Dr Janusz Wdzięczak: polska gospodarka ma dobre perspektywy dzięki swoim twardym fundamentom

Ekonomista mówi o sytuacji polskiej gospodarki i działaniu antyrosyjskich sankcji.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

Dr Janusz Wdzięczak tłumaczy niską wycenę kursu złotego odnośnie innych walut. Jest przekonany, że jest to uwarunkowane obawą inwestorów przed wojną w Ukrainie. Dodaje, że skutkiem tego może być również spadek kapitału zagranicznego. Jednak ekonomista nie widzi w tym zagrożenia:

Polska gospodarka ma dobre perspektywy dzięki swoim twardym fundamentom. Inaczej będą reagować ci, którzy importują, a inaczej ci, którzy eksportują. Proszę zauważyć, że dzięki temu polskie towary stają się coraz bardziej konkurencyjne na rynkach międzynarodowych.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego mówi w tym kontekście o sytuacji gospodarczej Rosji.

Nieprawdą jest, że gospodarka rosyjska dobrze radzi sobie z sankcjami, jak podają niektórzy eksperci. Radzi sobie bardzo źle, tylko wszyscy się spodziewali, że ten spadek będzie jeszcze większy.

Na zakończenie, ekonomista komentuje politykę NBP, niezadowolenie której rośnie wśród obywateli. Zwraca uwagę na zwiększoną podaż pieniądza w okresie pandemii, co tłumaczy podniesienie stóp procentowych i obecną inflację.

Zadaniem Rady Polityki Pieniężnej jest zapewnienie stabilności gospodarki i obniżanie inflacji, a nie uleganie wpływom publicystów.

Czytaj także:

Panika z cukrem może się powtórzyć. Co drugi Polak boi się, że wkrótce w sklepach zabraknie towarów

 

Triumf maltuzjanistów, którzy pragną wyzwolić Ziemię od człowieka? / Andrzej Jarczewski, „Kurier WNET” 98/2022

Początek tego roku przywitało 343 192 Polaków, urodzonych w roku 1947. Ich wnuków i prawnuków, urodzonych w roku 2021, jest zaledwie 325 067. Mamy mniej wnucząt niż ich 75-letnich dziadków z babciami!

Andrzej Jarczewski

Żyjemy dłużej, czyli błąd modelu

Tegoroczna tablica średniego dalszego trwania życia ucieszyła nowych emerytów i starych krytykantów ZUS-u. Ci pierwsi widzą wyższe emerytury, a ci drudzy otrzymali argument, by oskarżać rządzących o „mordowanie narodu”. Według tej tablicy – nowi emeryci mają niby żyć krócej niż ci, którzy przeszli na emeryturę w poprzednich latach. Cóż, mylą się i jedni, i drudzy… i trzeci.

Na początek krótkie rozwiązanie zagadki, prowadzące jednak do znacznie ciekawszego zagadnienia na końcu. Otóż algorytm, z którego korzysta ZUS w celach emerytalnych, uwzględnił teraz wszystkie osoby zmarłe w pandemicznych latach 2020–2021 na tle tych, którzy owe lata przeżyli. Tak działa – oparty na statystyce historycznej (i ustawie z 17 grudnia 1998 r.) – algorytm, który nie przewidział pandemii i nie wie, że dalsze życie nowych i starych emerytów nie zależy od liczby zmarłych w przeszłości, ale od nieznanych warunków w przyszłości i od czynników indywidualnych, a o tych wiemy, że premiują organizmy odporniejsze i silniejsze, zwycięskie w walce z koronawirusem i mniej zagrożone chorobami współistniejącymi.

Jeżeli więc wojna do nas nie zawita, jeżeli nie pojawi się znów ta lub inna pandemia, jeżeli świat się nie zawali – nowi emeryci będą żyć znacznie dłużej, niż to prorokuje ZUS-owski algorytm, przyjmujący milcząco, że ogólne przyczyny zgonów nie zmieniają się w czasie i przestrzeni. Jak zaraz zobaczymy, model ludności ustabilizowanej, na którym oparto ten algorytm, jest co do istoty błędny w warunkach polskich i w epoce dużych migracji. Z kolei poprawny jest emerytalny system kapitałowy, ale jedno nie pasuje do drugiego.

ALGORYTMY

Konstrukcję ZUS-owskiego algorytmu zrozumie każdy maturzysta, a nawet co zdolniejszy absolwent szkoły podstawowej. Wprawdzie stosowane w obliczeniach wzory wyglądają dość okazale i nie nadają się do publikacji w gazecie, ale zrobienie z tego programu komputerowego do budowy tablicy przeżywalności – to kwestia dosłownie kwadransa (tyle wymaga np. sporządzenie zamieszczonego tu wykresu). Rzecz jasna – pierwsza przymiarka i testowanie może zabrać nawet pół dniówki. Żądamy tylko biegłości w programowaniu. Trzeba też mieć przygotowane dane w odpowiednim formacie.

Najważniejsze jest jednak zrozumienie wyniku: że to, co otrzymaliśmy w postaci tablicy dalszego trwania życia, nic nie mówi o dalszym trwaniu życia! Jest wyłącznie rezultatem wyliczeń, dokonanych przez algorytm na wsadowych danych historycznych zgodnie z przyjętym modelem i milcząco dopuszczonymi konsekwencjami tego modelu.

