Audycję prowadzi Kamil Kowalik.
Gośćmi: Grzegorz Milko – redakcja Radia Wnet; Kazimierz Romaniec – historyk piłki nożnej; Paweł Surynowicz – redaktor naczelny miesięcznika „Polski Karting” – oraz Sara Kalisz, dziennikarka TVP Sport.
Audycję prowadzi Kamil Kowalik.
Kierowcy F1 ostatnio dają do zrozumienia, iż nie są zadowoleni z działań FIA. Jakie kwestie podnieśli? Tymczasem FIA potwierdza termin wprowadzenia dyrektywy technicznej, mającej ograniczyć porpoising
Piękny, sielankowy krajobraz austriackich łąk przyozdobionych mleczami – to okolice styryjskiego Spielbergu, gdzie co roku na torze Red Bull Ring odbywa się wyścig F1 o GP Austrii. Tegoroczny weekend w tym błogim zakątku Europy stał pod znakiem uwag adresowanych do organizatora Mistrzostw Świata Formuły 1 – Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA).
Najwięcej emocji wzbudziły wydarzenia piątkowe. Czterokrotny mistrz świata, Sebastian Vettel, podczas odprawy, w trakcie której kierowcy rozmawiali z przedstawicielami FIA, postanowił wstać i wyjść. Za ten wybryk został ukarany grzywną 25 000 euro w zawieszeniu. Przyczyny postawy Vettela nie są znane, jednak prawdopodobnie chciał w ten sposób wyrazić swoje niezadowolenie wobec ostatnich dział, albo raczej braku działań, FIA.
Przejdźmy do kwintesencji tegoż sportu, czyli rywalizacji na torze. W piątek Sergio Perez, kierowca Red Bulla, dostał się do ostatniej części kwalifikacji. Jednakże czas, który dał mu ten awans, uzyskał na okrążeniu, w którym przekroczył limit toru (w tym sezonie wyznacza go zawsze biała linia).
Sędziowie o tym przewinieniu dowiedzieli się już po rozpoczęciu Q3, a samą decyzję o anulowaniu czasu ogłosili już po zakończeniu kwalifikacji, które Perez zakończył na czwartym miejscu.
W efekcie usunięcia najlepszego czasu z Q2, wszystkie czasy Meksykanina z Q3 spotkał taki sam los. Ostatecznie kierowca Red Bulla został sklasyfikowany na 13. miejscu – tym, które zajmował przed swoim ostatnim „kółkiem” w drugim segmencie kwalifikacji.
Norma, do jakiej przywykliśmy, nakazuje niemal automatyczne usunięcie czasu Pereza i niedopuszczenie go do startu w Q3. Jeśli sędziowie wyjątkowo nie zdążyli zrobić tego przed rozpoczęciem sesji Q3, to mogli to zrobić jeszcze podczas jej trwania. Przegranymi są zespół Red Bulla, który na marne eksploatował bolid z ekstremalnymi, kwalifikacyjnymi ustawieniami i Pierre Gasły, Francuz z AlphyTauri, który powinien powalczyć w Q3 w miejscu Pereza.
Limity toru były bolączką kierowców na dystansie całego weekendu w Austrii. Podczas niedzielnego wyścigu kierowcy złamali je 43 razy, a czterech dostało za swoje wyczyny karę czasową.
Aktualny mistrz świata, Max Verstappen uważa, że przepisy w tym obszarze są zbyt restrykcyjne. Ironicznie sugeruje, iż jeśli chcemy aż tak pilnować kierowców, to można by wprowadzić inne środki…
Nie sądzę, że tak powinno to wyglądać. Przekraczasz linię o 1 mm i od razu dostajesz karę. Dajcie tam po prostu ścianę lub przywrócić żwir na poboczu. Dla sportu nie wygląda to dobrze.
Christian Horner, szef Verstappena i Pereza, uważa, że następna runda Formuły 1 (GP Francji) oznacza jeszcze większe problemy z przestrzeganiem limitów toru, z uwagi na szerokie asfaltowe pobocza toru Paul Rcard.
Carlos Sainz wygrał swój pierwszy wyścig w F1. Czy możemy spodziewać się po nim czegoś więcej?
Pył z włóknem węglowym
Sebastian Vettel w Austrii podjął inny temat. Powietrze chłodzące hamulce zawiera w sobie włókno węglowe – pochodzi ono z kanałów chłodzących. Niemiec po wyścigu miał na twarzy czarny pył. Jak zauważa serwis „F1 Dziel Pasję” już w 2002 roku tę kwestię podjął Mika Salo. Lekarz w płucach byłego kierowcy F1 odnalazł dużo pyłu węglowego. Z kolei jego rodak, Valtteri Bottas, w 2019 roku mówił o swojej dolegliwości:
Zawsze kiedy kicham po wyścigu wydmuchiwane powietrze jest czarne. Nie wiem, jaki to ma wpływ na ciało, gdy jeżdżę tak rok w rok.
