Gdyby Jarosław Kaczyński był taki jak Władimir Putin, Adam Michnik byłby teraz tam, gdzie Anna Politkowska

Uważam, że głównym celem takich porównań jest wybielanie Władimira Putina – powiedziała Irena Lasota, odnosząc się do wypowiedzi Michnika, który obawia się bardziej rządów Kaczyńskiego niż Putina.

Dzisiejsza rozmowa z Ireną Lasotą w Poranku WNET dotyczyła wypowiedzi Adama Michnika dla czeskiej telewizji. W wywiadzie miał powiedzieć: „Prawdę mówiąc, jeżeli chodzi o Polskę, to ja się bardziej obawiam rządów partii Jarosława Kaczyńskiego niż Putina, chociaż Putina nie noszę w sercu i uważam, że to polityk bardzo niebezpieczny zarówno dla Rosji, jak i dla świata”.

Irena Lasota powiedziała, że przypomina jej to wywiady Adama Michnika dla prasy amerykańskiej jeszcze za życia i prezydentury Lecha Kaczyńskiego oraz po wyborach prezydenckich wygranych przez Andrzeja Dudę i parlamentarnych wygranych przez PiS. Michnik mówił w nich bardzo podobne rzeczy – że w Polsce nadchodzi zmierzch demokracji itd. Jak do tej pory, dwa lata po objęciu rządów przez PiS, nie odnotowano żadnego przypadku więźnia politycznego. Dziwne, że nie zważając na to, Adam Michnik powtarza te swoje „poglądy, obawy, histerie”.

Po tym, jak w jednym z artykułów w amerykańskiej prasie Adam Michnik porównał Jarosława Kaczyńskiego do Władimira Putina, znany amerykański historyk w wywiadzie udzielonym Irenie Lasocie powiedział, że gdyby Kaczyński był taki jak Putin, Michnik byłby tam, gdzie Anna Politkowska, której kolejna rocznica śmierci niedawno minęła.

„Uważam, że głównym celem takich porównań jest wybielanie Władimira Putina” – tak Irena Lasota skwitowała tego rodzaju wypowiedzi Adama Michnika. Jeżeli Kaczyński jest gorszy od Putina, a nikogo nie zamknął, nikt nie zginął za rządów PiS-u, to z Putinem można rozmawiać, należy zdjąć sankcje z Rosji itd. To, że w wywiadzie Michnika nie ma nic o zabójstwach Politkowskiej, Niemcowa i dziesiątków innych, ani o wojnie, którą Putin rozpoczął, i okupacji Krymu, wskazuje na to, że redaktor Michnik nie wie, co mówi, albo pamięta swoje miłe spotkania z Putinem. Miały one miejsce na specjalnych seminariach, na które przyjeżdżali apologeci polityki rosyjskiej.

Słowa Adama Michnika – zdaniem Ireny Lasoty – najlepiej wyśmiać lub zignorować. Zwróciła też uwagę, że on musi pojechać do Czech, żeby powiedzieć takie bzdury. Świadczy to o zmierzchu tego „niegdyś bardzo wpływowego polityka, który wiele lat udawał, ze jest dziennikarzem”.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy z Irena Lasotą w Poranku WNET, a w niej także o ostatnich działaniach prezydenta USA Donalda Trumpa.

JS

Irena Lasota z Waszyngtonu: Czy USA powinny wprowadzić sankcje wobec Chin jako protektora Korei Północnej?

Dzień 69. z 80 / Wisła / Poranek Wnet – W relacji Ireny Lasoty o napiętej sytuacji na Dalekim Wschodzie w związku zapowiedziami przeprowadzenia przez Koreę Północną kolejnych prób broni atomowej.

[related id=36762]W Poranku WNET nadawanym z Wisły Antoni Opaliński rozmawiał z Ireną Lasotą. Mieszkająca w Waszyngtonie dziennikarka uważa, że sprawa z Koreą Północną, która prawdopodobnie dokona kolejnej próby z bronią jądrową, jest bardzo poważna.

