Repetowicz: To USA wygrały na ataku Hutich na rafinerie. Interwencja nie jest w ich interesie, zwłaszcza przed wyborami

– Po ataku Hutich z soboty na rafinerie w Arabii Saudyjskiej cena ropy wzrosła o 20%. Najwięcej ugrały więc na nim USA – największy eksporter tego surowca – mówi Witold Repetowicz.

 

 

Witold Repetowicz, dziennikarz zajmujący się tematyką Bliskiego Wschodu, odnosi się do ataku szyickiego ruchu Huti na rafinerie w Arabii Saudyjskiej. Doszło do niego w sobotę rano, kiedy to dwa drony wywołały pożar dwóch instalacji koncernu Aramco. Jedna z nich znajdowała się w Abqaiq, natomiast druga w Khurais. Sprawa jest niebagatelna – Aramco określa pierwszą ze wspomnianych rafinerii jako największą instalację do przerobu ropy na świecie. Szacuje się, że produkuje się tu dziennie do 7 milionów baryłek tego surowca.

Atak pochodzących z Jemenu Huti wyłączył 5% światowego przerobu ropy naftowej oraz podniósł cenę tego surowca o 20%. Tak gwałtowny skok wartości ropy niewidzialny był od początku lat 70., kiedy to miał miejsce kryzys naftowy. Był on efektem sankcji państw członkowskich Organizacji Arabskich Krajów Eksportujących Ropę Naftową nałożonych na Stany Zjednoczone po wybuchu wojny izraelsko-arabskiej w październiku 1973 roku.

Sam ruch Huti wspierany jest przez Iran, a pragnący zachować anonimowość wysoki rangą urzędnik amerykański uważa wręcz, że ataku dokonano z terytorium tego kraju, a nie z Jemenu. Gość Poranka wyjaśnia, co motywuje Iran do wspierania jemeńskich szyitów.

Iran został mocno uderzony ekonomicznie sankcjami nałożonymi, które doprowadziły do ograniczenia możliwości sprzedaży ropy przez Iran (…). Iran tutaj pokazuje, że jest w stanie odpowiedzieć na to (…), więc również nie pozwoli innym sprzedawać ropę. (…) W pewnym sensie jest to ostrzeżenie ze strony Iranu, ponieważ Iran zdecydowanie ma możliwości znacznie większego ograniczenia sprzedaży ropy z Bliskiego Wschodu. (…) Jeżeli będzie ta atmosfera konfrontacji narastać (…), a póki co niewiele wskazuje (…), żeby strony chciały zrobić krok w tył, no to znacznie więcej procent ropy może zostać wyłączonych z rynku.

Repetowicz zaznacza jednak, że na ataku najwięcej zyskał nie Iran, a Stany Zjednoczone. Jako największy eksporter ropy naftowej nie widzą zatem interesu w interwencji w konflikcie, szczególnie przed wyborami prezydenckimi w 2020 r.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Witowski, BR-TZIP: Ojciec szefa BR-TZIP chyba jest sentymentalny. Walczył w kampanii wrześniowej, a potem odbudował TKS

– Ojciec szefa BR-TZIP sam uzbierał części do rekonstrukcji pierwszej TKS. Przy następnych korzystaliśmy ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego i Muzeum Brytyjskiego – mówi Artur Witowski.

 

 

Artur Witowski, rekonstruktor Biura Rekonstrukcyjno – Technologicznego Zabytkowej Inżynierii Pojazdowej, opowiada o procesie odtwarzania TKS – polskiej tankietki, która wraz z czołgiem 7TP była podstawową bronią polskich sił pancernych podczas kampanii wrześniowej 1939 r. Jak opowiada gość Poranka, TKS była pojazdem niezwykle skutecznym, który uzbrojony w karabin maszynowy wz. 38FK przestrzeliwał każdy niemiecki pancerz.

Tankietka zrekonstruowana przez BR-TZIP posiada 30% oryginalnych części, reszta natomiast odbudowana jest według oryginału w skali 1:1. Inicjatorem całego przedsięwzięcia był ojciec szefa firmy Zbigniew Nowosielski. Według Witowskiego decyzję o odtworzeniu TKS podjął on pod wpływem sentymentu. Brał bowiem udział w kampanii wrześniowej, podczas której miał okazję kierować tym pojazdem. Części do pierwszej tankietki uzbierał samodzielnie, natomiast przy budowie kolejnych korzystał ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie i Muzeum Brytyjskiego.

