedział Paweł Bobołowicz. Przypomniał, że na Majdanie była ona jedną z setek, a może tysięcy organizacji, które tam działały, miała tylko jeden namiot i siedzibę w wynajętym mieszkaniu.

– To byli ludzie, którzy nie uczestniczyli w środowiskach decyzyjnych ani nie byli też wśród rewolucjonistów na Majdanie – podkreślił korespondent.

– Nieuczciwe jest porównywanie ukraińskiego Majdanu do legalnych protestów, które odbywały się w Polsce – argumentował. – Nie mają one takiego charakteru, jaki miał Majdan na Ukrainie, i są obrazą pamięci tych, którzy na Majdanie zginęli.

[related id=”33425″] Paweł Bobołowicz przyznał, że Otwarty Dialog na Ukrainie jest zaangażowany w wiele przedsięwzięć, a niektóre z nich są bardzo kontrowersyjne. Ta opinia dotyczy m.in. zaangażowania w ukraińską lustrację czy obronę Nadii Sawczenko, co też skończyło się „małym skandalem, bo Otwarty Dialog twierdził, że opłacał adwokata Sawczenko, a jej główny adwokat Mark Fejgin temu zaprzeczał”. Korespondent przypomniał, że Otwarty Dialog nie jest ukraińską fundacją, mimo że w jej strukturach są obywatele Ukrainy. Jednak fundacja jest zarejestrowana w Polsce, więc jako taka jest fundacją polską.

MoRo

Cała relacja Pawła Bobołowicza w części trzeciej Poranka Wnet

Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker: Jeżeli będzie to konieczne, odpowiemy na sankcje USA wobec Rosji

Amerykańska ustawa o zaostrzeniu sankcji wobec Rosji uwzględnia uwagi Brukseli, ale UE odpowie w ciągu kilku dni, jeżeli naruszy ona interesy gospodarcze UE – oznajmił w wywiadzie dla ARD szef KE.

Amerykańska ustawa o zaostrzeniu sankcji wobec Rosji uwzględnia uwagi Brukseli, ale UE odpowie w ciągu kilku dni, jeżeli naruszy ona interesy gospodarcze UE – oznajmił w środę w wywiadzie dla radia ARD szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker.

W odpowiedzi na podpisanie ustawy zaostrzającej sankcje wobec Rosji przez prezydenta USA Donalda Trumpa szef KE wyraził satysfakcję, że strona amerykańska uwzględniła uwagi przedstawione przez urzędników Unii Europejskiej. Zaznaczył jednak, że UE „jest gotowa do ochrony swoich interesów gospodarczych wobec USA i będzie to robić”.

„Powiedziałem na szczytach G7 oraz G20, że w przypadku, gdy USA wprowadzą sankcje, będziemy w ciągu kilku dni gotowi do adekwatnej odpowiedzi. Doprowadziło to do tego, że zmieniono znaczną część dokumentu w kwestii sankcji wobec Rosji. To również wpłynęło na to, że amerykański Kongres zadecydował, że sankcje mogą mieć miejsce tylko w porozumieniu z sojusznikami USA, a my nimi jesteśmy” – powiedział szef KE.

Juncker uznał również za kluczową współpracę z Waszyngtonem w upewnieniu się, że sankcje nałożone na Rosję w związku z jej rolą w konflikcie na Ukrainie są skuteczne.

Biały Dom poinformował w środę, że Trump podpisał ustawę o zaostrzeniu sankcji wobec Rosji. Dokument, który został przyjęty w Kongresie miażdżącą przewagą głosów w ubiegłym tygodniu, jest reakcją na ingerencję Moskwy w wybory prezydenckie w USA. Przewiduje wprowadzenie nowych sankcji wobec członków rządu Rosji i rozszerzenie sankcji ekonomicznych dotyczących amerykańsko-rosyjskiej wymiany inwestycyjno-handlowej. Ustawa ciesząca się poparciem obu głównych partii reprezentowanych w Kongresie nakłada również nowe sankcje na Iran i Koreę Północną.

