Karnowski: Powstała akcja obronna #NASREPREZENTUJESZ, bo jest grupa ludzi, która chce pozbawić Zofię Klepacką medali

Michał Karnowski o szykanowaniu ludzi mających prawicowe poglądy, m.in. Zofię Klepacką, która spotkała się z ogromną krytyką po tym, jak wyraziła poglądy wobec wspierania mniejszości homoseksualnych.

Karnowski wspomina o ogromnym wsparciu, które Zofia Klepacka otrzymuje od internautów, którzy utworzyli akcje „nas reprezentujesz” mającą na celu obronę naszej medalistki:

Powstała akcja obronna #NASREPREZENTUJESZ, bo jest grupa ludzi, którzy chcieliby, żeby Zofia Klepacka została pozbawiona medali oraz żeby nie startowała już w kadrze Polskiej, dlatego, że wpisała na swoim profilu Facebookowym „nie życzę sobie, żeby mieli dzieci były ideologizowane w szkole”.


Redaktor Karnowski podejmuje również temat przyszłych działań polskich partii przed wyborami parlamentarnymi. Uważa, że Koalicja Europejska może częściowo się rozpaść oraz widzi czarne chmury nad formacją Wiosna Roberta Biedronia. Wobec niepewnej przyszłości liberalnych partii Karnowski stwierdza, że jesienią ujrzymy powtórkę z wyborów do Parlamentu Europejskiego – Prawo i Sprawiedliwość wygra z dużą przewagą:

Jeśli nie pojawią się jakieś fundamentalne błędy, to możemy mówić, że jesienią najprawdopodobniej nastąpi reelekcja obozu Jarosława Kaczyńskiego i Zjednoczonej Prawicy.

Następnie redaktor tygodnika „Sieci” mówi o rekonstrukcji rządu, która musi nastąpić po uzyskaniu mandatów do europarlamentu przez ministrów obozu Dobrej Zmiany. Oznajmia, że zmiany w rządzie będą szersze niźli można mniemać:

Według mnie będzie też sporo niespodzianek. Będzie to dość szeroka rekonstrukcja. Mówi się o nawet o dziesięciu ministrach. To jest dla rządowej ekipy dobry moment, żeby wysłać taki impuls energetyczny, żeby trochę odświeżyć swój wizerunek.

Posłuchaj całej audycji już teraz!

K.T. / A.M.K.

Masaż erotyczny, żele stymulujące i prezerwatywy w warszawskiej szkole podstawowej. Tak wyglądał Turniej LGBT+

Mateusz Rojewski opowiada o skandalicznej sprawie w jednej z warszawskich szkół, gdzie odbywał się turniej sportowy jedynie dla dzieci LGBT+.

 


W zeszłą sobotę w szkole podstawowej nr 340 przy ul. Lokajskiego na Warszawskim Ursynowie odbył się Turniej Piłki Siatkowej przeznaczony jedynie dla osób LGBT+. Informacje o wydarzeniu radny otrzymał od wzburzonych mieszkańców:

Twierdzili, że w szkole podstawowej promowane są różne gadżety erotyczne i inne produkty z podtekstem seksualnym. […] były rozdawane żele stymulujące o smaku chili, były promowane produkty z feromonami, które miały pobudzać seksualnie homoseksualistów. […] można było w jednej z szatni, z której na co dzień korzystają dzieci, wykupić sobie masaż erotyczny, rozdawane były prezerwatywy.

Jak przyznał radny, na miejscu spotkał się z agresją i buczeniem, w momencie, w którym przedstawił się i powiedział  jaką partię i środowisko reprezentuje:

Spotkałem się z bardzo negatywną reakcją. Nie doszło do żadnych rękoczynów, ale pojawiła się werbalna agresja, gwizdy, buczenie. Poczułem się bardzo niekomfortowo, podszedłem do organizatorów i zapytałem, kto wydał zgodę na organizację tego wydarzenia w szkole podstawowej. Nie byli w stanie mi udzielić odpowiedzi, pochwalili się tylko patronatem pana Rafała Trzaskowskiego.

Jak się okazało, wszystko było realizowane w ramach Karty LGBT+ autorstwa Rafała Trzaskowskiego, prezydenta miasta stołecznego. Rojewski, pytając, czy może wziąć udział w turnieju jako obserwator, spotkał się z odmową:

Zapytałem organizatorów, czy jako osoba hetero mogę wziąć do w takim turnieju i nie dostałem takiej zgody, więc poczułem się dyskryminowany ze względu na swoją orientację.

