Prezydent Kazachstanu: Aneksja to zbyt ostre słowo w odniesieniu do Krymu

Ukraina zapowiada kroki dyplomatyczne przeciwko Kazachstanowi, którego prezydent powiedział, iż nie postrzega przyłączenia Krymu do Rosji jako „aneksji”.

We wtorkowym wywiadzie dla „Deutsche Welle” prezydent Kazachstanu powiedział, że jego kraj nie postrzega przyłączenia Krymu do Rosji jako aneksji:

Co się stało to się stało. Aneksja to zbyt ostre słowo w odniesieniu do Krymu.

Słowa te spotkały się z reakcją Ukrainy, która ma przekazać Kazachstanowi protest w tej sprawie. Cytowana przez „Rzeczpospolitą” Jekaterina Zelenko, rzeczniczka ukraińskiego MSZ napisała, że:

Jesteśmy bardzo zaniepokojeni medialnymi doniesieniami o tym, że prezydent Kasym-Żomart Tokajew zaprzeczył aneksji ukraińskiego Krymu przez Rosję.

Referendum z 2014 r. na podstawie którego inkorporowano Krym do Federacji Rosyjskiej uznały Afganistan, Kuba, Korea Północna, Kirgistan, Nikaragua, Sudan, Syria i Zimbabwe. Kazachstan wstrzymał się od głosowania nad rezolucją ONZ potępiającą referendum. Wśród krajów potępiających włączenie Krymu do Federacji Rosyjskiej na forum ONZ znalazły się m.in. Stany Zjednoczone, większość państw Unii Europejskiej, Kanada, Australia, Japonia czy Gruzja.

My, mieszkańcy Krymu, jesteśmy wdzięczni przywódcy Kazachstanu za ich stanowisko i pełne zrozumienie sytuacji (na Krymie).

We wpisie na portalu społecznościowym VKontakte pozytywnie do słów kazachskiego prezydenta odniósł się  Siergiej Aksjonow, przewodniczący Republiki Krymskiej.

A.P.

Rząd w Berlinie wydalił pracowników rosyjskiej ambasady. W tle zabójstwo gruzińskiego obywatela walczącego w Czeczeni

-Krok ten jako taki uważany jest za dość wyjątkowy w stosunkach Rosyjsko-niemieckich, szczególnie jeśli chodzi o Panią Merkel – zauważa Jan Bogatko.


Jan Bogatko, korespondent Radia WNET w Niemczech mówi o strzelaninie w Berlińskim parku

40 lat liczył obywatel gruziński narodowości czeczeńskiej, który jechał na rowerze […] w dzielnicy Berlina Moabit, kiedy został zatrzelony jednym strzałem z tyłu. Policja szybko zidentyfikowała i aresztowała sprawcę, który do tej pory milczy. Ofiara strzelca walczyła po stronie muzułmańskich Czeczenów w Czeczenii i przyjechała do Niemiec w 2014 roku. […] Już w 2015 roku w Tibilisi był na tego człowieka pierwszy zamach.

Rząd w Berlinie postanowił w trybie natychmiastowym wydalić dwóch pracowników rosyjskiej ambasady z Niemiec:

Krok ten jako taki uważany jest za dość wyjątkowy w stosunkach rosyjsko-niemieckich, szczególnie jeśli chodzi o Panią Merkel, która darzy rosję tak jak jej partia CDU sympatią.

Niemcy prosili stronę rosyjską o pomoc w wyjaśnieniu sprawy zabójstwa obywatela Gruzji, jednak pomimo wielu prób, takiej pomocy nie otrzymali:

Rosja absolutnie odrzuca wszelkiero rodzaju insynuacje, jakoby ona miała być zamieszana w mord na tym człowieku. Jest to niemożliwe, absolutnie bezpodstawne i całkowicie nieprzyjazne – powiedział rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych w Moskwie grożąc odwetem za te decyzje.

Kanclerz Merkel stwierdziła, że powodem wydalenia pracowników rosyjskiej ambasady był fakt, iż nie odczuła ona najmniejszej woli wyjaśniania tego zabójstwa przez stronę rosyjską:

Na razie Berlin nie wystąpił do państw Unii Europejskiej, z prośbą o przyłączenie się do decyzji Berlina, aby inne państwa powydalały określonych dyplomatów. Wiadomo, że w każdej ambasadzie, zwłaszcza rosyjskiej, znajdują się pracownicy pewnego resortu, którzy dbają o to, aby obywatele tego państwa nie działali na rzecz szkody wielkiej Rosji.

Posłuchaj całej wypowiedzi już teraz!

A.M.K.

Rząd Gruzji nie spełnił obietnicy zmiany ordynacji wyborczej. W Tibilisi trwają masowe demonstracje

Bezpośrednim powodem protestów jest niespełnienie obietnicy zmiany ordynacji na system proporcjonalny, ale także wysokie bezrobocie. Problemem opozycji jest brak wyraźnego lidera.

 

Katarzyna Beruaszwili, wiceprezes Diaspory Gruzińskiej w Polsce mówi o antyrządowych protestach, które od wielu dni trwają w Tibilisi:

Cała Gruzja występuje przeciwko obecnemu rządowi. […] Społeczeństwo ma już dosyć i chce, aby ten odszedł.

Protesty te są bezpośrednim następstwem nieprzegłosowania przez rząd zmiany ordynacji w dniu 14 listopada. Zmiana ordynacji była jednym z postulatów uczestników poprzednich masowych letnich demonstracji:

Wniosek miał charakter przełączenia do systemu proporcjonalnego w najbliższych wyborach. Ten wniosek został odrzucony przez zgromadzenie parlamentarne. To spowodowało oburzenie społeczeństwa i wyjście na ulicę […] Po letnich protestach rząd zgodził się na zmianę systemu na proporcjonalny.

Jak mówi gość „Poranka WNET”, Gruzini system większościowy uważają za mniej demokratyczny i niesprawiedliwy. Jak dodaje, na niezadowolenie mieszkańców wpływają również takie czynniki jak wysokie bezrobocie czy brak perspektyw dla młodzieży:

Podczas tych protestów zjednoczyła się opozycja, tylko nie mamy jednego konkretnego lidera, co stanowi ogromny problem. Pamiętamy te protesty z 2003 roku, w których Micheil Saakaszwili był bardzo ważnym liderem, który doprowadził Gruzję do lepszego stanu. Teraz niestety nie mamy takiego lidera.

Opozycja w Gruzji chciałaby zbliżenia z NATO i Unią Europejską, jednak widoczne jest zacieśnienie się stosunków rządzących z Federacją Rosyjską. Poparcie dla partii rządzącej, jak i prezydent Salomei Zurabiszwili spada.

A.M.K.

Katolicy doświadczają w Gruzji ucisku / Jolanta Hajdasz, ks. Zurab Kakachishvili, „Wielkopolski Kurier WNET” 61/2019

Gruzini prawosławni zabrali nam kościoły, które budowali katolicy, nasi przodkowie. Dlaczego akurat nas, katolików, tak prześladują? Na to nie ma odpowiedzi. Takich problemów nie mają np. muzułmanie.

Jolanta Hajdasz, Zurab Kakachishvili

Między Gruzją i Polską

Gruzini są tacy jak Polacy. Kochają wolność – mówi ks. dr Zurab Kakachishvili w rozmowie z Jolantą Hajdasz. Ks. Zurab to pierwszy katolicki kapłan-Gruzin wyświęcony po rewolucji październikowej. W tym roku obchodzi 20-lecie swojego kapłaństwa. Był wyświęcony w Polsce, od 16 lat z powrotem mieszka i pracuje w Gruzji.

