Nowoczesny zamach na samolot nie zostałby wykryty przez żadną komisję, Zespół Parlamentarny, naukowców ani amatorów

Pojawiły się materiały amerykańskie na temat zagrożeń atakami typu hakerskiego. Atak taki nie zostawia śladów w zapisach czarnych skrzynek, a może doprowadzić do katastrofy wyglądającej na wypadek.

Marek Czachor

W ostatnich kilkunastu miesiącach pojawiły się w przestrzeni publicznej bardzo interesujące materiały amerykańskie na temat zagrożeń atakami typu hakerskiego, pozwalającymi przejmować zdalną kontrolę nad nowoczesnymi samochodami i samolotami. Na YouTube można znaleźć filmy pokazujące przebieg i skutki takiego ataku. Atak taki nie zostawi śladów w zapisach czarnych skrzynek, może doprowadzić do katastrofy wyglądającej na zwykły wypadek, niemal zbrodni doskonałej, a wystarczy zawirusować komputer pokładowy. To, że takie możliwości istnieją, było jasne a priori od dawna, ale co innego wiedzieć coś w sposób czysto teoretyczny, a co innego przeczytać na ten temat materiały FBI.

Sprawa hakowania samolotów wyszła na światło dzienne, gdy specjalista od zabezpieczeń, Chris Roberts, w kwietniu 2015 przeprowadził skuteczny atak na system sterowania boeinga 737/800, przy czym zamiar przeprowadzenia ataku chwilę wcześniej zaanonsował na twitterze. Haker włamał się do komputerowej sieci samolotu, którym sam leciał, podłączając się laptopem do systemu video, zamontowanego w fotelu pasażera. W ramach testu włamywacz zmienił ciąg silników, zamachał skrzydłami i na chwilę zmienił kierunek lotu. Roberts już wcześniej informował FBI o wykrytych słabościach komputerowych systemów lotniczych. W latach 2011-2014, przeprowadził około dwudziestu takich ataków na systemy Boeinga i Airbusa, o czym powiadomił FBI, zawsze włamując się do systemu samolotu, gdy leciał jako pasażer. Najwyraźniej brak reakcji ze strony służb skłonił go do przeprowadzenia spektakularnego ataku w świetle jupiterów, za co został aresztowany, wywołując w końcu ogólnoamerykańską debatę. Opis incydentu znajduje się we wniosku o przeszukanie mieszkania Robertsa, złożonym przez FBI w sądzie w Nowym Jorku. Dodajmy, iż firma Boeing stanowczo zdementowała możliwość wystąpienia takiego zdarzenia.

Jest oczywiście pytaniem retorycznym, czy Rosjanie mogli podczas remontu w Samarze zawirusować systemy tupolewa lub w jakiś inny sposób na nie wpłynąć, i czy ktoś w ogóle badał pod tym kątem Katastrofę Smoleńską. (…)

Niejasne są działania wokół czarnej skrzynki, sfilmowanej przez montażystę TVP Sławomira Wiśniewskiego już 8 minut po Katastrofie, a znalezionej przez polskich prokuratorów wraz z Rosjanami dopiero kilka godzin później. Co się działo ze skrzynkami do następnego dnia rano, prokuratorzy nie wiedzą (…) Jakość nagrania jest zdumiewająco zła. Wg ekspertyzy specjalisty od rozpoznawania głosu, głos „generała Błasika” z pewnością nie jest głosem członka załogi, ale nie ma pewności, że to Błasik, a Pani Błasik nie rozpoznała w nim głosu męża. Czy wykluczono możliwość, że wypowiedzi „230 metrów” i „100 metrów”, przypisane Błasikowi, zostały zwyczajnie wygenerowane syntezatorem mowy, w rodzaju polskiej Ivony, żeby przykryć jakiś komentarz członka załogi, a równocześnie w wygodny sposób obciążyć Polaków odpowiedzialnością?

Z raportu biegłego: „Jeżeli uznać, że fraza sto metrów jest jedną z najważniejszych wypowiedzi i należy ją interpretować jako ważny odczyt, to powinna być wypowiedziana starannie (głównie z wyraźną akcentuacją). Może być również wypowiedziana głośniej, wolniej i wyraźniej artykulacyjnie. Jak ta fraza została w rzeczywistości zrealizowana? – wolno, monotonnie, bez szczególnej akcentuacji, z relatywnie niską intensywnością”.

Czemu ostatnią wypowiedź kpt. Protasiuka słyszymy na nagraniu z kokpitu, gdy samolot jest ponad 300 m nad ziemią, a w komunikacji z wieżą słychać go również później? Czemu te ostatnie dialogi z wieżą nie nagrały się w kokpicie? Czemu od 300 m nad ziemią pierwszego pilota nie słychać w kokpicie w ogóle, drugiego słychać bardzo słabo, a nawigatora i „generała Błasika” słychać tak wyraźnie? Czy na pewno nie wyłączyły się mikrofony kabinowe obu pilotów, gdy samolot zbliżał się do wysokości decyzji? Dlaczego są nieustanne niezgodności pomiędzy parametrami odczytywanymi przez pilotów, a parametrami zapisanymi w czarnej skrzynce, co nawet w raporcie Millera odnotowano bardzo szczegółowo? Dlaczego Dowódca tupolewa komunikuje wieży odległość cztery kilometry, gdy samolot jest w rzeczywistości sześć kilometrów od lotniska? Wg komisji Millera „pewnie myśli, że w Smoleńsku jest jak na polskich lotniskach”, ale przecież ma przed sobą kartę podejścia i tu nie ma nic do myślenia, a w Smoleńsku lądował trzy dni wcześniej, więc lotnisko zna.