Zaistniała sytuacja nie jest wynikiem polityki Donalda Trumpa, ale kilkunastoletniej polityki prowadzonej przez USA, które nie traktowały poważnie tego, co się dzieje w Korei Północnej. Posyłano tam różnych emisariuszy. To był błąd, który Ameryka robi od kilkudziesięciu lat, od czasu do czasu próbując „dogadać się z wampirem”.

Jedyna rzecz, która może – zdaniem Ireny Lasoty – doprowadzić do ograniczenia zbrojeń Korei, to groźby i sankcje. Teraz jednak może już być na to za późno. Obecnie zaczyna się mówić o tym, że USA powinny wprowadzić sankcje wobec krajów, które handlują z Koreą Północną, czyli przede wszystkim wobec Chin. Czy jednak USA byłyby teraz w ogóle w stanie coś takiego zrobić? Chiny są od dawna protektorem Korei Północnej. Irena Lasota uważa, że wprowadzenie sankcji w reakcji na postępowanie Chin potrzebne było już dawno. Tymczasem Donald Trump mówi o zerwaniu umowy handlowej z … Koreą Południową.

Korespondentka Radia WNET zwraca uwagę na to, że tak naprawdę nie wiadomo, „czym jest Korea Północna” i jakie zasoby posiada. Dlatego też trudno przewidzieć, jakie byłyby skutki militarnego zaangażowania USA w konflikt z nią. Mogłoby to zmienić cały porządek świata. USA byłyby wtedy zaangażowane już nie tylko na Bliskim, ale też na Dalekim Wschodzie. Co by to miało oznaczać dla Europy i dla NATO, nikt nie wie.

Niewiadomą też jest to, co się dzieje w Korei Północnej. Dziennikarze, którzy tam byli, oglądali wioski potiomkinowskie. O północnokoreańskim mechanizmie sprawowania władzy, poza tym że jest to zaostrzona wersja komunizmu wojennego, nic nie wiadomo. Ośrodki analityczne podzielone są jak zawsze na tych, którzy „są bardziej gołębiami lub bardziej jastrzębiami”.

[related id=36586]Tymczasem tak samo jak nieprzewidywalna jest Korea Północna, tak też nieprzewidywalny jest sam Donald Trump. Jedyne, co jest przewidywalne, to sztab generalny i Pentagon. Według Ireny Lasoty generałowie nie dopuszczą do pochopnych kroków. Jak na razie Donald Trump zrobił ten sam błąd, który już kilkakrotnie popełnił Obama – krzyknął :”Ani kroku dalej, bo was rozniosę!”, ten krok został zrobiony i… jak na razie, nic się nie dzieje.

Irena Lasota liczy, że najbliższe dni przyniosą coś więcej niż rezolucje ONZ i ogólne wyrazy oburzenia.

Zapraszamy do wysłuchania całej relacji z Waszyngtonu w Poranku WNET w części piątej.

JS/Irena Lasota z Waszyngtonu

Czym zajmuje się Donald Trump – czy tylko sprawami osobistymi i tweetowaniem na temat poszczególnych osób?

Dzień 34. z 80 / Supraśl / Poranek WNET – O sytuacji w USA oraz o tym, czy Polacy mogą dać odpór niekorzystnym opiniom na temat Polski produkowanym w USA, w dzisiejszej rozmowie z Ireną Lasotą.

[related id=”32814″]Z Ireną Lasotą w poniedziałkowym Poranku WNET rozmawiał Antoni Opaliński. W ostatnich tygodniach Donald Trump doświadczył, że nie rządzi w USA. Stany mają bardzo mocną konstytucję i klasę polityczną, która jest w stanie daleko się posunąć, żeby bronić swojego lidera. Jednak, mimo że Trump wygrał głosami Republikanów i był kandydatem Partii Republikańskiej, partia ta nie identyfikuje się z nim do końca, a nawet boi się, że niektóre jego działania lub ich brak mogą kosztować poszczególnych kongresmenów miejsca w Kongresie.

Prezydent, któremu „cały czas coś nie wychodzi” – np. obalenie ustawy o ubezpieczeniach zdrowotnych, tzw. Obamacare – zaczął atakować poszczególne osoby, co jest dla niego bardzo charakterystyczne. Konflikt, który był bardzo widoczny, a z którego Donald Trump ostatecznie się wycofał, dotyczył osoby sprawującej funkcję ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, Jeffa Sessionsa. Prezydent chciał go zmusić do ustąpienia ze stanowiska, na co nie zgadzali się senatorowie, a sam zainteresowany nie chciał ustąpić.