Stare powiedzenie informatyków mówi, że „ze śmieci otrzymamy śmieci”. Jeżeli jednak dane są przygotowane i przetwarzane zgodnie z jakąś koncepcją, to wyniki odzwierciedlą zalety i wady tej koncepcji. Nic więcej! W szczególności – informatyka nigdy nie zapewnia, że wyniki komputerowych obliczeń mają jakikolwiek związek z rzeczywistością. Raz mają, raz nie mają, ale zależy to nie od komputera, lecz od trafności – zaszytego w algorytmach – modelu danego wycinka świata.

STRUKTURY WIEKU

Wyobraźmy sobie teraz dwie 40-milionowe populacje o odmiennych strukturach. Społeczność A niech składa się z 39 999 999 dzieci jednorocznych i jednego obywatela w wieku 100 lat. Społeczność B niech ma 39 999 999 stulatków i jedno niemowlę. Zastosujmy ZUS-owski algorytm do tych populacji przy założeniu, że wszystkie inne parametry są identyczne…

Zarzuci ktoś, że to przecież absurd, że takich społeczności nie ma na świecie. Zgoda, odpowiem, ale algorytm jest identyczny w każdym wypadku. Nigdzie nie podano granic stosowalności. Co więcej: wyniki służą porównywaniu jakości życia w różnych państwach. Społeczność A okaże się „gorsza”, bo tam żyje się niby krótko, a B – „lepsza”. OK, odłóżmy przykłady abstrakcyjne i przyjrzyjmy się rzeczywistym.

Oto mamy 26-milionową ludność państwa Niger. Połowa obywateli (50%) ma mniej niż 15 lat, a niecałe 3% przekroczyło 65 lat. Tak, to nie pomyłka: mediana wieku wynosi tam 15 lat; w Polsce – 41,7. Średnia dzietność w muzułmańskim Nigrze zbliża się do 7 (siedmioro dzieci na kobietę; pisałem o tym w zeszłorocznym raporcie demograficznym w kontekście konieczności pracy dzieci, „Kurier WNET”, lipiec 2021).

Dla odmiany sprawdźmy, jak to wygląda w krajach naprawdę bogatych. W Japonii dzieci poniżej 15 lat jest zaledwie 12%, za to 65-latków i starszych – prawie 30%. Z kolei w Szwecji ustawowy wiek przechodzenia na emeryturę mężczyzn i kobiet(!) wynosi 67 lat. Zatrudnianie dzieci do lat 15 jest tam przestępstwem, a w Nigrze – ratunkiem przed śmiercią głodową. Nie można jednym modelem sensownie obsłużyć mocno różniących się społeczności.

POLSKI PORTRET DEMOGRAFICZNY

Omawiany algorytm, choć matematycznie poprawny, ujawnił błąd swego modelu na przykładzie polskiej, strasznie zdeformowanej struktury wiekowej. Spójrzmy na rysunek: akurat teraz w wiek umierania masywnie wchodzi powojenny wyż, do którego należy piszący (jeszcze) te słowa. Z GUS-owskich algorytmów wynika, że w Polsce umiera się obecnie średnio w wieku 76–77 lat (kobiety nieco ponad 80, mężczyźni – ok. 72).

Wykres pokazuje, że pierwszego dnia roku 2022 żyło w Polsce 210 681 osób urodzonych w roku 1945, ale rocznik 1946 jest już o połowę liczniejszy: 302 339! Ci pierwsi mają dziś 77 lat, a ci drudzy 76 (średni wiek umierania w Polsce). Jak to się ma do modelu ludności ustabilizowanej? Ano nijak. Ten model zawodzi przy tak drastycznych skokach. Daje wyniki „skaczące”, nadające się do dowolnych dezinterpretacji.

Następny rocznik. Początek tego roku przywitało 343 192 obywateli polskich, urodzonych w roku 1947. Ale łączna liczba ich wnuków i prawnuków, urodzonych w roku 2021, wynosi zaledwie 325 067. Mamy więc mniej wnucząt niż ich 75-letnich dziadków z babciami! Ale to jeszcze nic.

Patrzmy na nieubłagane trendy: przez dobre 10 lat seniorów nadal będzie przybywać, a dzieci ubywać przez lat co najmniej… aż strach podać termin. Jeżeli nie zmieni się maltuzjańska cywilizacja depopulacyjna, dzieci będzie ubywać już stale, aż któregoś dnia urodzi się ostatnia Polka (nadal aktualny wykres tej prognozy pokazałem w „Kurierze WNET” z sierpnia 2018).

WIELOKROTNE ECHA

W demografii nic nie dzieje się natychmiast. Procesy nasilają się i zanikają nie z roku na rok, ale z pokolenia na pokolenie. Skutki tych procesów można z dużą dokładnością przewidywać w perspektywie niemal stulecia. Tak jest np. z naprzemiennie występującymi w Polsce niżami i wyżami. Druga wojna światowa poczyniła milionowe wyrwy w naszej strukturze ludnościowej. Przez kilkanaście następnych lat naród jakoś kompensował straty, ale to zostało nagle przerwane ustawą aborcyjną z roku 1956.

Pomijam w tym artykule wszelkie kwestie moralne na rzecz arytmetyki.

