Niewiedza, niedopowiedzenia i manipulacje w „Naszym Dzienniku” / Polemika Pawła Bobołowicza w Poranku WNET

Korespondent Radia WNET skrytykował nieuprawnione jego zdaniem tezy na temat tego, jak Petro Poroszenko wykorzystuje we własnych celach wypowiedzi przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska.

„Nasz Dziennik” grzmi w tekście „Poroszenko stawia na Tuska”http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/191885,poroszenko-stawia-na-tuska.html: „Szkalowanie Polski przez Donalda Tuska wykorzystuje we własnych celach ukraiński przywódca Petro Poroszenko”. Taki wniosek „Nasz Dziennik” wyciągnął z wpisu Poroszenki na Twittterze. Jest on jednak nieuprawniony, bo opiera się na niedopowiedzeniach i manipulacjach.

W tekście czytamy: „Antypolskie wypowiedzi przewodniczącego Rady Europejskiej pozwalają na rozgrywanie wewnętrznych konfliktów przez inne kraje, nie tylko w strukturach Unii Europejskiej”. Zapewne w ten sposób „Nasz Dziennik” odnosi się do wpisu Donalda Tuska na Twitterze z 19 listopada, ale nie ma to bezpośredniego związku ze spotkaniem Tuska i Poroszenki. W dodatku nie jest znana żadna antypolska wypowiedz Donalda Tuska z tego spotkania.

„Nasz Dziennik”, pisząc o antypolskich wypowiedziach Tuska, cytuje jednak Poroszenkę: „Dziękuję Donaldowi Tuskowi jako przewodniczącemu Rady Europejskiej i jako Polakowi za to absolutnie strategiczne postrzeganie przyjaźni ukraińsko-polskiej. To odpowiedzialne stanowisko odpowiedzialnego człowieka”.

„Nasz Dziennik” stwierdza na to: „Kancelaria Poroszenki wybrała właśnie ten cytat z jego wypowiedzi do zaprezentowania całemu światu na Twitterze, a nie na przykład słowa o zapewnieniu Tuska, że UE nigdy nie uzna aneksji Krymu”. To zdanie nie odpowiada jednak faktom. Tweet z tym zdaniem jest bowiem jednym z kilku tweetów dotyczących spotkania z Tuskiem. Pomijając fakt, że w mediach ukraińskich była relacjonowana długa wypowiedz Poroszenki, podsumowująca spotkanie z Donaldem Tuskiem, już w pierwszym tweecie Poroszenko odniósł się do konfliktu z Federacją Rosyjską.

Ten pierwszy tweet brzmi następująco: „Jestem zadowolony ze spotkania z europrezydentem Donaldem Tuskiem – szczerym przyjacielem Ukrainy, który niezmiennie wspiera europejskie pragnienia naszego kraju i politykę sankcji przeciwko Federacji Rosyjskiej” (Радий зустрічі з @europresident Дональдом Туском – щирим другом України, який незмінно підтримує європейські прагнення нашої країни та політику продовження санкцій проти РФ).

Na temat aneksji Krymu i wydarzeń na okupowanym Krymie Poroszenko tweetował kilka razy, podał też dalej tweet Tuska, w którym ten potępił aneksję Krymu. Główny podsumowujący tweet Poroszenki natomiast brzmi tak: „Podczas spotkania z europrezydentem opracowaliśmy wszystkie kierunki współpracy pomiędzy Ukrainą i Unią Europejską, szczegółowo omówiliśmy Szczyt Partnerstwa Wschodniego, a także współpracę w formacie Europejskiej Partii Ludowej”. [related id=44375]

Do tweeta jest dołączony dwuminutowy film z wypowiedzią podsumowującą spotkanie Poroszenki z Tuskiem, w którym Poroszenko dziękuje za wsparcie Ukrainy w dążeniach europejskich, wsparcie sankcji przeciwko Rosji, wsparcie przez Europejską Partię Ludową. Padają również słowa cytowane przez „Nasz Dziennik”.

Gazeta stwierdza: „Ukraiński prezydent wyraźnie chwali byłego polskiego premiera, by pośrednio skrytykować obecne władze, jako rzekomo niewystarczająco odpowiedzialne i rozumiejące strategiczne znaczenie Ukrainy. Zdanie to padło w piątek w trakcie szczytu Partnerstwa Wschodniego”.

Oczywiście pierwsza część jest oceną autora i nie odnosi się do faktów, druga natomiast świadczy o niewiedzy. Spotkanie Tusk-Poroszenko odbyło się w przeddzień Szczytu Partnerstwa Wschodniego 23 listopada, w dniu posiedzenia Europejskiej Partii Ludowej. Z tego dnia pochodzą również wpisy na Twitterze. Szczyt odbył się dzień później. Tego dnia Poroszenko opublikował kilkadziesiąt tweetów, poświęconych szczytowi, spotkaniom z przywódcami państw w nim uczestniczących, a nie – jak twierdzi autor tekstu w „Naszym Dzienniku” – z dnia Szczytu Partnerstwa Wschodniego.

Trudno zatem znaleźć podstawę do stwierdzenia zawartego w tytule „Naszego Dziennika”: „Szkalowanie Polski przez Donalda Tuska wykorzystuje we własnych celach ukraiński przywódca Petro Poroszenko”. Przynajmniej na podstawie tego, co zostało przytoczone w artykule.

Nie ulega bowiem wątpliwości, że politycznie Donald Tusk i Platforma Obywatelska są bliżsi Poroszence niż PiS. Z łatwością można uznać, że jego środowisko aspiruje do uczestnictwa w Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Tusk. 23 listopada to właśnie EPL przyjmowała projekt deklaracji dotyczący wschodniego partnerstwa i w Parlamencie Europejskim to ona jest największą frakcją.