[related id=”32801″]Zarówno kongresmeni, jak i prasa zaczęli zadawać pytanie, czym zajmuje się Donald Trump. Czy tylko sprawami osobistymi, tweetowaniem na temat poszczególnych osób, czy też zwraca uwagę na to, co się dzieje wokół niego?

Najbliższy tydzień przyniesie – według Ireny Lasoty – parę ciekawych momentów. Rosja postanowiła ostro odpowiedzieć na to, że przez Kongres przeprowadzono specjalną ustawę nakładającą sankcje na Rosję i podającą jako tego powód aneksję Krymu.

Prezydent Trump znalazł się w nieciekawej sytuacji, gdyż chciał otwarcia w stosunkach z Rosją. Gdyby zawetował ustawę o sankcjach, spotkałby się ze sprzeciwem całego Kongresu. Dlatego najprawdopodobniej ją podpisze, co „zaostrzy” pokojowy, ale zimnowojenny stan pomiędzy USA a Rosją.

Napięte są również stosunki z Chinami, które robią wszystko, by pokazać, że są potęgą światową. Trump był przekonany, ze ma doskonałe kontakty z Chinami. Miały one uspokoić Koreę Północną. Niestety nie zrobiły tego, za to zorganizowały wielką paradę, w której pokazały, że mają międzykontynentalne pociski i nikogo się nie boją.

Prezydentowi USA zarzuca się również brak zainteresowania sprawami Wenezueli, gdzie trwa wojna domowa. Irena Lasota uważa, że jest to dziwne. Stany Zjednoczone tak mało się tym zajmują, a mogłyby na przykład skorzystać z pomocy z Organizacji Państw Amerykańskich. Prawie każdy inny prezydent dużo bardziej zainteresowałby się sytuacją w Wenezueli.

[related id=32622]Irena Lasota dziwi się, że mimo tylu ważnych wydarzeń na świecie, w USA pojawiają się kolejne głosy na temat rzekomo złego stanu demokracji w Polsce i braku wolności mediów. Ostatnio ukazał się raport na temat prześladowania prasy w Polsce. Ma się wrażenie, że w USA jest kilkanaście osób zajmujących się sprawami Polski, ale oddźwięk tego, co robią, jest bardzo duży. Można mieć w związku z tym żal do prawicy w Polsce i do rządzących, że nie są w stanie przedstawić po angielsku kontrargumentów i pokazać prawdy o tym, co naprawdę dzieje się w Polsce.

Całego Poranka można posłuchać tutaj. Zapraszamy.

MW

Lasota: Sprawa wiarygodności prezydenta przebiła kwestie jego kontaktów z Rosją. W USA nie ma przyzwolenia na kłamstwo

Gościem Poranka Wnet była Irena Lasota. Głównym tematem rozmowy było przesłuchanie byłego szefa FBI Jamesa Comeya w sprawie śledztwa dotyczącego m.in. kontaktów otoczenia Donalda Trumpa z Rosją.

Irena Lasota powiedziała, że przez trzy godziny przesłuchania przeciwnicy oraz zwolennicy Donalda Trumpa wyciągnęli podobne wnioski – sprawa wiarygodności prezydenta przebiła możliwą sprawę związków otoczenia prezydenta Donalda Trumpa z Rosją.

– W całej aferze ważniejsza jest kwestia, czy prezydent skłamał w sprawie Comeya, niż to, za co usunął go ze stanowiska i w jakich okolicznościach.

Były szef FBI zaczął przesłuchanie od tego, że chce się pożegnać ze swoimi kolegami z FBI, ponieważ został zwolniony w trybie, który mu to uniemożliwił. James Comey powiedział również, że kłamstwem były słowa Donalda Trumpa, że powodem jego zwolnienia miała być utrata zaufania do FBI oraz to, że w służbach specjalnych Ameryki panuje chaos.