Rok 1956 łączy się w naszej zbiorowej pamięci z „odwilżą”. Po dekadzie komunizmu stalinowskiego – ówczes­ne władze PRL faktycznie poluzowały represyjną politykę na wielu płaszczyznach. Elementem „odwilży” była m.in. ta ustawa, która jednak gwałtownie przyśpieszyła naturalne wyczerpanie wyżowego potencjału. Kilkanaście lat później liczba aborcji dorównywała liczbie porodów, co spowodowało do dziś widoczne skutki na prezentowanym tu wykresie.

Przypomniana ustawa była pierwszym znaczącym elementem bezmyślnej, procyklicznej polityki ludnościowej władz PRL, a później – niestety – również III RP. Różne elementy tej polityki omawiałem na tych łamach w poprzednich raportach, więc teraz tylko wyrażę ogólny wniosek: należy łagodzić i rozmywać kolejne fale. Przy odpowiedzialnej polityce tragiczne skutki wojny zanikną również w strukturze demograficznej. Ale… po kilku pokoleniach. Nie za rok czy dwa.

Demograficzne fale i echa są zjawiskiem niekorzystnym pod wieloma względami. Destabilizują strukturę społeczną i są niezmiernie kosztowne. Oczywisty przykład to losy przedszkolaków. W jednym pokoleniu brakuje dla nich placówek wychowawczych, a w następnym trzeba likwidować w każdym mieście mnóstwo niepotrzebnych przedszkoli (musiałem to robić jako odpowiedzialny za te sprawy wiceprezydent miasta). To samo dotyczy szkół, również wyższych, zwłaszcza prywatnych, które po okresie rozwoju ilościowego weszły już w epokę głębokiego regresu. Padają jedna po drugiej i tego procesu nie ma czym ani kim zatrzymać.

ZMIANA MODELU

Za którymś razem – po kolejnym niżu – wyż nie nadejdzie. A to dlatego, że na te nasze lokalne polskie fale nakładają się światowe megatrendy kulturowe, w tym jeden, szczególnie interesujący, choć lekceważony zarówno przez demografów, jak i przez polityków. Otóż początek XX wieku przyniósł nowe środki przekazu kultury: kino i radio. Powierzchowne skutki znamy; zjawiska głębsze wymagają badania struktury własnościowej biznesu.

Kino rozwijało się w epoce, gdy wielki kapitał związany był z przemysłem, handlem, bankami i nadal ziemią. Przemysłowcy oczywiście wyzyskiwali robotników, ale w interesie gospodarki była maksymalizacja pracy o charakterze wytwórczym i to w warunkach spokoju społecznego. Tego paradygmatu nie zmieniały nawet największe wojny. Państwa, w których było dużo pracy, zyskiwały na znaczeniu, a te, które z powodów demograficznych, ekonomicznych, ideologicznych lub z lenistwa dysponowały relatywnie mniejszą sumą pracy, powoli traciły pozycję.

Odnotujmy świeże dane z Unii Europejskiej: najdłużej w ciągu swojego życia pracują mieszkańcy Niderlandów i Szwecji (ponad 42 lata), a Rumuni, Włosi i Grecy – o 10 lat krócej. Polacy – 34,3 roku, czyli poniżej średniej dla Unii (35 lat). Taki komunikat sugeruje, że Polacy i Rumuni to lenie, a Holendrzy i Szwedzi – pracusie.

Tu znów pojawia się kwestia modelu. Gdyby w różnych krajach pojęcie „rok pracy” znaczyło to samo, porównanie byłoby sensowne. Okazuje się jednak, że w Niderlandach oznacza to w praktyce 1399 godzin pracy, w Polsce 1766 (teoretycznie rok 2022 ma mieć w Polsce 2008 godzin roboczych, ale do obliczeń przyjąłem dane rzeczywiste z roku 2021, uwzględniające różne okoliczności).

W ciągu całego zawodowego życia przeciętny Holender pracuje 59 038 godzin, a Polak – 60 574. Polacy faktycznie pracują dłużej, ale tu i tam przepisy stale się zmieniają, więc za dokładność obliczeń głowy nie dam. Wiem tylko, że nie jesteśmy leniami! Mamy inny model pracy i lokujemy się w innym punkcie łańcucha marż.

Podobne obliczenia trzeba wykonać, gdy ktoś proponuje zmianę modelu. Ot, skróćmy sobie tydzień pracy o 20% (z 5 dni na 4). Jednak – żeby to nie odbyło się kosztem zmniejszenia produktu narodowego o 20% – musimy, pozostając w tym samym punkcie łańcucha marż, odpowiednio wydłużyć lata pracy. Osiągniemy wtedy standard niderlandzki: wystarczy opóźnić emerytury o 7 lat i – hokus pokus – gotowe!

Kolejnym populistom podaję na tacy jeszcze lepsze pomysły. Dlaczego skracać tydzień pracy tylko do czterech dni. Przecież możemy pracować trzy, dwa, a nawet jeden dzień w tygodniu! Wystarczy wtedy podnieść wiek emerytalny o… 171 lat i arytmetycznie wszystko się zgodzi. Oczywiście – pod warunkiem, że przyjmiemy model człowieka nieśmiertelnego, co – jak prorokuje Harari – ma się niebawem spełnić.

REWOLUCJA CZASU WOLNEGO

Początek wieku XXI przyniósł zaskakującą rewolucję kapitałową. Nagle w rankingu największych przedsiębiorstw zachodniego świata pojawiły się firmy medialne, oferujące usługi niematerialne, a wśród najbogatszych ludzi na świecie znajdujemy właścicieli firm internetowych i zależnych od internetu. To dopełniło rewolucji rozpoczętej w Hollywood.

