Beata Mazurek: Warto zastanowić się nad postawieniem przed Trybunałem Stanu Ewy Kopacz i Donalda Tuska

Rzecznik prasowa PiS: Donald Tusk i politycy Platformy powinni ponieść odpowiedzialność. Oczywiście nie spodziewam się, aby mieli cywilną odwagę stanąć i powiedzieć, co dokładnie się wydarzyło.

We wtorek w Polskim Radiu 24 pytana o sprawę katastrofy smoleńskiej, w tym o identyfikację zwłok i kwestie ekshumacji, rzeczniczka PiS mówiła, że to ówczesny premier Donald Tusk i politycy Platformy doprowadzili do tego, że w 2010 r. doszło do rozdzielenia wizyt w Katyniu premiera Tuska i ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

– Doprowadziła (Platforma Obywatelska) do tego, że wizyta śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego była niewłaściwie przygotowana i wszyscy powinni ponieść za to odpowiedzialność – powiedziała Beata Mazurek. – Oczywiście, że nie spodziewam się tego, aby mieli cywilną odwagę stanąć i powiedzieć, co dokładnie się wydarzyło, bo to są ludzie bez honoru i bez odwagi – dodała.

[related id=21663]

Rzeczniczka PiS wyraziła jednocześnie nadzieję, że ostatnie informacje medialne spowodują otrzeźwienie wśród wyborców PO, że „nie jest ona taka kryształowa”. – Że nie jest to gatunek ludzi lepszych od nas, że nie są to ludzie, którzy mają wyłączność na to, aby mówić, co w Polsce jest dobrze i w jakim kierunku powinny pójść zmiany. Dla mnie to są po prostu oszuści, którzy powinni siedzieć w kryminale za to, co się stało w Smoleńsku – oświadczyła.

Dopytywana, czy będzie wniosek PiS o postawienie przed Trybunałem Stanu ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz i Donalda Tuska, odpowiedziała, że to jest pytanie, na które dziś nie jest w stanie odpowiedzieć, ponieważ w partii nie było na ten temat dyskusji. -W mojej ocenie warto się nad tym zastanowić. Gdyby taki wniosek się rzeczywiście pojawił, to ja bym za nim głosowała.

Pytana, skąd taki wniosek miałby wypłynąć, Beata Mazurek stwierdziła, że ze środowiska PiS. „Przecież nikt inny tego nie zrobi” – dodała. Zaznaczyła jednocześnie, że żadna decyzja w tej sprawie nie zapadła.

Rzeczniczka PiS była też pytana o wezwanie Ewy Kopacz przez Prokuraturę Krajową na przesłuchanie w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym m.in. nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.

– Mam nadzieję, że prokuratorom starczy determinacji, by zadawać trudne i dociekliwe pytania. Mam nadzieję, że uzyskają odpowiedzi na te pytania – odpowiedziała. Dodała, że Ewa Kopacz zapewniała wówczas m.in. o należytej staranności przy przekopywaniu ziemi w Smoleńsku i o tym, że wszystko, co należało zrobić, zostało zrobione. Beata Mazurek stwierdziła, że po ludzku nie jest w stanie się pogodzić z tym, że była minister zdrowia bez mrugnięcia okiem wszystkich okłamała.

[related id=21745 side=”left”]

Odniosła się też do wezwania do prokuratury Donalda Tuska – obecnie szefa Rady Europejskiej – który miałby się w niej stawić 5 lipca. – Mam nadzieję, że teraz politycy PO, a szczególnie Donald Tusk, nie będzie się zasłaniał immunitetem i tym, że wezwania do prokuratury kolidują z wykonywaniem przez niego funkcji, którą pełni w UE. Tylko mam nadzieję, że jak chętnie wówczas organizowali konferencje prasowe, tak i teraz będą odpowiadać na pytania, które im zada prokuratura i dziennikarze – powiedziała.

Rzeczniczka PiS odniosła się również do porannej wypowiedzi szefa klubu PO Sławomira Neumanna, który w TVP1 powiedział, że ofiary katastrofy smoleńskiej powinny być pochowane we wspólnym grobie: „Uważam, że najrozsądniej dzisiaj byłoby, gdyby te wszystkie ofiary były w jednym, wspólnym grobie i wtedy nie mielibyśmy podziału na dwie Polski. Mielibyśmy wspólne obchody i wspólną dobrą pamięć o wszystkich ofiarach”.

– Jedna mogiła to raczej nie w czasach, kiedy jest wolność i demokracja. Ja się absolutnie z tym nie zgadzam. Jedna mogiła  kojarzy mi się z czasami niezbyt dobrymi dla Rzeczpospolitej i nie ma powodów, aby w ogóle komentować takie bzdury – powiedziała Beata Mazurek.

– Rodziny mają prawo do tego, żeby swoich bliskich chować w indywidualnych grobach. Nie jesteśmy w stanie wojny, w stanie zagrożenia i taka wypowiedź nie powinna mieć miejsca. Jest absurdalna.

Prokuratura Krajowa poinformowała we wtorek, że b. premier, b. minister zdrowia Ewa Kopacz została wezwana na przesłuchanie w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym m.in. nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. W tej samej sprawie prokuratorzy wezwali na przesłuchanie w lipcu szefa Rady Europejskiej, b. premiera Donalda Tuska, przesłuchany został też b. szef MSZ Radosław Sikorski.

Również we wtorek Prokuratura Krajowa potwierdziła informacje „Faktu”, że w trumnie b. dowódcy Wojsk Specjalnych gen. Włodzimierza Potasińskiego znajdowały się szczątki trzech innych osób. W poniedziałek PK informowała, również po tekście „Faktu”, w trumnie b. Dowódcy Operacyjnego Sił Zbrojnych, gen. Bronisława Kwiatkowskiego znaleziono szczątki innych osób. Na początku roku okazało się, że zamienione zostały ciała b. szefa PKOl Piotra Nurowskiego i b. prezydenckiego ministra Mariusza Handzlika.

Decyzja o przeprowadzeniu ekshumacji 83 ofiar katastrofy (wcześniej, w latach 2011-12, przeprowadzono dziewięć ekshumacji, decyzja o nich wynikała m.in. z wykrytych nieprawidłowości w rosyjskiej dokumentacji medycznej; cztery osoby zostały skremowane) zapadła w zeszłym roku. Do tej pory ekshumowano 26 ciał; ostatnie – we wtorek. Nie podano, o czyj grób chodzi.

Wątpliwości dotyczące m.in. tożsamości ofiar pojawiły się już w 2011 r., kiedy rodziny dostały dokumentację medyczną sporządzoną przez Rosjan. Przeprowadzono wówczas dziewięć ekshumacji (w l. 2011-12) i stwierdzono, że sześć ciał zostało złożonych w niewłaściwych grobach. Biegli, którzy wówczas przeprowadzali badania, ocenili, że błędy są w 90 proc. rosyjskiej dokumentacji medycznej.

PAP/JN

Kolejna ekshumacja ofiary katastrofy smoleńskiej. Prokuratura Krajowa: informacje na temat nieprawidłowości wkrótce

Ekshumowano kolejną – 26. ofiarę katastrofy smoleńskiej – poinformowała rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik. Potwierdziła, że w trumnie gen. Potasińskiego znajdowały się szczątki innych osób.

Ciało ekshumowane we wtorek z grobu na warszawskich Powązkach zostanie przewiezione do Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie – powiedziała PAP prokurator Bialik. Prokuratura nie ujawnia, o czyj grób chodzi; rodzina nie zgadza się na podanie takiej informacji.

Rzeczniczka potwierdziła informację, że w trumnie gen. Włodzimierza Potasińskiego znajdowały się szczątki innych osób – we wtorek „Fakt”, powołując się na informację od córki generała, napisał, że śledczy znaleźli szczątki jego i czterech innych ofiar katastrofy smoleńskiej.

[related id=21663]

Pytana o inne nieprawidłowości, jakie stwierdzono podczas dotychczasowych ekshumacji, rzeczniczka PK zapowiedziała, że „informacje zostaną dziennikarzom przekazane na briefingu, wkrótce”.