Księże Zurabie, jak Ksiądz ocenia ostatnie wydarzenia polityczne w Gruzji?

Prawdę mówiąc, nie mieszam się do polityki, ale myślę, że ostatnie wydarzenia polityczne w Tbilisi chyba dla każdego Gruzina były wstrząsające. To było 20 czerwca 2019 roku, kiedy w fotelu przewodniczącego parlamentu Gruzji nieoczekiwane zasiadł poseł rosyjskiej Dumy, komunista Sergiej Gawriłow. Gwałtowny protest naszego, gruzińskiego społeczeństwa, manifestacje przeciwko temu były całkowicie zrozumiałe, co potwierdziła nawet obecna władza w Gruzji i czym uzasadniono dymisję przewodniczącego parlamentu gruzińskiego. Ale naszego społeczeństwa to nie uspokoiło i ludzie nadal domagają się kolejnych dymisji, np. ministra spraw wewnętrznych, tego, który brutalnie próbował rozpędzić protestujących.

Te sceny przypomniały pewnie niektórym w Gruzji dramatyczne wydarzenia z 1989 r., prawda?

Dokładnie tak. Gdy obserwowałem to, co działo się w nocy 20 czerwca, miałem te przykre wspomnienia w głowie. Pamiętam dobrze, co wydarzyło się w Tbilisi wtedy, praktycznie w tym samym miejscu, przed

Ks. dr. Zurab Kakachishvili | Fot. J. Hajdasz

gmachem budynku naszego parlamentu, w nocy 9 kwietnia 1989 roku. Wtedy Gruzini, wykorzystując ówczesną konstytucję ZSSR, zaczęli domagać się wystąpienia ze Związku Radzieckiego. W konstytucji ZSRR było przecież napisane, że te 14 krajów tworzących ZSRR dołączyło dobrowolnie do starszego brata – Rosji i że każdy z nich może dobrowolnie wystąpić z Związku Radzieckiego, kiedy będzie chciał, w pokojowy sposób. Kilka osób zaczęło w tej sprawie głodówkę. Ja wtedy byłem studentem i bardzo starałem się angażować w przywracanie niepodległości naszej ojczyzny. Cała stolica była wówczas wręcz sparaliżowana, przestały funkcjonować szkoły, uczelnie, różne urzędy. Protest trwał tylko kilka dni, ale 9 kwietnia nad ranem, około godziny 4.00, radziecka jednostka antyterrorystyczna rozpoczęła „oczyszczanie” placu przed parlamentem. Zabito wówczas 21 osób, przeważnie kobiet i dziewcząt, a ponad 1500 osób zatruło się z powodu użycia przez Rosjan nieznanego gazu.

Ja cudem tego uniknąłem. Kilka godzin przed pacyfikacją ludzi na placu poszedłem do domu, bo byłem już bardzo zmęczony. Dopiero rano dowiedziałem się, jak straszna rzecz się wtedy wydarzyła.

Dziś myślę, że Pan Bóg mnie oszczędził, by potem powołać mnie do kapłaństwa. Nie wiem, co może się teraz wydarzyć. W naszym kraju jest jeszcze bardzo niespokojnie, ale ufam, że Gruzinom wystarczy mądrości i rozwagi, by się porozumieć ze sobą bez przemocy. Jak wielu, mam nadzieję, że nastąpią w Gruzji pozytywne zmiany. Wszyscy na to czekamy.

Jaka jest Gruzja dzisiaj?

Jednym słowem trudno to określić, ale… życie u nas jest trudne. Po prostu jest wielka bieda, duże bezrobocie. Dwa lata temu Gruzja dostała pozwolenie na bezwizowe wyjazdy do krajów Unii Europejskiej i dużo ludzi z tego korzysta. Uciekają, szczególnie młodzież, uciekają, szukając pracy w Polsce i innych krajach Europy. Obecna władza niestety nie daje szans, by ludzie mogli godnie żyć. Widać na każdym kroku, że ciągle jeszcze jesteśmy krajem postkomunistycznym. Nie ma pracy w kraju. Ludzie szukają pracy za granicą, to naprawdę stała tendencja. W Gruzji zostaje coraz mniej Gruzinów, bo wyjeżdżają, szukając pracy. Jest poczucie ogromnej beznadziejności i rozczarowania wobec obecnej władzy, bo jeszcze pięć, sześć lat temu, wtedy, gdy na czele państwa stał Saakaszwili, jeszcze była w ludziach nadzieja, że coś się odbudowuje, było widać, że kraj się rozwija. I ludzie, może nie na stałe, ale choć dorywczo znajdowali jakąś pracę. Obecnie, niestety, nawet tego nie ma, bo jest zastój, kraj się nie rozwija. To rodzi frustrację.

A co na to Kościół? Czy Gruzini są religijni?

Jeśli chodzi o religijność w Gruzji, co czytelnicy „Kuriera WNET” pewnie wiedzą, to oczywiście dominuje prawosławie. Gruzja jest prawosławna, chyba ponad 90 procent mieszkańców Gruzji to wyznawcy Gruzińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, taka jest jego oficjalna nazwa. On ma swojego patriarchę, swoją hierarchię i surowe zasady, jeśli chodzi o kontakty z innymi wyznaniami. I ten Kościół rozpowszechnia pogląd, że Gruzin powinien być tylko prawosławny. I często Gruzin innej wiary jest traktowany jako człowiek drugiej kategorii.

Co Ksiądz przez to rozumie?

5. Katedra Sweti Cchoweli w Mcchecie, centrum życia religijnego współczesnej Gruzji. Fot. J. Hajdasz

Są to takie specyficzne formy prześladowania nas, katolików, bardzo poniżające. Trwają jeszcze od lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku… Wtedy, gdy upadł komunizm, mieliśmy jeszcze nadzieję, że wszystkie kościoły będą otwarte, że będzie można praktykować wiarę bez problemów. Ale tak nie jest. Podam przykład. Wtedy, gdy odzyskiwaliśmy niepodległość, gdy upadał komunizm, w tym czasie prawosławny Kościół gruziński zajął – i można powiedzieć, że nam zabrał – sześć kościołów katolickich, sześć budynków. Katolikom najpierw zabrało je państwo komunistyczne, a potem Kościół prawosławny… Dla nas to bardzo dużo, bo w całej Gruzji dzisiaj są tylko trzydzieści cztery parafie katolickie.

I nie można tego odzyskać?

Z Kościołem prawosławnym nie udaje się nawet o tym rozmawiać. Dla nas jest to tragedią, że nasi rodacy, Gruzini prawosławni, zabrali nam kościoły, które budowali katolicy, nasi przodkowie. A teraz twierdzą, że to jest własność Kościoła prawosławnego.

To jest problem zasadniczy. Problemów jest zresztą jeszcze więcej. Na przykład prawosławny Kościół gruziński nie uznaje naszego chrztu – ani naszego, ani ormiańskiego, nic. Oni twierdzą, że tylko ich chrzest jest prawdziwy

Ja w ogóle dostrzegam traktowanie katolików jako „gorszych” obywateli w różnych miejscach – w szkołach, na uczelniach, w miejscach pracy, w mediach.

