Czym żyje Ameryka Łacińska? Zbigniew Dąbrowski o wyborach w Peru, protestach na Kubie i szczepieniach w Ekwadorze.
W Ekwadorze rozpoczyna się trzecia faza szczepień na koronawirusa, w której ma zostać zaszczepione 8,5 mln osób. Sąsiednie Peru zmaga się zaś z rozstrzygnięciem wyborów prezydenckich. Wyniki II tury wciąż nie zostały oficjalnie ogłoszona, a Peruwiańczycy protestują. Ostatnio prawnik ujawnił, że
W Peru doszło do masowego i skandalicznego oszustwa wyborczego, w którym głosowało 44 tysiące martwych osób oraz 35 tysięcy osób gorących jako osoby nieletnie.
Winę za to ponosić ma zdaniem Zevallosa, obecny rząd, a nie któryś z kandydatów. Tymczasem w Wenezueli jeden ze współpracowników Juana Guido, Freddy Guevara został aresztowany. Zarzuca mu się terroryzm i zdradę narodową. Planowano aresztować także samego Guido.
Zbigniew Dąbrowski mówi także o Kubie, gdzie trwają największe od marca 1994 r. protesty. Wiele osób zostało aresztowanych.
Co najmniej 150 osób zostało uznanych zostało za zaginione przede wszystkim osób młodych.
Wśród zatrzymanych jest hiszpańska dziennikarka, co spotkało się z reakcją Madrytu. Dąbrowski ocenia, że
O ile pierwsza faza rewolucji. Rację bytu o tyle druga faza, która według oficjalnej propagandy trwa do dzisiaj nie jest żadną rewolucją, tylko jest po prostu wprowadzaniem krwawych rządów reżimu niedemokratycznego
Wyjaśnia, że jednym z zarzewi protestów jest szerszy dostęp do Internetu, który kubańskie społeczeństwo zyskało w 2018 r. w ramach rządowych planów modernizacji. Kubańczycy protestują m.in przeciwko postępującej dolaryzacji gospodarki.
Kubańczycy stają się pariasami we własnym domu, bo nie stać ich, by posiadać dolary.
Zwycięzca, „wieczny kandydat” – Guillermo Lasso, dla wielu z pewnością będzie znienawidzonym prezydentem od samego początku – bankier i przedsiębiorca mający 65 lat, konserwatywny chrześcijanin.
Piotr Mateusz Bobołowicz
Prawica pogrzebała correistów
Lewica oddała rządy. w Ekwadorze, ale rezultat wyborów nie spełnił nadziei rdzennych Indian.
Po masowych protestach jesienią 2019 roku i trudnym pandemicznym 2020 Ekwadorczycy stanęli przed perspektywą wyboru nowych władz. 7 lutego głosowali zarówno nad prezydencką dwójką – prezydentem i wiceprezydentem – jak i 137 deputowanymi parlamentu krajowego. Oprócz tego wybrali pięciu przedstawicieli w Parlamencie Andyjskim, która stanowi międzynarodowy organ mający przedstawiać władzom państw położonych w Andach propozycję legislacji integrującej region.
W ustroju politycznym Republiki Ekwadoru kluczową rolę odgrywa prezydent, który jest jednocześnie szefem rządu. Tym samym w sposób oczywisty to ten wybór był dla Ekwadorczyków najważniejszy.
Po czteroletniej kadencji urząd musiał oddać Lenin Moreno. Nie zdecydował się startować w wyborach po raz kolejny, ze względu na niskie poparcie społeczne pod koniec kadencji.
Innym wielkim nieobecnym tych wyborów był Rafael Correa, poprzednik i niegdysiejszy sojusznik polityczny Morena. Przez część uwielbiany za rozbudowaną politykę społeczną, która była możliwa dzięki przypadającej na okres jego rządów koniunkturze na surowce (Ekwador eksportuje nieprzetworzoną ropę), przez innych znienawidzony za rozdawnictwo i nadmierne rozbudowanie wydatków publicznych i sfery budżetowej, Correa po ustąpieniu z urzędu wyjechał do Belgii. Nie jest to przypadek – od 2018 roku kolejne sądy ekwadorskie wydają nakazy jego aresztowania, odrzucane jednak przez Interpol. Rafael Correa, jak i wiele osób z jego otoczenia, został uznany winnym zarzutów korupcji. Moreno był wiceprezydentem u boku Correi, jednak po objęciu władzy radykalnie zerwał z polityką poprzednika, za co zresztą przez wielu został okrzyknięty zdrajcą. W polityce zewnętrznej zahamował trend ochładzania relacji z USA.
Correa pełnił urząd przez dwie kadencje, co uniemożliwiało mu kandydowanie na urząd prezydenta. Mógłby jednak bez przeszkód kandydować na urząd wiceprezydenta u boku swojego dawnego współpracownika Adresa Arauza Galarzy, gdyby nie podtrzymany przez Trybunał Kasacyjny wyrok ośmiu lat pozbawienia wolności i dwudziestu pięciu lat zakazu zajmowania stanowisk publicznych. Były prezydent próbował walczyć po wyroku sądu niższej instancji, jednak przegrał ostatecznie. Jego zwolennicy zarzucali korupcję Leninowi Morenie i sędziom, ale sytuacja Correi nie uległa zmianie i nie został on dopuszczony do kandydowania.