W poniedziałek Prokuratura Krajowa potwierdziła informacje „Faktu”, który ujawnił, że w trumnie gen. Bronisława Kwiatkowskiego – dowódcy operacyjnego Sił Zbrojnych – odnaleziono fragmenty ciał siedmiu ofiar katastrofy smoleńskiej.

Na początku kwietnia ub.r. śledztwo smoleńskie od zlikwidowanej prokuratury wojskowej przejęła Prokuratura Krajowa. Już w czerwcu prokuratorzy poinformowali, że konieczne jest przeprowadzenie ekshumacji 83 ofiar katastrofy (wcześniej, w latach 2011-12, przeprowadzono dziewięć ekshumacji, decyzja o nich wynikała m.in. z nieprawidłowości wykrytych w rosyjskiej dokumentacji medycznej; cztery osoby zostały skremowane). Decyzję tę uzasadniano zarówno błędami w rosyjskiej dokumentacji medycznej i brakiem dokumentacji fotograficznej, jak i tym, że Rosja nie zgodziła się na przesłuchanie rosyjskich biegłych, którzy na miejscu przeprowadzali sekcję zwłok.

Ekshumacje rozpoczęły się w połowie listopada 2016 r. Pierwszych ekshumowano Lecha i Marię Kaczyńskich. Do końca grudnia ub. roku ekshumowano w sumie 11 osób, choć planowano początkowo 10. Wynikało to z wykrycia jednej zamiany ciał – podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Mariusza Handzlika i prezesa PKOl Piotra Nurowskiego. Po dwóch miesiącach przerwy w marcu 2017 r. ruszył kolejny etap ekshumacji. W marcu ekshumowano sześć, a w kwietniu cztery ciała. W maju – jak dotąd – pięć.

Prokuratura nie ujawnia żadnych szczegółów, a rodziny coraz częściej zwracają się z prośbą o nieujawnianie danych ekshumowanych osób. Na początku kwietnia poinformowano, że w trakcie przeprowadzanych od listopada ekshumacji stwierdzono dwa przypadki zamiany ciał, a w pięciu trumnach znaleziono szczątki innych osób. W poniedziałek PK potwierdziła, że w trumnie gen. Kwiatkowskiego znaleziono jeszcze szczątki siedmiu osób, a we wtorek – że trumnie gen. Potasińskiego były szczątki pięciu ofiar.

Podczas każdej ekshumacji sprawdzana jest nie tylko tożsamość ofiary katastrofy. Biegli przeprowadzają sekcje zwłok, tomografie, pobierają próbki do badań DNA, histopatologicznych, toksykologicznych i fizykochemicznych.

Prokuratorzy chcą do końca roku przeprowadzić 31 ekshumacji, w najbliższych dniach jeszcze jedną; kolejne 26 zaplanowano na 2018 r.

Wątpliwości dotyczące m.in. tożsamości ofiar pojawiły się już w 2011 r., kiedy rodziny dostały dokumentację medyczną sporządzoną przez Rosjan. Przeprowadzono wówczas dziewięć ekshumacji (w l. 2011-12) i stwierdzono, że sześć ciał zostało złożonych nie w swoich grobach. Biegli, którzy wówczas przeprowadzali badania, ocenili, że błędy są w 90 proc. rosyjskiej dokumentacji medycznej.

Tych kwestii dotyczy jedno ze śledztw okołosmoleńskich prowadzonych również przez zespół prokuratorów Prokuratury Krajowej. Toczy się ono m.in. w sprawie nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Na 5 lipca na przesłuchanie w charakterze świadka został wezwany szef Rady Europejskiej, były premier Donald Tusk.

Decyzje o ekshumacjach spotkały się ze sprzeciwem części rodzin ofiar. Do Prokuratury Krajowej wpłynęły zażalenia, skargi i wnioski o uchylenie postanowień ws. ekshumacji. Prokuratura od początku stoi jednak na stanowisku, że przepisy Kodeksu postępowania karnego nie przewidują możliwości złożenia zażalenia na decyzję o ekshumacjach. Ponadto w październiku 2016 r. ponad 200 osób, członków rodzin 17 ofiar, zaapelowało w liście otwartym o powstrzymanie ekshumacji ich bliskich.

PAP/MoRo

Prokuratura Krajowa potwierdza informacje o znalezieniu szczątków innych osób w trumnie gen. Bronisława Kwiatkowskiego

Rzeczniczka Prokuratury Krajowej, pytana przez PAP o to, ilu osób szczątki znaleziono podczas ekshumacji ciała gen. Kwiatkowskiego, powiedziała, że nie ma wiedzy na ten temat.

– Potwierdzam informacje członków rodziny gen. Bronisława Kwiatkowskiego, że w jego trumnie znalazły się szczątki innych osób – powiedziała w poniedziałek w rozmowie z PAP rzeczniczka Prokuratury Krajowej, prok. Ewa Bialik.

W poniedziałkowym wydaniu dziennik „Fakt” napisał, że w trumnie gen. Bronisława Kwiatkowskiego, który zginął w katastrofie w Smoleńsku, znaleziono szczątki jeszcze siedmiu innych osób.

PAP/LK

„Polska zwycięży!” 85 miesięcznica katastrofy smoleńskiej: tłum uczestników, przemówienie prezesa PiS i apel poległych

Jarosław Kaczyński zapowiedział w przemówieniu, że prawda o Smoleńsku zostanie ujawniona, przyjdzie czas pomników, Polska zwycięży, a na tych, którzy jej nienawidzą, przyjdzie wielka klęska.

„Chcę was zapewnić, że my tę walkę wygramy, wygraliśmy wtedy z Palikotem, zwyciężamy i będziemy zwyciężać nadal” – podkreślił Kaczyński.

„Jesteśmy w stanie doprowadzić tę sprawę, dla której się tutaj zbieramy, do końca. Będą pomniki i będzie prawda, prawda o Smoleńsku, ale także i o tych latach rządów, które już za nami, Bogu dzięki” – mówił.

„Tak bardzo się boją, stąd ta furia, stąd ta nienawiść – z jednej strony tych, którzy po prostu są wynajęci, a z drugiej – tych, którzy po prostu są oszalali z nienawiści” – oświadczył szef PiS.

„I bądźcie pewni, że potrafimy zwyciężyć i będziemy tutaj przychodzić, i powtarzam – przyjdzie czas prawdy, pełnej prawdy, przyjdzie czas upamiętnienia, i to już niedługo. I przyjdzie wielka klęska tych, którzy nienawidzą, którzy w gruncie rzeczy nienawidzą Polski, bo o to chodzi, oni nienawidzą Polski, ale Polska zwycięży” – oświadczył Kaczyński.

„Polska zwycięży, Polska zwycięży!” – skandował tłum uczestników obchodów 85. miesięcznicy katastrofy smoleńskiej.

Po przemówieniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego apel pamięci o ofiarach katastrofy smoleńskiej odczytała posłanka PiS Anita Czerwińska. Przedstawiciel fundacji „Służba Niepodległej” zaprosił zgromadzonych na marsz rotmistrza Witolda Pileckiego, który odbędzie się w niedzielę 14 maja. Rozpocznie się o godz. 14 mszą świętą w Bazylice archikatedralnej św. Jana Chrzciciela w Warszawie, skąd uda się na aleję Wojska Polskiego 40 pod tablicę upamiętniającą Witolda Pileckiego.

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka oraz ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

PAP/Moro

Prokuratura bada w ramach głównego śledztwa dot. katastrofy smoleńskiej, czy nie było sfałszowania danych z rejestratora

Podkomisja ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego w sierpniu 2016 r. skierowała do prokuratury zawiadomienie w sprawie podejrzenia sfałszowania danych zapisanych przez rejestrator ATM QAR

Podejrzenie ewentualnego sfałszowania danych z polskiej „czarnej skrzynki” ATM QAR jest badane w ramach głównego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. To (jak na razie) jedyne zawiadomienie, jakie skierowała do prokuratury tzw. podkomisja smoleńska czyli Podkomisja ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego.

