Lawson, Iwasa czy Ricciardo – kto może zastąpić de Vriesa w Formule 1? Komentuje Paweł Baran

Nyck de Vries #21, AlphaTauri | fot.: ŚwiatWyścigów.pl

Nyck de Vries w nieprzekonującym stylu rozpoczął swoją przygodę z Formułą 1, a ostatni komentarz doradcy Red Bulla uwiarygodnił domniemania mówiące o zagrożonej pozycji kierowcy AlphaTauri.

Odsłuchaj fragment audycji „Czas na Motorsport”:

Jedynie Nyck de Vries i jeżdżący w Williamsie Logan Sargeant na przestrzeni ośmiu dotychczas rozegranych w tym sezonie weekendów wyścigowych nie zdobyli żadnego punktu do klasyfikacji generalnej. Obaj debiutują w Formule 1 i nad nazwiskami obydwu już teraz pojawił się znak zapytania w kontekście ich pozostania w królowej motorsportu na kolejny rok. Jednocześnie nie można wykluczyć scenariusza, w którym to do zmian dojdzie już w trakcie tegorocznego czempionatu. W przypadku 28-letniego kierowcy AlphaTauri sytuacja w ostatnich dniach nabrała sporej powagi.

Niemałe znaczenie w sprawie de Vriesa mają ostatnie słowa doradcy Red Bulla – doktora Helmuta Marko. Austriak przyznał, że szef głównego zespołu Red Bulla – Christian Horner – nie był zwolennikiem zatrudniania de Vriesa. Co więcej, sam Marko zasugerował, że dzisiejszy obraz startów de Vrisa dowodzi racji Hornera.

Należy pamiętać, że Helmut Marko przez lata był kluczową postacią w procesie wyboru kierowców obydwu zespołów Red Bulla – tego głównego i ekipy AlphaTauri. Choć po śmierci Dietricha Mateschitza w nowych strukturach Rad Bulla jest już więcej decyzyjnych, to niewątpliwie Marko nadal ma wiele do powiedzenia.

Dziennikarz Viaplay Paweł Baran na antenie Radia Wnet wskazał juniorów akademii Red Bulla, którzy – jego zdaniem – mają największe szanse na zostanie ewentualnym następcą Nycka de Vriesa.

Gdybym był Helmutem Marko […], to dokonałbym wyboru między dwójką kierowców – między Liamem Lawsonem, czyli kierowcą rezerwowym, który startuje w Japonii i który radzi sobie bardzo dobrze – a między Ayumu Iwasą […], który zanotował bardzo dobry start sezonu w Formule 2.

Gość „Czasu na Motorsport” zauważa, że gdyby do Japończyka Yukiego Tsunody (dzisiejszego zespołowego kolegi de Vriesa) dołączył jego rodak Iwasa, ekipa wspierana przez Orlen przybrałaby dobrze znane nam barwy.

Być może będziemy mieli taki, jakby nie patrzeć, biało-czerwony duet w ekipie, która jest wspierana przez biało-czerwoną firmę.

Konkurentem 22-letniego Iwasy może być o rok młodszy kierowca z Nowej Zelandii – Liam Lawson. Specjalizujący się w seriach juniorskich Paweł Baran stara się wskazać faworyta tego korespondencyjnego pojedynku.

Iwasa spisywał się świetnie na początku tego sezonu. Lawson również potrafił pierwsze wyścigi w Super Formule świetnie przejechać.

Tak szybko dokonując wyboru, mam wrażenie, że jednak szala minimalnie przechyli się na korzyść Lawsona. Z tego względu, że startował po kolei w seriach juniorskich. Wyjechał jeszcze do innej, a więc mógł poznać inne konstrukcje.

Sam przełożony Nycka de Vriesa, szef AlphaTauri (siostrzanej ekipy Red Bulla), już podczas weekendu Grand Prix Austrii sytuację swojego kierowcy skomentował takimi słowami:

To Nyck decyduje, a nie zespół. Jeśli będzie miał dobre wyniki, dlaczego mielibyśmy go zmieniać?

Każdy kierowca jest pod presją. Zobaczymy, jak Nyck poradzi sobie tutaj [w Austrii] i na Silverstone. Oba te tory zna. Nie możemy zapominać, że debiutanci nie mają teraz łatwego życia – Fraza Tosta cytuje „Motorsport.com”.

Weekend w Austrii Nyck de Vries zaczął od zajęcia ostatniego miejsca w sesji kwalifikacyjnej.