Pytań jest więcej, ale my już ponoć znamy prawdę o smoleńskim dramacie. Według jednych, po prostu piloci nie umieli latać i przeszkadzał im nieodpowiedzialny generał. Według drugich, podłożono całą serię bomb, które wybuchały w odpowiednich momentach. Obie wersje są naiwne i pełne sprzeczności. Wszelkie odstępstwa od jednej lub drugiej ortodoksji są bezwzględnie tępione przez służby informacyjne obu stron polskiego konfliktu. (…)

Problem wysokości, na jakiej miał nastąpić rozpad tupolewa, został przez badaczy Podkomisji podjęty w sposób eksperymentalny i dość szczególny. Mianowicie, zadano sobie pytanie, z jakiej wysokości powinny spadać fragmenty lewego skrzydła, żeby mogły zatrzymać się w gałęziach brzozy (takie fragmenty rzeczywiście znaleziono). Jako pewnik przyjęto, że w koronie drzewa mogły się wziąć jedynie wtedy, gdyby nadleciały z góry. W związku z powyższym, zrzucano kawałki blachy z drona poruszającego się z odpowiednią prędkością. Zaskakuje mnie, że eksperymentatorzy nie wzięli pod uwagę mechanizmu bardzo oczywistego.

Odłamki skrzydła lecące w górę po zderzeniu ze słupem telegraficznym. Fot. youtube, adres w tekście

Otóż powszechnie znane są wyniki testów amerykańskich z lat 1963-65, badających skutki uderzenia skrzydłem w słup telegraficzny. Na zdjęciach obok widać w momencie uderzenia skrzydła o słup, iż cześć odłamków leci DO GÓRY na wysokość nawet kilkudziesięciu metrów, co zresztą wynika z prostej analizy rozkładu sił podczas takiego zderzenia. Gdyby na słupie była korona drzewa, niektóre z nich zapewne by w niej wylądowały. Poniżej dwa kadry z amerykańskiego eksperymentu (czas 5:23-5:24 filmu). Lecący do góry fragment skrzydła zaznaczyłem obrysem.

Całość eksperymentu można obejrzeć tu: https://www.youtube.com/watch?v=8CZxvu85VM4. Odłamki skrzydła w takim zderzeniu lecą po prostu we wszystkie strony. W szczególności w stronę kadłuba. W wypadku tupolewa oznacza to również, iż część z nich powinna dostać się w ciąg silników i zostać zdmuchnięta do tyłu, PRZED miejsce zderzenia. Pewną ilość fragmentów lewego skrzydła powinno się znaleźć przed brzozą. (…)

Brak jest szczegółowych badań na temat konsekwencji zderzenia z terenem zadrzewionym, ale sporo wiadomo o uderzeniu w czystą wodę. Przykładowo, w katastrofie lotu Swiss Air 111 z 02.09.1998 samolot z 229 osobami na pokładzie uderzył w powierzchnię morza z prędkością 555 km/h, czyli mniej więcej dwa razy większą niż tupolew w Smoleńsku. Kąt uderzenia był podobny, choć samolot nie był odwrócony podwoziem do góry. Podobnie jak w Smoleńsku, wpierw nastąpiło uderzenie skrzydłem o grunt (czyli w tym wypadku wodę). Zderzenie było pod stosunkowo małym kątem, co widać na poniższej ilustracji z raportu końcowego.

Z dna morza wydobyto piętnaście tysięcy (!) szczątków ludzkich, tylko jedną ofiarę udało się zidentyfikować na podstawie wyglądu, przeciążenia określono na CO NAJMNIEJ 350 g. Ponieważ siły oporu (a zatem również przeciążenia) rosną jak kwadrat prędkości, można zrobić proste oszacowanie, pokazane na poniższym wykresie. W Smoleńsku, w zależności od modelu teoretycznego przyjętego w obliczeniach, prędkość w chwili uderzenia o grunt wynosiła 260-280 km/h. Gdyby tupolew wpadł do czystej wody, przechylony na skrzydło, ale kołami w dół, należałoby oczekiwać przeciążeń 80-90 g.

Wrakowisko po katastrofie w Huntington | Fot. www.documentingreality.com/forum/attachments

W katastrofie w Huntington, 14.11.1970, samolot zawadził skrzydłem o drzewo, następnie obrócił się o ponad 90 stopni i wpadł w las, wycinając pas 29 m x 85 m. Zginęli wszyscy (75 osób). Prędkość samolotu wg różnych szacunków wynosiła 210-240 km/h. W raporcie na temat Huntington czytamy, iż rozważano przeciążenia dochodzące do 50 g, przy obrocie samolotu do 135 stopni.

Wstępny wniosek jest więc taki, że uderzenie w teren zadrzewiony, w konfiguracji Huntington-Smoleńsk, może być porównywalne z uderzeniem w wodę. Oczywiście, diabeł siedzi w szczegółach, a dwie katastrofy nigdy nie są identyczne. W Smoleńsku długość wrakowiska wynosi ok. 150 m, przy czym pierwsze 40-50 m to teren zadrzewiony, wycięty przez tupolewa do gołej ziemi. Niektóre z pozostałych kikutów drzew są grubsze od człowieka i widać, że drzewa miały tendencje do wyrastania w pękach, ze zrośniętymi pniami, co oczywiście ma dramatyczne konsekwencje dla zderzenia z drzewami na bardzo małej wysokości, a tak niewątpliwie było w Smoleńsku: samolot, w chwili gdy wpadał w las, już zdążył zaryć kikutem skrzydła w grunt. (…)

Podczas konferencji smoleńskich słyszeliśmy wielokrotnie referaty profesora Piotra Witakowskiego, omawiającego różne katastrofy, poklasyfikowane przez niego jako 1a, 1b, 2a, 2b, ale o Huntington nigdy nie wspomniano – nie mieści się w schemacie? (…)

