Długi, bezrobocie i wysokie podatki – czyli Francja prezydenta Macrona

Gdy zapracowani Francuzi odzyskują czas wolny i mogą zająć się losami świata i kraju – czyli od piątkowego popołudnia – francuskie media koncentrują się na wiadomościach sportowych i towarzyskich.

 

Piotr Witt mówił w Poranku WNET o ekonomicznej i społecznej sytuacji nad Sekwaną.

Macron został wybrany raczej na podstawie nadziei na zmianę niż konkretnych zapowiedzi programowych. A teraz musi zmagać z dziedzictwem poprzedników – deficytem budżetowym, bezrobociem i nadmiernym fiskalizmem. Wśród nielicznych jego zapowiedzi wyborczych była między innymi obietnica zniesienia tzw. taks lokalowych – podatku, który godzi przede wszystkim w najbiedniejszych. Teraz rząd zastanawia się, który z dwóch podatków podwyższyć, aby sfinansować zniesienie trzeciego.


Ukazała się płyta z zapisem „Kronik paryskich” – czyli paryskich korespondencji autora. Z tej okazji zapraszamy na spotkanie z Piotrem Wittem przy ulicy Konwiktorskiej 7, w sali Polskiego Związku Niewidomych w czwartek 14 XII o godzinie 16.30 .

Nie można poprawić bytu ludu, nie można zreformować edukacji, ale można laicyzować

Co zostało z francuskiego socjalizmu? Dokąd zmierza jeszcze niedawno deklarujący się jako socjalista Emmanuel Macron? Na te pytania próbował odpowiedzieć korespondent Radia WNET.

Nie wiadomo w jakim kierunku idzie zielony ludzik, jak go nazywa Piotr Witt, to jest Emmanuel Macron. Na pewno poprawiły się stosunki z Polską, która do tej pory miała odpowiadać za całe zło we Francji, a polscy robotnicy mieli odbierać miejsca pracy francuskim.

Emmanuel Macron stoi w rozkroku. Z jednej strony, wybrany przez banki i wielkie korporacje, prowadzi politykę w ich interesie. Z drugiej strony społeczeństwo francuskie domaga się reform dla poprawy swego bytu. Taki właśnie mamy moment w historii rozwoju francuskiego socjalizmu, bo Macron w rządzie Hollanda deklarował się jako socjalista.

Socjalizm zbankrutował. Socjaliści w imię wartości republikańskich walczyli o poprawę bytu ludu francuskiego oraz jego edukację. Poprawa bytu zakończyła się porażką. Od dawna szerzy się bezrobocie i nic nie wskazuje na to, żeby miało się zmniejszać. Przeciwnie, nawet ostatnio wzrasta. Podobnie nie sprawdziła się państwowa edukacja. Obecnie najlepszymi francuskimi szkołami są szkoły prywatne, i to katolickie. [related id=45898]

Co zostało w takim razie z idei socjalistycznych powstałych na przełomie XIX i XX wieku? Pozostała laicyzacja – odpowiada Piotr Witt. Nie można poprawić bytu ludu, nie można zreformować edukacji, ale można laicyzować.

W imię ustawy laicyzacyjnej z 1905 roku nakazano w Bretanii usunąć krzyż ze statuy Jana Pawła II. Ustawa ta zabrania umieszczania symboli religijnych w miejscach publicznych. Republika pogodziła się z wieżami kościołów widocznymi w krajobrazie Francji, ale nie dopuszcza nowych symboli chrześcijańskich. Jednak Bretończycy, którzy ufundowali tę statuę z własnych składek, zawiązali obywatelskie zrzeszenie w obronie tego krzyża, a staje się ono coraz liczniejsze.

Władze znalazły się w potrzasku. Jeśli krzyż pozostawią, przyznają się do porażki i nieprzestrzegania ustawy laicyzacyjnej z 1905 roku. Jeżeli usuną go, to wydadzą wojnę Bretończykom. Zdaniem Piotra Witta nie skończy się to jednak Wolną Bretanią.

Komu dzisiaj potrzebna jest ta laicyzacja? W 1905 roku panowały przecież zupełnie inne stosunki ideowe i ekonomiczne. Wtedy pomysł laicyzacji połączony z edukacją mas społecznych miał inne znaczenie. Dzisiaj laicyzacja potrzebna jest handlowi. Niech klienci nie mają głów zaprzątniętych innymi kwestiami niż wyjęcie pieniędzy, jeśli mają, i zakupienie towarów.

JS

Wypowiedzi Piotra Witta można posłuchać w części czwartej Poranka WNET w środę 6 grudnia 2017 roku.

Emmanuel Macron. Półrocze rządów: od prezydentury „jupiterskiej”, ponad podziałami, do koncyliacyjno-konsultacyjnej

Emmanuel Macron stara się podzielić Francję na dwa obozy. Z jednej strony Francja ludzi pracujących, a z drugiej – „leni, cyników, zadymiarzy i ekstremistów”. Te wypowiedzi trafiają na podatny grunt.