Ważnym nazwiskiem w sprawie fotela w AlphaTauri jest także doświadczony Daniel Ricciardo, który ma na swoim koncie osiem zwycięstw w Formule 1. Obecnie pauzuje po nieudanym okresie w zespole McLarena. Temat ewentualnego zaangażowania Australijczyka w ekipie z Faenzy także pojawił się w dyskusji w „Czasie na Motorsport”.

Zachęcamy do odsłuchania fragmentu audycji:

Z Pawłem Baranem rozmawiają Kamil Kowalik i Piotr Nałęcz.

Zobacz także:

Czas na Motorsport #17 – Kacper Sztuka o zmaganiach na Monzy, rozmowy o seriach juniorskich i MotoGP

Czas na Motorsport #17 – Kacper Sztuka o zmaganiach na Monzy, rozmowy o seriach juniorskich i MotoGP

Kacper Sztuka, US Racing

Paweł Baran odwiedza studio Radia Wnet, Kacper Sztuka łączy się ze słonecznej Italii, a Grzegorz Jędrzejewski podsumowuje pierwszą część sezonu MotoGP.

we współpracy medialnej
z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

Odsłuchaj całą audycję:

 Goście programu:

  • Paweł Baran – dziennikarz i komentator w Viaplay,
  • Kacper Sztukakierowca zespołu US Racing we włoskiej Formule 4,
  • Grzegorz Jędrzejewski – komentator MotoGP na sportowych kanałach Polsatu.

Prowadzący: Piotr Nałęcz i Kamil Kowalik.

Paweł Baran w redakcji Viaplay pracuje między innymi przy seriach juniorskich. W programie wypowiada się na temat nagłego przerwania startów Piotra Wiśnickiego w Formule 3. Mówi także o tym, na jakich kierowców warto spoglądać w F2 i F3 – w seriach, które są ostatnim sprawdzianem przed Formułą 1.

Kacper Sztuka ma za sobą cztery z siedmiu rund włoskiej F4. W programie relacjonuje swój udany weekend na Monzy i dokonuje krótkiej refleksji nad pierwszą połową sezonu.

Z kolei Grzegorz Jędrzejewski dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat wyścigu MotoGP na słynnym torze w Assen. Porusza kwestię Marca Marqueza oraz dokonuje podsumowania zmagań pierwszej części motocyklowych mistrzostw świata.

Galeria:

od lewej: Piotr Nałęcz, Paweł Baran i Kamil Kowalik
Kacper Sztuka #37 na torze Monza

Z wszystkimi wydaniami audycji „Czas na Motorsport” można się zapoznać tutaj.

Audycja „Czas na Motorsport” w każdy wtorek o godz. 21:00 na antenie Radia Wnet. Zapraszamy!

Zobacz także:

Porozmawiajmy o Sporcie: Wygrana Zmarzlika w GP, Igrzyska Europejskie, sytuacja w polskiej piłce po klęsce z Mołdawią

Czas na Motorsport #16 – Bartłomiej Lewandowski: naszym celem jest mistrzostwo świata; Roksana Ćwik o GP Kanady

od lewej: Piotr Nałęcz, Bartłomiej Lewandowski i Kamil Kowalik | fot.: Radio Wnet

Bartłomiej Lewandowski, szef Teamu LRP Poland, opowiada m.in. o 24-godzinnym, motocyklowym wyścigu na Spa-Franchorchamps. Wraz z Roksaną Ćwik analizujemy wyścig F1 o Grand Prix Kanady.

we współpracy medialnej
z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

Odsłuchaj całą audycję:

 Goście programu:

  • Bartłomiej Lewandowski – szef Teamu LRP Poland w FIM EWC,
  • Roksana Ćwik – dziennikarka ,,ŚwiatWyścigów.pl”.

Prowadzący: Piotr Nałęcz i Kamil Kowalik.

Tak to już jest w sportach motorowych, że chcąc ścigać się na najwyższym poziomie, należy dysponować pokaźnym budżetem. Ta reguła tyczy się zarówno wyścigów samochodowych, jak i motocyklowych. W najnowszym wydaniu ,,Czasu na Motorsport” gościmy przedstawiciela tego drugiego świata. Bartłomiej Lewandowski, bo o nim mowa, jest założycielem i szefem zespołu LRP Poland, któremu w kraju takim jak Polska, kraju bez tradycji wyścigów motocyklowych, udało się zebrać właściwe fundusze i stworzyć, jako pierwszemu, polski zespół motocyklowy biorący udział w FIM EWC – długodystansowych motocyklowych mistrzostwach świata.

