RPO interweniuje ws. fotoradarów. Kierowca nie powinien być zmuszony do donoszenia na siebie lub swych najbliższych

Jeśli fotoradar zidentyfikuje auto, które przekroczyło prędkość, ale nie jego kierowcę, to tego ostatniego winien wskazać właściciel pojazdu pod rygorem kary grzywny. RPO żąda zmiany tych przepisów.

Adam Bodnar ocenia, że obecne przepisy drogowe naruszają prawo do zachowania milczenia, które jak podkreślał, jest uniwersalnie uznawane na świecie. Jak wyjaśniał, cytowany przez Dziennik.pl:

Zgodnie z art. 96 § 3 Kodeksu wykroczeń karze grzywny podlega ten, „kto wbrew obowiązkowi nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie”.

W 2019 r. do biura Rzecznika Praw Obywatelskich wpłynął wniosek o wystąpienie do Trybunału Konstytucyjnego ws. zgodności tego przepisu z Konstytucją RP. Bodnar zauważył, że

Sprawę tę TK rozstrzygnął w wyroku z 12 marca 2014 r. (sygn. akt P 27/132). Uznał, że art. 96 § 3 K.w. jest zgodny z art. 2 Konstytucji oraz nie jest niezgodny z jej art. 42 ust. 1 – odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto dopuścił się czynu zabronionego pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia.

W związku z tym rzecznik zwrócił się do Krzysztofa Kwiatkowskiego stojącego na czele senackiej Komisji Ustawodawczej o inicjatywę ustawodawczą w tej sprawie, która wzmocniłaby gwarancje procesowe obwinionego. Jak wyjaśnił RPO:

Chodziłoby o dodanie do art. 96 K.w. nowego § 4, w którym wskazano by, że „nie podlega karze z § 3 ten, kto nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie, gdy udzielona w ten sposób informacja, mogłaby stanowić dowód w postępowaniu w sprawie o wykroczenie przeciwko niemu samemu

[related id=94569 side=right] Obecny model nakładania kar za przekroczenie prędkości stwierdzone przez fotoradary jest problematyczne nie tylko ze względu na prawa obywatelskie. Na styczniowej konferencji Głównego Inspektoratu Zarządu Drogowego wskazano na, że niewskazanie kierowcy umożliwia uniknięcie mandatu. W związku z tym Alvin Gajadhur zaproponował by kary na właścicieli samochodów były nakładane automatycznie w przypadku, gdyby nie wskazali innej osoby jako kierującej.

A.P.

Polscy kierowcy szaleją za granicą

W 2019 roku z krajów Unii Europejskiej wpłynęło do Polski prawie dwa miliony zgłoszeń o wykroczeniach i przestępstwach drogowych popełnianych przez obywateli naszego kraju.

Ministerstwo Cyfryzacji zaprezentowało raport nt. przestępstw i wykroczeń drogowych popełnianych przez Polaków na obszarze Unii Europejskiej. Z opracowania wynika,  że dramatycznie wzrosła liczba polskich kierowców, którzy dopuścili się czynów zabronionych poza granicami naszego kraju.

Od kilku lat policje drogowe krajów UE są połączone w jedną sieć, której zadaniem jest przeciwdziałanie piractwu drogowemu. W przypadku, gdy w Polsce fotoradar zrobi zdjęcie kierowcy z Niemiec, to  służby RP wysyłają do tamtejszych zapytanie. Otrzymują dane kierowcy, dzięki czemu mogą go ukarać mandatem. W drugą stronę działa to dokładnie tak samo. Zagraniczne służby wysyłają zapytania do Krajowego Punktu Kontaktowego w sprawie polskich aut. Nasi funkcjonariusze namierzają kierowcę, wysyłają jego dane i dostaje on mandat. Piraci nie są więc już bezpieczni po minięciu granicy.

