Boni, Rosati, Wilhelmi, Pellegrini. Poza włosko brzmiącymi nazwiskami mają jedną cechę wspólną: świadczyli usługi dla SB

Szkody wyrządzone Polakom przez polityków-donosicieli są znacznie cięższego kalibru. Ale długofalowe efekty wieloletniej „pracy” komunistycznych służb nad środowiskiem aktorskim są widoczne i dziś

Jan Martini

Obecnie aktorzy w większości przeciwni są rządom PiS, (niektórzy wręcz zadziwiają agresją), choć na „dobrej zmianie” nie stracili ani prestiżowo, ani finansowo. O pewnej stracie może mówić tylko Krystyna Janda, której teatr przy zmniejszonej dotacji ma szansę sprawdzić się w warunkach rynkowych. Wraz z upowszechnieniem filmu i telewizji prestiż zawodu aktora zwiększył się niepomiernie. Dlatego komuniści przydzielili aktorom rolę „inżynierów dusz ludzkich” – z uwagi na ich wpływ na opinię publiczną nadawali się oni szczególnie do tzw. „zarządzania postrzeganiem”. Choć aktorom zdarza się powiedzieć czasem coś mądrego (zwłaszcza ze sceny, gdy mówią cudze teksty), to większość licznych aktorskich wypowiedzi nie wychodzi poza banały i slogany. Wypowiadane jednak pięknym głosem i nienaganną dykcją mają wielką siłę rażenia. (…)

Karierę zrobił TW „Kosk” – późniejszy wybitny specjalista prawa międzynarodowego – prof. Skubiszewski. Naukowiec został „dopompowany” w sposób wręcz niewiarygodny – była nawet próba osadzenia go na stanowisku Sekretarza Generalnego ONZ. Rosjanie bardzo cenią tę właśnie posadę – pierwszy raz udało im się osadzić „swojego człowieka” Kurta Waldheima (mającego na sumieniu zbrodnie wojenne) w ONZ w 1972 roku. Po śmierci prof. Skubiszewski został pochowany w Panteonie Wielkich Polaków (sic!) w Świątyni Opatrzności Bożej…

Ludzie, którzy dysponowali Krzysztofem Skubiszewskim, dokonali za pomocą jego osoby wielu szkód. Polska uznała niepodległość Litwy dopiero jako 54 kraj świata – za Kamerunem. Litwini nam tego nigdy nie zapomną. Stosunki polsko-litewskie ostatecznie popsuł powołany przez Skubiszewskiego ambasador – również prof. prawa, Widacki (polityk SLD). Należy pamiętać, że analogicznym zestawem postaci dysponowali Sowieci po stronie litewskiej. Ich skoordynowane działania musiały dać dewastujące rezultaty. Dążenia do zbliżenia i współpracy ze strony prezydentów Kaczyńskiego i Adamkusa nie miały szans. Nie powiodła się także próba usprawnienia komunikacji z Litwą przez wybudowanie obwodnicy Augustowa. W „obronie Doliny Rospudy” oprócz polskich „ekologów” agentura uruchomiła potężne siły w Unii Europejskiej i władze polskie, mimo wydania sporych pieniędzy na projekt, musiały się wycofać. Obecnie między Polską a Litwą istnieje wręcz żelazna kurtyna, a jej miarą może być szokujący fakt – Polacy (główna grupa narodowościowa Wileńszczyzny) się rusyfikują! Tego nie udało się osiągnąć władzom carskim ani sowietom w czasach ZSRR.

Większość ministrów spraw zagranicznych III RP współpracowała z komunistycznymi służbami, a więc była podatna na sugestie czy prośby swoich mocodawców. Ci ministrowie to najlepszy dowód na stan naszego „państwa teoretycznego” i zakres jego suwerenności. Takim „umoczonym” ministrem był „Buyer” – prof. Dariusz Rosati. (…) Afera Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ), zwana matką wszystkich afer III RP, miała tak wielki zakres, że nie udało się jej zamieść pod dywan. Śledczy mieli trudne zadanie – musieli uważać, by nie nastąpić na odcisk komuś ważnemu. Ponadto świadkowie, zanim złożyli zeznania, często umierali ze względu na słabe zdrowie (niektórzy się topili lub ginęli w wypadkach samochodowych). Mimo to udało się skazać 2 osoby, z których jedna – księgowa Janina Chim – zmarła natychmiast po opuszczeniu więzienia. Innemu oskarżonemu wymierzono grzywnę… 500 złotych.

Dariusz Rosati zasiadał w Radzie Nadzorczej FOZZ, ale… o niczym nie wiedział – przestępstwa umknęły jego nadzorowi. „Buyer” był wielkim przeciwnikiem lustracji, a swoje związki ze służbami tłumaczył, że jako pracownik administracji państwowej musiał współpracować służbowo. Polacy ze zrozumieniem przyjęli wyjaśnienia Rosatiego i wybrali go, aby ich reprezentował w Parlamencie Europejskim, co czyni do dziś.