W audycji „Czas na Motorsport” ponownie zawitała Roksana Ćwik. Dziennikarka ,,ŚwiatWyścigów.pl” podzieliła się swoimi spostrzeżeniami na temat rozgrywanego w miniony weekend wyścigu Formuły 1 na torze Gilles’a Villenueve’a w Montrealu.

Galeria:

Team LRP Poland na Spa-Francorchamps
Zespół Team LRP Poland na Spa-Francorchamps, 2023 r.
Team LRP Poland
Team LRP Poland
Team LRP Poland
Team LRP Poland
od lewej: Piotr Nałęcz, Bartłomiej Lewandowski i Kamil Kowalik, 20.06.2023 r. | fot.: Radio Wnet

Z wszystkimi wydaniami audycji „Czas na Motorsport” można się zapoznać tutaj.

Audycja „Czas na Motorsport” w każdy wtorek o godz. 21:00 na antenie Radia Wnet. Zapraszamy!

Zobacz także:

„To był bardzo trudny i dramatyczny wyścig” – nastroje w polskich zespołach po 24-godzinnym wyścigu na Spa

Czas na Motorsport #14 – Piotr Biesiekirski o powrocie po kontuzji do Moto2 i Dariusz Szymczak o GP Hiszpanii F1

Piotr Biesiekirski #74

Rozmawiamy z Piotrem Biesiekirskim o jego kontuzji kolana i pierwszym starcie w Moto2 w tym sezonie. Z pomocą Dariusza Szymczaka próbujemy odtworzyć układ sił w F1 po GP Hiszpanii.

Audycja realizowana we współpracy
medialnej z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

W programie także zapowiedź wyścigu 24h Le Mans – będzie to edycja szczególna, bowiem rywalizacja odbędzie się w stulecie pierwszych dwudziestoczterogodzinnych zmagań w Kraju Loary. W „Czasie na Motorsport” również o sukcesie Kajetana Kajetanowicza i Tymka Kucharczyka.

Goście programu:

  • Piotr Biesiekirski – motocyklista, uczestnik Mistrzostw Europy Moto2 i mistrzostw Hiszpanii w klasie Superstock 1000,
  • Dariusz Szymczak – dziennikarz „Rally And Race” i „ŚwiatWyścigów.pl”.

Prowadzący: Piotr Nałęcz i Kamil Kowalik.

Wysłuchaj całej audycji:

Galeria:

Piotr Biesiekirski na motocyklu Moto2
Piotr Biesiekirski na motocyklu Moto2

Z wszystkimi wydaniami audycji „Czas na Motorsport” można się zapoznać tutaj.

Audycja „Czas na Motorsport” w każdy wtorek o godz. 21:00 na antenie Radia Wnet. Zapraszamy!

Zobacz także:

Małżeństwo Astona Martina z Hondą ostatnim elementem układanki Lawrence’a Strolla

 

Porozmawiajmy o Sporcie: Grzegorz Sandomierski, MŚ w Planicy, ultimate frisbee i zapowiedź audycji „Czas na Motorsport”

Fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

W programie o: występach Biało-Czerwonych na mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym, Ekstraklasie, ultimate frisbee i Formule 1.

Wysłuchaj całej audycji:

Gośćmi programu są:

Jan Winkiel – sekretarz generalny PZN-u podsumowuje straty Biało-Czerwonych na mistrzostwach świata w Planicy

Grzegorz Sandomierski – były bramkarz naszej reprezentacji w rozmowie o Ekstraklasie i swojej karierze,

Krzysztof Zając – organizator mistrzostw Polski w ultimate frisbee opowiada o tej niezwykłej grze,

Piotr Nałęcz i Kamil Kowalik podsumowują Grand Prix Bahrajnu i zapowiadają pierwszą w polskim eterze audycję o sportach motorowych. „Czas na Motorsport” rusza w ten wtorek o godz. 22:00.

Audycję „Porozmawiajmy o Sporcie” prowadzi Grzegorz Milko.

Wszystkie wydania audycji można odsłuchać tutaj.

Porozmawiajmy o sporcie – Jerzy Engel, Mariusz Kuras, Andrzej Kokot – 09.10.2022 r.

Fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

Gośćmi audycji są: były selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Jerzy Engel, piłkarz i były trener Pogoni Szczecin Mariusz Kuras oraz Andrzej Kokot, który grał dla siatkarskiej Gwardii Wrocław.

