To wydawnictwo stanowi nie tylko muzyczną wizytówkę artystki, ale także Jej osobistą opowieść o drodze pełnej poszukiwań i refleksji.
To baśniowy „Album Tygodnia Radia Wnet” – ILA URBAN – IV Rano! Po sukcesach znakomitych filmowych teledysków, częstograjowych singiach Radia Wnet („Reklamówka” czy „Agdyby tak”), singel tytułowy ukazał się przed premierą albumu 17 marca 2025.
„IV Rano” to intymna opowieść o poszukiwaniach sensu, drogi i intuicji. A skąd taki tytuł? Szlifując produkcję aż do czwartej nad ranem, kiedy to cisza i spokój pozwalają dostrzec rzeczy niewidoczne w codziennym zgiełku. – powiedziała ILA – Julia, czyli Curtis w białej sukience, jak o niej mawiam.
Muzycznie trip-hop, synth – elektronika, jazzujące frazy i klasyki szczypta. Idealna muzyka na te spokojniejsze chwile, gdy wszystko śpi…
Polecam – Tomasz Wybranowski
Tutaj do wysłuchania rozmowa z ILĄ URBAN, w której opowiada o wszystkich nagraniach z albumu „IV rano”:

Kim jest ILA URBAN?
ILA URBAN, ów Curtis (od Iana) w białej sukience, to wokalistka, autorka tekstów i kompozytorka. Wyrosła w muzycznym świecie. Jej dom w Jarosławiu tętnił dźwiękami, a śpiewająca klasykę mama – profesor od klasycznej muzyki wpoiła jej miłość do muzyki od najmłodszych lat.
Julia przeszła przez edukację muzyczną, później psychologię w Trójmieście, a nawet prowadzenie artystycznej klubokawiarni „Józef K.” w Gdańsku. Ostatecznie to jednak dźwięki i melodie w firankach metafor stały się jej prawdziwym językiem wyrazu.
„IV Rano” – album w nieoczywistych barwach
„IV Rano” to muzyczna mozaika, w której spotykają się trip-hopowe rytmy, synth popowe melodie i subtelne elektroniczne brzmienia. Inspiracje? Massive Attack, Portishead, jazz, a także klasyczne wpływy, które artystka umiejętnie splata w jedną, unikatową narrację. Pierwszy singiel promujący album, „Reklamówka”, to dowód na to, że ILA URBAN potrafi tworzyć muzykę, która hipnotyzuje, skłania do refleksji, ale i nie pozwala przejść obojętnie.
Płyta „IV Rano” opowiada o nocnych rozmyślaniach, momentach przełomowych i uczuciach, które intensyfikują się o wczesnych godzinach porannych. ILA URBAN nie ogranicza się do prostych melodii. Każdy utwór jest osobnym światem, w którym melancholia przeplata się z nadzieją, a tajemnicza elektronika pełna zmierzchowych pulsacji granatów podkreśla emocjonalną głębię tego, co ja nazywam – prawdą o sobie.
Nowy głos na scenie alternatywnej
Gwiazda (po wydaniu płyty już nie wschodząca!) stylu downtempo i alternatywnej elektroniki pokazuje, że autentyczność i osobiste historie mogą wciągać słuchaczy w dźwiękowe podróże. „IV Rano” to debiut, który stawia wysoką poprzeczkę – zarówno pod względem brzmienia, jak i emocjonalnego przekazu. ILA URBAN otwiera drzwi do swojego muzycznego świata, a my z niecierpliwością czekamy na kolejne rozdziały tej historii.
„A gdyby tak…”
Świat wciąż pędzi. Pędzi, potyka się o własne nogi, zatraca w chaosie błyskotek, które zamiast rozjaśniać rzeczywistość, mamią, zacierają granice. Ilia Urban dostrzega ten pęd i patrzy mu prosto w oczy, bez strachu, ale i bez zgody. „A gdyby tak” to jej cichy manifest – delikatny, a jednak przeszywający jak wiatr o poranku.
Tekst w trzech wymiarach. Najpierw niezgoda na rzeczywistość, w której wartości są wywrócone, w której codzienność zaciska na gardle pętlę lęku. Potem pragnienie – żeby choć na chwilę zawrócić ten nurt, znaleźć azyl, ostoję, własny świat. I oto wreszcie. Fundament tej opowieści:
miłość, która daje siłę, męża-rycerza, kochanka – obrońcę ze snów, który koi burzliwe sztormy i pozwala stanąć na pewnym gruncie.