Gość Poranka zwraca uwagę na wyjątkowość tego procesu rekonstrukcji. Biuro Rekonstrukcyjno – Technologiczne Zabytkowej Inżynierii Pojazdowej samo zajmuje się odlewem gąsienic pojazdu, ponieważ niewiele instytucji hutniczych i odlewniczych chce się tym zająć. Natomiast odtworzenie całej TKS to koszt 200-250 tysięcy złotych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Prof. Szeremietiew: Kampania wrześniowa uczy, by bezpieczeństwa kraju nie opierać na sojusznikach. Czemu robimy inaczej?

– Z kampanii wrześniowej możemy wysunąć parę wniosków. Podstawowym jest ten, by nie opierać bezpieczeństwa kraju na sojusznikach. Powinniśmy polegać sami na sobie – mówi prof. Romuald Szeremietiew.

 

Prof. Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej, opowiada o wydarzeniach, które 16 września 1939 r., na dzień przed wkroczeniem do Polski Armii Czerwonej, miały miejsce w Sztabie Naczelnego Wodza. Szef tej struktury, gen. Wacław Stachiewicz, relacjonował je następująco:

 (…) dało się odczuć na całym wschodnim brzegu Wisły i Sanu zahamowanie nacisku i rozpędu wojsk pancernych nieprzyjaciela. Od paru dni meldowano, że w rejonie Siedlce znajduje się większa ilość czołgów i samochodów nieprzyjaciela unieruchomionych brakiem benzyny. (…) Jeńcy, wzięci do niewoli pod Włodzimierzem, mówili o dużym przemęczeniu wojska. (…) Wreszcie dochodził już termin, w którym, w myśl konwencji wojskowej, ruszyć miała ofensywa głównych sił francuskich, po której spodziewaliśmy się szybkiego odciążenia naszego frontu. Wszystko to złożyło się na stworzenie u szeregu oficerów Sztabu wieczorem dnia 16 września nastroju optymistycznego. Pojawiła się nawet butelka wina, którą oficerowie Sztabu chcieli uczcić sukces gen. Sosnkowskiego.

Tego samego dnia zjawił się jednak w sztabie przedstawiciel armii francuskiej przy polskim dowództwie, który poinformował gen. Stachiewicza o odroczeniu ofensywy sojuszników na Zachodzie na 21 września. Ostatecznie jednak pomoc ta nie została Polsce udzielona.

Gość Poranka mówi, jakie wnioski można wysunąć z klęski kampanii wrześniowej.

Kilka wniosków można wysunąć. Pierwszy podstawowy to taki, że nie można opierać bezpieczeństwa narodowego na pomocy sojuszników, dlatego że sojusznicy (…) mogą zawieść. Nawet jeżeli oni chcą wykonać zobowiązania, to tutaj w tym wypadku widać, że przesuwano w czasie to, co dla nas było absolutnie niezbędne (…). Jeśli mogą zawieść, to czy mamy przygotowane sposoby obrony, aby mimo wszystko być skutecznym (…).

Prof. Szeremietiew nie ukrywa, że obecnie Polska nie przyswoiła sobie tej lekcji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Olejko: Pokolenie urodzone w III RP ma być wychowywane zgodnie z etosem II RP. Nie może uczyć się z gier, czym jest TKS

– Bitwa pod Tomaszowem Lubelskim nie jest tak znacząca dla pięćdziesięciolatków. Jest ona ważna dla tych urodzonych w III RP. Powinni być oni wychowywani zgodnie z etosem II RP – mówi A. A. Olejko.

 

 

Andrzej Artur Olejko, historyk specjalizujący się w historii wojskowości i problematyce lotniczej, opowiada o największej bitwie pancernej września 1939 r., która rozegrała się w Tomaszowie Lubelskim. Złożyły się na nią w zasadzie dwa starcia – pierwsze z nich odbyło się w dniach 17-20 września, natomiast drugie trwało od 22 do 27 września. We wcześniejszym udział wzięły zjednoczone armie „Kraków” i „Lublin” pod dowództwem gen. Tadeusza Piskora. W drugiej walczyły wojska Frontu Północnego utworzone z Armii „Modlin” generała Emila Przedrzymirskiego, dowodzone przez Stefana Dęba-Biernackiego. Niestety, Polakom nie udało się pokonać zapory postawionej przez niemiecki XXII Korpus Armijny. Jak stwierdził gość Poranka, „nie zabrakło chęci, nie zabrakło weny, nie zabrakło ducha, nie zabrakło krwi i możliwości – zabrakło paliwa, zabrakło amunicji”.