O współpracy Poroszenki ze środowiskami PO świadczą też byli i obecni doradcy Poroszenki, tacy jak Leszek Balcerowicz, Mirosław Czech czy Jerzy Miller, o czym też wielokrotnie było mówione w Radiu WNET. Niewątpliwie wskazuje na to też obecność na Ukrainie Sławomira Nowaka – bliskiego współpracownika Tuska, który szefuje tamtejszemu urzędowi odpowiedzialnemu za infrastrukturę drogową. Poroszenko, jeśli próbowalibyśmy go kwalifikować ideowo, zapewne jest liberałem, i to kolejna sprawa, która łączy go z Platformą. Niestety próby części polskich publicystów wrzucania go a to do banderowskich nacjonalistów, a to przypisywania mu antypolskości w związku popieraniem Tuska, świadczą tylko o braku wiedzy. Może to niepokoić, zwłaszcza, jeśli przenosi się na ogólny stan wiedzy polskich elit politycznych na temat Ukrainy.

Paweł Bobołowicz

„SOWA I PRZYJACIELE” kolejna odsłona/ Sikorski o Schetynie: ma styl lwowskiego żulika; nie nadaje się na premiera

Portal tvp.info ujawnił kolejne nagrania. „Żulik bez poglądów” tak ówczesny szef MSZ Radosław Sikorski mówi ówczesnemu prezesowi Orlenu Jackowi Krawcowi o aktualnym szefie PO Grzegorzu Schetynie.

[related id=33718]Portal tvp.info ujawnił w niedzielę nowe nagrania z restauracji „Sowa i przyjaciele” z końca lutego 2014 roku. Na taśmach znalazła się rozmowa ówczesnego szefa MSZ Radosława Sikorskiego z ówczesnym prezesem Orlenu Jackiem Krawcem. Politycy nazywają szefa PO Grzegorza Schetynę „żulikiem bez poglądów”.

Portal przytoczył cytaty z rozmów Sikorskiego i Krawca. „To jest na nasz rachunek?” – pyta Radosław Sikorski. „Sprawy wagi państwowej, to też firma państwowa płaci” – odpowiada mu Jacek Krawiec.

Jak podaje portal tvp.info, spotkanie ministra spraw zagranicznych w rządzie Donalda Tuska i prezesa Orlenu odbywa się w słynnej restauracji pod koniec lutego 2014 r. Sikorski i Krawiec zastanawiają się jakie są szanse Platformy Obywatelskiej na dalsze utrzymanie władzy, ale też omawiają wewnętrzne sprawy partyjne – konflikt między Grzegorzem Schetyną i Donaldem Tuskiem.

„Grzesiu, boczkiem, boczkiem, a jak przychodzi co do czego, to tchórzy.(…) Na miejscu Grzesia bym zagrał, że kandyduję. Grzesiu by dostał – moim zdaniem – do 40 procent, 35, 40 i to by mu dało immunitet na bycie ofiarą czystki, bo wtedy, wiesz, rywalowi nie wypada… i czekasz, aż się Donald wypierd***. Jak przegra wybory, no to wtedy wbijasz nóż w plecy, nie?” – zastanawia się Radosław Sikorski.

Jak pisze portal, w pewnym momencie szef dyplomacji dochodzi do wniosku, że polityczne „delfiny mają w Polsce krótkie życie” i śmieje się z aury „wielkiej frakcji Schetyny”, o której czyta w gazetach. „A tam trzech kur***” – mówi Krawiec.

Według tvp.info, oprócz Schetyny, mają na myśli Rafała Grupińskiego i Andrzeja Halickiego, o których mowa później. Radosław Sikorski mówi o obecnym liderze PO, że „ma knajacki styl lwowskiego żulika”. Według niego Schetyna nie nadaje się na premiera, a Sikorski „nie potrafi sobie przypomnieć czegokolwiek, co kiedykolwiek” ówczesny szef komisji spraw zagranicznych powiedział.

Zdaniem ówczesnego szefa MSZ nie wiadomo jakie Schetyna ma poglądy na jakikolwiek temat i jest raczej typem „szefa kancelarii”, jak zauważa Krawiec.

„Znaczy to jest zawsze pływanie, takie wybieranie jakiegoś stanowiska po środku. (…) Zero kreatywności. Każdy z nas powinien sobie zdawać sprawę do czego nadaje, a do czego się nie nadaje. Idealny numer dwa. (…) Taki knajacki styl trochę. To jest za mało na premiera. On nie czaruje ludzi. Donald ma ten czar, ma ten teflon, ma ten koci zmysł, ma te antenki czułe społecznie. Grzegorz niczego z tego nie ma” – mówi Sikorski. Zdaniem prezesa Orlenu Schetyna „nie ma umiejętności przemawiania”, ale niestety w pewnym momencie uwierzył w siebie, a „jak się uwierzy, ciężko jest sobie dać wytłumaczyć”.

„Nie miał kto wytłumaczyć… To też jest kwestia jakości ludzi, których masz koło ciebie. Halicki (…), ten Grupiński… Grupiński jest niegłupi, ale Halicki no to jest mój sąsiad, mieszka wieś obok. To jest, ku**a, debil no” – tak o pośle PO mówi Jacek Krawiec.

[related id=33702]”Bycie następcą Geremka (chodzi o pełnienie funkcji szefa sejmowej komisji ds. zagranicznych) właśnie daje ci szansę pokazania: a właśnie, że nie. Ja potrafię skomentować expose, ja potrafię się spotkać z moimi odpowiednikami z innych krajów, ja mam swoje zdanie którego ambasadora akceptuję, którego nie. On zrobił nic z tych rzeczy. W ogóle nie zaistniał w tej funkcji. (…) Ma to w du**e. (…) Tak naprawdę chodziło tylko o ten gabinet” – mówi szef MSZ w rządzie Donalda Tuska.