Za jedno z NAJMNIEJ prawdopodobnych założeń, przyjętych przez środowisko Zespołu Parlamentarnego, uważam to, iż ślady na roślinności NIE POWSTAŁY na skutek przelotu tupolewa. Cięcia na drzewach były zbyt regularne, żeby wywołały je szczątki spadające z góry. Katastrofa wydarzyła się w sobotę o godz. 10:41 czasu lokalnego, w terenie zaludnionym. Było wielu świadków. (…)

Brzoza Bodina jest tylko pierwszym z wielu grubych drzew, złamanych i poprzycinanych wzdłuż trajektorii tupolewa. Ślady na ich pniach byłyby bardzo istotnym materiałem dowodowym. Czemu więc Rosjanie wszystkie drzewa między ulicami Gubienki i Kutuzowa bardzo szybko powycinali? Czemu właśnie tam, w miejscu, gdzie wypada ostatni zapis TAWS 38, już wkrótce po Katastrofie wykopano ogromną dziurę w ziemi pod fundamenty jakiegoś budynku, po czym prace zamarły na kilka lat? (…)

No i wreszcie sama brzoza Bodina. Mówi się czasami, że Rosjanie powbijali części skrzydła w pień już po Katastrofie – wspomina o tym np. Małgorzata Wassermann w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim, wielokrotnie podkreślał to prof. Piotr Witakowski. W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie, co jest co najmniej równie tajemnicze.

Gdy 13 kwietnia 2010 działka Bodina została udostępniona, części widoczne na poniższym zdjęciu, wykonanym bodajże 11.04.2010 przez polskich funkcjonariuszy, znikły. Nie wiadomo, co się z nimi stało. Kolejna fotografia z 13.04.2010 rano, wykonana przez J. Gruszyńskiego.

Brzoza Bodina 11.04.2010 | Fot. Raport MAK
Brzoza Bodina 13.04.2010 | Fot. J. Gruszyński

Co ciekawe, okazało się również, iż oskrobano czubek stojącego kikuta brzozy. Można to stwierdzić, porównując zachowane fragmenty kory. (…)

Po co to zrobiono i dlaczego nie zachował się żaden protokół z tych działań, a wyjęte metalowe części znikły? Polscy prokuratorzy później wydobyli z drzewa dalsze fragmenty, ale jeden z nich wykonany był ze stopu, którego nie było w porównawczej części skrzydła. Na dodatek, większości wydobytych części strona polska nie przebadała, gdyż były zbyt małe, aby je podzielić na połowy, a Rosjanie nie zgodzili się na przekazanie całego materiału dowodowego, wydobytego z pnia, stronie polskiej.

Po co te zabiegi, jeżeli samolot po prostu urwał skrzydło na brzozie? O co chodzi?

Z drugiej strony, w wykładach prof. Biniendy, gdy pokazuje się skrzydło od dołu, przyjmuje się model całkowicie niesprężysty (czyli nie jest to drzewo), żeby pień się bardziej uchylał na skutek uderzenia i mniej niszczył skrzydło. Natomiast, gdy skrzydło widzimy od góry, wykorzystuje się model sprężysty, żeby zachowanie wyglądało bardziej naturalnie, lecz widzów się o tym nie informuje (szczegółowo pisałem o tym dwa lata temu). Czemu obie strony kręcą? (…)

W elektronicznych atakach na samochody hakerzy operowali z odległości wielu kilometrów, łącząc się z komputerem pojazdu przez satelitę. W momencie ataku samochód dodawał gazu lub zwalniał, skręcał; wszystko w sposób kompletnie niezależny od tego, co próbował robić kierowca. Prędkościomierz wskazywał wartości mające się nijak do rzeczywistej prędkości auta.

Przy ataku na samolot haker nie tylko przejął kontrolę nad systemem sterowania, ale również monitorował sytuację w kabinie pilotów. W ciągu pięciu lat przeprowadził dwadzieścia takich eksperymentów i nikt niczego nie zauważył. Zapisy czarnych skrzynek z pewnością nie odnotowały ataku hakerskiego, tylko niezrozumiałe działania pilotów.

Gdy z tej perspektywy spojrzeć na Smoleńsk, staje się jasne, że rzeczywiście profesjonalnie przeprowadzony, nowoczesny zamach na samolot nie zostałby wykryty ani przez komisje Millera i Milkiewicza, ani przez Zespół Parlamentarny i naukowców z konferencji smoleńskich, ani blogerów, komentatorów i trolli z Salonu 24, ani przez amatorów, jak ja.

Nie wiem, co się stało w Smoleńsku, i nie chcę, aby mój tekst potraktowano jako kolejną wersję w rodzaju słynnego „helu”. Niemniej widzę, że systematycznie wpycha się nas w fałszywą alternatywę: błąd pilotów albo bomba.

Autor jest fizykiem, profesorem Politechniki Gdańskiej.

Cały artykuł Marka Czachora pt. „Co dalej z badaniami Katastrofy Smoleńskiej?” znajduje się na s. 3,4 i 5 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Andrzej Melak: Oczekuję że ostateczne wnioski podkomisji smoleńskiej przedstawi minister Antoni Macierewicz

O konsekwencjach odwołania Antoniego Macierewicza z funkcji ministra obrony dla prowadzenia śledztwa smoleńskiego rozmawialiśmy z Andrzejem Melakiem, którego brat zginął w Katastrofie Smoleńskiej.

 

Zdaniem Andrzeja Melaka posła Prawa i Sprawiedliwości były Minister Obrony Narodowej powinien dalej czuwać nad wyjaśnieniem katastrofy prezydenckiego Samolotu Tu-154 w Smoleńsku – Nie chcę oceniać politycznie tych zmian. Myślę, że były głęboko przemyślane i mają poprawić działania „dobrej zmiany”. Pan minister Macierewicz jest zaangażowany w wyjaśnianie Katastrofy Smoleńskiej i był osobą, która jako jedna z pierwszych podjęła ten trud. Pan minister jest zbyt odpowiedzialnym obywatelem, by zrezygnować w pół drogi z tego, co już jest niemalże na finiszu.