Zbigniew Stefanik

Niski wzrost gospodarczy, napięcia społeczne, terrorystyczne zamachy oraz obowiązujący na całym terytorium Francji stan wyjątkowy, niezwykle brutalna kampania wyborcza zdominowana przez afery finansowe w największych obozach politycznych, w końcu druga tura wyborów prezydenckich, w której został uruchomiony pakt republikański, polegający na zasadzie „wszystko, tylko nie Front Narodowy” – te okoliczności sprawiły, że nowo wybrany prezydent Francji nie mógł liczyć na taryfę ulgową. Oczekiwania dużej części francuskiego społeczeństwa wobec Emmanuela Macrona były wielkie, a on sam wysoko umieścił sobie polityczną poprzeczkę, budując całą swoją polityczną tożsamość i swój obóz polityczny na idei całkowitej politycznej, społecznej i gospodarczej odnowy nad Sekwaną. (…)

Od pierwszych chwil swojej prezydentury Emmanuel Macron usiłował zbudować wizerunek przywódcy nowego, nie mającego nic wspólnego z dotychczasowym francuskim establishmentem politycznym; wizerunek prezydenta, który będzie wprowadzał odnowę we Francji dosłownie w każdej dziedzinie. (…)

Na jego polecenie nowy minister sprawiedliwości François Bayrou (polityczny i kampanijny koalicjant Macrona) przedstawił pakiet ustaw o moralizacji francuskiego życia politycznego. Pakiet ten miał być odpowiedzią na ujawnianie podczas kampanii wyborczej kolejnych afer finansowych, których głównymi aktorami, podejrzanymi i oskarżonymi byli czołowi politycy największych obozów politycznych. Pakiet o moralizacji francuskiego życia politycznego nie przyniósł jednak nowemu prezydentowi oczekiwanych wizerunkowych korzyści, albowiem kilka dni po przedstawieniu go we francuskich mediach pojawiły się informacje o aferach finansowych w obozie politycznym Emmanuela Macrona oraz w partii Modem François Bayrou. (…)

Podobnie jak uczynił to François Hollande na początku swojej prezydentury w 2012 r., Emmanuel Macron postanowił przedstawić się francuskiemu społeczeństwu jako prezydent różniący się we wszystkim od swojego poprzednika. Jeszcze przed objęciem urzędu prezydenta zadeklarował, iż zamierza sprawować „prezydenturę jupiterską”, która wzniesie się ponad podziały polityczne i będzie niezależna od ocen dziennikarzy i komentatorów.

W tym celu w pierwszych tygodniach prezydentury wprowadził „nową jakość” w stosunkach czwarta władza – prezydent Francji. Dziennikarze nie byli mile widziani w pałacu prezydenckim. Sam Macron udzielał bardzo mało wywiadów i robił wiele, aby całkowicie odizolować siebie i ośrodek prezydencki od mediów. Ta strategia nie sprawdziła się i przyczyniła się zdecydowanie do spadku popularności Macrona (…)

W sierpniu bieżącego roku pałac prezydencki znów stanął otworem dla dziennikarzy, a nowym jego rzecznikiem stal się długoletni i dobrze znany dziennikarz. (…) Zaczęto masowo zapraszać do pałacu prezydenckiego związki zawodowe, środowiska kulturowe i kulturotwórcze oraz stowarzyszenia trudniące się działalnością społeczną, a sam Macron zaczął grać rolę prezydenta koncyliacyjno-konsultacyjnego, czyli takiego, który każdą decyzję konsultuje z narodem i jego przedstawicielami. (…0

Emmanuel Macron usiłuje przedstawić siebie i rząd w roli dobrego reformatora Francji, w kontrze do „złych blokujących reformy, którzy nie chcą zmian, bo nie chce im się pracować”. W tym celu popełnił kilka, jak można się domyślać kontrolowanych, gaf. W wywiadzie dla CNN powiedział, iż „wprowadzi swoje reformy, nie zważając na leniów, cyników i ekstremistów”. Jakiś czas później, podczas spotkania z pewnym przewodniczącym francuskiego regionu, oświadczył, że ci pracownicy, którzy stracili pracę, „zamiast robić burdel na ulicy”, powinni postarać się o inną pracę.

Emmanuel Macron stara się więc podzielić Francję na dwa obozy. Z jednej strony Francja ludzi pracujących, a z drugiej strony Francja „leni, cyników, zadymiarzy i ekstremistów”. Ta strategia zdaje się być dla Macrona korzystna, albowiem, jak wskazują badania opinii społecznej, przytoczone wypowiedzi trafiają we Francji na podatny grunt… (…)

W październiku niższa izba francuskiego parlamentu znowelizowała francuskie prawo antyterrorystyczne, dając możliwość zastosowania nakazu policyjnego (bez zgody sądu) pozostania w mieście swojego zamieszkania na okres jednego roku wobec każdego, kto jest podejrzewany przez policję czy służby antyterrorystyczne o prowadzenie działalności zagrażającej bezpieczeństwu francuskiego państwa i jego obywateli. (…)

Niemal natychmiast po objęciu przez Macrona urzędu powstała przy prezydencie tzw. Taskforce, czyli specjalna grupa, której jedynym zadaniem jest walka z tzw. państwem islamskim. Została też uaktualniona operacja „Sentinelle”, której celem jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom Francji. Policjanci i żołnierze uczestniczący w tej operacji często zmieniają miejsce patrolowania, aby uniknąć rutyny. (…)