Sikorski uważa, że objęcie przez Schetynę stanowiska szefa sejmowej komisji tak naprawdę „było motywowane tylko tym, że ma osobne biuro w osobnym budynku”.

W rozmowie Sikorskiego z Krawcem – podaje portal – przewija się temat zbliżających się wyborów w Polsce. Nastroje są stosunkowo optymistyczne. „Jak masz za dużo złodziei czy jakiś innych ch***w, no to wtedy masz problem” – zauważa Sikorski. „My naprawdę, (…) jesteśmy w tej chwili przezroczyści, jak spojrzysz na standardy europejskie” – dodaje ówczesny prezes Orlenu.

W trakcie rozmowy – informuje portal – politycy odnoszą się do sprawy Sławomira Nowaka i niezgodnych z prawdą oświadczeń majątkowych. „Fatalnie to rozegrał” – mówi Sikorski. „Najgorzej jak mógł. Te wpisy na Twitterze, coś tam… raz że mu ktoś kupił, że żona… Tego nie rozumiem, dlaczego on tego nie wpisał? – zastanawia się Krawiec.

Radosław Sikorski wyjaśnia: „Musiał być jakoś bardzo mocno zmotywowany, żeby tego nie wpisać. Wiesz, jego historia się nie trzyma kupy w żadnym aspekcie. Jak żona chce ci kupić zegarek, to idzie i ci kupuje zegarek. A nie bierze gotówkę od biznesmena, który ci kupuje zegarek. Czyli kto ci kupił zegarek? Tak naprawdę biznesmen ci kupił zegarek. I dlatego była taka mocna motywacja, żeby tego nie wpisać”. Jak pisze tvp.info, prezes Orlenu w pewnym momencie poczuwa się do winy za drogi zakup ministra transportu w rządzie Donalda Tuska.

„Trochę się czuję w tej sprawie winny, bo, (…) mało kto wie, że jemu się spodobał ten zegarek(…) Tak, to jest złoty zegarek, na który go nie było stać. Sobie kupił taki sam, tylko że ze stali. (…) On nie wpisał identycznego zegarka, jeżeli chodzi o design, tylko że zamiast złota, ze stali. (…)” – opowiada Jacek Krawiec.

Jak podaje portal, Sikorski prosi, by Krawiec pokazał mu zegarek i chwali, że „ładny”. „To ile ty dałeś?” – pyta. „Były specjalne ceny na te zegarki. Mam takiego tam znajomego, więc dałem za niego z 10 tysięcy euro” – odpowiada Krawiec. „To jak za darmo” – mówi Sikorski.

O restauracji „Sowa & Przyjaciele” stało się głośno w związku ze sprawą nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW – Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ – Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury – Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, szefa CBA Pawła Wojtunika. W sumie, podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań, utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97.

Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska. We wrześniu 2015 r. do sądu trafił akt oskarżenia ws. trzech osób: biznesmena Marka F. dwóch kelnerów Konrada Lassoty i Łukasza N. oraz współpracownika F. Krzysztofa R. W grudniu 2016 r. F. został skazany nieprawomocnie na 2,5 roku więzienia bez zawieszenia, kelner Konrad L. i Krzysztof R. na 10 miesięcy w zawieszeniu i grzywny. Sąd odstąpił od ukarania drugiego z kelnerów, który pomagał śledczym. N. zeznawał, że to Marek F. za pieniądze zlecał nagrywanie rozmów.

PAP/MoRo

Donald Tusk przesłuchiwany w prokuraturze m.in. w sprawie nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej

Przesłuchania w prokuraturze Donalda Tuska trwały dzisiaj bardzo długo, bo aż osiem godzin. Po wyjściu z gmachu stwierdził, że nie ma się czego bać i że prezes Kaczyński go nie przestraszy.

[related id=”33388″]- Nie mam się czego bać i prezes Jarosław Kaczyński mnie nie przestraszy, niezależnie od tego, w jak zaciekły sposób spróbuje mnie dopaść – powiedział Donald Tusk po czwartkowym przesłuchaniu. W jego ocenie w intencji obecnie rządzących wymiar sprawiedliwości ma służyć przeciwko ich konkurentom, w tym przeciwko niemu.

Były premier i obecny szef Rady Europejskiej w czwartek po ośmiu godzinach opuścił gmach Prokuratury Krajowej w Warszawie, gdzie zeznawał w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości przy sekcjach zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.

Tusk zastrzegł, że ze względów prawnych nie może „opisywać charakteru” czwartkowego przesłuchania. Ujawnił jedynie, że pytania śledczych dotyczyły „tak zwanego zakazu otwierania trumien” ofiar katastrofy. „Wyjaśniałem to publicznie wielokrotnie: nikt takiego zakazu nie wydawał” – podkreślił Tusk.

[related id=”33395″]”W jaki sposób postępuje się w takich sytuacjach, precyzyjnie opisują procedury. One były wtedy i dzisiaj takie same. I dlatego nie należy politycznie wykorzystywać tej tragedii i przepisów prawa jako takiego młota na opozycję, czy oponentów, bo szczególnie w takiej sprawie nie powinno się tego robić” – zaznaczył b. premier.

Według niego przesłuchanie przebiegało w „bardzo kulturalnej atmosferze”. „Nie biją, nie, jeszcze nie, nie ma takich zdarzeń” – zażartował, odpowiadając na pytania.

Pytany, czy spodziewa się, iż będzie w przyszłości nie świadkiem, lecz podejrzanym, Tusk odparł, że jeśli prowadzi się wielokrotne przesłuchania, to nie można wykluczyć żadnego scenariusza i liczy się ze wszystkimi możliwościami.