Zjawiska dominujące w cywilizacjach XXI wieku widzieliśmy i dawniej, ale raczej na marginesie. Nawet najwięksi twórcy kultury żyli w biedzie; tylko niektórym udawało się po wielu latach mordęgi osiągać wyższe dochody, uzależnione zresztą od kaprysu władców, wielkich posiadaczy ziemskich, bankowych czy przemysłowych. Dziś realną szansę na wielkie pieniądze mają bardzo młodzi influencerzy. Zarabiają na osobistej popularności i nie potrzebują łaski mecenasów sztuki. Ale te zarobki zawdzięczają koncernom internetowym. Szybko dowiadują się z własnej praktyki, co przynosi największe zyski i tę przestrzeń per fas et nefas powiększają, nie oglądając się na stare dekalogi, których zresztą już się ich nie uczy.

To zjawisko wykiełkowało ponad sto lat temu, gdy raczkujący biznes kinowy okazał się bardziej rentowny niż stalownie i górnictwo. Był też nieskończenie bezpieczniejszy, bo nigdzie nie wybuchały rewolucje kinomaniaków, a strajki i rozruchy robotnicze zdarzają się co chwila. Powoli zmieniał się paradygmat całej cywilizacji. Interesom przedsiębiorców medialnych nie służyła już maksymalizacja pracy w jakimś kraju, ale… maksymalizacja czasu wolnego. Głównym adresatem twórców kultury przestał być światek bogatych snobów.

Kapitał przemysłowy stracił przywództwo, bo nie mógł szybko uwolnić się od fabrycznych murów i zainwestować w media. To wymagało istnienia kapitału „luźnego”, niezwiązanego z ziemią i wszelką produkcją (tego nadal Polakom brak). Należało tylko na kinowych fotelach, a później przed mniejszymi ekranami posadzić wielomilionową klasę średnią i niższą, w tym zwłaszcza młodzież i dzieci, których cywilizacyjna rola od tego czasu zmienia się diametralnie. Interesy biznesu hollywoodzkiego i naśladowczego zbiegły się ze szczerymi pragnieniami marksistów, którzy wprawdzie nadal atakowali biznes przemysłowy i bankowy, ale w pełni poddali się władzy kapitału medialnego. Tego wszak Marks nie kazał niszczyć.

Na tym przykładzie widzimy zresztą, ile są dziś warte wnioski Adama Smitha czy Karola Marksa. Jeżeli nawet w społeczeństwach rolniczych, przemysłowych czy handlowych dominowały procesy, które oni opisywali, to w epoce kapitału medialnego – takich społeczeństw już nie ma.

Ten model został zamieniony na nowszy, monopolizujący zarówno dystrybucję kapitału, jak i dystrybucję prestiżu. Zamieniając czas na przestrzeń, można powiedzieć, że marksiści i liberałowie przykładają model opracowany w Nigrze do… Japonii. I dziwią się, że to takie mądre, a nie działa.

NEUTRALIZACJA BUNTU

Posiadacze kapitału (cokolwiek nim w danej epoce było) „zawsze” sprawowali władzę, a biedota próbowała się buntować albo organizować politycznie do walki o udział we władzy. W wieku XXI ten paradygmat w krajach zamożnych niezauważalnie zanika. Najbogatsi ludzie na świecie, czyli szefowie wielkich korporacji medialnych, nie mają już naturalnych wrogów. Nikt się nie buntuje przeciwko coraz doskonalszym serialom i wyprzedzającym fantazję usługom internetowym! Polityczne rozgrywki odbywają się na bocznym boisku i nie zagrażają mediom, od których są uzależnione. Bezsilnie przyglądają się temu na całym świecie ministrowie finansów i zarządzany przez nich aparat podatkowy.

Nowe sposoby sumowania drobnych transferów w gigantyczne zyski nie mieszczą się w starych taryfikatorach podatkowych, a nowych długo nie wprowadzano z powodów, które coraz lepiej rozumiemy. Politycy korzystają ze starych modeli ekonomicznych!

Jedni – przejęci ideologią liberalną – nie regulowali rynku, co zawsze prowadzi do monopolizacji; inni, np. marksiści, zajęci byli „wyzwalaniem” kolejnych mniejszości z takiej czy innej opresji (odnotujmy, że rosyjska „operacja specjalna” na Ukrainie przebiega pod hasłem „denazyfikacji”, czyli wyzwolenia Ukrainy spod władzy Ukraińców).

Liberałów i socjalistów pogodzili, wręcz zjednoczyli i sobie podporządkowali wyznawcy ideologii maltuzjańskiej, którzy pragną wyzwolić Ziemię od człowieka. I właśnie ta ideologia – wtłaczana wszelkimi narzędziami kapitału medialnego – kształtuje dziś demografię Europy i Ameryki Północnej, a nawet Japonii i Chin. Narody, które uwierzą Malthusowi, zanikną.

Pomijam teraz ocenę moralną omawianych zjawisk. Próbuję jedynie dostrzec i nazwać obiektywne przyczyny wielu nowych skutków. Władcy internetu – by użyć kategorii Pierre’a Bourdieu – skumulowali kapitał ekonomiczny, społeczny, kulturowy i symboliczny. Świat nie wie, jak się przed tym bronić, bo politycy wciąż wierzą w przestarzałe, przeżarte rdzą ideologii modele rzeczownikowe. Mój wniosek: budujmy modele czasownikowe! Realizuję to w książkach, o których tym razem już nic nie napiszę, bo strona się… skończyła.

Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Żyjemy dłużej, czyli błąd modelu” znajduje się na s. 7 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 98/2022.

 


  • Sierpniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Żyjemy dłużej, czyli błąd modelu” na s. 7 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 98/2022

Ewolucja popularnej sieci sklepów. Czym jeszcze zaskoczy nas Żabka?

W większych miastach zielone szyldy sklepów Żabki widać już na każdym kroku. Teraz przyszła kolej na dark store’y.

Szykuje się zupełna nowość. Niesiona falą popularności, po Biedronce i paru innych sieciach Żabka zamierza otworzyć dark store’y, czyli magazyny, do których nie ma wstępu klient. Dotychczas z tej formy sklepu korzystały jedynie sieci jak Lisek, Jokr, Glovo lub Swyft.

Usługa jest bardzo prosta i zdaje się być odpowiedzią na trwającą pandemię i możliwe kolejne lockdowny. W różnych miastach pojawiają się sieci magazynów. Z nich, kurierzy na rowerach dostarczają zamawiającym podstawowe zakupy spożywcze, produkty chemiczne bądź nawet kosmetyki czy kable do telefonów. Wszystko, co może być potrzebne tu i teraz – bez wychodzenia z domu.

Zgodnie z modelem biznesowym, dzięki bliskiemu i gęstemu położeniu magazynów, zakupy mają być dowiezione do klienta w ciągu 10-15 minut. Pobliski magazyn staje się zatem dla użytkowników usługi czymś w rodzaju drugiej lodówki, do której dostęp jest szybki i wygodny. Tym  bardziej, że w niektórych przypadkach magazyny pracują nawet w niedziele. Kurierzy Jockra dostarczają swoje produkty codziennie między 12.00 a 22.00, a w niedziele od 9.00 do 19.00, a dostawa nic nie kosztuje.

Jak podaje portal wiadomościhandlowe.pl projekt dark store’ów Żabki jest już w fazie testów. Póki co, polski lider rynku convenience nie afiszuje się ze swoimi planami:

Jak ustaliliśmy, w Warszawie trwają już testy co najmniej dwóch dark store’ów, a trzeci ma ruszyć lada dzień. Nie zostało to dotychczas ogłoszone publicznie, ponieważ pilotaż odbywa się jedynie w formule friends&family. Zwykli, szeregowi klienci na razie nie przetestują nowego rozwiązania, co oczywiście nie oznacza, że nie mogą robić zakupów online w Żabce – podaje portal.

Redakcja wiadomoscihandlowe.pl informuje, że pierwszy dark store Żabki mieści się na warszawskim Ursynowie, w środku osiedla bloków. Lokal będący w fazie zamkniętych testów nie został opatrzony logiem, a witrynę częściowo przysłonięto. Co więcej, z nieoficjalnych informacji wynika, że jeśli testy przebiegną pomyślnie, jeszcze przed końcem roku  Żabka może otworzyć 25 podobnych magazynów. Na razie jednak odpowiedź biura prasowego Żabki na pytania odnoście projektu pozostaje dosyć ogólna:

W ramach Grupy Żabka pracujemy nad różnymi konceptami w obszarze modern convenience, które odpowiadają na potrzeby współczesnych klientów. Jest jednak za wcześnie, by mówić o szczegółach tych rozwiązań – poinformowała firma.

N.N.

 

Źródło: wiadomościhandlowe.pl

Agnieszka Anioł: Nawet 30 procent polskiego społeczeństwa może mieć ograniczenia ruchu

Ekspert BGK wyjaśnia na czym polega projekt Funduszu Dostępności oraz kto będzie mógł skorzystać z preferencyjnych pożyczek.

W środowym „Kurierze Ekonomicznym” redaktor Sebastian StodolakAgnieszka Anioł, rozmawiają o Funduszu Dostępności. Ekspert Banku Gospodarstwa Krajowego wyjaśnia czym jest wspomniany fundusz oraz jakie jest jego źródło prawne:

Fundusz Dostępności jest to program, który finansuje inwestycje pogłębiające dostępność budynków. Został on utworzony na mocy ustawy o zapewnianiu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami i jest częścią rządowego programu Dostępność Plus – wyjaśnia nasz gość.

Rozmówczyni Sebastiana Stodolaka opisuje też w jaki sposób działa fundusz. Jak podkreśla ekspert, jest on oparty na udzielaniu pożyczek na inwestycje architektoniczne, których celem jest ułatwianie funkcjonowania osobom z ograniczeniami ruchu:

We współpracy z Ministerstwem Funduszy i Polityki Regionalnej BGK wraz z wybranymi partnerami finansowymi udziela preferencyjnych pożyczek właśnie na przedsięwzięcia likwidujące bariery architektoniczne w wielorodzinnych budynkach mieszkalnych, budynkach użyteczności publicznej – zaznacza Agnieszka Anioł.