Głównymi przeciwnikami Andresa Arauza byli Guillermo Lasso i Yaku Perez Guartambel. Ten ostatni jest szczególnie interesującą postacią. Do 5 października 2020 roku był prefektem prowincji Azuay. Jest przewodniczącym CONAIE, organizacji zrzeszającej organizacje rdzennych mieszkańców Ekwadoru. Dużą popularność zdobył podczas fali protestów w 2019 roku, kiedy stał się nieformalnym przywódcą całego ruchu antyrządowego.
Krytycy Yaku Pereza zarzucają mu, że jego indiańskie pochodzenie jest jedynie maską polityczną i próbą grania na sentymentach narodowych i kulturowych. Na zdjęciach wyborczych z początków kariery Perez miał krótkie włosy, a nie tradycyjne u ekwadorskich Indian długie.
Partia, która wystawiła Pereza, to Pachakutik, polityczne ramię CONAIE. Jej poglądy plasują się gdzieś z lewej strony sceny politycznej. Główne nurty ideologiczne Pachakutik obejmują ekologizm, w tym ekologizm radykalny (niektórzy Indianie nie stronią od przemocy w walce o zachowanie natury przed zniszczeniem przez przemysł) i indygenizm, czyli przywrócenie wielokulturowości ze szczególną afirmacją rdzennych kultur tłamszonych dotychczas przez wpływy dawnych kolonizatorów. Wśród ruchów indiańskich w Ameryce Południowej widać wyraźne wpływy marksizmu, choć przez niektórych wywodzone są one z tradycyjnie panującej w tych społecznościach solidarności plemiennej. Wystarczy dodać, że głównym przedstawicielem ruchów indiańskich na kontynencie jest były prezydent Boliwii Evo Morales, przyjaciel Chaveza, braci Castro – i Rafaela Correi. Yaku Perez przegrał jednak w pierwszej turze.
Poważne kontrowersje wzbudziła minimalna różnica między liderem indiańskim a Guillermem Lassem – 19,39% do 19,74%.
Perez zmobilizował swoich zwolenników i w wielodniowym pokojowym marszu ruszył do stolicy, gdzie przekazał Państwowej Komisji Wyborczej (Consejo Nacional Electoral, CNE) dokumentację 16 tysięcy przypadków naruszeń kodeksu wyborczego z 39 tysięcy wszystkich zarejestrowanych. Zażądał przeliczenia głosów w 17 z 24 prowincji Ekwadoru. Mimo uwzględnienia niektórych zarzutów, wyniki pierwszej tury zostały uznane. Zwolennicy Pereza nazwali to „kradzieżą marzeń” – nie tylko tych Yaku Pereza o prezydenturze, ale też ich o odzyskaniu kontroli nad rdzennym terytorium.
W drugiej turze wyborów zdecydowanie wygrał Guillermo Lasso, uzyskując 52,2% głosów. Komentatorzy określili to jako „pogrzeb correismu”. Przy całej niejednoznaczności oceny polityki Lenina Morena, nie można zapomnieć, że pierwotnie wywodził się on z grona stronników Rafaela Correi, mimo że zrezygnował z wielu wprowadzonych przez poprzednika reform.
Lasso natomiast nie jest w żaden sposób związany z tym środowiskiem i reprezentuje ekwadorską prawicę. Był to jego trzeci start w wyborach prezydenckich, co wyrobiło mu już miano wiecznego kandydata – jak widać niesłusznie.
Lasso dla wielu z pewnością będzie znienawidzonym prezydentem od samego początku – bankier i przedsiębiorca mający 65 lat, konserwatywny chrześcijanin. Przy okazji startuje ze skomplikowaną sytuacją parlamentarną – Jego partia CREO ma zaledwie 12 deputowanych i 19 koalicjantów ze Społecznej Partii Chrześcijańskiej. Naprzeciw stoi 48 correistów. Może to uniemożliwić przeprowadzenie radykalnych reform, a to ich potrzebuje kraj. Lasso obiecywał w kampanii walkę z korupcją – głównym problemem nie tylko Ekwadoru, ale i całego regionu – zwiększenie płacy minimalnej do 500 dolarów i rozwiązanie problemu głodu w Ekwadorze.
Przy okazji jest zdecydowanym przeciwnikiem depenalizacji aborcji. Temat ten, podobnie jak w Polsce, wywołuje w Ekwadorze znaczne emocje. Drugą kwestią, prawie równie drażliwą, jest dolaryzacja gospodarki, której Lasso jest gorącym orędownikiem. Sam do niej poniekąd doprowadził, gdy w 1999 roku przez miesiąc był ministrem gospodarki Ekwadoru podczas tzw. ferii bankowych – największego kryzysu gospodarczego kraju, który doprowadził do hiperinflacji i zmusił Ekwador do porzucenia swojej waluty sucre na rzecz dolara amerykańskiego.
Zarówno pierwsza, jak i druga tura wywołały wiele emocji. Rozpatrując ekwadorskie wybory trzeba pamiętać, że udział w głosowaniu jest obowiązkowy. Stąd znaczna liczba głosów nieważnych
Zwolenników Correi jest nadal wielu, a zwycięstwo jego poważnego przeciwnika nie może wywoływać ich zadowolenia. Nadzieje Indian zostały również zawiedzione. Ekwadorczycy są też zmęczeni korupcją i ciągłą obecnością w polityce tych samych osób.
