W porannej audycji Jan Parys przybliża historię obalania rządu Jana Olszewskiego, a także komentuje politykę zagraniczną Joe Bidena i bieżącą działalność polityczną Donalda Tuska.
Jan Parys mówi o obaleniu rządu Jana Olszewskiego. Stało się to czwartego czerwca 1992 roku. Był to pierwszy po II wojnie światowej rząd wyłoniony przez Sejm po całkowicie wolnych wyborach. Sprawa odwołania rządu spowodowana była niechęcią opozycji wobec chęci rządu przeprowadzenia lustracji:
Program rządu Jana Olszewskiego zakładał wyraźny marsz na Zachód. (…) To się nie podobało środowiskom komunistycznym i środowiskom związanym z Gazetą Wyborczą oraz Lechowi Wałęsie – opisuje Jan Parys.
Były Minister Obrony Narodowej przybliża atmosferę towarzyszącą ówczesnej lustracji. Jak wskazuje polityk, rządowa chęć przeprowadzenia lustracji nie została przyjęta optymistycznie przez dużą część polityków:
Okazało się, że zwolenników rządu jest mniej, a tych blokujących lustrację, broniących agentury komunistycznej, jest więcej – zaznacza Jan Parys.
Jan Parys komentuje również politykę zagraniczną Joe Bidena. Nasz gość sądzi, że polityka amerykańskiego prezydenta będzie dla Polski niekorzystna. Według Parysa Polska Bidenowi przeszkadza, ponieważ rozbijamy interesy niemiecko-rosyjskie. Polityk odnosi się też do działalności politycznej Donalda Tuska:
Donald Tusk jest tylko komentatorem wydarzeń politycznych. (…) Próbuje być punktem odniesienia, (…) ale nie ma wpływu na to, co się dzieje w Polsce. (…) Mam nadzieję, że ludzie pamiętają, czym się skończyło 7 lat jego rządów.
Senator PSL-Koalicji Polskiej mówi o potrzebie kompromisu większości rządzącej i opozycji ws. wyboru nowego Rzecznika Praw Obywatelskich.
.@jflibicki w #PopołudnieWNET: Jest kandydat na RPO, którego popiera cała opozycja oraz część obozu rządzącego. (…) Pan Wiącek czeka na zaakceptowanie przez Sejm, gdzie większość ma PiS, tymczasem pan Nawrocki czeka na zaakceptowanie przez Senat, gdzie PiS nie ma większości.
.@jflibicki w #PopołudnieWNET: Przynajmniej w jednym zakresie uważam, że tego kompromisu oczekują od nas wyborcy: wyborcy w 2019 roku zdecydowali, że inna jest większość w Sejmie i w Senacie. #RadioWNET
Jan Filip Libicki odnosi się do kandydatur prof. Marcina Wiącka i dr. Karola Nawrockiego, odpowiednio na Rzecznika Praw Obywatelskich i prezesa IPN. Stwierdza, że chętnie poparłby taki kompromis co do obsady tych stanowisk między większością sejmową a większością senacką. Jak przypomina:
Kompromis jest naturalną procedurą polityczną.
.@jflibicki w #PopołudnieWNET: Przy wyborze kandydatów do funkcji, których wymaga zatwierdzenie obu izb, rozumiem, że wyborcy chcą współpracy.#RadioWNET
Profesor Wiącek jest kandydatem przede wszystkim mojego klubu parlamentarnego i w procesie jego wyłaniania nie wydarzyło się nic, co by mi uniemożliwiło głosowanie na niego
Parlamentarzysta mówi też o przyszłości politycznej Donalda Tuska, w kontekście pogłosek o jego starcie w wyborach uzupełniających do Senatu.
Wiceprzewodniczący PO o nowej deklaracji ideowej, partyjnych konserwatystach, możliwości powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki oraz o Krajowym Planie Odbudowy i stosunkach z Lewicą.
.@TomaszSiemoniak w #PoranekWNET o deklaracji ideowej PO: Projekt jest gotowy. W czerwcu ma nad nim pracować zarząd. (…) Na wrześniowej konwencji (…) zapewne będzie przyjęty. #RadioWNET
Wiceprzewodniczący PO stwierdza, że spotykał się z grupą partyjnych konserwatystów. Wyraża przekonanie, że także konserwatyści się doskonale odnajdą w Platformie, która zachowa swoje szerokie polityczne skrzydła.
.@TomaszSiemoniak w #PoranekWNET o deklaracji ideowej #PO: Spotykałem się z grupą naszych konserwatystów. (…) Rozmawiamy na bieżąco. Jestem przekonany, że będzie to deklaracja takiej Platformy, jaką znamy od 20 lat i odnajdą się w tym też konserwatyści.#RadioWNET
[related id=134927=right]Siemoniak odpowiada na pytanie o możliwość powrotu byłego premiera rządu PO-PSL do krajowej polityki. Przyznaje, że nie można tego wykluczyć. Musiałoby być jednak spełnionych kilka warunków, żeby tak się stało.
.@TomaszSiemoniak w #PoranekWNET: W polityce nie powinno się mówić „nigdy”. Wszystko jest możliwe, także powrót Donalda Tuska. Ma on swoje miejsce w polityce polskiej i międzynarodowej. Byłbym jednak ostrożny w kreśleniu dla niego scenariuszy.#RadioWNET
Podkreśla, że prezes PiS bardzo się obawia powrotu swojego politycznego rywala. Przypomina, że Donald Tusk zawsze wygrywał debaty wyborcze z Jarosławem Kaczyńskim.
