Dr Jagodziński: Okres wikiński to czas pierwszej globalizacji europejskiej

Jak potomkowie mieszkańców Wysoczyzny Elbląskiej stali się panami Rzymu, czym była pierwsza globalizacja europejska i co mają z nią wspólnego wikingowie? Odpowiada dr Marek Franciszek Jagodziński.

Dr Marek Franciszek Jagodziński mówi o odkryciach obiektów związanych z neolityczną kulturą rzucewską.

W przypadku tych terenów, powiedzmy rejonu ujścia Wisły, mamy do czynienia po raz pierwszy na gigantyczną skalę z eksploatacją i obróbką bursztynu.

Kultura archeologiczna, która swoją nazwę ma od Rzucewa koło Gdańska, na niespotykaną skalę eksploatowała bursztyn. Znaleziono ponad 100 tys. pracowni bursztynniczych od Gdańska do Elbląga. Ludność tej kultury, przemieszczając się sezonowo, wyrabiała z bursztynu niezwykłe rzeczy (m.in. paciorki rurkowate), które jak zauważa dr Jagodziński, można obejrzeć w Muzeum archeologiczno-historycznym w Elblągu.

Neron postanowił wyprawić igrzyska, na których chciał publiczność oczarować, ogłosił, że jeden z dni będzie dniem bursztynowym i wtedy ten ekwita rzymski przywiózł tyle bursztynu, że w każdym węźle sieci, która otaczała arenę z dzikimi zwierzętami, była bryła bursztynu.

Archeolog ponadto mówi o starożytnych Rzymianach, którzy sprowadzali bursztyny z elbląskich rejonów. Przywołuje relację z wyprawy rzymskiego ekwity, który za panowania cesarza Nerona wyprawił się z wojskiem na te tereny, kupując od Estiów i Gotów wielkie ilości bursztynu. Ponad 14 funtów ważyła największa bryła bursztynu, którą przywiózł.

Tutaj mieszkały ludy, które wpłynęły na historię Europy. Weźmy tych Gotów i Gepidów, którzy tutaj mieszkali na Wysoczyźnie Elbląskiej, oni pod koniec III i na początku IV w. przesunęli się płd.-wsch. na tereny obecnej Ukrainy, tam notuje się jako kultura czerniachowska, tam podzielili się na Ostrogotów i Wizygotów.

Dr Jagodziński tłumaczy wyjątkowość badanych przez siebie terenów. Potomkowie żyjących tu Gotów zdobyli Rzym, a Teodoryk Wielki został udzielnym władcą Italii [chociaż nie cesarzem- przyp. red.].

Mamy zupełnie inny obraz okresu wikińskiego niż te wyprawy łupieżcze. To była nadbałtycka strefa gospodarcza, pierwsza globalizacja europejska.

Odkrywca starodawnej osady Truso w Janowie koło Elbląga podkreśla wyjątkowość epoki wikińskiej trwającej między VIII a XI w. oraz przybliża szczegóły swojego odkrycia. Zaznacza, że wikingowie to nie grupa etniczna, tylko zawód. Wikingami, czyli ludźmi organizującymi morskie i rzeczne wyprawy łupieżcze byli poza Normanami także Bałtowie i Słowianie. Jak mówi, dzięki działalności wikingów, powstała wspólna strefa handlu, w której „wszędzie począwszy od Wysp Brytyjskich, na północnej Rusi skończywszy, spotykamy te same odważniki, zestawy precyzyjnych wag szalkowych i arabskie srebrne dirhemy”.  Dodaje, że kalifat arabski i nadbałtycka strefa gospodarcza, „to były takie główne centra europejskie”, gdzie „do kalifatu szedł bursztyn, miecze, skóry doskonałej jakości i przede wszystkim niewolnicy”. Ci ostatni, jak podkreśla, byli głównym towarem handlowym.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

 

Marczyński: Utrwalamy historię z czasów stacjonowania armii niemieckiej i rosyjskiej na terenach Bornego Sulinowa

Jarosław Marczyński opowiada o XVI Międzynarodowym Zlocie Pojazdów Militarnych „Gąsienice i Podkowy” Borne Sulinowo. Na wydarzeniu będzie można zobaczyć i dotknąć czołgi, amfibie i helikoptery.