Dlatego po wyborach jest zawsze więcej rozczarowanych niż usatysfakcjonowanych. Czas pokaże jednak, czy Lasso uniknie masowych protestów – i jak ten wybór Ekwadorczyków wpisze się w silnie spolaryzowane tendencje ewolucji polityki w całym regionie Ameryki Łacińskiej.
Artykuł Piotra Mateusza Bobołowicza pt. „Prawica pogrzebała correistów” znajduje się na s. 15 majowego „Kuriera WNET” nr 83/2021.
Majowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Gospodarz audycji „Republica Latina” o sytuacji epidemicznej w Brazylii i Wenezueli oraz o wyborach prezydenckich w Ekwadorze.
[related id=139824 side=right] Zbigniew Dąbrowski przybliża sytuację epidemiczną w Wenezueli, która jest „bardzo nieciekawa”. Pracownicy służby zdrowia krytykują pominięcie medyków w systemie rozdziału szczepionek. Te ostatnie otrzymali funkcjonariusze sektorów siłowych i dygnitarze reżimu Nicolasa Maduro. Na dodatek do kraju sprowadzono jedynie pół miliona szczepionek.
Wielu Wenezuelczyków nie stać na to, aby leczyć siebie i swoich bliskich.
W szpitalach publicznych nie ma miejsc, a prywatne kliniki są dla wielu za drogie. Kraj jest w złym stanie. Ludzie zbierają pieniądze na leczenia na platformach crowfundingowych.
Tymczasem w Ekwadorze trwa kampania wyborcza przez II turą wyborów prezydenckich. Głosowanie odbędzie się 11 kwietnia.
Jak pokazują ostatnie sondaże wyborcze obydwaj kandydaci idą niemal łeb w łeb.
W pierwszej turze wyborów najwięcej głosów otrzymał Andrés Arauz, namaszczony przez byłego prezydenta Rafaela Correę na następcę. Lewicowy populista zdobył 33 proc., czyli o 13 punktów procentowych więcej od swego konserwatywnego kontrkandydata Guillermo Lasso.
Dziennikarz podkreśla, że od tego, kto zwycięży zależy kierunek, w jakim kraj ten pójdzie. Dodaje, że gdyby wygrał przedstawiciel prawicy to musiałby dogadać się on ze zdominowanym przez zwolenników Rafaela Correi parlamentem.
ZwycięstwoAndrésa Arauza oznaczać będzie powrót do lewicowo populistycznej polityki jego poprzednika i mentora. Zaś zwycięstwo Guillermo Lasso kontynuację reform wolnorynkowych prowadzonych pod komando Międzynarodowego Funduszu Walutowego przez obecnego prezydenta kraju Lenina Moreno.
Podczas gdy w Wenezueli medycy krytykują pominięcie ich w szczepieniach to w brazylijskim Belo Horizonte strajkują miejscowe prostytutki.
Tysiące brazylijskich prostytutek jest dotkniętych zamknięciem hoteli.
Przedstawicielki „najstarszego zawodu świata” podkreślają, że powinny się znaleźć w priorytetowej grupie szczepień, gdyż ich sposób zarabiania na życie wiąże się z kontaktem z wieloma różnymi ludźmi. Rządowe priorytety nie uwzględniają jednak prostytutek, zaś sam proces szczepień się wydłuża. Kraj ciężko odczuwa II falę koronawirusa.
W Brazylii z powodu koronawirusa zmarło 332 tysiące osób. W liczbach bezwzględnych jest to drugi kraj na świecie, który przewyższają tylko Stany Zjednoczone Ameryki Płn.
Zbigniew Dąbrowski o wyborach w Ekwadorze, aresztowaniu byłej tymczasowej prezydent w Boliwii, prześladowaniu dziennikarzy na Kubie oraz sytuacji epidemicznej w Wenezueli.
Zbigniew Dąbrowski powraca do tematu „telenoweli wyborczej” w Ekwadorze, gdzie w I turze wygrał Andrés Arauz, związany z byłym prezydentem Rafaelem Correą. Mówi się, że ten ostatni będzie w przypadku zwycięstwa Arauza kierować krajem z tylnego siedzenia.
Dużo ciekawsza była bitwa o drugie miejsce pomiędzy Guillermo Lasso (to był kandydat konserwatywno- liberalny, prawicowy) a Yaku Pérezem, który jest takim kandydatem lewicowo- socjalistycznym, ale również ekologicznym.
Jako drugi do II tury wszedł ostatecznie kandydat prawicy. Dąbrowski przypomina, że na początku zarówno Lasso, jak i Pérez zgodzili się, że trzeba powtórzyć wybory. Jednak ten pierwszy wycofał się z tych uzgodnień, gdy okazało się, że przechodzi do II tury. Yaku Pérez mówi o fałszerstwach wyborczych, a jego partia Pachakutik wezwała do oddawania nieważnego głosu. W Ekwadorze w przypadku, gdy głosów nieważnych jest więcej niż ważnych, wybory trzeba powtórzyć.
Tymczasem w Boliwii aresztowana została była tymczasowa prezydent Jeanine Áñez razem z członkami swego rządu pod zarzutem zamachu stanu, walki z demokracją i terroryzmu.
