Unia usiłowała sobie zapewnić pewną kontrolę gospodarczą nad Wielką Brytanią – komentuje tłumacz i publicysta. Mówi również o sytuacji epidemicznej w Zjednoczonym Królestwie i krytyce obostrzeń.
Tomasz Pernak mówi o stanie negocjacji między Wielką Brytanią a Unią Europejską. Jutro odbędą się rozmowy „ostatniej szansy” między przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen a premierem Borisem Johnsonem.
Formalnie nie ma powodów, żeby jutro wszystko się zawaliło, bo czas na zawarcie porozumienia jest do końca października.
Jak mówi gość „Poranka WNET”, jeżeli do końca okresu przejściowego po brexicie, czyli do końca roku, nie uda się zaimplementować porozumień, to współpraca gospodarcza między Wielką Brytanią a Unią Europejską będzie się odbywać na zasadach określonych przez Światową Organizację Handlu. Jak ocenia Tomasz Pernak:
Unia w tych negocjacjach prowadziła bardzo brudną grę. Usiłowała sobie zapewnić pewną kontrolę gospodarczą nad Wielką Brytanią.
By przeciwdziałać nadmiernym gospodarczym wpływom UE oraz separatystycznym zapędom Szkocji, parlament brytyjski uchwalił ustawę sprzeczną z umową brexitową.
Unia zagroziła, że pójdzie z tym do sądów międzynarodowych.
Innym problemem jest spór o granicę w Irlandii.
Rząd nie chciał zgodzić się, by granicę patrolowały unijne jednostki straży granicznej. Johnsonowi udało się wynegocjować, że będą to robić brytyjskie służby. Odsunięto w ten sposób perspektywę zjednoczenia Irlandii.
Brytyjskie władze nie zgodziły się również na unijny postulat ujednolicenia polityki podatkowej i społecznej:
Brytyjczycy odparli, że kwestie podatkowe to ich sprawa.
Zdaniem Tomasza Pernaka znaczna część brytyjskich przedsiębiorców opowiada się za brexitem bez umowy.
Omówiona zostaje również sytuacja epidemiczna w Wielkiej Brytanii:
Wprowadzono trzystopniowy system obostrzeń. Nawet najwyższy ze stopni nie jest podobny do lockdownu.
Jak relacjonuje rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego, w kraju coraz silniejsze są głosy sprzeciwiające się restrykcjom.
Statystyki mówią, że potwornie wzrasta liczba samobójstw i skala przemocy domowej. To też jest skutek medyczny pandemii. W polityce zdrowotnej trzeba odpowiednio ważyć proporcje.
Rodzina Rotszyldów 200 lat temu odkryła, że pewność dają interesy ubezpieczane przez państwo. Państwu nie grozi bankructwo, w razie niepowodzenia operacji obciąża obywateli nowymi podatkami.
Piotr Witt
W ruletce wysokość wygranej pociąga, lecz prawdopodobieństwo straty jest 36 razy większe. Od kasyna bardziej niebezpieczna jest tylko spekulacja giełdowa. Ale i tutaj istnieją recepty niezawodne. Rodzina Rotszyldów 200 lat temu odkryła, że pewność dają interesy ubezpieczane przez państwo. Państwu nie grozi bankructwo, w razie niepowodzenia operacji obciąża obywateli nowymi podatkami.
Dla tych, co nie są Rotszyldami, pozostają inwestycje w akcje. Do niedawna istniały walory murowane. Dawały ogromny dochód i były całkowicie pewne, bo murowane. (…)
I oto teraz, po powrocie z wakacji odkrywam informację, której nie znajdziecie na pierwszych stronach gazet. Ani nawet na drugich. Ani – zwłaszcza – w raporcie notariuszy i handlarzy nieruchomości, który wymownie zachęca do kupna. „Pożyczajcie na krechę! Nigdy kredyt nie był równie tani!” (…)
Obecna taniość kredytu wynika głównie z nadmiaru pieniędzy. Bankierzy mogą je wyprodukować w dowolnych ilościach, gdyż produkują z niczego. Profesor Allais nazwał ich fałszerzami pieniędzy. Dotąd napiętnowane przez uczonego fałszerstwo funkcjonowało doskonale. Młodzi oddawali się w niewolę bankom na 35–45 lat. Małżeństwo, które cztery lata temu nabyło mieszkanie wartości miliona, dzisiaj miałoby z tego pewnie 20% zarobku. Tyle, że mieszkanie należy wciąż do banku, chyba że bank zdążył się go pozbyć.