Historyk mówi również o współczesnym znaczeniu bitwy pod Tomaszowem Lubelskim.

[Jakie znaczenie ma bitwa pod Tomaszowem Lubelskim – przyp. red.] dla nas jako pięćdziesięciolatków? Nie. Znaczenie to ma dla dziesięcio-, piętnasto-, dwudziesto-, trzydziestolatków. To ma znaczenie dla tego pokolenia, które się urodziło w III Rzeczypospolitej i ma być wychowywane zgodnie z etosem II Rzeczypospolitej. Dla tego pokolenia, które nie ma być zapatrzone w gry komputerowe i stąd czerpać informacje o tym, co to jest TKS.

Olejko wyjaśnia przy tym, że TKS jest polską tankietką. Podczas wspomnianej bitwy po raz pierwszy w historii pięć tego rodzaju pojazdów pojawiło się w polu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Bobołowicz: Na Ukrainie Zełenski jest coraz popularniejszy, a dla ponad połowy Ukraińców kraj idzie w dobrym kierunku

– Najnowsze badanie o ukraińskiej ekipie rządzącej przeprowadziła na grupie 2500 osób gazeta Ukraińska Prawda w dniach 6-10 września. Przeważają w nim opinie pozytywne – mówi Paweł Bobołowicz.

 

 

Paweł Bobołowicz, korespondent Radia WNET na Ukrainie, przytacza wyniki najnowszego badania przeprowadzonego przez gazetę internetową Ukraińska Prawda. Dotyczyło ono postrzegania ekipy rządzącej krajem i przeprowadzono je na grupie 2500 respondentów w dniach 6-10 września.

Z udzielonych odpowiedzi wynika, że 71% Ukraińców jest zadowolonych z działalności prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, a zaledwie 11% ocenia ją negatywnie. 18% respondentów natomiast nie potrafiło dokonać oceny jego pracy. Takie wyniki oznaczają wzrost pozytywnych ocen – we wcześniejszym sondażu aktywność głowy państwa pozytywnie oceniało 50% badanych. Warto w tym miejscu zauważyć, że poprzedni prezydent Petro Poroszenko kończył swoją prezydenturę z negatywną oceną przekraczającą ponad 70%. Tak mała popularność towarzyszyła mu właściwie od 2015 r.

W tym samym sondażu 29% respondentów pozytywnie oceniło pracę nowego premiera Oleksija Honczaruka, natomiast 60% nie miało w tej sprawie zdania. Wynik ten nie dziwi – szef rządu objął swoje stanowisko dopiero 29 sierpnia tego roku.

Więcej zadowolonych niż niezadowolonych jest też z pracy ukraińskiego parlamentu – Rady Najwyższej. Jej aktywność pozytywnie oceniło 39% wobec 16% not negatywnych. Podobnie jak w przypadku premiera, największa grupa (45%) nie formułuje na razie swojej oceny. Dodatkowo 55% badanych uważa, że sprawy na Ukrainie idą w dobrym kierunku. 18% osób ma zdanie przeciwne.

Ukraińska Prawda zauważa, że na tak wysokie oceny wpłynąć mogła wymiana jeńców, której dokonano 7 września. W lipcu tego roku bowiem 65% Ukraińców chciało, żeby Zełenski przede wszystkim zakończył wojnę, a ponad 36% oczekiwało poprawienia sytuacji ekonomicznej kraju. Na 3 miejscu – 33% Ukraińców chciało walki z korupcją. Wymiana jeńców może być zatem odbierana w społeczeństwie jako jeden z kroków do zakończenia wojny, a tym samym jest też realizacją jego oczekiwań.

Gość Poranka mówi także o wydarzeniach, które w ciągu ostatniej doby rozegrały się na Donbasie. W tym czasie tzw. separatyści 23 razy naruszyli teoretycznie trwający na tym terenie rozejm. Pozycje ukraińskie były ostrzeliwane z broni strzeleckiej i moździerzy. Zginął jeden żołnierz Gwardii Narodowej Ukrainy. Od początku tej doby tzw. separatyści dwa razy ostrzelali ukraińskie pozycje.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

P.B./A.K.