Tusk mówił też, że na razie nie planuje powrotu do polityki krajowej, ale „wszystko jest możliwe”. Podkreślił także, odnosząc się do swojej rozmowy z Władimirem Putinem na sopockim molo w 2009 r., że miała ona charakter kurtuazyjny i była „typowym spacerem, który w dyplomacji ma na celu rozluźnianie atmosfery”. „Trwała bardzo krótko i dotyczyła rzeczy tak banalnych, jak krajobraz i pogoda” – powiedział Tusk, pytany o sugestie, że wówczas rozmawiał o tym, co ma się wydarzyć 10 kwietnia 2010 r. w Katyniu.

Tusk był też pytany przez dziennikarzy o słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że skoro w 2010 r. „zakazano rodzinom otwierania trumien, to musiały być jakieś przyczyny”. „A przyczyny były takie, że obawiano się wybuchu skandalu, bo obciążyłby on stosunki polsko-rosyjskie. Utrzymywanie za wszelką cenę dobrych stosunków – mimo tak strasznego wydarzenia – miało służyć temu, żeby Donald Tusk został kimś bardzo ważnym w Unii Europejskiej” – powiedział prezes PiS.

[related id=”33392″]”Ja aż tak strategicznego zmysłu jak pan Kaczyński nie mam i planowanie pięć lat do przodu każdego kroku politycznego jest poza moim zasięgiem; gdyby nie bardzo poważny kontekst tej sprawy, to właściwie mógłbym parsknąć śmiechem” – szydził Tusk.

Tusk podkreślił, że współodpowiada za „europejską drogę Polski”, a dzieją się „bardzo, bardzo złe rzeczy”. Gdy wychodził z budynku, jego zwolennicy oklaskiwali go, skandowali „Donald Tusk” i zaintonowali „Sto lat”. Na chodniku, odgrodzona przez policjantów, stała pikieta przeciwników Tuska, którzy – także gdy przesłuchanie jeszcze trwało – wykrzykiwali hasła, m. in. „złodziej” i „zdrajca”.

Były premier zeznawał w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym niedopełnienia obowiązków w kwietniu 2010 r. przez funkcjonariuszy publicznych, w tym przez ówczesnych prokuratorów Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Miało ono polegać na nieuczestniczeniu w sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej, a także – wbrew obowiązującym przepisom kodeksu postępowania karnego – na nieprzeprowadzeniu sekcji bezpośrednio po przewiezieniu ofiar do Polski.

Na początku kwietnia ubiegłego roku śledztwo smoleńskie od zlikwidowanej prokuratury wojskowej przejęła Prokuratura Krajowa. Już w czerwcu prokuratorzy poinformowali, że konieczne jest przeprowadzenie ekshumacji 83 ofiar katastrofy (wcześniej, w latach 2011-12, przeprowadzono dziewięć ekshumacji, cztery osoby zostały skremowane). Decyzję tę uzasadniano zarówno błędami w rosyjskiej dokumentacji medycznej i brakiem dokumentacji fotograficznej, jak i tym, że Rosja nie zgodziła się na przesłuchanie rosyjskich biegłych, którzy na miejscu przeprowadzali sekcję zwłok

W ubiegłym tygodniu PK poinformowała, że znane są już wyniki badań genetycznych 32 z 33 ofiar katastrofy smoleńskiej, które dotąd ekshumowano na jej polecenie, począwszy od listopada ubiegłego roku. W 13 przypadkach znaleziono w trumnach części ciał innych osób, ujawniono też zamianę dwóch ciał. W czerwcu PK podała, że nieprawidłowości stwierdzono m.in. w trumnie prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

„Zaniechanie sekcji ofiar katastrofy smoleńskiej bezpośrednio po przewiezieniu ich ciał do Polski, wbrew obowiązującym w Polsce przepisom kodeksu postępowania karnego, doprowadziło do szeregu błędów ujawnionych w trakcie prowadzonych obecnie ekshumacji. Nieprawidłowości wykryto dotąd w ponad połowie przypadków. Polegały one głównie na zamianie ciał ofiar bądź umieszczeniu w jednej trumnie części ciał więcej niż jednej osoby, w skrajnym przypadku aż ośmiu” – podała PK.

Nieprawidłowości w trumnach ofiar katastrofy smoleńskiej stwierdzono już w czasie ekshumacji przeprowadzony w latach 2011 – 2012 na polecenie prokuratury wojskowej. Wówczas ujawniono zamianę sześciu ciał.

PAP/MoRo

Jarosław Kaczyński dla Telewizji Trwam o Donaldzie Tusku, który dziś ma zeznawać w prokuraturze: Ma się czego obawiać

Donald Tusk ma się czego obawiać – powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński redakcji TV Trwam News, odnosząc się do dzisiejszego przesłuchania przed prokuraturą szefa Rady Europejskiej.

„Ma się czego obawiać” – powiedział o Tusku Kaczyński. Lider PiS podkreślił, że „to jest jedna sprawa, są inne”. „Ja lojalnie powiedziałem pani Merkel w Warszawie, że może być różnie z Donaldem Tuskiem, żeby jednak brała to pod uwagę, jeśli go popiera na przewodniczącego Rady Europejskiej. To nie zostało przyjęte do wiadomości” – powiedział Kaczyński.

Donald Tusk ma być w czwartek przesłuchany w śledztwie dotyczącym niedopełnienia w kwietniu 2010 roku obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych, w tym ówczesnych prokuratorów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Niedopełnienie obowiązków miało polegać na tym, że prokuratorzy nie uczestniczyli na terenie Federacji Rosyjskiej w sekcjach 95 ofiar katastrofy smoleńskiej ani nie wnioskowali o dopuszczenie do tych sekcji.

