W dzisiejszym świecie, w którym każdy krok musi być zaplanowany, a każdy wybór uzasadniony – Droga Krzyżowa wydaje się absurdem. A jednak prowadzi do sensu.
W tym krótkim cyklu rozważań zatrzymujemy się nie przy wszystkich, ale przy wybranych stacjach. Nie po to, by opowiedzieć historię, którą już znamy. Ale po to, by zapytać – co ona mówi dziś? O mnie, o świecie, o miłości a może jej wykrzywieniu we współczesności.
Tutaj do wysłuchania część pierwsza (część druga poniżej):
Stacja I – Jezus na śmierć skazany
Nie było procesu – był wyrok. Nie było prawdy – był lęk.
Piłat, reprezentant porządku, umywa ręce. Tłum krzyczy. Logika przegrała z emocją.
A Jezus milczy.
Milczenie Boga boli najbardziej. Ale to milczenie nie jest obojętne.
To zgoda – nie na niesprawiedliwość, ale na miłość większą niż sprawiedliwość.
A ja?
Ile razy wydaję wyrok, bo „wszyscy tak mówią”?
Ile razy umywam ręce, by nie musieć się zaangażować?
Czy mam odwagę milczeć nie z tchórzostwa, ale z miłości?
Stacja II – Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Nie trzeba było. Mógł uciec.
Ale Jezus bierze to, co nie Jego – mój ciężar, moje winy. Bez narzekania.
Z pokorą, która zawstydza.
Krzyż – narzędzie hańby – staje się znakiem chwały.
A ja?
Z jaką łatwością zrzucam swój krzyż – na innych, na okoliczności, na „los”?
A może noszę cudzy krzyż… z wyrzutem?
Panie, naucz mnie brać na ramiona to, co moje. I iść. Nawet jeśli nie rozumiem, dokąd.
Tutaj do wysłuchania część druga:
Stacja III – Pierwszy upadek pod krzyżem
Bóg upada.
To nie metafora – to rzeczywistość.
Wszechmogący leży w pyle ulicy.
Nie pierwszy raz człowiek nie wytrzymuje ciężaru miłości.
A ja?
Czuję ulgę, że Jezus upadł. Bo skoro On – to i ja mogę.
Upadek nie przekreśla drogi.
Dopóki się podnosisz – idziesz.

Stacja VI – Weronika ociera twarz Panu Jezusowi
W tłumie nienawiści – jeden gest czułości.
Weronika nic nie mówi. Po prostu wychodzi z szeregu.
Wyciera twarz – nie dlatego, że to coś zmieni. Ale dlatego, że nie może nie pomóc.
I zostaje z nią obraz Boga.
Nie cud – tylko pamiątka odwagi.
Delikatność staje się ikoną.
A ja?
Ile razy boję się podejść?
Bo nie wiem, co powiedzieć.
A przecież wystarczy obecność. Milczenie. Ręka. Chusta serca.
Stacja VII – Drugi upadek Pana Jezusa
Znowu.
To boli bardziej niż pierwszy raz.
Bo już wiesz, że boli. A jednak się przewracasz.
Krzyż nie staje się lżejszy – ale Jezus idzie dalej.
A ja?
Czasem myślę, że po drugim upadku nie warto już wstawać.
Że skoro znowu się nie udało – to po co?
Ale Jezus pokazuje: to nie liczba porażek, ale liczba powstań prowadzi do Zmartwychwstania.
Stacja X – Jezus z szat obnażony
Zabrano Mu wszystko. Nawet godność.
Dziś też obnażamy – nie ciała, ale dusze. Dla lajków. Dla akceptacji.
Jezus zostaje nagi – ale nie zawstydzony.
Bo Jego nagość nie jest pokazem – tylko oddaniem.
A ja?
Czego się wstydzę, kiedy naprawdę kocham?
Czy umiem stanąć nagi – bez masek, bez póz, bez autoironii?
Panie, zdejmij ze mnie to, co mnie chowa.
Uczyń mnie prawdziwym.

Stacja XII – Jezus umiera na krzyżu
„Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mego” (Łk 23,46)
Śmierć Jezusa na krzyżu to moment, który wstrząsa całym światem. Zawieszony między niebem a ziemią, w bólu, który przerasta słowa – oddaje życie.
Nie umiera z przymusu. Umiera z miłości.
W pełni świadomy, ufa. Nawet wtedy, gdy niebo milczy.
Samotność, która towarzyszy ostatniemu oddechowi,
Jezus, zawieszony w przestrzeni, między niebem a ziemią,
Oddaje swoje życie, jak niewinny baranek,
Dla zbawienia świata, dla naszej wolności.
W Jego agonii objawia się miłość –
Niepojęta, niewysłowiona, lecz prawdziwa.
Stacja XIII – Jezus zdjęty z krzyża
„Zaufaj Bogu duszo moja, bo jeszcze wychwalać Go będziesz” (Ps 62,6)
Martwe ciało Jezusa spoczywa w ramionach Matki.
Już nic nie mówi.
Ale mówi wszystko.
Milczenie tego ciała mówi o spełnieniu.
O miłości, która została do końca.
O bólu, który rozumie każdą stratę.
W ramionach Matki, Jezus leży,
Martwy, lecz pełen życia w swojej ofierze.
Zamiast nadziei – pustka,
Ale przecież, gdy patrzymy w dół,
W Jego ciele nie widzimy końca,
Jest w nim nasza przyszłość.

Stacja XIV – Jezus złożony do grobu
„I włożyli Go do grobu, i zamknęli kamień u drzwi grobu” (Mk 15,46)
Kamień. Cisza. Koniec.
Ale tylko z pozoru.
Grób to nie puenta – to pauza przed wielką nutą życia.
Grób zamknięty, cisza,
Kamień przetoczył się,
Myśleli, że to koniec,
Że nadzieja jest martwa.
A jednak, w sercu tej ciemności,
Bóg przygotowuje nowy początek.
Bo śmierć nie zatrzymała Go,
A grób nie mógł Go pochłonąć.
Zakończenie: Stacja serca
Nie sposób przejść Drogi Krzyżowej bez pytań.
Nie da się jej przejść na skróty.
Nie ma Jezusa bez Krzyża.
Nie ma Zmartwychwstania bez śmierci.
Dziś chciałbym, żeby było łatwiej.
Żeby był Bóg, ale bez decyzji.
Niebo, ale bez sądu.
Życie, ale bez drogi.
Ale Bóg wybiera drogę – nie skrót.
Miłość – nie kompromis.
Prawdę – nie opowieść.
I właśnie dlatego wciąż warto iść.
Tomasz Wybranowski











