KE: kolejny etap procedury przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w sprawie relokacji imigrantów i miesiąc na odpowiedź

KE przeszła do kolejnego etapu procedury przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w związku „z niewywiązywaniem się przez te kraje ze spoczywającego na nich obowiązku związanego z relokacją uchodźców”.

[related id=”32194″]Komisja wysłała tzw. uzasadnione opinie do władz w Warszawie, Pradze i Budapeszcie, co jest drugim etapem postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego.

Kraje mają teraz miesiąc na odpowiedź, a nie dwa miesiące, jak bywa zazwyczaj. Jak uzasadnia KE, krótszy termin wynika z tego, że decyzje Rady UE w sprawie relokacji zostały przyjęte w odpowiedzi na sytuację nadzwyczajną oraz że Polska, Czechy i Węgry były wielokrotnie wzywane do skorygowania sytuacji.

Jeśli odpowiedzi nie nadejdą lub nie będą satysfakcjonujące, KE może przejść do kolejnego etapu procedury i skierować sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu.

„Choć Komisja wielokrotnie wzywała te kraje do działania, a w zeszłym miesiącu wszczęła wobec nich postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, Polska, Czechy i Węgry nadal nie wywiązały się ze swoich obowiązków prawnych” – czytamy w komunikacie KE. Dodano w nim, że Polska, Czechy i Węgry „wykazały też brak poszanowania dla swoich zobowiązań wobec Grecji, Włoch i innych państw członkowskich UE”.

Komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos na środowej konferencji prasowej ubolewał, że „niektóre kraje członkowskie nadal nie wykazują solidarności i odmawiają udziału w wysiłkach” dotyczących relokacji.

KE w połowie czerwca wszczęła procedurę ws. uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego wobec władz w Warszawie, Pradze i Budapeszcie i wysłała wezwania do usunięcia uchybienia. Wówczas szef MSZ Witold Waszczykowski nazwał decyzję niesprawiedliwą i zapowiedział, że Polska będzie się bronić.

W odpowiedzi przesłanej do Brukseli w połowie lipca polski rząd podkreślił, że nie jest w stanie wykonać decyzji w sprawie relokacji i jednocześnie właściwie wykonywać obowiązków dotyczących zapewnienia bezpieczeństwa publicznego.

Władze poinformowały o podjętych próbach przyjęcia uchodźców, podkreślając przy tym, że nie było możliwe skuteczne zweryfikowanie tożsamości starających się o azyl. W 2015 roku Polska zgłosiła gotowość przyjęcia stu osób, jako osoby preferowane wskazując rodziny, samotne kobiety, osoby mające kontakty z naszym krajem i przedstawicieli mniejszości religijnych w kraju pochodzenia. W odpowiedzi do KE zaznaczono, że władze Włoch odmówiły przeprowadzenia bezpośrednich rozmów z osobami, które miałyby zostać przeniesione do naszego kraju. Polskę – argumentuje rząd – pozbawiono tym samym możliwości zweryfikowania wiarygodności wnioskodawców.

Rząd powołał się też w piśmie na niekorzystne skutki napływu migrantów do państw Unii. Pisał m.in. o „napięciach społecznych”, „zdestabilizowaniu sytuacji społecznej” i tworzeniu warunków „do wzrostu zagrożenia zamachami terrorystycznymi”.

Warszawa podkreślała też, że UE nie wypracowała dotąd skutecznych mechanizmów i procedury weryfikacji uchodźców pod kątem bezpieczeństwa. W piśmie wskazywano, że rozdzielono zaledwie 14 proc. przewidzianych do relokacji uchodźców, co – jak argumentował rząd – uprawnia do twierdzenia, że decyzji relokacyjnej nie wykonują wszystkie państwa członkowskie.

Jednak Komisja nie uznała odpowiedzi, które dotarły do Brukseli, za zadowalające. „Żadna z nich nie zawierała informacji o tym, że [te trzy kraje – PAP] rozpoczną szybko relokację” – czytamy w komunikacie.