Ponadto w najbliższych miesiącach ma powstać we Francji nowa służba o nazwie „policja bezpieczeństwa codziennego”. Służba ta ma zajmować się jednaniem służb porządkowych z mieszkańcami trudnych dzielnic, prewencją oraz prowadzeniem działań wywiadowczych w dzielnicach i miejscach, gdzie znajdują się zradykalizowane grupy lub gdzie przestępczość jest najwyższa. (…)

W relacjach z Donaldem Trumpem i USA Macron koncentruje się na tym, co łączy, a odsuwa na dalszy plan to, co – jak umowa klimatyczna – dzieli. Tak więc głównym filarem stosunków francusko-amerykańskich ma być walka z państwem islamskim i szeroko pojętym terroryzmem. (…)

Z kolei stosunki francusko-rosyjskie nigdy nie miały się tak źle, jak za prezydentury Macrona. Macron nie zamierza ustępować Władimirowi Putinowi w niczym. Obecnie Francja jest w szeroko pojętym świecie zachodnim państwem nastawionym najbardziej antyrosyjsko, a Macron daje otwarcie do zrozumienia, że Władimir Putin nie może liczyć ani na niego, ani na Francję w żadnej sprawie.

Co do Unii Europejskiej – Emmanuel Macron dąży do jej głębokiej reformy, o czym uprzejmie poinformował 26 września br. podczas trwającego ponad półtorej godziny przemówienia na Sorbonie. Strefa euro ma odtąd skoncentrować się na swoim interesie i na pogłębianiu własnej wewnętrznej integracji. Francuski prezydent zabiega o stworzenie odrębnego budżetu dla strefy euro oraz stanowiska ministra finansów tej strefy w ramach UE. Dotychczasowe działania Macrona idą w kierunku stworzenia Unii Europejskiej trzech prędkości.

Cały artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Emmanuel Macron. Bilans półrocza prezydentury” można przeczytać na s. 9 listopadowego „Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Emmanuel Macron. Bilans półrocza prezydentury” na s. 9 listopadowego „Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Krajobraz polityczny Francji nigdy nie przedstawiał większej nędzy moralnej i materialnej

Bankructwo partii, transfery polityczne, oskarżenia o molestowanie – to codzienność francuskiej polityki, gdy prezydenta Macrona odwiedziła Beata Szydło. Jakich pytań nie mógł zadać im Piotr Witt?

Partia Socjalistyczna praktycznie nie istnieje. Jej egzystencję przedłuża się je jedynie po to, żeby mogła spłacić swoje długi. Ma to uczynić po sprzedaży swojej siedziby – kolosalnego pałacu przy ulicy Solferino. O 23 milionach euro, które partia ta wydawała na pensje dla swoich funkcjonariuszy nie ma już mowy. Dlatego uciekli oni pod skrzydła Emmanuela Macrona, który… płaci.

Potężna jeszcze wczoraj, skrajnie lewicowa partia Jean-Luca Mélenchona straciła od wyborów parlamentarnych połowę kibiców. Po oficjalnym wycofaniu się François Fillona z polityki przed dwoma tygodniami, mnożą się ucieczki z partii Republikanów – szczury opuszczają pokład tonącego okrętu i przechodzą na lepsze warunki do… Macrona.

Brutalna walka rozgorzała na szczytach Frontu Narodowego – wyłącznie walka o idee i osoby, gdyż o pieniądzach także nie ma tam już mowy. Société Générale zamknęło konto nie tylko partii, ale też Marine Le Pen. Jednocześnie dwóch polityków FN, mężczyzn, oskarżyło przedwczoraj o – modne obecnie molestowanie seksualne – Floriana Philippota, prawą rękę i stratega Marine Le Pen i jawnego homoseksualistę. Ten opuścił FN zaraz po wyborach prezydenckich. [related id=45780]

Partię Macrona „W Marszu!” nazywa się zbiorowiskiem cynicznych konformistów.

W takim oto pejzażu politycznym doszło w ubiegłym tygodniu do spotkania między prezydentem Emmanuelem Macronem a polską premier Beatą Szydło. Spotkanie rozpoczęło się w pieszczotliwej atmosferze. Emmanuel Macron pocałował Beatę Szydło na powitanie, potem wprowadził ją do Pałacu Elizejskiego, czule obejmując za szyję, a na konferencji dla mediów zwracał się per cher Beata.

Jeżeli z prezydenta nie wyszedł kobieciarz, to znaczy, że czułości były przeznaczone dla pierwszego partnera gospodarczego Francji w Europie Środkowo-Wschodniej. Dziennikarze, którzy przybyli na konferencję prasową, mogli już powrócić do swoich redakcji – temperatura relacji francusko-polskich została zmierzona.

Przez pół roku sprawowania władzy Macron przyzwyczaił obserwatorów do cierpliwości – ważniejsze, jak Macron kończy, niż jak zaczyna.

Jedni twierdzą, że w ostatnich tygodniach ataki na Polskę we francuskich mediach zelżały, inni, że odwrotnie. Oba twierdzenia są prawdziwe – zależnie od tego, na jakie media zwróci się uwagę.