Donald Tusk ma nadzwyczajny dar mobilizowania ludzi.
Odnosi się do stosunków Platformy z Lewicą. Podkreśla, że wrogiem są ci, którzy niszczą demokrację i praworządność, a nie ci, którzy chcą rozmawiać. Polityk odnosi się do pytania, czy nadszedł kres roli partii politycznych w polityce, które wyprą stowarzyszenia. Deklaruje, że
Esencją demokracji są partie polityczne.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego odnosi się do Krajowego Planu Odbudowy. Przypomina, że Platoforma opowiadała się za większą rolą samorządów, uznając, że dobrze się one sprawdziły Komentuje także sprawę elektrownię w Turowie. Zaznacza, że za obecną sytuację należy winić rząd.
.@TomaszSiemoniak w #PoranekWNET o kopalni Turów: Uważam, że wspólną troską powinny być miejsca pracy i polski bilans energetyczny. Rząd powinien o tym rozmawiać z opozycją. Sprawa została całkowicie zawalona przez rząd.#RadioWNET
Dr Zbigniew Kuźmiuk o sytuacji w PO oraz o Polskim Ładzie: tym, kto zapłaci więcej i programie budowy mieszkań.
.@ZbigniewKuzmiuk w #PopołudnieWNET: Pani Róża Thun od pewnego czasu była z wiodących posłanek PO jeszcze w tamtej kadencji, niestety w tej kadencji jej notowania w partii wyraźnie spadały.#RadioWNET
Dr Zbigniew Kuźmiuk ocenia, że wpływy Róży Thun w Europejskiej Partii Ludowej nie są już tak duże jak kiedyś. Jej odejście nie jest więc aż tak wielkim ciosem dla Platformy Obywatelskiej. Europoseł PiS sądzi, że Donald Tusk nie odegra już dużej roli w polskiej polityce.
.@ZbigniewKuzmiuk w #PopołudnieWNET: Nie ulega wątpliwości, że Donald Tusk jest znaczącą postacią w polityce europejskiej i polityce krajowej. Ale ostatnią szansą na powrót do polityki krajowej jaką miał, był start na prezydenta w ostatnich wyborach.#RadioWNET
Odnosi się także do krytyki Polskiego Ładu. Przyznaje, że zmiany są poważne. Wskazuje, iż po 12 latach podwyższono II próg podatkowy. Dziesięciokrotnie podwyższono też kwotę wolną od podatku.
.@ZbigniewKuzmiuk w #PopołudnieWNET: Jeżeli chodzi o zatrudnienie na podstawie umowy o pracę, to widziałem wyliczenia sejmowe i jakieś maleńkie straty zaczynają się od kwoty 15 tysięcy złotych miesięcznie.#RadioWNET
Stwierdza, że Polska jest jednym z nielicznych krajów w UE, gdzie etatową pracę wykonuje się w ramach jednoosobowej działalności gospodarczej. Jest to, jak mówi, patologia. Dodaje, że w solidarnym społeczeństwie nie może być tak, że jedna grupa nie chce się dokładać do systemu opieki zdrowotnej.
.@ZbigniewKuzmiuk w #PopołudnieWNET: Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że Polska jest jednym z nielicznych krajów UE, w którym jednoosobową działalność gospodarczą prowadzą ludzie działający na warunkach etatowych. To jest patologia, ci ludzie unikają płacenia daniny.#RadioWNET
Dr Kuźmiuk nie zgadza się z tym, żeby program Mieszkanie + poniósł klęskę, choć przyznaje, że nie udało się go w pełni zrealizować. Wskazuje na zawarte w umowie z Lewicą zobowiązanie budowy nowych mieszkań.
Janusz Kowalski o umowie między Lewicą a PiS-em, staniu na straży wartości i suwerenności przez Solidarną Polskę oraz o tym, czego boją się politycy PO.
Janusz Kowalski odnosi się do umowy między PiS-em a Lewicą. Stwierdza, że federacyjna wizja Unii Europejskiej, która wynika z Funduszu Odbudowy jest zgodna z tym, co deklaruje Lewica.
Nie chcemy, by unijni biurokraci mieli możliwość korzystania z bardzo groźnego narzędzia i blokowania funduszy dla Polski.
Solidarna Polska tymczasem, jak deklaruje jej poseł, stoi na straży polskiej suwerenności. Przypomina, że ustawa o nowych zasobach oddaje w ręce unijne decydowanie o kilku ważnych podatkach: od śladu węglowego oraz cyfrowym.
Dzień po przegłosowaniu mogą nałożyć na Polskę wysokie podatki.
Podkreśla, że dotacje, które otrzymamy od Brukseli to dług, który trzeba będzie oddać. Wskazuje na analizę prof. Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego. Jak dodaje:
Miliony Polaków będą płacić podatki bezpośrednio do budżetu Unii Europejskiej. Tworzy się superpaństwo Unia Europejska.
[related id=left side=142900]Polityk zaznacza, że Fundusz Odbudowy stanowi zagrożenie dla polskiej suwerenności. Czemu Solidarna Polska będzie w koalicji z partią oddającą jej część? Wyjaśnia, że alternatywą jest powrót Platformy do władzy. Jak dodaje, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro jest strażnikiem polskich wartości w rządzie.
Jesteśmy jedyną partią, która w tej sprawie broni konsekwentnie polskiej suwerenności. Bronimy polskiego węgla. Spotykamy się z górnikami zagrożonymi transformacją energetyczną.