Ponadto „żaden z przedstawionych argumentów, niezależnie od tego, czy chodzi o toczącą się przed Trybunałem sprawę przeciwko Radzie (co nie wywołuje skutku zawieszającego), czy o inne formy pomocy udzielanej przez te kraje w geście solidarności z potrzebującymi, czy też trudności w przeprowadzaniu kontroli bezpieczeństwa, nie usprawiedliwia faktu, że kraje te nie wypełniły obowiązku polegającego na złożeniu zobowiązań co do liczby miejsc dostępnych na potrzeby relokacji” – wyjaśnia KE.

Zgodnie z decyzją Rady UE, czyli państw członkowskich, kraje UE mają obowiązek informowania co trzy miesiące o liczbie miejsc, jakimi dysponują w celu relokacji.

Komisja przypomniała w środowym oświadczeniu, że od rozpoczęcia programu relokacji Węgry nie podjęły żadnych działań, a Polska od grudnia 2015 roku nie dokonała żadnej relokacji ani nie zadeklarowała miejsc. Czechy od sierpnia 2016 roku nie przeprowadziły żadnej relokacji i od ponad roku nie złożyły nowych deklaracji.

W środę KE opublikowała też sprawozdanie dotyczące relokacji i przesiedleń, z którego wynika, że w 2017 roku tempo relokacji wyraźnie wzrosło. Od listopada 2016 roku co miesiąc odbywało się ponad tysiąc transferów, a w czerwcu br. ich liczba osiągnęła rekordowe trzy tysiące. Według stanu na środę łączna liczba relokacji wynosi 24 676 (16 803 z Grecji oraz 7873 z Włoch).

W związku z tym, że obecnie większość krajów UE regularnie składa deklaracje i dokonuje relokacji z Włoch i Grecji, „można bezpiecznie zakładać, że o ile uda się utrzymać tempo relokacji z Grecji i przyśpieszyć tempo relokacji z Włoch, to wszystkie osoby kwalifikujące się do relokacji uda się przenieść do września 2017 roku” – czytamy.

Według KE na obecnym, końcowym etapie realizowania programu relokacji, który został uzgodniony w 2015 roku, państwa członkowskie powinny przyspieszyć relokację i zadeklarować wystarczająco dużą liczbę miejsc, aby przyjęte zostały wszystkie osoby objęte tym mechanizmem.

PAP/MoRo

Czytaj również:

Repetowicz: Jak Niemcy chcą zatrzymać uchodźców w Polsce? Znów założą u nas obozy koncentracyjne?

Orban o spiskowaniu Brukseli z Sorosem i zamachu na niepodległość państw przy pomocy imigrantów. KONIECZNA REFORMA UE

Grupa Wyszehradzka: Zamknijcie porty przed imigrantami. Włoski rząd: Spełnimy swój obowiązek, bądźcie solidarni

„Corriere della Sera”o kryzysie migracyjnym: kraj jak zatkany lejek. 220-250 tysięcy migrantów przybędzie w br. do Włoch

Znajdujące się pod wielką presją migracyjną Włochy przypominają „zatkany lejek”: przybywa wielu migrantów, a niewielu je opuszcza – pisze w niedzielę „Corriere della Sera”.

Gazeta odnotowuje, że sytuację utrudnia sprzeciw władz wielu gmin, które nie chcą przystąpić do systemu przyjmowania przybyszów na całym włoskim terytorium. Rośnie też nietolerancja – dodaje.

Dziennik przypomina, że po zamknięciu innych szlaków do Włoch przybywają wszyscy migranci odpływający z Libii, która znajduje się w rękach przemytników ludzi.  Jak podkreśla, w tym roku przewiduje się, że do Włoch przybędzie 220-250 tysięcy migrantów.

„Faktycznie stajemy się gigantycznym europejskim hot spotem, państwem buforowym o zabójczej charakterystyce: łatwo tu się dostać, trudno wyjść. W średniej perspektywie to oblężenie może okazać się niszczące dla naszej demokratycznej koegzystencji” – czytamy w gazecie.