W programie omawiany jest także drugi tytuł mistrza świata Formuły 1 zdobyty przez Maxa Verstappena. Posłuchamy także wypowiedzi siatkarza Projektu Warszawa – Jana Firleja – który komentuje pierwsze zwycięstwo stołecznej drużyny w nowym sezonie PlusLigi.

Program prowadzą Grzegorz Milko i Kamil Kowalik.

Z wszystkimi wydaniami audycji „Porozmawiajmy o sporcie” można zapoznać się tutaj.

Max Verstappen zdobył swój drugi tytuł mistrza świata F1 i po raz drugi stało się to w dziwnych okolicznościach…

Kierowca z Holandii wygrał Grand Prix Japonii, jednak przekraczając linię mety nie wiedział, czy zdobył tytuł. Z kolei rok temu jego zwycięstwu w Abu Dhabi towarzyszyły ogromne kontrowersje.

Formuła 1 bywa nazywana królową sportów motorowych. Swój tytuł zawdzięcza szalonym prędkością uzyskiwanym przez najlepszych kierowców świata, którzy ścigają się niezwykle zaawansowanymi technicznie samochodami. Bez wątpienia słowo „królowa” obrazuje także niemałe pieniądze, jakie wiążą się z tą elitarną serią wyścigową. Wystarczy wspomnieć, że wprowadzone w ubiegłym roku ograniczenie budżetowe co do pieniędzy przeznaczanych na rozwój bolidów przez dany zespół wynosi około 140 mln$ na sezon. Ten limit wprowadzono z uwagi na próbę zniwelowania różnic między zespołami. Według szacunków portalu Racefans, w 2019 roku (jeszcze przed wprowadzeniem limitu) wydatki ekipy Ferrari wyniosły 435 mln$.

F1 jest królową w jeszcze jednej dziedzinie – w dziedzinie przepisów. Mamy Regulamin Techniczny oraz Regulamin Sportowy. Ten pierwszy spędza sen z powiek wszystkim wybitnym inżynierom, którzy projektują bolidy Formuły 1. Z kolei gąszcz przepisów sportowych szybko daje się we znaki każdemu kibicowi, który rozpoczyna swą przygodę z F1. Podczas niedzielnego wyścigu o Grand Prix Japonii nie po raz pierwszy obowiązujące zasady zaskoczyły także samych zainteresowanych – kierowców i członków zespołów.

Czytaj także:

Wiemy, że kofola jest już transportowana drogą morską do Královca – o czeskiej satyrze opowiada Piotr Rudyszyn

Wyścig na słynnej Suzuce szybko przerwano z uwagi na opady deszczu. Po ponad godzinnej przerwie rywalizacja została wznowiona, jednak było jasne, że kierowcy nie zdążą już przejechać całej długości wyścigu (cała rywalizacja, włączając w to przerwę, może trwać maksymalnie trzy godziny). Gdy zbliżał się koniec wyścigu, komentatorzy wielu stacji telewizyjnych zastanawiali się, czy kierowcy zdołają przejechać choć połowę dystansu. Wedle nowych przepisów, za przejechanie 50-75% wyścigu kierowcy dostają więcej punktów do klasyfikacji generalnej niż w przypadku wcześniejszego zakończenia rywalizacji.

Pierwszy na linię mety wpadł Max Verstappen. Jednak mniej niż 75% dystansu sprawiało, że kierowca Red Bulla nie mógł cieszyć się ze zdobycia pełnej puli punktów – przynajmniej tak myślało wielu. Holendrowi pozostawało cieszenie się ze zwycięstwa w GP Japonii – domowym wyścigu Hondy, partnera Red Bulla. Niedługo po nim finiszował Charles Leclerc (Ferrari) przed trzecim Sergio Perezem (Red Bull). Jednak sędziowie szybko nałożyli na Leclerca karę doliczenia pięciu sekund za ścięcie zakrętu, które popełnił, broniąc się przed Meksykaninem. W tym momencie Leclerc wylądował na trzecim miejscu, co w normalnych warunkach dawałoby Verstappenowi tytuł mistrzowski, ale jeszcze pozostała kwestia tych nieszczęsnych 75% dystansu.