Przyznaje, że w sprawach energetycznych Konfederacja reprezentuje takie stanowisko jak Solidarna Polska. Wierzy, że Zjednoczona Prawica przetrwa.
Możemy wybrać tuskizm-milleryzm, raczej pewne zatrudnienie w montowniach i hurtowniach, ciepłą wodę w kranie i uznanie w stolicach. W pakiecie dostalibyśmy wartości europejskie i wielokulturowość.
Jan Martini
Ryzykowna suwerenność czy „ciepła woda w kranie”?
Największym dramatem nowożytnej Europy była likwidacja I Rzeczypospolitej. W świetle ówczesnego prawa międzynarodowego był to akt bandytyzmu politycznego, a nawet… grzech. Po I rozbiorze Polski cesarzowa Maria Teresa płakała, konsultowała się ze swoim spowiednikiem i pokutowała. Tym niemniej dzięki rozbiorom Polski Europa zapewniła sobie 100 lat „pięknej epoki” kosztem ogromnych cierpień 5 pokoleń Polaków. Powstały dwa bardzo agresywne imperia, co przyniosło globalne kataklizmy w wieku dwudziestym. Odległą konsekwencją rozpadu państwa Polaków, Litwinów i Rusinów była „zimna wojna” z perspektywą zagłady atomowej.
Po rozbiorze największego organizmu państwowego w Europie możliwości działania i ambicje naszych zaborców sięgnęły globalnych rozmiarów – zarówno Rosja, jak i Niemcy doszły do zgubnego przekonania, że mogą opanować cały świat. Ta perspektywa była powodem obaw narodów europejskich, ale najbardziej przerażała Polaków. Fryderyk Chopin pisał: „Car ma być panem świata! Boże, Ty widzisz i pozwalasz na to”. Choć Prusy „skubnęły” zaledwie 7 procent ogromnej Rzeczypospolitej, to wystarczyło im, by stać się najsilniejszym państwem niemieckim, a z czasem zjednoczyć całe Niemcy – zresztą przy pomocy polskiego rekruta. Pod koniec XIX wieku, kontrolując dwa z czterech największych przemysłowych obszarów Europy (Nadrenię i Śląsk), Niemcy stały się wiodącą potęgą militarną i techniczną kontynentu.
Prawdopodobnie wielu Niemców podzielało poglądy, które profesor prawa międzynarodowego w Monachium – baron von Stengel – wyraził w następujących słowach:
„Spomiędzy wszystkich narodów nas, Niemców, wybrała Opatrzność, abyśmy stanęli na czele wszystkich narodów kulturalnych i prowadzili ich pod naszą opieką do pewnego pokoju, gdyż dana nam jest nie tylko potrzebna ku temu moc i potęga, ale i najwyższa potencja wszelkich darów duchowych i tworzymy koronę kultury wszechstworzenia. Poddanie się naszemu pod każdym względem wyższemu kierownictwu jest zatem jedynym i najpewniejszym środkiem zapewnienia sobie korzystnej egzystencji dla każdego narodu, mianowicie też dla narodów neutralnych, które zrobiłyby najlepiej, gdyby przyłączyły się do nas dobrowolnie i nam się powierzyły. My, Niemcy, przejmiemy razem z panowaniem nad niespokojnymi sąsiadami także urząd i zadanie wszelakiej pokojowej policji i z własnej mocy potrafimy zgnieść w zarodku wszelką niechęć pokoju”.
To Polacy, modląc się przez 100 lat o „wielką wojnę”, byli tymi „niespokojnymi sąsiadami”, bo natychmiast zaczęli knuć, spiskować, organizować powstania i nigdy nie pogodzili się z utratą państwa.
Stałą, odwieczną troską zaborców była duża liczebność Polaków. Fakt ten utrudniał szybkie wynarodowienie ludności zajętych terytoriów i wykorzenienie kultury polskiej. W obawie przed „polskim rewanżyzmem” podjęto wielkie przedsięwzięcia inżynierii społecznej, takie jak przesiedlenia dużych grup ludności, prześladowania religijne (likwidacja kościołów unickich) czy pozbawiająca szans na wykształcenie weryfikacja tytułów szlacheckich w zaborze rosyjskim. Rzesze Polaków z Wielkopolski pojechały do Nadrenii, a na tereny polskie sprowadzano kolonistów niemieckich (sporo z nich się spolonizowało!). Za czasów Stołypina zachęcano do osadnictwa polskich chłopów na Syberii, gdzie dostawali tyle ziemi, ile zdołali wykarczować. W celu zmiany stosunków ludnościowych w polskich miastach przesiedlono ludność żydowską (tzw. litwaków) z „ziem zabranych” do Królestwa Polskiego.
Trudno pojąć, dlaczego zarówno Niemcy, jak i Rosjanie uważali samo istnienie Polaków za groźbę dla ich imperiów.
Nikołaj Karamzin – pisarz i historyk rosyjski, przyjaciel cara Aleksandra I – był zdeklarowanym wrogiem Polski. Uważał, że „Polska nie powinna powstać w żadnym kształcie ani imieniu”, bo zagraża istnieniu Rosji, dlatego sądził, że trzeba opanować także pozostałe części Polski, zajęte przez Prusy i Austrię, by i tam „zneutralizować” Polaków. Identyczne poglądy miał znacznie późniejszy kanclerz Bismarck: „Polaków trzeba wytłuc do ostatniego, jak wilczą watahę (…) jeżeli chcemy istnieć, to nie pozostaje nam nic innego, jak ich wytępić“.