Marszand Leonce Rosenberg w latach 1920. sprzedawał malarstwo nowoczesne drogą ogłoszeń w prasie: „Obraz, który kupujesz dzisiaj, za tydzień będzie droższy o 25%”. Nie trzeba było oglądać dzieła ani uczyć się dobrego gustu. Anonse inwestorów mieszkaniowych późniejsze o sto lat dziwnie przypominają tamte sprzed Wielkiego Kryzysu. (…)
Bernard Arnault powiększył swoje imperium luksusu, zakupując amerykańską świątynię zbytku Tiffany za 15 mld €. Dla damy LVMH – w sukience letniej od Diora-Dioraura (6500 €) albo w półkrótkiej (6900 €) i bieliźnie (biustonosz 980, majteczki 880), pachnącej legendarnym „Shalimar” Guerlaina, w sandałkach od Yvesa Saint-Laurenta 695 albo 995, skarpetki 350, body 1550, dodatki, akcesoria (torebka-kuferek 4050) – prawdziwym luksusem jest dyskretna bransoletka od Tiffany’ego – 53 000 €.
Ale tu także wiele się zmieniło. Oficjalnie mówi się, że Minister SZ, Jean-Yves Le Drian, wymusił na panu Arnault’cie odstąpienie od transakcji w imię wojny handlowej ze Stanami. Francja zamierza ściągnąć zaległe podatki od amerykańskich gigantów informatyki i dystrybucji, więc prezydent Trump zapowiedział w odwecie obłożenie dodatkowym wysokim cłem francuskich towarów luksusowych. To cios w tradycję. Już przecież damy lekkich obyczajów sprowadzały frou-frou z Paryża do westernowych salonów, na udrękę dzielnych żon kowbojów.
Tiffany wykopał tomahawk i zaskarżył pana Arnaulta o złamanie umowy. Pan A. odpowiedział pozwem o oszustwo i odgraża się, ze wygra przed sądem w Delaware. Ale wiemy, komu zazwyczaj przyznaje rację sąd amerykański w sprawie przeciwko cudzoziemcowi. Za rozsypany puder zapłaci pewnie państwo francuskie, czyli podatnik. (…)
Wścibscy dziennikarze ujawnili, że obroty LVMH na świecie zmalały o 70% i końca tego krwotoku nie widać. Więc winne nie jest oszustwo, ale spadek popytu. Chodzi naprawdę o ciężką forsę. W gotówce transakcja na 15 mld € przedstawiałaby dwie i pół tony banknotów po 500 €.
A może zaczęły się sprawdzać przewidywania profesora Allaisa, który za stan rzeczy winił „obrońców ideologii nadmiernie uproszczonej i destrukcyjnej, heroldów gigantycznej mistyfikacji”?
Cały artykuł „Krach?!” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w październikowym „Kurierze WNET” nr 76/2020, s. 1 i 3 – „Wolna Europa”.
Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na wnet.fm.
Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Przewodniczący handlowej „Solidarności” mówi o konieczności zagwarantowania większych środków bezpieczeństwa pracownikom handlu. Relacjonuje informacje o uchybieniach w tym zakresie.
Alfred Bujara mówi o nieprzestrzeganiu przez firmę Amazon środków ostrożności w związku z epidemią koronawirusa. Pracownicy napotykają na bardzo trudne warunki sanitarne.
Na filmiku nakręconym przez pracownicę magazynu pod Wrocławiem widać setki kobiet, które przechodzą przejściem do szatni, mają 15 minut na przebranie, a potem jadą 2 godziny autokarem do domu.
Jak dodaje rozmówca Łukasza Jankowskiego, toalety w tych magazynach są oddalone od stanowisk pracy. Co więcej, z powodu braku przestrzeni pracownicy muszą przebywać bardzo blisko siebie.
Gość „Popołudnia WNET” apeluje o dostarczenie pracownikom handlu maseczek ochronnych. NSZZ „Solidarność” wzywa do ustalenia jednakowych procedur dla wszystkich sklepów. Zdaniem Alfreda Bujary, dotychczasowe ograniczenia liczby klientów w sklepach wielkopowierzchniowych były dalece niewystarczające.
Nikt nie liczy osób w dyskontach, to ogromne ryzyko. Zróbmy wszystko, żeby pomóc sobie w tych trudnych czasach. Należy zwiększyć liczebność ochrony w sklepach.