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Boni, Rosati, Wilhelmi, Pellegrini” można przeczytać na s. 7 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 32/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Boni, Rosati, Wilhelmi, Pellegrini” na s. 7 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 32/2017, wnet.webbook.pl

Wcześniej zaplanowany wyjazd służbowy Ryszarda Petru w celach prywatnych. Historia zna różne przypadki takich podróży

Kaczyński jeszcze nie strzela do ludzi, ale MOŻE. Podobnie nie wiadomo, czy Petru przywiózł walizkę petru-dolarów, ale MÓGŁ. Żaden celnik nie odważyłby się poprosić męża stanu o otwarcie walizeczki.

Jan Martini

Czy wyjazd przywódcy Nowoczesnej z towarą to podróż służbowo-prywatna? (muzycy dancingowi „towarą” nazywają damę użyteczną erotycznie, np. „towara na klawiszach i wokalu”).

Czy taka „opera mydlana” to tylko kamuflaż – „maskirowka” i żer dla tabloidów, a prawdziwy cel był inny? Znane zdjęcie zostało wykonane w samolocie na Maderę, lecz przewodniczący Petru twierdzi, że nie był na Maderze. Może na wyspie było tylko międzylądowanie, a Petru udał się dalej, np. na Azory. Z Ponta Delgada to już połowa drogi do Sorosa. (…)

Stan polskiej demokracji spędza sen z powiek i leży na sercu wielu życzliwym ludziom na całym świecie. Odbyły się już 4 sesje w Parlamencie Europejskim na ten temat, choć ciągle nie było debaty w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ.

Pamiętamy tzw. moskiewską pożyczkę, gdy rezydent sowieckiego wywiadu Ałganow wręczył przywódcy Millerowi w mieszkaniu konspiracyjnym SB walizkę z milionami dolarów na cele demokracji.

Były kumpel Tuska podkablował, że także ten przywódca dostawał środki (w reklamówkach od Aldiego) na cele demokracji, ale z innego kierunku – od bratniej niemieckiej partii. Przywódcy KOD-u też coś wspominali o „środkach zewnętrznych”. Jedno jest pewne – walka o demokrację kosztuje. Zielone ludziki, które tak się starają, by uniemożliwić rządzenie i realizację programu PiS, nie będą tego robić za friko.

Cały felieton Jana Martiniego pt. „Wcześniej zaplanowana podróż służbowa w celach prywatnych” można przeczytać na s. 2 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 32/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Jana Martiniego pt. „Wcześniej zaplanowana podróż służbowa w celach prywatnych” na s. 2 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 32/2017, wnet.webbook.pl

Legendarni przywódcy. Skoro Najznakomitszy Związkowiec był człowiekiem Kiszczaka, to może inni byli także…

Nasi liczni historycy nie kwapią się do „grzebania w życiorysach” licznych naszych legendarnych opozycjonistów. Może znają ukraińskie przysłowie: „Nie pchaj ruku pod łopuchu, bo hiwno najdesz”?…

Jan Martini

(…) Można zrozumieć legendarnego przywódcę Rulewskiego, któremu komuniści wybili zęby, że kierując się wielkodusznością i chrześcijańskim wybaczeniem, sprzeciwia się ograniczeniom przywilejów emerytalnych esbekom. Trudniej znaleźć logikę w wolcie legendarnych przywódców Celińskiego i medialnego ostatnio Piniora, którzy wprost z Solidarności trafili do komunistów i wylądowali w SLD. (…)

Innym wrocławskim legendarnym przywódcą „o pięknym życiorysie opozycyjnym” jest Grzegorz Schetyna. Ten polityk, ze względu na wybitne zasługi w podziemiu, zrobił błyskotliwą karierę – przed trzydziestką był już dyrektorem Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu, wicewojewodą, właścicielem radia Eska i wojskowego klubu sportowego. Schetyna jako marszałek Sejmu pełnił jakiś czas rolę głowy państwa.

Wprawdzie „grzebanie w życiorysach” uchodzi za coś niestosownego (chyba, że dotyczy Piotrowicza), ale niezwykła kariera tego polityka zainspirowała Grzegorza Brauna do kwerendy w dostępnych internetowo stronach IPN. Braun odkrył, że Schetyna miał „parasol ochronny” wewnątrz SB – z centrali do wrocławskich esbeków przyszło polecenie: tego nie ruszamy.