W.T. Bartoszewski: Obietnice nowej płacy minimalnej PiS-u nie uczynią z Polski drugiej Skandynawii, lecz drugą Grecję

– Polacy nie są tak wydajni jak Niemcy, więc ich płace są niższe. Gdy o 30% mniej skuteczni Hiszpanie próbowali płacić tyle samo co w Niemczech, skończyło się to zapaścią – mówi W.T. Bartoszewski.

 

Władysław Teofil Bartoszewski, polski historyk i doktor antropologii, odnosi się do tematu, który zdominował trwającą kampanię wyborczą do parlamentu. Jest nim przedstawiona w sobotę na konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Lublinie obietnica o podniesieniu płacy minimalnej. Rząd podjął już stosowne kroki w tym kierunku – we wtorek przyjął on rozporządzenie, w myśl zapisów którego od 2020 r. minimalne pensje wzrosną do poziomu 2600 zł, a stawka godzinowa wyniesie 17 zł.

Gość Poranka komentuje przy tym słowa, które na jednym z przemówień wypowiedział prezes PiS-u Jarosław Kaczyński. Szef ugrupowania stwierdził bowiem, że sprawiedliwość społeczna był terminem wyświechtanym w czasach komunizmu, lecz ma istotne znaczenie również w gospodarce rynkowej.

Ja się z tym mogę zgodzić, tylko że wtedy trzeba spojrzeć na kraje, w których sprawiedliwość społeczna jest bardzo wysoko rozwinięta (…). Spójrzmy na kraje skandynawskie, gdzie te różnice [dochodowe – przyp. red.] są minimalne. Ale tam funkcjonuje bardzo sprawna gospodarka rynkowa i nie ma tam takich założeń, że będziemy wszystkim płacić więcej, to wtedy będzie równość społeczna. Oni najpierw produkują, a potem się dzielą, a nie (…) – jak w socjalizmie – najpierw się dzielą, a potem się zastanawiają co zrobić, żeby coś wyprodukować.

Bartoszewski zaznacza, że nowa kwota wynagrodzenia wbrew zapowiedziom Prawa i Sprawiedliwości doprowadzi do załamania gospodarczego.

Idziemy drogą Hiszpanii (…), Grecji w tej chwili. Dlaczego nasze płace są niższe niż w Niemczech? Dlatego, że Niemcy są dużo bardziej wydajni w tej pracy. Jakbyśmy byli tam samo wydajni (…), to też moglibyśmy zarabiać więcej (…). Hiszpanie są o 30% mniej wydajni niż Niemcy. Jak próbowali ich naśladować, to skończyło się to katastrofą ekonomiczną (…). Mówimy o tym, że będziemy zmuszać prywatnych przedsiębiorców, żeby podnosili pensje swoim pracownikom. Państwo to nic nie kosztuje, to kosztuje przedsiębiorców.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Ptaszyński: Wizna była koszmarem komunistów. Mieszkańcy nie pozwolili na żaden PGR ani spółdzielnię produkcyjną

– W Wiźnie z trudem wprowadzano komunizm. Nie utworzono tu żadnej spółdzielni produkcyjnej ani PGR-u. Dość długo działała tu też partyzantka AK – mówi Kazimierz Ptaszyński.

 

 

Kazimierz Ptaszyński, były przewodniczący gminy Wizna, opowiada o zniszczeniach, które zostawiła po sobie w tej wsi II wojna światowa. Ostatnie walki rozegrały się tam w 1939 r. W ich wyniku ludność wysiedlono, a większość drewnianych domów została spalona. Te, które przetrwały, zostały natomiast w 1945 r. rozebrane przez wojska niemieckie i przerobione na tzw. ziemianki. Zimą przebywali w nich żołnierze III Rzeszy.

Po zakończeniu wojny mieszkańcy wrócili do Wizny i z własnych środków odbudowali wieś. W tym czasie robili wszystko, by przeciwstawić się wprowadzeniu tam komunizmu. Ich opór przyniósł sukces – w Wiźnie nie utworzono żadnej spółdzielni produkcyjnej ani PGR-u (państwowego gospodarstwa rolnego). Ponadto dość długo działała tu partyzantka Armii Krajowej.