Naukowcy, którzy wchodzą w skład powołanej w lutym 2016 r. podkomisji, wcześniej wspierali parlamentarny zespół smoleński kierowany przez obecnego szefa MON Antoniego Macierewicza. Niejednokrotnie już mówili oni, że zapisy ATM QAR mogły zostać sfałszowane przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP), którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. Pół roku po tym, jak szef MON powołał podkomisję, jej członkowie skierowali w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.

„Podkomisja ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego (…) skierowała do Prokuratury Krajowej w dniu 12 sierpnia 2016 r. zawiadomienie w sprawie podejrzenia sfałszowania danych zapisanych przez rejestrator ATM QAR” – poinformował sekretariat podkomisji w odpowiedzi na pytanie PAP o złożone do tej pory w prokuraturze zawiadomienia. Z odpowiedzi wynika, że jest to jedyna sprawa skierowana do prokuratury.[related id=”10475″ side=”left”]

Jednocześnie podkomisja wyjaśniła, że zawiadomienie powstało „w związku z ujawnieniem się nowej okoliczności, jaką było odnalezienie w archiwach KBWLLP dokumentów potwierdzających okoliczność, że odczyt polskiego rejestratora ATM QAR kończy się o godz. 8:41:05 czasu warszawskiego. Komisja Millera korzystała z danych do godz. 8.41:02,5, bo wtedy – jak napisano w ekspertyzie producenta – kończą się <ostatnie poprawne dane>. Jednak zdaniem podkomisji <w przypadku polskiego rejestratora ATM QAR, zachodziło duże prawdopodobieństwo zamierzonego działania w celu zniekształcenia zapisów parametrów>”.

Prokurator Maciej Kujawski z zespołu prasowego Prokuratury Krajowej poinformował PAP, że ten wątek badany jest w ramach głównego śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej.

Ani podkomisja, ani prokuratura nie podały bliższych szczegółów na temat zawiadomienia i jego badania przez śledczych. Podkomisja wyjaśniła jedynie, że jej badania mają na celu poznanie okoliczności katastrofy smoleńskiej i do czasu zakończenia badań jest za wcześnie, by formułować ostateczne konkluzje, „które mogłyby skutkować stawianiem zarzutów konkretnym osobom przez uprawnione do tego instytucje”.

Katastrofę samolotu przetrwały dwa rosyjskie rejestratory parametrów lotu – katastroficzny MŁP-14-5 i eksploatacyjny KBN-1-1 oraz jeden polski – eksploatacyjny ATM QAR, a także magnetofon pokładowy MARS-BM.

W połowie września 2016 r. obecny p.o. przewodniczący podkomisji dr Kazimierz Nowaczyk powiedział, że z polskiej „czarnej skrzynki” wycięto ok. 3 sekund nagrania, a z rosyjskiej – ok. 5 sekund. Kilka dni później media donosiły, że do prokuratury wpłynęło zawiadomienie dotyczące nieprawidłowości w odczytaniu czarnych skrzynek Tu-154M.

W lutym 2016 r. w uzasadnieniu powołania podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej napisano, że pełen, odtworzony w kwietniu 2010 r. zapis polskiej czarnej skrzynki ATM QAR jest dłuższy od analizowanego i opublikowanego przez komisję Millera.

Przed rokiem w wywiadzie dla PAP Nowaczyk zakwestionował sformułowanie o tym, że ostatnie poprawne dane kończą się o godz. 8.41:02,5 przyjęte przez komisję Millera za ekspertyzą producenta. – W profesjonalnym raporcie podaje się taki przebieg lotu, jaki się uzyskało z rejestratorów, i ewentualnie pisze się, że coś jest nieprawidłowe i dlaczego, a w raporcie komisji Millera nigdzie nie podano całkowitego zapisu ATM! Podano od razu z fragmentem zastąpionym zapisem z rosyjskiego rejestratora. To jest zafałszowanie danych – powiedział Nowaczyk.

Ten jeden fakt powinien spowodować, że raport Millera można podrzeć. W raporcie można znaleźć tylko i wyłącznie odczyt ATM, który się kończy o 8:41:02 i potem jest – nawet niewyróżniony w żaden sposób – odczyt z MŁP. I to jest nazywane raportem z odczytu polskiej czarnej skrzynki ATM QAR – dodał.[related id=”14902″]

W ekspertyzie dołączonej do raportu komisji Millera polska firma ATM, producent rejestratora, napisała: „Ostatnie poprawne dane kończą się o godzinie 8:41:02,5. Algorytm kompresji wbudowany w rejestratory serii ATM-QAR/R128ENC powoduje opóźnienie zapisu o około 1,5 sekundy, dlatego podjęto próbę uzyskania brakującej 1,5 sekundy zapisu z innego rejestratora”. Tym rejestratorem był rosyjski MŁP-14-5.

Dr Maciej Lasek, członek komisji Millera, a później szef zespołu, który przypominał jej ustalenia, wiele razy publicznie wyjaśniał, że uzupełnienie zapisu polskiego rejestratora ATM QAR o dwie sekundy danych z nagrania urządzenia rosyjskiego nie miało na celu manipulacji. Chodziło bowiem o to, że dane z ostatniej 1,5 sekundy nie nagrały się wcale (zabrakło czasu na buforowanie i szyfrowanie), a w przypadku kolejnej pół sekundy nie było pewności, czy dane prawidłowo się zapisały w momencie odcięcia napięcia.

Lasek zwracał też uwagę, że ATM QAR to rejestrator eksploatacyjny (ang. Quick Access Recorder – rejestrator szybkiego dostępu), a nie katastroficzny, więc można było go skonstruować tak, że dane zapisywały się z opóźnieniem. W rejestratorach katastroficznych, które są certyfikowane do odtwarzania przebiegu katastrofy, nie stosuje się buforowania danych przed zapisem, zapis jest bezpośredni.

Źródło: PAP

lk

MON: dymisja dr. Wacława Berczyńskiego została przyjęta, dr Kazimierz Nowaczyk będzie p.o. szefa podkomisji smoleńskiej

Portal wPolityce.pl poinformował we czwartek, że Wacław Berczyński podał się do dymisji z funkcji przewodniczącego podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej.

Wacław Berczyński przesłał do MON pismo, w którym złożył rezygnację z funkcji przewodniczącego podkomisji utworzonej przy MON ds. ponownego wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej – poinformował w czwartek portal wPolityce.pl.

Ministerstwo potwierdziło informację portalu wPolityce.pl o rezygnacji Berczyńskiego. „20 kwietnia 2017 r. dr Wacław Berczyński złożył rezygnację z pełnienia funkcji Przewodniczącego Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego. Minister Obrony Narodowej dymisję dr. Berczyńskiego przyjął. Pełniącym obowiązki Przewodniczącego Komisji będzie dr inż. Kazimierz Nowaczyk” – podało MON w komunikacie.

Dr Berczyński miał w czwartek wyłączony telefon. W piśmie do szefa MON napisał, że z powodów osobistych nie może przyjechać do Polski i prosi o zwolnienie z obowiązków przewodniczącego. Podziękował też za możliwość pracy nad wyjaśnianiem katastrofy z 10 kwietnia 2010 r.

Berczyński od lutego 2016 r. kierował podkomisją do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. Wcześniej współpracował z parlamentarnym zespołem ds. katastrofy smoleńskiej, którym kierował ówczesny poseł PiS, a obecnie minister obrony Antoni Macierewicz. Współpracownikiem zespołu parlamentarnego był także dr Nowaczyk.[related id=”12200″]

W opublikowanym w piątek wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” Berczyński, który jest przewodniczącym rady nadzorczej remontujących śmigłowce Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1, stwierdził: „to ja wykończyłem caracale. Znam się na tym, znam się na śmigłowcach, znam się na lotnictwie”. Według przytoczonej przez „DGP” relacji Berczyńskiego, minister Antoni Macierewicz powiedział mu: „Bądź moim pełnomocnikiem w sprawie śmigłowców”. Miano mu też zaproponować pracę w WZL-1.

