Trwa Wielka Wyprawa Radia Wnet – kolejnym jej przystankiem jest Lublin. Gościem „Poranka Wnet”, prosto ze stolicy województwa Lubelskiego, jest Zbigniew Wojciechowski – wicemarszałek województwa lubelskiego, który mówi o celach województwa lubelskiego w perspektywie kilku najbliższych lat. Celem jest nieodstawanie od standardów Unii Europejskiej.
Znajdujemy się na kresach nie tylko Polski, ale i Unii Europejskiej. Mamy wielkie zadanie, żeby to województwo doprowadzić do zrównoważonego rozwoju, aby dorównać regionom średnio i bardzo bogatym w Polsce, a także mamy ambicję porównywać się z krajami UE.
W planach znajduje się m.in. transformacja energetyczna. Kluczową rolę w procesie przemian odgrywać będą fundusze unijne. Jednym z głównych zadań jest budowa przetwórstw rolno-spożywczych i lepsze wykorzystanie całego sektora – gość „Poranka Wnet” dostrzega tu niezrealizowany potencjał.
Największym potencjałem w naszym województwie jest rolnictwo – było ono jednak do tej pory traktowane jak piąte koło u wozu. W wykorzystaniu sektora rolniczego powinniśmy wzorować się na krajach Zachodnich.
Innym celem jest polepszanie uczelni, które znajdują się na terenie województwa – prezentują one wysoki poziom, lecz wymagają znacznego doinwestowania.
Na terenie województwa znajduje się wiele świetnych ośrodków dydaktycznych. Do tej pory nie docenialiśmy potencjału, który drzemie w ludziach.
Mimo ostatnich zawirowań i nieporozumień na linii Polska – Unia Europejska gość „Poranka Wnet” jest przekonany, że nie dojdzie do odebrania praw do dotacji z Funduszu Odbudowy.
Wierzę, że jednak te pieniądze, które są zaplanowane dla nas, dotrą i będziemy je sprawiedliwie rozdysponowywać dla rozwoju i bogacenia się naszych mieszkańców.
Gośćmi „Poranka Wnet” są: Wojciech Pokora – redaktor naczelny „Kuriera Lubelskiego” oraz Ryszard Montusiewicz – dyrektor TVP Lublin.
Trwa Wielka Wyprawa Radia Wnet – kolejnym jej przystankiem jest Lublin. Gościem „Poranka Wnet”, prosto ze stolicy województwa Lubelskiego, jest Wojciech Pokora, redaktor naczelny „Kuriera Lubelskiego”, który komentuje spór między polskim rządem, a Komisją Europejską. Spór dotyczy również bezpośrednio miasta Lublin, gdyż – z uwagi na „sprzeciw wobec wprowadzenia ideologii LGBT do wspólnot samorządowych” – dotacje unijne na terenie województwa Lubelskiego zostały tymczasowo zablokowane.
Uchwały podejmowane przez samorządy zdaniem Komisji Europejskiej powodują, że naruszone są zasady tolerancji – w związku z tym środki unijne zostaną wstrzymane. Wywołało to także sprzeciw polityków opozycji.
Na chwilę obecną samorządy są na etapie przygotowywania wyjaśnień dla Komisji Europejskiej – ich zdaniem żadne zasady praworządności ani tolerancji nie są łamane. Dotacje, o które toczy się spór, stanowiłyby spory zastrzyk gotówki dla województwa.
Tutaj chodzi o 26 milionów euro, które pochodzą z Funduszu Odbudowy.
Zdaniem polityków opozycji działania wspólnot samorządowych wstrzymują otrzymanie funduszy unijnych. Podczas posiedzenia lokalnego sejmiku pojawiły się wnioski przedstawicieli opozycji, aby uchwały te podważyć – nie zostały one jednak rozpatrzone pozytywnie. Wojciech Pokora zaznacza jednak, że uchwały te nie mają mocy prawnej – również w świetle prawa unijnego.
Jest to stanowisko, które nie ma żadnej mocy prawnej. Z tego, co tłumaczy i pokazuje w dokumentach marszałek, środki rozdzielane są ze względów merytorycznych, a nie ideologicznych.
Drugim gościem „Poranka Wnet” jest Ryszard Montusiewicz – dyrektor TVP Lublin, który opowiada o działaniu TVP Lublin. Jednym z głównych zagadnień, którym interesuje się telewizja jest brak interwencji władz miasta w lokalnych problemach. Podejmowane są także tematy bardziej ogólne, takie jak np. stosunki polsko-żydowskie.
