Konieczność zdecydowania i konsekwencji /Jadwiga Chmielowska, Mariusz Patey, Janusz Kowalski, „Kurier WNET” 84/2021

Budujmy sojusze geopolityczne w UE w oparciu o twarde interesy. Zastanówmy się, co możemy zrobić od strony politycznej, żeby projekt Odessa–Brody–Płock–Gdańsk wszedł w końcu w fazę realizacji.

Jadwiga Chmielowska, Mariusz Patey, Janusz Kowalski

Dzisiejsza polityka zmierzająca ku dywersyfikacji dostaw nośników energii skupiła się na gazie. Mamy w tym pewne sukcesy – gazoport działa, proces realizacji Baltic Pipe trwa. Jednak w czasie prezydentury Lecha Kaczyńskiego powstała koncepcja spółki Sarmatia, której udziałowcami zostali narodowi operatorzy ropociągów z Polski, Litwy, Ukrainy, a także azerski koncern wydobywczy SOCAR. W przypadku powodzenia tego projektu wytworzyłby się ekosystem biznesowy m.in. na Ukrainie czy w Gruzji, związany z rynkiem Polski, a nie z Federacją Rosyjską. Część środków, które teraz płacimy za transport ropy, nie trafiałaby na Białoruś czy do międzynarodowych przewoźników, ale do krajów, w których mamy także interesy polityczne. Czas rządów PO to zamrożenie tego projektu. Czy widzi Pan szanse, by zrealizować go w obecnych warunkach? Co musiałoby się stać, by ropa popłynęła do polskich i czeskich rafinerii tym szlakiem?

Strategia dywersyfikacji dostaw węglowodorów do Polski, a więc gazu ziemnego i ropy naftowej, przygotowana na przełomie 2006 i 2007 roku przez rząd premiera Jarosława Kaczyńskiego pod patronatem i z inicjatywy prezydenta Lecha Kaczyńskiego, opierała się na trzech projektach. Bezpośrednim powodem przygotowania dwóch pierwszych projektów, które dotyczyły dywersyfikacji dostaw gazu do Polski, był szantaż gazowy, którego dopuścił się na przełomie lat 2005/2006 wobec Polski rosyjski Gazprom. Chodzi o słynną wyszantażowaną przez Kreml zmianę warunków cenowych kontraktu jamalskiego oraz wprowadzenie jako dostawcy gazu dla Polski do 2010 r. podstawionej spółki RosUkrEnergo, w której Gazprom miał 50% udziałów.

Pierwszym projektem było zainicjowanie w 2006 r. budowy terminalu LNG na polskim Wybrzeżu. W 2007 r. wybrano Świnoujście jako lokalizację pierwszego w basenie Morza Bałtyckiego gazoportu. Drugim projektem była budowa gazociągu Baltic Pipe. W 2007 r. weszliśmy w fazę projektową; zabrakło roku, półtora, żeby wejść w fazę realizacyjną. Niestety projekt został zatrzymany przez premiera Tuska na początku rządów PO-PSL.

Trzeci projekt, Odessa–Brody–Płock–Gdańsk, jest mi najbliższy. Uczestniczyłem w nim jako pracownik Ministerstwa Gospodarki, przygotowując dwa szczyty energetyczne: w maju 2007 r. w Krakowie i w październiku w 2007 r. w Wilnie. Przywódcy Gruzji, Ukrainy, Azerbejdżanu i Litwy, przy udziale specjalnego przedstawiciela Kazachstanu, wzięli udział w szczycie w Krakowie. Prezydent Alijew zadeklarował tam wówczas 10 mln ton ropy naftowej, jako że żaden taki projekt nie może ruszyć bez kontraktu na surowiec. Projekt umożliwiałby przesył ropy z Morza Kaspijskiego w naszą część Europy, bez pośrednictwa Rosji.

W Wilnie spędziłem ponad tydzień, pracując przy strategicznej umowie realizacji projektu Odessa–Brody–Płock–Gdańsk, której istotą była budowa 100-km odcinka łączącego ukraińskie Brody z polskim punktem ropociągu Przyjaźń – Adamowem. Szczyt wileński w zasadzie potwierdził zasady realizacji projektu oraz model funkcjonowania spółki Sarmatia, która miała przede wszystkim zbudować brakujący odcinek. W latach rządów PO-PSL ukraińskie i białoruskie rafinerie odbierały już nawet ropę naftową za pomocą części tej infrastruktury, tj. przez Gruzję, następnie tankowcami przez Morze Czarne do Odessy i ropociągiem do Brodów czy do białoruskich rafinerii.

Nam brakowało jedynie tego krótkiego odcinka, by przesyłać 10–20 mln ton ropy naftowej via Gdańsk do innych zainteresowanych kontrahentów oraz oczywiście do polskich rafinerii w Gdańsku i Płocku.

Warto tutaj wspomnieć, że sprzedaż ropy naftowej jest najbardziej dochodowym źródłem gospodarki Federacji Rosyjskiej. (…)

Rząd Łukaszenki aresztuje polskich działaczy społeczno-kulturalnych. Polska rok do roku płaci olbrzymią dywidendę bezpośrednio do budżetu białoruskiego, właśnie z tytułu przesyłu ropy i gazu. We wspomnianym już 2013 r. przekazała pośrednio stronie białoruskiej 650 mln USD. Czy ropociąg dałby nam narzędzie wpływu również na politykę białoruską?

Osobiście przyznaję rację najlepszemu w mojej ocenie polskiemu geopolitykowi, prof. Przemysławowi Żurawskiemu vel Grajewskiemu, który w swojej znakomitej książce pt. „Polska polityka wschodnia 1989–2015”, podsumowującej 25 lat polityki Polski względem państw byłego Związku Sowieckiego, stawia smutną, choć prawdziwą tezę: Polska przez ćwierć wieku nie prowadziła realnie żadnej polityki względem Białorusi. Są tutaj bowiem dwa wektory: interesy Polaków mieszkających na Białorusi, które wymagają, aby Polska zrobiła wszystko, by o swoich rodaków dbać; z drugiej strony, mając świadomość, że na terenie Białorusi interesy mają również inne państwa UE, przede wszystkim Niemcy, musimy mieć narzędzia wzmacniania polskiej obecności gospodarczej u wschodniego sąsiada, by Białoruś nie pogłębiała współpracy z Kremlem.