Gość ekonomicznej audycji podkreśla, że projekt Funduszu Dostępności ma przysłużyć się nie tylko osobom niepełnosprawnym czy starszym, lecz również rodzinom z małymi dziećmi. Ponadto, Agnieszka Anioł pochyla się także nad bieżącą sytuacją osób z ograniczeniami ruchu w Polsce:

Szacuje się, że nawet 30 procent społeczeństwa może mieć trwałe lub czasowe ograniczenia mobilności – podkreśla ekspert.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Welconomy Forum w Toruniu. Dr Janiszewski: Będzie tam cały szpaler wybitnych ludzi. Gwarantuję dobrą wymianę poglądów

W najnowszej audycji „Studia 37” gości dr Jacek Janiszewski, który opowiada o swojej inicjatywie Welconomy Forum. W czerwcu tego roku w Toruniu odbędzie się już 28 edycja projektu.

W środowym programie „Studia 37” dr Jacek Janiszewski przybliża słuchaczom tematykę związaną ze zbliżającą się 28 edycją projektu Welconomy Forum. Wydarzenie potrawa od 21 do 22 czerwca w Toruniu. Jak zaznacza dr Jacek Janiszewski, celem forum jest dialog o przyszłości Polski ponad podziałami:

Welconomy Forum powstało właśnie po to żeby naprawiać różne polityczne drogi, które się wybrało albo zwrócić uwagę na to co może się wydarzyć w przyszłości – komentuje dr Jacek Janiszewski.

Rozmówca Tomasza Wybranowskiego zapowiada, że na toruńskiej 28. edycji konferencji nie zabraknie znakomitych gości ze świata nauki i polityki. Gość „Studia 37” podkreśla, że będą to także osoby bardzo odmienne poglądowo:

Już dziś mogę powiedzieć, że będzie cały szpaler wybitnych ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. Będą też osoby różniące się sposobem patrzenia na polską przyszłość. Gwarantuję dobrą wymianę zdań i poglądów – mówi dr Jacek Janiszewski.

Jak zaznacza gość dublińskiej audycji, jest nadzieja, że między różnymi uczestnikami forum uda się nawiązać dialog ponad różnicami w poglądach i podziałami politycznymi. Dr Jacek Janiszewski wspomina, że często politycy mają wspólne cele, a różni ich jedynie sposób, którym zamierzają je osiągać:

Być może uda się też spłaszczyć dystans między politykami, którzy mimo różnic mają wspólne cele – świetna i bogata Polska i szczęśliwi obywatele. Tylko mają różne drogi dochodzenia do tego – podkreśla dr Jacek Janiszewski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Potocki o Polskim Ładzie: Czy musimy uderzać w tzw. klasę średnią, która dopiero w Polsce raczkuje? To niebezpieczne

W nowym „Poranku WNET” dziennikarz i publicysta tygodnika „W Sieci”, Andrzej Potocki, komentuje założenia Polskiego Ładu.

W najnowszym „Poranku WNET” Andrzej Potocki komentuje założenia Polskiego Ładu. Zdaniem dziennikarza polityka gospodarcza PiS koncentruje się na zabieraniu bogatym a dawaniu biednym. Jest więc przeciwny takiej praktyce:

Są rzeczy, które mi się w Nowym Ładzie nie podobają – mówi na antenie Radia WNET Andrzej Potocki.

Mimo to, jak wskazuje dziennikarz, w programie Polskiego Ładu jest także sporo plusów. Rozmówca Łukasza Jankowskiego wśród wartości wskazuje m.in. ulgi socjalne:

Niewątpliwie wszystko to, co jest dawaniem dla społeczeństwa: wszystkie ulgi podatkowe, podwyższenie drugiego progu do 120 tys. zł plus te wszystkie socjalne historie – to jest zawsze dobrze. Im więcej rząd daje narodowi, tym narodowi jest lepiej.

Z drugiej strony Andrzej Potocki wyraża wątpliwość czy bezpieczne będzie większe obciążenie finansowe polskiej klasy średniej. Zdaniem publicysty jest to ryzykowne:

Czy my musimy uderzać w tzw. klasę średnią, która dopiero w Polsce raczkuje? Moim zdaniem jest to dosyć niebezpieczne. Jak pokazują przykłady z całego świata wszystkie państwa rozwinięte, tzw. państwa Zachodu, mają jedną rzecz stałą i silną. To silna klasa średnia.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Konferencja ws. Polskiego Ładu, głos zabiera Jarosław Gowin: Stawiamy na Polskę i polskie firmy

15 maja o godzinie 10 rozpoczęła się konferencja premiera Mateusza Morawieckiego ws. nowego projektu Polski Ład. Z pośród polityków wypowiedział się również wicepremier Jarosław Gowin.

Podczas sobotniej konferencji ws. programu Polskiego Ładu, poza Jarosławem Kaczyńskim i Mateuszem Morawieckim wypowiedział się również Jarosław Gowin. Prezes Porozumienia swoje przemówienie rozpoczyna od kwestii ekonomicznych:

Wprowadzamy do rozwiązań podatkowych współczynnik korygujący. Wyższe koszty uzyskania przychodu dla osób zarabiających między 6 a 10,5 tys. zł – mówi Jarosław Gowin.

Jak relacjonuje wiceszef Rady Ministrów w Polskim Ładzie znaczącą rolę ma odegrać poprawa sytuacji gospodarczej Polski. Jarosław Gowin wspomina o rozwiązaniach, które poprawią m.in. dostęp do pracy i godnego wynagrodzenia dla Polaków:

Pracujemy nad rozwiązaniami, które pozwolą powrócić polskiej gospodarce na ścieżkę szybkiego, dynamicznego wzrostu. Te rozwiązania zapewnią Polakom pracę i dobre wynagrodzenie – komentuje wicepremier.