Na przykład na uczelniach, jeśli student odważy się przyznać, że jest katolikiem, to wiadomo, że wykładowcy będą mu stawiali niższe oceny. Tak samo w szkołach. Taka prawidłowość. W pracy mówią im, że powinni się przechrzcić. Przejść na prawosławie. Po to, żeby mieć święty spokój, by móc pracować. Jak ktoś tego nie zrobi, to tak będą kombinować, że go w końcu wyrzucą z pracy. To jest bardzo bolesne. Ogromnym problemem jest też zawieranie małżeństwa, gdy jedno z narzeczonych jest katolikiem. Ta osoba musi się przechrzcić, przejść na prawosławie.

Sweti Cchoweli, „Życiodajna Kolumna” – jeden z najważniejszych i najstarszych zabytków chrześcijańskich w Gruzji. Znajduje się w katedrze w dawnej stolicy Gruzji, Mcchecie. Katedra pochodzi z XI w., ale została wybudowana w miejscu świątyni z V w.. Gruzja przyjęła chrzest już w IV w. Katedra stanowiła w ciągu wielu stuleci miejsce koronacji i pochówków władców Gruzji. Obecnie jest siedzibą prawosławnego arcybiskupa Mcchety i Tbilisi, sprawującego urząd Katolikosa Gruzji. Według legendy Elizeusz, Żyd z Mcchety, wyruszył do Jerozolimy, by bronić Chrystusa przed sądem Piłata, lecz zdążył dopiero w chwili Ukrzyżowania. Od rzymskiego żołnierza odkupił szatę Chrystusa, o którą żołnierze rzymscy rzucali losy, i zabrał ją ze sobą do Gruzji. W Mcchecie oddał szatę swojej siostrze Sydonii, która otuliwszy się nią, zmarła i została w niej pochowana. Na jej grobie wyrósł wielki cedr. Z jego pnia powstała kolumna, dająca życiodajny sok. Fot. J. Hajdasz

Czyli musi się wyrzec swojej wiary? Dlaczego?

U nas, w Gruzji, w rodzinach jest patriarchat, czyli mężczyzna jest głową rodziny. To jest bardzo mocno zakorzenione i jeśli chłopak jest prawosławny, a dziewczyna katoliczka i chcą się pobrać, to automatycznie idą do kościoła prawosławnego, żeby zawrzeć ślub. Jeśli pop się dowie, że ona jest katoliczką, to im nie udzieli ślubu, dopóki jej nie przechrzci, nie udzieli jej chrztu w obrządku prawosławnym. To jest bardzo przykre, bo co ma ta dziewczyna robić? Zostawić przyszłego męża, uciekać? Trudność z prawosławnymi polega na tym, że nie da się z nimi nawet usiąść i porozmawiać, mam na myśli rozmowy formalne, na oficjalnym poziomie. Nie jest praktycznie możliwe, żeby przedstawiciele Kościoła katolickiego i prawosławnego spotkali się i porozmawiali o tych problemach. O przechrzczeniach, o odzyskaniu kościołów. Kilka lat temu udało się nawet stworzyć taką specjalną wspólną komisję, po cztery osoby z obu stron. Ja też należałem do tej komisji. Ale po trzecim spotkaniu wszystko się przerwało.

Dlaczego?

Nie wiem. Na drugim spotkaniu zadaliśmy konkretne pytania. Postawiliśmy jasno problemy do dyskusji – chcemy odzyskać nasze kościoły. I chcemy porozmawiać o przechrzczeniach. Oni poprosili, by to dać im na piśmie. Na następne spotkanie przynieśliśmy to pismo i po nim wszystko się skończyło. Kolejnego spotkania nie było. Potem przez długi czas próbowaliśmy wrócić do tych rozmów, starał się nasz nuncjusz i nasz biskup, ale oni po prostu nam powiedzieli, że nie mają o czym z nami rozmawiać. Pytanie, dlaczego akurat nas, katolików, tak prześladują? Na to nie ma odpowiedzi. Takich problemów nie mają np. muzułmanie, którzy też przecież są w Gruzji, ale ich zostawiają w spokoju.

To bardzo smutne, co Ksiądz mówi.

Widzę to na co dzień, na przykład w mojej wiosce, gdzie pracuję jako proboszcz. To jest na południu Gruzji, region Meschedi, wioska Arali. To jest wioska, w której kiedyś wszyscy mieszkańcy byli katolikami. I całe regiony wiedziały, że to jest wioska, której nie można złamać, że tu ludzie nie zmienią wiary. Ale powoli odchodzą od katolicyzmu, bo w wiosce pojawili się prawosławni. I oni np. zaczęli buntować katolickie dziewczyny, które chcą wychodzić za mąż za chłopaków prawosławnych. Wmawiają im, że ślub katolicki nie jest ważny, że musi być prawosławny i że muszą przyjąć chrzest prawosławny, jeśli chcą ślubu kościelnego…

A co na to przedstawiciele Kościoła katolickiego?

W pojedynczych, konkretnych sprawach niewiele możemy zrobić. Jest oczywiście w Gruzji przedstawiciel papieża, jest nuncjatura i nuncjusz apostolski, który jest nuncjuszem dwóch krajów, Gruzji i Armenii, a jego siedzibą jest Tbilisi, czyli stolica Gruzji. Mamy biskupa, który jest narodowości włoskiej, ale w całej Gruzji jest nas tylko 20 kapłanów katolickich. Połowa z nich to Polacy, jest pięciu Gruzinów i pięciu Włochów. My po prostu próbujemy głosić dobrą nowinę. Wszędzie, w naszych parafiach, na różnych spotkaniach, katechezach, w homiliach. Ale sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana przez media, do których praktycznie nie mamy dostępu.

Dlaczego Ksiądz uważa, że katolicy nie mają dostępu do mediów, a np. wyznawcy prawosławia mają?

Prawosławni w mojej ocenie często przez media i prasę prowadzą antykatolicką agitację. Często słyszy się o tym, że katolik się nie zbawi, pójdzie do piekła, że katolicy służą szatanowi itd. A my nie mamy gdzie mówić i pokazywać, czym naprawdę jest katolicyzm, czy chociaż przypomnieć gruzińskiemu społeczeństwu jak wiele dobrego zrobili gruzińscy katolicy w historii Gruzji.

Podam jeszcze inny przykład. Gdy są jakieś wielkie uroczystości, np. Boże Narodzenie czy Pascha, czy muzułmańskie święta, prezydent czy premier chętnie idą składać tym grupom wyznaniowym życzenia, składają też innym, na przykład Żydom – ale nam, katolikom, nie, nie składają życzeń. Dla nas jest to bardzo upokarzające.

Dwa lata temu dwie dziennikarki z telewizji państwowej, jej pierwszego kanału, przyjechały do mojej wioski zrobić film o nas, bo my mieszkamy tuż przy granicy z Turcją. Mamy do niej tylko siedem kilometrów. Dwa dni u nas były, kręciły co chciały, wszystko im pokazaliśmy, nasi parafianie też się wypowiadali. Umówiliśmy się, że one przed emisją pokażą nam ten materiał, ale wykręciły się od tego potem, mówiąc, że nie mają na to czasu. Po czym puścili w telewizji ten film pod tytułem „Francuzi‟. Dla nas, katolików, było to bardzo obraźliwe, że o nas mówią, że jesteśmy Francuzami.

Dlaczego Was to oburzyło?