Myślę, że to są insynuacje i plotki, że minister nie dokończy wyjaśniania katastrofy. Jestem za tym, żeby minister Macierewicz dokończył prowadzenie śledztwa – podkreślił Poseł PiS.

Andrzej Melak, brat śp. Stefana Melaka poległego w Smoleńsku, działacza opozycyjnego z okresu PRL oraz przewodniczącego Komitetu Katyńskiego, jednoznacznie podkreślił, że to Antoni Macierewicz powinien ogłosić ostateczne wnioski specjalnej podkomisji ds. wyjaśnienia Katastrofy Smoleńskiej – Wierze w mądrość pana ministra Macierewicza, że zrozumiał i pogodził się z tym, co zaszło. Tu najważniejsze nie są sprawy personalne tylko Polska. Minister Macierewicz, który jest na pewno państwowcem, i walczył o Polskę przez tyle lat, nie zrezygnuje ze tego, co się teraz dzieje [w Polsce] i będzie walczył na innym odcinku.

ŁAJ

Telewizja Republika: Ujawnione przez nas dokumenty demaskują kłamstwa Ewy Kopacz!

Ewa Kopacz 11.04. 2010 r. poleciała do Moskwy i wraz z zespołem pomagała rosyjskim patomorfologom w identyfikacji ofiar katastrofy smoleńskiej – wynika z dokumentu przytaczanego przez TV Republika.

Dokument, który ujawnia udział ówczesnej minister zdrowia w pracy rosyjskich patomorfologów, według stacji, został opracowany w kancelarii premiera 23 kwietnia 2010 r.

TV Republika podaje, że w dokumencie w rozdziale „Identyfikacja ofiar” można przeczytać: „Minister Zdrowia Ewa Kopacz 11.04.2010 r. poleciała do Moskwy i wraz z zespołem pomagała rosyjskim patomorfologom w identyfikacji ofiar katastrofy. W skład zespołu weszli przedstawiciele Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji, specjaliści medycyny sądowej z zakresu antropologii i genetyki oraz eksperci wojskowi, a także pracownicy instytucji rządowych w celu wsparcia logistycznego. Pani Minister wraz ze swoim zespołem powróciła do Moskwy w dniu 21.04.2010 r. w celu dokończenia identyfikacji pozostałych 21 ofiar”.

Jak wynika z dokumentu, w Moskwie pracował specjalny zespół. Znajdowali się w nim b. szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasz Arabski, b. podsekretarz stanu w MSZ Jacek Najder oraz Ewa Kopacz. Zespół – czytamy w materiale – „zajmował się kwestią organizacji pomocy dla rodzin ofiar tragedii w Smoleńsku oraz ustaleniami związanymi z procedurą identyfikacji ofiar”.

Ewa Kopacz – w 2010 r. minister zdrowia w rządzie Donalda Tuska – po katastrofie rządowego samolotu Tu-154M, w której zginęło 96 osób, m.in. prezydent Lech Kaczyński, w kwietniu 2010 r. pojechała do Moskwy, gdzie odbywały się sekcje zwłok i identyfikacje ofiar katastrofy.

Na początku czerwca w Radiu Plus była pytana, czy jest „dokument, notatka służbowa z 2010 r.” potwierdzająca, że jej rola ograniczała się do wspierania rodzin, które pojechały do Moskwy identyfikować bliskich zmarłych w katastrofie. „Jest rozmowa kilku osób w KPRM. Spóźniłam się na Radę Ministrów, jechałam z Gdańska, weszłam do premiera i tam siedziało kilka osób. Była rozmowa” – odpowiedziała Kopacz. Dopytywana, czy jest notatka służbowa, odpowiedziała: „Są zeznania ludzi”.

Prowadzący rozmowę stwierdził, że z dokumentów z Ministerstwa Zdrowia wynika, że to właśnie Kopacz była odpowiedzialna za koordynację procesu identyfikacji zwłok.

W odpowiedzi Kopacz wyjaśniła, że jej rola polegała na pomocy rodzinom. „Były wyznaczone grupy, były tablice ogłoszeń w hotelu – te grupy wsiadały o poszczególnych godzinach do autokaru i dojeżdżały do zakładu medycyny sądowej” – relacjonowała.

Pod koniec kwietnia Kopacz powiedziała, że pojechała do Moskwy opiekować się rodzinami, z własnej inicjatywy i za zgodą premiera. „Ja tam nie pojechałam na wizytę dwustronną, na zaproszenie minister zdrowia, bo ja tam nie wykonywałam czynności związanych z ministerstwem zdrowia. Pojechałam opiekować się rodzinami, które tam były, na moją własną prośbę i za zgodą premiera. I taka była moja funkcja, i taka była moja rola. Żadnej innej roli tam nie spełniałam” – podkreśliła wówczas.

PAP/MoRo

Zobacz cały materiał Tv Republika

http://telewizjarepublika.pl/ujawnione-przez-nas-dokumenty-demaskuja-klamstwa-ewy-kopacz,50146.html

Kornel Morawiecki w Poranku Wnet: Działania KOD-u i Frasyniuka to celowe uderzenie w cywilizacyjny rdzeń polskości

Marszałek senior w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim powiedział, że protesty KOD-u w kolejne miesięcznice smoleńskie wykraczają poza działania normalnej opozycji, a mają charakter bluźnierczy.

Próba zablokowania 10 czerwca na Krakowskim Przedmieściu legalnego zgromadzenia przez działaczy organizacji związanych z opozycją, jak Obywatele RP oraz Komitet Obrony Demokracji, ciągle budzi wielkie emocje. Szczególnie że przeciwnicy rządu zapowiadają dalsze działania w celu rozbijania miesięcznic smoleńskich.