Szokiem dla naszych sąsiadów było odrodzenie się Polski w 1918 roku, dlatego ani przez chwilę nie zamierzali pogodzić się z jej istnieniem. Groźbę odwetu z ich strony rozumiał doskonale Józef Piłsudski, starając się odzyskać całą Rzeczpospolitą przedrozbiorową („Polska będzie wielka albo nie będzie jej wcale”) i nie wynikało to z jego megalomanii czy „imperializmu”, tylko z obawy o bezpieczeństwo kraju.
Marszałek uważał, że Rosja bez Ukrainy i Białorusi nie będzie już mocarstwem, dlatego chciał stworzyć federację z narodami byłej Rzeczypospolitej. Jednak Roman Dmowski był przeciwnikiem tej koncepcji, sądząc, że nie warto bić się o teren, gdzie żyje 200 tysięcy Polaków i 2 miliony ludności niepolskiej, a to jego zwolennicy prowadzili rokowania pokojowe w Rydze.
Wspaniałe zwycięstwo nad sowietami w 1920 roku zostało niewykorzystane. Rosjanie nie zapłacili ustalonych kontrybucji, nie udało się przywrócić bezpieczniejszych granic ani utworzyć federacji. Polacy wycofali się ze zdobytego Mińska – miasta etnicznie równie polskiego jak Wilno. Ci opuszczeni Polacy byli pierwszymi ofiarami ludobójstwa sowieckiego tzw. akcji polskiej z 1937 roku. Zamordowano wówczas nawet potomków XIX-wiecznych polskich osadników na Syberii. „Polskę opanujemy i tak, gdy nadejdzie pora. (…) przeciwko Polsce możemy zawsze zjednoczyć cały naród rosyjski i nawet sprzymierzyć się z Niemcami”, pisał Lenin po przegranej wojnie z Polską.
Komisarz Rzeszy ds. umocnienia niemczyzny, Heinrich Himmler, mówił o Polakach: „ten lud przez 700 lat blokował nas na wschodzie i stał na naszej drodze od dnia pierwszej bitwy pod Tannenbergiem” (Grunwaldem), więc Hitler postanowił: „Polska będzie wyludniona i zasiedlona Niemcami (…) zdobędziemy potrzebną nam przestrzeń życiową”. Wytępienie Polaków „do ostatniego” było niewykonalne w wieku XIX z przyczyn technicznych – taka możliwość realnie powstała w wieku XX.
W 1939 roku, natychmiast po opanowaniu Polski, zarówno Niemcy, jak i Rosjanie przystąpili do „rozwiązywania kwestii polskiej”, poczynając od elit. Eliminacją miały być objęte arystokracja, szlachta, oficerowie, księża, nauczyciele oraz całość inteligencji.
Listy proskrypcyjne „osób przeznaczonych do ujęcia” liczyły dziesiątki tysięcy osób. O tym, że akcja była skoordynowana przez obu agresorów, świadczy fakt swoistych targów w miejscach, gdzie ich armie się spotkały. Przekazywano sobie wzajemnie jeńców – oficerów na wschód, szeregowych na zachód.
Niemców obowiązywała konwencja genewska (której Rosjanie nie podpisali), więc sowietom przekazywali polskich oficerów do dalszego „procedowania”. Nigdy w dziejach nie byliśmy tak blisko zagłady biologicznej, jak podczas II wojny światowej. Szczęśliwym dla Polaków zrządzeniem losu wybuchła wojna niemiecko-sowiecka i Niemcy postanowili najpierw „ostatecznie rozwiązać kwestię żydowską”, wychodząc z założenia, że wśród europejskich Żydów są liczni sympatycy komunizmu – potencjalni szpiedzy.
Choć tempo ucieczki sowietów z okupowanej wschodniej Polski było imponujące, zdążyli oni starannie wymordować wszystkich przetrzymywanych w zatłoczonych więzieniach Polaków. Sowiecki aparat zbrodni był szatańsko perfekcyjny – pragmatyka służbowa wymagała też wywiezienia rodzin zamordowanych oficerów. Większość oficerów „internowanych” przez Rosjan pochodziła z terenów wschodniej Polski, ale część rodzin była poza zasięgiem sowieckim. Te rodziny (np. z Wielkopolski) sowieci odnaleźli i wywieźli już po wojnie, by procedurom stało się zadość…
W wyniku kataklizmu z roku 1939 Polska nie tylko utraciła niepodległość, ale kresy zostały ostatecznie „oczyszczone” z Polaków, a w miejsce wymordowanych i przesiedlonych sprowadzono ludność rosyjską z głębi ZSRR. W ten sposób Rosja przesunęła się na zachód, a Europa została pomniejszona o kilkaset kilometrów…
Równocześnie, dzięki posłużeniu się działającą na wyobraźnię ideologią komunistyczną, tradycyjny imperializm rosyjski uzyskał ogromną dynamikę, rozpoczynając wielki pochód przez kontynenty. Furiacki amok, z jakim sąsiedzi ze wschodu i zachodu mordowali Polaków w latach 1939–1956, niewątpliwie był spowodowany tym, że Polacy ośmielili się odrodzić w pełni suwerenne państwo i zdołali obronić je w 1920 r. – wbrew propagandowym tezom o niezdolności Polaków do rządzenia, o „polskiej gospodarce”, „polskich drogach” itp. Straszliwe represje, jakie nam zgotowano, miały na celu zapobiec ew. ponownemu odrodzeniu się Polski.
Doświadczenie historyczne uczy nas, że niepodległość może być niebezpieczna, a próby poszerzenia podmiotowości są obarczone ryzykiem. My – ludzie Solidarności – mieliśmy stale tę świadomość podczas samoograniczającej się rewolucji lat 1980–1981.