Komisja Europejska wyrażała wcześniej obawy, że nowe restrykcje wobec Moskwy będą miały negatywne skutki dla europejskich firm, przede wszystkim tych, które biorą udział w rosyjskich projektach energetycznych. W ubiegłym tygodniu portal Euractiv opublikował sporządzoną, jak twierdzi, przez KE listę projektów, które mogą być dotknięte nowymi sankcjami. Wśród nich jest m.in. wybudowany kilka lat temu gazociąg Nord Stream (w którym udziały mają m.in. firmy niemieckie, francuskie i holenderskie), nowy zachodnioeuropejsko-rosyjski projekt Nord Stream 2, pole gazowe Zohr w Egipcie, rozbudowa terminalu gazu skroplonego na Sachalinie, gazociąg biegnący po dnie Morza Czarnego, tzw. Błękitny Potok, czy plan budowy terminalu LNG na Bałtyku w Zatoce Fińskiej.
PAP/MoRo

Komisja Europejska chce łączyć sprawę wycinki w Białowieży z procedurą praworządności

KE zapowiedziała, że jeśli potwierdzone zostanie, że wycinka w Puszczy Białowieskiej nie została wstrzymana, to włączy tę kwestię do prowadzonej wobec Polski procedury ochrony praworządności.

[related id=”33245″]”Komisja śledzi sytuację z wielkim zaniepokojeniem. Dotychczas widzieliśmy doniesienia prasowe w tej sprawie, ale jeśli zostanie potwierdzone, że wycinka ma dalej miejsce w Puszczy Białowieskiej, sprawa zostanie wzięta pod uwagę w prowadzonej procedurze praworządności dotyczącej Polski” – powiedziała na środowej konferencji prasowej rzeczniczka KE Mina Andreewa. Bruksela zamierza zbierać dowody przeciwko Polsce.

Jak tłumaczyła, „wypełnianie decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE jest integralną częścią europejskiego prawa, na którym opiera się Unia”. „Polska będzie musiała wyjaśnić swoje stanowisko przed sądem” – zaznaczyła rzeczniczka.

„Trybunał Sprawiedliwości UE jest po to, by utrzymywać w mocy unijne prawo. To instancja, która upewnia się, że zasady, co do których kraje członkowskie się zgodziły, jednomyślnie są przestrzegane” – dodała.

Andreewa odparła przy tym sugestie, że to mieszanie dwóch spraw (procedury ochrony praworządności i procedury o naruszenie prawa UE dotyczącej wycinki na chronionym obszarze). „Nie sądzę, że mieszamy dwie kwestie, gdy jeden z krajów członkowskich odmawia wykonania decyzji naszej najwyższej instancji – Trybunału Sprawiedliwości. Tu chodzi o porządek, porządek prawny, którego muszą przestrzegać wszystkie kraje członkowskie” – podkreśliła rzeczniczka. Jak argumentowała, jest to w bardzo jasny sposób połączone z praworządnością, na jakiej opiera się UE.

Pytana o następne kroki, odparła, że KE w jasny sposób oczekuje, iż polskie władze podporządkują się ubiegłotygodniowej decyzji unijnego sądu. „To pozostaje naszym głównym stanowiskiem” – wskazała rzeczniczka.

Jak wyjaśniała, z prawnego punktu widzenia procedura przewiduje, że polskie władze będą miały możliwość przedstawienia swojego stanowiska przed sądem.

Wprawdzie Komisja nie planuje (przynajmniej na razie) wysyłać do Polski swoich przedstawicieli, by ci potwierdzili, że wycinka dalej ma miejsce, ale jak wynika z wypowiedzi rzeczniczki, zamierza w inny sposób zbierać informacje w tej sprawie.