Realna polityka polega na tym, że jeśli jest możliwość, należy z niej bezwzględnie korzystać. Polska teoretycznie może użyć własnej infrastruktury gazowej i paliwowej do dostarczania ropy i gazu ziemnego na Białoruś poza Federacją Rosyjską; takie symulacje były robione za rządów premiera Jarosława Kaczyńskiego.

Błędem jest rezygnacja z myślenia, że możemy wzmocnić suwerenność Białorusi, której niepodległość leży w żywotnym interesie Polski, ponadto poprawiać sytuację Polaków na Białorusi i wreszcie – zarabiać na tym. Należy wziąć pod uwagę wszystkie te czynniki.

Białoruś jest rok w rok szantażowana w obszarze dostaw węglowodorów przez Władimira Putina. W dobrym scenariuszu w tej dekadzie mogliśmy wykorzystywać gazociąg jamalski, przy pełnej konsekwencji i determinacji polskiego państwa, do przesyłu gazu ziemnego na Białoruś. Z kolei infrastrukturę projektu Odessa–Brody–Płock–Gdańsk należałoby wpisać w scenariusz uniezależnienia Białorusi od dostaw rosyjskiej ropy naftowej. Jego realizacja na pewno uzyskałaby poparcie dużej części państw UE, rozumiejących, jak ważne jest stworzenie dla Białorusi infrastrukturalnej alternatywy.

Ale niestety sami będziemy potrzebować gazu ziemnego. Polska bowiem ponownie weszła na szybką ścieżkę uzależnienia się od surowca z Federacji Rosyjskiej.

Decyzja likwidacji polskiej suwerenności energetycznej opartej na zasobach krajowego węgla brunatnego i kamiennego, i przestawiania polskiej gospodarki na gaz ziemny, którego w Polsce po prostu nie ma, jest arcyniebezpieczna. Wszystkie prognozy wskazują, że za 15 lat będziemy potrzebowali 35–40 mld m3 gazu, co spowoduje drastyczne uzależnienie się od dostaw z Rosji.

Puentując: dobrze mieć marchewkę, ale i biczyk na władze w Mińsku?

Lepiej uzależnić relacje od inwestycji i budować je w oparciu o twarde interesy, a nie emocje. Jest w tym coś niezwykłego. Polskie podejście do Białorusi jest zupełnie pozbawione realizmu. Polskie firmy powinny być obecne na Białorusi. Jest ona naszym najbliższym sąsiadem, dlaczego zatem mieliby tam zarabiać Francuzi, Niemcy, czy przede wszystkim Chińczycy? Z drugiej strony za wzór stawiamy często znacznie groźniejszy komunistyczny reżim ChRL, który technologicznie chce opanować wolny świat.

Realną polityką jest uznanie, że interesy Polaków na Białorusi wymagają również oferty geopolitycznej i gospodarczej. Polskie firmy, zdobywając miejsca firm rosyjskich, będą uderzały gospodarczo w reżim Putina. Ropociągi i gazociągi to najlepsza metoda odsunięcia Białorusi od Rosji. Musimy zatem odpowiedzieć na pytanie: czy w polskim interesie jest wzmacnianie niezależności politycznej i gospodarczej od Kremla wszystkich naszych wschodnich sąsiadów? Jestem tu zwolennikiem koncepcji Piłsudskiego. W obecnych realiach współpracujmy z Ukrainą, z Rumunią, która jest bardzo ważna i której jestem wielkim przyjacielem, z państwami bałtyckimi. Budujmy sojusze geopolityczne w UE w oparciu o twarde interesy. Zastanówmy się, co możemy zrobić od strony politycznej, żeby projekt Odessa–Brody–Płock–Gdańsk wszedł w końcu w fazę realizacji.

Jedna z dwóch czeskich rafinerii kontrolowanych przez Orlen już pracuje na azerskiej ropie, która obecnie jest transportowana z terminali położonych nad Adriatykiem. Czy inne polskie rafinerie mogłyby przerabiać ropę z Azerbejdżanu?

To jest wyłącznie kwestia przystosowania części instalacji rafineryjnych do uzyskiwanych z przerobu ropy produktów oraz logistyki magazynowej. Pamiętajmy jednak, że infrastrukturalnie budowa odcinka Odessa–Brody–Płock–Gdańsk daje możliwości eksportowe, nawet gdyby polskie rafinerie nie chciały być odbiorcami tego surowca. (…)

Polska jest również dużym absorbentem CO2 ze względu na zalesienie. Gdyby UE wyliczała emisję netto CO2, prawdopodobnie ten bilans nie byłby dla Polski aż tak zły, nawet w porównaniu z takimi krajami jak Belgia czy Holandia.

Jak już mówiłem – brakuje nam po prostu narodowej strategii energetycznej i twardej konsekwencji w jej realizacji. Każda strategia dotycząca bezpieczeństwa energetycznego jest obliczana na 20–30 lat. Nie można planować budowy elektrowni węglowej, jeśli chwilę później z powodów ideologicznych plan zostaje zawieszony, jak w przypadku elektrowni w Ostrołęce, która w mojej ocenie powinna powstać jako elektrownia węglowa, a nie zasilana potencjalnie rosyjskim gazem. Jestem zwolennikiem patrzenia na ten temat w sposób zimny, bardzo spokojny i konsekwentny. I budować wokół realizacji strategicznych interesów Polski szeroki konsensus polityczny.

O budowie elektrowni atomowych mówiło się w Polsce w latach 70. XX w., już w XI wieku, mówiło się w 2015 roku. Dalej stoimy w miejscu.

Zgoda na likwidację polskiego górnictwa, czyli walka z surowcem, jest fundamentalnym błędem. Na całym świecie zwiększa się wydobycie i zużycie węgla. Transformacja energetyczna to proces inwestycji w nowoczesne technologie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by polski węgiel ustawić w centrum polskiej transformacji energetycznej i w niego inwestować.

Są dwa modele transformacji: norweski i niemiecki. Norwegowie, rozumiejąc gospodarkę niskoemisyjną, od kilku lat inwestują w wytwarzanie wodoru z gazu ziemnego. Potrafią wykorzystać „błękitne paliwo” w projektach „zielonych”.