Czy internacjonaliści zapewnią bezpieczeństwo?
Czasy saskie – rządy ambasadorów rosyjskich i „panowanie” osadzonych na tronie polskim przez Rosjan Wettynów – zostały zapamiętane jako okres względnego dobrobytu i spokoju („ciepłej wody w kranie”). Konfederacja barska – próba uniezależnienia się od Rosji – była bezpośrednią przyczyną I rozbioru. Reformy Sejmu Wielkiego spowodowały interwencję 100-tysięcznej armii rosyjskiej w obronie „polskiej demokracji”, cofnięcie wszystkich reform („żeby było tak jak było”) i II rozbiór Polski. Konsekwencją powstania kościuszkowskiego był III rozbiór i likwidacja państwa. Gdyby po pierwszych rozbiorach, kiedy zaborcy osiągnęli już „sprawiedliwe granice”, Polacy pogodzili się ze statusem państwa buforowego i nie podjęli prób reformowania kraju ani walki, być może taka Polska, „istniejąca tylko teoretycznie”, wciąż dość rozległa, miałaby szanse egzystencji.
Może właśnie wiedzą historyczną kierują się tzw. realiści, którzy przeważnie nieźle wychodzą na „zacieśnianiu współpracy międzynarodowej, budowaniu wzajemnego zaufania” itp., a brzydzą się „polską ksenofobią” tak dalece, że nie cofają się przed działaniami ocierającymi się o kolaborację. Bo czym innym było szkolenie Państwowej Komisji Wyborczej w Moskwie czy współpraca Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską FSB?
Profesjonalni internacjonaliści proletariaccy – Szłapka, Szczerba, Szejna, Brejza i Myrta (kwiat poselstwa podległościowego) kolaborantami oczywiście nie są, lecz ich walka z polskim nacjonalizmem, zacofaniem, populizmem, klerykalizmem, rasizmem, homofobią, prześladowaniem wykluczonych, przemocą w tradycyjnych rodzinach, pedofilią w Kościele czy torturowaniem kobiet spotyka się z uznaniem w wielu stolicach.
Jednak największym żyjącym jeszcze internacjonalistą polskim, który wszystkie swoje zdolności i całą energię poświęcił świętej sprawie walki o podległość Polski, jest Donald Tusk.
Jego działania polegające na pilnowaniu, aby Polska znała swoje miejsce w szeregu i korzystała z okazji, by „siedzieć cicho” (według rad prezydenta Chiraca), zostały przyjęte z uznaniem w tych samych stolicach. Po dojściu do władzy w 2007 roku Tusk oznajmił: „nie mam ambicji, by mieć najgorsze stosunki z Rosją”, a Rosjanie nazwali go „naszym człowiekiem w Warszawie”. Wkrótce zaczęto intensywnie odbudowywać „zdewastowane przez Kaczyńskiego” stosunki polsko-rosyjskie, co bardzo przydało się przy „śledztwie” smoleńskim.
W marcu 2008 r. premier Donald Tusk w dobrym towarzystwie innych internacjonalistów – Radosława Sikorskiego i Sławomira Nowaka – spotkał się w Nowym Jorku z kolegami internacjonalistami z organizacji żydowskich. Poruszono zagadnienia interesujące internacjonalistów, a Tusk zapewnił, że Kaszubem będąc, wie z autopsji, jak to jest być prześladowaną mniejszością. Liderzy organizacji żydowskich wystawili polskiemu premierowi znakomite rekomendacje, mówiąc, iż „Donald Tusk reprezentuje zupełnie nową generację liderów Polski o nowych horyzontach”.
Jego działania jako internacjonalisty zostały docenione – to Malta wystawiła D. Tuska jako swego kandydata na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej, Niemcy natomiast wręczyli mu szereg prestiżowych nagród „za całokształt”, ze szczególnym uwzględnieniem jego wkładu w walkę z globalnym ociepleniem przez „wygaszenie” energochłonnego polskiego przemysłu stoczniowego.
Po wyborze na „króla Europy” Donald Tusk zapowiedział, że teraz musi dbać o całą Unię i nie może się kierować interesem kraju. Słowa dotrzymał – nikt nie może mu zarzucić, że załatwił coś dla Polski.
Jedyna korzyść z faktu jego „kierowania” Europą to dobre samopoczucie ludzi dumnych, że Przewodniczący Rady Europejskiej posiadał polski dowód osobisty.
Obecnie obserwowany proces „wybijania się na niepodległość” w wykonaniu ekipy PiS przypomina taniec na linie. Jeden nieprzemyślany ryzykowny ruch może spowodować utratę z trudem uzyskanych pozycji. Pozostaje mozolne wyrywanie okruchów suwerenności – każdy odkupiony bank, pozyskany tytuł prasowy czy utworzona brygada Obrony Terytorialnej poszerza naszą wolność. Ta wolność daje się przeliczyć na pieniądze. Drobny przykład, o którym nikt nie pamięta – obniżka opłat za gaz w wyniku wygrania sporu z Gazpromem. Czy można sobie wyobrazić sytuację, że poprzednia ekipa skarży potężną rosyjską firmę przed arbitrażem międzynarodowym? Inwestycje takie, jak przekop Mierzei Wiślanej, tunel pod Świną czy CPK to już bardzo konkretne przedsięwzięcia na drodze do podmiotowości, jednocześnie niosące największe ryzyko. Czy będą jeszcze tolerować fuzję Orlenu z Lotosem, polonizację mediów, a może to już będzie „o jeden most za daleko”? Czy warto denerwować naszych potężnych „ojców chrzestnych”? Mamy przecież lotnisko w Berlinie, do Świnoujścia można jeździć przez Niemcy, a z Elbląga płynąć przez Cieśninę Pilawską po wcześniejszym wystosowaniu uprzejmej prośby.