Dziennik zaznacza, że wydalanie nielegalnych imigrantów jest trudne, a niekiedy wręcz niemożliwe.

Sytuację we Włoszech opisano następująco: „Z naszych ośrodków pobytu znikają setki młodych migrantów, którzy błąkają się bez pracy i tożsamości; a ludzie zaczynają się bać”.

Autor artykułu ocenia, że ten stan to rezultat błędów politycznych, których źródłem jest włoska „chroniczna słabość przy stole europejskich partnerów”.

„Jesteśmy karani z powodu wybrzeży, które są nie do obrony. Ale prawdziwy kłopot polega na tym, że kiedy podnosimy głos, nigdy nie jesteśmy zbyt serio traktowani” – zaznacza dziennik. Podaje przykład, że skierowane przez Włochygroźby redukcji składki do budżetu UE i apele o większą elastyczność budżetową nie zrobiły większego wrażenia w Brukseli.

Od początku roku do Włoch przybyło ponad 90 tysięcy migrantów, w tym w ostatnich dniach – rekordowa liczba 7 tysięcy.

W związku z tą nasilającą się falą media informują o kolejnych protestach i buntach mieszkańców oraz lokalnych władz przeciwko obecności przybyszów. Konsekwencje tego są trudne do przewidzenia – podkreśla agencja Agi.

Odnotowuje, że niedaleko Mesyny na Sycylii mieszkańcy małej miejscowości na czele z burmistrzem zbuntowali się przeciwko umieszczeniu 30 nieletnich uchodźców w nieużytkowanym hotelu. Protestujący otoczyli cały budynek.

Burmistrz miasta Civitavecchia niedaleko Rzymu protestuje przeciwko planom otwarcia tamtejszego portu dla statków z migrantami ratowanymi na Morzu Śródziemnym.

PAP/MoRo

Australia: Starcie zwolenników i przeciwników przyjmowania w kraju uchodźców. Policja użyła gazu pieprzowego

W Melbourne doszło w niedzielę do starcia uczestników marszu zorganizowanego w imię sprzeciwu wobec islamizacji Australii i osób biorących udział w kontrmanifestacji pod hasłami antyrasistowskimi.

– Służby musiały zastosować gaz pieprzowy, kiedy kilku protestujących próbowało przerwać kordon policyjny – oświadczył rzecznik policji. Kilka osób otrzymało pomoc medyczną.

Setki uczestników antyimigracyjnego marszu niosło australijskie flagi. Manifestacja została zorganizowana przez ugrupowanie True Blew Crew, sprzeciwiające się napływowi uchodźców, polityce otwartych granic i islamizacji Australii.

Demonstrujący po przeciwnej stronie trzymali transparenty z hasłami antyrasistowskimi.

Jak wyjaśnia agencja Reutera, po tym, gdy w Australii doszło do serii ataków przeprowadzonych przez islamskich radykałów, coraz większym poparciem cieszą się w kraju nacjonalistyczne i antyimigracyjne działania.

We wrześniu 2014 r. władze Australii podniosły stopień zagrożenia terrorystycznego z umiarkowanego na wysoki. Jako powód podano rosnące obawy przed zamachami w kraju ze strony zwolenników dżihadystów.

pap/aa

Mariusz Cysewski / Jak ja to widzę: Zatrzymanie nachodźców w Polsce wymagałoby ich skoncentrowania w obozach

Zaczęło się od szantażu Niemiec. Tak, że: dzięki, ale nie. Mamy swoje życie i chcemy je zachować. Zachowamy też twarz. A najlepsze tradycje koncentrowania ludzi w obozach mają Niemcy.

Ani guzika
albo o rzekomych uchodźcach

W Polsce nigdy nie było żadnego problemu z przyjmowaniem imigrantów. Dowodem na to jest podejście do Wietnamczyków, a w moim mieście – do Ukraińców czy nawet Chińczyków (których obecność bardzo mnie zaskakuje).

Nikt też (a przynajmniej ja) nie oczekuje, że ci prawdziwi imigranci będą się „integrować”; niech kwitnie tysiąc kwiatów – różnorodność jest piękna i wystarczy, że zachowują się normalnie, według własnych i naszych standardów. Standardów powszechnych.