Niemiecka ścieżka polskiej transformacji energetycznej to faktyczne uzależnienie się od importu niemieckich technologii OZE i rosyjskiego surowca z Nord Stream. Jest to najdroższy z możliwych modeli – tracimy suwerenność energetyczną i przepłacamy za to setki miliardów złotych, wzmacniając niemiecką gospodarkę. A ideologia zderza się z rzeczywistością w taki sposób, że Niemcy likwidują atom, likwidują węgiel i za chwilę nie będą mieli z czego produkować energii elektrycznej. My idziemy w dokładnie tym samym kierunku – nie mamy atomu, a już eliminujemy węgiel, nie mając nic w zamian. Za kilka dosłownie lat będziemy skazani na import energii elektrycznej. Jedyne, co zostanie, to gaz ziemny, a to są ogromne koszty. Będziemy musieli kupować go z Rosji, nie ma bowiem innej możliwości, by polską gospodarkę zaopatrzyć w taką ilość gazu ziemnego, której z uwagi na realizowaną ideologiczną dekarbonizację będziemy jeszcze w tej dekadzie potrzebować.

Wydobywamy 4 mld m3, a nasze zużycie chcemy ustawić na poziomie 40 mld m3. W tym sensie Polska robi wielki prezent Władimirowi Putinowi.

Cały wywiad Jadwigi Chmielowskiej i Mariusza Pateya z posłem SP Januszem Kowalskim, pt. „Polityka Polski. Konieczność zdecydowania i konsekwencji”, znajduje się na s. 1 i 4 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 84/2021.

 


  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Jadwigi Chmielowskiej i Mariusza Pateya z posłem SP Januszem Kowalskim, pt. „Polityka Polski. Konieczność zdecydowania i konsekwencji”, na s. 1 i 4 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 84/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dr Naimski: Lokalizację pierwszego reaktora atomowego w Polsce poznamy w przyszłym roku

Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej mówi o polskich planach dot. energetyki atomowej oraz analizuje problem wzrostu cen energii

Dr Piotr Naimski  mówi o postępach polskiego programu atomowego. Jak wskazuje, zgodnie z założeniami w 2043 r. w  naszym kraju ma funkcjonować 6 reaktorów, odpowiadających za produkcję 20% zużywanej w Polsce energii.

Przygotowania do projektu mają kosztować 10 mld dolarów. Całą sumę pokryje strona amerykańska.

Poruszony zostaje również temat wzrostu cen energii. Jego skala zaskoczyła rząd, mimo to ministerstwo klimatu intensywnie pracuje na rzecz złagodzenia społecznych skutków tej sytuacji.

W Unii Europejskiej mamy do czynienia ze spekulacją uprawnieniami do emisji CO2.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Koniec złudzeń i koniec spokoju społecznego na Śląsku? Maska opartej na węglu suwerenności energetycznej Polski opadła

Według planu ministra Sasina „ostatnia kopalnia węgla energetycznego miałaby działać do 2036 roku”, a PiS jeszcze niedawno obiecywał, że węgiel będzie głównym źródłem energii dla Polski do 2060 roku…

Stanisław Florian

Podczas rundy rozmów związkowo-rządowego zespołu ds. transformacji, 28 sierpnia w Katowicach, związkowcy kolejny raz od wielu miesięcy wskazali, że koncerny energetyczne nie wypełniają kontraktów zawartych ze spółkami górniczymi, sprowadzając jednocześnie cały czas węgiel z zagranicy.

Wiceminister Soboń zobowiązał się, że 10 września przedstawi stronie społecznej umowy techniczne dotyczące współpracy kontraktowej między energetyką i górnictwem.

Czara goryczy przelała się, gdy 10 września strona rządowa nie przedstawiła wspomnianych umów, wyjaśniając tylko, że spółki energetyczne nie porozumiały się w kwestii wolumenu produkcyjnego i sprzedażowego ze spółkami węglowymi. W zamian za to zaprezentowała stronie społecznej „Plan na rzecz energii i klimatu na lata 2021–2030” oraz „projekt Polityki Energetycznej Polski do 2040 r.”, który zakłada, że odchodzenie od węgla będzie uzależnione od dynamiki wzrostu cen uprawnień emisji CO2. Przy umiarkowanym tempie wzrostu udział węgla w polskim miksie energetycznym ma spaść w 2030 r. z obecnych ok. 77% do ok. 56%. W 2040 r. ma to być już tylko 28%. Chyba, że w europejskim systemie handlu emisjami wzrost cen będzie gwałtowniejszy. Wtedy udział węgla ma spaść do 37% już za 10 lat, a w 2040 r. – do 11%! (…)

Można powiedzieć, że 10 września maska opartej na węglu suwerenności energetycznej Polski opadła. Zwłaszcza, że tego samego dnia Komisja Środowiska Parlamentu Europejskiego opowiedziała się za zaostrzeniem celu redukcji emisji CO2 do 2040 r. z 40 do 60%, a 11 września przyjęła postulat wprowadzenia neutralności klimatycznej w poszczególnych państwach członkowskich UE do 2050 r.

Na te decyzje unijnej komisji w żaden sposób nie zareagował rząd RP, mimo że zgodnie z ustaleniami szczytu Rady Europejskiej w 2019 r. – osiągnięcie neutralności klimatycznej nie miało dotyczyć Polski, a nasz kraj miał mieć możliwość przeprowadzenia bezemisyjnej transformacji gospodarczej we własnym tempie i z zastosowaniem środków dostosowanych do polskiego profilu gospodarczego. (…)

W rozmowie z piszącym te słowa przewodniczący Zarządu Regionu Śląskiego NSZZ Solidarność 80 zwrócił uwagę, że suwerenność energetyczna Polski jest równie ważna jak inwestowanie w obronność. – A jaka jest różnica w skali inwestycji tam i u nas? – pytał. Wyraził też zaniepokojenie tym, że wycofywanie kapitałów ze Śląska zapowiadają kolejne firmy z krajów „starej Unii”: kontrolowany przez kapitał francuski (Peugeot Société Anonyme) Opel, zapowiada likwidację fabryki w Gliwicach, a współkontrolowany przez PSA Fiat Chrysler Automobiles zapowiada w ciągu dwóch lat przeniesienie fabryki do Argentyny…