[related id=24479]

Według Kornela Morawieckiego, marszałka seniora, legendarnego przywódcy Solidarności Walczącej, to, co robi KOD pod przewodnictwem Władysława Frasyniuka, łamie przyjęte normy działań opozycji: – Jego zachowania są bardzo naganne. To jest zachowanie na granicy bluźnierstwa. Miesięcznica to jest coś w rodzaju takiego obrzędu pogrzebowego, takiego płaczu po nieszczęściu. Te uroczystości odbywały się po mszy świętej, kiedy osoby szły pod Pałac Prezydencki.

Zdaniem gościa Poranka Wnet sprawa zachowania 10 czerwca to jest pójście dalej niż bycie w opozycji czy pokazanie, jak daleko sytuujemy się od instytucji państwa i obecnego rządu: – Ten protest dotyka rdzenia naszej tożsamości – podkreślił marszałek senior, dodając, że: – nasze korzenie wyrastają z chrześcijaństwa, z szacunku dla zmarłych. Więc zachowania opozycji z 10 czerwca uderzają w coś więcej niż w samo państwo, to jest uderzenie w naszą cywilizację.

Sprawa smoleńska jest tak bolesna, ponieważ ona nas bardzo dzieli, i to jest kwestia zasadnicza. Obydwie strony powinny starać się te podziały zasypać. Można mieć różne zdanie na temat tego, co się stało w Smoleńsku, ale nie można na tym budować bloków politycznych, bo to będzie bezproduktywne – stwierdził Kornel Morawiecki.

Przewodniczący koła Wolni i Solidarni mówił również o prezydenckiej propozycji referendum na temat nowej konstytucji, o której uchwalenie marszałek senior nawołuje od lat: – To musiałaby być konstytucja, która będzie na takim poziomie, aby podziały istniejące w naszym społeczeństwie zostały zniwelowane. Sprawa konstytucji to jest kwestia świeżego spojrzenia na nową rzeczywistość cywilizacyjną, jaka pojawia się wokół nas. Jak chociażby fakt, że zmienia się podejście do pracy, z wymiaru materialnego, do wymiaru intelektualnego. To są przemiany, które powinny być zauważone również przez najważniejsze akty prawne.

– To musi być konstytucja sensu, która będzie starała się zbliżyć społeczeństwo i nie dzielić nas na osoby wierzące i niewierzące. My jak na razie nie wiemy, o co pytać w tym referendum. W tej chwili jesteśmy nieprzygotowani do tej debaty. Nie ma poważnych rozmów na poziomie akademickim, na poziomie prawnym. Ja nie widzę możliwości, abyśmy mogli tę prace przygotowawczą przeprowadzić w ciągu jednego roku – powiedział na zakończenie rozmowy Kornel Morawiecki.

ŁAJ

Posłanka PiS: Działania Obywateli RP, wspierane przez część opozycji, to próba „wyhodowania” nowego Ryszarda Cyby

Z Anitą Czerwińską, posłanką Prawa i Sprawiedliwości oraz organizatorką obchodów miesięcznic rozmawialiśmy w „Popołudniu Wnet” o działaniach opozycji zakłócającej obchody na Krakowskim Przedmieściu.

W ostatnią sobotę, 10 czerwca, doszło do kolejnej próby zablokowania obchodów miesięcznicy smoleńskiej. Grupa działaczy Obywateli RP oraz Komitetu Obrony Demokracji przy wsparciu części opozycji parlamentarnej próbowała nie dopuścić do upamiętnienia ofiar przez uczestników obchodów pod Pałacem Prezydenckim.

 Tego, że taka eskalacja nastąpi, mogliśmy się spodziewać już po tym, co się działo w poprzednich miesiącach. Ale zawsze będzie budzić zdziwienie i smutek, że osoby publiczne i cieszące się autorytetem, będące często również długoletnimi parlamentarzystami, popierają działania bezprawne i nielegalne – stwierdziła gość „Popołudnia Wnet”.

[related id=24165]

Anita Czerwińska podkreśliła, że zmiany wprowadzone do ustawy o zgromadzeniach zwiększają zakres wolności obywatelskich. – Opozycja stara się dezinformować społeczeństwo. Nowelizacja ustawy o zgromadzeniach nie ogranicza prawa do demonstrowania. Wręcz przeciwnie. Daje realne prawo obydwu stronom sporu do protestowania.

Zdaniem posłanki PiS demonstracje Obywateli RP organizowane od kilku miesięcy to „agresywne usiłowanie zablokowania legalnej demonstracji w miesięcznicę smoleńską. Nielegalne jest rozpraszane legalnego zgromadzenia. To jest niezgodne z prawem”.

Anita Czerwińska podkreśliła, że to właśnie dzięki comiesięcznym spotkaniom udało się pomóc rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej: – Nasze comiesięczne spotkanie to jest z jednej strony pamięć i modlitwa za tych, którzy odeszli – bo pamiętamy, że już w kilka tygodni po katastrofie wydano rozkaz, by zgasić pamięć. Ale mieliśmy też poczucie, że rodziny smoleńskie zastały porzucone przez przedstawicieli państwa polskiego. W pewnym sensie ta grupa społeczna przejęła na siebie tę rolę wsparcia dla rodzin.

Zdaniem posłanki PiS, domaganie się przez demonstrujących zaprzestania ekshumacji to po prostu barbarzyństwo. – O ekshumacjach zdecydowała prokuratura. Rodziny ofiar wreszcie po 7 latach mogą mieć pewność, że w grobie pochowana jest ich bliska osoba. Mogły spowodować, że ich bliscy zostali wyjęci z budowlanych foliowych worków, że usunięto śmieci, które zbezcześciły ciała ich bliskich, że mogły ich ubrać i godnie pożegnać.