„W momencie gdy uruchamiamy procedurę o naruszenie prawa i prosimy o środki tymczasowe (wstrzymanie wycinki – PAP), dostarczamy dowody takie jak zdjęcia satelitarne itd. Jest sposób, aby zebrać dowody, i to jest coś, co będziemy się starać robić, opierając się na różnych źródłach” – poinformowała Andreewa.

Choć decyzja Trybunału Sprawiedliwości jest wstępna (ostateczne rozstrzygnięcie sporu między Polską i Komisją to kwestia co najmniej miesięcy), to zgodnie z unijnym prawem Warszawa ma obowiązek się do niej dostosować.

Jeśli Polska nie będzie respektować postanowienia o nakazie wstrzymania wycinki, Komisja będzie mogła rozpocząć kolejną procedurę o naruszenie prawa UE przeciwko naszemu krajowi. Potem sprawa może trafić do Trybunału i w ostatecznym rozrachunku grożą Polsce kary finansowe.

Andreewa mówiła, że jest cały arsenał przepisów prawnych dotyczących procedury o naruszenie prawa UE i różnych sytuacji, jakie się z nią wiążą.

Trybunał Sprawiedliwości UE podjął w piątek decyzję o nakazie natychmiastowego wstrzymania wycinki Puszczy Białowieskiej na obszarach chronionych. Jest to też środek tymczasowy, o który wnioskowała KE. Polski resort środowiska zapowiedział w poniedziałek, że będzie nadal prowadził działania w Puszczy Białowieskiej. Minister Jan Szyszko poinformował, że do 4 sierpnia polska strona prześle swoją odpowiedź na zarzuty KE na działania wykonywane w Puszczy.

Włączenie kwestii odmowy wykonania przez Polskę decyzji Trybunału Sprawiedliwości w sprawie wstrzymania wycinki w Puszczy Białowieskiej może być kolejnym argumentem dla Komisji, aby uruchomić art. 7 traktatu UE wobec naszego kraju.

Wiceszef KE Frans Timmermans, który prowadzi procedurę praworządności, ostrzegał w ubiegłym tygodniu, że Komisja może uruchomić art 7., jeśli polskie władze podjęłyby działania, które doprowadziłyby do odwołania sędziów Sądu Najwyższego lub przeniesienia ich w stan spoczynku. Taki scenariusz po zawetowaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy o SN jest jednak obecnie mało realny.

Unijne prawo przewiduje, że o uruchomienie art. 7 może się zwrócić Komisja Europejska, Parlament Europejski lub jedna trzecia państw członkowskich. Kraje UE większością czterech piątych po uzyskaniu zgody PE mogą wówczas stwierdzić „istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia” przez dany kraj wartości unijnych. Dopiero w kolejnym kroku Rada Europejska, czyli szefowie państw i rządów, może jednomyślnie otworzyć drogę do sankcji.

PAP/MoRo

Kukiz’15: To nasze wewnętrzne sprawy. PO, PSL i Nowoczesna chcą dialogu z KE w sprawie reformy sądownictwa

Kukiz’15 ocenia, że doszło do próby wykorzystywania zagranicznych instytucji w polskich sporach. PO, PSL i Nowoczesna oczekują dialogu z Komisją i „poprawienia” ustawy lub wycofania się z tych zmian.

[related id=”31654″] Kukiz’15: „Reforma wymiaru sprawiedliwości w Polsce to sprawa bardzo ważna, ale jest to kwestia całkowicie związana z naszymi wewnętrznymi sprawami” – ocenił rzecznik klubu Kukiz’15 Jakub Kulesza. Powiedział, że aby państwo członkowskie zostało ukarane, konieczna jest jednomyślność wśród państw członkowskich UE; przypomniał, że premier Węgier Viktor Orban zapowiadał, że jego kraj nie zgodzi się na próby karania Polski. „Całe szczęście od tej strony jesteśmy bezpieczni i próby wykorzystywania zagranicznych instytucji w polskich sporach są nieskuteczne” – dodał Kulesza.