Irena Lasota zwróciła uwagę na fakt, że Donald Trump, mając dostęp do Twittera, często zmieniał zdanie w sprawie powodów zwolnienia Comeya, dlatego podczas wczorajszego przesłuchania rodzina i bliscy Donalda Trumpa mieli pilnować, by ten nie zamieszczał spontanicznych wpisów.

Komentatorka zauważyła, że przesłuchanie Comeya odnowiło zainteresowanie sprawą rosyjskich „wpływów w politykę Ameryki”, przypomniało również związki Fundacji Clintonów z Rosją.

– Przypomina się teraz w USA, że pierwszą oskarżoną o zbyt zażyłe kontakty z Rosją była rodzina Clintonów.

Ta sytuacja pokazuje, że parlament – w tym wypadku Senat – ma olbrzymią władzę i może kontrolować zachowania prezydenta, tak samo jak prezydent może kontrolować to, co dzieje się w kongresie. – To właśnie jest system amerykański.

Irena Lasota została zapytana, czy z afery z Comeyem może wyniknąć coś bardzo złego dla prezydenta, np. czy może on zostać usunięty z urzędu.

– Bardzo przedwczesne jest mówienie o impeachmencie, Senat może natomiast kontynuować przesłuchania na temat tego, czy prezydent kłamał. A jest to poważny zarzut, ponieważ w USA nie ma przyzwolenia na kłamstwo – powiedziała, dodając, że takie zachowania często spotykają się z karą. Jako przykład podała aferę z romansu Billa Clintona i Monicą Lewinsky.

– W sprawie Clintona nie chodziło o romans, tylko o to, że skłamał.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN

 

Irena Lasota: Najważniejszym czynem Lecha Kaczyńskiego było powstrzymanie Rosji w 2008 roku – tak oceni to historia

W Poranku Wnet Irena Lasota wspominała śp. Lecha Kaczyńskiego, wskazując jego najważniejsze dokonania. Niestety na tle ich oceny w Polsce wybuchła „wojna plemienna”, która trwa do dzisiaj.

Pierwszym rozmówcą Aleksandra Wierzejskiego w poniedziałkowym (22 maja) Poranku Wnet była, jak co tydzień, Irena Lasota. W związku z tym, że została uhonorowana przez kapitułę Nagrody im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego medalem „Odwaga i Wiarygodność”, głównym tematem rozmowy była osoba śp. Lecha Kaczyńskiego.

Irena Lasota uważa, że najważniejszym aktem Lecha Kaczyńskiego było to, co zrobił w 2008 r., w czasie wojny Rosji z Gruzją. Pojechał w strefę wojenną z „czteroosobową armią” (dwóch prezydentów i dwóch premierów), czym powstrzymał atak Rosji na Gruzję i być może na sześć lat opóźnił wykonanie jej agresywnych planów. Tak, zdaniem Ireny Lasoty, w przyszłości oceni to historia.

Przykre jest, że nie jest to uznawane przez Polaków jako akt bohaterski, podczas gdy nawet według  Kremla, to właśnie Lech Kaczyński zatrzymał Rosję. Na tle oceny jego roli w Polsce doszło do „wojny plemiennej”, w której walczące plemiona przestały się słuchać i się wzajemnie przekrzykują.

Gość Radia Wnet zaznaczyła, że na razie nie można wiązać katastrofy smoleńskiej z działaniami prezydenta Kaczyńskiego w czasie konfliktu rosyjsko-gruzińskiego. Nie ma na to jeszcze dowodów. Rosja na pewno miała podstawy, żeby chcieć powstrzymać politykę zagraniczną Lecha Kaczyńskiego. Politycy są od tego, żeby stawiać różne hipotezy. Specjaliści, inżynierowie, fizycy są od tego, żeby znajdować dowody i hipotezy weryfikować.

Irena Lasota wypowiedziała się także na temat polityki wizerunkowej rządu. Jej zdaniem rząd nie ma dobrej propagandy sukcesu. Powiedziała, że niedawno wicepremier Mateusz Morawiecki był z wizytą w USA, w czasie której świetnie wypadł. Prezentował między innymi dane gospodarcze na temat Polski. Jeśli Polacy będą dobrze się mieli materialnie, to nie będą ulegali argumentom o „faszyzacji” kraju. Od tego zależeć będzie wynik nadchodzących wyborów samorządowych (o ile będą uczciwe).