Wypowiedź Berczyńskiego dla „DGP” Platforma Obywatelska uznała za przyznanie się do działań nielegalnych i do tego, że powodem decyzji nie były – podawane oficjalnie jako przyczyna rezygnacji – kwestie offsetowe. W ocenie kierownictwa PO, sprawą powinna z urzędu zająć się prokuratura lub komisja śledcza.

MON oświadczyło wówczas, że powodem rezygnacji z podpisania kontraktu na śmigłowce Caracal było niewypełnienie zobowiązań offsetowych.

Źródło: PAP

lk

Dr Wacław Berczyński: Wszystko, co zostało pokazane wczoraj na WAT, jest absolutną prawdą i będzie częścią raportu

– Raport traktujący o katastrofie musi mieć strukturę formalną, dlatego jego przygotowanie potrwa jeszcze kilka miesięcy. Wszystko, co zostało ustalone do tej pory, to fakty, które się w nim znajdą.

Gościem Poranka Wnet był dr Wacław Berczyński – przewodniczący podkomisji ds. katastrofy smoleńskiej. Opowiadał o reakcjach, z jakimi się spotkał po wczorajszej prezentacji raportu na Wojskowej Akademii Technicznej:

– Spotkałem się ze zdecydowanie pozytywnymi komentarzami – m.in., że była to dobrze przygotowano prezentacja oraz że bardzo dużo wyjaśniła.  Negatywne komentarze były po stronie m.in. GW, ale nie było to dla mnie zaskoczeniem – powiedział przewodniczący podkomisji ds. katastrofy smoleńskiej.

Dr Wacław Berczyński skomentował również doniesienia mediów rosyjskich. Rzecznik prasowy rządu rosyjskiego powiedział, że żadne dowody z wczorajszej prezentacji ani ze śledztwa do tej pory do Moskwy nie dotarły:

[related id=”12179″]

– Rosja nie zażądała od nas jeszcze tych dokumentów. Jeżeli to zrobią, to oczywiście je wyślemy. Na razie są one do wiadomości publicznej, więc na pewno już je widzieli.

Krzysztof Skowroński zapytał dra Wacława Berczyńskiego o to, kiedy powstanie oficjalny dokument i czy to, co zostało przedstawione wczoraj na Wojskowej Akademii Technicznej, jest częścią raportu, czy jedynie hipotezami:

 Te wszystko dowody zostaną umieszczone w raporcie. Nie są to hipotezy, są to wyniki naszych badań. Raport musi być formalny, dlatego jego przygotowanie potrwa przez kolejne miesiące, ale wszystko, co zostało ustalone do tej pory, to fakty, które znajdą się w raporcie.

Chodzi m.in. o zachowania kontrolerów w wieży, rosyjski samolot, który podchodził kilka razy do lądowania, aby sprawdzić, w jaki sposób źle naprowadzić samolot Tu-154 do lądowania, latarnie ustawione 200 metrów od pasa startowego oraz informacja, że samolot rozpadł się już w powietrzu.

– Kolejną sprawdzoną na 100 procent informacją jest to, że samolot rozpadł się w powietrzu. Mamy pewne przypuszczenia co do przyczyny tego rozpadu, ale wstrzymamy się do ich publikacji przed uzyskaniem pewności – powiedział  przewodniczący komisji.

Dr Wacław Berczyński podkreślił również, że badanie jest międzynarodowe, uczestniczy w nim szereg ekspertów oraz naukowców z całego świata.

Na zakończenie rozmowy dr Wacław Berczyński zapowiedział, jakie będą następne kroki podkomisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej:

– Będziemy rozwijali badania, które do tej pory prowadziliśmy, zaczniemy również nowe. W ciągu kilku miesięcy ogłosimy kolejne wyniki. Raport, który mamy przedstawić, musi mieć bardzo formalną strukturę, zajmie to sporo czasu, ale wszystko, co zostało powiedziane do tej pory, jest prawdą. 

jn

 

Radosław Sikorski: nie organizowałem wizyty z 10 kwietnia 2010 r. Prowadziłem politykę zagraniczną, a nie organizacyjną

Sikorski jest świadkiem w procesie Tomasza Arabskiego i innych urzędników oskarżonych o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.

Jako szef MSZ nie zajmowałem się organizacją wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.; prowadziłem politykę zagraniczną, a nie organizacyjną – zeznał Radosław Sikorski w procesie Tomasza Arabskiego i innych ws. niedopełnienia obowiązków przy organizacji tej wizyty.

We wtorek były szef dyplomacji w rządzie Donalda Tuska zeznawał jako świadek w procesie Arabskiego i innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta w Katyniu.

Zapewniał, że nie miał żadnej wiedzy w kwestii organizacji wizyty, gdyż „techniczne kwestie odbywają się pięć szczebli poniżej szczebla ministra”. Dodał, że o tym, że prezydent chce jechać do Katynia, dowiedział się najprawdopodobniej pod koniec stycznia lub w lutym 2010 r. – i to nieoficjalnie. Zeznał, że dochodziły do niego informacje, że Kaczyński chce wygłosić w Katyniu „ważne, pojednawcze w tonie przemówienie”.

„W tamtych latach polityką Polski była europeizacja Rosji” – zaznaczył, mówiąc o kontekście wizyty w polityce międzynarodowej. Dodał, że pojednanie z Polską było wtedy postrzegane przez niego jako warunek zbliżenia Rosji do UE. Jak zaznaczył, uważał, że kolejnym z akcentów tej polityki „powinna być ważna wizyta głowy państwa polskiego, prezydenta Polski w Rosji”.

Sikorski potwierdził swe zeznania ze śledztwa, kiedy mówił, że odradzał prezydentowi Kaczyńskiemu wyjazd do Katynia – uważał bowiem, że „dublowanie wizyt premiera i prezydenta nie służy wizerunkowi państwa polskiego, szczególnie wobec tak trudnego partnera, jak Rosja”. Sugerował też wtedy, że „właściwym uzupełnieniem spotkania premierów Polski i Rosji w Katyniu byłaby wizyta prezydenta na grobach w Charkowie oraz jego udział w defiladzie w Dzień Zwycięstwa w Moskwie”. Zarazem Sikorski zeznał, że w chwili, gdy prezydent podjął decyzję o wylocie do Katynia, zarówno publicznie, jak i urzędowo zapewniał, że MSZ udzieli mu wszelkiej pomocy.

Pytany o współpracę w przygotowaniu wizyt między poszczególnymi organami państwa – w tym MSZ, odparł, że „były próby unormowania sposobu identyfikowania i uzgadniania od strony politycznej wizyt najważniejszych osób w państwie”, polegające na tym, aby wizyty te odzwierciedlały linię polskiej polityki zagranicznej. Przyznał, że „w warunkach kohabitacji” między obozem prezydenckim a rządowym „te próby i procedury nie zawsze się udawały”.

Zeznał też, że za sprawy relacji z Federacją Rosyjską odpowiadał wiceszef MSZ Andrzej Kremer, który zginął w katastrofie smoleńskiej. „Moja ogólna dyrektywa była taka, żeby tej pomocy udzielać tak, jak zawsze” – powiedział Sikorski.

„Nic mi nie wiadomo o jakimkolwiek rozdzielaniu wizyt” – tak odpowiedział na pytanie pełnomocnika oskarżycieli prywatnych mec. Stefana Hambury. „Zajmowałem się polską polityką zagraniczną; wizyta w Katyniu to nie było coś nowego. To była jedna z wielu takich wizyt; byłem przekonany, że MSZ poradzi sobie z nią tak, jak w przeszłości” – zeznał b. szef MSZ.

„Czy rutyna w takich sprawach mogła doprowadzić do nieodpowiedniego jej przygotowania?” – indagował mec. Hambura, pytając, czy świadek kontrolował w tym zakresie Kremera. „To bardzo hipotetyczne pytanie” – odparł Sikorski. „Rozmawialiśmy z panem Kremerem o aspektach politycznych; nie było potrzeby rozmowy o kwestiach organizacyjnych” – dodał.