Inaczej jest z nachodźcami muzułmańskimi. Raz, że ludzie ci bynajmniej nie przyjeżdżają do Polski, a (na ogół) do Niemiec i zatrzymanie ich w Polsce wymagałoby stosowania wobec nich przymusu, zamknięcia, skoncentrowania w obozach. N’est-ce pas?

Gdybyśmy byli tak głupi i ich przyjęli, to za 10, 20 lat nikt już nie będzie pamiętał, od czego się to zaczęło… A konkretnie zaczęło się od szantażu Niemiec. Tak, że: dzięki, ale nie. Mamy swoje życie i chcemy je zachować. Zachowamy też twarz. A najlepsze tradycje koncentrowania ludzi w obozach mają Niemcy.

Jednak cały spór o nachodźców konstruowany jest sztucznie – wokół kwestii może i ważnych, ale i tak wtórnych.

Tu nie idzie o przyjęcie paru tysięcy nachodźców, jak przedtem Hitlerowi nie chodziło o „korytarz” ani Gdańsk. Jak przedtem, tak i teraz chodzi o narzucenie dyktatu Fuhrera, o złamanie kręgosłupa opornym. Gdy raz zgodzimy się poddać woli Fuhrera, to potem poddawać się jej będziemy za każdym razem.

Jak to ujął Wierzyński, z okna skacze się tylko raz. A gdy pęknie Polska, to i pękną mniejsze państwa naszego regionu, którym dziś, chcąc nie chcąc (raczej nie chcąc), przewodzimy. Gdy wpuścimy nachodźców, to za 5, 10 lat będziemy musieli np. zlikwidować wolność słowa, zakazać chrześcijaństwa, potem zakładania rodzin… Katalog jest długi i jak mówią prawnicy, „otwarty” – a jego zawartość w przyszłości zależeć będzie tylko od aktualnego obłędu Fuhrera, tak jak od obłędu zależy i dziś.

Ustąpienie choćby tylko raz woli Fuhrera – czy to tamtego, czy obecnego – to wejście na równię pochyłą, na której końcu jest likwidacja niepodległości Polski i likwidacja Europy takiej, jaką znamy.

W takim sensie wypowiadał się minister Józef Beck w styczniu 1939 r.: „Jeśli Niemcy podtrzymywać będą nacisk w sprawach dla nich tak drugorzędnych, jak Gdańsk i autostrada, to nie można mieć złudzeń, że grozi nam konflikt w wielkim stylu, a te obiekty są tylko pretekstem; wobec tego chwiejne stanowisko z naszej strony prowadziłoby nas w sposób nieunikniony na równię pochyłą, kończącą się utratą niezależności i rolą wasala Niemiec” (J. Beck, Ostatni raport).

Tak jak poprzednio, najbardziej też zaszkodzi to samym Niemcom – ale tego oni nie zrozumieją, bo taka właśnie, między innymi, jest definicja ich obłędu. Tak że najsensowniej powtórzyć: nie oddamy ani guzika!

Mariusz Cysewski

Przebywający nielegalnie w USA rodzice dzieci urodzonych w Stanach nie będą już chronieni przed deportacją

Sekretarz ds. bezpieczeństwa krajowego John Kelly uchylił w czwartek program opracowany przez poprzednią administrację Baracka Obamy, który miał chronić przed deportacją część nielegalnych imigrantów.

Chodzi o ochronę przed deportacją przebywających w USA nielegalnie rodziców dzieci z faktu urodzenia będących obywatelami lub stałymi rezydentami.

W opublikowanym w czwartek oświadczeniu Kelly podkreślił, że uchyla program Obamy, bowiem „nie jest on wiarygodnym sposobem zmiany obecnej polityki”.