W metaforyce utworu pobrzmiewa baśniowy ton – motyw księżniczki zamkniętej w twierdzy, która nie czeka na ratunek, lecz sama odnajduje w sobie koronę. To pieśń o potrzebie schronienia, ale i o konieczności odnalezienia własnej tarczy wobec świata, który zmierza ku przepaści. Kończy się świat – nie jako proroctwo, lecz jako gorzka refleksja nad cywilizacją, która zapomniała, jak smakują promienie słońca.
„IV rano” – credo
To godzina pomiędzy snem a jawą. Moment, gdy nawet ulice oddychają wolniej, a świat zdaje się zawieszony w pół kroku. To też godzina, w której Ilia Urban szuka odpowiedzi – czy można znaleźć sens w rzeczywistości, która nie daje drugich szans?
Tekst igra z czasem i przestrzenią. Z jednej strony – ironiczne mrugnięcie okiem: „Człowieku, to wszystko żart”. Z drugiej – pragnienie, by uchwycić istotę, odkryć siebie na nowo. Tańczyć, wirować, kraść słodkie owoce – jakby życie było ulotnym snem, w którym można pozwolić sobie na więcej.
Metaforyczna podróż ku światłu. To nie jest droga, którą można przemierzyć powoli, trzeba biec, wznieść się ponad drzewa, ominąć burzowe chmury. To piosenka o intuicji – o tej cichej, nocnej myśli, która nad ranem przychodzi z odpowiedzią.
„Raj”
Czy dusze wędrują? Czy ci, którzy odeszli, czują nasze myśli? „Raj” to podróż sentymentalna, ale i egzystencjalna. Ilia Urban wraca do świata dzieciństwa, do domu, w którym czas miał inną prędkość, w którym rzeczywistość miała ciepło domowego ogniska.
Kwiaty pod stopami, zapach przeszłości, linie wyrysowane na ziemi – to symboliczne okręgi, które otaczają wspomnienia. Przez powtarzające się „kocha, nie kocha” w piosence pulsuje pytanie: czy miłość jest wieczna? Czy wspomnienia mają realny kształt, czy tylko błądzą w zakamarkach duszy?
To utwór, który nie daje prostych odpowiedzi. Ale zaprasza do zastanowienia – nad miejscem, które nazywamy rajem, i nad tym, co naprawdę w nim odnajdujemy.
„Reklamówka” – buntownicza pieśń z wolą piękna i naturalności
Z pozoru lekka, przewrotna – a jednak przenikliwa. Ilia Urban ubiera krytykę współczesności w groteskową metaforę foliowej torby, która wchłania wszystko – i dobre, i złe. To świat bez umiaru, świat, w którym jesteśmy jednocześnie konsumentami i ofiarami.
Zabawa formą, rytmem, lekkim absurdem – ale przekaz jest jasny. Cywilizacja „pikuje w dół”, media wypalają, umysły zapychają. A jednocześnie: można się uchronić. Można spróbować znaleźć wyjście z tej gry.
„Dom z kart”
Zanim nadejdzie nowy ład, trzeba przewrócić stary porządek. Ilia Urban wkracza w ten świat z impetem – tłucze filiżanki, rwie poduszki, pali dyplomy. Nic nie jest święte, bo prawdziwa zmiana wymaga destrukcji.
„Domu już nie będzie” – te słowa powracają jak mantra. Coś się kończy, by mogło zacząć się coś nowego. Nowy świat – ale czy lepszy? Czy analogowe czasy były lepsze, czy tylko bardziej namacalne? To hymn do przeszłości, ale i apel, by przyszłość budować świadomie.
„Wilczyca”
Dwa światy – jeden ciepły, drugi surowy. Miłość, która koi i siła, która pozwala przetrwać. Wilczyca to nie tylko postać z piosenki, to archetyp, symbol ochrony, ale i walki.
Wilczyca to babcia, rodzina, bliscy, którzy dawali ciepło i bezpieczeństwo. Ale dorosłość nie jest już taka łaskawa. Jest pełna niesprawiedliwości, którą trzeba umieć dostrzec.
Piosenka jest podziękowaniem, ale i konfrontacją. Bo ci, którzy mieli ciepłe dzieciństwo, mają łatwiejszy start. Ci, którym go zabrakło – muszą walczyć. Wilczyca to symbol siły, ale i równowagi. Bo życie wymaga zarówno czułości, jak i ostrożności.