Inaczej do sprawy odnosi się poseł PO Borys Budka, który powiedział PAP, że nie jest zaskoczony decyzją Komisji Europejskiej. Według niego „nie ma kraju w UE, w którym prokurator generalny, będący politykiem, mógłby bez żadnej kontroli obsadzać wszystkie stanowiska prezesów, wiceprezesów sądów”. „Jeżeli nie powstrzymamy PiS-u przed tymi zapędami – żebyśmy wrócili do modelu sądownictwa z czasów PRL-u – to może się okazać, że Polska straci członkostwo w UE, bo żaden demokratyczny kraj nie będzie chciał być we wspólnocie z krajem, w którym politycy rządzą sądownictwem, a prezesi sądów podporządkowani są w sposób bezwzględny prokuratorowi generalnemu” – argumentował.

Jak dodał, wierzy, że prezydent przejmie inicjatywę co do dialogu polskiej strony z KE i doprowadzi do tego, że „polski rząd zamiast konfrontować nasz kraj z Europą jednak będzie chciał dialogu i rządzący wycofają się z tych zmian”. „Zdecydowana większość Polaków chce pozostania w UE i działania polskiego rządu w tym zakresie są sprzeczne z interesem Polski i z oczekiwaniami zdecydowanej większości obywateli” – uważa poseł PO.

W ocenie szefowej klubu Nowoczesnej Katarzyny Lubnauer, Komisja Europejska dostrzegła w ustawie o ustroju sądów powszechnych zagrożenie dla praworządności. Dodała, że należałoby w niej zmienić między innymi „kwestie związane z wiekiem emerytalnym, jak i wpływania prokuratora generalnego na wybór prezesów i wiceprezesów sądów”. „To wszystko budzi szereg obaw” – mówiła.

Wyraziła nadzieję, że po decyzji KE ze strony polskich władz będzie chęć poprawienia wadliwej – jej zdaniem – ustawy, bo w przeciwnym razie na Polskę mogą zostać nałożone sankcje finansowe. „Nikt z nas tego nie chce, ale zdajemy sobie sprawę, że cierpliwość Komisji się kończy, że wszyscy możemy zapłacić za działania partii rządzącej” – podkreśliła Lubnauer. Według niej „jeżeli KE nie zareagowałaby teraz, to musiałaby się liczyć z tym, że jej kolejne zalecenia też nie będą respektowane”.

Według rzecznika PSL Jakuba Stefaniaka decyzja KE „potwierdza dotychczasowe negatywne oceny ekspertów dotyczące całego pakietu ustaw”, a PiS „ponosi odpowiedzialność za całą sytuację”. Teraz – zaznaczył polityk ludowców – wiele zależy od tego, jak będzie wyglądał „dalszy dialog polskiego rządu z KE”. „Mamy nadzieję, że PiS przedłoży ostatecznie interes Polski nad interes partyjny i zacznie rozmawiać z Unią, a nie kąsać, jak do tej pory. Tu dużą rolę ma MSZ, by załagodzić sytuację” – podkreślił Jakub Stefaniak.

PAP/MoRo

 

Szef Kancelarii Prezydenta Krzysztof Szczerski: Komisja Europejska „weszła na drogę, która prowadzi donikąd”.

„KE w sprawie polskiej reformy sądownictwa na siłę szuka pretekstów do wykazania swojej kompetencji w sprawach, w których w oczywisty sposób jej nie posiada” – powiedział PAP minister Szczerski.

KE poinformowała w sobotę o wszczęciu postępowania wobec Polski o naruszenie unijnych przepisów w następstwie publikacji w piątek w polskim Dzienniku Ustaw ustawy o ustroju sądów powszechnych.

„Komisja Europejska weszła na drogę, która prowadzi donikąd. Każdy kolejny krok oznacza, że coraz większe będą dla Komisji koszty odwrotu z tej drogi, a w pewnym momencie odwrót będzie konieczny, bo KE w sprawie polskiej reformy sadownictwa na siłę szuka pretekstów do wykazania swojej kompetencji w sprawach, w których w oczywisty sposób jej nie posiada. Organizacja wymiaru sprawiedliwości jest wewnętrzną sprawą każdego państwa i dlatego jest tak rożna w różnych krajach UE” – przekazał Szczerski.