Program, ogłoszony przez prezydenta Obamę w 2014 r., nigdy nie wszedł w życie, bowiem został zablokowany przez sąd federalny. Dotyczył ok. 4 mln osób, które przebywały nielegalnie w USA co najmniej od roku 2010, nie miały konfliktów z prawem i były rodzicami dzieci urodzonych w Stanach Zjednoczonych. Dzieci te automatycznie stały się obywatelami amerykańskimi lub stałymi rezydentami.[related id=”22423″]

Program Obamy przewidywał dla ich rodziców ochronę przed deportacją i miał umożliwić im uzyskanie prawa do legalnej pracy. Został jednak szybko zakwestionowany przez rządzony przez republikanów Teksas i 25 innych stanów, które oskarżyły ówczesnego prezydenta o przekroczenie kompetencji i naruszenie uprawnień należących do Kongresu.

Federalny sąd apelacyjny zablokował ten program, a decyzję podtrzymał Sąd Najwyższy.

Obama miał nadzieję, że reforma amerykańskich przepisów imigracyjnych i uregulowanie statusu nielegalnych imigrantów w USA, których liczbę ocenia się na 11 mln, będzie częścią trwałej spuścizny jego prezydentury.

Nowy prezydent Donald Trump zapowiadał jeszcze w czasie kampanii przed wyborami walkę z nielegalną imigracją.

PAP/JN

 

Niemcy / Pożar w ośrodku dla uchodźców w Bremie. Czternaście osób zostało rannych, wśród nich dziesięcioro dzieci

W piwnicy 5-piętrowego budynku w nocy z soboty na niedzielę zapalił się pojemnik na śmieci, od którego rozprzestrzenił się pożar.14 osób odniosło obrażenia. Nie wiadomo, czy było to podpalenie.

Straż pożarna informowała wcześniej o 37 rannych, jednak większość mieszkańców ośrodka, którzy zgłosili się do szpitala, nie doznała zdaniem lekarzy żadnych obrażeń.

Najciężej poszkodowane dziecko musiało zostać zaintubowane.

[related id=”21401″]

W piwnicy pięciopiętrowej kamienicy palił się pojemnik na śmieci. Strażacy ugasili ogień pół godziny po otrzymaniu sygnału. Ewakuowali za pomocą drabin ośmiu mieszkańców, którym dym uniemożliwiał opuszczenie ich pomieszczeń. Pozostali mieszkańcy ośrodka wydostali się z budynku na własną rękę.

Ośrodek prowadzony był przez organizację Caritas. Dom nie nadaje się obecnie do zamieszkania. W akcji ratowniczej uczestniczyło 70 strażaków i 27 pojazdów.

PAP/JN

Dla WNET.FM Ryszard Czarnecki: Prezydent musi liczyć się ze swoim politycznym zapleczem i być gotowy do kompromisów

Gościem „Południa Wnet” był Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego. Rozmowa dotyczyła głównie szczytu NATO w Brukseli, kwestii imigrantów w UE oraz polityki Donalda Trumpa.

Ryszard Czarnecki powiedział, że po szczycie NATO w Brukseli oraz szczycie G7 nic szczególnego nie zmieniło się w polityce międzynarodowej. Ciekawe było jedynie stwierdzenie przywódców grupy G7, że imigrantom należy pomagać poza granicami Europy, w ich krajach:

– To oświadczenie grupy G7 bardzo koresponduje z tym, co mówi na temat przyjmowania imigrantów rząd Prawa i Sprawiedliwości.

Jego zdaniem bardzo niefortunne było zobowiązanie rządu PO-PSL we wrześniu 2015 roku do przyjęcia przez Polskę imigrantów przybyłych z Afryki do Włoch oraz Grecji.

Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego podkreślił, że Polska nie chce płacić za błędy polityki migracyjnej Unii Europejskiej, dlatego obecny rząd nie chce tej decyzji zaakceptować.

– Rząd nie wyobraża sobie otworzenia drzwi dla imigrantów islamskich, którzy nie będą potrafili się zasymilować. Jest to kwestia statystki: im więcej muzułmanów, tym więcej ataków terrorystycznych. W każdym tygodniu w Europie albo następują zamachy, albo wykrywane są spiski. Nie chcemy, aby w Polsce było tak samo.