Sąd uchylał, jako niezwiązane z zarzutami wobec oskarżonych lub „złośliwe”, niektóre pytania mec. Hambury, który pytał m.in. o awarię skrzynek mailowych w MSZ w dniu katastrofy. „Pan prezydent został opuszczony przez urzędników” – dodał mec. Hambura, który pytał też świadka, czy powiodła się „europeizacja Rosji”. To pytanie sąd też uchylił.

Mec. Hambura pytał też o charakter wizyty L. Kaczyńskiego w Katyniu. Sikorski odparł, że „zręcznym określeniem” tej wizyty była „pielgrzymka”. Dodał, że nie była to wizyta oficjalna, bo podczas niej gość odbywa rozmowy z najważniejszymi osobami w danym państwie; w jego opinii nie była to też wizyta państwowa.

Pytany przez sąd, czy przygotowanie tej wizyty, która nie była ani państwowa, ani oficjalna, przebiegało inaczej niż takich właśnie wizyt, Sikorski odparł: „Wizyty państwowe planuje się ze znacznie większym wyprzedzeniem; tu czas był oczywiście krótszy”.

Świadek był pytany także o trudności, na jakie napotkała tzw. polska grupa przygotowawcza, która w końcu marca udała się do Rosji w celu przygotowania i omówienia ze stroną rosyjską obu wizyt w kwietniu 2010 r. „Federacja Rosyjska jest trudnym partnerem. Trudności w uzgodnieniach co do szczegółów wizyt mamy nawet z najbliższymi sojusznikami, a co dopiero z partnerem, który nie zawsze jest nam przyjazny. Dla mnie więc takie zgrzyty, czy po prostu różnice zdań podczas przygotowania do wizyt miały miejsce przy prawie każdej wizycie” – mówił Sikorski.

Nie przypominał on sobie, aby otrzymał informacje o problemach zgłaszanych w związku z wizytą tej grupy przygotowawczej. „Najlepszą rękojmią tego, że wszystko było zapięte na ostatni guzik, było to, że wiceminister Kremer wziął udział w obu wizytach (7 kwietnia z Tuskiem i 10 kwietnia – PAP)” – powiedział.

„MSZ pełnił rolę usługową, bo ranga urzędu prezydenta oznaczała, że on się nie komunikował rutynowo z obcymi placówkami” – powiedział Sikorski, odnosząc się do kwestii notyfikacji wizyty z 10 kwietnia. Dodał, że Kremer nie zdecydowałby o tej notyfikacji „bez twardego uzgodnienia” z przedstawicielem Kancelarii Prezydenta.

Sikorski nie potrafił powiedzieć, dlaczego dopiero 15 marca przesłano MSZ prośbę o niezwłoczne notyfikowanie stronie rosyjskiej wizyty prezydenta 10 kwietnia. Dodał, że tę prośbę Pałacu Prezydenckiego polecił „natychmiast wykonać”. Pytany przez sąd o tę zwłokę, Sikorski odparł, że „nigdy nie można założyć, że druga strona zawsze będzie spełniała nasze prośby”. Dodał, że w reakcji na niespełnienie takiej prośby można albo odwołać wizytę, albo „grać jej odłożeniem”. „Złożenie noty jest oficjalnym potwierdzeniem, że coś będzie miało miejsce” – podkreślił.

[related id=”12312″ side=”left”]

Były szef MSZ „nie miał pojęcia” o problemach związanych z przekazywaniem stronie polskiej tzw. kart podejścia do lotniska w Smoleńsku.

Zeznał, że o katastrofie dowiedział się, gdy „był u siebie na wsi”; zadzwonił do niego szef departamentu MSZ. „Nagrania moich rozmów są w domenie publicznej i pokazują dramatyzm tamtych chwil” – dodał. „Uważałem, że moim obowiązkiem było poinformowanie o katastrofie najwyższych władz państwowych, premiera, ministra obrony. Z własnej inicjatywy poinformowałem także pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego” – mówił świadek. „Chciałbym podkreślić, że ta sprawa nie jest dla mnie neutralna” – mówił Sikorski. Dodał, że znał 80 proc. osób na pokładzie – „niektóre z nich uważałem za przyjaciół, sam miałem zaproszenie na pokład”. „Nie było zwyczaju, abym jako szef MSZ towarzyszył w wizytach prezydenta” – tak tłumaczył, czemu z niego nie skorzystał.

Jedno z pytań dotyczyło Tomasza T. (b. agenta służb PRL, ówczesnego szefa wydziału politycznego ambasady RP w Moskwie, w randze ambasadora tytularnego; zeznawał już w procesie). W moskiewskiej ambasadzie objął on swe obowiązki w lutym 2010 r. Sikorski zeznał, że „gdy wyjeżdżał on do Moskwy, tak jak wtedy, gdy był awansowany, przez moją poprzedniczkę jeszcze, na ambasadora tytularnego”, nie miał świadomości jego przeszłości z PRL. „Wyjazd pana ambasadora tytularnego do Moskwy nie miał związku z wizytami premiera i prezydenta, natomiast odbył się na prośbę tzw. instytucji zewnętrznej, jak to mówimy w żargonie MSZ, a wszyscy inteligentni ludzie zrozumieją, co mam na myśli” – powiedział.

„Mam nadzieję, że moje złożone pod przysięgą zeznania przyczynią się do tego, aby ci, którzy jeszcze mają wątpliwości co do tragicznego wypadku w Smoleńsku, tych wątpliwości się pozbyli i abyśmy wreszcie mogli godnie pamiętać naszych rodaków i naszych przyjaciół, bez wprowadzania polityki do tego tragicznego zdarzenia” – powiedział na koniec Sikorski dziennikarzom. Nie odpowiadał na pytania.

Hambura powiedział mediom, że „pod takim ministrem aparat urzędniczy abdykował; pan minister niewiele wiedział, niewiele mógł, robił tzw. europeizację Rosji – jakim wynikiem się zakończyła, to widzimy”. Według adwokata, „jeśli ktoś przygotowuje 'pielgrzymkę’, to nie przygotowuje wizyty pierwszego obywatela RP – to pokazuje arogancję władzy”. „Minister spraw zagranicznych nie wywiązał się ze swoich obowiązków” – podsumował.

Ciąg dalszy procesu – 26 kwietnia.
Źródło: PAP

lk

 

Donald Tusk jest odpowiedzialny za złamanie prawa – powiedziała Małgorzata Wassermann w Programie 24 Minuty

Polska ekipa prokuratorów w Moskwie była nieliczna, nieprzygotowana i bezradna. Od pierwszego momentu nie było żadnej współpracy, o której bezczelnie i kłamliwie zapewniał Donald Tusk.

Gościem specjalnego wydania programu 24 Minuty z Krzysztofem Skowrońskim w TVP Info była mecenas Małgorzata Wassermann. Córka Zbigniewa Wassermanna mówiła m.in. o pierwszych dniach śledztwa smoleńskiego i o odpowiedzialności prawnej za nieprawidłowości i zaniedbania ze strony organów państwa polskiego.

– Sama byłabym w stanie wydobyć od Rosjan więcej niż polscy prokuratorzy, który byli w Rosji po katastrofie. Widziałam chaos, zmęczenie, braki kadrowe i nieprzygotowanie. Było kilku Polaków na kilkuset Rosjan. Wszyscy Polacy, łącznie z premier Kopacz, starali się być bardzo mili wobec Rosjan. W ten sposób niczego nie dało się załatwić. Zaczęłam rozmawiać bardziej ostrym tonem, a czasem nieco niegrzecznym. To powodowało, że Rosjanie się cofali.

– Lasek nie zbadał ani miejsca zdarzenia, ani przedmiotów z miejsca zdarzenia. Na czym więc oparł swój raport? Jego raport to przepisanie raportu MAK. To jest kwestia tych wszystkich, którzy ten raport podpisali i akceptowali. Także Donalda Tuska. Oni byli świadomi, że łamią prawo.