Z ubolewaniem opowiada o sytuacjach, w których klienci odmawiają dostosowania się do poleceń pracowników sklepów i mają do nich pretensje:
Sytuacja jest poważna. Chodzi o bezpieczeństwo pracowników, chcemy ich uchronić od zagrożenia. Potrzebują rękawic i płynów dezynfekujących. Kontakt przy odbieraniu towaru przez klienta jest bardzo bliski.
Według rozmówcy Łukasza Jankowskiego konieczne jest wyznaczenie stref ochronnych i skrócenie czasu otwarcia dla klientów. Zaoszczędzone godziny należy przeznaczyć na odkażanie sklepu i dłuższy odpoczynek, który, jak mówią naukowcy, zmniejsza ryzyko zakażenia koroniawirusem.
W ocenie Alfreda Bujary znoszenie wolnych od handlu niedziel na czas epidemii nie jest dobrym pomysłem. Twierdzi, że leży to jedynie w interesie wielkich koncernów:
Niektórzy zapominają o tym, że niedziela to rzecz święta i próbują zastąpić Pana Boga. Nie zrezygnujemy z wolnych niedziel. Nie można budować wolności na zniewoleniu drugiego człowieka.
Gość „Popołudnia WNET” zwraca uwagę, że obroty dyskontów nie spadły po wprowadzeniu niedziel niehandlowych.
Dr Jan Rakowski o tym, z czym mierzą się mali przedsiębiorcy, jakie środki bezpieczeństwa stosują oraz o praktyce zawyżania cen.
Musimy uważać, żebyśmy przez tą pandemię nie zlikwidowali całego małego handlu.
Dr Jan Rakowski przybliża problemy, z jakimi muszą mierzyć się mali przedsiębiorcy. Przywołuje przykłady gmin, w których zamknięto bazary z powodu koronawirusa. Stwierdza, że zgodnie z zarządzeniami pozostają otwarte apteki i sklepy spożywcze w galeriach. W zamkniętej przestrzeni zaś, jak twierdzi, łatwiej się zarazić niż na wolnym powietrzu.
Klienci i kupcy podchodzą do tego z dużą rozwagą
Zauważa, iż kupujący i sprzedający zachowują zasady bezpieczeństwa. Handlarze sprzedają w rękawiczkach, które zmieniają. Dezynfekują też na bieżąco miejsca pracy przeznaczonymi do tego środkami.
Wielu handlowców podniosło ceny.
Prezes Kongregacji Przemysłowo-Handlowej zwraca uwagę na podwyższanie przez sprzedających cen artykułów spożywczych i środków higienicznych, do jakich dochodziło w piątek i sobotę. Obecnie zjawisko to nie występuje już w takiej skali. Dodaje, iż podwyżki nie wynikały tylko z chęci większego zarobku handlarzy. Część sprzedających musiała je podnieść, gdyż wcześniej „wielu producentów te ceny podniosło”. Nasz gość podkreśla, że trzeba pilnować, by nie dochodziło do nieuczciwego podwyższania cen.
Wiceminister rozwoju mówi o rządowej strategii walki z pandemią koronawirusa z Wuhan. Zapewnia, że polskie władze traktują sytuacje bardzo poważnie i mają koncepcję poradzenia sobie z tym wyzwaniem.
Dr Krzysztof Mazur wypowiada dię na temat stanu przygotowania państwa polskiego na coraz szybsze rozprzestrzenianie się koronawirusa z Wuhan. mówi, że rząd monitoruje sytuację epidemiologiczną na świecie już od momentu wykrycia pierwszych przypadków zachorowań na COVID-19, a szczególnie od powrotu Polaków z Wuhan.
Kiedy rozpoczynaliśmy prace nad specustawą, opozycja uważała że przesadzamy.
Wskazał, że nastał już moment na wprowadzenie najbardziej radykalnych środków ostrożności. Codziennie w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odbywają się spotkania, na których omawiana jest strategia walki z epidemią. Gość „Popołudnia WNET” uwydatnia rolę ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego i szefa KPRM Michała Dworczyka w działaniach rządu przeciwko koronawirusowi.
Póki co, polska służba zdrowia dobrze radzi sobie z tą trudną sytuacją. Naszą przewagą jest to, że jesteśmy zdeterminowani.