Wydawać się mogło, że Macron znalazł winnego wszystkich nieszczęść Francji i Europy – Polskę. Podczas kampanii wyborczej zapowiedział, że „w ciągu trzech miesięcy po mojej elekcji zostanie powzięta decyzja w sprawie Polski, biorę za to osobista odpowiedzialność, nie można utrzymywać kraju, który zrywa ze wszystkimi pryncypiami Unii”. Minęło pół roku i poza komentatorskim betonem nikt do tego nie wraca.

[related id=45567 side=left]Przeciwnie, w ubiegły czwartek usłyszeliśmy same wiadomości budujące: mamy i zawsze mieliśmy wspólne wartości, dialog się między nami rozwija, wymiana naukowa również, współpracujemy w dziedzinie obrony i badań atomowych – główne różnice zdań zniknęły, a w sprawie pracowników delegowanych będą się dalej toczyły rozmowy.  A prezydent Macron ma w przyszłym roku przyjechać do Polski.

Jeszcze raz można było podziwiać spokój i rzeczowość Beaty Szydło – Unia Europejska potrzebuje reform, ale nie mogą one się odbyć bez Polski. Co do ich kierunku panuje zgodność obojga partnerów, potrzebna jest współpraca obojga partnerów, gdyż mają wspólną wizję przyszłości i interesy – wolny rynek i konkurencję.

Wszyscy czekali, jak Emmanuel Macron zakończy konferencję. Jeszcze niedawno jego zarzuty wobec Polski należały do najcięższych: „Europa się zbudowała na swobodach obywatelskich, które obecnie w Polsce są zagrożone”. Jakich? Tego nigdy nie wyjaśniono. W Polsce nikt za poglądy nie siedzi w więzieniu, opozycja manifestuje ile chce, media stale rząd krytykują.

Ci, co czekali, doczekali się – prezydent zapowiedział przekazanie sprawy praw człowieka w Polsce prezydentowi Unii Europejskiej.

Po wszystkim, co usłyszałem na temat demokracji, i ja chciałem zadać pytanie. Okazało się to niemożliwe. Dwa pytania były ustalone z góry, jak i osoby je zadające. Chciałem zapytać prezydenta o to, że skoro zarzuca się polskim pracownikom, że narażają na straty gospodarkę francuską, zabierają pieniądze przeznaczone dla francuskich robotników, część tych pieniędzy wydają we Francji, a resztę w Polsce w… Auchan, Carrefour, Decathlon, Leroy Merlin, gdyż cała wielka dystrybucja w Polsce należy do Francuzów – czy to nie równoważy strat poniesionych przez gospodarkę francuską?

Polską premier chciałem natomiast spytać o zarzuty stawiana Polsce przez Unię Europejską w związku  migrantami – czy Polska broni się przed migrantami z Bliskiego Wschodu, dlatego że odrzuca Europę, czy dlatego, że pragnie pozostać krajem europejskim?

Musiałem odejść sam ze swoimi wątpliwościami, ale mogłem je przekazać słuchaczom Radia WNET.

Piotr Witt

Felieton dostępny w części czwartej Poranka WNET w środę 29 listopada 2017 roku. A w nim także o tym, jak Francja zareagowała na rakietę koreańską oraz o działaniu Instytutu Polskiego w Paryżu.

 

Chwieje się gmach polityki ekonomicznej Emmanuela Macrona i jego ministra gospodarki

Minister napiętnował „amatorszczyznę tych, którzy wprowadzili tę taksę”. Ówczesny sekretarz generalny, który zajmował się opodatkowaniem przedsiębiorstw, nazywał się… Emmanuel Macron.

Odpowiedzialnymi za dekadencję francuskiej gospodarki mieli być polski hydraulik i polski szofer. Pracownicy oddelegowani kłusują bowiem na francuskim rynku zatrudnienia i odbierają pracę francuskiemu robotnikowi. Oto przyczyna bezrobocia we Francji.

W jednej z moich Kronik w 2015 roku wyśmiałem te brednie. Uczyniłem to również w języku francuskim podczas spotkania publicznego z panem deputowanym europejskim, Bruno Le Maire’em. Jak pokazały jego późniejsze wypowiedzi, w sprawie szoferów nie zmienił on swojego stanowiska. Przeciwnie, nadymał swój balon z całych sił, chciał nim zalecieć daleko i wysoko. I stało się. Wylądował w fotelu ministra gospodarki. Prezydent Macron zakrzątnął się, żeby rozwinąć tezę o szkodliwości pracowników oddelegowanych. Powołał nawet konferencję europejską w tej sprawie.

Centrala związkowa powołana statutowo do ochrony praw pracowniczych, między innymi szoferów, wydała komunikat, stwierdzając oficjalnie, że polscy transportowcy nie mają żadnego wpływu na stan zatrudnienia szoferów francuskich. Balon ministra i prezydenta pękł. Najgorsze miało dopiero nadejść.