Przygotowujemy od 3 lat cykl reportaży „Polacy na ratunek Żydom – historie niezwykłe” – chcemy pokazać poprzez konkretne historie, jak polskie rodziny ratowały Żydów w czasie okupacji ryzykując życie swoje i bliskich.
Gościem „Poranka Wnet” jest prof. Waldemar Gontarski – prawnik, adwokat, który wypowiada się na temat kwestii wypłaty pieniędzy członkom Unii Europejskiej dzięki Funduszowi Odbudowy.
Prof. Waldemar Gontarski uważa, że Komisja Europejska nie jest praworządna w sprawie wypłaty pieniędzy członkom Unii Europejskiej dzięki Funduszowi Odbudowy. Mnożą się pytania o przyczynę problemów z wypłatą tych środków – czy jest to kwestia niedopełnionych formalności, czy jednak gra polityczna. Waldemar Gontarski zaznacza, że z perspektywy prawnika doszło tutaj do pewnych nadużyć prawnych – głównie tych dotyczących terminu rozpatrzenia wniosku. Kwestia ostatecznej decyzji nie jest jasna.
Nie można powiedzieć, że Komisja oceniła plan odbudowy negatywnie – można więc założyć, że podjęła decyzję o odrzuceniu polskiego krajowego planu odbudowy. Komisja wstrzymała się z dokonaniem oceny i podjęciem decyzji.
Gość „Poranka Wnet” zaznacza, że w kwestii polskiej przez Komisję Europejską jest od pewnego czasu używany stały pretekst, mówiący o trwającym sporze o nadrzędność prawa krajowego nad unijnym. Zdaniem prawnika warto jednak zwrócić uwagę na to, co działo się w Niemczech.
W Niemczech w maju zeszłego roku Federalny Sąd Konstytucyjny orzekł, że wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii w sprawie Eurobondu jest sprzeczny z niemiecką konstytucją. Równych równo, nierównych nierówno, musi być przesłanka różnicująca obiektywna – to wiemy od Arystotelesa.
Adwokat podkreśla, że od dawna nawoływał do zachowania dystansu w tej sprawie oraz do przygotowania się na możliwy scenariusz negatywny – w którym Polska wspomnianych funduszy nie otrzymuje. Można było jego zdaniem dużo lepiej się do tych spraw przygotować.
Można było zaproponować, żeby ten fundusz był w formie umowy międzyrządowej, tak jak pakt fiskalny z 2012 roku i wtedy Komisja by tylko na polecenia państw członkowskich dzieliła.
Kluczową przesłanką ku odmowie wypłacenia Polsce funduszy nie może być, zdaniem Profesora, kwestia potencjalnego skorumpowania. Gość „Poranka Wnet” jako przykład podaje sytuację z przyznaniem funduszy przez Unię Włochom, którzy mają zdecydowanie większy problem z korupcją niż Polska, według danych unijnych.
Czy im z tego powodu wstrzymano Fundusz Odbudowy? Nie, dostali swoje 13 procent.
Gościem „Poranka Wnet” jest Andrzej Halicki – europoseł PO, który mówi o wstrzymaniu wypłaty pieniędzy z Funduszu Odbudowy dla Polski przez KE oraz działaniach rządu wobec kryzysu migracyjnego.
Andrzej Halicki wypowiada się na temat wstrzymania wypłaty pieniędzy z Funduszu Odbudowy dla Polski przez KE. Europoseł zaznacza, że nie jest to kwestia polityczna, a problemy wynikają z kwestii formalnościowych – złożone dokumenty są niekompletne. Wspomina też, że premier Mateusz Morawiecki posiadł wcześniej informacje o wszelkich brakach formalnościowych, lecz postanowił fakt ten zataić.
Rząd Polski doskonale zdaje sobie sprawę z niekompletności dokumentów. Brakuje przede wszystkim odpowiedniej struktury dokumentów – uwagi dotyczą transparentności. To, że ktoś składa dokument nie oznacza, że mamy od razu dialog – są uwagi, na które nie ma odpowiedzi. Sprawa nie rozwiąże się sama.
Zdaniem europosła PO dużym problemem w Polsce jest dziś zagrożenie i ochrona środków unijnych. Andrzej Halicki zaznacza, że korupcja na najwyższych szczeblach władzy przy obecnym stopniu upolitycznienia służb – m.in; prokuratury, czy CBA sprawia, że nie ma mowy o transparentności i na porządku dziennym jest ochrona osób, które mają polityczne zaplecze.
W takich warunkach nie ma gwarancji skutecznej ochrony tych środków. (…) Przykładem jest minister Szumowski i maseczki oraz respiratory.