JS

Macron bredzi, żeby przypodobać się wpływowej prasie. A porównywanie Kaczyńskiego do Putina to w istocie obrona Putina

W Ameryce demonstrują przeciw Trumpowi, w Anglii z portretami Stalina, a w Indonezji – na serio o prawa pracowników. Irena Lasota w Poranku WNET przygląda się pierwszomajowym demonstracjom na świecie.

W korespondencji z Waszyngtonu Irena Lasota mówiła o 1 maja w światowych mediach oraz skomentowała wypowiedź kandydata na prezydenta Francji, Emanuela Macrona, o Polsce.

W tym roku w USA wzywano do wykorzystania święta 1 maja w różnych miastach do marszów protestacyjnych przeciw polityce Trumpa. Wiele z nich przebiegało pod znakiem obrony imigrantów.

– Obrona nielegalnych imigrantów jako pracowników jest cofnięciem się do zgody na warunki z  XIX wieku – powiedziała redaktor Lasota. Zwróciła uwagę na to, że imigranci często pracują za minimalne stawki po 12 i więcej godzin dziennie, co odbiera miejsca pracy wielu amerykańskim robotnikom. Dlatego uważa, że cała ta akcja należała do „niezbyt udanych”.

Zwróciła uwagę na to, że media „zmieniają nasz obraz świata”. Jej zdaniem rozruchy, jakie miały miejsce we Francji, nie były aż tak znaczące, a środki masowego przekazu zrobiły z nich wydarzenie numer jeden.

– Tymczasem  na Filipinach i w Indonezji były bardzo poważne demonstracje zorganizowane przez związki zawodowe, które szły pod hasłami obrony robotników – powiedziała.

Zwróciła uwagę na fakt, że na demonstracjach Labour Party w Londynie pojawiły się transparenty ze Stalinem i flagi z sierpem i młotem oraz różne hasła popierające Syrię i Asada. W dodatku na manifestacji w Londynie na takim tle wystąpił szef brytyjskiego gabinetu cieni.

– Jest to szokujące – oceniła Irena Lasota, która stwierdziła, że takiego typu manifestacji mogłaby się spodziewać w… Moskwie.

Za to manifestacje starych komunistów w Moskwie nazwała „niemrawymi”.  Jej zdaniem, demonstracje przeciw Putinowi miały wymiar zdecydowanie nacjonalistyczny.

Pytana o osławioną wypowiedź Macrona odnośnie do Polski, stwierdziła, że nie trzeba przywiązywać do niej żadnej wagi.

On nie ma pojęcia o Polsce, lecz stara się przypodobać wpływowym gazetom –  podkreśliła rozmówczyni Aleksandra Wierzejskiego. – Niedobrze, że kandydat na prezydenta bredzi. A stawianie Polski i Kaczyńskiego na tym samym poziomie, co Putina – co chyba jako pierwszy uczynił Michnik –  jest w istocie obroną Putina.

Gdyby Kaczyński był jak Putin, to Adam Michnik byłby tam, gdzie Politkowskaja – spuentowała swoją wypowiedź.

Więcej w korespondencji z Waszyngtonu.

ax/moro

 

 

 

 

 

 

Lasota: Sromotna klęska przy próbie reformy „Obamacare” prawdopodobnym powodem poczynań Trumpa w polityce zagranicznej

– Niestety jesteśmy w sytuacji, w której przywódcy USA i Korei Płn. stanęli oko w oko – oznajmiła w Poranku Wnet Irena Lasota, mówiąc o eskalacji wrogich stosunków pomiędzy USA a Koreą Północną.

Jak powiedziała w porannym programie Radia Wnet Irena Lasota, korespondentka z Waszyngtonu, stosunki pomiędzy USA a Koreą Północną ulegają zaostrzeniu. W jej opinii dziesięciodniowa wizyta wiceprezydenta USA Mike’a Pence’a w Azji ma na celu wypracowanie odpowiedniej strategii wobec zagrożenia, jakim jest Korea Północna.