Im chodziło o to, by pokazać, że katolicy w Gruzji to są obcy. Jest to związane z tym, że od trzynastego wieku, jak zaczęli przyjeżdżać do nas misjonarze, międzynarodowym językiem dla nich był francuski. Tak się na naszych terenach porozumiewali, podobnie jak dziś, powiedzmy, po angielsku. I wtedy u nas ludzie wiarę katolicką identyfikowali z językiem francuskim, ale dziś mówienie, że jesteśmy Francuzami, ma na celu obrażanie nas. Dla mnie jako dla katolickiego księdza jest to szczególnie przykre.

Podam inny przykład. W mojej parafii żyła jedna babcia, katoliczka, która przetrwała komunizm. Komuniści namawiali ją wiele razy, by się tej wiary wyrzekła, ale ona nie zgadzała się na to i do tej pory zachowała swoją wiarę. Ale poprzez agitację prawosławnych jej dzieci przechrzciły się, a swoje dzieci ochrzciły w kościele prawosławnym i w tej rodzinie praktycznie tylko ona została katoliczką. Gdy była już umierająca, jej dzieci przyszły do niej i prosiły: „Mamo, przechrzcij się, bo jak umrzesz jako katoliczka, my jako prawosławni nie będziemy mogli się modlić za ciebie. Nasza modlitwa do ciebie nie dojdzie”. Ale ona się nie zgadzała. Tuż przed jej śmiercią, gdy już praktycznie nie mogła nawet mówić, jedna z jej córek pobiegła po księdza prawosławnego, by przechrzcił matkę: „Szybko, szybko, ojcze, bo umiera, mama umiera, a dopóki żyje, trzeba przechrzcić!”. No to ten prawosławny ksiądz przyszedł i zaczął obrzęd przechrzczenia. Ta babcia już nie mogła mówić, ale zrozumiała, co on robi i łzy jej pociekły po twarzy, zaczęła płakać. Ten ksiądz prawosławny skomentował, że ona tak się cieszy, bo prawdziwą wiarę przyjmuje. I ta kobieta zmarła.

Dowiedziałem się o tym, bo miesiąc później przyszła do mnie ta córka z pytaniem, co ma zrobić, bo śni jej się mama, która we śnie jej wyrzuca: „Córko, co mi zrobiłaś? Teraz nigdzie nie mam miejsca, nigdzie mnie nie przyjmują, ani tam, ani tam”. Ma teraz wyrzuty sumienia, ale co się stało, to się nie odstanie.

Dwadzieścia lat temu, w 1999 roku, był w Gruzji Jan Paweł II, trzy lata temu, w 2016 roku był w Gruzji Papież Franciszek. Czy te wizyty zmieniały coś w waszym położeniu?

4. Panorama Tbilisi, stolicy Gruzji, z widokiem na Most Pokoju na rzece Mkwari. Fot. J. Hajdasz
Popiersie Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi. Zostało odsłonięte w drugą rocznicę katastrofy smoleńskiej. Skwer, na którym stanął pomnik, został nazwany jego imieniem. Imię Lecha i Marii Kaczyńskich nosi także ulica przylegająca do skweru, którą jedzie się z lotniska do centrum miasta. Ówczesna prezydentowa Gruzji Sandra Saakaszwili tak wspominała Lecha Kaczyńskiego: „Ryzykował życiem, żeby przylecieć do Gruzji i wesprzeć nas w czasie wojny. On zawsze bronił gruzińskich spraw”. Fot. J. Hajdasz

Uczestniczyłem już jako ksiądz w obu. Zacznę więc od tej pierwszej. Punktem centralnym wizyty w Gruzji była Msza św. „Pro Ecclesia” odprawiona przez Jana Pawła II. Do Pałacu Sportu, gdzie sprawowano Eucharystię, przybył prezydent Eduard Szewardnadze, przedstawiciele rządu i korpusu dyplomatycznego oraz wierni z całego niemal Kaukazu z Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu. Papież wygłosił po włosku homilię, która była tłumaczona na gruziński, a wcześniej spotkał się z Katolikosem – Patriarchą, zwierzchnikiem Kościoła prawosławnego i udał się nawet do prawosławnej katedry patriarchalnej w Mcchecie, zbudowanej w XI w., gdzie według naszej tradycji przechowywana jest szata Chrystusa. Na zakończenie spotkania Ojciec Święty i Katolikos-Patriarcha podpisali wspólną deklarację w sprawie pokoju na świecie i na Kaukazie. Ta wizyta to było wielkie wyróżnienie dla nas, katolików, ale zauważyłem, że po pierwszej wizycie papieża Jana Pawła II prawosławni jakby bardziej zacięcie zaczęli walczyć przeciwko nam. Oni stali się bardziej aktywni. Wtedy katolików w Gruzji było około 2 procent, teraz jest nas niecały 1 procent.

A wizyta Ojca św. Franciszka? Jak Ksiądz ją wspomina?

Wizyta Franciszka była nam bardzo potrzebna. Papież nas bardzo wyróżnił, postąpił tak ewangelicznie, bo Ewangelia mówi, że pasterz zostawia dziewięćdziesiąt dziewięć owiec i idzie szukać tej jednej. Przecież są kraje na świecie, gdzie są miliony katolików, a on przyjechał do nas, do Gruzji, gdzie nas, katolików, jest tylko jeden procent, nawet niecały jeden procent mieszkańców. Pamiętam, jaka była medialna nagonka trzy lata temu, jak miał przyjechać papież Franciszek. Media mówiły, że przyjeżdża jeszcze jeden najeźdźca. Kontekst był taki: nie chcemy tej wizyty, po co on przyjeżdża? A on przyjechał dla nas; to było bardzo budujące. Pokazał wobec świata, wobec wszystkich, że dla niego jesteśmy ważni, choć jest nas tu tak mało. Myślałem, że dużo ludzi przyjdzie na to spotkanie z Papieżem, ale przyszło według mnie bardzo mało. Może maksimum dziesięć tysięcy; ale co się dziwić, ciągle nas ubywa.

Ale to w czasie tej wizyty Papież Franciszek przestrzegł przed nawracaniem na siłę, określając prozelityzm jako wielki grzech przeciw ekumenizmowi.

Pamiętam te słowa Papieża „Nigdy nie wolno uprawiać wobec prawosławnych prozelityzmu!”. Według mnie papież to powiedział do prawosławnych, żeby oni uświadomili sobie to, co robią przeciwko nam.

Jest też taki problem w Gruzji, że tylko z katolikami rząd w Gruzji nie podpisał do tej pory konkordatu, choć był nawet moment w 2003 roku, że wszystko było już przygotowane i przybył do nas nawet kardynał z Watykanu. Jednak w ostatniej chwili, na skutek protestu Kościoła prawosławnego, rząd się wycofał i dokument nie został podpisany. Oburzony kardynał pojechał od nas do Azerbejdżanu i tam wszystko przebiegło bez problemów, tak jak było przygotowane. Okazało się, że w kraju chrześcijańskim nie można podpisać konkordatu z Watykanem, a w muzułmańskim jest to możliwe.

Jak wobec tego sobie radzicie, co robią katolicy w Gruzji?

Mamy jeszcze uniwersytet katolicki w Gruzji, który jest fundowany przez Kościół katolicki, ale w nazwie nie ma określenia „katolicki”, jak na przykład KUL. To jest prywatna uczelnia, jest malutkim uniwersytetem, mamy około ośmiuset studentów. Rektorem jest katolik, niektórzy profesorowie są katolikami, a dziewięćdziesiąt pięć procent studentów to prawosławni.