– To jest próba wyhodowania nowego Cyby. Wspieranie przez parlamentarzystów demonstracji Obywateli RP może doprowadzić do kolejnego mordu politycznego – podkreśliła w „Popołudniu Wnet” Anita Czerwińska.

ŁAJ

MON złożyło do prokuratury zawiadomienie w związku z podejrzeniem o zaniechania i zaniedbania „komisji Millera” 

Z powodu wątpliwości dotyczących rzetelności końcowego raportu „komisji Millera”, która badała katastrofę smoleńską, MON skierowało sprawę do prokuratury – poinformował resort w poniedziałek.

„W związku z informacjami posiadanymi przez Podkomisję do Spraw Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego oraz opublikowanym przez agencję prasową Ria Nowosti wywiadem przeprowadzonym z Aleksiejem Morozowem z Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) (…) powstała uzasadniona wątpliwość co do rzetelności i prawdziwości raportu końcowego Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego działającej pod przewodnictwem Edmunda Klicha, a następnie Jerzego Millera” – poinformowało MON.

Według resortu zasadne są „podejrzenia o zaniechania i zaniedbania, jakich mogli dopuścić się członkowie polskiej komisji”.

„W tym stanie rzeczy mogło dojść do popełnienia przestępstwa przeciw działalności instytucji państwowych, wymiarowi sprawiedliwości lub przeciwko wiarygodności dokumentów. Z powyższych względów MON kieruje sprawę do wyjaśnienia przez prokuraturę” – poinformował resort.

PAP/LK

Tomasz Rzymkowski: Ewa Kopacz i Donald Tusk powinni stanąć przed Trybunałem Stanu za katastrofę smoleńską

Poseł klubu Kukiz’15 zrecenzował projekt reformy wymiaru sprawiedliwości autorstwa PiS, wskazując, że proponowane zmiany w KRS są niekonstytucyjne, a cała reforma polega tylko na wymianie kadr.

Na zbliżającym się posiedzeniu Sejmu posłowie będą głosować nad przyjęciem ustawy, reformującej zasady wyboru członków do Krajowej Rady Sądownictwa, która budzi zdecydowany sprzeciw ugrupowań opozycyjnych.

W „Popołudniu Wnet” o zgodność proponowanych zmian z konstytucją zapytaliśmy Tomasza Rzymkowskiego z Kukiz’15.

– Ustawa o KRS w sposób ordynarny łamie konstytucję, a do tego nie odpowiada potrzebom wymiaru sprawiedliwości. To jest zmiana wyłącznie kadrowa w jednym z organów konstytucyjnych państwa, który ma marginalny wpływ na sprawność działania sądów.

Zdaniem posła Klubu Kukiz’15, skrócenie kadencji sędziów członków rady jest złamaniem konstytucji, która wprost mówi o czteroletniej kadencji sędziów w KRS, oraz psuciem prawa.

[related id=22327]

Tomasz Rzymkowski uważa, że reforma KRS zwiększy wpływy rządu w całej administracji: – Do tego dominium większości parlamentarnej, prócz sędziów Trybunału Konstytucyjnego, oprócz spółek skarbu państwa, teraz dojdą sędziowie Krajowej Rady Sądownictwa. (…) Przy okazji tej „reformy” widzę bardzo złe mechanizmy, które mogą być później wykorzystane przez złych ludzi.

– To, co proponuje PiS, to nie jest żadna reforma wymiaru sądownictwa. Reforma wymiaru sprawiedliwości wymaga po pierwsze ograniczenie kognicji sądów, tak żeby do sądów nie wpływało 15 milionów spraw rocznie. Potrzebne jest wprowadzenie sędziów pokoju oraz powrót do ławy przysięgłych – powiedział.

[related id=20969 side=left]

Polityk klubu Kukiz’15 jednoznacznie stwierdził też, że nie widzi przeszkód, aby po następnych wyborach w Sejmie powstała koalicja PiS-u z jego formacją: – Jakbym miał decydować, to po następnych wyborach widziałbym koalicję PiS-Kukiz’15 (…), ale to zależy również od tego, co zaproponuje PiS, czy będzie chciał współpracy, czy też będzie traktował Kukiz’15 jako przystawkę.

Zdaniem Tomasza Rzymkowskiego, elementy reformy sądów zapisane w ustawach o KRS, o ustroju sądów powszechnych oraz o w zapowiadanej ustawie o Sądzie Najwyższym nie są jakościową zmianą i doprowadzą tylko do zmian kadrowych w sądach: – Domagamy się gruntownej reformy systemu sądownictwa.

Prawu i Sprawiedliwości wydaje się, że jeśli wymienimy ludzi w tym zgniłym systemie, to nastąpi gruntowna reforma i wszystko odmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To nie jest prawda. Jeśli nie dokonamy gruntownej reformy, tak aby doprowadzić do realnej kontroli społecznej nad wymiarem sprawiedliwości, to nic się nie zmieni.

Gość „Popołudnia Wnet” negatywnie odniósł się do propozycji losowego przydzielania spraw poszczególnym sędziom: – Mechanizm losowania spraw to nie jest do końca pragmatyczny z punktu widzenia działania wymiaru sprawiedliwości. W Niemczech nie ma mechanizmu losowania, są wyspecjalizowani sędziowie. Jeżeli sędzia zajmuje się wypadkami drogowymi, to już nie daje mu się do rozpatrywania spraw np. kryminalnych.