Jeśli powiązać to z informacjami, że holendersko-hinduski ArcelorMittal wygasił już wielki piec w Nowej Hucie, oddał do remontu takiż piec w Dąbrowie Górniczej i planuje to zrobić z ostatnim działającym jeszcze piecem w Dąbrowie, a równocześnie poprzeszkalał w polskich hutach pracowników z Indii, gdzie kończy budować wielki kombinat metalurgiczny – można odnieść dziwne wrażenie, że mające narodowość kapitały z Francji, Niemiec, Włoch czy Holandii dołączyły do antypolskiej krucjaty swoich mediów, europarlamentarzystów, rządów i wprowadzają w czyn niewypowiedziane sankcje gospodarcze w stosunku do społeczeństwa polskiego. (…)

Niemcy – wbrew pakietom klimatycznym Unii – otwierają kolejną, nową kopalnię odkrywkową, elektrownie węglowe w Republice Federalnej Niemiec nadal dostarczają około 50% produkcji energii elektrycznej, a niemiecka elektroenergetyka zużywa rocznie ponad 30 mln ton węgla kamiennego i ponad 160 mln ton węgla brunatnego, których spalanie – zgodnie z różą wiatrów – przenosi na teren Polski masy dwutlenku węgla i smogu, za który polskie firmy mają płacić podwyższone stawki emisji CO2.

Cały artykuł Stanisława Floriana pt. „Koniec złudzeń i koniec spokoju społecznego na Śląsku?” znajduje się na s. 1 i 2 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 76/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Stanisława Floriana pt. „Koniec złudzeń i koniec spokoju społecznego na Śląsku?” na s. 1 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 76/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Kryzys niemieckiej branży motoryzacyjnej. Dr Konrad Popławski: Niemcy wzmacniali tradycyjne, nieekologiczne sektory

Dr Konrad Popławski o kryzysie sektora motoryzacyjnego w RFN, jego problemach z normami ekologicznymi; spolegliwości niemieckiego rządu i rosnącej nieufności obywateli.

Jakiś piasek wpadł w tryby tej dobrze naoliwionej machiny.

Dr Konrad Popławski mówi, że w  Niemczech branża motoryzacyjna  w ostatnich latach „trochę obrosła w tłuszczyk”, przez co nie uniknęła pewnych problemów. Wskazuje, że częściową winę za to ponosi „trochę zbyt spolegliwa” polityka niemieckiego rządu federalnego, gdzie kanclerz Angela Merkel była dostępna dla szefów koncernów samochodowych „niemal na telefon”. Dla dobra niemieckich samochodów:

Niemcy przymusiły Irlandię, by odłożyła regulacje klimatyczne.

Zdaniem eksperta pierwsze symptomy można było dostrzec już 5 lat temu, kiedy wykryto nieprawidłowości przy manipulowaniu badaniami emisji spalin w dieslowskich silnikach Volkswagena. Już w 2010 r. Spiegel wskazywał na praktyki koncernów motoryzacyjnych:

Koncerny od dawna pracują nad ekologią. Stworzyły centrum prac do oczyszczania spalin w ramach, którego ustalały tak naprawdę jak różnych norm unikać.

Od tego czasu spadło zaufanie klientów do niemieckich koncernów samochodowych. Coraz częściej pojawiają się postulaty, by zakazać wjazdu samochodów z silnikiem Diesla do niektórych niemieckich miast. Ekspert prognozuje, że zapaść przemysłu motoryzacyjnego może wywołać „szok” dla całej niemieckiej gospodarki:

Rysy są poważne i nie będzie łatwo ich zaklajstrować. Jest to przestroga przed polityczną hipokryzją; z jednej strony Niemcy kreowały się na lidera ekologicznej polityki energetycznej, z drugiej wzmacniali tradycyjne, nieekologiczne sektory.

Przypomina jak niemieccy biznesmeni „wyśmiewali samochody elektryczne Tesli”, twierdząc, że z doświadczenia wiedzą, iż inwestycja taka się nie opłaca. Okazuje się jednak, że „firma Muska staje się coraz bardziej dochodowa”. Dr Popławski zauważa, że wraz z obecnymi problemami branży może pojawić się tendencja, by dążyć do utrzymania jak największego zatrudnienia w niemieckich zakładach pracy. W sprawie tej na koncerny mogą wpływać niemieccy politycy. Nasz gość zauważa, że aż 20% akcji Vokswagena jest w posiadaniu rządu Dolnej Saksonii.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K./A.P.

Dr Kuźmiuk: KE będzie musiała zrezygnować z ataków na Polskę. Nie wyłączyliśmy się z ograniczenia emisji CO2

Dr Zbigniew Kuźmiuk o znaczeniu podwójnej wygranej Zjednoczonej Prawicy, polityce klimatycznej UE i „ekologicznej religii” oraz o różnicy energetycznej między Polska a Niemcami.


Dr Zbigniew Kuźmiuk podsumowuje unijny rok polityczny. Podkreśla wpływ na Unię Europejską podwójnej wygranej Prawa i Sprawiedliwości w wyborach w 2019 r.  Potwierdziły one mandat PiS-u do sprawowania władzy,wbrew opozycji, która próbowała podważyć go przy pomocy „ulicy i zagranicy”. Obecnie eurodeputowani muszą zdać sobie sprawę, że obecne władze Polski nie doszły do rządów przez przypadek. W związku z tym:

Komisja będzie musiała zrezygnować z ataków na Polskę.

Eurodeputowany uważa, że sytuacje takie jak list wiceprzewodniczącej KE Věry Jourovej, do polskiego premiera i prezydenta ws. zmian w sądownictwie nie powinny się powtarzać. Krytykuje także prace nad Nowym Ładem nowej Komisji Europejskiej. Stwierdza, że przedstawiony przez Komisję dokument, mimo, że obszerny, to jest jednocześnie ogólnikowy, tak, że nie wiadomo, jak zakładane cele osiągnąć i z czego je finansować.

Mam nadzieję, że na biurokratów brukselskich przyjdzie pewne otrzeźwienie.

Dr Kuźmiuk ma nadzieję, że zaciekle walczący o środowisko politycy Unii Europejskiej otrzeźwieją z „ekologicznej religii”. Podkreśla, że cały świat powinien zainteresować się zmniejszeniem emisji dwutlenku węgla, a nie jedynie Europa, która jest odpowiedzialna li tylko za 10 proc. emisji CO2:

Jeśli te działania będą robione w wymiarze globalnym, to rzeczywiście ma to sens i jest w porządku.