To się oczywiście spotykało z reakcją z protestami zarówno w Boliwii przede wszystkim w mieście Santa Cruz […], ale również ze strony społeczności międzynarodowej.
Natomiast na Kubie rząd oskarżany jest o prześladowanie dziennikarzy tworzących w mediach społecznościowych. Te ostatnie jako jedyne nie są na wyspie państwowe. Dziennikarze są zastraszanie przez kilkudniowe areszty i konfiskaty sprzętu.
Prowadzący Studia Republica Latina mówi także o sytuacji epidemicznej w Wenezueli. Opieka zdrowotna, tak państwowa, jak i prywatna, stoi tam na skraju załamania.
Większość szpitali zajmują pacjenci z Covidem.
Hospitalizowani pacjenci covidowi to w znakomitej większości ciężkie przypadki, wymagające podłączenia pod respirator. Nicolas Maduro wprowadził system 7+7, czyli siedem dni twardego lockdownu i tydzień swobody. Nie sprawdził się on jednak, szczególnie wobec postawy Wenezuelczyków, którzy jak co roku hucznie świętowali karnawał.
Zbigniew Dąbrowski o tym, jak Nicolas Maduro radzi sobie z brakiem pieniędzy w budżecie oraz o spornym wyniku wyborów w Ekwadorze, a także o nowym prezydencie Boliwii i kubańskiej szczepionce.
Jak informuje Zbigniew Dąbrowski, w Wenezueli chaviści upaństwawiali wszystko co mogli, najczęściej bez odszkodowań. Obecnie Nicolas Maduro doszedł do wniosku, że nie jest to dobre wyjście.
Okazuje się, że spółki nacjonalizowane przez dekady wcale nie przynoszą takich pozytywnych skutków, a wręcz przeciwnie.
Dąbrowski zauważa, że przemysł wydobywczy został przejęty przez państwo na długo prze Hugo Chavezem. Przykładem spółki, która nie zyskała na obsadzeniu jej ludźmi związanymi z rządem jest Petróleos de Venezuela, S.A.
Ta kura znosząca złote jaja została zarżnięta i de facto teraz do PDVSA trzeba dokładać.
Rząd nie ma pieniędzy, więc postanowił zacząć sprzedawać państwowe przedsiębiorstwa. Szansę na ich przejęcie mają firmy z Chin, Iranu, Rosji, czyli polityczni przyjaciele Nicolasa Maduro.
[related id=136600 side=right] Tymczasem w Ekwadorze trwa napięcie polityczne przed II turą wyborów prezydenckich. Nie wiadomo bowiem wciąż, kogo za kontrkandydata będzie mieć Andrés Arauz. Dotąd spodziewano się zajęcia drugiego miejsca przez Yaku Péreza, działacza na rzecz środowiska naturalnego i ludności rdzennej. Obecnie jednak według nieoficjalnych wyników wyborów, do II tury przeszedł Guillermo Lasso. Obaj kandydaci mówią o sfałszowaniu wyborów. Jak wyjaśnia rozmówca Jaśminy Nowak:
Różnica pomiędzy obydwoma kandydatami jest minimalna i wynosi 0,36%: Lasso otrzymał bowiem 19,74% głosów, zaś Pérez 19,38%. […] W piątek obydwaj zgodzili się na to żeby w 16 prowincjach z 24 przeprowadzić ponowne wybory.
Jednak Lasso obecnie wycofuje się z tych ustaleń, sugerując, że ponowne liczenie głosów może mieć mniejszą skalę, a nawet może go nie być w ogóle. Nie umknęło to uwadze Péreza, który stwierdził jego kontrkandydat jest oszustem, podobnie jak Narodowa Rada Wyborcza. Popierający go Indianie zapowiedzieli marsz na stolicę.
W Boliwii po odsunięciu od władzy Eco Moralesa przez rok tymczasową prezydent była Jeanine Áñez. Kraj w tym czasie został mocno dotknięty przez pandemię Covid-19, z którą rząd sobie nie radził. Obecnie prezydentem jest Luis Arce, będący wcześniej przez 14 lat ministrem gospodarki w rządzie Moralesa. Były prezydent ma szanse na otrzymanie ułaskawienia z rąk obecnego.
Tymczasem kubański rząd wprowadza tymczasem własną szczepionkę o nazwie Suweren 02. Będący jeszcze w fazie badań szczepionka ma zostać udostępniona za darmo.
Zbigniew Dąbrowski o wyborach prezydenckich w Ekwadorze, kolumbijskich partyzantach i ich związkach z reżimem Maduro oraz o sytuacji humanitarnej w Wenezueli.
Zbigniew Dąbrowski komentuje wybory prezydenckie w Ekwadorze. W ostatnią niedzielę miała miejsce I tura. Kandydatem, który może się okazać czarnym koniem tych wyborów jest Carlos Ranulfo Pérez Guartambel. Ten pochodzący z ludu Cañari polityk, znany szerzej jako Yaku Pérez, nie jest, jak zaznacza Dąbrowski, „nawiedzonym indiańskim ekstremistą”, a wręcz przeciwnie.
Otrzymał on gruntowne wykształcenie, jest doktorem prawa sądowego i specjalizuje się w prawach ludności tubylczej (indiańskiej), prawa ochrony środowiska, prawa karnego i kryminologii.