I tu miała miejsce największa niespodzianka. Otóż Międzynarodowa Federacja Samochodowa poinformowała, że za wyścig kierowcy otrzymają pełną pulę punktów. Okazało się, że cały świat Formuły 1 przez wiele miesięcy od wprowadzenia nowych przepisów nie zwrócił uwagę na pewien szczegół. Mianowicie, obowiązywał on tylko w przypadku przerwania wyścigu czerwoną flagą, a w Japonii kierowcy, owszem, nie przejechali pełnego dystansu, jednakże ukończyli go, przejeżdżając obok symbolicznej flagi w biało-czarną szachownicę. W taki oto sposób FIA sprawdziła się jako ta stojąca na straży przepisów, a Max Verstappen o swoim wielkim sukcesie dowiedział się już po zaparkowaniu bolidu.

Szef zespołu Red Bulla, Christian Horner, uważa, że środowisko F1 błędnie ułożyło omawiany przepisy.

Uważam, że popełniliśmy błąd. Uważam, że to był błąd, którego nie zakładaliśmy po zeszłorocznym wyścigu w Spa, a przepisy nie zostały tym sposobem wyprostowane.

Mieliśmy błędne wrażenie, że tylko za pokonanie 75 procent dystansu należą się pełne punkty. Sądziliśmy, że będzie nam brakowało jednego punktu [do mistrzostwa].

Rok temu, kiedy Max Vertappen zdobył swój pierwszy tytuł, okoliczności również były niecodzienne. Choć wówczas sytuacja była zdecydowanie bardziej kontrowersyjna i wśród niektórych budziła wręcz oburzenie. Końcówka wyścig w Abu Dhabi zamieniła się w prawdziwą dramaturgię, kiedy to w ostatniej chwili uprzątnięto rozbity bolid Nicholasa Latifiego i zdecydowano o zjeździe samochodu bezpieczeństwa na jedno okrążenie przed metą. Ówczesny dyrektor wyścigu, Michael Masi, nakazał wyprzedzenie samochodu bezpieczeństwa tylko niektórym zdublowanym kierowcą – tylko tym, którzy dzielili Lewisa Hamiltona i Maxa Verstappena. Holender na ostatnim okrążeniu ostatniego wyścigu sezonu 2021 wyprzedził Hamiltona, odbierając jemu tym samym mistrzostwo świata. Kwestia zgodności decyzji dyrekcji wyścigu z Regulaminem Sportowym wzbudziła niebywałe kontrowersje. Jednak protest złożony przez Mercedesa nie skutkował zmianą wyników wyścigu. Verstappen zdobył tytuł, a przez milczący przez wiele dni Hamilton nie pojawił się na gali kończącej sezon. Z kolei wspomniany Michael Masi zrezygnował z pełnienia swojego stanowiska – decyzja z Abu Dhabi nie była jego pierwszą budzącą kontrowersje.

Kamil Kowalik

Źródła: F1 Dziel Pasję, Świat Wyścigów, Cyrk F1

Czytaj także:

Aleś Bialacki, Memoriał oraz ukraińska organizacja praw człowieka otrzymali Pokojową Nagrodę Nobla

 

FIA traci swój autorytet? Środowisko F1 wylicza błędy Międzynarodowej Federacji Samochodowej

Tor Spa-Francorchamps, fot.: Pixabay

Kierowcy F1 ostatnio dają do zrozumienia, iż nie są zadowoleni z działań FIA. Jakie kwestie podnieśli? Tymczasem FIA potwierdza termin wprowadzenia dyrektywy technicznej, mającej ograniczyć porpoising

Piękny, sielankowy krajobraz austriackich łąk przyozdobionych mleczami – to okolice styryjskiego Spielbergu, gdzie co roku na torze Red Bull Ring odbywa się wyścig F1 o GP Austrii. Tegoroczny weekend w tym błogim zakątku Europy stał pod znakiem uwag adresowanych do organizatora Mistrzostw Świata Formuły 1 – Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA).

Najwięcej emocji wzbudziły wydarzenia piątkowe. Czterokrotny mistrz świata, Sebastian Vettel, podczas odprawy, w trakcie której kierowcy rozmawiali z przedstawicielami FIA, postanowił wstać i wyjść. Za ten wybryk został ukarany grzywną 25 000 euro w zawieszeniu. Przyczyny postawy Vettela nie są znane, jednak prawdopodobnie chciał w ten sposób wyrazić swoje niezadowolenie wobec ostatnich dział, albo raczej braku działań, FIA.

Przejdźmy do kwintesencji tegoż sportu, czyli rywalizacji na torze. W piątek Sergio Perez, kierowca Red Bulla, dostał się do ostatniej części kwalifikacji. Jednakże czas, który dał mu ten awans, uzyskał na okrążeniu, w którym przekroczył limit toru (w tym sezonie wyznacza go zawsze biała linia).