W dalszym ciągu są zarówno w Rosji, jak i w Niemczech ludzie, dla których istnienie podmiotowej Polski jest wstrętne i nieakceptowalne. Jasno wyraził to geopolityk, doradca Putina, wykładowca na uczelniach wojskowych i wychowawca młodzieży – Aleksandr Dugin:
„My, Rosjanie, i Niemcy rozumujemy w pojęciach ekspansji i nigdy nie będziemy rozumować inaczej. Nie jesteśmy zainteresowani po prostu zachowaniem własnego państwa czy narodu. Rosja w swoim geopolitycznym oraz sakralno-geograficznym rozwoju nie jest zainteresowana istnieniem niepodległego państwa polskiego w żadnej formie”. W wywiadzie dla polskiego dziennikarza radził nam (po dobroci), by „przyłączyć się do narodów słowiańskich”.
Po przegranych dwóch wojnach ambicje niemieckie uległy pewnemu utemperowaniu – ale czy wystarczy im tylko ekonomiczne opanowanie Europy? Niemcy oczekują w Polsce rządu spolegliwego i kooperującego. Takim był rząd Tuska, który w ramach dostosowania siły roboczej do potrzeb rynku (niemieckiego) ograniczył nauczanie historii i polskiego, obniżył wiek rozpoczęcia nauki i opóźnił czas przejścia na emeryturę. Na wszelki wypadek nie prowadzono też żadnej polityki historycznej. Natomiast rząd PiS przez swoją politykę „doganiania Zachodu” w poziomie życia podnosi płace, a Niemcy potrzebują taniej siły roboczej i rynku zbytu, a nie konkurencji. Dlatego Niemcy nie akceptują naszej obecnej ekipy rządzącej i prowadzą regularny „Kulturkampf” przeciw Polsce. Kiedyś pretekstem do interwencji Prus i Rosji w wewnętrzne sprawy Polski była „dyskryminacja” protestantów i prawosławnych, dziś są to „prawa człowieka, prześladowanie osób LGBT i praworządność”.
Natomiast Rosja, zmuszona do wycofania się z niektórych terenów, pomimo zawirowań okresu „pierestrojki”, w dalszym ciągu prowadzi ekspansję globalną, a świadczą o tym interwencje w procesy wyborcze w licznych krajach świata i intensywne działania hybrydowe przeciw zachodnim demokracjom. Rosjanie angażują na ten cel ogromne środki i odnoszą znakomite sukcesy, co przekłada się na tryumfalny pochód lewicowości przez instytucje i popularność marksizmu kulturowego wśród społeczeństw Zachodu. W wojnie informacyjnej zaangażowane są dziesiątki tysięcy pracowników – influencerów i hakerów, lobbystów i programistów, propagandzistów i trolli internetowych. Zdaniem ekspertów ich głównym zadaniem (obok siania zamętu i tworzenia podziałów) jest podważanie zaufania do rządów i administracji państwowych. We wprowadzaniu w błąd społeczeństw (i przywódców!) Zachodu Rosjanie mają ogromne tradycje, bo w ZSRR istniało specjalne ministerstwo dezinformacji, któremu podlegali wszyscy dziennikarze.
W Polsce jesteśmy dosłownie zatopieni w lawinie dezinformacji szerzonych przez ok. 280 portali internetowych i kanałów filmowych wspomaganych rzeszą trolli w mediach społecznościowych. Ich największym osiągnięciem jest dewastujący podział środowiska niepodległościowego.
Dzięki synergii działań hybrydowych z obrazem świata kreowanym przez wielkie media (mniej lub bardziej polskie lub zgoła niepolskie), bijące po oczach osiągnięcia rządu Zjednoczonej Prawicy przekładają się na bardzo umiarkowane poparcie społeczne. Przygnębiającym faktem jest wielka niechęć do ekipy rządzącej szczerych patriotów, przywiązanych do kultury i tradycji polskiej gorliwych katolików. Rzecz dziwna, nawet sprawa aborcji, która kosztowała PiS utratę 10% poparcia, nie spowodowała zmiany niechętnego stosunku tej grupy Polaków do rządzących. Wydaje się, że ta grupa jest szczególnie podatna na działania fachowców od sterowania nastrojami społecznymi.
W przeciwieństwie do naszych przodków, którzy często nie mieli wyboru, my wybór mamy. Możemy wybrać w miarę bezpieczny tuskizm-milleryzm, raczej pewne zatrudnienie w montowniach i hurtowniach, ciepłą wodę w kranie i uznanie w wielu (tych samych) stolicach. W pakiecie dostalibyśmy wartości europejskie i wielokulturowość, dziwaczne formy językowe i szalejącą tolerancję, a także możliwość ubogacenia przez mniej lub bardziej kolorowych współobywateli, z paleniem samochodów włącznie. Parytety wkroczyłyby do zawodów dotychczas niesłusznie zdominowanych przez mężczyzn, jak betoniarz-zbrojarz (betoniarka-zbrojarka) czy górnik przodowy (górniczka przodowniczka). Prawami reprodukcyjnymi objęto by również młodzież szkolną i przedszkolną, weganizm mógłby się stać się obowiązkowy, a spożycie mięsa zeszłoby do podziemia. Być może wynaleziono by też jakieś kolejne niekonwencjonalne zachowania płciowe, takie jak wspomniany przez Witkacego „gimetyzm – nowe zboczenie”.