Swoją agendę Pérez miał okazję wcielić w życie jako prefekt prowincji Azuay. Przez półtorej roku kierowania prowincją Yaku Pérez realizował programy proekologiczne i prospołeczne, takiej jak: zalesienie terenów gatunkami natywnymi, ustawa mająca na celu całkowite wyeliminowanie opakowań plastikowych na terenie prowincji, czy promocja roweru jako głównego środka komunikacji w miastach. Były już prefekt jest kandydatem lewicowego ruchu Pachakútik, który za cel stawia sobie wpisanie do konstytucji Ekwadoru wielonarodowości. Chodzi im także o ochronę środowiska naturalnego i ludności tubylczej. Kontrkandydatem Péreza jest Andrés Arauz, który oskarżany jest przez tego pierwszego o chęć wprowadzenia chavizmu w Ekwadorze. Arauz temu zaprzecza, a tymczasem
Przez samych chavistów Yaku Pérez uważany jest za konia trojańskiego amerykańskiej prawicy i Stanów Zjednoczonych.
Prowadzący Studio Latina przedstawia także sytuację w sąsiedniej Kolumbii, gdzie trwa walka z rebeliantami. O wspieranie rozłamowców z FARC oskarżana jest Wenezuela.
Prezydent Kolumbii Iván Duque ogłosił w poniedziałek utworzenie elitarnego dowództwa do zwalczania partyzantów dysydentów z FARC, rebeliantów z ELN i handlarzy narkotyków, którzy według rządu znaleźli schronienie w Wenezueli.
Według prezydenta Duque członkami Kartelu Słońc są przedstawiciele wenezuelskiej generalicji. Zbigniew Dąbrowski przypomina, że w sierpniu 2019 r. kilkudziesięciu byłych partyzantów FARC wyłamało się z porozumienia z rządem rozpoczynając nową rebelię, zwaną zwaną Drugą Marquetalią.
Dysydenci, ELN i gangi zajmujące się handlem narkotykami pochodzenia paramilitarnego walczą obecnie o szlaki eksportu kokainy, dochody z nielegalnego wydobycia i wymuszeń w Kolumbii, która przechodzi najgorszą falę przemocy od czasu rozbrojenia FARC.
Caracas zaprzecza oskarżeniom Bogoty. Administracja Nicolasa Maduro zerwała stosunki z Kolumbią po tym, jak Duque uznał Juana Guido za p.o. prezydenta Wenezueli. Ma ona przy tym większe problemy niż relacje z zachodnim sąsiadem, gdyż Wenezulczyków trapi bieda. Jak informuje dziennikarz:
W Wenezueli znajduje się trzy razy więcej ludzi ubogich niż na Haiti, kraju Ameryki Łacińskiej, będącym synonimem regionalnego ubóstwa, który w przeszłości cierpiał z powodu największego kryzysu gospodarczego, politycznego i nierówności społecznych.
Rok temu ONZ ostrzegał, że kraj ten znajduje się w trzeciej fazie kryzysu humanitarnego. Według wydanego przez Organizację raportu:
Większość mieszkańców tego południowoamerykańskiego kraju cierpi na wysoki poziom ostrego niedożywienia, nadmiernej śmiertelności i wymaga programów pomocowych.
Ekspert mówi o amerykańskim wsparciu dla zadłużoneego wobec Chin Ekwadoru, restrykcjach dla przedsiębiorstw z Państwa Środka, oraz procesie ratyfikacji unijno-chińskiej umowy inwestycyjnej.
Albert Świdziński mówi o umowie ws. udzielenia pożyczki na spłatę ekwadorskiego zadłużenia w Chinach przez amerykański bank DFC.
Wartość pożyczki, na wsparcie i restrukturyzację zobowiązań zaciągniętych, wobec Chin, wciągających swoich partnerów w pułapkę długu, wyniesie 2,8 mld dolarów.
Warunkiem wypłaty pieniędzy jest rezygnacja rządu w Quito z budowy sieci 5G z wykorzystaniem technologii dostarczanej przez Huawei.
Tymczasem, w piątek USA nałożyły sankcje na kolejne chińskie przedsiębiorstwa, m.in. producenta telefonów komórkowych Xiaomi oraz Air China i Air Macau.
Umieszczenie tych spółek na czarnej liście będzie miało swoje konsekwencje – amerykańscy inwestorzy będą musieli sprzedać wszystkie udziały w tych firmach.
Z kolei francuski minister ds, handlu zagranicznego poinformował, że Unia Europejska nie będzie uzależniać ratyfikowanie umowy inwestycyjnej z ChRL od podpisania przez to państwo konwencji o ochronie praw pracowniczych.
Joe Biden przedstawił plan stabilizacji amerykańskiej gospodarki o wartości 1,9 bln dolarów:
Kwota ta ma umożliwić wypłatę spełniającym odpowiednie kryteria obywatelom kolejnej jednorazowej zapomogi w wysokości 1400 dolarów.
Piotr Bobołowicz o architekturze Lublina oraz życiu społecznym i zawodowym w tym mieście.
Piotr Bobołowicz przypomina, że lubelski rynek zaczął powstawać już w XVI w., jednak w 1575 r. jego część pochłonął pożar. Od tego czasu zaczął on powstawać w znanym dzisiaj, renesansowym kształcie. Znaczną część rynku zajmuje Trybunał Koronny.