 


Borne Sulinowo od początku powstania było terenem, na który wkraczały armie. Jednak przyszedł czas, kiedy nadszedł spokój. „To czym my się zajmujemy,  to utrwalanie historii i przekazywanie turystom obrazu miasta, kiedy była tu armia niemiecka i armia federacji rosyjskiej” – mówi Jarosław Marczyński.

W tym roku odbywa się XVI Międzynarodowy Zlot Pojazdów Militarnych „Gąsienice i Podkowy”. Inicjatywa tego wydarzenia zaczęła się 15 lat temu, kiedy garstka ludzi wpadła na pomysł, że na terenach, które znajdują się wokół Bornego Sulinowa można zebrać fascynatów uzbrojenia wojska, ludzi, którzy interesują się militariami. Wydarzenie rozrosło się do olbrzymich rozmiarów. W zeszłym roku Borne Sulinowo przyjęło 4,5 tyś ludzi – opowiada prezes Stowarzyszenia Miłośników Historii Bornego Sulinowa.

Impreza XVI Międzynarodowego Zlotu Pojazdów Militarnych zaczyna się 15 sierpnia o godzinie 17:00 a kończy się 18 sierpnia. W tegorocznej edycji zagrają takie gwiazdy jak zespół Dżem, Kobranocka czy Centrala 57.

K.T.\M.N.

Jerzy Górski, Stanisław Kot, Czesław Dominik, Sławomir Budzik– Poranek WNET z Głogowa – 5 sierpnia 2019 r.

Poranka WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 7:07 – 9:07 na: www.wnet.fm, 87.8 FM w Warszawie i 95.2 FM w Krakowie. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

 

Goście Poranka WNET:

Sławomir Budzik – redaktor naczelny Radia Deon Chicago;

Jerzy Górski – triathlonista, propagator sportu, autor Ligi Crossowej;

Czesław Dominik – były pracownik Huty Miedzi Głogów (mistrz Huty Miedzi Głogów I, mistrz Huty Miedzi Głogów II, dyspozytor Huty);

Aleksander Starzecki – gł. inż. z-ca kierownika wydziału ds. produkcji w Wydziale Metali Szlachetnych Huty Miedzi Głogów;

Stanisław Kot – były wiceprezes KGHM Polska Miedź S.A.;

Paweł Bobołowicz – korespondent Radia WNET na Ukrainie;

Zbigniew Stefanik – politolog, korespondent Radia WNET we Francji.


Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Jan Olendzki

Realizator: Karol Smyk


 

„Studio BEJRUT” w Radiu WNET!

 

Część pierwsza:

Sławomir Budzik informuje słuchaczy porannego programu Radia WNET o strzelaninie w mieście Dayton w stanie Ohio w północno-wschodniej części USA. Napastnik zabił 10 osób i ranił co najmniej 27. Do tragedii doszło w jednym z barów. To następna strzelanina w Stanach Zjednoczonych, do której doszło w ciągu ostatniej doby. W sobotę w El Paso w Teksasie terrorysta strzelał do klientów i pracowników supermarketu Walmart. W tej tragedii zginęło 20 osób, a 26 zostało rannych. Zabójca został zatrzymany przez policję. Prezydent Trump nazwał oba wydarzenia „aktami zła”. Ponadto Sławomir Budzik opowiada o społeczności górali podhalańskich w Chicago.

Jerzy Górski / Fot. Adrian Kowarzyk, Radio WNET

Jerzy Górski przedstawia swój życiorys, w którym pewnego czasu zamienił używki na sport i dziś zachęca wszystkich ludzi wokół siebie, aby oprócz skupieniu się na rozwijaniu sił umysłowych oraz duchowych, doskonalili swoją fizyczną stronę. Jest pewien, że każdy potrafi poprawić swoje warunki fizyczne; wystarczy tylko „zacząć chcieć”. Nasz gość jest tego przykładem. Wybrał triatlon. Efektem jego ciężkiego wysiłku była wygrana Double Iron Triathlonu (podwójny Ironman)  w Huntsville w 1990 r. Dystans 7,6 km pływania, 360 km jazdy na rowerze i 84 km biegu pokonał w czasie 24 godzin, 47 minut i 46 sekund. Następnie mówi o biegowej Lidze Crossowej i wsparciu tej inicjatywy przez KGHM Polska Miedź S.A. „Receptą na wszystko jest ruch” – mówi nasz gość.