Gość Poranka mówi również o ostatnich godzinach walk żołnierzy pod dowództwem kapitana Władysława Raginisa w niedzielę 10 września 1939 r. Tego dnia w Wiźnie pozostał tylko jeden schron, w którym ukryli się walczący. Około godziny 9 rano przybył do niego mówiący po polsku żołnierz niemiecki. Postawił on ultimatum – jeśli Polacy nie poddadzą się, znajdujący się w niewoli walczący zostaną rozstrzelani. Kapitan poprosił wtedy o pół godziny namysłu. Miał bowiem nadzieję, że w tym czasie otrzyma on pomoc. Ta jednak nie nadeszła i po upływie 30 minut żołnierze zaczęli opuszczać schron. Raginis miał wyjść ostatni. Tak się jednak nie stało – dopełniając swojej przysięgi, że nie opuści zajmowanego przez siebie terenu żywy, rozerwał się granatem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Macierewicz: Ubolewam nad upadkiem myśli wojskowej opozycji. Kiedyś byli tam inteligentni ludzie, teraz oszaleli [WIDEO]

– Zapowiedź zlikwidowania WOT przez KO to rzucenie wyzwania USA i zdrowemu rozsądkowi. Ubolewam nad upadkiem myśli wojskowej polityków opozycji – mówi Antoni Macierewicz.

Antoni Macierewicz, były minister obrony narodowej, odnosi się do części programu wyborczego Koalicji Obywatelskiej dotyczącej zmian w polskiej armii.

Ubolewam (…) nad upadkiem myśli wojskowej tych ludzi. Było tam naprawdę przez jakiś czas kilku (…) inteligentnych polityków i inteligentnych ludzi, a teraz nastąpiło jakieś zupełne szaleństwo. Zapowiedź (…) zlikwidowania wojsk obrony terytorialnej w sytuacji, kiedy wszyscy stratedzy na całym świecie – zwłaszcza zachodni – wskazują, że to jest w ogóle kluczowa reforma, czyniąca z polskiej armii skuteczną zaporę wobec rosyjskiej agresji (…), to jest po prostu rzucenie wyzwania naszym sojusznikom amerykańskim i zdrowemu rozsądkowi.

Gość Poranka mówi również o najważniejszym zadaniu Prawa i Sprawiedliwości dotyczącym polskiego wojska na najbliższe cztery lata przy założeniu, że partia ta ponownie wygra jesienne wybory parlamentarne. Jest nim dalsza modernizacja armii połączona z zakupami w polskim przemyśle zbrojeniowym.

Proszę zobaczyć, jak w programie strategii obronnej, w “Przeglądzie Strategicznym” z 2017 r. zostały zaplanowane zamówienia dla armatohaubic w Stalowej Woli. To miało być – i mam nadzieję, że jest – setki nowych armatohaubic, które będą stanowiły jeden z głównych elementów polskiego systemu antydostępowego obok, oczywiście, F-35. Jeżeli się uda je zdobyć, to będą one kluczem w tej obronie.

Polityk komentuje przy tym kwestię zamówienia przez Polskę wspomnianych myśliwców F-35. Negocjacje w tej sprawie prowadzi obecny minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Macierewicz ma nadzieję, że uda się wynegocjować tzw. offset, czyli realizację części zamówienia na terenie naszego kraju w połączeniu z przekazaniem istotnych technologii.

To bardzo ważna decyzja i jeżeli będzie tak przeprowadzona jak powinna, czyli wraz z offsetem, to będzie olbrzymim, olbrzymim sukcesem i podniesieniem rangi polskiej i możliwości polskiej armii na niebywale wysoki poziom technologiczny i skutecznościowy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

W. Zabłocki: Walka o przychodnię dla kombatantów trwa. Trzaskowski znów pokazał, że nie dorósł do prezydentury

– Do akcji w sprawie Przychodni dla Weteranów i Kombatantów włączyliśmy kolejne osoby. Poseł Milewski wystąpił do władz stolicy z interpelacją, obecnie czekamy na odpowiedź – mówi Wojciech Zabłocki.

 

 

Wojciech Zabłocki, radny do sejmiku województwa mazowieckiego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, opowiada o postępach w toczonej przez siebie walce o Przychodnię dla Weteranów i Kombatantów przy ulicy Litewskiej 11/13 w Warszawie. Działająca od 2005 r. placówka boryka się bowiem z wieloma problemami. Mazowiecki Oddział Wojewódzki NFZ nakazał jej np. zwrot 16 tysięcy złotych kosztów nienależnej refundacji, a potem wypowiedział umowę na wystawianie recept refundowanych. Następnie prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podjął decyzję o zamknięciu przychodni.

