Jerzy Lelwic o Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy, historii tego miasta i poszukiwaniu tożsamości przez jego mieszkańców.
Jerzy Lelwic pełniący funkcję kustosza Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy porusza temat historii miasta i tożsamości mieszkańców. Jak mówi, „Bydgoszcz szuka swojej tożsamości”. Historia Bydgoszczy, jak i całego regionu to dwa duże konflikty zbrojne. Miasto przechodziło z rąk do rąk, zaczynając od zaborów i okupację, przez I wojnę światową, a następnie II wojnę światową. To pociągnęło za sobą ogromne przemieszczenie ludności. Jak dodaje Jerzy Lewic „dużo ludzi napłynęło tutaj z centralnej czy wschodniej Polski. To spowodowało, że ludność jest mocno wymieszana i nie obyło się oczywiście również bez żadnych konfliktów”.
Kustosz Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy mówi o rozwoju muzeów poświęconych polskiej wojskowości. Poza Muzeum Wojska Polskiego, które szykuje się do przenosin do Cytadeli, powstają i rozwijają się muzea poświęcone trzem rodzajom wojsk: Muzeum Marynarki Wojennej w Gdański, Muzeum Lotnictwa w Dęblinie i Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy. To ostatnie do 2010 r. funkcjonowało jako Pomorskie Muzeum Wojskowe. Posiada ono „dosyć sporą ekspozycję ciężkiego sprzętu”, z którego ma zostać zrobiona osobna wystawa. Wśród tego sprzętu, jak zwraca uwagę Lelwic, jest sporo tego samobieżnego.
„Jesteśmy z tego dumni” – mówi Renata Cholaczuk o Włodawie, mieście, w którym można odczuć niepowtarzalny klimat, jak i zaobserwować krajobraz wpływów Wschodnich i Zachodnich.
W „Poranku WNET”, Wiesław i Renata Cholaczukowie opowiadają o tym, jak obecnie wygląda Włodawa oraz o powstałym tam Kole Gospodyń Miejskich.
Włodawa w 2019 roku jest miastem, które niestety powoli wymiera, jak większość miast na kresach wschodnich. Liczba mieszkańców zmniejsza się, jest to wynikiem braku zakładów pracy, dlatego też młodzi ludzie wyjeżdżają do większych miast w Polsce – ze smutkiem mówi Renata Cholaczuk.
Włodawa przed I wojną światową liczyła 16 tysięcy mieszkańców. Po wojnie została w mieście zlikwidowana komora celna, w związku z tym Żydzi zaczęli się przenosić w miejsca, w których mieliby szanse na zyski. Dzisiaj w tym mieście zameldowanych jest 13 tysięcy, a stan mieszkających osób ocenia na liczbę ok. 10 tysięcy.
Renata Cholaczuk podkreśla jednak, że Włodawa jest pięknym miastem z niepowtarzalnym klimatem, gdzie ludzie o różnych przekonaniach religijnych, jak i kulturowych potrafili w czasach, kiedy to Europą targały wojny religijne żyć ze sobą w zgodzie. „Jesteśmy z tego dumni” – dodaje rozmówca.
Politycy rządzący Włodawą mają pomysł na zmniejszenie regresu, podejmując kolejne kroki w zakresie turystyki. Gość „Poranka WNET” z przykrością twierdzi, że są to zbyt mało znaczące działania w tym kierunku.
Włodawa w czasie wakacji powinna tętnić życiem kulturalnym. Mało jest miejsc w Polsce, gdzie krzyżowały się wpływy Wschodu i Zachodu, a w krajobrazie miasta widać wspomniane wpływy. To dzisiaj jest jednym z elementów, który przyciąga turystów do tego miasta.
We Włodowie istnieje także Koło Gospodyń Miejskich – „Zosie Samosie”, jest to jedno z pierwszy kół gospodyń miejskich w Polsce. Stowarzyszenie istniejące od 2015 roku, reprezentują 23 kobiety w różnym wieku pochodzące z rozmaitych środowisk.
Pozadrościłyśmy paniom na wsiach. Okazało się, że panie w mieście też potrzebują twórczego zagospodarowania wolnego czasu, chcą robić coś dla siebi, robiąc coś dla innych.
Gloria victis – chwała zwyciężonym! Oni jedynie, tylko i aż, przed sądem Bożym mogą jeszcze dochodzić sprawiedliwości. Chrześcijanin bowiem prawdziwie jest człowiekiem na tym świecie przegranym.
Barbara Maria Czernecka
Pomniki ofiar Wielkiej Wojny obrosły już stuletnim mchem i w znacznej mierze zostały przytłumione wybuchem drugiego światowego konfliktu oraz późniejszymi krwawymi wydarzeniami następujących po sobie lat. Jednak pozostały w prawie każdej parafii. Najczęściej znaczone były krzyżem w formie wojskowego orderu. Zwłaszcza na Śląsku musiały się skrzyżować w dwóch stylach: teutońskim i rycerskim.
Pomimo przykrego skojarzenia z Krzyżem Żelaznym, nie zmieni się faktu, iż właśnie pierwsze takie krzyże od 1813 roku po zwycięstwie koalicji Niemców, Rosjan i Szwedów nad Napoleonem w bitwie pod Lipskiem były odlewane z żeliwa właśnie w Gliwicach. Wiek później zwykli szeregowi Armii Cesarstwa Niemieckiego, polegli w przegranych bitwach tego pierwszego światowego konfliktu, nawet tym nie zostali pośmiertnie uhonorowani. Tym mniej należny był im, chociażby w srebrnej klasie, a dopiero rok później restytuowany, polski order „Męstwu Wojskowemu” (tłum z łac. „Virtuti Militari”). (…)
Ślązacy, wcieleni do armii pruskiej, która okazała się być jedną z najbardziej przegranych w tej wojnie, ponieśli klęskę zwielokrotnioną. Idąc do boju, może mieli w sobie odrobinę udawanej sympatii dla miłościwie im wtedy panującego Cesarza „Wilusia”, jak się o nim żartobliwie wyrażali. Z pewnością w niemieckich szkołach, do których w latach dziecięcych obowiązkowo uczęszczali, było im wpajane hasło „Mit Gott für König und Vaterland” („Z Bogiem za Króla i Ojczyznę”). Propaganda germanizacyjna również w jakimś stopniu osiągała swój cel.
Walczyli więc w nieswojej sprawie, ale i nie wywiązali się z narzuconego im zadania; przelali swoją krew na polu bitewnym, bynajmniej nie chwalebnym, a także i śmiercią się nie wsławili. Żadnych nie odnieśli zasług. Nie mieli pogrzebu ani nie wiadomo gdzie zostali pochowani. Pozostali jednak z imienia i nazwiska wyryci na kamiennych pomnikach, zapewne tylko z inicjatywy swoich żyjących bliskich, gorzko ich opłakujących. Z biegiem lat stawali się coraz bardziej zapomniani. I raczej nigdy już nie będą głośno wymieniani jako zasłużeni dla czyjejś sprawy bohaterowie. Dusze ich tylko niewidzialnie krążą wokoło powojennych pomników, czasami w listopadzie nikło rozświetlane skromnym zniczem.
Cały artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Wielka Wojna” znajduje się na s. 12 listopadowego „Kuriera WNET” nr 53/2018.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.
Artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Wielka Wojna” na s. 12 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 53/2018