W 2019 roku do Krajowego Punktu Kontaktowego w Polsce wpłynęła rekordowa liczba zapytań z zagranicy, aż 1 mln 953 788. W porównaniu statystykami z roku 2018, sytuacja pogorszyła się dramatycznie. Wtedy Polacy zagranicą otrzymali 1 mln 510 566 mandatów, w 2017 roku mandatów niemal 1 milion, a w 2016 roku – 897 tysięcy. W 2019 roku dostaliśmy więc o blisko pół miliona więcej mandatów niż rok wcześniej.

Krajami, w których Polacy najczęściej łamią przepisy ruchu drogowego są  Niemcy, w Austria i Francja.  Za ściganie piratów odpowiadają tam radary. Z kolei na Słowacji, z której wpłynęło tylko 657 zapytań kierowców zatrzymuje policja, na miejscu, a mandat płaci się od razu.

A oto liczba zapytań do Krajowego Punktu Kontaktowego w 2019 roku w rozbiciu na poszczególne kraje (w nawiasie liczba zapytań w 2018 roku):
Niemcy – 1 055 196 (729 624)

Austria – 218 250 (106 571)

Francja – 148 084 (133 194)

Holandia – 134 108 (124 659)

Włochy – 122 819 (143 218)

Czechy – 93 293 (110 749)

Belgia – 48 670 (46 894)

Łotwa – 45 263 (43 570)

Węgry – 32 341 (37 733)

Litwa – 17 866 (6 264)

Chorwacja – 13 659 (1 246)

Hiszpania – 13 534 (17 418)

Luksemburg – 3 590 (3 501)

Estonia – 3 460 (3 313)

Bułgaria – 2 315 (1 828)

Słowacja – 657 (79)

Słowenia – 467 (584)

Malta – 196 (74)

Finlandia – 15 (13)

Grecja – 3 (34)

Dania – 2 (0)

A.W.K.

Konferencja GITD: Potrzeba zmian w fotoradarach. Właściciele pojazdów powinni być karani z automatu

Jak podaje portal BRD 24.pl, coraz głośniej słychać głosy wzywające do zmian w prawie dot. działania systemu CANARD. Miałby on zacząć wystawiać mandaty automatycznie, bez ustalania kierowcy pojazdu.

W środę miała miejsce konferencja Głównego Inspektoratu Zarządu Drogowego na której jego szef Alvin Gajadhur, wskazywał jakie trudności wiążę się przy obecnym systemie z egzekucją mandatu z urządzeń rejestrujących. Kierowcy kluczą, wskazują innych jako sprawców rozciągając całą procedurę do nawet kilku miesięcy. Na dodatek, jak odkrył portal BRD 24.pl, żeby nie zapłacić takiego mandatu wystarczy tak naprawdę nie odpowiedzieć na wezwanie, co wynika z luki w prawie. W związku z tym Gajadhur zwrócił się z apelem do ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka o wprowadzenie zmian w prawie, które czyniłyby system faktycznie automatycznym. Zamiast dochodzić tego, kto kierował samochodem, należy jego zdaniem, karać w trybie administracyjnym właściciela pojazdu. Model taki jak informuje BRD 24.pl, funkcjonuje m.in. w Niemczech, gdzie:

 Kara z fotoradaru nakładana jest na właściciela pojazdu – dostaje on zawiadomienie o zarejestrowanym wykroczeniu. Może wskazać sprawcę, ale nie musi. Jeśli nie zrobi tego w wyznaczonym terminie, sam płaci karę (a z tym, kto jeździł jego samochodem, jeśli to nie było on, musi rozliczyć się za to już sam).

Przygotowania do takiej nowelizacji w Polsce Ministerstwo Transportu podjęło już w 2013 r. Zakładano, że w trybie administracyjnym CANARD będzie przesyłać zawiadomienie o fakcie naruszenia przepisów i decyzję administracyjną o ukaraniu. Po pierwszej wiadomości właściciel pojazdu miał mieć trzy tygodnie na wskazanie sprawcy lub przyznanie się do winy i opłacenie kary (dostawałby wówczas punkty karne, ale też 20-procentowy rabat w wysokości kary).  Jeśli na nią by nie  odpowiedział to 21 dnia otrzymywałby decyzję. Wtedy musiałby już bezwzględnie zapłacić wyższą karę (choć bez punktów karnych).

A.P.