 

Część druga:

Truskawiec / Fot. Neovitaha777, Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0)

Paweł Bobołowicz o przeprowadzonym szkoleniu ekonomicznym, w którym uczestniczyli w weekend deputowani ukraińskiej partii Sługa Narodu. Przypominamy, że ta partia niedawno wygrała wybory parlamentarne. Szkolenie miało miejsce w Truskawcu – słynnej miejscowości, gdzie znajdują się uzdrowiska.

Przegląd pracy o godzinie 8:00 autorstwa Aleksandra Wierzejskiego.

Zbigniew Stefanik o protestach w Nantes, gdzie przeciwko manifestantom brutalnie wystąpiła policja. Protesty wybuchły po tym, jak w Nantes na północnym zachodzie Francji odnaleziono zwłoki w rzece Loarze 24-letniego Steve’a Canico, który zaginął na rozpędzonym przez funkcjonariuszy koncercie.

Ponadto nasz korespondent mówi o udanym przelocie nad kanałem La Manche Franky’ego Zapaty. Zrobił to swoją eksperymentalną deską do latania. Śmiałek myśli teraz nad budową latającego samochodu.

 

Część trzecia:

Czesław Dominik / Fot. Adrian Kowarzyk, Radio WNET

Czesław Dominik opowiada, w jaki sposób stał się mistrzem Huty Miedzi Głogów I oraz II oraz jak się znalazł w głogowskiej hucie. Za rok nasz gość będzie związany z hutą aż… 50 lat! Jego żona się śmieje, że miejsce pracy męża jest jego prawdziwym domem.

Aleksander Starzecki opowiada o tym, jakie umiejętności są potrzebne, aby pracować w Hucie Miedzi Głogów oraz o rekrutacji do tego przedsiębiorstwa.

Przegląd pracy o godzinie 9:00 autorstwa Aleksandra Wierzejskiego.

 

Część czwarta:

Aleksander Starzecki / Fot. Adrian Kowarzyk, Radio WNET

Aleksander Starzecki opowiada o szlamach anodowych. Czym to jest? W czasie elektrolitycznej rafinacji, czyli oczyszczania miedzi na dnie wanien hutniczych zbiera się ów szlam. W tym szlamie są cenne metale szlachetne: srebro, złoto, platyna. W Hucie Miedzi Głogów produkuje się z tej substancji srebro największej próby, czyli 9999. „W wydziale metali szlachetnych pracuje tylko 80 osób. W całym KGHM Polska Miedź S.A. zaś 18 500 osób”.

Stanisław Kot o wielkiej odpowiedzialności jaka wiąże się z pracą w kadrze zarządczej KGHM Polska Miedź S.A., a także o unikalności Huty Miedzi Głogów. Odznacza się ona najnowocześniejszą technologią. Wszakże to nie maszyny są najważniejszym elementem huty. Są nimi ludzie. „Zatrudnia się tutaj ludzi o największych kwalifikacjach […] W latach 70. mieliśmy załogę złożoną ze wszystkich, ale nie z hutników […] To fenomen, że z niczego stworzono załogę, którą można się chwalić wszędzie. Ten element to numer jeden; tym najbardziej wyróżnia się nasza huta pośród innych zakładów”.

 


Posłuchaj całego „Poranka WNET”!


 

Bobołowicz: W Korosteniu doszło do wydarzeń określanych mianem największych tego typu działań kawalerii w XX wieku

Paweł Bobołowicz zwiedzając Korosteń, opowiada o walkach Korpusu Jazdy płk. Juliusza Rómmla w październiku 1920 roku. W ramach tych działań Polacy wzięli do niewoli 4 tysiące jeńców.

 

Paweł Bobołowicz kontynuuje swoją korespondencję z podróży w ramach akcji Ukraiński Zwiad WNET. Dziś znajduje się on w Kijowie, jednak cofa się do historii z miasta Korosteń, w którym był wczoraj:

Korosteń jest historyczną stolicą Drewlan. Miasto było jedną z siedzib tego wschodniosłowiańskiego plemienia i walczyło z kniaziami kijowskimi, w tym z Igorem Rurykowiczem.

O samym Korosteniu Paweł Bobołowicz rozmawiał z  Andrijem Ochrimczukiem, pasjonatem historii oraz sekretarzem urzędu miasta Korosteń. Mówił on, iż jest wiele wydarzeń historycznych związanych z tym miastem. Jego dewizą, która zapisana jest również w herbie: „Nie zgorzeje w płomieniach”. Oznacza to, że Korosteń wytrzymał kilka takich najazdów i podpaleń, które w pełni go niszczyły, jednak miasto za każdym razem było odbudowywane.