Cała rozmowa na stronach TVP Info

Profesor Piotr Witakowski w siódmą rocznicę tragedii podsumowuje dotychczasowy przebieg badań nad katastrofą

Bez przeprowadzenia badań wraku i terenu niemożliwe jest ustalenie wielu ważnych faktów, a tym samym niedopuszczalne byłoby zamknięcie śledztwa – pisze Piotr Witakowski, goszczący na naszym portalu.

Przedstawiamy artykuł profesora Piotra Witakowskiego, współorganizatora Konferencji Smoleńskich, podsumowujący dotychczasowe badania nad przyczynami i przebiegiem katastrofy smoleńskiej. Publikacja za zgodą autora.

W 7. ROCZNICĘ TRAGEDII SMOLEŃSKIEJ

Zwycięstwo Federacji Rosyjskiej

Zbliża się 7. rocznica katastrofy smoleńskiej. Największej narodowej tragedii, jaka wydarzyła się w Polsce po II wojnie światowej. Wywołuje to zrozumiały wzrost zainteresowania wszystkimi jej okolicznościami. Ponownie pojawią się w przestrzeni publicznej ostre spory dotyczące przyczyn tej tragedii. Spory te, tak jak w ubiegłych latach, będą miały przyczyny polityczne. Nie ma w tym nic dziwnego, bo katastrofa smoleńska zmieniła sytuację polityczną zarówno w Polsce, jak też w Europie.

Nie chodzi tylko o to, że miejsce prezydenta Lecha Kaczyńskiego zajął jego polityczny przeciwnik Bronisław Komorowski. I nie tylko o to, że w Smoleńsku zginęło całe dowództwo sił zbrojnych Rzeczypospolitej, a posiadane przez polskich generałów kody i tajne informacje NATO wpadły w ręce rosyjskie. Chodzi o to, że na scenie europejskiej i światowej zabrakło polityka, który mógłby zmobilizować opór demokratycznego świata przeciwko aneksji Krymu i Donbasu, tak jak to miało miejsce podczas ataku na Gruzję w roku 2008.

Następnego dnia po 10 kwietnia 2010 r. obudziliśmy się w innym, podzielonym politycznie świecie. Powszechna żałoba Polaków zderzyła się z radością niektórych środowisk, że znikła przeszkoda przed przemodelowaniem sceny politycznej i otworzyły się możliwości skierowania Polski na całkiem nowe tory. Formalnie Polska pozostawała nadal członkiem NATO, ale jej polityka zagraniczna zmieniła się tak, jakby odwróciły się jej sojusze.

Oficjalnie mówiło się o resecie w stosunkach z Federacją Rosyjską. Na czym ten reset polegał, najlepiej wskazuje umowa o współpracy między polską Służbą Kontrwywiadu Wojskowego (SKW) i rosyjską Federacyjną Służbą Bezpieczeństwa (FSB), zawarta bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej w kwietniu 2010 r. Rosjanie nie tylko przejęli środki łączności i zasoby informatyczne, jakimi dysponowali polscy generałowie, którzy zginęli w Smoleńsku, ale w wyniku tego przejęcia uzyskali możliwość penetracji tajemnic militarnych Polski i NATO.

Federacja Rosyjska stała się wielkim beneficjentem. Katastrofa smoleńska zapewniła Federacji Rosyjskiej usunięcie najgroźniejszego z jej punktu widzenia polityka w Polsce, dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych i wymianę na tych wszystkich stanowiskach na osoby z przychylnego Rosji nadania politycznego. Nigdy w historii żaden kraj nie odniósł tak spektakularnych korzyści nawet w wyniku wygranej kampanii wojennej. A wszystkie te korzyści Rosja uzyskała bez strat własnych. Nie jest też dziwne, że stara się te korzyści utrzymać i nie jest dziwne, że przychylne jej w Polsce siły usilnie w tym pomagają.

Warunkiem utrzymania tych korzyści politycznych jest wpojenie wszystkim zainteresowanym przekonania, że strona rosyjska nie ponosi żadnej winy za śmierć polskiej elity politycznej i wojskowej. To wielkie wyzwanie dla aparatu rosyjskiej propagandy w Polsce i na całym świecie. W Polsce propaganda ta uzyskała możnych sojuszników.

Wykorzystanie inżynierii społecznej

Śmierć głowy państwa w katastrofie lotniczej miała już kilkakrotnie miejsce w przeszłości. Zawsze taka katastrofa okazywała się wynikiem zamachu [1]. Zdrowy rozsądek podpowiada, że śmierć głowy państwa stanowi tak niezwykłe wydarzenie, iż nie może być dziełem przypadku czy też zbiegu okoliczności, lecz wynikiem zamierzonego działania. Nie jest to oczywiście żaden dowód celowego doprowadzenia do katastrofy w Smoleńsku, ale odrzucenie takiej możliwości bez dowodu jest pogwałceniem zdrowego rozsądku.

Fakt, że w tym zakresie udało się pozbawić zdrowego rozsądku znaczną grupę Polaków, jest zdumiewający jedynie dla osób nie znających współczesnych technik manipulacji świadomością społeczną – tzw. inżynierii społecznej. W wydanej w 2003 r. w Moskwie książce politologa Siergieja Kara-Murzy „Manipulowanie świadomością” [2] można zapoznać się z podstawowymi metodami opanowywania ludzkiej świadomości za pomocą mediów. Sens manipulowania świadomością polega nie na przymusie, lecz na przeniknięciu do podświadomości i sprawieniu, by manipulowany chciał tego, czego chce manipulator. Manipulowanie świadomością pozbawia więc jednostkę wolności skuteczniej niż przymus bezpośredni i to bezboleśnie.

Warunkiem skutecznej manipulacji jest takie działanie, by manipulowany nie dostrzegał manipulacji. Osiąga się to przez określone techniki informacyjne – dezinformację. Normalnie wydarzenie tworzy informację, natomiast z dezinformacją mamy do czynienia wtedy, gdy zależność jest odwrotna – informacja tworzy wydarzenie w świadomości manipulowanego. Każdy człowiek stara się postępować rozsądnie, tj. zgodnie z posiadanymi informacjami. Wystarczy więc przekazywać mu dobrane specjalnie i niekoniecznie prawdziwe informacje, by zaczął się zachowywać w sposób pożądany przez informatora.

Nazywam to syndromem Otella – jeśli przekazywać człowiekowi określone informacje, to można go doprowadzić do takiego stanu, że nawet najbardziej ukochaną osobę gotów jest zamordować własnymi rękami. Tym tłumaczy się fakt, że wielu ludzi z gruntu uczciwych z pełną wiarą broni wersji wydarzeń podawanych przez dominujące media. Listę środków zastosowanych przez przychylne Rosji media w odniesieniu do katastrofy smoleńskiej ukazała Maria Szonert-Binienda w swoim referacie „Socjotechnika zastosowana do Tragedii Smoleńskiej”, jaki został wygłoszony podczas III Konferencji Smoleńskiej w roku 2014 [3].

Studnia świadomości

Najważniejszą sprawą w narzuceniu określonej wizji wydarzenia jest natychmiastowe jego wyjaśnienie w sposób, który nie może być skonfrontowany z innymi odmiennymi wyjaśnieniami. Posiadana przewaga medialna pozwala w tym przypadku przerodzić się w monopol medialny.

Pierwszy powszechny przekaz co do przebiegu i przyczyn danego wydarzenia w sytuacji monopolu medialnego powoduje wprowadzenie świadomości społecznej w swoistą „studnię świadomości”. Wydobycie się z tej studni nie jest już możliwe przez podanie kontrprzekazu. Jeśli ludzie uwierzą w początkowy przekaz, będą bronić swego przekonania, gdyż stanowi on już fragment ich dorobku intelektualnego.