Gdybyśmy wybrali jednak próbę poszerzenia suwerenności, mamy pewność dalszego upokarzania na arenie międzynarodowej, ataki z „wielowektorowych” kierunków, kłody pod nogi przy każdej decyzji i groźbę, że wymrzemy jak dinozaury.
Często mówi się, że obecnie istniejąca walka polityczna w naszym kraju wynika stąd, że zamieszkują go dwa zwaśnione plemiona. Można by je określić jako wschodniosłowiańskie i zachodniosłowiańskie (a może raczej jako bardziej i mniej słowiańskie). Wydaje się jednak, że podział jest znacznie starszy i sięga czasów rozbiorowych – to podział na „niepodległościowców” i „podległościowców”.
Artykuł Jana Martiniego pt. „Ryzykowna suwerenność czy »ciepła woda w kranie«” znajduje się na s. 1 i 3 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 82/2021.
Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Korespondent TVP w Niemczech ocenia, że decyzja o uchyleniu aresztu dla byłego ministra transportu jest kolejnym dowodem na upolitycznienie polskiego sądownictwa.
Cezary Gmyz odnosi się do decyzji sądu o uchyleniu decyzji o areszcie tymczasowym dla Sławomira Nowaka. Jak mówi:
W tej sprawie występują wszystkie przesłanki do decyzji o pozostawieniu Nowaka w areszcie.
[related id= 125460 side=right]Wyraża zdumienie słowami Donalda Tuska, który stwierdził, że były minister transportu jest więźniem politycznym. Ubolewa nad tym, że sędzia Agnieszka Domańska, należąca do surowo krytykującego rząd Zjednoczonej Prawicy stowarzyszenia „Iustitia”, nie wyłączyła się z orzekania ws. byłego prominentnego polityka PO.
Przestańmy traktować sędziów jak święte krowy. Zbyt długo dominowało przekonanie, że wyroków się nie komentuje.
Gość „Poranka WNET” obawia się, że sędzia będzie działać tak, by utrudnić prokuraturze dążenia do ponownego rozpoznania sprawy. Uwypukla ponadto powiązania Sławomira Nowaka z tzw. układem gdańskim:
Nowak dużo wie o przestępczych działaniach innych polityków PO. Być może będzie musiał wyjechać z kraju.
Tomasz Sakiewicz o tym, że w Smoleńsku miał miejsce zamach, fałszowaniu śledztwa przez rząd Donalda Tuska i postawieniu byłego premiera przed sądem oraz o konflikcie w Zjednoczonej Prawicy.
Tomasz Sakiewicz komentuje wyniki pracy podkomisji ds. badań przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r., którego przewodniczącym jest Antoni Macierewicz.
.@TomaszSakiewicz w #PoranekWNET: Trzeba się pogodzić z tym, że teraz oficjalna wersja to będzie ta jedyna rozumna – czyli wersja zamachu. Wszystkie pozostałe zostały już wykluczone.#RadioWNET
Stwierdza, że jedyną logiczną możliwością jest to, że w Smoleńsku miał miejsce zamach na polską delegację. Podkreśla, iż w świetle badań
Nikt, kto skończył szkołę podstawową, umie czytać i pisać, nie może mieć wątpliwości, że prezydenta Polski zabito.
Redaktor podkreśla, że na tę tezę są niezbite dowody. Wśród nich są ślady materiałów wybuchowych. Zauważa, że także prokuratura za Donalda Tuska wskazała na ślady trotylu na wraku tupolewa.
.@TomaszSakiewicz w #PoranekWNET: Prokuratura też stwierdziła, że był tam trotyl, jednak nie przyjęła tego, bo według niej urządzenia były wystarczająco czułe. (…) Sama sobie przeczyła. #RadioWNET
Rozmówca Łukasza Jankowskiego zauważa, że ślady wskazują na to, iż nie mieliśmy do czynienia ze zderzeniem, lecz z rozerwaniem samolotu od środka.
.@TomaszSakiewicz w #PoranekWNET: Tam są ślady wybuchu, te drzwi nie mogły się wbić w ziemię w inny sposób. Samolot wybuchł eksplodował w powietrzu, od środka.#RadioWNET
Dziennikarz odnosi się do odpowiedzialności ówczesnych polskich władz. Zaznacza, że Donald Tusk powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności tak przed Trybunałem Stanu, jak i przed zwykłym sądem.
.@TomaszSakiewicz w #PoranekWNET: Mamy żelazne dowody na naciski, na sfałszowanie śledztwa. (…) Wszyscy od Donalda Tuska począwszy powinni mieć postawione zarzuty.#RadioWNET
[related id= 141978 side=right] Gość Poranka Wnet odnosi się do przekładania emisji dokumentu Ewy Stankiewicz, który miała pokazać telewizja publiczna. Z wyświetlenia materiału jednak zrezygnowano. Stwierdza, że chciałby wiedzieć, kto o tym zadecydował. Odnosi się także do konfliktów w koalicji rządowej. Sądzi, że sytuacja Solidarna Polska nie pójdzie w kierunku Konfederacji, bo od tej ostatniej odwraca się jej własny elektorat, bowiem
Wypowiedzi Brauna są dla rozumnego człowieka nie do przyjęcia.