Manifest, czili pieśń „Dzieci”
W „Dzieciach – to manifest” wybrzmiewa bolesna prawda współczesności – to smutna pieśń o zaniku intymności, która zostaje ofiarą cyfrowej hiperrealności. Słowa te budzą obraz dziecięcej tęsknoty, której nie zaspokoi bajkowy zastępca. Wiersz maluje świat, gdzie poranne szarości i mechaniczne wskazania zegarka symbolizują utratę magii codziennych, prostych chwil.
Gdy matki, przepełnione niedopowiedzianymi marzeniami, zanurzone są w chaosie codziennych obowiązków, dzieci pozostają same – głodne czułości, opowieści i bliskości. To apel o powrót do pierwotnych wartości, gdzie kontakt międzypokoleniowy i wspólne przeżywanie historii nabiera znaczenia nie do zastąpienia cyfrową iluzją.
„Baśń”
W „Baśni” wyobraźnia przełamuje mur szarej rzeczywistości. Inspiracja dźwiękiem, który przenosi do świata Murakamiego, budzi w nas pragnienie ucieczki – nie tylko fizycznej, ale przede wszystkim duchowej. Opowieść ta to metafora wolności, manifest pragnienia oddychania pełną piersią i odnalezienia siebie w kręgu natury.
Gnam na rowerze przez las, zatrzymany przez delikatną trawę, który staje się symbolem chwili, w której człowiek może zwolnić i wsłuchać się w echo własnych marzeń. Powtarzający się motyw „Szukam nici, uszyję sobie szatę” staje się symbolicznym aktem samookreślenia, pragnieniem stworzenia własnej tożsamości, niezależnej od wymiarów narzuconych przez świat zewnętrzny.
Wyobraź sobie poranek, gdy pierwsze promienie słońca przebijają się przez zasłonę szarości codzienności. W małym mieszkaniu, gdzie zegar nieubłaganie wyznacza rytm dnia, małe dziecko budzi się, otulone ciepłem, którego brakuje w cyfrowym szumie. W tym świecie, gdzie każdy poranek to walka z niewidzialną szarówką lenistwa, czułość rodzica staje się najcenniejszym skarbem.
Na skraju miasta, w cieniu wielkich betonowych bloków, pewna matka przypomina sobie bajki, które kiedyś opowiadała – historie, w których bohaterowie odnajdywali drogę przez labirynt życia. W jej oczach rodzi się pragnienie – pragnienie, by każde dziecko mogło poczuć, że świat jest pełen ciepła i magii.
Jej głos, niczym melodia dawnych opowieści, budzi nadzieję, że gdzieś, pomiędzy zapomnianymi marzeniami a szarością rzeczywistości, tli się iskra, która może rozświetlić ciemności.
Z drugiej strony, w tajemniczym lesie, gdzie czas płynie wolniej, dusza uciekiniera do świata baśni. Tam, na polanie, gdzie mech szepcze dawne legendy, każdy krok staje się rytuałem odrodzenia. Gnam na rowerze, pozwalając, by wiatr porwał resztki zmęczenia, a cisza lasu napełniła mnie nową energią.
W tej krainie, zanurzonej w nutach natury i cichych opowieściach, każda chwila to szansa na stworzenie własnej historii – opowieści, w której mogę być zarówno królową, jak i żebrakiem, zarówno marzycielką, jak i twórczynią nowej rzeczywistości.
Spotkanie dwóch światów – surowości rzeczywistości i baśniowej ucieczki
To jak dwie strony jednej monety. Manifest „Dzieci” wzywa do odzyskania tego, co naprawdę ważne: bliskości, zrozumienia, prawdziwych emocji. A „Baśń” przypomina, że nawet w szarości życia istnieje miejsce, gdzie można odnaleźć wolność, stworzyć własne reguły i odzyskać utraconą magię dziecięcych marzeń.
W końcu, to właśnie w tej delikatnej równowadze między obowiązkami a marzeniami kryje się klucz do odzyskania prawdziwego życia – życia, w którym zarówno dzieci, jak i dorośli mogą na nowo nauczyć się kochać, słuchać i wierzyć w cud, który kryje się tuż za rogiem codzienności.
Ilia Urban nie pozostawia swoich słuchaczy obojętnymi. Jej teksty są jak lustro – odbijają to, co w nas drzemie. Niosą niepokój, ale i nadzieję. Każą się zatrzymać – choć na chwilę – i spojrzeć w głąb siebie. Bo każdy z nas szuka swojej „IV rano”, niekoniecznie w Mickiewiczowskich „Dziadach”. Każdy z nas pragnie znaleźć raj. I każdy musi znaleźć swoją wilczycę, by iść dalej.
Kroczę więc…
Tomasz Wybranowski