Poza Stanami Zjednoczonymi, które wystąpiły z porozumień paktu paryskiego, by realizować własną drogę ograniczenia emisji, najbardziej za emisję dwutlenku węgla odpowiadają Chiny, Indie i Rosja. Pekin zaś zapowiedział, że dopiero po 2030 r. podejmie działania na rzecz ograniczenia emisji.

Nie wyłączyliśmy się z ograniczenia emisji CO2, tylko chcemy dojść do niego we własnym tempie.

Europoseł podkreśla, iż węgiel w polskim miksie energetycznym wynosi 80%, podczas gdy w niemieckim 35. Polska nie może więc iść niemiecką drogą, gdyż w ten sposób „zamordujemy własną gospodarkę”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

K.T./A.P.

Szczypiński: W Europie rośnie cena gazu, a Grupa Azoty stawia na tworzywa sztuczne

Witold Szczypiński — wiceprezes, dyr. gen. Grupy Azoty, o tym, co się dzieje na europejskim rynku gazu, przyszłości branży nawozów sztucznych i planach Grupy Azoty na przyszłość.

Witold Szczypiński mówi o ciężkim okresie dla polskiej chemii związanym z wysokimi cenami energii, które z kolei są wynikiem europejskiej polityki odnośnie do ochrony środowiska.

Gaz zawsze ma zmienną cenę, my opieramy się o ceny europejskie gazu. […] Jeżeli chodzi w ogóle o chemię, to ciężka chemia w Europie ma i będzie miała okres trudny. Wynika to z normalnej polityki, środowiska przede wszystkim, co skutkuje wysokimi cenami energii. My musimy w ciągu najbliższych kilku lat się do tego dostosować.

Grupa Azoty jest największym odbiorcą gazu w Polsce. Kupuje go ona od PGNiG po cenach zbliżonych do cen europejskich. Te ostatnie zaś związane są regulacjami unijnymi, do których również Polska musi się dostosować. Dążenie do zmniejszenia emisji CO2 wiąże się, jak mówi wiceprezes Grupy Azoty, ze zwiększonym zapotrzebowaniem na gaz.

To nie jest tylko kwestia dostępu, ale i ceny. Dla nas się liczy marża pomiędzy ceną nawozów a ceną gazu. Naszym głównym konkurentem na rynku nawozów jest wschód, który cenę gazu ma o połowę mniejszą.

Mimo tego, że dla firm spoza Unii dostęp do jej rynku może być utrudniony, to nie neutralizuje to przewagi, jaką daje niższa cena gazu. Z tego powodu głównym konkurentem dla Azotów są rosyjscy producenci nawozów.

Zdecydowaliśmy się na taki krok. Bardzo istotny, bo on powinien zmienić tę strukturę wytwarzania. W tej chwili tę naszą wrażliwość na branżę nawozową powinien obniżyć. Zakładamy, że ta struktura przychodu zmieni się tak, by z nawozu mieć mniej niż 45% przychodu, w tej chwili to jest 55-60.

Jak zaznacza Szczypiński, Grupa Azoty jest największym producentem chemii w Polsce, głównie nawozów. Aż 25% ich produkcji przeznaczona jest na eksport. Jednak zgodnie z przewidywaniami ekspertów, wraz ze zwiększaniem się specjalizacji europejskiego rolnictwa spadać będzie zapotrzebowanie na nawozy. Odpowiedzią Grupy na to ma być z jednej strony produkcja nawozów specjalistycznych (takich, jakie produkuje wykupiona niedawno przez Azoty niemiecka firma Compo expert), a z drugiej przerzucenie się na tworzywa sztuczne.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

Zmniejszona emisja dwutlenku węgla zwiększa precyzję wskazań dla rosyjskich systemów rozpoznania opartych na CO₂

Kiryłowi Kondratiewowi nawet się nie śniło, że jego dawne spekulacje na jeden wąski temat w dziedzinie fizyki atmosfery wykorzystają w przyszłości spekulanci finansowi od świadectw emisyjnych CO₂.

Jacek Musiał
Michał Musiał

W przyszłym roku świat będzie obchodzić setną rocznicę urodzin dwóch znakomitych naukowców uważanych za ojców współczesnej klimatologii i fizyki atmosfery: Kiryła Jakowlewicza Kondratiewa (1920–2006) i Michała Iwanowicza Budyki (1920–2001).

(…) Tam, gdzie większość radzieckiej nauki wegetowała niezwykle skromnie, instytuty Budyki i Kondratiewa nie miały problemów z pozyskiwaniem środków. Tak Budyko, jak i Kondratiew działali oficjalnie na rzecz pokojowego poznawania klimatu i przepowiadania pogody. Przez 40 lat tysiące naukowców pracowały pod ich kierunkiem, a przepowiedzieć pogodę potrafiły zaledwie na kilka dni naprzód. Czy te potężne instytuty miały faktycznie prognozować pogodę?

Niejako odpryskiem faktycznej ich działalności stała się katastroficzna wizja świata roztoczona przez zespół Kondratiewa. Została wykorzystana do straszenia ludzkości globalnym ociepleniem i do utrzymywania społeczeństw w strachu.

(…) Po II wojnie światowej nastąpił wzrost zapotrzebowania na zaawansowane techniki wojskowe. (…) Szczególnie obiecujące wydawało się wtedy konstruowanie bojowych laserów. (…) Znanym osiągnięciem był Polus (Poljus) – bojowy laser CO₂, mający służyć do niszczenia z kosmosu. Według oficjalnych danych, pierwsza tego typu stacja w 1987 roku spłonęła w atmosferze zaraz po starcie, projekt zaś miał zostać wtedy zahamowany. I tu pojawia się ważne hasło-klucz: „laser CO₂”. Podobne lasery istnieją do dziś w Rosji w wersjach naziemnych i prawdopodobnie zamontowanych w samolotach. Dużej mocy laser CO₂ jest tani i względnie łatwy w konstrukcji. Może wykorzystywać gorące CO₂ ze spalin w odpowiedniej mieszance gazów. Wystrzeliwuje energię w podczerwonym widmie zbliżonym do pasma emisyjnego CO₂.

Tu zaczynają być widoczne pewne punkty zbieżne ze znanym kłamstwem ekologicznym i powoli staje się zrozumiałe, czemu służyły wspomniane instytuty radzieckie. To nie koniec militarnych powiązań CO₂.