Co więcej, szef Porozumienia wyraża również chęć pomocy dotkniętym przez pandemię Covid-19 polskim przedsiębiorcom. Jarosław Gowin mówi też o promocji polskich przedsiębiorstw na arenie międzynarodowej:

Zależy nam na tym, aby to polscy przedsiębiorcy, polski kapitał, w jak najszerszym zakresie wychodził poza granicę kraju. Musimy promować polską markę. Stawiamy na Polskę i polskie firmy – podkreśla Jarosław Gowin.

Źródło: Twitter/Radio WNET/media

N.N.

Śpiewak: Lobby reklamowe zaciera ręce. To są ogromne pieniądze, które Konstanty Radziwiłł de facto im przekazał

Monopol na wiaty reklamowe, grodzone osiedla i unieważnienie uchwały krajobrazowej. Jan Śpiewak o problemach Warszawy, która w przeciwieństwie do Gdańska i Krakowa nie rozwiązała problemu reklam.

Jestem bardzo rozczarowany. My jako ruchy miejskie od wielu lat walczymy o to, żeby z naszych miast zniknął syf reklamowy.

Jan Śpiewak odnosi się do unieważnienia 24 lutego przez wojewodę mazowieckiego uchwały krajobrazowej m. st. Warszawy z 16 stycznia. Decyzję motywowana była brakami formalnymi uchwały samorządu. Nasz gość stwierdza, że wojewoda „nie musiał uchylać całej uchwały, tylko jej fragmenty, które uznaje za sprzeczne z prawem”. Podkreśla, że uchwała była „przyjęta po gigantycznych bojach” i „w miarę ostra”.

Rządzi wielki kapitał […] Lobby reklamowe zaciera ręce. To są ogromne pieniądze, które Konstanty Radziwiłł de facto temu lobby przekazał.

W sprawie warszawskiej uchwały reklamowej wątpliwości ma także Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, wskazując, że skutkiem ograniczenia możliwości stawiania billboardów reklamowych będzie przewaga spółki AMS z grupy Agora, będącej jedynym dostawcą treści na warszawskich wiatach przystankowych. Śpiewak stwierdza, że problemem jest przetarg na wiaty przystankowe, które jak zauważa, służą bardziej reklamie niż czemukolwiek innemu, a nie obecna uchwała.

Urząd powinien był działać przy tym przetargu, nie przy tej uchwale.

Podkreśla, że „to jest działanie na szkodę interesu społecznego” i stwierdza, iż „to nie są wiaty przystankowe, tylko reklamowe”. Podczas, gdy w Warszawie uchwała została unieważniona:

Kraków sobie poradził z reklamami w śródmieściu i starym mieście. W Gdańsku uchwała została przyjęta i tam wojewoda z Prawa i Sprawiedliwości nie miał z tym problemu.

Aktywista miejski zaznacza, że potrzeba więcej komunikacji potrzeba między miastem a wojewodą. Mówi także o innym trapiącym Warszawę problemie, jakim są jego zdaniem grodzone osiedla:

Nowe osiedla są straszne, przypominają koszary.

Przez ich budowę „przez ogromne kwartały miasta nie można się przedostać”. Utrudnia to także działanie służb ratunkowych, takich jak straż pożarna czy pogotowie oraz sprawia, że „ludzie się nie integrują”. Śpiewak przewiduje, że „część tych osiedli zmieni się w getta”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Florek (FAKRO): Dzięki tzw. podatkowi estońskiemu, rozwój gospodarczy Estonii jest prawie dwa razy większy niż Polski

-To rozwiązanie daje wielką motywację przedsiębiorcom do inwestowania w swoje firmy, a nie do konsumowania wypracowanego zysku – dodaje Ryszard Florek.


Ryszard Florek, prezes firmy Fakro komentuje zapowiedzi zmian w sferze gospodarczej zaanonsowane podczas wczorajszego exposé premiera Mateusza Morawieckiego:

Zapowiedział bardzo wiele potrzebnych zmian dla Polski i polskiej gospodarki […] jedną z najciekawszych zapowiedzi było wprowadzenie tzw. podatku estońskiego. Jest to bardzo dobre rozwiązanie pobudzające rozwój gospodarczy. Korzystały z niego Niemcy po wojnie do lat 90. Od 2000 roku wprowadziła go Estonia i rozwój gospodarczy w Estonii jest prawie dwa razy większy niż w Polsce.

Rozwiązanie to polega na niepłaceniu przed przedsiębiorcę podatku od uzyskanych zysków, dopóty ten nie dokonuje ich wypłaty. W założeniu ma to pobudzić firmy do inwestycji w innowacje:

To rozwiązanie daje wielką motywację przedsiębiorcom do inwestowania w swoje firmy, a nie do konsumowania wypracowanego zysku. Drugą zaletą jest to, że te firmy nie będą musiały tak precyzyjnie prowadzić całej dokumentacji podatkowej, a kontrole u nich będą bezsensowne, bo wystarczy sprawdzić, ile firma wypłaciła z konta na prywatne cele, a nie analizować wszystkich wydatków, czy są kosztem, czy nie, bo to nie ma sensu.