Zdaniem polityka, to co się stało po katastrofie smoleńskiej w kwestii godnego pochowania zmarłych, powinno stać się przedmiotem zainteresowania wymiaru sprawiedliwości:

– Cały szereg polityków Platformy, przede wszystkim tych, którzy sprawowali kierownicze role w państwie, czyli byli członkami Rady Ministrów, powinien być pociągnięty do odpowiedzialności karnej i politycznej. Skala zła, która dotknęła bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej, jest po prostu nie do oszacowania. Opinia publiczna została oszukana przez rządzących, którzy wmawiali nam, że nie można otwierać trumien po przetransportowaniu ciał do Polski.

Poseł odniósł się również do wyroku Sądu Najwyższego, który uznał ułaskawienie Mariusza Kamińskiego za niezgodne z prawem:

– Jestem zdziwiony wyrokiem Sądu Najwyższego. Nie wiem, czy to nie jest efekt otwartej wojny miedzy PiS-u a światem sądownictwa. Sąd Najwyższy wypowiedział się zbyt ostro.

ŁAJ

Przedstawiciele Platformy „idą w zaparte” – „nigdy nie przeproszą i nigdy nie przyznają się do winy” za Smoleńsk [VIDEO]

Ewa Kochanowska, wdowa po Januszu Kochanowskim, rzeczniku praw obywatelskich, który zginął w katastrofie smoleńskiej, mówiła w Poranku Wnet o ekshumacjach ciał ofiar i o potrzebie reformy konstytucji.

Według rozmówczyni Krzysztofa Skowrońskiego można mówić o złej woli przedstawicieli poprzedniej ekipy rządzącej, którzy robią wszystko, by nie dopuścić do ustalenia prawdziwego przebiegu tragicznych wydarzeń z kwietnia 2010.

Na pytanie o refleksje po ostatnich ekshumacjach smoleńskich, odpowiedziała, że jej zdaniem badania te powinny być przeprowadzone zaraz po powrocie ciał ofiar do Polski. Wielokrotnie zadawała sobie pytanie, dlaczego tak się nie stało. – Teraz okazuje się – mówiła – że była to prawdopodobnie działalność celowa ówczesnego rządu polskiego, aby zawartość trumien na zawsze pozostała tajemnicą.

Polecenie, by nie otwierać trumien przywożonych do Polski, było  zadziwiające – zgodziła się z red. Skowrońskim Ewa Kochanowska. I choć budziło ono protesty rodzin, było z całą konsekwencją realizowane. Nawet dzisiaj, gdy okazuje się, że ekshumacje były i są konieczne, nagłaśniane są opinie podważające to stanowisko, opinie, które dodatkowo wypływają z ust osób niezainteresowanych bezpośrednio tematem.

– Są też wypowiedzi polityków, którzy rządzili Polską w 2010 roku, m.in. o tym, żeby nie uprawiać polityki nad trumnami czy że właściwie powinna być jedna wspólna mogiła i wtedy nie byłoby żadnych kłopotów  – przypomniał redaktor Wnet.

– Tutaj dotykamy dwóch dużych problemów, z jednej strony wypowiedzi pani Ewy Kopacz, z drugiej – wymysłów Platformy Obywatelskiej – podkreśliła Ewa Kochanowska – czyli kontynuacji uporu, który narażał nas na najdotkliwsze cierpienia. Były uzasadnione podejrzenia, że doszło do zamian szczątków w trumnach. Natomiast jeśli chodzi o grób wspólny, to my go posiadamy – stwierdziła. – Dwieście kilo szczątków znajduje się na Cmentarzu Powązkowskim. Bada się dziś najmniejsze szczątki i oddaje je rodzinom. Natomiast taki barbarzyński pomysł, jaki został przedstawiony, jest niegodny parlamentarzysty.

– Czy Pani zdaniem politycy PO powinni ponieść konsekwencje tego, co zdarzyło się dziesiątego i po 10 kwietnia 2010 roku?

– Jako autorzy największych fałszerstw dotyczących katastrofy narodowej – tak. Powinni za to odpowiedzieć.

Na pytanie, czy możemy mieć nadzieję na poznanie prawdziwych przyczyn katastrofy smoleńskiej, nasza rozmówczyni stwierdziła, że nie rozumie tego oczekiwania, ponieważ przebieg katastrofy jest w 99% wyjaśniony.

– Wynik prac prokuratury i komisji do badania wypadku jako przyczynę wskazuje wybuch na pokładzie samolotu – przypomniała wiedzę zdobytą na podstawie badań materiału dowodowego Ewa Kochanowska.

– Ekshumacja dała wstrząsające informacje na temat rozczłonkowania, rozszarpania ciał generałów. Wiemy, że salonik 3., w którym lecieli generałowie, był poddany największej sile wybuchu, i to jest odpowiedź.

– Pozostaje jeszcze najważniejsze pytanie, nie tylko o przyczyny, ale o sprawców tragedii – stwierdził redaktor Wnet. – To jest pytanie do prokuratury, nie dla komisji, i myślę, że w odpowiednim momencie tym się zajmie – przedstawiła swoją opinię Ewa Kochanowska.

– Mówi Pani o tym wszystkim tak, jakby te wydarzenia miały miejsce wczoraj – zauważył Krzysztof Skowroński.

– Tak, to prawda, że emocje są nadal tak samo żywe, ponieważ studiowanie materiałów prokuratury, fala kłamstw, jaka płynie ze strony ówczesnych rządzących, nie pozwalają ustąpić, nie można pozwolić na fałszowanie, na zakłamanie – uważa Ewa Kochanowska. – Musimy być przygotowani merytorycznie do tych, ciągle jałowych, rozmów z nimi – tłumaczyła.

Żaden z ówcześnie rządzących polityków nie zmienił zdania, żaden nie powiedział „przepraszam” – przypomniał Krzysztof Skowroński.

– Mnie te przeprosiny nie interesują – brzmiała odpowiedź gościa Poranka. – Wiedziałam już wiele lat temu, że będą „iść w zaparte, że to jest ich 'być lub nie być’ i nigdy nie przyznają się i nie przeproszą” za to, za co są odpowiedzialni.