Jak kontynuuje swoją historię, w X wieku trwał konflikt pomiędzy Drewlanami, Polanami i Olgą o pierwszeństwo wśród państwowotwórczych organizmów. Wygrała Olga i zwyciężyła nad Drewlanami, wykorzystując podstęp i różne gry polityczne. Korosteń spłonął, spłonęła siedziba kniazia, ale z czasem miasto się odbudowało.

Paweł Bobołowicz uzupełnia historie opowiedzianą przez Andrieja Ochrimczuka. Olga, by spalić Korosteń, miała wykorzystać podstęp. Za odstąpienie od oblężenia poprosiła o symboliczną daninę: po parze gołębi (według innych opowieści wróbli) z każdego domu:

Gdy otrzymała ptaki, poleciła przywiązać do nich płonąca słomę. Ptaki powróciły do gospodarstw i miasto spłonęło. Tak Olga pomściła śmierć swojego męża Igora, syna Ruryka. Olga, była babką Włodzimierza Wielkiego – chrzciciela Rusi.

Korespondent Radia WNET na Ukrainie przeskakuje w wydarzeniach historycznych tego miasta o 10 wieków do przodu, kiedy to w 1920 roku polskie wojsko dokonało zagonu na Korosteń:

Były to walki Korpusu Jazdy płk Juliusza Rómmla w październiku 1920. Wydarzenie określane jest mianem największych tego typu działań kawalerii w XX wieku. Polacy wzięli do niewoli 4 tys. jeńców. Zdobyto 14 dział, 60 ckm-ów, ponadto zniszczono 3 pociągi pancerne, zdobyto składy żywności i amunicji. Był to jeden z ostatnich epizodów wojny z bolszewikami w 1920 roku.

Paweł Bobołowicz podsumowując tę historię, mówi także o skutkach tego wydarzenia. Była to budowa linii fortecznej. Jak dodaje, w Korosteniu w przestrzeni publicznej, informacji na temat wydarzeń z 1920 roku na próżno można szukać.

Fot. Domena Publiczna

#ukrainskizwiadWNET

Złoża miedzi w Lubinie są wyjątkowe i unikatowe na skalę światową

Pomimo początkowych problemów z wydobyciem złoża, które jest niepowtarzalne na skalę światową, udało się zakupić odpowiednie, specjalistyczne maszyny – dodaje Katulski.

 

Andrzej Katulski, jeden z najstarszych pracowników firmy KGHM Polska Miedź S.A. wprowadza słuchaczy w tematykę wydobycia miedzi i Zakładów Górniczych Lubin, które są najstarszą kopalnią w polskim Zagłębiu Miedziowym:

Wydobywana w nich polimetaliczna ruda zawiera głównie miedź oraz srebro. Rudy miedzi zalegają na głębokości od 368 do nawet 1006 metrów.

Gość „Poranka WNET” wraca do historii, opowiadając o czasach, w których odkryto miedź na tym terenie, co miało miejsce w 1957 roku:

„Nikt nie przypuszczał, że jest to złoże tak bogate i tak pełne niespodzianek, Górnictwo węglowe ma sto kilkadziesiąt lat, my jesteśmy młodym górnictwem. Za 2 lata będzie 60 lat eksploatacji, natomiast w sensie specyfiki, takiego złoża właściwie nie ma nigdzie na świecie.”

Pomimo początkowych trudności technicznych dotyczących wydobycia rudy z tego nietypowego na skalę świata złoża, jednak udało się otrzymać wsparcie od władz centralnych, które zainwestowały w odpowiednio zaawansowane technologicznie maszyny do wydobycia.

Jak wspomina Andrzej Katulski, miasto Lubin bardzo mocno rozwinęło się dzięki funkcjonującym tu kopalniom miedzi. Przytacza również zabawną historię odnośnie zamawiania specjalistycznych maszyn, które:

Zamiast na ulicę Marii Skłodowskiej-Curie w Lubinie trafiły na… ulicę noszącą tę samą nazwę, jednak w mieście Lublin.

A.M.K.

Krzysztof Kamil Baczyński, biorąc ślub podczas wojny, powiedział matce, że musi bardzo szybko przeżyć swoje życie

Autorka książki o miłości w czasie Powstania Warszawskiego przybliża czytelnikom historie miłosne bohaterów, z których niektóre były szczęśliwe, inne zaś zakończyły się w sposób tragiczny.