W tym sezonie problem ten stał się poważniejszym, gdyż od 2022 roku powietrze chłodzące hamulce wylatuje nie na bok, lecz w tył – z osi przedniej trafia w okolice kokpitu. Po słowach Vettela, FIA poinformowała, że poruszy ten problem na najbliższym spotkaniu Sportowego Komitetu Doradczego.
Karuzela interpretacji
Z kolei George Russell nie popiera nowego personalnego rozwiązania stosowanego przez Federację. Po fatalnej, kontrowersyjnej ostatniej rundzie sezonu 2021 z posady dyrektora wyścigu zwolniony został Michael Masi. Australijczyk ma teraz dwóch następców – Nielsa Witticha oraz Eduardo Freitasa. Panowie ci pracują w systemie rotacyjnym – niektóre wyścigi kontroluje Wittich, inne Freitas. Zdaniem kierowcy Mercedesa powoduje to rozbieżności w interpretacji przepisów.
Musimy mieć bardziej spójne decyzje sędziowskie. Przybywamy na kolejny wyścig i często nie ma tam już sędziów z poprzedniego wyścigu. Nie ma więc żadnej odpowiedzialności, żadnego wyjaśniania decyzji.
Mija 40 lat od Mundialu w Hiszpanii. Polska została trzecią reprezentacją świata
Porpoising
Przy całym sportowym i marketingowym sukcesie, jaki odnosi Formuła 1, trzeba przyznać, że niektóre rzeczy zadziwiają. Jak to jest, że zespoły mające tak wykwalifikowany personel, często czołowych inżynierów z zakresu aerodynamiki czy mechaniki, nie przewidzieli efektu tzw. porpoisingu. Zaawansowane maszyny, przedmioty westchnień fanów motorsportu, komicznie podskakuje na prostych. Problem dał się we znaki zdrowiu kierowców. FIA zaczęła działać – „Zmiany wprowadzamy od Wielkiej Brytanii”, „Jednak nie, poczekamy do Francji”, „Wiecie co, odłóżmy to do wyścigu na Spa”.
W piątek, 15 lipca, FIA w końcu potwierdziła, iż nowa dyrektywa techniczna będzie obowiązywać od GP Belgii (rundę na torze Spa-Francorchamps zaplanowano na dni 26-28 sierpnia). Od pierwszego wyścigu po wakacyjnej przerwie zespoły będą musiały przestrzegać wskaźnika oscylacji aerodynamicznych (AOM), ma to ograniczyć podskakiwanie samochodów.
Źródło: „F1 Dziel Pasję”
Kamil Kowalik
Przed dziesiątą rundą tegorocznych Mistrzostw Świata F1 nikt nie spodziewał się wygranej Carlosa Sainza. W tym, przeciętnym w jego wykonaniu, sezonie, Sainz wywalczył swój pierwszy tryumf w Formule 1.
Na początek – Verstappen
Karierę w F1 rozpoczął u boku Maxa Verstappena. Był to rok 2015. Zarówno Carlos, jak i przyszły Mistrz Świata, debiutowali w królowej motorsportu. Bez wątpienia od razu trafił na trudnego przeciwnika. Mimo, iż wszyscy doceniali talent Hiszpana – syna dwukrotnego Rajdowego Mistrza Świata – to media skupiały się na Maksie. Holender przebojem przebił się do stawki Formuły 1, a żaden komentator tego sportu nie mógł nie wspomnieć o tym, że ten chłopak zrobił to w wieku zaledwie siedemnastu lat (dziś, po zmianie przepisów, Verstappen nie mógłby rozpocząć przygody z F1 przed skończeniem osiemnastego roku życia).

W walce Carlosa z Maksem, podczas ich występów w Toro Rosso (siostrzany, słabszy zespół koncernu Red Bull (dziś funkcjonuje pod nazwą AlphaTauri)), lepszy okazał się ten drugi, ale Carlos miał swoje argumenty – w kwalifikacjach Hiszpan regularnie pokonywał Verstappena. O trzy lata starszy Hiszpan był kierowcą bardziej opanowanym, lecz brakowało mu błysku.
Taka opinia nie opuszczała Carlosa przez całe kolejne lata. Max szybko został wynagrodzony angażem do pierwszej ekipy Red Bulla, dla której wygrał już w swoim pierwszym starcie – GP Hiszpanii 2016. Sainzowi przyszło zmierzyć się z rozgoryczonym po degradacji z Red Bulla Daniiłem Kwiatem. Hiszpan był górą, jednak jego rywal był daleki od życiowej formy.