Gość „Poranka Wnet” mówi również o działaniach rządu wobec kryzysu migracyjnego na wschodniej granicy – wydarzenia te były tematem jego niedawnego wystąpienia w Parlamencie Europejskim. Halicki nie jest przeciwny wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Zaznacza także, że mierząc się z kryzysem migracyjnym musimy myśleć ponad podziałami politycznymi.
Musimy tu mówić jednym głosem, twardo i stanowczo. Nie ma podziału na opozycję i rządzących bo bezpieczeństwo jest jedno.
[related id= 33304 side=right]
Europoseł twierdzi, że w sejmie nie zagłosowałby przeciwko wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Jego zdaniem bieżąca sytuacja stwarza warunki do podjęcia tego rodzaju decyzji. Andrzej Halicki zaznacza jednak, że nie należy w związku z tym ograniczać swobód dziennikarzy, czy też doraźnej pomocy osobom potrzebującym – oczywiście przy zachowaniu szczelności granic.
Uważam jednak, że tego rodzaju rozwiązania prawne są zasadne. Czy oznacza to jednak embargo na informacje, czy zakaz jakiejkolwiek pomocy potrzebującym? Oczywiście, że nie, to nie zagraża naszemu bezpieczeństwu.
Michał Wójcik o sytuacji w Zjednoczonej Prawicy, konferencji PO ws. opieki zdrowotnej oraz o unijnym długu, mechanizmie powiązania funduszy unijnych z praworządnością i LGBT.
Michał Wójcik komentuje niedawną konferencję Platformy Obywatelskiej ws. systemu opieki zdrowotnej. Zaznacza, że oceniając propozycje trzeba patrzeć kto je przedstawia.
.@mwojcik_ w #PoranekWNET o konwencji #PO: Jeżeli za propozycjami PO stoi pan Bartosz Arłukowicz, który był odpowiedzialny za poważne załamanie w służbie zdrowia, to mówi samo za siebie.#RadioWNET
Pod tym względem uznaje postulaty opozycji za niewiarygodne. Polityk Solidarnej Polski odnosi się także do sytuacji wewnątrz koalicji rządzącej. Stwierdza, iż wbrew temu, co podają media sytuacja nie wygląda tak jak się wydaje.
.@mwojcik_ w #PoranekWNET: Zjednoczona Prawica funkcjonuje od prawie 6 lat. Realizujemy program, który obiecaliśmy wyborcom. (…) Są pewne linie podziału, ale to jest normalne. Gdybyśmy się nie różnili, bylibyśmy jednym ugrupowaniem. #RadioWNET
Krytykuje przy tym chęć połączenia unijnego budżetu z mechanizmem praworządności. Przyznaje, że jest to jeden z tematów, który dzieli Zjednoczoną Prawicę.
.@mwojcik_ w #PoranekWNET: My, jako Solidarna Polska, uważamy, że w związku z propozycją, która niebawem będzie głosowana, czyli kwestią związana z funduszem odbudowy, został popełniony błąd w tym zakresie i to na kilku poziomach.#RadioWNET
[related id=”138036″] Mamy bowiem do czynienia z uwspólnotowieniem długu. Dochodzą do tego ogólnounijne podatki, a więc wspólna polityka fiskalna. Działania takie prowadza do powstania państwa. Przykładem tego jest przekształcenie trzynastu kolonii amerykańskich w federalne państwo.
.@mwojcik_ w #PoranekWNET: Jeżeli #UE będzie zaciągała pożyczki w imieniu wszystkich krajów członkowskich, powstanie wspólny dług, (…) a jeżeli jest wspólny dług i wspólne podatki, to jest wspólna polityka fiskalna. To prosta droga do federalizacji.#RadioWNET
Nas gość podkreśla, iż przeforsowanie takiego pomysłu byłoby niezgodne z prawem. Samo połączenie byłoby wykorzystywane przez innych członków Unii Europejskiej przeciwko Polsce. Minister w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów mówi o potrzebie wdrożenia w Polsce ustaw, które przeciwdziałałyby możliwości zawierania związków formalnoprawnych przez osoby tej samej płci.
To jest kwestia obrony w sensie formalnoprawnym przed zakusami, by wprowadzać tego typu rozwiązania.
Wyjaśnia, że adopcja ma przygotować dziecko do życia w społeczeństwie. Do tego zaś przygotowuje je małżeństwo. Wyjątkiem od tej reguły jest możliwość adopcji dziecka przez osoby samotne.