Jak dodał, w „wielu państwach kompetencje ingerowania władzy wykonawczej i ustawodawczej względem władzy sądowniczej są daleko bardziej bezpośrednie niż w Polsce pod uwarunkowaniami nowej ustawy”. „Stąd brzmiące groteskowo zarzuty KE w sprawie ustawy o ustroju sądów powszechnych co do zróżnicowania wieku emerytalnego sędziów między kobietami a mężczyznami. Jeśli to główne uchybienie, jakie Komisja znalazła w tej ustawie, to można stanowisko KE uznać za paradoksalne” – podkreślił szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy.

Podkreślił, że „dialog z KE prowadzi rząd”. „I to od jego decyzji zależą dalsze działania” – zaznaczył.

PAP/MoRo

KE wszczęła postępowanie wobec Polski za reformę wymiaru sprawiedliwości. Waszczykowski: Złe emocje w kontaktach z UE

KE rozpoczęła postępowanie wobec Polski o naruszenie unijnych przepisów z powodu Ustawy o ustroju sądów powszechnych. Witold Waszczykowski: przywódcy europejscy pójdą po rozum do głowy i odpuszczą.

[related id=”32550″]Komisja Europejska wszczęła postępowanie przeciwko Polsce w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, przesyłając wezwanie do usunięcia uchybienia w następstwie opublikowania w Dzienniku Ustaw w piątek 28 lipca br. ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych. Władze polskie mają miesiąc na odpowiedź na wezwanie do usunięcia uchybienia” – przekazała Komisja w wydanym komunikacie.

Jak poinformowała KE, pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Frans Timmermans w piątek przesłał pismo do ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, „ponownie zapraszając jego oraz ministra sprawiedliwości [Zbigniewa Ziobrę] na spotkanie w Brukseli w dogodnym dla nich terminie, aby powrócić do dialogu”.

W kontekście dialogu na temat praworządności zaznaczył, że „Komisja nadal wyciąga rękę do władz polskich w nadziei na konstruktywny dialog”.

[related id=”32543″]Wszczęcie przez KE postępowania wobec Polski sprawi, że przez kilka miesięcy w obustronnych stosunkach będzie dużo złych emocji i negatywnej atmosfery – ocenił w sobotę w wywiadzie dla wPolityce.pl szef MSZ Witold Waszczykowski. Pytany o konsekwencje, jakie może nieść dla Polski decyzja KE, stwierdził, że „przez kilka miesięcy w obustronnych stosunkach będzie dużo złych emocji i negatywnej atmosfery”. Jak mówił, „przywódcy europejscy pójdą po rozum do głowy i w którymś momencie odpuszczą”.

Według ministra Waszczykowskiego w sprawie wszczętego postępowania działania powinno podjąć przede wszystkim Ministerstwo Sprawiedliwości, bo w tym resorcie została przygotowana Ustawa o ustroju sądów powszechnych. „MSZ nie ma tu specjalnej roli do odegrania poza pewną rolą techniczną i instrumentalną” – dodał.

[related id=”32528″]Podkreślił, że „Ministerstwo Spraw Zagranicznych będzie odpowiadało zgodnie z argumentacją, jaką otrzyma z Ministerstwa Sprawiedliwości”.

Pytany, czy jest możliwe, że wobec Polski i Węgier zostanie uruchomiony „art. 7 traktatu unijnego, który dopuszcza sankcje”, zaprzeczył. „Nie jest możliwe, aby w stosunku do dwóch krajów zastosować tę samą procedurę” – oświadczył szef MSZ.