Czytaj także:

Antoni Piechniczek w Radiu Wnet: aby odnosić sukces, trzeba nakreślić sobie prawie rygorystyczną klauzulę

Sędziowie o tym przewinieniu dowiedzieli  się już po rozpoczęciu Q3, a samą decyzję o anulowaniu czasu ogłosili już po zakończeniu kwalifikacji, które Perez zakończył na czwartym miejscu.

W efekcie usunięcia najlepszego czasu z Q2, wszystkie czasy Meksykanina z Q3 spotkał taki sam los. Ostatecznie kierowca Red Bulla został sklasyfikowany na 13. miejscu – tym, które zajmował przed swoim ostatnim „kółkiem” w drugim segmencie kwalifikacji.

Norma, do jakiej przywykliśmy, nakazuje niemal automatyczne usunięcie czasu Pereza i niedopuszczenie go do startu w Q3. Jeśli sędziowie wyjątkowo nie zdążyli zrobić tego przed rozpoczęciem sesji Q3, to mogli to zrobić jeszcze podczas jej trwania. Przegranymi są zespół Red Bulla, który na marne eksploatował bolid z ekstremalnymi, kwalifikacyjnymi ustawieniami i Pierre Gasły, Francuz z AlphyTauri, który powinien powalczyć w Q3 w miejscu Pereza.

Limity toru były bolączką kierowców na dystansie całego weekendu w Austrii. Podczas niedzielnego wyścigu kierowcy złamali je 43 razy, a czterech dostało za swoje wyczyny karę czasową.

Aktualny mistrz świata, Max Verstappen uważa, że przepisy w tym obszarze są zbyt restrykcyjne. Ironicznie sugeruje, iż jeśli chcemy aż tak pilnować kierowców, to można by wprowadzić inne środki…

Nie sądzę, że tak powinno to wyglądać. Przekraczasz linię o 1 mm i od razu dostajesz karę. Dajcie tam po prostu ścianę lub przywrócić żwir na poboczu. Dla sportu nie wygląda to dobrze.

Christian Horner, szef Verstappena i Pereza, uważa, że następna runda Formuły 1 (GP Francji) oznacza jeszcze większe problemy z przestrzeganiem limitów toru, z uwagi na szerokie asfaltowe pobocza toru Paul Rcard.

Czytaj także:

Carlos Sainz wygrał swój pierwszy wyścig w F1. Czy możemy spodziewać się po nim czegoś więcej?

Pył z włóknem węglowym

Sebastian Vettel w Austrii podjął inny temat. Powietrze chłodzące hamulce zawiera w sobie włókno węglowe – pochodzi ono z kanałów chłodzących. Niemiec po wyścigu miał na twarzy czarny pył. Jak zauważa serwis „F1 Dziel Pasję” już w 2002 roku tę kwestię podjął Mika Salo. Lekarz w płucach byłego kierowcy F1 odnalazł dużo pyłu węglowego. Z kolei jego rodak, Valtteri Bottas, w 2019 roku mówił o swojej dolegliwości:

Zawsze kiedy kicham po wyścigu wydmuchiwane powietrze jest czarne. Nie wiem, jaki to ma wpływ na ciało, gdy jeżdżę tak rok w rok.

W tym sezonie problem ten stał się poważniejszym, gdyż od 2022 roku powietrze chłodzące hamulce wylatuje nie na bok, lecz w tył – z osi przedniej trafia w okolice kokpitu. Po słowach Vettela, FIA poinformowała, że poruszy ten problem na najbliższym spotkaniu Sportowego Komitetu Doradczego.

Karuzela interpretacji

Z kolei George Russell nie popiera nowego personalnego rozwiązania stosowanego przez Federację. Po fatalnej, kontrowersyjnej ostatniej rundzie sezonu 2021 z posady dyrektora wyścigu zwolniony został Michael Masi. Australijczyk ma teraz dwóch następców – Nielsa Witticha oraz Eduardo Freitasa. Panowie ci pracują w systemie rotacyjnym – niektóre wyścigi kontroluje Wittich, inne Freitas. Zdaniem kierowcy Mercedesa powoduje to rozbieżności w interpretacji przepisów.

Musimy mieć bardziej spójne decyzje sędziowskie. Przybywamy na kolejny wyścig i często nie ma tam już sędziów z poprzedniego wyścigu. Nie ma więc żadnej odpowiedzialności, żadnego wyjaśniania decyzji.