Zwiększenie tylko o 30% stężenia dwutlenku węgla nad jakimś obszarem powoduje wzrost rozpraszania wystrzelonej wiązki laserowej, a zatem i znaczące zmniejszenie jej skuteczności bojowej. Inne zastosowanie militarne to rozpoznanie i szpiegostwo. Pojazdy wojskowe naziemne i powietrzne z uwagi na większe zużycie paliwa pozostawiają w swoim otoczeniu ślad w postaci gorącego CO₂, wykrywalnego detektorami niezależnie od wilgotności otaczającej atmosfery, co daje nieocenione informacje wywiadowi wojskowemu, pozwalając m.in. na ich łatwe namierzenie i zniszczenie. Wybór technik opartych na CO₂ wynika z tej samej przyczyny – okna atmosferycznego: para wodna pochłania 95% promieniowania podczerwonego, omijanego przez 2 zakresy absorpcyjne/emisyjne CO₂.

Polska jeszcze do niedawna byłaby taktycznie trudnym miejscem do wykorzystania najnowszych technik, gdyby stała się terenem współczesnego teatru działań wojennych, gdyż każdy czynny komin lokalnie zafałszowuje lokalizację pojazdów wojskowych, a zwiększone stężenie CO₂ nad terytorium wyraźnie zmniejsza precyzję wskazań dla rosyjskich systemów rozpoznania opartych na CO₂.

Obecne nad Polską nieco podwyższone stężenie CO₂ i kominy, wprowadzające szum elektromagnetyczny w zakresie podczerwieni, zmniejszają zasięg rozpoznania wobec hipotetycznych nisko lecących rakiet z kierunku zachodniego w stronę Rosji.

Obecność lokalnych lub terytorialnych zaburzeń koncentracji CO₂ osłabia zdolność armii rosyjskiej nad naszym terytorium i skuteczność systemów militarnych, na które ZSRR poświęcił kilkadziesiąt lat badań naukowych i kilkaset miliardów dolarów.

Cały artykuł Jacka Musiała i Michała Musiała pt. „Spowiedź naukowca, czyli jak CO2 wrabiano w globalne ocieplenie” znajduje się na s. 10 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka Musiała i Michała Musiała pt. „Spowiedź naukowca, czyli jak CO2 wrabiano w globalne ocieplenie” na s. 10 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Paryskie Porozumienie Klimatyczne uderzy w potężne do tej pory Niemcy z energetyką opartą głównie na węglu brunatnym

Dzięki spekulacjom radzieckich naukowców z lat 70./80. XX wieku, dotyczących domniemanego wpływu CO2 na efekt cieplarniany, pierwszy chyba raz w historii to Francja (?) wykiwa Niemców w Europie.

Jacek Musiał
Michał Musiał

Na naszych oczach dokonywany jest lincz na CO2 na podstawie oskarżeń rzuconych przez IPCC jako ciało, które wydaje się być osobiście zainteresowane w skazaniu właśnie CO2. (…) Tymczasem polscy studenci starają się analizować nieścisłości w kolejnym raporcie IPCC, pracując nad wykazaniem, że nie CO2, lecz inne czynniki odpowiadają za globalne ocieplenie.

Paryskie Porozumienie Klimatyczne z 12.12.2015 roku najbardziej w Europie uderzy w potężne do tej pory Niemcy z energetyką opartą głównie na węglu brunatnym, zmniejszając dystans do Francji i Wielkiej Brytanii i w perspektywie 20-letniej może podważyć hegemonię Niemiec w Unii Europejskiej. (…)

Francja przy swojej energetyce opartej głównie na atomie, przy o 30% mniejszej obecnie gospodarce, dzięki uwikłaniu Niemiec w Porozumienie Paryskie i udział w spekulacyjnym handlu emisjami może odtrąbić zwycięstwo w wojnie ekonomicznej ze swoim odwiecznym rywalem.

Przy założeniu stałych cen EUA-ETS w perspektywie 10-letniej da to straty niemieckiej gospodarce nie mniej niż 170 mld euro!

Warto przypomnieć, że Gerhard Schröder w porozumieniu z partią Zielonych od 2000 roku podjął decyzję o stopniowym niszczeniu własnej energetyki jądrowej. Od tej pory niemiecka gospodarka sukcesywnie uzależnia się od rosyjskiego gazu (czyż nie jest ciekawostką, że Schröder od 2006 r. zasiadał w radzie nadzorczej kontrolowanego przez Rosjan konsorcjum Nord Stream, a w 2017 został szefem rady dyrektorów w rosyjskim koncernie ROSNIEFT). (…)

Paryskie Porozumienie Klimatyczne najbardziej w Europie uderzy w Niemcy, dając w perspektywie długoterminowej przewagę Francji, a w świecie – Stanom Zjednoczonym i Rosji.

Francuzi mają swoją energetykę jądrową (blisko 50% energii elektrycznej Francji), Niemcy – węglową (wraz z węglowodorową dostarcza ok. 60% energii elektrycznej). Jakie są spodziewane wewnątrzeuropejskie skutki wdrażania Porozumienia Paryskiego? Można by zażartować, że dzięki spekulacjom radzieckich naukowców z lat 70./80. XX wieku, dotyczących domniemanego wpływu CO2 na efekt cieplarniany, a następnie stworzeniu systemu spekulacyjnego handlu świadectwami emisyjnymi i narzuceniu największych w Europie kontrybucji na niemiecką energetykę, pierwszy chyba raz w historii to Francja(?) wykiwa Niemców w Europie. Kto jednak ma największy interes w skłócaniu ze sobą członków Unii Europejskiej? Czy ci sami, którzy podsycają niepokoje wewnętrzne w krajach Unii? Czy ci sami, którzy wiodą Europę do upadku moralnego? Czy ci sami, którzy sprowokowali Wielką Brytanię do opuszczenia Unii?

Cały artykuł Jacka i Michała Musiałów pt. „Czy polscy studenci wesprą niemiecką gospodarkę?” znajduje się na s. 9 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka i Michała Musiałów pt. „Czy polscy studenci wesprą niemiecką gospodarkę?” na s. 9 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Antropogeniczne CO₂ to kilka procent całkowitego dwutlenku węgla. W globalnym ociepleniu ma wymiar humorystyczny

Lobbowany od kilkunastu lat dominujący podatek od CO₂ może przyczyniać się nawet do wzrostu globalnego ocieplenia. Jest niesprawiedliwy i preferuje jedne państwa, a niszczy gospodarki innych.