Jak dodał, „pozostaje jeszcze druga ścieżka”, jaką są „trybunały Unii Europejskiej”. „Komisja Europejska, Parlament Europejski bądź inna instytucja będzie wnosić sprawy do Trybunału. Ale ta procedura – jak mówił Witold Waszczykowski – jest długotrwała i toczy się wiele lat”.

PAP/MoRo

 

Kaczyński w sprawie decyzji Komisji Europejskiej: to są próby nacisku psychologicznego

Decyzja KE dotycząca zmian w polskim wymiarze sprawiedliwości, to są próby nacisku psychologicznego; polityka międzynarodowa jest bardzo bezwzględna, a musimy bardzo twardo bronić swoich interesów.

Sytuacja w Polsce była tematem środowego spotkania unijnych komisarzy.  KE oczekuje odpowiedzi polskiego rządu na swoje zalecenia w ciągu miesiąca.

O komentarz do tej sprawy pytany był w czwartek w TV Trwam prezes PiS Jarosław Kaczyński. „No cóż, przeczekamy ten miesiąc” – żartował Kaczyński. Jak jednocześnie dodał, w drugiej fazie procedury KE potrzebna jest jednomyślność państw członkowskich. „Jestem pewny, że ona nie zostanie uzyskana” – zaznaczył lider PiS.

W jego ocenie decyzja KE ws. Polski „to są próby nacisku psychologicznego”. „Polityka międzynarodowa jest bardzo bezwzględna, to musimy przyjmować, ale też musimy bardzo twardo bronić swoich interesów” – podkreślił.

„My odbudowujemy Polskę, jako państwo podmiotowe” – dodał.

„Trzeba twardo zabiegać i po prostu się nie bać. Odwoływać się do prawa europejskiego, bo ono jest po naszej stronie, ale jest ono niestety nieprzestrzegane w UE od bardzo długiego czasu, ale musimy walczyć, aby było ono przestrzegane” – mówił Kaczyński.

PAP/MoRo

Oświadczenie MSZ w sprawie zalecenia Komisji Europejskiej dotyczącego praworządności w Polsce z dn. 26 lipca 2017 r. 

W związku z zapowiedzią wszczęcia przez KE procedury ze względu na reformę sądownictwa w Polsce w dniu dzisiejszym MSZ wystosowało oświadczenie, w którym wyjaśnia polskie stanowisko w tej sprawie.

„MSZ z przykrością dostrzega, że Komisja Europejska po raz kolejny mówi o dialogu, jednak w zamian stosuje język ultymatywny, arbitralnie wyznaczając charakter i terminy rozmów. Będziemy gotowi przekazać kolejny raz merytoryczną odpowiedź Komisji Europejskiej.

Podtrzymujemy także wcześniejsze deklaracje o gotowości do zapoznania przedstawicieli Komisji Europejskiej ze wszystkimi aspektami procesu legislacyjnego zmierzającego do reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości. Deklarujemy gotowość prowadzenia dialogu z Komisją Europejską, pod warunkiem jednak poszanowania zasad suwerenności państwa członkowskiego Unii.

Ingerencja Komisji w toczący się obecnie proces legislacyjny w Polsce jest przedwczesna. Zakres tej ingerencji jest nieuzasadniony na tym etapie. Proces reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości nie został zakończony. Apelujemy zatem do Komisji o powstrzymanie się od komentarzy i ocen do momentu, aż reforma polskiego wymiaru sprawiedliwości wejdzie w życie zgodnie z przepisami polskiego prawa, wynikającymi z Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz Regulaminu Sejmu RP i Senatu RP.

Dostrzegamy również stronniczość zachowania Komisji. W tym kontekście odnotowujemy, że przekazane dotychczas obszerne i rzeczowe odpowiedzi władz polskich zarówno na Zalecenie z dnia 27 lipca 2016 r., jak i uzupełniające Zalecenie z dnia 21 grudnia 2016 r. w żadnym zakresie nie zostały uwzględnione przez Komisję Europejską. Komisja wykazała się daleko idącą arbitralnością w zakresie wyboru opinii, na podstawie których formułuje zastrzeżenia odnoszące się do polskiego porządku prawnego.