Miliarderzy mieli obiecane przez prezydenta Macrona, że ich majątków się nie ruszy. Niedarmo zrobili składkę na jego kampanię wyborczą. Tymczasem obecnie, po pół roku zaledwie, sytuacja przedstawia się jak w słynnej odpowiedzi Radia Erewań na temat rozdawania samochodów na placu Czerwonym w Moskwie. [related id=43313]

Emmanuel Macron obiecał dodać wielkim spółkom prywatnym z budżetu państwa ok. 63 miliardów euro. A jak! Żeby rozhuśtać gospodarkę. Opodatkuje się biednych i emerytów, podwyższając podatek CSG. Ta powszechna kontrybucja socjalna została wprowadzona przed laty tymczasowo na rok i wynosiła 1 procent; nigdy nie została uchylona i obecnie wynosi 10 razy więcej i została podwyższona przez Macrona. Ktoś musi przecież zapłacić. Ujmie się studentom dodatki na mieszkanie, obetnie się biednym i starcom pomoc społeczną, mniej będzie się zwracać za leczenie i – zabraniając polskim szoferom ruchu na francuskich szosach, a polskim hydraulikom dłubania we francuskich kranach – jedno do drugiego, uzbiera się brakującą kwotę.

Okrutny cios przyszedł z dwóch stron naraz – od Unii Europejskiej i od francuskiej Rady Konstytucyjnej. 6 października Rada Konstytucyjna stwierdziła, że jeden z podatków był pobierany nielegalnie. Chodzi o trzyprocentową taksę od dochodów uzbieranych za granicą przez pracowników oddelegowanych. Uznała ją za nielegalną, antykonstytucyjną, ponieważ narusza równość przedsiębiorstw wobec podatków. Wcześniej Trybunał Europejski potępił ten podatek jako sprzeczny z prawem europejskim, gdyż szkodzi swobodnemu przepływowi kapitału.

Nielegalny podatek był pobierany od pięciu lat. Uzbierało się przez ten czas około 10 miliardów euro, które teraz będzie trzeba zwrócić wraz z odsetkami. Jeśli dobrze poskrobać, będzie to 15 miliardów. Kto za to odpowiada? Panika powstała na szczytach. Minister gospodarki, pozbawiony swoich chłopców do bicia – polskich szoferów i hydraulików – nie ma ochoty nadstawiać głowy ani innych części ciała ministerialnego sam. [related id=44736 side=left]

Bruno Le Maire nazwał aferę skandalem stanu. Pieniądze mają być zapłacone jednorazowo. Aby załatać dziurę, minister gospodarki zwrócił się z apelem do trzystu najbogatszych przedsiębiorstw, tych, którym państwo miało dopłacić, aby w imię patriotyzmu zamiast brać, dali państwu miliardy na zapłacenie długu. Propozycja, jak się można domyślać, wprawiła w zachwyt najbogatszych przedsiębiorców i ich związek.

Minister napiętnował „amatorszczyznę tych, którzy wprowadzili tę taksę”. Taksę wprowadzono w 2012 roku. Ówczesny sekretarz generalny Pałacu Elizejskiego, który zajmował się opodatkowaniem przedsiębiorstw, nazywał się… Emmanuel Macron.

Projekt opodatkowania bogatych, aby opłacić zwrot opodatkowania innym niesłusznie opodatkowanym, ma ogromną szansę na to, że zostanie odrzucony przez Unię Europejską jako podatek równie nielegalny, jak poprzedni.

Piotr Witt z Paryża

Felietonu można posłuchać w części drugiej Poranka WNET z 8 listopada.

Zbigniew Stefanik: Stosunki-polsko francuskie będą się pogarszały. Emmanuel Macron podjął się budowy UE trzech prędkości

W korespondencji z Francji o protestach przeciwko reformom wprowadzanym przez nowego prezydenta, o idei nowej Unii, nie dwóch, a trzech prędkości oraz o perspektywach relacji polsko-francuskich.

Dzisiaj w Poranku WNET Aleksander Wierzejski rozmawiał ze Zbigniewem Stefanikiem, korespondentem Radia WNET z Francji.

W sobotę co najmniej kilkuset policjantów protestowało w kilku największych francuskich miastach przeciwko trudnym warunkom materialnym i logistycznym, w jakich przyszło im pracować. Policjanci narzekają na przestarzały sprzęt, a czasem wręcz w ogóle jego brak. Co utrudnia bądź uniemożliwia im należyte wykonywanie czynności służbowych. Przy tym ważne jest, że we Francji trwa cały czas stan wyjątkowy ze względu na zagrożenie zamachami terrorystycznymi. Prawie 40 procent komisariatów nie spełnia oczekiwanych norm. Kilka tygodni temu Francję obiegły zdjęcia komisariatu znajdującego się w bardzo złym stanie. Protesty te są odpowiedzią na zapowiedziane przez Emmanuela Macrona cięcia w budżecie francuskiego MSW.

Ponieważ francuskie prawo zabrania policjantom brania udziału w protestach i manifestacjach protestujący i wypowiadający się w mediach policjanci mieli najczęściej zasłonięte twarze. Dzisiejszy protest został zorganizowany przez komitet protestacyjny odcinający się od tradycyjnych policyjnych związków zawodowych. Zdaje się wiec, że nad Sekwaną policjanci coraz bardziej i coraz częściej tracą zaufanie do swoich związków zawodowych, które w przeszłości nie załatwiły tych problemów, z którymi policjanci dzisiaj muszą się borykać.[related id=38671]

W piątek miała miejsce próba zamachu. Zamachowiec usiłował poderżnąć gardło żołnierzowi. Złapany, broni się tym, że był pod wpływem silnych leków. Działania służb – nastawione głównie na inwigilację i infiltracje radykalnych grup islamistycznych – przynoszą pewne efekty, bo wiele zamachów zostało udaremnianych. Chociaż cel terrorystów jest już osiągnięty – zastraszenie i chaos. Do tego wystarczy, żeby jeden zamach się udał. 25 września ma odbyć się debata nad nowym prawem antyterrorystycznym, które stan wyjątkowy ma uczynić permanentnym.