Działa u nas w Gruzji Caritas, który w tym roku obchodzi dwadzieścia pięć lat swojego istnienia, jest bardzo aktywny, realizuje różne projekty. Katolicy prowadzą w Gruzji różne charytatywne organizacje, centrum rehabilitacyjne dla niepełnosprawnych, a w Armenii szpital, bardzo dobry, miejscowi lekarze tam pracują. Szpital ten został zbudowany po tym strasznym trzęsieniu ziemi, które było w Armenii w 1988 roku, a w którym zginęło kilka tysięcy ludzi. Wtedy papież ufundował ten szpital, przyszła pomoc z Watykanu i on do dziś służy Armenii i Gruzji.

Jakiego rodzaju pomocy oczekuje ksiądz z Polski?

Będzie Pani o tym pisała? Naprawdę?

Tak.

Przede wszystkim proszę Polaków o modlitwę za Gruzję i za nas, gruzińskich katolików, żebyśmy nie tracili wiary, żeby Bóg dał nam cierpliwość i rozwijał się Kościół katolicki w Gruzji. Mówię to dlatego, że Polska inaczej przeszła przez komunizm niż kraje takie jak nasz. W Polsce komunizm przyszedł późno, dopiero po II wojnie światowej. A u nas już w 1921 roku. Armia Czerwona przyjechała do Gruzji i od tego czasu, można powiedzieć, wierzący mają ciężko. To trwa już co najmniej dwa, trzy pokolenia. I ci, którzy wtedy mieli wiarę, już nie żyją, choć kto jak umiał, starał się ją przekazywać. Ale moje pokolenie, w średnim wieku, czy młode pokolenie, które teraz dojrzewa, nie mają fundamentu wiary.

A jak nie masz fundamentu wiary, jak nie ma wychowania religijnego w domach, w rodzinie, to jest bardzo trudno to zmienić. Ewangelia mówi, że ziarno rzucone do ziemi żyznej da dobry owoc, a jeśli jest rzucone na drogę lub na skałę, to byle wiatr może to ziarenko wywiać i nic z niego nie wyrośnie. Nie jest łatwo tu ewangelizować i dlatego proszę o modlitwę.

Jest Ksiądz pierwszym gruzińskim kapłanem wyświęconym po rewolucji październikowej. Stało się to w 1999 roku, w Warszawie, czyli w tym roku mija 20 lat od tych święceń. Jak ksiądz ocenia te swoje dwadzieścia lat kapłaństwa?

Po święceniach dwa lata pracowałem w Warszawie, w parafii świętej Anny w Wilanowie. Potem następne dwa lata byłem w seminarium bo pisałem doktorat i pomagałem trochę jako prefekt, a teraz jestem z powrotem w Gruzji; już szesnasty rok, jak w Gruzji pracuję. Po przyjeździe potrzebowałem czasu, by na nowo jakby oswoić swój kraj, bo wcześniej przez dwanaście lat byłem w Polsce. Przyznam, że nie było łatwo wrócić do siebie i zacząć pracę kapłana. Dziwnie się poczułem, gdy po studiach i zrobieniu doktoratu biskup przydzielił mi pracę wikariusza w mojej rodzinnej wiosce… Myślałem, że należy mi się jakieś lepsze miejsce, może w Tbilisi, bo doktorat – a tu wioska i mieszkanie dwieście metrów od rodziców na plebanii z proboszczem. Ale po dwóch latach zostałem proboszczem, a potem przez siedem lat byłem praktycznie sam, miałem cztery parafie do obsłużenia. Bardzo trudno było i doświadczyłem tego, co mówi Ewangelia, że trudno być prorokiem w swoim kraju.

W czym to się przejawiało?

Mówiłem do ludzi, a to do nich nie docierało. Wiele razy płakałem z bezsilności. To było takie dziwne, że na przykład odprawiam mszę i mam głosić homilię, a w kościele patrzę i widzę przed sobą swoich rodziców, moje rodzeństwo, rówieśników, moich nauczycieli…

Dziś się nawet z tego śmieję, ale np. jedna nauczycielka, która uczyła mnie od pierwszej do czwartej klasy, bała się przyjść do mnie do spowiedzi (śmiech). Moi rówieśnicy, z którymi razem byłem w klasie, też się wstydzili. Jak to, mam się u niego spowiadać, przecież byliśmy kolegami, razem rozrabialiśmy w szkole. A zakrystianem w mojej wiosce był mój ojciec. Do tej pory jest.

A tu ja zostaję proboszczem i jestem szefem swojego ojca. No, ale doktorat pisałem o prześladowaniach chrześcijan w Gruzji, to wiedziałem, czego mogę się spodziewać (śmiech).

3. Plakat z Gruzińskiego Muzeum Narodowego w Tbilisi, w którym jest obszerna i ciekawa ekspozycja o Polsce i naszej walce o niepodległość. Jedyny w muzeum film pochodzi z 2008 r. i pokazuje wyjazd rosyjskich czołgów z Gori w kierunku stolicy oraz akcję prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który razem z prezydentami Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy w geście solidarności z Gruzją przemówił na wiecu w Tbilisi. Rosjanie zajęli wówczas 1/5 terytorium Gruzji, ale Gruzini bardzo często wspominają z wdzięcznością tamto wydarzenie i mówią „Lech Kaczyński, nasz bohater”. Fot. J. Hajdasz

Czy kiedyś Ksiądz żałował, że wybrał taką drogę?

Nie, kapłaństwa nigdy nie żałowałem. Tylko czasem zastanawiałem się, dlaczego muszę pracować w Gruzji, dlaczego akurat w swojej wiosce. Ale u nas się mówi, że jak człowiek chce zerwać różę, to musi się pokłuć, bo są kolce. I tego doświadczam.

Jestem w Gruzji pierwszy raz i uderza mnie niezwykła serdeczność, z jaką Gruzini odnoszą się do Polaków, praktycznie na każdym kroku można tego doświadczyć: w hotelu, w restauracji, w taksówce, w sklepie, na przystanku autobusowym i w metrze… Wszędzie ogromna życzliwość.

Gruzini są bardzo przyjaznym dla wszystkich narodem, ale do Polaków mają wręcz ogromną miłość od 2008 roku. Wtedy, kiedy praktycznie wybuchła wojna, bo Rosja najechała Gruzję, wtedy wasz ówczesny prezydent, świętej pamięci Lech Kaczyński, wykazał się bohaterstwem. Zrobił wielką rzecz. Jego przyjazd z prezydentami z Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy był dla nas zbawienny. Przecież on ryzykował swoim życiem, bo mogli wysadzić w powietrzu ten samolot z pięcioma prezydentami, a wystąpienie na wiecu w Tbilisi, pokrzyżowało, czy wręcz zablokowało plany Putina.

Wtedy z Gori, miasta, gdzie urodził się Stalin, już jechały na naszą stolicę rosyjskie czołgi, a to jest przecież tylko osiemdziesiąt kilometrów od Tbilisi. Lech Kaczyński powiedział wtedy na wiecu przed parlamentem w centrum Tbilisi te piękne i mocne słowa, że teraz jesteśmy tu dlatego, że nasi bracia Gruzini potrzebują pomocy. Jesteśmy tu, bo jeśli byśmy nie przyjechali tutaj, może jutro będzie Ukraina przeżywać to samo, potem może Estonia, a potem może przyjdzie czas na moją ojczyznę, Polskę.