Zauważamy także brak zrozumienia dla zasadniczych i merytorycznych aspektów reformy. Główną przesłanką reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości jest poprawa funkcjonowania sądów w Polsce, co odpowiada powszechnym oczekiwaniom polskiego społeczeństwa. Zakres projektowanych zmian koncentruje się na aspektach związanych z administracyjną i organizacyjną pracą sądów i nie narusza gwarantowanej Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej zasady niezależności sędziów ani zasady leżącej u podstaw każdego demokratycznego państwa, czyli trójpodziału władzy. Żadne z proponowanych rozwiązań nie wprowadza zasady podległości sędziów jakimkolwiek zewnętrznym organom politycznym, a ich ustrojowa niezależność jest i będzie zachowana. Podkreślamy, że w toku procesu ustawodawczego Polska bierze pod uwagę akty prawa międzynarodowego stanowiące uznany i stosowany przez państwa strony standard, takie jak Europejska Konwencja Praw Człowieka, jak i niewiążące wytyczne różnych organizacji międzynarodowych, np. uchwały podejmowane przez organizacje sędziowskie takie jak Rada Konsultacyjna Sędziów Europejskich.

Sposób organizacji wymiaru sprawiedliwości należy do kompetencji państw członkowskich i ich organów, które w ramach swojego procesu politycznego i zgodnie z narodowymi procedurami legislacyjnymi podejmują decyzje w tym zakresie. Projektowane zmiany dotyczące systemu pracy i organizacji sądownictwa są zgodne ze standardami europejskimi i odwołują się do rozwiązań zastosowanych w wielu państwach członkowskich Unii Europejskiej.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych”

Profesor nauk humanistycznych Włodzimierz Bernacki: „Decyzja Komisji Europejskiej dotycząca Polski jest porażająca”

Wydaje się, że KE działa jako gremium czysto ideologiczne – mówi politolog z UJ, prof. Włodzimierz Bernacki. Jego zdaniem wsłuchiwano się w głos jednego środowiska politycznego, czyli opozycji

Politolog prof. Włodzimierz Bernacki, poseł PiS, jest zaskoczony postawą KE, ponieważ „pomimo weta zgłoszonego przez prezydenta Andrzeja Dudę ciągle w kręgu zainteresowania ma ona ustawy o Sądzie Najwyższym i KRS”. Podkreśla też, że „po raz kolejny KE uzurpuje sobie prawo do pełnienia funkcji Trybunału Konstytucyjnego”.

„Wydaje się także, że KE działa jako gremium czysto ideologiczne, bo trudno zrozumieć jej dzisiejszą decyzję bez odniesienia się do tych informacji, na podstawie których KE takie działania podjęła” – stwierdza prof. Bernacki i dodaje, że „będąc takim ciałem ideologicznym KE wsłuchiwała się w głos tylko i wyłącznie jednego środowiska politycznego w Polsce, czyli opozycji, która generalnie nie akceptuje zmian w wymiarze sprawiedliwości”.

„Ta sytuacja jest wyjątkowa i odnoszę wrażenie, że KE, udając się dziś na urlop, ogłosiła stanowisko przygotowane jeszcze przed wetem prezydenta Andrzeja Dudy” – mówi prof. Bernacki. Zauważa także, że Komisja nie miała ochoty „poczekać kilka dni na zajęcie ostatecznego stanowiska przez prezydenta”, czyli na formalne zawetowanie ustaw.

Prof. Bernacki stwierdza, że KE, „udając się na wakacje, nie wzięła pod uwagę faktu, że polski parlament zbierze się dopiero w połowie września i dopiero wtedy będzie mógł podjąć jakiekolwiek działania”.

„Oczekiwałem ze strony KE postawy wsłuchiwania się w to, co dzieje się w Polsce” – mówi prof. Bernacki.

PAP/MoRo