Lublin jest zbudowany organicznie. Od starego miasta przechodzimy do kamienic zbudowanych później, XIX- wiecznych, XX-wiecznych.
Nasz gość wskazuje na osiedle Wieniawa, które jest „perełką modernizmu” międzywojennego. Część renesansową od nowszej oddziela przebieg dawnych murów miejskich.
Piotr Bobołowicz przyznaje, że w restaruacji fresków jednej z kamienic brał udział jego dziadek. Przyznaje, że miasto daje coraz więcej możliwości młodym osobom, które zaczynają swoją karierę zawodową.
Kolejne firmy wchodzą do Lublina. Sektor IT się rozwija.
Opowiada o swoich podróżach po Ameryce Łacińskiej. Zdradza, że lepiej czuje się w miastach średnich niż wielkich.
40% do 50% Ekwadorczyków pracuje nieformalnie. W dużej mierze są to drobni sprzedawcy uliczni – jedzenia, ubrań, owoców i warzyw, tak naprawdę wszystkiego – ale też pomoce domowe, kierowcy i inni.
Piotr Mateusz Bobołowicz
Pod koniec maja pandemia koronawirusa zaczęła wyhamowywać w Azji i Europie. Nowym epicentrum stała się Ameryka Łacińska. Wśród najbardziej dotkniętych krajów nie można nie wymienić Ekwadoru. Łączna liczba zakażonych w tym siedemnastomilionowym kraju pod koniec maja sięgnęła prawie czterdziestu tysięcy, a zmarło ponad trzy tysiące osób. Oficjalnie. Wiadomo jednak, że wielu ludzi nie zostało przed śmiercią zdiagnozowanych, a badań post-mortem nie było czasu wykonywać. W Ekwadorze praktycznie co trzeci test na SARS-CoV-2 daje wynik pozytywny. Dla porównania w Polsce jest to zaledwie niecałe 3% testów. Wiadomo więc, że pełna skala epidemii nie jest znana.
Kryzys epidemiczny ma jednak całkiem inne skutki, które mogą być odczuwalne jeszcze przez dłuższy czas. Bezpośrednio wywołał zapaść gospodarczą, ale stał się też iskrą, która rozpaliła uśpione niepokoje społeczne.
Warto przypomnieć, że od 3 do 14 października 2019 roku trwały w Ekwadorze masowe protesty przeciwko wprowadzanym przez prezydenta Lenina Morena reformom gospodarczym. (…)
Teraz jednak niezadowolenie społeczne wywołane długotrwałym zamknięciem – zarówno gospodarki, jak i ludzi w ich gospodarstwach domowych – i wielka skala zubożenia, związana ze specyficzną strukturą rynku pracy w Ekwadorze, owocują wzrostem napięcia i grożą poważnym kryzysem politycznym. Między 40% a 50% osób w Ekwadorze pracuje w sposób nieformalny. W dużej mierze są to drobni sprzedawcy uliczni – jedzenia, ubrań, owoców i warzyw, tak naprawdę wszystkiego – ale też pomoce domowe, kierowcy i inni. To właśnie te zawody najbardziej ucierpiały w momencie wprowadzenia w kraju stanu wyjątkowego i kwarantanny.
W niektórych częściach Ekwadoru do 1 czerwca obowiązywała godzina policyjna od godziny 14.00 do 5.00 rano. Obecnie w kantonach, w których obowiązuje „czerwone światło”, została ona skrócona – zaczyna się o 18.00. Przy takich ograniczeniach ludzie żyjący z dnia na dzień z doraźnego, niepewnego zarobku znaleźli się bez środków do życia. Ale nie tylko oni. Zakaz przemieszczania się między jednostkami administracyjnymi poważnie dotknął rolników, których duża część i tak żyje w biedzie. Ważną składową gospodarki Ekwadoru jest branża turystyczna – niektóre miejscowości, takie jak Otavalo, Baños de Agua Santa, Montañita czy Vilcabamba żyją przede wszystkim z turystyki – zarówno krajowej, jak i zagranicznej. (…)
Plan naprawczy przewiduje drastyczne cięcia. Państwo pozbywa się ośmiu przedsiębiorstw, które nie przynoszą zysku.
Na pierwszy ogień poszły linie lotnicze Tame. Dalej kolej, chociaż tu warto zaznaczyć, że kolej w Ekwadorze nie ma znaczenia w wymiarze transportowym – ani pasażerskim, ani towarowym. Pełni wyłącznie rolę turystyczną. Najbardziej może szokować, że ekwadorski rząd ogłosił zamknięcie państwowej poczty. (…)
Cięcia obejmą także inne ważne sektory budżetowe – edukację i służbę zdrowia (sic!). (…) Publiczny odbiór tych zapowiedzi jest jednak mocno negatywny. Niepokoją także zapowiedzi obcięcia finansowania sektora edukacji o 100 milionów dolarów.
Lokalnie ludzie już protestują na ulicach – mimo wciąż obowiązującej w kraju kwarantanny.
Konfederacja Rdzennych Ludów Ekwadoru CONAIE napisała w oświadczeniu, że wprowadzone ustawy – i ta o wsparciu humanitarnym, i druga, równie krytykowana, o uporządkowaniu finansów publicznych – nie są tak naprawdę odpowiedzią na kryzys, a kolejnym krokiem w kierunku neoliberalizmu, niezbędnym do utrzymania zysków „zacofanej prawicy”. Warto bowiem wiedzieć, że organizacjom indiańskim jest niezwykle po drodze z socjalistami, często tymi skrajnymi. CONAIE nazywa te ustawy „szkodliwym ciosem w klasę robotniczą”.