Niestety jesteśmy w sytuacji, w której dwóch przywódców (Donald Trump oraz Kim Dzong Un) stanęło ze sobą oko w oko. […] Mam nadzieję, że w polityce zagranicznej Stanów przeważą względy dyplomatyczne. Wizyta wiceprezydenta na Dalekim Wschodzie ma na celu wpłynięcie na Chiny, Japonię oraz Koreę Południową, aby te kraje wykonywały jak najbezpieczniejsze kroki w przypuszczalnej przyszłej prowokacji zrealizowanej przez Koreę Północną – powiedziała.

[related id=”13050″]

Irena Lasota stwierdziła również, że zainteresowanie prezydenta USA Donalda Trumpa polityką zagraniczną spowodowane jest niepowodzeniem przy próbie zniesienia systemu opieki medycznej, wprowadzonego przez byłego prezydenta Barracka Obamę: – Trump poniósł straszną klęskę przy wprowadzaniu reformy „Obamacare”. Był to jeden z jego głównych postulatów w kampanii wyborczej. Prawdopodobnie dlatego rzucił się do polityki zagranicznej, o której wiemy, że pół roku temu miał średnie pojęcie.

W kontekście ostatnich działań Donalda Trumpa na Bliskim Wschodzie (m.in. zbombardowania rządowego lotniska w Syrii), dziennikarka uważa, że poczynania prezydenta USA są jedynie doraźne, przez co polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych jest „bardzo mętna”. Powoduje to, że trudno określić przyszłe posunięcia Donalda Trumpa.

K.T.

W Senacie USA rozgrywka wokół nominacji sędziego Sądu Najwyższego nabiera tempa. Republikanie grożą zmianą reguł gry

Trump czeka na przywódcę Chińskiej Republiki Ludowej, w Senacie USA trwa batalia o wybór sędziego Neila Gorsucha, Białorusini demonstrują w Waszyngtonie, a Nawalny walczy, ale tylko z Miedwiediewem.

 

W korespondencji z Waszyngtonu Irena Lasota komentowała polityczną rozgrywkę w Senacie USA wokół nominacji do Sądu Najwyższego:

– Jeżeli nie będzie dwóch trzecich głosów w senacie na kandydata Trumpa, Neila  Gorsucha, republikanie grożą, że zmienią zasady wyboru sędziów Sądu Najwyższego. Sąd Najwyższy, który kiedyś uchodził za „sprawiedliwość z zamkniętymi oczami”, stał się od trzydziestu lat zabawką w rękach dwóch partii.

[related id=”2012″]

Publicystka nawiązała też do pojawiającego się w amerykańskich mediach pytania, czy spotkanie Trumpa z prezydentem Chin rozwiąże kwestię Korei Północnej: – Trump grozi, że w przeciwnym razie USA same się tym zajmą.

Aleksander Wierzejski spytał Irenę Lasotę  także o protesty w Rosji i na Białorusi.  Amerykańska korespondentka Radia Wnet opowiedziała m.in. o zorganizowanej przez Białorusinów demonstracji przed Białym Domem, a także o niejasnej sytuacji w Rosji.  Wielu obserwatorów zastanawia się, dlaczego Aleksander Nawalny i jego ludzie oskarżają o korupcję akurat Miedwiediewa; czy nie jest to manipulacja uwikłana w rozgrywki o władzę na Kremlu.

 

 

Białoruś – bunt czy rewolucja? Rzekoma odwilż była tylko spektaklem dla Zachodu. Skala przemocy jest większa niż w Rosji

Łukaszenka stoi dziś przed wyborem – dać się zmieść narastającej fali buntu albo zastosować nadzwyczajne środki represji. Na żaden Okrągły Stół nie ma miejsca, bo nie ma z kim podzielić się władzą.

 

Irena Lasota mówiła w Poranku WNET o wydarzeniach w Rosji i na Białorusi. Zdaniem publicystki rosyjskie protesty całkowicie przyćmiły to, co się dzieje na Białorusi. Tymczasem skala represji jest tam dużo większa niż w Rosji.