Jacek Musiał
Michał Musiał

Podatek od energii

Piąty już Raport Intergovernmental Panel on Climate Change (IPCC) przytacza wyliczenia, sugerujące mniejszy wpływ na powstawanie globalnego ocieplenia na skutek całkowicie uwolnionej energii, aniżeli CO₂. Wynika to z przeszacowania wpływu efektu cieplarnianego pochodzącego od CO₂ przy niedostrzeganiu wszystkich antropogenicznych źródeł i wtórnych skutków energii, najprawdopodobniej na poziomie porównywalnym lub wyższym od wpływu antropogenicznie uwalnianego CO₂. (…)

Należy uznać, że najkorzystniejszy dla środowiska (proekologiczny) i najsprawiedliwszy byłby podatek od energii ogółem.

Świeżo osiągniętych pozycji będą jednak zapewne zaciekle bronić przede wszystkim bardzo silne lobby energetyki jądrowej i gazowej, by zachować dotychczasową, obiektywnie nieuzasadnioną przewagę nad konkurencją.

Podatek od produkcji przemysłowej wolnej wody

Pozornie woda jest obojętna dla środowiska. Faktem jednak też jest, że woda i jej para są głównymi sprawcami efektu cieplarnianego. (…)

Za efekt cieplarniany wody odpowiada para wodna w najniższych warstwach troposfery, w odróżnieniu od efektu antycieplarnianego warstw zewnętrznych troposfery i stratosfery, który jest powodowany przez tzw. albedo. Od dawien dawna wiadomo, że jeśli niebo jest bezchmurne, to noc jest chłodna i, odwrotnie, zachmurzone niebo to częściej ciepła noc. W publikacjach nagminnie zamieszczane są informacje, że CO₂ stanowi (przykładowo) 81% efektu cieplarnianego, pomijające niewygodny fakt, że najważniejszym czynnikiem tego zjawiska jest nawet w 95% woda. (…)

Podatek wyłącznie od uwolnionej wody byłby korzystniejszy ekologicznie niż podatek od CO₂, lecz jeszcze niepełny. Prawie nie tknąłby np. skutków energetyki jądrowej.

Podatek od metanu

(…) Metanu jest w atmosferze jeszcze niewiele – znacznie mniej niż CO₂. Jednak jego udział w efekcie cieplarnianym nie jest mały. Pomiary poziomów CH₄ i CO₂ odbywają się najczęściej na poziomie litosfery, nie uwzględniając faktu, że metan jako gaz lekki unosi się do wyższych warstw atmosfery, w odróżnieniu od CO₂, który jest wyraźnie cięższy, a na dodatek wchodzi w interakcje z wodą najniższych warstw atmosfery. Ludzkość zastała na Ziemi metan w większości zamknięty w naturalnych zbiornikach podziemnych lub uwięziony w klatratach. Nie do pominięcia jest też metan powstający w wyniku procesów gnilnych, z których zaledwie niewielką część stanowią znane wszystkim zainteresowanym tematem przysłowiowe już krowie bąki. Biorąc pod uwagę dynamikę wzrostu stężenia metanu w atmosferze w ciągu minionych 150 lat, należy postulować obłożenie metanu szczególnie wysokimi podatkami. (…)

Podatek od wodoru

(…) Wodór sam w sobie nie jest traktowany jako gaz cieplarniany. Powstająca jednak z jego spalania woda w obecności spalin klasycznych staje się groźnym elementem smogu.

Aby uzyskać wodór, trzeba go wytworzyć. Technologie nie są ani ekologiczne, ani tanie. Tu pojawia się podatek ekologiczny Pigou, który nakazuje uwzględnić szkody środowiskowe pojawiające się na dowolnym etapie wytwarzania dóbr. Jedyna iskierka nadziei wobec wodoru jest w biotechnologii, gdzie algi miałyby przy jego produkcji wykorzystywać energię słoneczną.

Podatek od emisji innych gazów i substancji niegazowych

Lista i cennik za odprowadzanie do środowiska substancji szkodliwych znajdują się w aktach prawnych wydawanych przez organy władzy lub administracji państwowej. (…) Tu warto wspomnieć o sadzy. Sadza powstaje w przypadku niewłaściwego spalania węgla i paliw płynnych, w tym i gazu ziemnego!

Sadza zmniejsza albedo terenów, gdzie osiadła, zwiększając (w dzień) temperaturę powierzchni. O ile we współczesnych elektrociepłowniach i innych dużych zakładach rzadko dochodzi do emisji sadzy, to największym problemem są miliony kominów gospodarstw indywidualnych.

Podatek od sadzy w tym przypadku nie jest możliwy do wyegzekwowania. Jeszcze w latach 60. ub. wieku dobre szkoły zawodowe kształciły absolwentów w zawodzie zduna. Później zawód upadł, a piece budowali najczęściej domorośli rzemieślnicy. (…) Wspomniane piece i duża część tak zbudowanych kotłów służy do dziś… Nadzieję na przyszłość dają wprowadzone w 2017 roku w Polsce przepisy dotyczące jakości kotłów. (…)

Podatek od ubytku terenów leśnych

Rocznie na świecie ubywa 12–15 mln ha lasów, głównie pod tereny rolnicze. (…)

W bilansie globalnego ocieplenia temat rolnictwa jest niewygodny. Przede wszystkim zaburza ideologię CO₂ i związanych z nim potencjalnych podatków lub instrumentów finansowych mogących podlegać spekulacji.