Czytaj także:

Mija 40 lat od Mundialu w Hiszpanii. Polska została trzecią reprezentacją świata

Porpoising

Przy całym sportowym i marketingowym sukcesie, jaki odnosi Formuła 1, trzeba przyznać, że niektóre rzeczy zadziwiają. Jak to jest, że zespoły mające tak wykwalifikowany personel, często czołowych inżynierów z zakresu aerodynamiki czy mechaniki, nie przewidzieli efektu tzw. porpoisingu. Zaawansowane maszyny, przedmioty westchnień fanów motorsportu, komicznie podskakuje na prostych. Problem dał się we znaki zdrowiu kierowców. FIA zaczęła działać – „Zmiany wprowadzamy od Wielkiej Brytanii”, „Jednak nie, poczekamy do Francji”, „Wiecie co, odłóżmy to do wyścigu na Spa”.

W piątek, 15 lipca, FIA w końcu potwierdziła, iż nowa dyrektywa techniczna będzie obowiązywać od GP Belgii (rundę na torze Spa-Francorchamps zaplanowano na dni 26-28 sierpnia). Od pierwszego wyścigu po wakacyjnej przerwie zespoły będą musiały przestrzegać wskaźnika oscylacji aerodynamicznych (AOM), ma to ograniczyć podskakiwanie samochodów.

Źródło: „F1 Dziel Pasję”

Kamil Kowalik

Zobacz także:

Porozmawiajmy o sporcie – 10.07.2022 r.

Carlos Sainz wygrał swój pierwszy wyścig w F1. Czy możemy spodziewać się po nim czegoś więcej?

Carlos Sainz, fot.: XaviYuahanda (wikipedia.org), CC BY-SA 4.0

Przed dziesiątą rundą tegorocznych Mistrzostw Świata F1 nikt nie spodziewał się wygranej Carlosa Sainza. W tym, przeciętnym w jego wykonaniu, sezonie, Sainz wywalczył swój pierwszy tryumf w Formule 1.

Na początek – Verstappen

Karierę w F1 rozpoczął u boku Maxa Verstappena. Był to rok 2015. Zarówno Carlos, jak i przyszły Mistrz Świata, debiutowali w królowej motorsportu. Bez wątpienia od razu trafił na trudnego przeciwnika. Mimo, iż wszyscy doceniali talent Hiszpana – syna dwukrotnego Rajdowego Mistrza Świata – to media skupiały się na Maksie. Holender przebojem przebił się do stawki Formuły 1, a żaden komentator tego sportu nie mógł nie wspomnieć o tym, że ten chłopak zrobił to w wieku zaledwie siedemnastu lat (dziś, po zmianie przepisów, Verstappen nie mógłby rozpocząć przygody z F1 przed skończeniem osiemnastego roku życia).

Carlos Sainz Jr 2015 Malaysia FP3 2
Carlos Sainz Jr. podczas GP Malezji 2015, fot.: Morio (wikipedia.org)

W walce Carlosa z Maksem, podczas ich występów w Toro Rosso (siostrzany, słabszy zespół koncernu Red Bull (dziś funkcjonuje pod nazwą AlphaTauri)), lepszy okazał się ten drugi, ale Carlos miał swoje argumenty – w kwalifikacjach Hiszpan regularnie pokonywał Verstappena. O trzy lata starszy Hiszpan był kierowcą bardziej opanowanym, lecz brakowało mu błysku.

Taka opinia nie opuszczała Carlosa przez całe kolejne lata. Max szybko został wynagrodzony angażem do pierwszej ekipy Red Bulla, dla której wygrał już w swoim pierwszym starcie – GP Hiszpanii 2016. Sainzowi przyszło zmierzyć się z rozgoryczonym po degradacji z Red Bulla Daniiłem Kwiatem. Hiszpan był górą, jednak jego rywal był daleki od życiowej formy.

Czytaj także:

Pogmatwane losy transferu Roberta Lewandowskiego

Nasz bohater, nie chcąc tkwić w zespole juniorskim, zdecydował się na mariaż z Renault. Tam rywalizował z Nico Hulkenbergiem. Niemiec, w teorii, był niemal lustrzanym odbiciem Sainza – kierowcą konkurencyjnym, ale jednak tzw. rzemieślnikiem. W ostatecznym rozrachunku Carlos w „generalce” przegrał z „Hulkiem”.