I wtedy Kaczyński dostał ogromne oklaski, bo nikt nie oczekiwał, że w takiej sytuacji, kiedy byliśmy już prawie bezbronni, ktoś przyjdzie i wystąpi w naszej obronie. Naprawdę to dla nas było zbawienie.

W Tbilisi jest ulica Lecha Kaczyńskiego i jest skwer jego imienia, gdzie jest też popiersie, pomnik Lecha Kaczyńskiego. Kiedy z lotniska w Tbilisi wjeżdżasz do centrum, to musisz jechać najpierw ulicą prezydenta Busha, a potem prezydenta Lecha Kaczyńskiego; to jest bardzo symboliczne.

W mieście Batumi z kolei nowy bulwar nazwano imieniem Marii i Lecha Kaczyńskich. Jest dość długi, liczy kilka kilometrów. A wcześniej, gdy tylko po I wojnie światowej Gruzja odzyskała niepodległość, jednym z pierwszych krajów, który ją uznał, była Polska. I bardzo szybko powstało Towarzystwo Gruzińsko-Polskie. I jak w 1921 r. Czerwona Armia zajęła Gruzję, to dzięki temu Towarzystwu wielu Gruzinów mogło uciec do Warszawy przed bolszewikami. My to pamiętamy.

Charakter też chyba mamy podobny.

Też tak myślę. I Gruzini, i Polacy to takie walczące narody. I lubimy, jak to się mówi, biesiady z przyjaciółmi. Lubimy być samodzielni. Mamy wspólnego wroga. A jeszcze dodam, że w carskim wojsku bardzo wielu Polaków służyło i oni potem zostawali w Gruzji. Główny kościół katolicki w Tbilisi, pw. świętego Piotra i Pawła, zbudowali właśnie Polacy. Był on zresztą jedynym kościołem katolickim, jaki pozostał otwarty przez cały okres komunizmu. Uczęszczali do niego w przeważającej części Polacy mieszkający w Tbilisi, stąd jest on powszechnie znany jako „kościół polski”.

Czego Księdzu życzyć na nadchodzące lata, na nadchodzący czas? Czego sobie Ksiądz życzy?

Cierpliwości, cierpliwości i jeszcze raz cierpliwości. I mocnej wiary.

Ks. dr Zurab Kakachishvili Pierwszy katolicki kapłan Gruzin wyświęcony po rewolucji październikowej, autor książki pt. Świadkowie Chrystusa w Gruzji od IV do X wieku, wydanej przez Editions Spotkania pod patronatem Radia WNET i Kuriera WNET. Urodził się w czasach ZSRR, jego ojczyzna – Gruzja była jedną z radzieckich republik. W wieku 3 lat został potajemnie ochrzczony, ale jego rodzice nie mogli wyznawać swojej wiary, byli nauczycielami, więc gdyby się przyznali do swojego katolicyzmu, straciliby pracę. Ks. Zurab jako 25-latek nawrócił się i wziął udział w Światowych Dniach Młodzieży w Częstochowie. Jak mówił w wywiadzie udzielonym Magdalenie i Andrzejowi Słoniowskim z „Kuriera WNET”, wówczas, w 1991 roku, prosił na Jasnej Górze Matkę Bożą, by dała Gruzji choć jednego gruzińskiego księdza katolickiego. Przez myśl mu nie przeszło, że tym kapłanem będzie on sam. Jeszcze w tym samym roku (1991) wstąpił do Archidiecezjalnego Seminarium Misyjnego „Redemptoris Mater” w Warszawie. W 1999 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk kard. Józefa Glempa. Dziś nadal jest kapłanem Archidiecezji Warszawskiej i pracuje jako misjonarz w swojej ojczyźnie, Gruzji. Jest proboszczem 5 parafii i duszpasterzem akademickim na Uniwersytecie Pedagogicznym Sulkhan-Saba Orbeliani w Tbilisi.

Wywiad Jolanty Hajdasz z ks. dr. Zurabem Kakachishvilim, pt. „Między Gruzją i Polską”, znajduje się na s. 4-5 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Jolanty Hajdasz z ks. dr. Zurabem Kakachishvilim, pt. „Między Gruzją i Polską” na s. 4-5 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Niemczuk: Polska jest liderem w Europie, jeśli chodzi o zwalczanie afrykańskiego pomoru świń [WIDEO]

Skąd się wziął i jak jest zwalczany afrykański pomór świń? Czy 5G zaszkodzi pszczołom? Odpowiada Krzysztof Niemczuk, dyrektor Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach.

Krzysztof Niemczuk opowiada o pracy w Państwowym Instytucie Weterynarii w Puławach. Jego zadaniem jest weterynaryjna ochrona zdrowia publicznego. Instytut jako jeden z niewielu w kraju posiada w kolekcje szczepów wirusów i bakterii. Dba on, by polska żywność była zdrowa tak jak polskie zwierzęta hodowlane. Jak mówi Niemczuk „żywność polska jest żywnością bardzo bezpieczną”. Jedynie 0,2% nie spełnia norm, co jest dobrym wynikiem, nawet wśród krajów starej Unii.

Jesteśmy swoistego rodzaju liderem w Europie, pamiętajmy, że afrykańskim pomorze świń, jest w krajach, które z nami sąsiadują, czyli: Ukraina, Białoruś, Litwa, Federacja Rosyjska poprzez obwód Kaliningradzki. Pamiętajmy również o„Zawitał” w państwach starej Unii m.in. w Belgii, […] Wszystkie te państwa są na tym samym etapie zwalczania afrykańskiego pomoru świń […] Stosują ten sam model zwalczania co my. […] Nasi specjaliści również uczestniczą w kreowaniu i dzieleniu się doświadczeniem na rynku europejskim w zwalczaniu tej niesamowicie groźnej, ale z punktu widzenia ekonomicznego, choroby.

Odpowiadając na pytanie, dlaczego mimo to, od 6 lat zmagamy się z problemem afrykańskiego pomoru świń, dyrektor stwierdza, że to problem całego regionu, nie tylko nasz. Gdybyśmy byli wyspą, łatwiej byłoby opanować chorobę, gdyż jednym z problemów są dziki, które swobodnie przekraczają granice państwowe. Opisuje dzieje choroby. Została ona przywieziona w 2007 r. do Gruzji, wraz ze statkiem handlowym płynącym z południowej Afryki, którego kapitan nie dopełnił procedur. Przez to zaraziły się gruzińskie dziki, zaś następnie epidemia dotarła do Rosji, a przez nią do innych krajów.

Niemczuk podkreśla, że afrykański pomór świń ma negatywne skutki gospodarcze, ale nie jest groźny dla człowieka. Za to obecnie wraz z ocieplaniem się klimatu musimy liczyć się z migracjami owadów z Afryki Płn., które mogą przynieść takie groźne dla człowieka choroby jak np. gorączka zachodniego Nilu.

Stacje przekaźnikowe, telefonii komórkowej czy też innego rodzaju emitery fal elektromagnetycznych mają wpływ na to, jak zachowują się owady, w tym te pożyteczne dla naszego otoczenia, czyli w tym momencie. Tego rodzaju badania są prowadzone.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego odpowiada na pytanie o zagrożenia związane z rozważanym wprowadzaniem w Polsce sieci 5G. Jak mówi, badania wciąż trwają i potrzeba jeszcze trochę czasu, żeby ustalić, jakie niosłoby to skutki dla polskich pszczół. Podkreśla, że trzeba w tej sprawie szukać złotego środka.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

Bobołowicz: Siedem państw, w tym Polska, protestuje w sprawie powrotu Rosji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy

Jak dodaje Bobołowicz, cała akcja może okazać się bezcelowa, gdyż jej główny inicjator — Ukraina, wydaje się być w tej sprawie wewnętrznie podzielona.