Nasz bohater, nie chcąc tkwić w zespole juniorskim, zdecydował się na mariaż z Renault. Tam rywalizował z Nico Hulkenbergiem. Niemiec, w teorii, był niemal lustrzanym odbiciem Sainza – kierowcą konkurencyjnym, ale jednak tzw. rzemieślnikiem. W ostatecznym rozrachunku Carlos w „generalce” przegrał z „Hulkiem”.
Drogę utarł mu Alonso
Kiedy fani Formuły 1 mieli pełne prawo myśleć o Sainzu w kategoriach kierowcy skazanego na określenie „solidny, ale poza tym, to niewiele”, nastąpił przełom. Po sezonie 2018, rodak, a zarazem idol Carlosa, wielki Fernando Alonso, zawiesza karierę, a jego fotel w McLarenie zajmuje Sainz.
Samochody legendarnego zespołu z Woking nabierają tempa i, z silnikami Renault pod maską, ekipa odkłada w niepamięć koszmarne lata współpracy z Hondą. Carlos Sainz ma u swego boku debiutującego Lando Norrisa. Sainz spełnia oczekiwania zespołu – jako kierowca bardziej doświadczony prowadzi stajnie McLarena i oba sezony (2019, 2020) kończy na szóstym miejscu, za każdym razem wyprzedzając wschodzącą gwiazdę – młodego Lando.
W 2020 roku Carlos, wykorzystując szansę, jaką stworzyły jemu problemach faworytów, do ostatnich metrów bije się o zwycięstwo w Grand Prix Włoch. Wtedy, na słynnej Monzie, usilnie próbuje wyprzedzić Pierre’a Gasly’ego, jednak to Francuz (w bolidzie AlphyTauri…) staje na najwyższym stopniu podium.
Historyczna decyzja PLS – siatkarski klub ze Lwowa dołączy do rozgrywek polskiej ligi
Po siedmiu latach starań
Na upragniony tryumf w wyścigu Hiszpan musiał poczekać jeszcze dwa lata. Ten lipcowy weekend na Silverstone to kwintesencja talentu Hiszpana. Ten, już jako kierowca Ferrari, wygrywa kwalifikacje – pierwszy raz w karierze zdobywa pole position. Dojrzały, opanowany kierowca zawsze ma potencjał, by skoncentrować się na jednym okrążeniu i odebrać szansę tym bardziej impulsywnym. Sobota była deszczowa, a jazda po mokrej nawierzchni to kolejny atut Hiszpana.
Do wygranej w wyścigu potrzeba jednak czegoś więcej. W niedzielę Carlos Sainz pokazał lwi pazur co najmniej dwa razy. Przy restarcie wyścigu stoczył zacięty bój z dobrze mu znanym Verstappenem. Mimo gorszego startu, Hiszpan, dzięki agresywnej, ale przepisowej jeździe, z pojedynku z Mistrzem Świata wyszedł obronną ręką. Następnie dał się poznać jako kierowca, który potrafi walczyć o swoje także na innej płaszczyźnie – podążając za swoim zespołowym partnerem, Charles’em Leclerkiem, nie chciał, zgodnie z instrukcjami swojego inżyniera wyścigowego, spowalniać trzeciego Hamiltona, lecz jechać swój wyścig.
Z pewnością Hiszpanowi dopisało szczęście, gdyż podczas neutralizacji Ferrari podjęło mało zrozumiałą decyzję o nieściąganiu do boksu lidera wyścigu (Leclerca). Tym samym Carlos, na nowych, świeżych oponach, dopadł Monakijczyka i sięgnął po długo wyczekiwaną wiktorię.
Wnioski odnośnie do Sainza są następujące – ma tempo kwalifikacyjne, potrafi walczyć o swoje w wyścigu, ale w niedzielę Charles Leclerc wciąż jest od niego szybszy. Monakijczyk udowodnił swój kunszt, mimo uszkodzeń przedniego skrzydła, dysponował dobrym tempem i to on pozostaje tym kierowcą, który ma dać tifosi upragniony, długo wyczekiwany tytuł. Legendarna Scuderia Ferrari czeka na Mistrzostwo Świata Kierowców F1 od 2007 roku (tytuł zdobył wówczas Kimi Räikkönen).
Kamil Kowalik
Klasyfikacja Mistrzostw Świata Formuły 1 po 10 z 22 wyścigów:
1. Max Verstappen (Red Bull Racing) 181 pkt.
2. Sergio Perez (Red Bull Racing) 147 pkt.
3. Charles Leclerc (Scuderia Ferrari) 138 pkt.
4. Carlos Sainz (Scuderia Ferrari) 127 pkt.
5. George Russell (Mercedes) 111 pkt.
6. Lewis Hamilton (Mercedes) 93 pkt.
7. Lando Norris (McLaren) 58 pkt.
8. Valtteri Bottas (Alfa Romeo) 46 pkt.