Tusk miał być w tej sprawie przesłuchany już 5 lipca br. Powiadomił jednak prokuraturę, że z powodu obowiązków służbowych nie może się stawić. Tym razem – jak zapowiedział w środę Paweł Graś, który jest doradcą ds. polityki i komunikacji przewodniczącego Rady Europejskiej – były premier stawi się w prokuraturze.

Lider PiS odniósł się także do decyzji o tym, by nie otwierać trumien ofiar katastrofy smoleńskiej.

„Zakazano rodzinom otwierania trumien, to musiały być jakieś przyczyny. A przyczyny były takie, że obawiano się wybuchu skandalu, bo obciążyłby one stosunki polsko-rosyjskie. Utrzymywanie za wszelką cenę dobrych stosunków – mimo tak strasznego wydarzenia – miało służyć temu, żeby Donald Tusk został kimś bardzo ważnym w Unii Europejskiej. Wtedy nie było jeszcze rozstrzygnięte, czy chodzi o funkcję przewodniczącego Rady, czy przewodniczącego Komisji, co jest ważniejszym stanowiskiem” – powiedział Kaczyński.

„Jakiekolwiek oskarżenie o konflikty z Rosją wykluczało możliwość uzyskania tego rodzaju awansu (na funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej – przyp. red.); awansu, który Polsce nie daje absolutnie nic i nawet gdyby dzisiaj rządziła Platforma, to także nic nie dawałoby to Polsce” – cytuje słowa lidera PiS portal. „Jest to przejaw całkowitej prywatyzacji polityki, a to też pokazuje, jak mizerną formacją jest Platforma Obywatelska, która człowiekowi – nie będącemu geniuszem – tak się podporządkowała” – uważa szef PiS.

PAP/MoRo

Niemiecka prasa boi się, że Donald Tusk nie wróci do Polski i dlatego namaszcza Borysa Budkę i Kamilę Gasiuk-Pihowicz?

Dzień 37. z 80 / Sejny / Poranek WNET – W cotygodniowej korespondencji z Niemiec Jan Bogatko o sytuacji politycznej w Polsce widzianej tym razem oczami dziennikarza „Die Welt”.

W dzienniku „Die Welt” ukazał się artykuł Gerhada Gnaucka na temat tego, co aktualnie dzieje się w Polsce. Już nie „totalna”, a „zjednoczona opozycja” będzie protestować przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości, która dzieli Polaków. Połączyć ich może Donald Tusk, który dzisiaj przyjeżdża do Warszawy zeznawać na temat tego, co się wydarzyło po katastrofie smoleńskiej z jej ofiarami.

Sytuacja jest cały czas trudna, pomimo że dwie ustawy z trzech o wymiarze sprawiedliwości nie zostały podpisane przez prezydenta Andrzeja Dudę. Podpisana została trzecia. „Jak on mógł to podpisać!” W związku z tym Bruksela rozpoczęła postępowanie przeciwko Polsce. Za tym stoi Donald Tusk, jak go określił Jan Bogatko: niemiecki polityk, dawniej polityk polski.

Według „Die Welt” Donald Tusk ma potencjał, aby stać się mężem opatrznościowym Polaków. Czas jego rządów był okresem wspaniałej modernizacji kraju, solidnej polityki gospodarczej pomimo kryzysu na świecie. Rząd PO upadł jedynie dlatego, że była „jakaś” afera podsłuchowa, która nosi wyraźnie ślady rosyjskie. [related id=33271]

Mamy więc nową teorię spiskową – Rosja nie ma nic wspólnego z katastrofą smoleńską, ale z aferą podsłuchową, która ma „wyraźny podpis cyrylicą”, jak zażartował Jan Bogatko. Takie rzeczy wypisuje dziennikarz „Die Welt”, który „zna się na wszystkim”. Afera podsłuchowa miała według niego zdestabilizować Polskę przez odsuniecie od władzy „postępowej, wspaniałej, lubianej przez wszystkich” Platformy Obywatelskiej.

Dalej czytamy w „Die Welt”, że zwolennicy PO chcą, żeby Donald Tusk wrócił do Polski i odsunął od władzy autorytarnie rządzący PiS.

Dziennik tłumaczy też sprawę, w której były premier ma dzisiaj zeznawać. Otóż nie można było otwierać trumien zaraz po katastrofie, bo wywołałoby to rewolucję.

Czy Tusk w ogóle chce stanąć na ringu? – pyta z niepokojem dziennikarz „Die Welt”. Jedno jest jego zdaniem pewne – wielu Polaków, którzy teraz wychodzą na ulice, nie przepada za aktualnymi liderami PO i Nowoczesnej (Grzegorzem Schetyną i Ryszardem Petru), dlatego największe oklaski otrzymuje Borys Budka i Kamila Gasiuk-Pihowicz.

Zapraszamy do słuchania Poranka WNET z Sejn. Korespondencja Jana Bogatki w części trzeciej.

JS

 

 

„wSieci”: Tusk wiedział, że Amber Gold to piramida finansowa, a OLT Express służył do wyprowadzania pieniędzy

Donald Tusk już w maju 2012 roku wiedział, że Amber Gold to piramida finansowa – wynika z tajnej notatki byłego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, w której informuje on ówczesnego premiera o zagrożeniu.

Dziennikarze tygodnika „wSieci” dotarli do tajnej notatki byłego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka z 2012 roku. Informował w niej premiera Donalda Tuska o zagrożeniu, które stanowi Amber Gold. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego miała dowody, że spółka Marcina P. to „piramida finansowa”, a linie OLT Express służyły do wyprowadzania pieniędzy z Amber Gold.

Oprócz Tuska notatkę otrzymał Bronisław Komorowski oraz kilka innych osób, których kompetencje dotyczyły sprawy: Jacek Cichocki, Jan Vincent Rostowski, Sławomir Nowak i przewodniczący KNF Andrzej Jakubiak.