Paweł Bobołowicz poinformował o wczorajszym powrocie Federacji Rosyjskiej do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. W odpowiedzi na bezwarunkowy powrót Rosjan, siedem państw w tym Polska, Ukraina, Litwa, Łotwa, Estonia, Gruzja i Słowacja przyjęły wspólną deklarację na znak protestu przeciw bezwarunkowemu powrotowi Rosjan:

Siódemka protestujących państw, w tym Polska, ogłosiła powrót delegacji na konsultacje z parlamentami narodowymi i rządami w sprawie dalszych wspólnych dalszych działań na sesjach Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.

W deklaracji zapisano m.in.: „Bezwarunkowe odnowienie praw rosyjskiej delegacji, bez wykonania żadnych z licznych wymagań Zgromadzenia przeczy fundamentalnym wartościami Rady Europy i jej statutowi. Ten krok wysyła niewłaściwy sygnał krajowi, który sięgnął po zbrojną agresję, otrucie, który nie przestrzega praw swoich obywateli i pragnie destabilizacji demokracji w Europie”

Korespondent Radia WNET na Ukrainie odniósł się także do zablokowania kandydatury rosyjskiego deputowanego Leonida Słuckiego na wiceprzewodniczącego Zgromadzenia Parlamentarnego:

Po pierwszej turze głosowania wyglądało, że Słucki zostanie wiceprzewodniczącym, jednak przegrał głosowanie w drugiej turze w wyniku dużej mobilizacji przeciwników jego kandydatury.

Paweł Bobołowicz wyjaśnił także, skąd biorą się kontrowersje wokół postaci Leonida Słuckiego:

Trzeba przypomnieć, iż jest on deputowanym rosyjskim, jest także przedstawicielem Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji czyli nacjonalistycznej partii Władimira Żyrinowskiego.

Słucki trafił w 2014 roku pod sankcje UE, USA i Kanady. Jemu przypisuje się organizacje wyjazdów francuskich parlamentarzystów na okupowany Krym na tzw. wybory. To też druh Asada i obrońca syryjskiego reżimu. Co ciekawe, w 2017 znalazł się na tym samym zdjęciu z Asadem co i Pedro Agramunt, który za wyjazd do Syrii ostatecznie stracił fotel przewodniczącego Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy:

Słucki to tez bohater skandalu obyczajowego w Rosji. W 2018 roku dziennikarki pracujące w rosyjskiej Dumie oskarżyły Słuckiego o molestowanie seksualne. Podobno ten argument obyczajowy spowodował, że przy głosowaniu nad kandydaturą rosyjskiego deputowanego swój głos wycofała część zachodnioeuropejskich deputowanych, bo boją się o głosy swoich wyborców. Teraz Rosja będzie mogła wskazać innego kandydata, ale raczej nie będzie nim Słucki.

Jak dodaje nasz Korespondent Radia WNET na Ukrainie, odnośnie wczorajszych wydarzeń na forum Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy oficjalnie nie zabrał głosu prezydent Wołodymyr Zełenski. Wcześniej uznał, że poparcie zachodnich państw dla powrotu Rosji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, świadczy o tym, że nie wsłuchano się w głos Ukrainy i że jest rozczarowany taką decyzją:

Dzisiaj telewizja TSN publikuje wypowiedź udzieloną Ukraińskiemu Radiu przez Dmytro Razumkowa. To szef prezydenckiej partii Sługa Narodu i bardzo bliski współpracownik Zełenskiego. Razumkow stwierdził, że wyjście ze Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy jest bezcelowe, wiążąc to z tym, że wkrótce będą wybory do ukraińskiego parlamentu i nowa większość nie będzie mogła reprezentować Ukrainy w Zgromadzeniu. Razumkow stwierdził, że „odwrócić się i pójść to nie jest konstruktywne”. Według współpracownika prezydenta Zełenskiego powrót Rosji do Zgromadzenia wynikał z całej serii rożnych działań, a często z bezdziałalności, przede wszystkim ze strony Ukrainy.

Pojawił się wewnętrzny głos sugerujący, iż cała wczorajsza akcja przeprowadzona przez wspólnotę siedmiu państw, może okazać się bezcelowa, gdyż jej główny inicjator, czyli Ukraina okazuje się być w tej sprawie wewnętrznie podzielona.

P.B. / A.M.K.

Wiech: Polska dąży do tego, by kompletnie uniezależnić się od gazu z Rosji [VIDEO]

Jak przebiega budowa rurociągu Baltic Pipe i na jakie trudności natrafili Rosjanie przy pracach nad Nord Stream II? Odpowiada Jakub Wiech z portalu Energetyka24.

Jakub Wiech opowiada o budowie ropociągu Baltic Pipe. Stwierdza, że wykonawca zostanie wybrany na przełomie 2019 i 2020 r. Podkreśla, że Prawo i Sprawiedliwość jest bardzo zaangażowane w realizację tej inwestycji. Rząd jest zdeterminowany, żeby inwestycja została zrealizowana przed 1 października 2022 r., kiedy wygasa kontrakt jamalski z Gazpromem.

Balitc Pipe i rozbudowa terminala w Świnoujściu oraz budowa drugiego terminala FSRU w Zatoce Gdańskiej mają kompletnie uniezależnić Polskę od gazu w Rosji.

Obecnie ok. połowa gazu zużywanego w Polsce importowana jest z Rosji. Na dodatek w rezultacie kontraktu jamalskiego płacimy za gaz najwięcej w Europie. Rząd jest zdecydowany, by go nie przedłużać. Wywołuje to zaniepokojenie w Rosji, gdyż Gazprom traci kolejne rynki zbytu: ukraiński, gruziński, a teraz polski. Jednocześnie na skutek działań Danii, która wstrzymała się ze wskazaniem przebiegu trasy gazociągu Nord Stream II, co grozi opóźnieniem zakończenia projektu, które miało nastąpić już w tym roku, o dwa lub trzy lata. Ostatnio na Bałtyku fińskie służby odkryły plamę oleju mineralnego. Jej pojawienie się można wiązać z kładzeniem rur pod rosyjski gazociąg. Jak komentuje gość Poranka WNET, jest to kolejny powód dla Danii, by przemyśleć przebieg jego trasy.

Wiech odpowiadając na pytanie o punkt przecięcia się obu budowanych gazociągów – polskiego i rosyjskiego, przyznaje, że jest to zapalna kwestia i toczą się na ten temat rozmowy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

TO JUŻ OSTATNIE GODZINY NASZEJ ZBIÓRKI NA NOWE STUDIO WNET!

WESPRZYJ BUDOWĘ NOWEGO STUDIA RADIA WNET: https://wspieram.to/studioWNET

Serhiy Skrypka: Przy sprzyjających okolicznościach, rurociąg naftowy Brody-Adamowo może być zrealizowany w 2023 roku

– Jest to bardzo trudny w realizacji projekt strategiczny z tego powodu, że bierze w nim udział aż 5 krajów – powiedział Serhiy Skrypka dyrektor generalny spółki MPR Sarmatia.