.@mwojcik_ w #PoranekWNET: To, jakie ktoś ma preferencje seksualne powinno być poza zainteresowaniem państwa. (…) Czymś innym jest jednak kwestia ideologii #LGBT, którą próbuje się wprowadzić do polskich szkół. #RadioWNET
Sprzedawczyków ci u nas dostatek – nigdy nie brakowało w Polsce ludzi działających przeciw polskim interesom narodowym bez względu na to, czy sprawowali władzę, czy znajdowali się w opozycji.
Jan Martini
Ile jest warta suwerenność?
Czy warta jest „ogromne pieniądze”? Może 100 miliardów? Czy opłaca się być suwerennym, mimo ryzyka z tym związanego?
My, Polacy, płaciliśmy wielokrotnie najwyższą cenę – cenę krwi, a i tak często nie udawało nam się utrzymać suwerenności. Dlatego bardzo cenimy sobie możliwość samodzielnego decydowania o naszych sprawach.
W XVIII wieku rządzili naszym formalnie niepodległym krajem ambasadorowie rosyjscy, w III RP sterowaniem nawą państwową zajmowali się usłużni politycy, ale decyzje podejmował koncert rezydentów zaprzyjaźnionych wywiadów. Gdy po 2015 roku przestaliśmy płacić w różnych formach „kryszę” zewnętrznym patronom, nagle się okazało, że pieniędzy jest całkiem sporo. Starczyło na wielkie programy społeczne, na śmiałe, wizjonerskie inwestycje i jeszcze można było stopniowo ograniczać deficyt budżetowy (gdyby nie pandemia, mielibyśmy budżet zrównoważony). I to jest najlepsza odpowiedź na pytanie o opłacalność suwerenności.
Żaden rząd III RP nie zrobił tyle dla Polaków, ile obecny, a w dodatku mamy największy zakres podmiotowości od 1939 roku. Jednak tyle samo, ile uzyskali Polacy, stracili inni – dlatego trudno tym innym tolerować naszą niezależność. Czy mają spokojnie czekać, aż dokończymy przekop Mierzei Wiślanej, tunelu do Świnoujścia, zbudujemy Centralny Port Komunikacyjny lub – co gorsza – zintegrują się wokół nas kraje Trójmorza?
Całkiem niedawno odbyło się spotkanie ambasadorów USA i Niemiec na temat „wolności mediów w Polsce”. Sprawa pluralizmu mediów w naszym kraju szczególnie „leży na sercu” zaprzyjaźnionym ambasadorom, bo wiedzą, że ustawa medialna jest niemal gotowa. Jest ona kopią francuskiej – już zatwierdzonej przez TSUE. Konsekwencją jej uchwalenia będzie ograniczenie wpływów zewnętrznych na opinię publiczną w Polsce. Z punktu widzenia graczy nieprzywykłych do istnienia samodzielnej Polski, sytuacja jest alarmująca, bo właśnie Orlen wykupił Polska Press (m.in. 20 dzienników). Najprościej byłoby przeczekać rządy PiS (w następnych wyborach prawdopodobnie naród powierzy władzę siłom „demokratycznym”), ale w 2022 r. kończy się umowa gazowa z Gazpromem. Potrzebny jest kolejny Pawlak, aby ją przedłużyć…
Dlatego istnieje pilna potrzeba zmiany władzy w Polsce na bardziej pragmatyczną, więc cała „opozycja demokratyczna” – demokraci, liberałowie, ludowcy, socjaliści, socjaldemokraci, antysystemowcy, wolnościowcy, ultrakatolicy i hurrapatrioci są zjednoczeni „ponad podziałami” w celu „wysadzenia” rządu. A czas właśnie dojrzał – ogromne protesty szalonych aborcjonistek spowodowały wzrost zakażeń i śmiertelności, nasilają się problemy gospodarcze – jest nadzieja na upragnioną destabilizację. Nasze sprzedawczyki już zacierają ręce, a sprzedawczyków ci u nas dostatek – nigdy nie brakowało w Polsce ludzi działających przeciw polskim interesom narodowym bez względu na to, czy sprawowali władzę, czy znajdowali się w opozycji.
Mimo wszystko jesteśmy w nieporównanie lepszej sytuacji niż nasi ojcowie w 1939 roku – raczej nikt do nas nie wjedzie na czołgach. Grozi nam tylko inwazja ideologiczna, przed którą mamy szansę się bronić. Najlepszą obroną przed wojną ideologiczną jest znajomość faktów.