W tytule notatki użyto sformułowania „piramida finansowa”. Pojawiła się informacja, że skrytki bankowe, które wynajmowało Amber Gold, nie były w stanie pomieścić takiej ilości złota, którą powinna posiadać spółka. Bondaryk informował, że resort gospodarki wydał spółce zakaz prowadzenia działalności składowej ze względu na wyroki Marcina P. Z kolei o OLT pisano, że działalność tej spółki „może być nieuzasadniona ekonomicznie”.

Bondaryk pisał: „Działalność Amber może być prowadzona nie tylko z naruszeniem prawa bankowego (…), ale także może być ukierunkowana na wyłudzenia finansowe” i jednocześnie dawał do zrozumienia, że pokrzywdzonych może być kilkadziesiąt tysięcy osób.

Nawet po notatce ABW o działalności Amber Gold dano Marcinowi P. dwa-trzy miesiące po to, żeby te pieniądze wyprowadził – mówi dziennikarz wSieci Marcin Wikło, który notatkę nazywa „przez lata najpilniej strzeżonym dokumentem w sprawie Amber Gold”.

– Po jej treści wiemy, dlaczego – podkreśla.

Poseł Tomasz Rzymkowski z Kukiz’15 dodaje w rozmowie z wPolityce.pl, że „będzie konieczność zweryfikowania przez Komisję ds. Amber Gold, co funkcjonariusze, do których adresowana była ta notatka, zrobili ws. biznesu Marcina P.”.

– Nie ma wątpliwości, że Bronisław Komorowski, Jacek Cichocki i Jacek Vincent Rostowski będą musieli stanąć przed Komisją ds. Amber Gold. ABW wiedziała już wtedy praktycznie wszystko nt. funkcjonowania piramidy finansowej, wiedziała również wiele nt. przemysłu lotniczego, wiedział o wszystkim również sam Donald Tusk. Pytanie zasadnicze brzmi: dlaczego pozwolono na takie działanie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego? Funkcjonariusze państwa nie zareagowali w żaden właściwy sposób, a ta notatka to najlepszy na to dowód – mówi.

W sieci/MoRo

Komisja Śledcza przesłuchała Michała Tuska – syna b. premiera, szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska

W środę o godz. 10 sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold rozpoczęła przesłuchanie syna Donalda Tuska. Michałowi Tuskowi towarzyszy pełnomocnik mec. mec. Roman Giertych

Spółka Amber Gold była właścicielem linii lotniczych OLT Express, które rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 r.

Po upadku OLT Express pod koniec lipca 2012 r. okazało się, że ze spółką współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku Michał Tusk, który miał się zajmować obsługą prasową linii OLT Express i analizą ruchu lotniczego z Gdańska.[related id=”3688″]

Prezes Portu Lotniczego w Gdańsku Tomasz Kloskowski, którego komisja przesłuchiwała we wtorek, mówił że Michał Tusk został zatrudniony w gdańskim porcie lotniczym w kwietniu 2012 r.

Kloskowski mówił też, że polecał ówczesnemu dyrektorowi zarządzającemu OLT Express Jarosławowi Frankowskiemu Michała Tuska, jako człowieka, który mógłby się zająć PR-em dla OLT; wtedy jednak Michał Tusk nie był jeszcze pracownikiem portu lotniczego. „Swoich pracowników nie polecam” – zaznaczył. Kloskowski zaznaczył, że nigdy natomiast o Michale Tusku nie rozmawiał z szefem Amber Gold Marcinem P.

Podczas niedawnej rozmowy z PAP szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) powiedziała, iż oczekuje od Michała Tuska, że „powie w sposób zgodny z prawdą gdzie, kiedy i za czyim pośrednictwie trafił do OLT Express oraz jaka była jego rzeczywista rola w tej firmie”.

Zwróciła jednocześnie uwagę, że wątek współpracy Michała Tuska z OLT Express pokazuje, że z ABW „było coś bardzo nie tak”. „Są dwie możliwości. Pierwsza, że te służby były kompletną fikcją w państwie polskim i nie były w stanie zapewnić bezpieczeństwa syna premiera przed bandytami. Albo z niewiadomych przyczyn nie reagowały” – stwierdziła szefowa komisji.

O sytuacji spółki Amber Gold zrobiło się głośno w lipcu 2012 r., kiedy linie OLT Express zaczęły mieć kłopoty finansowe – zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika, a następnie spółka poinformowała, że wycofuje się z inwestycji w linie lotnicze. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. Z kolei w połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosiła spółka Amber Gold.

Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. 13 sierpnia 2012 r. ogłosiła likwidację; tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.

PAP/JN

Walentynowicz: Nie ma przyzwolenia na to, co zrobił rosyjski rząd z ciałami ofiar, ani na to, że rząd polski to tuszował

Gościem „Poranka Wnet” był Piotr Walentynowicz, wnuk Anny Walentynowicz, poległej w katastrofie smoleńskiej. Rozmowa toczyła się głównie wokół zaniechań dotyczących śledztwa w sprawie katastrofy.

– Gdyby strona rosyjska nie miała gwarancji, że trumny nie zostaną otwarte po powrocie do Polski, to nie dopuściłaby się takich czynów. Tego typu działania są potępiane przez cały świat – powiedział Piotr Walentynowicz.

[related id=22059]

– Takiej gwarancji udzielił ktoś z polskiego rządu – wiedzę o stanie faktycznym posiadali Donald Tusk i Ewa Kopacz i to oni dokonali wielu starań, by tych trumien nie otwarto.

Zdaniem Piotra Walentynowicza w przypadku sprawy smoleńskiej nie można  mówić o niedopatrzeniach, tylko o celowym działaniu. Jak powiedział, do tej pory byliśmy okłamywani przez Donalda Tuska i Ewę Kopacz, którzy gwarantowali rzetelność przeprowadzonej prze Rosjan sekcji zwłok.