Ryszard Czajkowski, który obsługiwał nagłośnienie podczas obrad Komisji Krajowej Solidarności, opisał ostatnie zebranie 12 XII 1981:

Wałęsa był apatyczny i się nie odzywał. Po skończeniu obrad, około północy, zadzwonił telefon. Do przewodniczącego. Rozmowa była dziwna – Wałęsa słuchał i potakiwał. Po skończeniu wyszedł. Za chwilę przyleciał roztrzęsiony telefonista z centrali. Powiedział, że podsłuchał rozmowę i że dzwonił Jaruzelski, informując Wałęsę o wprowadzeniu stanu wojennego. Nikt nie chciał wierzyć (– Lechu by nam powiedział –), ale za chwilę wpadli zomowcy i wszystkich zgarnęli.

I tu zdarza się rzecz dziwna – internują złapanych członków władz Solidarność i nawet gościa, który zwijał mikrofony, ale legendarni przywódcy uciekają, aby kontynuować walkę.

Wydawałoby się, że zgarnięcie wszystkich 104 członków Komisji Krajowej zgromadzonych w jednym miejscu powinno być dziecinnie proste. Ciekawe, czy dowódca kierujący akcją został ukarany za nieudolność i zaniedbanie. Uciekinierzy – Bujak, Frasyniuk, Borusewicz, Hall – zeszli do podziemia, czyniąc swoje życiorysy jeszcze piękniejszymi. Trzej z nich jako nieliczni przedstawiciele władz Solidarności brali udział w obradach Okrągłego Stołu.

Polityk Zbigniew Bujak wsławił się tym, że na aukcji, w której Kiszczak wystawił przepocony mundur (działania stanu wojennego wymagały wysiłku), sprzedał swoją legitymację Solidarności. Wkrótce „przepraszał za Solidarność” i został jednym z 3 właścicieli spółki Agora. Obecnie prowadzi spokojne życie multimilionera, konsumując owoce swojej walki o demokrację. (…)

Wielotysięczną rzeszę internowanych „zapuszkowano” w ok. 50 zakładach karnych. Istniał jednak jeden „internat” zupełnie inny od pozostałych. Tutaj internowani, zamiast tłuc się wiele godzin w „lodówkach” – więziennych budach, zostali dowiezieni helikopterami, a cotygodniową mszę odprawiał im dojeżdżający z Koszalina biskup.

Przywieziono również owoce południowe – pomarańcze, banany, cytryny, ananasy i wiele innych wiktuałów (np. holenderski tytoń do fajki dla Geremka), o których żołnierze i milicjanci czy pracownicy cywilni ośrodka mogli jedynie pomarzyć.

W wojskowym ośrodku wypoczynkowym na terenie poligonu drawskiego, nad jeziorem Trzebuń, przetrzymywano przyszłą elitę III RP. Tutaj budowały swoje legendarne życiorysy autorytety moralne i intelektualne – m.in. Władysław Bartoszewski, Aleksander Małachowski, Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Stefan Niesiołowski, Bronisław Komorowski, Andrzej Celiński, Andrzej Czuma, Jerzy Jedlicki, Jerzy Holzer, a także konfidenci „z górnej półki”: literat Andrzej Szczypiorski (TW „Mirek”), późniejszy prezes radiokomitetu Andrzej Drawicz (TW „Kowalski”), dziennikarze „Wyborczej” Henryk Karkosza (TW „Monika”) i Lesław Maleszka (TW „Ketman”). (…)

Borusewicz jest człowiekiem skromnym, unikającym rozgłosu. Właściwie pozostał w dalszym ciągu „tajemniczym konspiratorem” (określenie A. Gwiazdy). NIE był członkiem związku zawodowego Solidarność, bo nigdy nie pracował etatowo. Pieniądze na życie przysyłała mu podobno matka z Ameryki. (…) W przeciwieństwie do „Bolka” legendarny „Borsuk” jest niczym żona Cezara – nie ma na niego kwitów w IPN-nie.

Gdy w „wolnej Polsce” Borusewicz jako przewodniczący klubu parlamentarnego Solidarności powiedział, że „Solidarność nigdy nie oczyści się z tego, że doprowadziła kraj do ruiny”, Anna Walentynowicz nie wytrzymała i sformułowała kilka pytań do posła:

Kogo pan oskarża o spowodowanie nędzy w kraju, czy nie widzi pan tu swego udziału?
Dlaczego pan – opozycjonista spotykał się z majorem Stasi ?
Skąd pochodzą pieniądze (5 tys. miesięcznie), które oferował mi pan w 1986 za zaniechanie krytyki Wałęsy?
W 1983 r. usiłowałam wmurować tablicę upamiętniającą śmierć górników z Wujka. Tablicę zabrano, mnie uwięziono. Potem bezskutecznie domagałam się zwrotu mojej własności przez sąd, prokuraturę, UOP i Ministerstwo Sprawiedliwości. Pan tę tablicę wmurował w 1990 r. Na jakiej podstawie bezpieka wydała ją panu? (…)

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Legendarni przywódcy” można przeczytać na s. 3 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 31/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Legendarni przywódcy” na s. 3 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 31/2017, wnet.webbook.pl