Prezydent Emmanuel Macron błyskawicznie traci popularność. W opinii Zbigniewa Stefanika to, co było jego zaletą w czasie wyborów – że jest poza podziałem na prawicę i lewicę – teraz mu szkodzi, gdyż obecnie wraca polaryzacja na linii prawica-lewica. Nie pomagają mu też niefortunne wypowiedzi, jak ta o leniach, którzy nie chcą jego reformy prawa pracy. Trudno mu utrzymać poparcie w sytuacji, gdy podjął się wielu reform, m.in. prawa pracy i systemu emerytalnego. Protestować mają kolejne grupy obywateli.

Zdaniem Zbigniewa Stefanika stosunki-polsko francuskie na pewno będą się pogarszały. Macron podjął się bowiem budowy nowej Unii Europejskiej, Unii trzech prędkości – państw założycielskich, państw strefy euro spoza tej grupy oraz pozostałych państw. Te ostatnie obowiązywałyby inne zasady, jeśli chodzi o rynek wspólnotowy, swobodę przepływu ludzi i kapitału.

Prezydent Macron zdaje sobie sprawę, że Europę Zachodnią czeka przebudowa systemu społeczno-gospodarczego, na której ucierpi jej gospodarka. Dlatego stara się zabezpieczyć francusko-niemieckie przywództwo w Europie i sprawić, żeby gospodarki niemiecka i francuska nie znalazły się w ogonie państw europejskich. Zbigniew Stefanik spodziewa się dalszych utrudnień dla firm transportowych, wprowadzania obowiązku uzyskiwania atestów itp. Zwiększy to koszta dla firm z tej branży z Europy Środkowej i Wschodniej.

Zbigniew Stefanik nie liczy więc na poprawę stosunków francusko-polskich. Przegrana jest już batalia o pracowników delegowanych. W tej sprawie doszło już do kompromisu między Francją a Niemcami. Pytanie, co dalej?

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części piątej Poranka WNET.

JS

 

Francuzi głosowali na Emmanuela Macrona, a teraz obudzili się z ciężkim bólem głowy, kiedy zrozumieli, kogo wybrali

Francja rozczarowana do lewicy ma poglądy prawicowe. Dowodem tego są statystyki, ogromna popularność polityków prawicowych, a także wielka kariera niewielkiej niegdyś skrajnie prawicowej partii FN.

 W felietonie korespondenta z Francji Piotra Witta o nastrojach we Francji po tym, jak Francuzi zorientowali się, że nie wybrali kandydata prawicowego.

Ciemno i nieprzejrzyście we francuskiej polityce. W ostatnich wyborach Francuzi wybrali prezydenta prawicowego. Tak im się przynajmniej wydawało na podstawie wiedzy dystrybuowanej przez media. Po wielu latach rządów socjalistycznych z epizodami prawicowymi, które już niczego nie mogły we Francji zmienić, panuje ogromne zamieszanie w sferze przede wszystkim idei.

Zdawało się, że partie lewicowe to te, które starają się poprawić dolę ludu, kontrolując dochody warstw najbogatszych. Doświadczenie ostatnich dziesiątków lat we Francji zupełnie odwróciło pojęcia.

François Mitterrand został niegdyś wybrany głosami socjalistów i komunistów pod hasłem: „Dość hegemonii bogactwa, pieniądz korumpuje, pieniądz niszczy, pieniądz zabija”. Pierwszą jego czynnością była nacjonalizacja 32 banków. Było z czego zapłacić bankierom dzięki pełnej kasie państwowej zostawionej mu przez poprzedniego, prawicowego prezydenta Giscarda d’Estaing i jego ministra gospodarki. Następnie François Mitterrand przez 14 lat swoich dwóch kadencji konsekwentnie rujnował Francję w interesie wielkiej finansjery i wielkich grup przemysłowych. Prawicowe rządy Chiraca i Sarkozy’ego nie mogły już niczego zmienić.

Kontynuacją polityki Mitterranda zajął się następny socjalista François Hollande, dobierając sobie ministrów z jego ekipy. Rozczarowany do socjalistów lud francuski wybrał więc teraz Emmanuela Macrona, kandydata prawicowego, skrajnie prawicowego – przynajmniej tak mu się wydawało.

Francja rozczarowana do lewicy ma poglądy prawicowe. Dowodem tego są statystyki, ogromna popularność polityków prawicowych, a także wielka kariera niewielkiej niegdyś skrajnie prawicowej partii Front National. Gdyby nie katastrofalne wystąpienie Marine Le Pen w debacie wyborczej, to ona byłaby prezydentem Francji. Wreszcie o nastrojach politycznych we Francji świadczy wielkie powodzenie prawicowej literatury, która osiąga ponadmilionowe nakłady (np. „Uległość” Michela Houellebecqa). [related id=37045]

Emmanuel Macron był wybrany jako alternatywa dla Marine Le Pen. W momencie głosowania lud wiedział o nim niewiele – tyle tylko, że ma poglądy antysocjalistyczne. Przecież były tego dowody – pokłócił się z prezydentem Hollandem, a na znak protestu podał się do dymisji ze stanowiska ministra gospodarki. Jak takiemu człowiekowi nie ufać! Czyż nie dochodził do władzy pod hasłem moralizacji życia publicznego? Zresztą nikt dokładnie jego poglądów nie znał, prawdopodobnie on sam nie znał ich również. W jednej z dyskusji 11 kandydatów do urzędu prezydenta Macron zgadzał się ze wszystkimi – od skrajnej lewicy do skrajnej prawicy.