Gość Studio Dublin stwierdza, że akcja mająca na celu wstrzymanie decyzji o zamknięciu placówki zyskuje na popularności. W ciągu ostatniego półtora tygodnia poparł ją m.in. Daniel Milewski, który wystąpił z interpelacją poselską w tej sprawie do władz Warszawy. Zabłocki nie sądzi jednak, że głowa stolicy pospieszy się z odpowiedzią na pismo. Jego zdaniem Trzaskowski wykazuje bowiem nieproporcjonalnie duże zainteresowanie kwestiami światopoglądowymi w porównaniu do spraw życia codziennego mieszkańców Warszawy.

Radny do sejmiku województwa mazowieckiego mówi również o swoim zaangażowaniu w zapewnienie pełnowartościowych posiłków dla dzieci uczęszczających do przedszkoli i szkół w stolicy.

To dobrze, że rząd się zajął jedzeniem w sklepikach, że już są ograniczenia dotyczące (…) słodzonych napojów, gazowanych, no ale to, jakie są podawane ciepłe posiłki, obiady, jest również bardzo istotne. Współpracuję z zespołem specjalistów, którzy opracowują taki program, którzy zwracają uwagę na te składniki, które są niezdrowe, na te przepisy, które można byłoby poprawić, aby wszędzie w Polsce standard jedzenia w stołówkach dla uczniów, dla przedszkolaków był jak najwyższy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Cejrowski: Propozycja zakupu Grenlandii przez Trumpa była rozsądna. W końcu przeżyłaby ona boom gospodarczy

– Nie rozumiem oburzenia Duńczyków na propozycję zakupu Grenlandii przez USA. Czyżby zapomnieli, że sprzedali Amerykanom obecne Wyspy Dziewicze Stanów Zjednoczonych? – pyta Wojciech Cejrowski.

Wojciech Cejrowski po nakręceniu nowych odcinków programu „Wojciech Cejrowski. Boso” w Ameryce Południowej wraca ze swoją audycją „Studio Dziki Zachód”. Uchyla w niej rąbka tajemnicy opowiadając, czego można się spodziewać po najnowszej odsłonie cyklu.

Podróżnik odnosi się do propozycji prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa dotyczącej zakupu od Danii Grenlandii. Polityk miał rozmawiać o swoim pomyśle z dwoma doradcami na początku roku gdy dowiedział się, że europejskie państwo ma problemy z utrzymaniem największej wyspy świata. Cejrowski uważa, że propozycja Trumpa była rozsądna, ponieważ USA doprowadziłyby do gospodarczego rozkwitu omawianego terytorium. Można by tam wydobywać ropę i gaz, co zapewniłoby dodatkowe źródło surowców energetycznych dla Europy. Gospodarz „Studio Dziki Zachód” jest ponadto zdania, że gdyby pomysł ten przedstawiła poprzednia głowa Stanów Zjednoczonych – Barack Obama – zostałby on przyjęty przychylnie. Przypomina również, że w 1917 r. Dania sprzedała USA Duńskie Indie Zachodnie, które następnie zostały przemianowane na Wyspy Dziewicze Stanów Zjednoczonych.

Podróżnik komentuje także doniesienia o pożarach, które od trzech tygodni trawią znajdujące się na terenie Brazylii lasy amazońskie. Podtrzymuje przy tym stanowisko, które przedstawił w sobotę na swoim profilu na portalu Facebook. Napisał wtedy:

Szanowni Państwo, w sprawie pożarów w Amazonii nie wiem co powiedzieć. Musiałbym pojechać na miejsce, zobaczyć i dopiero wtedy ocenić i… uwierzyć. Lasy amazońskie są NIE-palne. Aby sobie wypalić małe pole trzeba się BARDZO napracować. Najpierw trzeba zwalić wszystkie duże drzewa, potem wykarczować resztę i palić kawałkami. Amazońskie ogniska gasną same z siebie, trzeba je stale wachlować, rozdmuchiwać. Amazońskie drewno, nawet suche, palić się nie chce. Dlatego Indianie na rozpałkę lubią stosować nasze plastikowe butelki. Stare butelki i zapalniczka zastępują dzisiaj dawniejsze koraliki przywożone na wymianę. Powód? Rozpalanie ognia (…). Jak w tej sytuacji oceniać pożary lasów amazońskich? Nie wiem. Widziałem zdjęcia i filmy, ale… widziałem też na WŁASNE oczy, na żywo, że Amazonia jest niepalna.  Jej niepalność znam z OSOBISTEGO doświadczenia liczącego trzydzieści lat (…).

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

A.K.