W czerwcu mija trzydzieści lat od pierwszego wielkiego zrywu rdzennej ludności Ekwadoru w XX wieku, o czym CONAIE przypomina na swoim profilu na Twitterze. Przypomina o przeszłości i o tym, że walka nadal trwa. Czy pod hasztagiem #LaLuchaVaPorqueVa, czyli „walka trwa, bo trwa”, wybuchnie w czerwcu kolejna fala protestów? (…)
Lenin Moreno – mimo imienia – jest najbardziej proamerykańskim prezydentem od lat.
W chwili obecnej trudno jednak przewidzieć, jaki rezultat przyniesie tym razem mieszanka gorącej latynoskiej krwi i indiańskiej determinacji Ekwadorczyków.
Cały artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „Czy Ekwadorowi grozi nowa fala protestów po pandemii?” znajduje się na s. 14 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020.
Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Papież okazał szacunek dla indiańskiej kultury, pozwalając ubrać siebie w ponczo, charakterystyczny lokalny ubiór. Na przyjęcie papieża zbudowano chosa – indiański dom ze strzechą i z suszonej cegły.
Piotr Mateusz Bobołowicz
„Polonia? El país del papa Juan Pablo II!” – „Polska? Kraj papieża Jana Pawła II!”. To zdanie słyszałem wielokrotnie w Ekwadorze i Peru, gdy tłumaczyłem, skąd jestem. Latynosi dobrze pamiętają pontyfikat św. Jana Pawła II, papieża Polaka. Był pierwszym biskupem Rzymu, który zdecydował się na wizytę w Ameryce Południowej.
Błogosławieństwo nieukończonej bazyliki
Posąg Jana Pawła II przed Bazyliką Przysięgi Narodowej
Przy wejściu do monumentalnej Bazyliki Przysięgi Narodowej nad wiernymi w geście błogosławieństwa wyciąga ręce posąg św. Jana Pawła II. Budowę bazyliki zapoczątkowano jako dowód zawierzenia Republiki Ekwadoru Najświętszemu Sercu Jezusa w 1883 roku. Pomysłodawcą był ojciec Julio Maria Matovelle, należący do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Początkowo prace szły źle. Od początku budowa świątyni była wielkim wyzwaniem finansowym i logistycznym. W 1895 roku władze wprowadziły specjalny podatek od soli, który w całości szedł na finansowanie robót. Prace nabrały tempa, gdy w 1901 roku przekazano nadzór nad nimi ojcom oblatom z przeorem Matovelle na czele. Główna bryła budowli została postawiona w 1924 roku, wtedy też zaczęto odprawiać tam msze. Wciąż jednak pozostało wiele niedokończonych elementów – do dziś bazylika jest oficjalnie w budowie. Lokalna legenda mówi, że gdy zostanie ostatecznie ukończona, skończy się świat – albo przynajmniej niepodległy i wolny Ekwador. 30 stycznia 1985 roku Jan Paweł II pobłogosławił jeszcze wtedy niekonsekrowaną bazylikę. Konsekracja nastąpiła trzy lata później.
Papież z wizytą u Indian
Pielgrzymka apostolska papieża Polaka zapadła w pamięć Ekwadorczyków na pokolenia. Rozmawiałem z wieloma osobami, które wspominały ją z dzieciństwa albo z opowieści rodziców. „To był wielki człowiek. Mądry papież” – te słowa zapadły mi w pamięć. Święty Jan Paweł II w Ekwadorze spotkał się z rdzennymi mieszkańcami tych ziem. 31 stycznia 1985 roku w małym, wtedy zaledwie trzydziestotysięcznym mieście Latacunga, leżącym u stóp największego czynnego Ekwadorskiego wulkanu Cotopaxi, zgromadzili się Indianie z całego Ekwadoru. Wielu z nich przybyło pieszo – ci pielgrzymowali przez wiele dni; inni samochodami, ale nawet oni musieli podróżować przez wiele godzin, często ponad dobę, by uczestniczyć w krótkim, bo zaplanowanym zaledwie na półtorej godziny spotkaniu z papieżem.
„Pai Apuchic Jesucristo yupaichashca cachum! Cuyashca churicuna, ushushicuna”. „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Umiłowani Synowie i Córki”. Tymi słowami w języku kiczua przywitał Jan Paweł II zgromadzonych Indian. Kiczua to największa grupa językowa spośród ludności autochtonicznej Ekwadoru. Jan Paweł II nie potraktował jednak wszystkich Indian jako jednolitej grupy. Wpisuje się to w głoszoną przez niego filozofię personalizmu i odróżnia podejście papieża Polaka od tego, które przez wieki praktykowali kolonizatorzy. „Witam bardzo serdecznie ludy Cayapa, Colorado, Otavalo, Panzaleo, Yama-puela, Cangazambi, Caranqui, Hilnaya, Carahuela, Yugulalama, Shuar, Coyane, Ashuar, Salazaca, Cañari, Saraguro, Tibuleo, Auca, a także obecne tutaj mniejsze grupy”.