Francuzi głosowali na niego i teraz obudzili się z ciężkim bólem głowy, kiedy zrozumieli, kogo wybrali. Z liczącej się prasy ostrzegał przed nim tylko jeden tygodnik, który piętnował kolosalne oszustwo polityczne – Macron według niego miał być Hollandem nr 2. Kto by tam zwracał uwagę na opinię jednego tygodnika i w dodatku katolickiego!

W krótkim czasie po wyborach popularność Macrona zjechała błyskawicznie. Pobił rekord – żaden prezydent Republiki nie stracił tak wiele w tak krótkim czasie. Z 72% zadowolonych zostało dziś mniej niż 30%.

Prezydent, kiedy sondaże poinformowały go o katastrofalnym spadku popularności, zaczął metodami administracyjnymi cenzurować swój wizerunek publiczny. Do publikacji dopuszczane są tylko takie jego zdjęcia, które zyskały aprobatę jego rzeczników medialnych. Naturalnie zrobił sobie tym od razu przeciwników w prasie.

Nawet pracodawcy wysuwają zastrzeżenia. Francuzi już mu nie wierzą, czują się oszukani. Dlatego jeśli prezydent i jego ludzie mówią o polskim rządzie, zarzucając mu skrajnie prawicowe metody rządzenia, to w ludzie francuskim może to tylko budzić podziw dla Polaków pomieszany z zazdrością. – Szkoda, że my takiego rządu nie mamy – mówią.

Felietonu Piotra Witta można posłuchać w części trzeciej Poranka WNET z Tyńca.

We Francji wciąż mówi się o Polsce. Nie należy przywiązywać zbyt wielkiej wagi do tych wypowiedzi

Tenor wszystkich wypowiedzi niechętnych Polsce jest taki: my nie mamy wprawdzie pracy, pieniędzy ale mamy demokracje. W Polsce demokracja jest zagrożona.

W dzisiejszym Poranku z Wielunia Antonii Opaliński telefonicznie połączył się z Piotrem Wittem, korespondentem Radia Wnet, który opowiedział o echach polskich spraw we Francji.

We Francji wciąż mówi się o Polsce. Jednak „przeceniamy i wyolbrzymiamy znaczenie tych wypowiedzi”. Gdy francuski prezydent przemawia w Bułgarii, Polsce czy Pekinie, swoją wypowiedź przede wszystkim kieruje do wyborców, Francuzów, i do nich się zwraca.

Powakacyjny powrót do codzienności jest we Francji zawsze bardzo burzliwy, charakteryzuje się strajkami, a według komentatorów w tym roku strajki będą szczególnie nasilone. Francja ma poważne problemy wewnętrzne, na przykład ogromy dług publiczny. Deficyt budżetowy w tym roku wynosi ok. 80-100 miliardów euro.

Innym palącym problemem jest rosnące bezrobocie. Były prezydent François Hollande przed ustąpieniem ze stanowiska stworzył mechanizm fikcyjnego zatrudnienia. Zatrudnił około trzech milionów osób na krótki termin, w „bardzo fantazyjnych”, zupełnie niepotrzebnych zawodach. Teraz to wszystko się skończyło, a te trzy miliony wraca na rynek bezrobotnych.

– Jest problem późnych emerytur, z którymi społeczeństwo bardzo się nie zgadza, jest problem kodeksu pracy, jest problem oświaty. Nie wiem, czy do państwa dotarła ta wiadomość, ale w Polsce poziom oświaty jest całkiem dobry. Świadczą o tym wyniki olimpiad szkolnych, tych licealnych, w których Polska jest liderem światowym  i ma największą liczbę złotych medali.

Kolejnym coraz większym problemem Francji jest niepopularność Emmanuela Macrona, który wygrał wybory w maju, a urząd objął w czerwcu. Po dwóch miesiącach rządów jego poparcie z 72 procent spadło zaledwie do 30 procent zadowolonych z jego rządów.

– Tenor tych wszystkich wypowiedzi, bardzo Polsce niechętnych, jest taki: my nie mamy wprawdzie pracy, nie mamy pieniędzy, ale mamy demokrację. W Polsce demokracja jest zagrożona, ponieważ rząd chce uchwalić ustawę dotyczącą sądownictwa.

Jego zdaniem ustawa w Polsce jest absolutnie konieczna, o czym wiedzą wszyscy Polacy, a wymiar sprawiedliwości trzeba oczyścić, jednak o tym się we Francji nie mówi.

Rząd wybrany we Francji przez bankierów jest lewicowy. Jednak kraj stał się prawicowy, czego dowiodły wybory, w których Marine Le Pen byłaby prezydentem, gdyby nie fatalne wystąpienie w telewizji.