Wszyscy wiedzą, że Unia Europejska „daje nam pieniądze”, co jest miłe. Niestety nie wszystko, co miłe, jest bezpieczne. W stanie wojennym pieniądze, które napływały z Zachodu od dobrych ludzi i związków zawodowych na pomoc Solidarności (były to miliony dolarów), przyniosły skutek fatalny – wręcz dewastujący solidarnościową opozycję. Kanały przerzutowe tych funduszy były kontrolowane przez SB i pieniądze te, krążąc wśród podziemnych struktur, posłużyły do dekonspirowania, korumpowania i szantażowania działaczy. Największą korzyść wynieśli funkcjonariusze SB nadzorujący operację i tu nastąpiła wstępna akumulacja kapitału, umożliwiająca wygenerowanie kapitalistów – „geniuszy gospodarczych” III RP. Całość była precyzyjnie zaprogramowana przez służby.
Kilka dni przed wprowadzeniem stanu wojennego władze Solidarności wysłały do Stanów Zjednoczonych delegację pod kierownictwem Jerzego Milewskiego. Milewski (TW „Franciszek”), „nie mogąc” wrócić do kraju, założył w Brukseli Biuro Koordynacyjne NSZZ Solidarność, które stało się rodzajem ambasady związku. Tu koncentrowała się cała działalność międzynarodowa Solidarności, tu spływały fundusze pomocowe, stąd wysyłano do kraju maszyny drukarskie i powielacze przemyślnie ukryte w transportach tirów. Powielacze miały zainstalowane nadajniki radiowe, dzięki czemu SB docierała do drukarzy jak po sznurku. Biuro brukselskie Solidarności pozostawało pod 24-godzinnym nadzorem SB.
Pieniądze woził do kraju Zdzisław Pietkun (TW „Irmina”) i przekazywał je do „Bankiera”, którym był Jacek Merkel – kolega Tuska, Lewandowskiego i tym podobnych, późniejszy biznespartner wysokich funkcjonariuszy SB. Merkel – specjalista od budowy okrętów – już wiedział, że w Polsce nikt nie będzie budował okrętów. Dlatego podczas internowania w Strzebielinku pilnie studiował niewątpliwie pasjonujące prawo bankowe. Opozycjonista Borusewicz nigdy nie rozliczył się z „podziemnych pieniędzy”, tłumacząc brak dokumentacji wymogami konspiracji.
Niewątpliwie istnieje związek między wysypem talentów politycznych z Trójmiasta a tymi pieniędzmi. Czy dzięki nim zaistniała także „mała Sycylia”? Bo Gdańsk to miejsce szczególne – tylko tu w pogrzebie prominentnego gangstera uczestniczył biskup, a człowiek tak skompromitowany, że nawet PO nie umieściło go na swoich listach, został uroczyście pochowany w katedrze.
Z tematem „podziemnych pieniędzy” łączy się ok. 100 niewyjaśnionych zgonów działaczy Solidarności średniego szczebla w latach dziewięćdziesiątych. Temat ten do bezpiecznych nie należy – dziennikarze interesujący się sprawą okazywali się ludźmi słabego zdrowia i szybko umierali. Zaś sam konfident Milewski (TW „Franciszek”) został szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego u prezydenta Wałęsy (TW „Bolek”) i następnie u prezydenta Kwaśniewskiego (TW „Alek”).
Otrzymywane pieniądze były nieszczęściem Solidarności i właściwie zlikwidowały ten wielki ruch społeczny i narodowo-wyzwoleńczy. Miejmy nadzieję, że unijne pieniądze nie przyniosą nam aż takiego pecha, zwłaszcza że dostawać ich będziemy relatywnie mniej.
„W 2021 r. Polska ma wpłacić do wspólnotowego budżetu aż 28,5 mld zł. To duży skok w porównaniu z 2019 r., gdy nasza składka wynosiła 21,7 mld zł. Polska rozwija się szybciej niż pozostałe państwa członkowskie. Rośnie więc nasz udział w unijnej gospodarce, a przez to – także udział w finansowaniu unijnych wydatków. Ciekawostką jest też to, że im lepsze efekty uszczelniania VAT, tym więcej musimy oddać na rzecz wspólnego budżetu”. („Rzeczpospolita”)
Wzruszająca jest troska brukselskich urzędników o nasz kraj, o prześladowanych gejów i gnębionych sędziów, ale paradoksem jest, że w trosce o naszą praworządność jaskrawo narusza się praworządność unijną, łamiąc traktaty.
Wchodząc do Unii zgodziliśmy się zrezygnować z jasno określonej części naszej suwerenności, ale nie wzięliśmy pod uwagę ewolucji tej organizacji w kierunku coraz większej integracji.