– Jeżeli dla pana Neumana nie ma różnicy, gdzie zostanie pochowany – czy pod płotem, czy na cmentarzu, to jego sprawa, jednak są osoby, które mają prawo do pochowania swoich najbliższych  zgodnie z obrządkiem katolickim – skomentował Piotr Walentynowicz wypowiedź szefa klubu PO Sławomira Neumanna, który zasugerował, że należy pochować wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej w jednej mogile.

Gość „Poranka Wnet” dodał, że prawo do chowania najbliższych zgodnie z wyznawaną wiarą zostało odebrane rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej w 2010 roku przez rząd polski oraz wszystkie podległe mu instytucje, łącznie z prokuraturą.

Zdaniem Piotra Walentynowicza, gdyby nie było możliwe wyjaśnić sprawy katastrofy, to już dawno oddano by Polsce wrak samolotu oraz czarne skrzynki, a opozycja nie krytykowałaby czynności, które zmierzają do ujawnienia prawdy. Gość Radia WNET dodał przy tym, że nie ma wątpliwości, że sprawa smoleńska zostanie wyjaśniona.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN

Beata Mazurek: Warto zastanowić się nad postawieniem przed Trybunałem Stanu Ewy Kopacz i Donalda Tuska

Rzecznik prasowa PiS: Donald Tusk i politycy Platformy powinni ponieść odpowiedzialność. Oczywiście nie spodziewam się, aby mieli cywilną odwagę stanąć i powiedzieć, co dokładnie się wydarzyło.

We wtorek w Polskim Radiu 24 pytana o sprawę katastrofy smoleńskiej, w tym o identyfikację zwłok i kwestie ekshumacji, rzeczniczka PiS mówiła, że to ówczesny premier Donald Tusk i politycy Platformy doprowadzili do tego, że w 2010 r. doszło do rozdzielenia wizyt w Katyniu premiera Tuska i ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

– Doprowadziła (Platforma Obywatelska) do tego, że wizyta śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego była niewłaściwie przygotowana i wszyscy powinni ponieść za to odpowiedzialność – powiedziała Beata Mazurek. – Oczywiście, że nie spodziewam się tego, aby mieli cywilną odwagę stanąć i powiedzieć, co dokładnie się wydarzyło, bo to są ludzie bez honoru i bez odwagi – dodała.

[related id=21663]

Rzeczniczka PiS wyraziła jednocześnie nadzieję, że ostatnie informacje medialne spowodują otrzeźwienie wśród wyborców PO, że „nie jest ona taka kryształowa”. – Że nie jest to gatunek ludzi lepszych od nas, że nie są to ludzie, którzy mają wyłączność na to, aby mówić, co w Polsce jest dobrze i w jakim kierunku powinny pójść zmiany. Dla mnie to są po prostu oszuści, którzy powinni siedzieć w kryminale za to, co się stało w Smoleńsku – oświadczyła.

Dopytywana, czy będzie wniosek PiS o postawienie przed Trybunałem Stanu ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz i Donalda Tuska, odpowiedziała, że to jest pytanie, na które dziś nie jest w stanie odpowiedzieć, ponieważ w partii nie było na ten temat dyskusji. -W mojej ocenie warto się nad tym zastanowić. Gdyby taki wniosek się rzeczywiście pojawił, to ja bym za nim głosowała.

Pytana, skąd taki wniosek miałby wypłynąć, Beata Mazurek stwierdziła, że ze środowiska PiS. „Przecież nikt inny tego nie zrobi” – dodała. Zaznaczyła jednocześnie, że żadna decyzja w tej sprawie nie zapadła.

Rzeczniczka PiS była też pytana o wezwanie Ewy Kopacz przez Prokuraturę Krajową na przesłuchanie w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym m.in. nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.

– Mam nadzieję, że prokuratorom starczy determinacji, by zadawać trudne i dociekliwe pytania. Mam nadzieję, że uzyskają odpowiedzi na te pytania – odpowiedziała. Dodała, że Ewa Kopacz zapewniała wówczas m.in. o należytej staranności przy przekopywaniu ziemi w Smoleńsku i o tym, że wszystko, co należało zrobić, zostało zrobione. Beata Mazurek stwierdziła, że po ludzku nie jest w stanie się pogodzić z tym, że była minister zdrowia bez mrugnięcia okiem wszystkich okłamała.

[related id=21745 side=”left”]

Odniosła się też do wezwania do prokuratury Donalda Tuska – obecnie szefa Rady Europejskiej – który miałby się w niej stawić 5 lipca. – Mam nadzieję, że teraz politycy PO, a szczególnie Donald Tusk, nie będzie się zasłaniał immunitetem i tym, że wezwania do prokuratury kolidują z wykonywaniem przez niego funkcji, którą pełni w UE. Tylko mam nadzieję, że jak chętnie wówczas organizowali konferencje prasowe, tak i teraz będą odpowiadać na pytania, które im zada prokuratura i dziennikarze – powiedziała.

Rzeczniczka PiS odniosła się również do porannej wypowiedzi szefa klubu PO Sławomira Neumanna, który w TVP1 powiedział, że ofiary katastrofy smoleńskiej powinny być pochowane we wspólnym grobie: „Uważam, że najrozsądniej dzisiaj byłoby, gdyby te wszystkie ofiary były w jednym, wspólnym grobie i wtedy nie mielibyśmy podziału na dwie Polski. Mielibyśmy wspólne obchody i wspólną dobrą pamięć o wszystkich ofiarach”.