Prezes firmy FAKRO podkreśla, iż jest to najciekawszy projekt zapowiedziany przez premiera Mateusza Morawieckiego. Liczy na to, iż język, który mówił premier, będzie zrozumiały przez ministrów, szefa UOKiK-u, całej administracji państwowej oraz społeczeństwa. Komentuje także wycofanie się PiS-u z ustawy o likwidacji 30-krotności składek na ZUS:

To jest coś, co tylko skłóca partię rządzącą, a jest to niepotrzebne. […] To by podważyło zaufanie wielu przedsiębiorczych ludzi, zwłaszcza tych, którzy chcą wrócić z zagranicy i rozwijać polską gospodarkę […] nie wiem, czy warto kruszyć o to kopie.

Kolejną zapowiedzią z exposé było zwiększenie konkurencyjności rodzimych firm na rynku UE.

Dzisiaj warunki konkurencji obowiązujące w Unii Europejskiej i na rynku globalnym nie służą rozwojowi polskiej gospodarki. Służą kolonizacji biednych państw przez bogate państwa, które mają silne globalne koncerny, bo obywatele z biednych krajów muszą pracować na dobrobyt tych bogatych krajów. Globalne koncerny mają większą władzę niż państwa, niż rządy poszczególnych krajów i wysysają z kapitału kraje rozwijające się, które chciałyby zbliżać się do tych najbogatszych, ale w aktualnych warunkach nie mają szans.

A.M.K.

Dr Piotr Naimski: Planowane 6 reaktorów atomowych aż w 20% ma pokryć zapotrzebowanie Polski na energię elektryczną

O tym, co dalej z energią odnawialną w Polsce, trwających rozmowach ze stroną Rosyjską na temat zanieczyszczonej ropy, Baltic Pipe oraz ataku na rafinerie Arabii Saudyjskiej mówi Dr Piotr Naimski.

 


Doktor Piotr Naimski pełniący funkcję pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej mówi o konsekwencjach ataku dronów na saudyjskie rafinerie naftowe:

To jest znaczący kawałek produkcji paliw w skali światowej. […] Atak wstrząsnął rynkiem w skali globalnej, cena ropy skoczyła natychmiast, przez co skutek odczują wszyscy odbiorcy ropy, jednak wydaje mi się, że to będzie chwilowe.

Jak zaznacza, po tym ataku władze państw posiadające rafinerie będą musiały zastanowić się nad budową ochrony tego typu zakładów. Ataki tego rodzaju ataki mogą zdarzyć się w każdym miejscu, przez co warto również w Polsce zadbać o ochronę infrastruktury krytycznej. Nawiązuje tu zarówno do ataków fizycznych, jak i choćby cyberataków.

Redaktor Krzysztof Skowroński przytacza informację, jakoby na giełdzie w Moskwie na kilka dni przed atakami doszło do dużych transakcji, przez które ktoś zarobił „bardzo wielkie pieniądze”:

Są takie podejrzenia, ale także takie możliwości. Gdyby założyć, że w Moskwie wiedziano wcześniej o takim ataku, to można przypuszczać, iż ktoś na tym skorzystał finansowo.

Następnie dr Piotr Naimski przechodzi do tematu dywersyfikacji energii przez Polskę. Jednym z projektów, które mają zapewnić nam bezpieczeństwo energetyczne, jest Baltic Pipe. Podkreśla, iż trudno byłoby obecnie zatrzymać ten projekt:

To jest inwestycja prowadzona dokładnie według założonego planu. Jej koniec planuje się na 2022 rok, co da nam pełną możliwość zróżnicowania kierunków dostaw gazu do Polski.

Jak dodaje, projekty energetyczne są elementem szerszej wizji Prawa i Sprawiedliwości, jednak warto sobie uzmysłowić, co w Polsce w tej chwili się dzieje, jeśli chodzi o rozwój infrastruktury:

Rozbudowujemy porty morskie, mamy projekty konkretnych inwestycji przebudowy linii komunikacyjnych w Polsce, nie tylko drogowych, ale też kolejowych. Centralny Port Komunikacyjny, który będzie węzłem w środku Polski, przeobrazi przestrzeń komunikacyjną naszego kraju. To faktycznie pierwszy raz będzie sieć, która łączy Polskę zapominając o podziałach, które są pozostałością jeszcze z czasu zaborów.

Dr Naimski mówi również o rozmowach ze stroną rosyjską dotyczących odszkodowania dla naszego kraju za przesył zanieczyszczonej ropy. Jak zaznacza, nalezą się Polsce i Orlenowi odszkodowania:

Straty poniesione w wyniku otrzymania zanieczyszczonej ropy zostały poniesione przez Polską spółkę. To jest okres trudnych rozmów pomiędzy tymi, którzy ponieśli straty, a tymi, którzy do tego doprowadzili. Te rozmowy się toczą.

Pozostając w tematyce energii, Minister powraca do tematu budowy elektrowni atomowej do 2033 roku. Jak zaznacza, trwają rozmowy z partnerami, a plany obejmują budowę 6 reaktorów, co powinno pokryć ok. 20% zapotrzebowania Polski na energię:

Projekt jest bardzo ambitny. Potrzebujemy partnera, który dysponuje technologią i kapitałem, gdyż chcemy tego dokonać w partnerstwie inwestycyjnym. […] powinien być to partner, który pozostanie z nami na 2-3 pokolenia.

A.M.K.