Często mówi się: „wchodziliśmy do innej Unii” i rzeczywiście – dziś jest to diametralnie inna organizacja, bo bez Wielkiej Brytanii! Wątpię, czy do takiej UE wstępowalibyśmy równie entuzjastycznie, zdając sobie sprawę, że bez Anglików Unia stać się może niemieckim folwarkiem. Jest sporo faktów przemawiających za tezą, że wypchnięcie z UE Wielkiej Brytanii odbyło się za cichą aprobatą Niemiec, a z pewnością w tym kierunku działało wielkie lobby rosyjskie na wyspach. Donald Tusk także odegrał w tym procesie swoją rolę.
Mówiąc o unijnych funduszach dla Polski, często mówi się, że „z każdego euro pomocy 80 centów WRACA do Niemiec”. To błąd. Niemcy, choć są największym płatnikiem netto, nie wpłacają 80 procent składki unijnej. Powinno się zatem mówić o transferowaniu czy „przepompowywaniu” pieniędzy innych płatników netto do najsilniejszego kraju Unii, którego mieszkańcy mają głowę do interesów.
W 2001 roku było w Polsce 76 cukrowni. W ciągu dwóch lat koledzy „bankiera” i „Franciszka” sprzedali 49 z nich. Nabywcami (po okazyjnej cenie) byli głównie Niemcy, którzy intuicyjnie wyczuli (?), że prawo unijne zostanie zmienione. I rzeczywiście – w 2006 r. Unia wprowadziła przepis, który w przypadku całkowitego demontażu urządzeń produkcyjnych, za każdą wycofaną tonę nakazywał wypłacić rekompensatę z funduszu restrukturyzacyjnego w wysokości 730 EUR. Po zdemontowaniu wszystkich cukrowni przepis przestał działać, pomysłowi Niemcy zarobili ok. miliard euro, Mercosur bardzo sobie chwali polski rynek cukru, a z 76 polskich cukrowni zostało 18. Tego typu akcji było mnóstwo (np. z cementowniami).
Dla mnie zaś mistrzostwem świata było 200 mln z funduszy pomocowych dla ubogich krajów na promocję sklepów Lidla w Polsce.
Na razie cieszymy się z obecności w UE nie tylko z powodu niewątpliwych korzyści ekonomicznych i swobody podróżowania, ale mamy też poczucie więzi kulturowych z innymi Europejczykami, z którymi łączy nas wspólne dziedzictwo. Oprócz korzyści są jednak uciążliwości – musieliśmy wygasić nasz przemysł stoczniowy, musimy zaprzestać wydobycia węgla, co oznacza koniec suwerenności energetycznej. Wprawdzie na fuzję Orlenu z Lotosem w końcu wyrażono zgodę, ale pod warunkiem sprzedaży części stacji benzynowych. Uciążliwością już dość zapomnianą było zatrzymanie budowy obwodnicy Augustowa pod pretekstem ochrony zasobów przyrodniczych doliny Rospudy. Niektórzy uważają, że chodziło raczej o utrudnianie komunikacji Polski z Litwą. Musieliśmy także bezsilnie patrzeć, jak niszczeje wielka część Puszczy Białowieskiej i gniją ogromne ilości drewna. Decyzję o tym skandalu wydała trzyosobowa „wysoka komisja” UE o porażających kompetencjach – poeta, socjolog i aktywista Zielonych. Minister Szyszko domagał się odszkodowań za gigantyczne straty, ale zmarł.
Nie da się przeliczyć na pieniądze strat demograficznych, jakie poniosła Polska w wyniku emigracji do krajów unijnych.
Ci, co wyjechali, raczej już nie wrócą, a z pewnością nie wrócą ich dzieci. Szczególnie niekorzystna jest emigracja do Niemiec, o której Angela Merkel powiedziała: „Polacy w Niemczech są przykładem udanej polityki integracyjnej”. Inne zdanie miał Jarosław Kaczyński: „Nie jest w naszym interesie wzmacnianie demograficzne Niemiec”.
Niewątpliwie bilans korzyści i strat naszego członkostwa w Unii jest dla nas dodatni, ale nie powinno nas to zwalniać z czujności, bo sytuacja może się zmienić. Wstępując do Unii Europejskiej wiedzieliśmy, jaki będzie kierunek ewolucji tej organizacji, bo nie było to tajemnicą. Przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi (wg Mitrochina – agent KGB) w 1999 roku powiedział: „Budowanie federalnej Europy ma być celem samym w sobie (…) w procesie integracji europejskiej rozpoczął się nowy rozdział, w którym dotychczasowy kształt państwa narodowego nie ma racji bytu”. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz w 2010 roku oznajmił, że za 10 lat Unia będzie zintegrowaną federacją. Wygląda na to, że są opóźnienia, stąd nerwowe ruchy prezydencji niemieckiej.