Gość „Południa Wnet” zauważył, że wybory w Unii Europejskiej wygrywają ci kandydaci, którzy są wobec Unii bezkrytyczni  oraz przychylni  wobec imigracji;  powoli to się jednak zmienia. Jako przykład podał Holandię, której premier Mark Rutte wygrał głównie dzięki temu, ze przyjął retorykę sceptyczną wobec imigrantów.

– Nawet Jeżeli  eurosceptycy nie wygrywają politycznie wyborów, to nadają pewien język debacie publicznej. Europa przesuwa się wyraźnie na prawo, to widać, słychać  i czuć.

Ryszard Czarnecki odniósł się do obecności Donalda Trumpa na szczycie NATO:

– Prezydent USA nie znosi spotkań innych niż bilateralne, dwustronne i Bruksela była tego potwierdzeniem. Dobrze, że takie spotkanie się odbyło.

Powiedział również, że podczas szczytu dało się zauważyć pogorszenie relacji amerykańsko-niemieckich, co może być dla Polski szansą. Amerykanie rezygnują z Niemiec jako pośrednika między USA a UE i będą szukać innych kanałów europejskich:

– Nie ma żadnej „chemii” między Angelą Merkel a Donaldem Trumpem. Dla Polski oznacza to, że Amerykanie będą szukali innych sojuszników w Europie i mamy szansę zyskać na znaczeniu.

Również ze strony Niemiec możemy liczyć na większą przychylność, ponieważ będą starali się ratować projekt europejski, sprzymierzając się m.in z Polską – największym krajem regionu Europy Środkowo-Wschodniej.

Ryszard Czarnecki ustosunkował się do pytania o możliwy impeachment Donalda Trumpa:

– Niestety widać walkę amerykańskich służb z prezydentem Trumpem. Nie pierwszy raz amerykańskie służby odgrywają ważną rolę w polityce. Media liberalne po krótkiej przerwie w atakowaniu prezydenta znów są wobec jego krytyczne.

Ryszard Czarnecki stwierdził, że Ameryka żyje teraz debatą budżetową. Budżet to w USA bardzo ważny element polityki amerykańskiej. W tym kontekście gość Radia WNET przypomniał, że Donald Trump, mimo że jest przywódcą państwa, które ma ustrój prezydencki i w którym jego pozycja w związku z tym jest, jak określił, „piekielnie” silna, musi liczyć się ze swoim – republikańskim – zapleczem politycznym, ustalać z nim swoją politykę i iść na pewne kompromisy.

Rozmówca Antoniego Opalińskiego zaznaczył, że warto, aby prezydent Polski też o tym pamiętał.

JN

 

 

Włochy: W społeczeństwie multietnicznym to konieczne, by wszyscy identyfikowali się z jednym, wspólnym systemem wartości

Włoski Sąd Najwyższy orzekł w poniedziałek, że imigranci, którzy decydują się zamieszkać w kraju zachodnim, mają „obowiązek dostosować się do wartości jego społeczeństwa i przestrzegać prawa”.

Włoski Sąd Najwyższy (Kasacyjny) utrzymał wyrok skazujący dla sikha, który nosił 20-centymetrowy nóż o nazwie kirpan, uważany za „święty” zgodnie z zasadami jego religii. Odwołał się on od wyroku sądu poprzedniej instancji, który wymierzył mu karę w wysokości 2 tysięcy euro.

„Niedopuszczalne jest to, aby przywiązanie do własnych wartości, choć są one legalne zgodnie z przepisami obowiązującymi w kraju pochodzenia, prowadziło do świadomego naruszania prawa w kraju udzielającym gościny” – orzekł Sąd Najwyższy.

[related id=”19046″]

Podkreślił, że w społeczeństwie multietnicznym konieczne jest identyfikowanie się z systemem wspólnym dla migrantów i mieszkańców.

Położono zarazem nacisk na to, że integracja nie narzuca porzucenia kultury kraju swego pochodzenia. Niezbędne jest jednak, jak stwierdzili sędziowie, poszanowanie praw człowieka i zasad obowiązujących w kraju przyjmującym.