W momencie kiedy Łukaszenka dostał carte blanche od Europy, żeby zostać „wielkim humanistą”, nagle się okazało, że gniew i frustracja  w narodzie są tak duże,  że jedno konkretne prawo – niesprawiedliwe i uderzające w biednych ludzi – przelało czarę goryczy.

Komentatorka zwróciła uwagę na milczenie zachodniej opinii publicznej – nawet Polska, przez lata przedstawiająca się jako europejski pomost na Białoruś, jest mało aktywna.

Pytanie: rewolucja czy bunt? Łukaszenka stoi przed wyborem: albo dać się zmieść – bo nie bardzo widzę możliwości, żeby mógł podzielić się władzą, tam nie ma warunków dla „okrągłego stołu” – albo zastosować nadzwyczajne środki represji, żeby zakończyć falę, która narasta i która ma w sobie coś bardzo silnego. Jest spontaniczna i nie zależy od przywództwa kilku osób. 

Irena Lasota zwróciła uwagę, że wydarzenia na Białorusi nie mają charakteru buntu ekonomicznego. Pojawiają się też hasła polityczne, np. żądania wolnych wyborów.

Z jakiegoś powodu na Zachodzie, i w Polsce też, panuje przeświadczenie, że Białorusini są bierni i kochają Łukaszenkę. To, co się mówi dziś o Białorusi, bardzo przypomina mi to, co różni oficjele z Polski mówili, kiedy przyjeżdżali do Ameryki pod koniec lat siedemdziesiątych – że robotnikom chodzi tylko o kiełbasę, nie mają żadnej świadomości i jak im da się za dużo wolności, nie będą wiedzieli, co z tym zrobić.

Publicystka mówiła też o demonstracjach w Rosji: – Z jakiegoś powodu Miedwiediew jest wysunięty na pierwsze miejsce w tych protestach, chociaż to Putin jest bardziej skorumpowany, a jego własność prywatna za granicą wielokrotnie przekracza to, co wiadomo o Miedwiediewie. Jak zawsze, wszystko związane z Nawalnym i z Rosją jest niejasne.

W rozmowie nie zabrakło też  refleksji o polityce amerykańskiej i parlamentarnej porażce Donalda Trumpa w sprawie Obamacare.

 

 

 

 

Irena Lasota: w USA afera goni aferę, ale tamtejsze media starają się przynajmniej zachować obiektywizm

W Ameryce wszystko dzieje się bardzo szybko. Prokurator generalny został oskarżony o przedwyborcze kontakty z Rosjanami. Prezydent napisał na Twitterze, że Obama założył podsłuch w Trump Tower.

W korespondencji z Waszyngtonu Irena Lasota komentowała ostatnie wydarzenia polityczne w USA – chwalone, choć mało konkretne wystąpienie prezydenta w Kongresie i kolejną falę wzajemnych oskarżeń.

Nawet media nieżyczliwe Trumpowi pochwaliły jego przemówienie z zeszłego tygodnia jako „prezydenckie”. Później komentatorzy zwrócili uwagę, że plany, np. dotyczące Obamacare są bardzo niesprecyzowane

W Ameryce wszystko idzie bardzo szybko, afera goni aferę. Minister sprawiedliwości – prokurator generalny zeznał w Kongresie pod przysięgą, że nie miał kontaktów z Rosjanami w okresie poprzedzającym kampanię wyborczą. Potem zaczął się wykręcać, że nie to miał na myśli, nie takie spotkania… Tłumaczenia Jeffa Sessionsa, że źle rozumiał pytanie, mogłoby wystarczyć komuś innemu, ale nie osobie, która ma gwarantować praworządność.

Zanim jeszcze skończyła się ta afera, pojawiła się kolejna bomba, tym razem twitterowa. Prezydent Trump oskarżył poprzednika o założenie podsłuchu w Trump Tower. Teraz debata toczy się wokół pytania, czy był rzeczywiście jakiś podsłuch, a jeżeli był, to kto go założył. Jednak w Stanach politycy i poważni komentatorzy unikają rozmowy o tym, co nie zostało udowodnione. Tymczasem Ameryka czeka na śledztwo w sprawie nielegalnego wpływu rosyjskich służb na wybory prezydenckie.