Na koniec Piotr Witt przytoczył komentarz wybitnego francuskiego adwokata o sporze prezydenta Francji z Beatą Szydło: „Nauczycielka niesfornemu i złemu uczniowi dała klapsa”.

Całego Poranka można posłuchać tutaj. Komentarz Piotra Witta w części drugiej.

MW

Financial Times:  determinacja Macrona w sporze z armią dobrze wróży obiecanym reformom

To dobry znak dla innych reform zapowiedzianych przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona, że mimo presji nie ustąpił w ostrym sporze z armią o cięcia w budżecie na obronność – ocenia FT.

W piątkowym komentarzu redakcyjnym brytyjski dziennik przypomina, że w środę szef sztabu generalnego francuskich sił zbrojnych generał Pierre de Villiers podał się do dymisji w proteście wobec ogłoszonej przez rząd redukcji tegorocznego budżetu obronnego o 850 mln euro, a dymisję poprzedziła publiczna wymiana zdań między nim a Macronem.

„Starcie na wysokim szczeblu między Pałacem Elizejskim a dowódcą armii, który zgodnie z tradycją zawsze powstrzymywał się od komentowania spraw politycznych, nie ma precedensu i gwałtownie zakończyło +miesiąc miodowy+ Macrona i francuskiej opinii publicznej” – podkreśla „FT”.

Według gazety wszystkie symboliczne gesty, jakie Macron wykonał wobec sił zbrojnych od objęcia prezydentury (np. zdjęcia na pokładzie okrętu podwodnego czy pierwsza zagraniczna wizyta złożona u francuskich żołnierzy w Mali), „powinny były pomóc zbudować zaufanie między wojskiem a jego zwierzchnikiem, zamiast tego mogły jednak wywołać (w armii) poczucie zdrady; generałowie czują się niedocenieni przez osobę, którą postrzegają jako aroganckiego ważniaka, pierwszego prezydenta w historii V Republiki, który nie pełnił służby wojskowej”.

Jednak mimo „pewnych niekonsekwencji” w propozycjach Macrona, prezydent „słusznie bronił swojego autorytetu, gdy de Villiers zakwestionował go publicznie” – ocenia gazeta.

Zdaniem „FT” spór o cięcia w budżecie obronnym pokazuje, jakie sprawy prezydent traktuje priorytetowo – w przeciwieństwie do jego poprzednika Francois Hollande’a Macronowi zależy na zmniejszeniu francuskiego deficytu budżetowego do wymaganego przez UE poziomu 3 proc. PKB. Chce on także „przywrócić Francji wiarygodność w oczach Berlina, by posunąć się do przodu w kwestii szerszej wizji francusko-niemieckiej reformy strefy euro”. „Jeśli mu się to nie uda, Francja będzie w przyszłym roku jedynym krajem strefy naruszającym jej zasady” – podkreśla „Financial Times”.

PAP/MoRo

Merkel nie ma nic przeciwko unijnemu budżetowi strefy euro i zgadza się rozmawiać o europejskim ministrze finansów

Kanclerz Niemiec powiedziała po wspólnym posiedzeniu w Paryżu rządów Francji i Niemiec, że „nie ma nic przeciwko budżetowi strefy euro” i że „można rozmawiać o europejskim ministrze finansów”.

Oba te pomysły są forsowane przez nowego prezydenta Francji Emmanuela Macrona w ramach jego planów zreformowania i wzmocnienia Unii Europejskiej. Kanclerz podkreśliła, że zgadza się z Macronem, iż strefa euro potrzebuje stabilizacji i trzeba ją rozwijać dalej.

Merkel dodała, że chce tchnąć nowego ducha w stosunki francusko-niemieckie, obiecując bliższą współpracę między dwoma krajami, którą nazywa się czasem francusko-niemieckim motorem UE. Zaznaczyła, że Europa musi w większym stopniu wziąć swój los w swoje ręce.

„Sądzę, że krótko po objęciu tutaj [we Francji] władzy przez nowy rząd, jesteśmy gotowi do nadania nowego wigoru stosunkom francusko-niemieckim” – powiedziała Merkel na wspólnej konferencji prasowej z Macronem.

Podkreśliła też, że, mimo różnic, trzeba rozmawiać z prezydentem USA Donaldem Trumpem, który w czwartek, w ramach wizyty bilateralnej, przybył do Paryża. Wyjaśniła, że na zeszłotygodniowym szczycie G20 w Hamburgu znaleziono podstawy do współpracy w walce z terroryzmem, „ale musimy też wskazać na jasne różnice, na przykład, co jest pożałowania godne, różnice zdań w sprawie tego, czy potrzebujemy paryskiego porozumienia klimatycznego czy też nie”.

„Nie negujemy tych różnic, niemniej kontakt, możliwość rozmowy, są oczywiście ważne” – dodała Merkel.

Także Macron, który zaprosił Trumpa na przypadające w piątek obchody święta narodowego w rocznicę wybuchu rewolucji francuskiej, powiedział, że mimo różnic, Francja i Niemcy zgadzają się co do wagi bliskich więzi ze stroną amerykańską.

Było to już 19. wspólne posiedzenie rządów niemieckiego i francuskiego. Wśród tematów rozmów znalazły się: obronność, edukacja, młodzież, gospodarka i przyszłość UE.

PAP/MoRo