Wiceminister rozwoju zwraca uwagę, że jest to pierwsza epidemia w erze mediów społecznościowych. Wiąże się to z koniecznością zwalczania masowo pojawiających się w przestrzeni publicznej fake newsów. Rozmówca Łukasza Jankowskiego mówi, że tak szeroki zasięg epidemii koronawirusa jest między innymi skutkiem procesów globalizacyjnych.
Mamy do czynienia z globalnym kryzysem, i wspólnie musimy z nim sobie poradzić.
Dr Krzysztof Mazur zapewnia również, że w chwili obecnej nie jest potrzebne gwałtowne robienie zakupów na zapas.
Omówiony zostaje również wpływ epidemii na rynek pracy. Dr Krzysztof Mazur ocenia, że obecna sytuacja może przyczynić się do dostrzeżenia rozlicznych zalet przeniesienia części pracy do domów. Wiceszef resortu rozwoju relacjonuje, że częściowe przejście na tryb zdalny, jak do tej pory nie zaburzyło prac ministerstwa.
Przy okazji każdej sytuacji nadzwyczajnej dokonuje się zmiana myślenia. Praca zdalna to gigantyczny potencjał ograniczenia korków i emisji spalin.
Gość „Popołudnia WNET” przedstawia również pomysły rządu na zminimalizowanie negatywnego wpływu epidemii koronawirusa na gospodarkę. Planowane jest złagodzenie obciążeń fiskalnych dla przedsiębiorców.
Naszym priorytetem jest opanowanie sytuacji z perspektywy epidemiologicznej. Potem będziemy mogli zniwelować jej skutki gospodarcze.
Reżim chce wykorzystać kryzysową sytuację do uderzenia w Zachód – komentuje nasz korespondent. Analizuje również sytuację przedwyborczą w Izraelu.
Paweł Rakowski mówi o epidemii koronawirusa w Iranie. Jest to drugie, po Chinach, siedlisko tej choroby na świecie. Pojawia się wiele opinii, że władze w Teheranie ukrywają prawdę o skali epidemii:
Zdaniem wielu komentatorów sytuacja jest dramatyczna.
Koronawirusa z Wuhan wykryto, jako u pierwszej osoby, u chińskiego robotnika pracującego w mieście Kom, gdzie znajduje się grób ajatollaha Chomeiniego. Do tej pory odnotowano 20 przypadków śmiertelnych, na ogólną liczbę 2oo zachorowań. Zarażony jest m.in. irański wiceminister zdrowia. Jak mówi korespondent Radia WNET:
W wyniku panicznej reakcji sąsiadów, Iran został odcięty od świata. Granica irańsko-iracka jest objęta kwarantanną.
Rządzący Iranem oskarżają, że handlowa blokada Teheranu utrudnia skuteczną walkę z nową chorobą.
Radykalnie zaostrzono środki bezpieczeństwa przy lotach z i do Iranu. Tamtejsza propaganda głosi, że kraj jest dobrze przygotowany na epidemię. Wielu ekspertów jest odmiennego zdania.
Ajatollahowie chcą przy okazji koronawirusa pokazać, że Iran jest poszkodowany przez Zachód. Epidemia jest wygodnym wytłumaczeniem niskiej frekwencji. […] Uczynienie koronawirusa sprawą polityczną ma markować nieudolność władzy. To stałe działanie reżimów autorytarnych.
Poruszony zostaje również temat sytuacji w Izraelu. Tam również dotarła epidemia zapoczątkowana w chińskim Wuhan. Paweł Rakowski mówi również o zbliżających się kolejnych wyborach parlamentarnych:
Te wybory są być albo nie być dla oskarżonego o korupcję Benjamina Netanjahu.
Izraelski premier zaangażował się w eliminację wpływów irańskich w Syrii, by zaprezentować się jako silny przywódca. Nie ustają starcia zbrojne z Palestyńczykami. Sukcesy zagraniczne Netanjahu, zdaniem Rakowskiego, mogą nie wystarczyć do przekonującego wyborczego sukcesu.
Rozmówca Jaśiny Nowak mówi również o swojej książce „Liban. Więcej niż przewodnik”, która ukaże się na wiosnę.
– Musimy uczynić wszystko, żeby przekształcić PKP Cargo z przewoźnika kolejowego na logistycznego operatora – deklaruje Czesław Warsewicz.