Stwierdza, że najbliższy rok będzie krytyczny. Jeśli Zjednoczona Prawica go przetrwa, to zacznie się cementować. Przybliży się sezon wyborczy.
.@TomaszSakiewicz w #PoranekWNET: Mamy taki okres końca pandemii, przygotowania do wyjścia z kryzysu gospodarczego – który Polski nie ominął, tylko ją dużo łagodniej potraktował. To jest okres niebezpieczny, jeśli przejdą te dwa-trzy miesiące, koalicja zacznie się cementować.
Cezary Grabarczyk o nagraniach Edmunda Klicha i śledztwie ws. katastrofy smoleńskiej oraz o stanowisku PO ws. aborcji i planie odbudowy kraju.
Polacy byli wówczas zjednoczeni w żałobie po śmierci prezydenckiej pary i 94 innych osób, które były na pokładzie Tupolewa.
[related id=106676 side=right] Cezary Grabarczyk wspomina tragiczne wydarzenia sprzed 11 lat, czyli katastrofę smoleńska, w kontekście opublikowania przez TVP materiałów, w których ujawnione zostały kontrowersje wokół wyboru formuły prawnej wyjaśniania przyczyn katastrofy. W ujawnionych materiałach Edmund Klich skarży się na wybór przez rząd Polski postępowania według konwencji chicagowskiej. Według posła Platformy Obywatelskiej działania ówczesnego rządu były jednak nienaganne.
Edmund Klich udał się po katastrofie do Smoleńska. Między innymi dzięki jego postawie udało się zabezpieczyć […] ważne dowody nagrania- z wieży kontroli lotów.
Odsyła do książki samego Klicha. Przypomina, że Prawo i Sprawiedliwość obiecywało sprowadzenie wraku samolotu do kraju.
Pięć lat i sześć miesięcy rządów Prawa i Sprawiedliwości, a wraku jak nie było, tak nie ma.
Nasz gość odnosi się do nowego stanowiska Platformy Obywatelskiej ws. aborcji. Zauważano, że wiele dyskutowano o tym problemie. PO wyraziła sprzeciw wobec zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Trwają prace nad programem Platformy.
Najważniejsze, że reagujemy także w sprawach bieżących.
Stwierdza, że potrzebny jest plan pomocy dla Polski. Zaznacza, że trzeba monitorować jego wprowadzanie. O obecnym kształcie planu mówi, że
To jest plan, który ma zaspokajać tylko potrzeby wyborcze PiS-u.
Dodaje, że dzięki otrzymanym środkom unijnym można wdrożyć Nowy Zielony Ład.
Posłanka Porozumienia komentuje kryzys w partii, wywołany przez nielojalność wobec jej lidera wykazali Adam Bielan i Kamil Bortniczuk.
.@magdalenasroka w #PopołudnieWNET: Nie może dochodzić do sytuacji, w których ktokolwiek z naszych koalicjantów ma wątpliwości co do tego, kto jest prezesem Porozumienia Jarosława Gowina – jest nim Jarosław Gowin.#RadioWNET
Magdalena Sroka mówi o wykluczeniu Adama Bielana z partii Porozumienie Jarosława Gowina. Wskazuje na ekspertyzy, które jednoznacznie stwierdzają, że polityk złamał statut ugrupowania.
Dysponujemy opiniami prawnymi prawników, konstytucjonalistów, którzy w nich jednoznacznie wyrażają, że Adam Bielan nie postępuje, nie wypowiada się zgodnie z obowiązującymi normami.
.@magdalenasroka w #PopołudnieWNET: W mojej ocenie jest to działanie zarówno na szkodę partii Porozumienie, jak i na szkodę całej Zjednoczonej Prawicy. (…) Podważanie ciała statutowego partii jest działaniem na jej szkodę.#RadioWNET
Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego stwierdza, że kwestionowanie przywództwa wicepremiera Gowina uderza w stabilność koalicji Zjednoczonej Prawicy, której trwałość jest niezbędna w obliczu wyzwań, które stawia Polsce kryzys wywołany pandemią koronawirusa.
Politycy to przede wszystkim też pragmatyczni ludzie, w naszej ocenie jedyną stabilizacją jest Zjednoczona Prawica.
Parlamentarzystka dementuje informacje o rozmowach wicepremiera Gowina z Pawłem Kukizem, których celem byłoby utworzenie wspólnego klubu parlamentarnego. Minister rozwoju, pracy i technologii nie kontaktował się również z żadnym innym politykiem opozycji:
Pojawiają się informacje o tym, że Jarosław Gowin spotkał się Donaldem Tuskiem, […] – jest to absolutnie nieprawda.
Magdalena Sroka ubolewa nad postawą, jaką w obliczu kryzysu w Porozumieniu przyjął poseł Kamil Bortniczuk. Wyraża jednak przekonanie, że partia wyjdzie wzmocniona z aktualnych zawirowań. Posłanka dodaje, że Jarosław Gowin ma odpowiednie kompetencje, by w przyszłości objąć funkcję szefa rządu.
W tej chwili jest chociażby deklaracja 13-tu parlamentarzystów, którzy jasno stanęli po stronie Jarosława Gowina, całe zarządy okręgów na terenie całej Polski uchwalają apele z poparciem (…), myślę że to finalnie umocni Porozumienie.
.@magdalenasroka w #PopołudnieWNET o tym, czy Jarosław Gowin byłby dobrym premierem: Ja jako członek partii Porozumienie Jarosława Gowina uważam, że jak najbardziej tak i tego mu życzę (…), żeby w którymś momencie został premierem.#RadioWNET