 

 

Serhiy Skrypka dyrektor generalny spółki MPR Sarmatia, która opracowuje projekt budowy rurociągu naftowego Brody-Adamowo. Opowiedział on, na jakim etapie jest budowa rurociągu o średnicy 700 mm, który realizowany jest od 2010 roku:

Przygotowane jest studium wykonalności i opłacalności projektu. Trasa została wprowadzona do miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego na terenie Polski. Spółka uzyskała także decyzje środowiskowe na realizację przedsięwzięcia na terenie Polski i Ukrainy.

Jak wspomniał rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego, na bieżąco aktualizowane studium opłacalności potwierdza, iż ta droga transportu ropy naftowej jest konkurencyjna w stosunku do istniejących już ropociągów. Celem projektu jest zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego Polski i nie tylko:

Projekt jest powołany w celu podniesienia poziomu bezpieczeństwa energetycznego wszystkich krajów, które biorą w nim udział. […] Ropociąg powinien połączyć ukraiński i polski system transportu ropy naftowej, co pozwoli stworzyć trzecie źródło dostaw ropy naftowej na polski rynek.

Serhiy Skrypka wyjaśnił także, dlaczego mimo chęci, w ciągu 9 lat rurociąg nadal jest w sferze planów, analiz i wielostronnych rozmów pomiędzy Polską, Ukrainą, Azerbejdżanem, Gruzją a Litwą:

Jest to bardzo trudny w realizacji projekt strategiczny z tego powodu, że bierze w nim udział aż 5 krajów i żeby taki projekt został zrealizowany, wszystko powinno dobrze się ułożyć między tymi krajami. Sytuacja polityczna rozwija się bardzo dynamicznie. […] Jakby było zielone światło i sprzyjające okoliczności, według założeń naszego studium wykonalności jest realna szansa i możliwość na zakończenie tej inwestycji do końca 2023 roku.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K.

TO OSTATNIE 2 DNI NASZEJ ZBIÓRKI NA NOWE STUDIO WNET

WESPRZYJ BUDOWĘ NOWEGO STUDIA RADIA WNET: https://wspieram.to/studioWNET

 

Marcin Mamoń o protestach w Tibilisi: Jest spokojnie i przyjaźnie, czyli kompletnie inaczej niż to pokazuje Moskwa

Marcin Mamoń, korespondent TVP w Gruzji omawia wydarzenia, które odbywają się w stolicy tego kraju. Trwają demonstracje w Tbilisi przeciwko rosnącym wpływom Rosji w Gruzji.

 

 

W sobotę demonstranci znajdowali się pod Parlamentem. Wg Marcina Mamonia, na miejscu miało protestować nawet kilka tysięcy osób. Dało się usłyszeć hasła skandowane przeciwko szefowi MSW, a sama demonstracja przebiegła spokojnie:

Demonstracje przerodziły się w pewnego rodzaju meeting ludzi młodych, którzy chcą zmian w kraju, a także ukarania winnych pacyfikacji czwartkowych demonstracji. […] Jest spokojnie i przyjaźnie, czyli kompletnie inaczej niż to pokazuje Moskwa.

Jak wspomina gość Poranka WNET, w trakcie czwartkowych demonstracji doszło do próby wtargnięcia protestujących do parlamentu, w celu usunięcia przebywającego w nim rosyjskiego deputowanego do Dumy Państwowej Siergieja Gawriłowa. W wyniku tych działań, co najmniej 70 osób zostało rannych, w tym 39 policjantów:

Wszystko wskazuje na to, że siła tych demonstracji osłabła. Jest parę tysięcy młodych ludzi, opozycja już praktycznie nie uczestniczy w tych demonstracjach. Pytanie, jak długo Ci młodzi ludzie wytrwają.

Posłuchaj całej wypowiedzi już teraz!

A.M.K.

 

TO OSTATNIE 2 DNI NASZEJ ZBIÓRKI NA NOWE STUDIO WNET

WESPRZYJ BUDOWĘ NOWEGO STUDIA RADIA WNET: https://wspieram.to/studioWNET

Lasota: Stany Zjednoczone były bliskie decyzji o ataku na Iran

Kto w Stanach Zjednoczonych popierał plan ataku na Iran i czemu nie został on zrealizowany? Co się dzieje w Gruzji i jak zaczyna się amerykańska kampania prezydencka? Odpowiada Irena Lasota.

Lasota opowiada o zestrzeleniu amerykańskiego drona przez irańskie siły oraz protestach w Gruzji, gdzie obywatele tamtejszego kraju sztormowali w niedzielę wieczorem parlament.

Odbyło się posiedzenie, wezwano przywódców z Kongresu i właściwie było już prawie powiedziane, że Stany Zjednoczone zaatakują Iran.

Władze irańskie mówią, że zestrzeliły drona, ponieważ naruszył przestrzeń powietrzną ich kraju. Stany postanowiły o wysłaniu dodatkowego tysiąca żołnierzy do Iranu. Jak zauważa Lasota, część ludzi z otoczenia Trumpa, w tym John Bolton i Mike Pompeo popierało plan zaatakowania wybranych celów w Iranie, jednak Pentagon wyraził sprzeciw wobec tego pomysłu. Pentagon jest obecnie osłabiony, po tym, jak gen. James Mattis podał się w grudniu zeszłego roku do dymisji, a obecnie z powodów osobistych odchodzi również dotychczasowy p.o. sekretarza obrony Patrick Shanahan.

Rozmówczyni poranka WNET komentuje także sytuację w Gruzji, gdzie przy okazji zjazdu przedstawicieli państw prawosławnych (w ramach inicjatywy wymyślonej przez Grecję) doszło do wystąpień antyrządowych. Demonstranci zarzucają partii Gruzińskie Marzenie, że jest prorosyjska, co w sytuacji, gdy Rosja okupuje piątą część kraju stanowi poważny zarzut.

Trump mówił to, co zawsze, bardzo brutalnie. […] Nie pamiętam, żeby innni politycy, a zwłasza prezydent mówił taki językiem, że Izba Reprezentantów, zdominowana przez Demokratów to są wrogowie i trzeba [ich] zniszczyć i oni chcą nas zniszczyć.

Korespondentka mediów WNET mówi również o początku kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych. Stwierdza, że rozpoczęta przez Donalda Trumpa kampania bardzo przypomina tą sprzed 5 lat. Hasłem kampanii ma być albo „Keep America great” albo jak wcześniej „Make America great again”. Trump stwierdził, że wybudował mur na granicy z Meksykiem, a miliony nielegalnych imigrantów czekają na deportacje. Lasota podkreśla, że Trump swoim zwyczajem wyolbrzymia fakty, gdyż mur został jedynie trochę wzmocniony, a amerykański urząd imigracyjny nie wie nic o żadnej wielkiej akcji deportacyjnej. Wśród Demokratów obecnie jest 24 kandydatów do reprezentowania startu w wyborach, z czego trzy lub cztery nazwiska są rozpoznawalne. Wśród tych ostatnich są wiceprezydent Joe Biden, Bernie Sanders i Elisabeth Warren z Massachusets, która jako pierwsza przeczytała w całości raport Millera i stwierdziła, że daje on wystarczająco dużo materiału, by przeprowadzić impeachment prezydenta.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

TO OSTATNIE DNI NASZEJ ZBIÓRKI NA NOWE STUDIO WNET

WESPRZYJ BUDOWĘ NOWEGO STUDIA RADIA WNET: https://wspieram.to/studioWNET