Politycy i komentatorzy oceniają, że ta decyzja ta jest przełomowa i oznacza koniec „pobłażania” dla osób z innych kręgów kulturowych. „Albo respektowanie praw, albo nie ma miejsca” – stwierdził Fabio Rampelli z ugrupowania Bracia Włoch. Jednak politycy centrolewicowej Partii Demokratycznej „mają nadzieję”, że orzeczenie sądu odnosi się do pojedynczego przypadku i nie powinno być „instrumentalnie wykorzystywane”.

Dyrektor biura ds. migracji w Konferencji Episkopatu Włoch, arcybiskup Gian Carlo Perego ocenił, że orzeczenie sądu jest „wyważone”.

PAP/JN

Francja: Zlikwidowano kolejne koczowiska imigrantów. Przebywało w nich 1600 osób, m.in. z Erytrei, Afganistanu i Sudanu

Francuska policja zlikwidowała we wtorek rano nielegalne obozowiska na północy Paryża, w których przebywało ok. 1600 migrantów. Kobiety i dzieci stanowiły niewiele ponad dziesięć procent mieszkańców.

Prowizoryczne obozy znajdowały się w północnej części Paryża, w pobliżu stacji metra Porte de la Chapelle. Przebywało w nich w sumie 1 534 dorosłych mężczyzn i 175 kobiet i dzieci. Imigranci zostali przewiezieni do obozów przejściowych.

W operacji wzięło udział 350 policjantów, 100 pracowników socjalnych i działaczy organizacji pozarządowych – poinformował na konferencji prasowej przedstawiciel prefektury paryskiej policji.

[related id=”13751″]

Policja podkreśla, że obozowiska były nielegalne i stanowiły zagrożenie dla zdrowia i bezpieczeństwa zarówno samych migrantów, jak i okolicznych mieszkańców. Zapewnia przy tym, że każdemu migrantowi będzie zaoferowane zakwaterowanie, pomoc socjalna i medyczna.

Nielegalne obozowiska były zlokalizowane w pobliżu nowego, lecz już przepełnionego obozu dla uchodźców, utworzonego w celu zlikwidowania nielegalnych obozowisk, które pojawiły się w ostatnich latach w Paryżu i okolicach.

Według prefektury paryskiej policji od czerwca 2015 roku przeprowadzono w sumie 33 operacje likwidacji nielegalnych obozowisk.

PAP/JN

Do 16 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych wypadku łodzi z migrantami u wybrzeży Lesbos. Łodzią płynęło do Grecji 25 osób

Mimo zawartego w marcu 2016 roku porozumienia migracyjnego Ankary z Brukselą, uchodźcy z objętych wojną terenów Bliskiego Wschodu wciąż próbują dostać się łodziami na teren Unii Europejskiej.

Zwłoki dziewięciu osób wyłowiono w wodach Grecji, a siedmiu – niedalekiej Turcji. Wśród ofiar śmiertelnych były cztery kobiety i dwoje dzieci. Dwie inne kobiety udało się uratować; jedna z nich jest w zaawansowanej ciąży.

Jak mówiły ocalałe kobiety, łodzią płynęło 25 osób.[related id=”699″]

W 2015 roku, docierając najpierw na Lesbos, przybyło do Unii Europejskiej około miliona Syryjczyków, Irakijczyków i Afgańczyków, którzy wyruszali z Turcji. Porozumienie migracyjne Ankary z Brukselą, zawarte w marcu 2016 roku, zdecydowanie zredukowało liczbę migrantów napływających tą drogą do UE.

Jak wynika z danych UNHCR, od początku obecnego roku do Grecji przedostało się z Turcji jedynie 4,8 tys. migrantów, co oznacza, że każdego dnia na greckie wyspy dociera ok. 20 uchodźców. W 2016 roku do Grecji dotarło ok. 173 tys. migrantów, głównie Syryjczyków. W latach 2015-2016 na Morzu Egejskim zginęło ponad 1000 uchodźców.

Źródło: PAP

lk