– Jedna mogiła to raczej nie w czasach, kiedy jest wolność i demokracja. Ja się absolutnie z tym nie zgadzam. Jedna mogiła  kojarzy mi się z czasami niezbyt dobrymi dla Rzeczpospolitej i nie ma powodów, aby w ogóle komentować takie bzdury – powiedziała Beata Mazurek.

– Rodziny mają prawo do tego, żeby swoich bliskich chować w indywidualnych grobach. Nie jesteśmy w stanie wojny, w stanie zagrożenia i taka wypowiedź nie powinna mieć miejsca. Jest absurdalna.

Prokuratura Krajowa poinformowała we wtorek, że b. premier, b. minister zdrowia Ewa Kopacz została wezwana na przesłuchanie w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym m.in. nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. W tej samej sprawie prokuratorzy wezwali na przesłuchanie w lipcu szefa Rady Europejskiej, b. premiera Donalda Tuska, przesłuchany został też b. szef MSZ Radosław Sikorski.

Również we wtorek Prokuratura Krajowa potwierdziła informacje „Faktu”, że w trumnie b. dowódcy Wojsk Specjalnych gen. Włodzimierza Potasińskiego znajdowały się szczątki trzech innych osób. W poniedziałek PK informowała, również po tekście „Faktu”, w trumnie b. Dowódcy Operacyjnego Sił Zbrojnych, gen. Bronisława Kwiatkowskiego znaleziono szczątki innych osób. Na początku roku okazało się, że zamienione zostały ciała b. szefa PKOl Piotra Nurowskiego i b. prezydenckiego ministra Mariusza Handzlika.

Decyzja o przeprowadzeniu ekshumacji 83 ofiar katastrofy (wcześniej, w latach 2011-12, przeprowadzono dziewięć ekshumacji, decyzja o nich wynikała m.in. z wykrytych nieprawidłowości w rosyjskiej dokumentacji medycznej; cztery osoby zostały skremowane) zapadła w zeszłym roku. Do tej pory ekshumowano 26 ciał; ostatnie – we wtorek. Nie podano, o czyj grób chodzi.

Wątpliwości dotyczące m.in. tożsamości ofiar pojawiły się już w 2011 r., kiedy rodziny dostały dokumentację medyczną sporządzoną przez Rosjan. Przeprowadzono wówczas dziewięć ekshumacji (w l. 2011-12) i stwierdzono, że sześć ciał zostało złożonych w niewłaściwych grobach. Biegli, którzy wówczas przeprowadzali badania, ocenili, że błędy są w 90 proc. rosyjskiej dokumentacji medycznej.

PAP/JN

Rzecznik rządu: Jest bardzo zaskakujące, że Donald Tusk grozi Polsce sankcjami za decyzję o nieprzyjmowaniu uchodźców

Człowiek, który ma ponoć reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej, grozi nam sankcjami. Tymczasem program relokacji uchodźców jest realizowany przez wszystkie państwa zaledwie w 10 procentach.

Donald Tusk oświadczył, że polski rząd wyłamuje się z europejskiej solidarności, nie przyjmując uchodźców w ramach programu relokacji. Dodał, że jest w stanie zrozumieć argumenty polskiego rządu, ale będzie wiązało się to z konsekwencjami.

– Groźby Donalda Tuska są trochę dziwne, ponieważ nie tylko Polska nie realizuje tych nietrafionych decyzji Komisji Europejskiej, ale również inne państwa – mówił w czwartek rzecznik rządu na antenie Polskiego Radia 24.
[related id=”14061″]

Jak dodał, program relokacji obecnie jest realizowany na poziomie 10 proc. przez wszystkie państwa członkowskie. Zdaniem Bochenka pokazuje to, że „ta polityka jest nieskuteczna i nieakceptowana”.

Według Bochenka nie ma w Europie spójnej i kompleksowej polityki w zakresie uchodźców. Jak mówił, nie ma „żadnego systemowego mechanizmu przeprowadzenia procesu adaptacji tych ludzi w społeczeństwach europejskich”.

Rzecznik rządu zaznaczył, że Komisja Europejska zobowiązała się do przygotowania do relokacji 160 tysięcy uchodźców, tymczasem ich liczba jak dotąd wynosi tylko około 20 tysięcy. W jego ocenie świadczy to o tym, że KE nie jest w stanie weryfikować tożsamości uchodźców.

Jak mówił, od samego początku był problem z funkcjonowaniem tzw. hotspotów, za pośrednictwem których miał się odbywać proces „rozdziału” uchodźców pomiędzy państwa członkowskie.

– Ci migranci, którzy do tych „hotspotów” napływali, przyjeżdżali z podrobionymi dokumentami albo w ogóle bez dokumentów. Był problem z ustaleniem ich tożsamości, powiązań rodzinnych, ostatniego miejsca pracy – mówił Rafał Bochenek. Jak stwierdził, „hotspoty” już od początku „de facto nie działały”.

[related id=”14055″ side=”left”]

Komisja Europejska zagroziła we wtorek rozpoczęciem procedury o naruszenie prawa UE, jeśli Polska, Węgry i Austria do czerwca nie przystąpią do relokacji uchodźców; te trzy kraje nie relokowały dotychczas ani jednej osoby.

We wrześniu 2015 roku państwa członkowskie UE zgodziły się na przeniesienie na teren państw członkowskich 160 tys. uchodźców z Włoch i Gracji; termin zakończenie działań wyznaczono na wrzesień 2017 roku. Dotychczas tylko nieco ponad 18 tys., czyli około 11 proc. ustalonej liczby osób, zostało faktycznie przeniesionych.

Premier Beata Szydło we wtorek oświadczyła, że nie ma w tej chwili możliwości, by do Polski byli przyjmowani uchodźcy. Podkreśliła, że rząd polski nie zgadza się, by UE narzucała Polsce i innym krajom członkowskim obligatoryjne decyzje dotyczące tej kwestii.

PAP/JN