„Do Europy” wprowadzali nas pryncypialni komuniści Kwaśniewski i Miller, którzy w ciągu 2 dni (27–31 stycznia 1990 r.) przekonwertowali się na miłośników demokracji, wartości europejskich i praw człowieka.
Popularne powiedzenie głosi, że „dawanie daje więcej satysfakcji niż branie” i nie dotyczy to bynajmniej tylko kociąt – na dawaniu można nieźle zarobić. Darowane pieniądze zaś mogą być narzędziem zniewolenia.
Artykuł Jana Martiniego pt. „Ile jest warta suwerenność?” znajduje się na s. 6 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.
Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Prof. Tomasz Grosse o negocjacjach nad budżetem unijnym, tym co oznaczałby nowy mechanizm rozdziału środków unijnych i procedurze karania państw członkowskich.
Jesteśmy poniekąd w punkcie wyjścia.
Prof. Tomasz Grosse wskazuje, że od pewnego czasu było wiadomo, że Warszawa i Budapeszt nie zaakceptują propozycji zmian w mechanizmie rozdzielania środków unijnych. Manfred Weber twierdzi, że Polska i Węgry nie pozwalają ratować Europy przed Covidem. Jednak do uruchomienia funduszy nie potrzeba wprowadzania nowego mechanizmu, wiążącego je z oceną praworządności krajów członkowskich- zauważa politolog.
To jest bardzo poważna zmiana ustrojowa, która wchodzi tylnymi drzwiami.
Wskazuje, iż poprzez mechanizm powiązania funduszy unijnych z praworządnością Komisja Europejska i państwa mające na nią największy wpływ zyskają większą władzę bez zmiany traktatów. Nie chodzi tutaj tylko o kwestie reformy sądownictwa, ale także wiele innych kwestii, które traktaty pozostawiają państwom członkowskim.
Prof. Tomasz Grosse wyjaśnia, że wartości europejskie na poziomie traktatowym są zdefiniowane bardzo ogólnie, zaś ich konkretyzacja jest sprawą poszczególnych członków UE. Instytucje unijne po wprowadzeniu nowego mechanizmu rozdziału środków będą mogły gwałcić traktaty pod hasłem praworządności.
Nasz gość zauważa, że procedury powiązania funduszy unijnych z praworządnością nie ma w traktatach. Jest w nich możliwość pociągnięcia kraju do odpowiedzialności za łamanie prawa europejskiego, jednak do tego potrzeba jednomyślności pozostałych państw członkowskich.
Prezydent Andrzej Duda przyczynił się do pogłębienia podziałów. Rafał Trzaskowski zapowiada, że wspólnota będzie przedmiotem jego troski – mówi europoseł Koalicji Obywatelskiej.
Andrzej Halicki mówi o znaczeniu wyborów prezydenckich oraz zmianach, jakie zaszły w Polsce od początku kadencji Andrzeja Dudy. Krytykuje głowę państwa za, jego zdaniem, bezrefleksyjne podpisywanie ustaw uchwalonych przez większość parlamentarną Zjednoczonej Prawicy.
Sam miałem odczucie, że Andrzej Duda wniesie do obiegu politycznego coś nowego. Niestety stał się rzecznikiem jednego bloku.
Jak dalej mówi eurodeputowany:
W tych wyborach mamy bardzo ostre starcie dwóch wizji ustrojowych państwa.
Gość „Poranka WNET” zapewnia, że Rafał Trzaskowski będzie znacznie lepszym prezydentem RP:
Andrzej Duda dużo mówił o wspólnocie, ale nie zrobił nic. Przeciwnie, przyczynił się do pogłębienia podziałów. Rafał Trzaskowski zapowiada, że wspólnota będzie przedmiotem jego troski.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego wytyka prezydentowi Dudzie łamanie konstytucji oraz agresję wobec różnych grup społecznych.
Tak nie powinien się zachowywać prezydent, niezależnie od przydomka „długopis” jaki otrzymał. Rafał Trzaskowski będzie niósł przesłanie dialogu.
Europoseł Halicki recenzuje również postawę prezydenta Dudy wobec reformy sądownictwa:
W tej kwestii prezydent również nie zdał egzaminu. Stanął po stronie tych, którzy sądownictwo zniszczyli.
Polityk porusza również temat polityki zagranicznej. Jego zdaniem, prezydentura Andrzeja Dudy była czasem osłabiania pozycji międzynarodowej naszego kraju.
Bezpieczeństwa Polski nie można kształtować w oparciu tylko o relacje bilateralne z USA.