Drogę utarł mu Alonso

Kiedy fani Formuły 1 mieli pełne prawo myśleć o Sainzu w kategoriach kierowcy skazanego na określenie „solidny, ale poza tym, to niewiele”, nastąpił przełom. Po sezonie 2018, rodak, a zarazem idol Carlosa, wielki Fernando Alonso, zawiesza karierę, a jego fotel w McLarenie zajmuje Sainz.

Samochody legendarnego zespołu z Woking nabierają tempa i, z silnikami Renault pod maską, ekipa odkłada w niepamięć koszmarne lata współpracy z Hondą. Carlos Sainz ma u swego boku debiutującego Lando Norrisa. Sainz spełnia oczekiwania zespołu – jako kierowca bardziej doświadczony prowadzi stajnie McLarena i oba sezony (2019, 2020) kończy na szóstym miejscu, za każdym razem wyprzedzając wschodzącą gwiazdę – młodego Lando.

W 2020 roku Carlos, wykorzystując szansę, jaką stworzyły jemu problemach faworytów, do ostatnich metrów bije się o zwycięstwo w Grand Prix Włoch. Wtedy, na słynnej Monzie, usilnie próbuje wyprzedzić Pierre’a Gasly’ego, jednak to Francuz (w bolidzie AlphyTauri…) staje na najwyższym stopniu podium.

Czytaj także:

Historyczna decyzja PLS – siatkarski klub ze Lwowa dołączy do rozgrywek polskiej ligi

Po siedmiu latach starań

Na upragniony tryumf w wyścigu Hiszpan musiał poczekać jeszcze dwa lata. Ten lipcowy weekend na Silverstone to kwintesencja talentu Hiszpana. Ten, już jako kierowca Ferrari, wygrywa kwalifikacje – pierwszy raz w karierze zdobywa pole position. Dojrzały, opanowany kierowca zawsze ma potencjał, by skoncentrować się na jednym okrążeniu i odebrać szansę tym bardziej impulsywnym. Sobota była deszczowa, a jazda po mokrej nawierzchni to kolejny atut Hiszpana.

Do wygranej w wyścigu potrzeba jednak czegoś więcej. W niedzielę Carlos Sainz pokazał lwi pazur co najmniej dwa razy. Przy restarcie wyścigu stoczył zacięty bój z dobrze mu znanym Verstappenem. Mimo gorszego startu, Hiszpan, dzięki agresywnej, ale przepisowej jeździe, z pojedynku z Mistrzem Świata wyszedł obronną ręką. Następnie dał się poznać jako kierowca, który potrafi walczyć o swoje także na innej płaszczyźnie – podążając za swoim zespołowym partnerem, Charles’em Leclerkiem, nie chciał, zgodnie z instrukcjami swojego inżyniera wyścigowego, spowalniać trzeciego Hamiltona, lecz jechać swój wyścig.

Z pewnością Hiszpanowi dopisało szczęście, gdyż podczas neutralizacji Ferrari podjęło mało zrozumiałą decyzję o nieściąganiu do boksu lidera wyścigu (Leclerca). Tym samym Carlos, na nowych, świeżych oponach, dopadł Monakijczyka i sięgnął po długo wyczekiwaną wiktorię.

Wnioski odnośnie do Sainza są następujące – ma tempo kwalifikacyjne, potrafi walczyć o swoje w wyścigu, ale w niedzielę Charles Leclerc wciąż jest od niego szybszy. Monakijczyk udowodnił swój kunszt, mimo uszkodzeń przedniego skrzydła, dysponował dobrym tempem i to on pozostaje tym kierowcą, który ma dać tifosi upragniony, długo wyczekiwany tytuł. Legendarna Scuderia Ferrari czeka na Mistrzostwo Świata Kierowców F1 od 2007 roku (tytuł zdobył wówczas Kimi Räikkönen).

Kamil Kowalik

 

Klasyfikacja Mistrzostw Świata Formuły 1 po 10 z 22 wyścigów:

1. Max Verstappen (Red Bull Racing) 181 pkt.
2. Sergio Perez (Red Bull Racing) 147 pkt.
3. Charles Leclerc (Scuderia Ferrari) 138 pkt.
4. Carlos Sainz (Scuderia Ferrari) 127 pkt.
5. George Russell (Mercedes) 111 pkt.
6. Lewis Hamilton (Mercedes) 93 pkt.
7. Lando Norris (McLaren) 58 pkt.
8. Valtteri Bottas (Alfa Romeo) 46 pkt.

Zobacz także:

Porozmawiajmy o sporcie – 03.07.2022 r.