Okładka Książki „Miłość ’44”

Agnieszka Cubała, autorka Miłość ’44. 44 prawdziwe historie powstańczej miłości, mówi na temat swojej niedawno wydanej książki. Porusza w niej tematykę Powstania Warszawskiego nie tylko z perspektywy polityki, walki, dramatu i cierpienia, ale także:

„Z perspektywy zwykłego człowieka, który ma również uczucia i takim najpiękniejszym uczuciem, którym możemy się dzielić z innymi, jest właśnie miłość. Powiem szczerze, że ta miłość w Powstaniu Warszawskim była niesamowicie ważna.”

Miłość ’44. 44 prawdziwe historie powstańczej miłości, autorka porusza temat silnych uczuć i miłości, która rodziła się w ciężkich warunkach, przepełnionych walką i troską o swoje życie. Skupia się na decyzjach bohaterów, którzy wiedzieli, że każdy dzień może być ich ostatnim, przez co żyli szybko i intensywnie. Agnieszka Cubała przybliża historie konkretnych osób, takich jak, chociażby Kamil Baczyński:

Jeden z bohaterów mojej książki Krzysztof Kamil Baczyński, tłumacząc swojej mamie motywy szybkiego ślubu, który wziął, powiedział, że on musi bardzo szybko przeżyć swoje życie. Rzeczywiście widzimy taką sytuację u bardzo wielu bohaterów. Na przykład drugi poeta, Tadeusz Gajcy, również w związku z tym, że nosił w sobie takie poczucie śmierci, uważał, że musi żyć bardzo szybko i bardzo intensywnie. Podobnie było generalnie z miłością.

Jak dodaje, szczególnie spodobały jej się słowa jednej z bohaterek książki, która powiedziała, że „w powstaniu trzeba było kochać bardzo szybko, nie tracąc pięknych chwil”.  Ta historia skończyła się akurat szczęśliwie, jednak nie każdy mógł liczyć na takie zakończenie. Autorka opisała w swojej książce również historie, które kończyły się tragicznie, kiedy jeden, bądź oboje z kochanków tracą życie:

Każda z tych historii jest oparta na faktach i pokazuje prawdziwą historię ludzką. Czasami mamy happy end, a czasami, niestety, tego happy endu nie ma.

 Szumska: Próbując uzyskać pożyczkę na zakup kopalni złota czułam się jak Walt Disney

Elżbieta Szumska o przejęciu przez nią kopalni złota w Złotym Stoku i legendach z nią związanych.

Elżbieta Szumska / Fot. Jan Dudziński

Elżbieta Szumska mówi o tym, jak została przewodniczką. Jak mówi, kiedy w 1996 r. została otworzona podziemna trasa turystyczna, poszukiwano przewodników. Postanowiła zatrudnić się, choć z wykształcenia jest technikiem weterynarii rolnej. Rok później miała miejsce powódź tysiąclecia, po której „udziałowcy kopalni złota stracili nadzieję, że ruch turystyczny wzmoże się”.

„Szukałam banku, który udzieli mi pożyczki na wykup udziałów.”

Szumska postanowiła wtedy wykupić udziały w kopalni. Uzyskanie kredytu na ten cel nie było łatwe. Dopiero 102. bank zgodził się udzielić jej pożyczki. Jak mówi, wielu nie wiedziało, że w Polsce w ogóle jest kopalnia złota.

Gertruda wyprowadza z czeluści kopalnianych zagubionych górników, a teraz już turystów.

Właścicielka kopalni mówi także o legendach z tym miejscem związanych. Kopalnia ma długą historię sięgającą 1273 r., kiedy to ks. śląski Henryk IV Probus wydał cystersom przywilej na wydobycie złota. W 1565 r. miała miejsce katastrofa, w której zginęła część pracujących w kopalni górników. Ich szczątki do dzisiaj nie zostały wydobyte. Marzeniem Szumskiej jest dotarcie do nich i godny pochówek XVI wiecznych górników. Z zaginionymi górnikami związana jest legenda o Gertrudzie, która w poszukiwaniu swego zaginionego męża weszła do kopalni, z której nigdy już nie wróciła. Według opowieści od tego czasu ma pomagać zaginionym w kopalni wyjść na zewnątrz.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.M.T./A.P.