Jeszcze przed przybyciem papieża na spotkanie na lotnisku w Latacunga poszczególne grupy Indian prezentowały się – nie tyle przed papieżem, co przed Ekwadorem i światem. W spotkaniu tym pokładali oni wielkie nadzieje. W czterysta pięćdziesiątą rocznicę rozpoczęcia ewangelizacji Ameryki zwierzchnik Kościoła katolickiego stanął przed rdzenną ludnością tego kontynentu i mówił o poparciu dla ich kultury, sygnalizował dotyczące ich problemy, ale także podkreślił rolę duchownych katolickich w walce o prawa Indian w historii.
„Najbardziej świadomi z Was pragną, by była szanowana wasza kultura, wasze tradycje i zwyczaje, żeby była uwzględniana forma rządów w waszych wspólnotach. To uzasadnione aspiracje, wpisujące się w ramy różnorodności wyrażania ducha ludzkiego. Może to niemało ubogacić współżycie ludzkie w ogóle wymagań i równowagi społeczeństwa”.
Papież okazał szacunek dla indiańskiej kultury, pozwalając ubrać siebie w ponczo, charakterystyczny lokalny ubiór. Całe spotkanie miało jeszcze jeden element symboliczny. Na przyjęcie papieża zbudowana została chosa – typowy indiański dom, w tym przypadku półotwarty. Jego dach pokryto strzechą, a ściany zbudowano z suszonej cegły adobe. Chosa, a w Amazonii zbudowana z drewna maloca, to w kulturze ekwadorskich Indian nie tyle obiekt mieszkalny, co miejsce spotkania w gronie bliskich. I tak przyjęli świętego Jana Pawła II rdzenni mieszkańcy Ekwadoru.
Papież ubogich
Figura św. JPII w katedrze w Cuenca | Fot. P.M. Bobołowicz
Indianie są w Ekwadorze nadal jedną z najuboższych grup społecznych. Papież podczas swojej pielgrzymki w 1985 roku odwiedził też ubogą dzielnicę miasta Guayaquil. W stolicy, Quito, spotkał się z robotnikami. A podczas ostatniej mszy w Ekwadorze dokonał beatyfikacji Mercedes de Jesus Moliny. Siostra Mercedes żyła w XIX wieku. W wieku piętnastu lat straciła matkę, z którą mieszkała po śmierci ojca, i odziedziczyła cały majątek. Gdy ukończyła 21 lat, wszystkie swoje dobra przeznaczyła na pomoc biednym i poświęciła się pracy w sierocińcu. Poczuła wtedy też powołanie do życia konsekrowanego i odrzuciła propozycję małżeństwa, postanawiając poświęcić swoje życie Jezusowi. W 1870 roku wraz z jezuitą ojcem Domingo Garcíą udała się do Amazonii, by ewangelizować Indian Shuar. W 1873 roku, dziesięć lat przed śmiercią, doprowadziła do ufundowania zgromadzenia Sióstr Świętej Marii Anny od Jezusa z Paredes. Święta Maria Anna przez całe życie była inspiracją dla duchowej drogi i aktów miłosierdzia błogosławionej Mercedes.
Nuestra Señora de Czestochowa
Na północy miasta Guayaqil nad Pacyfikiem stoi nieduży kościół, otoczony wysokim płotem. Nie udało mi się do niego dostać – przybyłem tam nie w porę; tego dnia brama była zamknięta. Kościół ten od razu zwróci uwagę każdego Polaka swoim nietypowym jak na Amerykę Południową wezwaniem: Iglesia de Nuestra Señora de Czestochowa – Kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej. Został on wzniesiony w 1981 roku jako wotum dziękczynne za ocalenie życia Jana Pawła II po zamachu na jego życie. Gdy ówczesny arcybiskup Guayaquil Bernardino Echeverría dowiedział się o wydarzeniach 13 maja na placu Świętego Piotra, zaczął modlić się do Matki Bożej Częstochowskiej, patronki Polski, kraju pochodzenia Karola Wojtyły, i obiecał wybudować kościół pod jej wezwaniem, jeśli papież przeżyje. W 1994 roku Echeverría został wyniesiony przez Jana Pawła II do godności kardynała. W 1985 roku papież Polak odwiedził kościół, gdzie modlił się przed kopią obrazu z Jasnej Góry. Dziś przed świątynią stoi pomnik świętego Jana Pawła II, a jego wizerunek jest także uwieczniony na płaskorzeźbie ołtarza.
Święty Jan Paweł II jest ciągle obecny w sercach i pamięci Ekwadorczyków. Znają go praktycznie wszyscy, a jego wizerunek pojawia się w różnych miejscach. Czasem się go można spodziewać – jak figury Jana Pawła II w katedrze w Cuenca, którą odwiedził podczas pielgrzymki. Czasem zaś można natknąć się na niego w niespodziewanych miejscach. „El papa viajero – papież podróżnik” – plakat opatrzony takim napisem znalazłem chociażby wiszący przy kasie jednej z restauracji. Mały element polskości w sercu odległego kraju – pozornie mały, a jednak w dużym stopniu kształtujący odbiór całego narodu przez drugi naród, kilkanaście tysięcy kilometrów od Wadowic.
Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „El papa viajero – Papież-podróżnik w Ekwadorze” znajduje się na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.
Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.