Prezes PKP Cargo Czesław Warsewicz mówi o niewielkiej wymianie handlowej Polski z Chinami. Jej poziom jest zbliżony do tego z lat ubiegłyc. W ostatnich tygodniach na jej intensywność negatywnie wpływał chiński Nowy Rok:
Stanowimy dla Państwa Środka kraj tranzytowy. Większość pociągów z Chin jedynie przejeżdża przez teren naszego kraju, ponieważ ich celem są kraje zachodnie Europy.
Zdaniem Czesława Warsewicza jest za wcześnie na prognozowanie, jak globalne spowolnienie gospodarcze wpłynie na polsko-chińskie relacje handlowe. Podaje, że aktualnie między Europą a ChRL kursuje 8 tys. pociągów towarowych. Wymiana za pośrednictwem tego środka transportu jest bardziej zrównoważona niż w przypadku pozostałych. Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego zwraca uwagę na konieczność podjęcia działań na rzecz zatrzymania w Polsce większej ilości towarów transportowanych z i do Chin. Podkreśla znaczenie portu przeładunkowego w Małaszewiczach, jako głównego węzła handlowego Europa-Chiny.
Małaszewicze są w Chinach tak rozpoznawalne, jak Warszawa.
Gość „Poranka WNET” mówi również o kondycji spółki PKP Cargo. Zapotrzebowanie na usługi krajowego przewoźnika zmniejszyło się m.in. ze względu na spadek wydobycia polskiego węgla i podwyżki energii w naszym kraju:
W marcu będziemy dysponowali danymi za cały rok 2019. Po trzech kwartałach spółka zanotowała zysk. Niskie notowania sektora wydobywczo-energetycznego mogą spowodować straty dla PKP Cargo.
Czesław Warsewicz mówi również o planach zmiany PKP Cargo z przewoźnika kolejowego na operatora logistycznego i uniezależnienia spółki od wahań koniunktury światowej gospodarki..
Hanna Shen komentuje negocjacje handlowe między USA i Chinami. Przestrzega przed lekceważeniem chińskiego zagrożenia.
Hanna Shen mówi o relacjach amerykańsko-chińskich. Oba państwa prowadzą negocjacje nad nową umową handlową. Odbywają się ostatnie, techniczne prace nad tekstem. Wypracowany został pewien kompromis. Władze ChRL oczekiwały całkowitego zniesienia ceł. Donald Trump zmniejszył o połówę cła na towary o wartości 125 mld dolarów i nie wprowadził nowych:
Obie strony przystopowały, konflikt jest w fazie rozejmu i pewnie w przyszłym roku w jakimś innym miesjcu wybuchnie.
Korespondentka Radia WNET wskazuje inne, poza handlem, punkty sporne między USA i Chinami. Mówi o kwestii Hongkongu; protesty w tej prowincji cieszą się poparciem prezydenta Trumpa.
Hanna Shen odnosi się do nowej książki gen. Roberta Spaldinga. Potwierdza jego tezę o ogromnym zagrożeniu ze strony Chin. Przestrzega przed lekceważaniem tego niebezpieczeństwa. Waskazuje na korelacjje między inwestycjami chińskimi a wzrostem korupcji w danym kraju. Poruszony zostaje również wątek wpływu Chińczyków na polityków amerykańskich.
Rozmówczyni Krzysztofa Skowrońskiego komentuje również tekst, który ukazał się wydawanym w Polsce dzienniku „Trybuna”. Autor, ambasador ChRL w Warszawie przekonuje w nim czytelników, że obozy koncentracyjne w Xinjiangu są tak naprawdę centrami szkoleń zawodowych.:
Mnie od razu przypomniały się scieżki zdrowia w stanie wojennym, to jest taka sama argumentacja.
Marcin Przydacz, wiceminister spraw zagranicznych, ocenia rozmowy z Wasylem Bodnarem i osobą, która odpowiada za sprawy zagraniczne w biurze prezydenta Ukrainy.
Tematem naszych rozmów była tematyka bezpieczeństwa oraz Donbasu w kontekście niedawno odbytego szczytu normandzkiej czwórki w Paryżu. Ze swojej strony pytałem również o atmosferę tych rozmów. Wspólnie dzieliliśmy się swoimi spostrzeżeniami – mówi gość „Programu Wschodniego”.
Jak dodaje: Sam fakt odbycia spotkania w Formacie normandzkim odnotowujemy pozytywnie. Dobrze, że format w końcu się zebrał. Zawsze dialog jest lepszy od jego braku.