Bobołowicz: Tynne to polskie Termopile. Polscy żołnierze przez 4 dni bohatersko walczyli tutaj z Armią Czerwoną

Na miejscu nie znajduje się żadna informacja o toczących się tam walkach i śmierci polskich żołnierzy. Sowiecka propaganda wmówiła mieszkańcom, że Polacy walczyli tu z Niemcami.


Paweł Bobołowicz podsumowuje swój pierwszy tydzień zwiedzania Polesia w ramach korespondencji Ukraińskiego zwiadu WNET. Przez pierwsze przejechane 1000 kilometrów, korespondent Radia WNET odwiedził m.in. Somine, Łuków-Maciejów, Włodzimierz, Kowel, Kamień Koszysrki, Lublieszów, oraz okolice Tynnego.

Dzisiaj Paweł Bobołowicz  jest w Korosteniu. Jest to 63 tysięczna miejscowość, położone nad rzeką Uż – jest to prawy dopływ Prypeci:

W mieście, w granitowej skale (18 metrów granitu i 20 metrów ziemi) znajdował się zapasowy punkt dowodzenia Armią Czerwoną, z 30 pokojami, wśród których znajdował się również gabinet, który był przygotowany dla samego Stalina. Przed II wojną światową Korosteń lezął po sowieckiej stronie granicy, a do Polski było stąd 60 km.

Po drodze do Korostenia, na parkingu pod Manewiczami nasz korespondent spotkał grupę motocyklistów z Polski, z którymi udało mu się przeprowadzić spontaniczny wywiad. Dowiedzieliśmy się z niego, że napotkani motocykliści od 10 lat pędzą jednośladami przez głównie białoruskie i ukraińskie bezdroża. Uwielbiają również jeździć dzikimi szosami. W rozmowie z Bobołowiczem mówią, że nie ma żadnych napięć między Ukraińcami a Polakami. Nasi sąsiedzi miło ich witają i pozdrawiają.

Następnie Paweł Bobołowicz pojechał zwiedzić Bunkry Korpusu Ochrony Pogranicza w Tynnem. To tam stoczył heroiczną walkę ppor. Jan Bołbott, broniąc Polskiej granicy na rzece Słucz, przed sowieckim agresorem. Sama bitwa nazywana jest Polskimi Termopilami:

Od 17 września 1939, po agresji ZSRR na Polskę, przez cztery dni walczył z Armią Czerwoną. Zginął 20 września 1939 w wysadzonym bunkrze w okolicach wsi Tynne. Bołbott do samego końca miał z bunkra kontakt radiowy z dowództwem. I przed śmiercią, w chwili ostatecznego natarcia, powiedział „przekażcie mojej żonie, że myśląc Ojczyzna, myślałem także o Niej”.

Na miejscu nie znajduje się żadna informacja o toczących się tam walkach i śmierci polskich żołnierzy. Historii nie znają też okoliczni mieszkańcy, którzy uważają, że bunkry były bombardowane przez Niemców. Jest to kłamstwo historyczne, które jak zauważa Bobołowicz — było upowszechniane przez Sowietów na tych terenach. Polacy z Niemcami w tym miejscu nie walczyli:

Ta pamięć nie obudzi się i nie będzie zgodna z faktami historycznymi, jeśli tu nie pojawi się upamiętnienie tych wydarzeń. Powinny znajdować się tu informacje o walkach Polaków z Bolszewikami. To miejsce trzeba zobaczyc i upamiętnić, pamiętając o bohaterkich Polakach walczących po 17 września z sowietami.

Więcej zdjęć z tego niezwykłego miejsca znajdą państwo na profilu Pawła Bobołowicza:

#ukrainskizwiadwnet

P.B. / K.T. / A.M.K.

Marcin Nowak: Od 1290 r. Nysa stała się stolicą jednego z najbogatszych księstw, dlatego nazywana była Śląskim Rzymem

Wyjątkowość Nysy polega na tym, iż to właśnie ona, stała się ostoją katolicyzmu w czasach reformacji, a także siedzibą dla biskupa Wrocławskiego, który sprawował władzę na tym terenie.

Marcin Nowak historyk, przewodnik turystyczny, podkreśla, że z turystyką związał swoje życie już wiele lat temu:

To jest taka pasja, która staram się realizować na co dzień.