Rolnictwo oddziałuje na globalne ocieplenie na wiele sposobów:

  1. Przejmuje tereny leśne, będące do tej pory „płucami świata”. (…)
  2. Przejmuje tereny stepowe, cechujące się wysokim albedo.
  3. Ziemia uprawna ma bardzo rozwiniętą powierzchnię parowania wskutek zabiegów agrotechnicznych, w szczególności orki.
  4. Nawadnianie pól prowadzi do parowania ogromnych ilości wody – najważniejszego i wielokrotnie silniejszego aniżeli CO₂ gazu cieplarnianego.
  5. Rolnictwo ma względnie krótkie okresy wegetacji, poza tym okresem gleba jest ugorem o rozwiniętej powierzchni parowania.
  6. Ponad stokrotnie wzrosła produkcja pestycydów, w tym chlorowanych i fluorowanych, pomijanych w bilansie aerozoli 50 lat temu, gdy tworzono zręby teorii wpływu GHG (z ang. ‘greenhouse gases’ – gazy cieplarniane) na AGW.
  7. Nawozy sztuczne, z których uwalniane są do atmosfery lotne związki przede wszystkim azotowe i fosforowe, są kolejnym niedocenionym elementem wpływu na środowisko, w szczególności na efekt cieplarniany pochodzący od troposferycznych tlenków azotu i wtórnie – ozonu. Około dziewięciokrotnie wzrosło w minionych 50 latach zużycie nawozów azotowych.
  8. Zaburzony został tradycyjny obieg wody w przyrodzie: wskutek nawadniania znikają całe rzeki. Dotychczas cieki szybko odprowadzały wodę do mórz i oceanów w dominujących kierunkach NS; obecnie zostawia się im czas na nagrzanie i parowanie (tu także: wpływ zapór).
  9. W procesach trawienia zwierząt hodowlanych (przysłowiowe krowie bąki) oraz kompostowaniu ogromnych ilości odpadów rolniczych powstaje metan, najsilniejszy gaz cieplarniany.
  10. Zabiegi agrotechniczne przyczyniają się do znacznego wzrostu ilości w aerozolu biologicznym, sięgającym górnych warstw troposfery, zarodników grzybów, np. cladosporium i alternaria. Aerozol biologiczny ma bliżej nieokreślony udział w globalnym ociepleniu.

Wymienione poważne argumenty powinny zmusić ONZ do zdecydowanego przeciwstawienia się postępującym wylesieniom pod rolnictwo. Najskuteczniejszym argumentem powinny tu być drakońskie podatki od ubytku terenów leśnych. W Polsce obowiązują stosowne podatki ekologiczne. (…)

Mix podatków ekologicznych

W żadnym kraju nie istnieje system danin, który by sensownie uwzględniał wpływ na globalne ocieplenie wszystkich wymienionych wyżej podatków.

Propagowany od kilkunastu lat dominujący podatek od CO₂ może przyczyniać się nawet do wzrostu globalnego ocieplenia. Jest niesprawiedliwy i preferuje jedne państwa, a niszczy gospodarki innych. Najbardziej zbliżony do optymalnego byłby dominujący podatek od całkowitej energii, z ewentualnym uwzględnieniem dodatkowych czynników. Inna kombinacja to opodatkowanie według rzeczywistego wpływu na efekt cieplarniany, a więc proporcjonalnie do uwalniania wody i dwutlenku węgla z uwzględnieniem wag dla wody i CO₂ dla każdego rodzaju paliwa.

Cały artykuł Jacka i Michała Musiałów pt. „Sprzedam patent na podatek (II). Alternatywne podatki ekologiczne” znajduje się na s. 1 i 3 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka i Michała Musiałów pt. „Sprzedam patent na podatek (II). Alternatywne podatki ekologiczne” na s. 1 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Minister energii Krzysztof Tchórzewski: Musimy jako społeczeństwo ponieść koszty transformacji energetycznej

Jeżeli nie zdobędziemy się na znaczne zwiększenie inwestycji w energetykę – zarówno węglową, jak zero-emisyjną, to Polska gospodarka nie będzie mogła się dalej rozwijać – podkreśla minister.

Na sejmowej komisji energii minister Tchórzewski przedstawia posłom aktualną sytuację w energetyce, podkreślając jakie wyzwania stoją przed Polską. – Do 2030 roku wzrost zużycia energii w Polsce, pod względem rozwoju gospodarczego i poboru gospodarstw domowych, mimo programów efektywnościowych, może wzrosnąć nawet o 25 proc. – mówi.

Mając na uwadze potrzebę wygaszenia nieefektywnych starych bloków węglowych, w najbliższych latach możemy potrzebować nawet od 13 do 15 mW nowych mocy. Taka sytuacja determinuje budowę nowych bloków węglowych. Musimy pamiętać, że brak energii może być hamulcem w rozwoju gospodarczym Polski w najbliższych latach. W tej chwili nie jesteśmy w stanie szybko wyeliminować węgla z miksu energetycznego. Musimy budować nowe bloki węglowe – podkreśla.

Minister Krzysztof Tchórzewski wskazuje również, że nawet znacznie zwiększenie mocy gazowych nie pomoże w spełnieniu europejskich norm średniej emisji w energetyce.

Jeżeli chcemy zdążyć ze zmniejszeniem emisji CO2, tak żeby średni poziom tej emisji spadał do poziomów wymaganych przez Komisję Europejską, to musimy budować zabezpieczające źródła zero-emisyjne. Nie będziemy wstanie obniżać średniej emisji jedynie za pomocą elektrowni gazowych.

– Całe państwo i społeczeństwo musi wiedzieć, że jeżeli nie zdobędziemy się na wysiłek budowy nowych mocy, to nie będziemy mogli dalej się rozwijać – wyjaśnia  Tchórzewski.

Szef resortu energii przyznaje, że rząd cały czas nie ma pomysłu, jak dokładnie sfinansować transformację energetyczną. – Nie wiemy skąd dokładnie weźmiemy środki na nowe inwestycje. Cały czas musimy myśleć, kto pojawi się w nich jako udziałowiec mniejszościowy. Oczywiście możemy otworzyć się na energię z zewnątrz, na przykład produkowaną za granicą tanią enegrię wiatrową. Jednak wówczas oddajemy nasze bezpieczeństwo w ręce innych krajów – mówi.

Już powinna się rozpocząć budowa elektrowni na gaz gdzieś w dolnym biegu Odry, gdzie mamy gazoport. Jeżeli jednak w większym niż obecnie zakresie wejdą na rynek odnawialne źródła energii, to gaz przestanie już być opłacalny.

W swojej wypowiedzi minister przyznaje, że znaczący koszt pakietu rekompensat będzie spoczywał na barkach akcjonariuszy spółek energetycznych. – Przygotowaliśmy program rekompensat w taki sposób, aby budżet państwa nie poniósł żadnych wydatków z tego tytułu – podkreśla szef restortu energii.

ŁAJ