Marcin Przydacz twierdzi, że same ustalenia przyjmuje się jako dobry znak na przyszłość. Muszą one zostać dopiero wypełnione. „Mamy świadomość i pamięć historyczną o tym, że wiele różnych porozumień było podpisywanych oraz ogłaszanych, natomiast później nie w pełni były one realizowane” – podkreśla.
W naturalny sposób rozmowy i konsultacje dotyczyły również tematyki bilateralnej polsko-ukraińskiej. Dialog historyczny był jednym z jego głównych elementów. Jak zaznacza rozmówca: Rozmawialiśmy także o wielu innych kwestiach: potencjalnej współpracy gospodarczej i infrastrukturalnej. W kontekście dialogu historycznego, po objęciu władzy przez prezydenta Zełenskiego i po dobry rozmowach prezydenta Andrzeja Dudy, odnotowujemy pewną pozytywną dynamikę w relacjach polsko-ukraińskich.
Pamiętajmy jednak o tym, że całość wydarzeń to szereg pozytywnych gestów wykonanych w stosunku do Ukrainy. Dziś ten dialog się toczy, rozmawiamy o przyszłości stosunków historycznych. Nie chcemy dominować jedynie tematyką historyczną. Staramy się szukać takich form współpracy, w których możemy działać ręka w rękę, myślą o przyszłości i dobrobycie naszych obywateli – mówi Przydacz.
Dodaje, że Polska zastanawia się nad tym, jak połączyć warunki dla biznesu i handlu. Nasz kraj już dziś jest pierwszym dla Ukrainy partnerem handlowym. Polska wpiera Ukrainę w potencjalnym szukaniu środków finansowych na budowę dróg, a dokładnie obwodnicę Lwowa. Ważnym punktem są również przejścia graniczne, na które Polska wyraziła kredyt zaufania. „Uważamy, że dzisiejsza sytuacja jest wynikiem dawnych zaniedbań w infrastrukturze” – twierdzi.
Dr Maria Giedz mówi o nieskuteczności zawieszeń broni podczas konfliktu w Syrii. Opisuje kradzieże i porwania dokonywane przez Turków. Krytykuje ustępliwość Donalda Trumpa wobec poczynań Turcji.
Dr Maria Giedz komentuje deklarację ministra Turcji o gotowości wznowienia działań zbrojnych w Syrii w przypadku niewycofania się kurdyjskich formacji ze strefy bezpieczeństwa. Ekspertka nazywa tę zapowiedź „usankcjonowaniem normy”. Zauważa, ze Turcja w żadnym momencie nie zaprzestała działań zbrojnych, mimo kilkukrotnych zawieszeń broni.
Codziennie wojska tureckie okradają tamte tereny, i to jest norma.
Jak mówi dr Giedz, bandyci w szeregach armii tureckiej kradną, plądrują i porywają młodych mężczyzn. Transformatory, paliwo, ziarno, meble i zwierzęta hodowlane – to niektóre dobra kradzione przez bandy terrorystyczne pod tureckim dowództwem w Syrii.
Rozmówczyni Jaśminy Nowak podkreśla, że wojska tureckie poruszają się coraz dalej na południe:
Turcja chce dojść do granic z okresu imperium osmańskiego.
Dr Maria Giedz wskazuje na absurdalność sytuacji, w której Turcja, kraj członkowski NATO, kupuje broń od producenta z państwa nieczłonkowskiego; z firmy, która znajduje się na liście firm wykluczonych. Politolog zwraca uwagę na łagodną postawę Stanów Zjednoczonych wobec tego procederu:
Trump zaczyna głaskać Erdogana, […], Erdoganowi wszystko wolno.
Gość Popołudnia WNET nakreśla historyczne źródła obecnego konfliktu, upatrując ich w fatalnej polityce brytyjskiej na tym obszarze. Dr Giedz przypomina bierność Wielkiej Brytanii wobec trudnej sytuacji chrześcijan na tym terenie i doprowadzenie do ludobójstwa Ormian poprzez oddanie Turcji wolnej ręki w regionie. Poddaje krytyce skupienie prezydenta Trumpa na sprawach handlowych, a nieliczenie się z ofiarami w Syrii.
Dr Maria Giedz stwierdza, że diaspora kurdyjska nie będzie umiała wywrzeć nacisku na państwa zachodnie w kwestii tragicznej sytuacji Kurdystanu: „Ich nikt nie słucha” – mówi politolog.