Wyjście ze studni świadomości wymaga znacznie większego wysiłku, niż wpadnięcie do niej. Zmiana przekonania musi przecież wymagać przyznania, że poprzednio się myliłem, a więc nie byłem dostatecznie rozsądny. Ale, jak mówi Kartezjusz, rozsądek jest rzeczą najsprawiedliwiej rozdzieloną między ludźmi, gdyż nawet ci, którzy go mają niewiele, uważają, że mają go dostatecznie dużo. To dlatego ludzie pozbawieni rzeczywistej  wiedzy o przebiegu katastrofy smoleńskiej, jeśli raz uwierzyli w winę pilotów, będą uparcie bronić tego przekonania i odrzucać wszelkie dowody swego błędu. Hipotezę MAK/Millera, czyli podaną w raportach MAK i komisji Millera, nie traktują jak hipotezę, lecz jak zasadę wiary.

Nie wszyscy ulegają działaniu inżynierii społecznej. A i ci, którzy jej ulegli, w miarę napływania nowych informacji znajdują dowody, że hipoteza MAK/Millera nie jest zgodna z prawdą. Obserwujemy wśród nich tzw. dysonans poznawczy – sprzeczność między wcześniejszym przekonaniem, a nowymi informacjami. Sprzeczność tę próbują wyjaśnić w dostępny sobie sposób, co jest źródłem pojawiania się nowych hipotez.

Zjawisko to jest całkiem naturalne i uwzględniane przez manipulatorów w sposób mający zdyskredytować inne wersje wydarzeń, niż przez nich forsowana. Sprowadza się to do celowego generowania i przedstawiania opinii publicznej hipotez absurdalnych. Na ich tle oficjalna hipoteza wydaje się jedyną racjonalną. W przypadku katastrofy smoleńskiej to aparat propagandy podrzuca hipotezy o rozpyleniu helu, zderzeniu z innym samolotem, zestrzeleniu rakietą itp. Te absurdalne hipotezy służą do kompromitowania wszystkich, którzy nie zgadzają się z hipotezą MAK/Millera, bo w porównaniu z nimi hipoteza ta wydaje się najbardziej racjonalna.

Hipoteza MAK/Millera

Według oficjalnej wersji przebiegu katastrofy smoleńskiej podanej przez Międzypaństwowy Komitet Lotnictwa – MAK [4] i powtórzonej w raporcie Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (tzw. Komisji Millera) [5], przebieg wydarzeń był następujący:

„Samolot w gęstej mgle zszedł poniżej dopuszczalnej wysokości 100 m i mimo prób odejścia (na drugi krąg), zniżał się nadal na skutek błędu pilota, który próbował wykonać niemożliwy technicznie manewr odejścia 'w automacie’. Po utracie cennego czasu pilot wykonał ten manewr ręcznie, lecz nim samolot zaczął się wznosić, znalazł się już tylko kilka metrów ponad terenem. Uderzył lewym skrzydłem w rosnącą na linii lotu brzozę, skutkiem czego odcięta została końcówka skrzydła o długości około 6 m, a sama brzoza została złamana. Spowodowało to asymetrię sił aerodynamicznych działających na samolot, w wyniku czego obrócił się on wokół swej osi podłużnej o około 180 stopni (wykonał tzw. półbeczkę), a następnie skierował się ku ziemi, w którą uderzył górną częścią kadłuba. Ponieważ górna część kadłuba ma znacznie słabszą konstrukcję niż dolna, uderzenie w ziemię spowodowało rozbicie całej konstrukcji na wiele fragmentów o różnej wielkości i rozsypanie ich na dużej przestrzeni”.

Jest tu zarówno opis przebiegu katastrofy smoleńskiej, jak też ukazanie jej przyczyn – błąd pilota. Wspomniany raport stanowi oficjalny dokument sporządzony przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego i podany do wiadomości publicznej w dniu 29 lipca 2011 r. Jest to jednak drugi oficjalny dokument sporządzony przez tę komisję.

Zgodnie z uprawnieniem wynikającym z Załącznika 13 do Konwencji ICAO, ta sama komisja w dniu 19 grudnia 2010 r. złożyła do projektu raportu MAK swoje Uwagi [6], w których na 148 stronach wylicza błędy i uchybienia strony rosyjskiej w czasie badania i kończy się zdaniem (podkreślenia w oryginale):  „W związku z powyższym strona polska wnosi o ponowne sformułowanie przyczyn i okoliczności wypadku samolotu Tu-154 oraz zaleceń profilaktycznych, po uwzględnieniu wszystkich czynników mających wpływ  na zaistnienie wypadku, w tym opisanych w niniejszym dokumencie”.  Z tekstu tego jasno wynika, że autorzy dokumentu odrzucają w całości przedłożony projekt raportu MAK i  domagają się „ponownego sformułowania przyczyn i okoliczności wypadku”.

Rodzi się zrozumiałe pytanie, co się stało między 19.12.2010 a 29.07.2011, że ta sama komisja wytworzyła dokument zaprzeczający swojemu wcześniejszemu stanowisku. Na pewno jednak przyczyny zmiany tego stanowiska nie wynikały z badań wraku, terenu katastrofy i ciał ofiar. Jest bowiem swoistym kuriozum, że komisja Millera wydała swój raport bez badania wraku, bez badania terenu katastrofy i bez badania ciał ofiar.

Jest to jedyny taki przypadek w historii lotnictwa światowego. Podstawę do sporządzenia raportu komisji Millera stawiły wyłącznie informacje i materiały
przekazane Komisji przez stronę rosyjską. Nie ma też żadnego śladu analizy wiarygodności materiałów
przekazanych Komisji przez Rosjan. Komisja przyjęła je bezkrytycznie.

Konferencje Smoleńskie

W kategoriach mechaniki na hipotezę podaną przez MAK i Komisję Millera składa się 5 wydarzeń – etapów, z których każdy może być badany odrębnie i zweryfikowany metodami naukowymi:

  1. lot samolotu według podanej trajektorii przed uderzeniem w brzozę na działce Bodina,
  2. uderzenie w brzozę,
  3.  lot samolotu między brzozą a uderzeniem w ziemię,
  4. uderzenie samolotu w ziemię i jego dezintegracja,
  5. lot poszczególnych fragmentów samolotu do miejsca ich końcowego położenia.

Badania i naukowe analizy wykonane przez niezależnych badaczy wykazały, że każdy z etapów hipotezy MAK/Millera jest sprzeczny z prawami fizyki i ogólnie dostępnymi dowodami. Wyniki tych badań zostały przedstawione w trakcie czterech Konferencji Smoleńskich, jakie odbyły się w Warszawie w latach 2012-2015 [7]. Ich podsumowaniem jest opracowanie zatytułowane „Co wiemy o przebiegu Katastrofy Smoleńskiej” [8], w którym przedstawiono zasadniczy przebieg katastrofy smoleńskiej.

Dalsze badania są oczywiście konieczne, w szczególności dla ustalenia przyczyn, ale nie zmienią już one wiedzy o przebiegu katastrofy. Przebieg ten został bowiem odtworzony na podstawie tysięcy zdjęć i filmów ukazujących deformację i dyslokację szczątków samolotu i jest on całkowicie sprzeczny z hipotezą MAK/Millera.

Ponieważ każdy uważny obserwator dojdzie do tego samego wniosku, informacje o położeniu szczątków na wrakowisku w Smoleńsku są skrzętnie ukrywane. Wśród wielu dowodów wskazujących na rzeczywisty przebieg katastrofy smoleńskiej są takie, które mają charakter dowodów rozstrzygających. Z praw mechaniki wynika bowiem, że znane z licznych zdjęć podłużne rozerwanie kadłuba mogło nastąpić wyłącznie na skutek wewnętrznej eksplozji. Innym takim dowodem jest położenie szczątków z wnętrza kadłuba wcześniejsze niż ślad pierwszego jego uderzenia w ziemię. Dowodzi to, że rozerwanie kadłuba nastąpiło w powietrzu, jeszcze zanim dotknął on ziemi.

Wnioski płynące z przedstawionych na Konferencjach Smoleńskich badań z różnych dziedzin nauki są zgodne i potwierdzają się wzajemnie. Badania geodezyjne i geotechniczne, archeologiczne i medyczne, fizyczne i chemiczne, mechaniczne i aerodynamiczne, elektrotechniczne i akustyczne – wszystkie przedstawione na konferencjach referaty układają się w spójny obraz i pozwalają na sformułowanie następujących wniosków.