Eurodeputowany zwraca uwagę, że w dobie kryzysu niezbędny jest silny głos Polski na forum UE:
Żadne państwo nie jest w stanie wygenerować na rynkach kapitałowych tak ogromnych środków. Jest to możliwe tylko dzięki wiarygodności Unii.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego zapewnia, że proces rozdzielania środków antykryzysowych będzie w pełni demokratyczny. Ubolewa nad tym, że polski rząd nie działał na rzecz ożywienia Trójkąta Weimarskiego.
Rząd Zjednoczonej Prawicy postawił na Grupę Wyszehradzką, która jest mocno podzielona.
Zdaniem europosła Halickiego niepotrzebne były słowa prezydenta Dudy o UE jako „wyimaginowanej wspólnocie.
Pomimo, że takie komunikaty są formułowane po polsku, za granicą są bardzo szybko odbierane.
Gość „Poranka WNET” mówi, że władza Zjednoczonej Prawicy stworzyła system, w którym ludzie z nią związani nie ponoszą odpowiedzialności za popełnianie przestępstwa, a przeciwników oskarża się o coś, czego nie zrobili:
Taki układ trzeba wypalać gorącym żelazem, bo przypomina coś, przeciwko społeczeństwo już się zbuntowało, czyli PRL.
Małgorzata Jarosińska-Jedynak o funduszach unijnych, negocjacjach wokół nich, ich wykorzystaniu, dofinansowaniu projektów i ochronie miejsc pracy.
Małgorzata Jarosińska-Jedynak tłumaczy, jak dofinansowywane są miejsca pracy dzięki wykorzystaniu środków unijnych. Rozwiązanie takie, nie było wcześniej możliwe.
Mówimy o prawie 61 tysiącach projektów z dofinansowaniem unijnym, które obecnie się realizują.
Łączna wartość tych projektów to 456 mld zł, a dofinansowanie unijne to 278 mld.
Mamy jeszcze blisko ma około 30–40 mld złotych, które możemy wykorzystać właśnie na cele związane z walką z pandemią, na cele związane z poprawą płynności u przedsiębiorców, na te inwestycje w ochronie zdrowia, chociażby które są tak bardzo w tej chwili potrzebne.
Minister funduszy i polityki regionalnej zwraca uwagę na „możliwość pracy zdalnej przez komisję oceny projektów” i dostępność dokumentacji w formie elektronicznej. Zauważa, że
Pierwszy pakiet legislacyjny przedstawiony przez Komisję Europejską był bardzo zachowawczy.
Obecnie trwają rozmowy na temat drugiego pakietu, który stanowić ma duże uproszczenie, tak by pozwolić na pełne wykorzystanie środków niezakontraktowanych.
– Ustawa o funduszu dróg samorządowych daje bardzo duże możliwości premierowi. Może on niektóre samorządy usuwać i dopisywać bez argumentacji. Martwi to Cekcyn – mówi Jacek Brygman.
Jacek Brygman, wójt gminy Cekcyn, mówi o zwiększających się inwestycjach zarządzanej przez siebie jednostki terytorialnej. W 2018 r. na ten cel wydano około 18 milionów złotych. Jest to kwota rekordowa, stanowi bowiem trzykrotność wydatków na inwestycje w roku ubiegłym. W tym miejscu gość Poranka skarży się jednak na coraz większą trudność w pozyskaniu funduszy unijnych i krajowych na rozwój. Przyczyn tego stanu rzeczy upatruje w coraz bardziej rozbudowanym aparacie administracyjnym i kwestii formalności.
Teraz czekamy przez cały czas na fundusz dróg samorządowych i wszyscy cieszymy się z tego, że jest on rzeczywiście kwotowo podniesiony, i to dosyć mocno – w tym roku ok. 5 miliardów złotych ma być na drogi lokalne (…), ale niestety od kilku miesięcy nie możemy doprosić się rozstrzygnięcia pierwszego naboru (…). Wojewodowie rozpatrzyli te wnioski, przygotowali listy i teraz czekamy przez cały czas na zatwierdzenie przez premiera.
Brygman podkreśla, że sprawę jeszcze bardziej komplikuje ustawa o funduszu dróg samorządowych. Zdaniem wójta gminy Cekcyn daje ona bardzo duże możliwości premierowi, który może z listy niektóre samorządy usunąć, dopisać czy też zmienić poziom dofinansowania bez uzasadniania swojej decyzji.
Gość Poranka opowiada również o klęskach żywiołowych – trąbie powietrznej, która przeszła przez Cekcyn w 2012 r. oraz o trwającej suszy.