Gość Poranka wyjaśnia również, dlaczego Nysa nazywana jest Śląskim Rzymem. Okazuje się, iż przydomek ten przylgnął do miasta bardzo dawno temu:

W dawnych czasach panowała moda na porównania.

Na Śląsku bywało, że Ślązacy bardzo często porównywali np. Śląska Jerozolima to Góra Świętej Anny, Śląskie Carcassonne to Paczków, a nazwa Śląski Rzym powstała ze względu na to, że już od roku 1290 Nysa stała się stolicą samodzielnego, potężnego, jednego z najbogatszych księstw na Śląsku:

W okresie rozbicia dzielnicowego powstało kilkanaście potężnych samodzielnych księstw, między innymi Nysa.

Była ona o tyle wyjątkowa, iż na jej „tronie” zasiadał biskup Wrocławski, który de facto rządził tymi terenami. Biskupi z Wrocławia sprowadzili się na te tereny w XIII wieku. Te obszary stały się dla nich miejscem do polowania i odpoczynku. Z czasem zaczęły przebiegać tutaj szlaki handlowe, a także odkryto w tej okolicy złoto. To spowodowało, że biskupi z Wrocławia właśnie w tym miejscu postanowili utworzyć swoje księstwo, swoje miasto.

W późniejszych czasach Śląsk został przejęty przez protestantów. Był to reformacji. Wtedy to właśnie Nysa stała się miejscem, gdzie biskupi rezydowali, podejmowali decyzje o losach diecezji i prowadzili akcję kontrreformacji:

Nysa stała się ostatnia ostoja katolicyzmu

Jak zaznacza gość Poranka, w samej Nysie znajduje się również wiele obiektów, które nawiązują do tych, które możemy zobaczyć w samym Rzymie i we Włoszech:

Takich porównań jest bardzo dużo.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K./M.K.

 

Paweł Bobołowicz: Gdyby nie rodzina pani Lucyny Kawałko, Kościół Świętego Michała Archanioła przestałby istnieć

Po 1944 r. Kościół w Kamieńcu Koszyrskim został rozgrabiony i przekształcony w całkowicie inny obiekt. Wtedy na tych terenach przestało bić polskie serce.

Paweł Bobołowicz w ramach Ukraińskiego Zwiadu WNET wizytuje dziś w Kamieniu Koszyrskim, w którym znajduje się wybudowany w XVII wieku przez Adama Aleksandra Sanguszkę kościół i klasztor dominikanów:

Co ciekawe ojciec Adama – Grzegorz Sanguszko, był wielkim orędownikiem prawosławia i na tym terenie fundował cerkwie prawosławne

Historia budynków była mocno zawiła, najpierw Moskalski zaborca zlikwidował klasztor, a później kościół jeszcze długo służył długo wiernym. W 1944 roku przez wydarzenia, które na tych terenach spowodowały, że przestało bić polskie serce, kościół w Kamieniu Koszyrskim przestał pełnić swoją funkcję. Kościół Świętego Michała Archanioła został zmieniony na całkowicie inny obiekt:

Dzisiaj dobrym aniołem tej świątyni jest pani  Lucyna Kawałko

Pani Lucyna wspomina czasy, kiedy Kościół został rozgrabiony, a następie przerobiony na cukiernię i piekarnię:

Pieczono tam chleb, a później go sprzedawano.

Przez około 2,5 roku Msze Święte odbywały się w domu pani Lucyny. Później, po 1993 r. zdecydowano, że obok starej świątyni zostanie wybudowany nowy Kościół. Odbudowano również dawną kaplicę:

To zasługa pani Lucyny i jej męża.

Niestety, jak dodaje Paweł Bobołowicz, dziś nowy kościół wciąż pozostaje pusty. Na Mszy Świętej nigdy nie ma zbyt wielu wiernych. Jeżeli chodzi o stary kościół, został on oddany w ręce regionalnego muzeum:

Dziś jest szansa, że będzie to obiekt muzealny, do którego powróci wiele przedmiotów. Dziś jest szansa,że ten piękny obiekt przetrwa, ale w postaci zmienionej. Miejmy nadzieje, że uda cię przywrócić choć część jego dawnego blasku.

Paweł Bobołowicz przyznaje, że te tereny są dla niego bardzo ważne, gdyż stąd pochodzi jego rodzina. W tym kościele chrzczony był jego ojciec:

Gdy patrze na te miejsca, myślę też o historii rodzinnej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K./M.K.