  1. Katastrofa smoleńska stanowiła to, co w literaturze światowej określa się jako controlled demolition
    (kontrolowana rozbiórka) i została zrealizowana przez serię eksplozji materiałów wybuchowych, jakie miały
    miejsce w zamkniętych profilach samolotu, a tym samym były niedostępne dla inspekcji pirotechnicznych.
  2. Rosyjska ekipa kontrolująca miejsce katastrofy dołożyła starań, aby uwiarygodnić hipotezę MAK/Millera.
    Temu celowi służyło przenoszenie szczątków w wyznaczone miejsca oraz zatajanie i niszczenie dowodów
    przeczących hipotezie.

Podkomisja Smoleńska

W dniu 4 lutego 2016 r minister obrony narodowej Antoni Macierewicz w porozumieniu z ministrem spraw wewnętrznych i administracji podpisał „Rozporządzenie w sprawie organizacji oraz działania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego” powołujące do życia Podkomisję ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem, zwaną Podkomisją Smoleńską. Podkomisja Smoleńska została utworzona w ramach Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP) jako autonomiczny organ z zadaniem wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. W istocie ma ona taki sam cel i obowiązki, jak wcześniejsza Komisja Millera. Tak jak każda komisja badania wypadków lotniczych ma ona trzy zasadnicze zadania:

  1. przebadać wrak samolotu,
  2. przebadać teren katastrofy,
  3.  przebadać ciała ofiar.

Podkomisja Smoleńska jest w specyficznej sytuacji – nie ma dostępu ani do wraku, ani do terenu katastrofy, a autopsja ciał ofiar po kilku latach od katastrofy nie jest możliwa bez ekshumacji, do której uprawniona jest jedynie prokuratura. Ta ostatnia rozpoczęła ekshumacje i badanie ciał ofiar. Podkomisja może więc spodziewać się, że wyniki autopsji będą dla niej dostępne. Inaczej jest z dwoma pierwszymi zadaniami. Dostęp do wraku i terenu katastrofy uzależniony jest od zgody władz Federacji Rosyjskiej, a uzyskanie tej zgody nie jest zadaniem Podkomisji, lecz dyplomacji Rzeczypospolitej. Badanie terenu katastrofy smoleńskiej jest niezbędne dla dokończenia prac archeologicznych rozpoczętych w październiku 2010 roku.

W sytuacji braku dostępu do zasadniczych dowodów Podkomisja zmuszona jest do ograniczenia swych prac do:

  1. badania dokumentów i dowodów rzeczowych dostępnych na terenie kraju,
  2. symulacji komputerowych,
  3. badań doświadczalnych.

Ogromną pomocą w tych pracach jest istnienie bliźniaczego samolotu Tu-154 stojącego na lotnisku w Mińsku Mazowieckim. Niestety, samolot ten nie może być uruchomiony i wzbić się w powietrze celem badań. Przeprowadzenie skanowania samolotu umożliwiło jednak stworzenie jego modelu wirtualnego (w pamięci komputera) z dokładnością lepszą niż 1 mm. Model ten jest wykorzystywany do komputerowej symulacji zachowania samolotu w powietrzu w różnych konfiguracjach, a w szczególności do badania jego zachowania po utracie różnej długości fragmentu skrzydła. Analogiczne badania wykonywane są doświadczalnie.

Ten sam model pozwala na wykonanie techniką druku 3D modeli fizycznych samolotu, które następnie badane są w tunelu aerodynamicznym. Wszystkie badania wykonywane są co najmniej w dwóch niezależnych instytucjach badawczych. Zgodnie ze standardami naukowymi traktuje się jako poprawne, tylko w przypadku zgodności wyników uzyskanych w różnych ośrodkach, jak też zgodności badań symulacyjnych i doświadczalnych. Tak prowadzone badania są żmudne i czasochłonne, ale zapewniają stopniowo coraz lepszą wiedzę o właściwościach aerodynamicznych samolotu w stanie nieuszkodzonym, jak i uszkodzonym bez dostępu do oryginału samolotu.

W szczególności ustalono, że utrata końcówki skrzydła o długości ok. 6 m mogła być zrównoważona przez pilota ruchem lotki na drugim skrzydle i nie doprowadziłaby samolotu do obrotu wokół osi. Potwierdza to wyniki analiz przedstawiane na konferencjach smoleńskich. Odrębną sprawą są badania pirotechniczne, których wyniki będą przedstawione przez Podkomisję.

Chociaż ogólny przebieg katastrofy smoleńskiej jest znany i można go było ustalić na podstawie nielicznych stosunkowo dowodów, to jest oczywiste, że śledztwo dotyczące przyczyn katastrofy wymaga przeprowadzenia badania terenu katastrofy i szczątków wraku samolotu. Bez przeprowadzenia tych badań niemożliwe jest ustalenie wielu ważnych faktów, a tym samym niedopuszczalne byłoby zamknięcie śledztwa.

Zbadaniem miejsca katastrofy  musi się zająć zespół złożony z archeologów, geodetów i specjalistów od dochodzeń kryminalnych. Cel – przebadanie archeologiczne terenu do tej pory nie zbadanego.

Zbadaniem szczątków samolotu musi się zająć zespół złożony ze specjalistów od mechaniki, konstrukcji lotniczych, chemii, pirotechniki i innych. Cel – rekonstrukcja Tu-154 ze szczątków. Podobnie jak w Lockerbie i przy MH17 zestrzelonego nad Ukrainą. Szczególnie ważne jest ustalenie:

  1. jakich szczątków brakuje,
  2. jak pasują do siebie szczątki pozostałe,
  3. jak wyglądają krawędzie szczątków celem ustalenia przyczyny rozdzielającej.

Niezbędny jest szereg innych badań – chemicznych, pirotechnicznych, analiza poszczególnych instalacji – elektrycznych, klimatyzacyjnych, odlodzeniowych i analiza szczątków włącznie z kompleksowymi badaniami obecności materiałów wybuchowych. Jeśli wrak samolotu nie zostanie zwrócony Polsce, to dla wykonania tych badań niezbędne będzie stworzenie w Smoleńsku kompleksowego laboratorium polowego.

Piotr Witakowski

[1] Maria Szonert Binienda „Badania istotnych katastrof lotniczych. Polityczno-prawne studium porównawcze”, Materiały Konferencyjne. II Konferencja Smoleńska 21-22.10.2013, Warszawa 2014;
http://konferencjasmolenska.pl/materialy2/37.pdf
[2] http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/dezinformacja-czyli-manipulowanie-swiadomoscia/26zqd
[3] Maria Szonert Binienda „Socjotechnika zastosowana do Tragedii Smoleńskiej”. Materiały Konferencyjne. III Konferencja Smoleńska 20.10.2014, Warszawa 2015; http://konferencjasmolenska.pl/materialy3/16szonert.pdf
[4] http://www.mak.ru/russian/investigations/2010/tu-154m_101/finalreport_eng.pdf
[5] „RAPORT KOŃCOWY z badania zdarzenia lotniczego nr 192/2010/11 samolotu Tu-154M nr 101 zaistniałego dnia 10 kwietnia 2010 r. w rejonie lotniska SMOLEŃSK PÓŁNOCNY”; http://dlapilota.pl/files/upld/RaportKoncowyTu-154M.pdf
[6] „Uwagi Rzeczypospolitej Polskiej jako: państwa rejestracji i państwa operatora do projektu Raportu końcowego z badania wypadku samolotu Tu-154M nr boczny 101, który wydarzył się w dniu 10 kwietnia 2010 r., opracowanego przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy MAK” http://www.faktysmolensk.gov.pl/przebiegbadania
[7] http://konferencjasmolenska.pl/
[8] „Co wiemy o przebiegu Katastrofy Smoleńskiej. Wstępne podsumowanie Konferencji Smoleńskich”, Komitet Organizacyjny Konferencji Smoleńskiej. Warszawa marzec 2016; http://konferencjasmolenska.pl/podsumowanie/zal2.pd