Radny ma zamiar złożyć dzisiaj interpelacje i dowiedzieć się ile kosztowała organizacja tego wydarzenia oraz z jakich środków pochodzą pieniądze:

Jestem ciekawy, kto finansował to wydarzenie, czy rodzice byli poinformowani, że wspomniany masaż odbywa się w szatni ich dzieci, że w szkole stały banery z nagimi ludźmi promującymi sauny dla osób homoseksualnych.


Słuchaj całej wypowiedzi już teraz!

K.T. / A.M.K.

Joanna Wulfert: Padłam ofiarą Jugendamtu. Uprowadzili i zastraszali mojego syna. Nigdy nie wrócił do domu [VIDEO]

– Gdy miałam problemy wychowawcze z synem po śmierci męża, zwróciłam się z prośbą o wsparcie do Jugendamtu. Ten urząd uprowadził moje dziecko. Nigdy już nie wróciło do domu – mówi Joanna Wulfert.


Joanna Wulfert, Polka mieszkająca na co dzień w Niemczech, mówi o odebraniu jej jedynego syna przez tamtejszy Urząd ds. Zarządzania Młodzieżą – Jugendamt. Przed dziesięciu laty, gdy kobieta zaczęła mieć problemy wychowawcze z dzieckiem po śmierci męża, zwróciła się ona do wspomnianego organu z prośbą o wsparcie przy opiece nad dojrzewającym synem.

Padłam ofiarą tej instytucji, która uprowadziła moje dziecko w białych rękawicach. Dziecko po dziesięciu dniach przebywania w ośrodku zostało bez mojej wiedzy wymeldowane. Zawładnięto moim dzieckiem, nie pozwolono mi kontaktować się z nim, a mojemu dziecku zabroniono się kontaktować ze mną.

Wulfert zaznacza, że była jedną z nielicznych matek, której przy odebraniu syna nie pozbawiono praw rodzicielskich. Fakt ten zmotywował ją do zorganizowania konferencji, na której oświadczyła, że rezygnuje z pomocy Jugendamtu. Urząd nie wziął jednak pod uwagi słów gościa Poranka i dalej zastraszał dziecko. Grożono mu, że jeśli będzie chciało wrócić do domu, nigdy w życiu nie otrzyma żadnego rodzaju pomocy od tej instytucji. Syn miał wtedy 17,5 roku. Matka ze łzami w oczach mówi, że ten nigdy do jej domu nie wrócił.

Generalnie rzecz biorąc, dzieci nie wracają do domu. Indoktrynacja jest tak daleko posunięta, że dzieciom wmawia się, że rodzice wyrzucili dziecko z domu i że nie chcą mieć z nim kontaktu. Przekonuje się je, że ich przyszłością jest opiekun Jugendamtu – tak było też w przypadku mojego syna, jedynego syna.

Kobieta opowiada, że uprowadzenie jej dziecka spowodowało, że zaczęła szukać pomocy na terenie Niemiec i Polski. Zaczęła coraz częściej jeździć do drugiego z krajów i szukać wsparcia u organów rządowych. Przez pierwsze lata nie odnosiła sukcesów, jednak w 2016 r. została zaproszona na konferencję „Dobro dziecka jako cel najwyższy”, po której rozpoczęła się jej intensywna współpraca z resortem sprawiedliwości.

Z wielkim sukcesem, muszę przyznać, osiągnęłam swój pierwszy cel – po 9 miesiącach przyczyniłam się do zwrócenia uprowadzonych dzieci polskiej kobiecie w Berlinie.

Gość Poranka podkreśla, że liczba odbieranych przez Jugendamt dzieci z roku na rok wzrasta – o ile w momencie, gdy odebrano Woulfert syna zabierano ok. 38-40 tysięcy dzieci rocznie, o tyle obecnie jest to ok. 90 tysięcy dzieci. Tego rodzaju działania sankcjonowane są przez niemieckie prawo, w myśl zapisów którego pracownik omawianej instytucji pozostaje nietykalny. Kobieta zwraca uwagę, że niemiecki urząd nie jest jedynym organem uprowadzającym bezpodstawnie dzieci – podobnie postępuje brytyjskie Social Service czy norweskie Barnevernet.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.