– Dzisiaj na dzień dobry w „Poranku Wnet” zacytowałem rozmowę z Pani mężem, dr. Januszem Kochanowskim, wówczas rzecznikiem praw obywatelskich, jaką przeprowadziliśmy w pierwszej siedzibie Wnet, w Hotelu Europejskim, w 2009 roku, dokładnie 1 czerwca, a która dotyczyła potrzeby zmian konstytucyjnych. Rzecznik już wtedy, osiem lat temu, widział konieczność przeprowadzenia reformy, miał przygotowany projekt ustawy, gotowy – przypomniał red. Skowroński.

– Jan Kochanowski uważał, że powinien być aktywnym uczestnikiem debaty politycznej –  wtedy była żywa kwestia zmiany konstytucji, ponieważ obecna konstytucja ma znaczne obostrzenia dotyczące kwestii wprowadzania zmian. „Jedynym sposobem zmiany konstytucji jest jej zmiana” – podkreśliła paradoks sytuacji pani Kochanowska. – Rzecznik przygotował trzy warianty, trzy projekty zależne od przyjętej wizji systemu rządów. Pierwszy, „zracjonalizowany”, zakładał, że kompetencje dwuizbowego parlamentu i rządu są w miarę zrównoważone, a prezydent pełni funkcje wyłącznie reprezentacyjne. Drugi, tzw. parlamentarno-gabinetowy, dawał silną pozycję rządu i osłabioną rolę jednoizbowego parlamentu oraz podobnie reprezentacyjną rolę prezydenta, natomiast trzeci wariant, „prezydencki”, to taki, w którym na czele rządu i całej administracji państwowej stoi prezydent.

Wspólną cechą tych projektów było utwierdzenie demokratycznego ustroju Polski, w którym władzę zwierzchnią sprawuje naród, a działania organów władzy podejmowane są na podstawie i w granicach prawa – relacjonowała projekty Janusza Kochanowskiego jego żona.

Rzecznik pozostawił po sobie ogromną, rzetelną i wnikliwą pracę – stwierdziła Ewa Kochanowska, wyrażając nadzieję, że projekty zostaną dzisiaj dobrze wykorzystane, po tym jak w referendum Polacy wyrażą swoje życzenie ws. konstytucji. To są absolutnie gotowe, skończone projekty, mają preambuły, paragrafy, słowem wszystko to, co ma mieć konstytucja – podkreślała.

– Nasz dziennikarz Jan Kowalski, pisząc w ostatnim „Kurierze” o V Rzeczpospolitej, podnosi w ramach debaty konstytucyjnej m.in. kwestię zmian formuły budżetu czy wybierania parlamentu. Czy w projektach zostawionych przez Pani męża jest o tym mowa? – spytał Krzysztof Skowroński.

– Konstytucja to ustawa zasadnicza, dlatego powinna dotykać spraw zasadniczych – brzmiała odpowiedź. Co do spraw z obszaru np. gospodarki w konstytucji powinny znaleźć się „ukierunkowane, a nie uszczegółowione” zapisy.

Jeśli chodzi o to, czym żyje dzisiaj świat, o aktualną sytuację na świecie – czy są takie wydarzenia, które Panią niepokoją?

– Tak, niepokoi mnie ekspansja islamistów do Europy, a także do Polski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

ma

 

 

Obejrzyj również ten wywiad na YouTube Radia Wnet:

Walentynowicz: Nie ma przyzwolenia na to, co zrobił rosyjski rząd z ciałami ofiar, ani na to, że rząd polski to tuszował

Gościem „Poranka Wnet” był Piotr Walentynowicz, wnuk Anny Walentynowicz, poległej w katastrofie smoleńskiej. Rozmowa toczyła się głównie wokół zaniechań dotyczących śledztwa w sprawie katastrofy.

– Gdyby strona rosyjska nie miała gwarancji, że trumny nie zostaną otwarte po powrocie do Polski, to nie dopuściłaby się takich czynów. Tego typu działania są potępiane przez cały świat – powiedział Piotr Walentynowicz.

[related id=22059]

– Takiej gwarancji udzielił ktoś z polskiego rządu – wiedzę o stanie faktycznym posiadali Donald Tusk i Ewa Kopacz i to oni dokonali wielu starań, by tych trumien nie otwarto.

Zdaniem Piotra Walentynowicza w przypadku sprawy smoleńskiej nie można  mówić o niedopatrzeniach, tylko o celowym działaniu. Jak powiedział, do tej pory byliśmy okłamywani przez Donalda Tuska i Ewę Kopacz, którzy gwarantowali rzetelność przeprowadzonej prze Rosjan sekcji zwłok.

– Jeżeli dla pana Neumana nie ma różnicy, gdzie zostanie pochowany – czy pod płotem, czy na cmentarzu, to jego sprawa, jednak są osoby, które mają prawo do pochowania swoich najbliższych  zgodnie z obrządkiem katolickim – skomentował Piotr Walentynowicz wypowiedź szefa klubu PO Sławomira Neumanna, który zasugerował, że należy pochować wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej w jednej mogile.

Gość „Poranka Wnet” dodał, że prawo do chowania najbliższych zgodnie z wyznawaną wiarą zostało odebrane rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej w 2010 roku przez rząd polski oraz wszystkie podległe mu instytucje, łącznie z prokuraturą.

Zdaniem Piotra Walentynowicza, gdyby nie było możliwe wyjaśnić sprawy katastrofy, to już dawno oddano by Polsce wrak samolotu oraz czarne skrzynki, a opozycja nie krytykowałaby czynności, które zmierzają do ujawnienia prawdy. Gość Radia WNET dodał przy tym, że nie ma wątpliwości, że sprawa smoleńska zostanie wyjaśniona.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN