Narody tracąc pamięć, tracą życie — rozmowa wokół pierwszego przeglądu filmów Marii Dłużewskiej „Patrzę na Ciebie”

Plakat Przeglądu filmów Marii Dłużewskiej, Autor: Wojciech Korkuć

W studiu Radia Wnet goszczą Marek Głowacki i Marek Dorsz – współorganizatorzy wydarzenia, którzy osobiście znali Marię Dłużewską.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Maria Dłużewska była osobą niezwykłą. W latach 70. pracowała jako aktorka, ale świadomie zrezygnowała z kariery zawodowej, by poświęcić się działalności w konspiracji, szczególnie w obszarze kultury niezależnej i w podziemnym Radiu Solidarność. Warto podkreślić, że było to radio działające nielegalnie – dziś mało kto zdaje sobie sprawę, co kryje się za określeniem „program drugi Radia Solidarność” w jej biogramach. Udział w takiej aktywności niósł realne ryzyko: więzienia, represji, pobicia, a nawet śmierci.

~ mówi Marek Głowacki. Dodaje, że działalność Marii Dłużewskiej była wszechstronna: kolportowała niezależną prasę, tworzyła teatr domowy i działała w Solidarności Walczącej:

I trzeba mocno podkreślić: nie chodziło tu o krótki epizod, pół roku czy rok działalności. To były długie lata, od 1982 do 1989, wypełnione stresem, poniewierką i ciągłym lękiem przed aresztowaniem. Maria wybrała taką drogę. A później, gdy zaczęła tworzyć filmy dokumentalne – ponad czterdzieści, w których była reżyserką, scenarzystką czy producentką – można uznać, że była to w pewnym sensie kontynuacja jej wcześniejszej pracy w podziemiu.

26 września w sali widowiskowej Kościoła Wszystkich Świętych na pl. Grzybowskim w Warszawie odbędzie się pierwszy przegląd filmów Marii Dłużewskiej pod hasłem Patrzę na Ciebie. Marek Głowacki mówi o tym, dlaczego należy pamiętać o twórczości polskiej reżyserki:

Tukidydes powiedział: Narody tracąc pamięć, tracą życie. To jest uniwersalna sentencja, którą w szczególny sposób można odnieść do Marii. Ona przypominała naszą historię, odkłamywała naszą historię, przypominała zapomniane albo wręcz wycinane z naszej świadomości postaci, takich jak Joanna i Andrzej Gwiazdowie, takich jak Andrzej Kołodziej i wiele innych. Czyli to może służyć nam jako to powiedzenie, może służyć jako motto praktycznie do wszystkich filmów Marii Dłużewskiej.

Dodaje, że na tegorocznym przeglądzie, zdecydowano się pokazać dwa filmy: Zorza 2 nad Gdańskiem oraz Dzielnieśmy stali i celnie rzucali:

Oba filmy dokumentalne bazują na odkrytych, niezwykle interesujących i nigdzie wcześniej niepublikowanych materiałach historycznych. Jeden z nich przedstawia wizytę papieża Jana Pawła II w Gdańsku w 1987 roku oraz jego decyzję o złożeniu kwiatów pod pomnikiem stoczniowców, a dalsze konsekwencje tej decyzji są ukazane w filmie. Drugi film, Dzielnieśmy stali i celnie rzucali, opiera się na dokumentach z narad specjalnego sztabu MSW odpowiedzialnego za tłumienie tzw. rewolty grudniowej, która w rzeczywistości była brutalną masakrą w grudniu 1970 roku. Te niezwykle cenne materiały stanowią punkt wyjścia do głębszych analiz historycznych.

Marek Dorsz dzieli się też refleksją na temat pierwszego z wymienionych filmów:

Mogę tylko podkreślić, że film o wizycie papieża nie powstał przypadkowo. To bardzo ważne wydarzenie. Pamiętam, jak Maja wraz z Pawłem montowali ten film. Pokazuje ono sytuację, która odsłania nasze dzisiejsze zaniedbania wobec ojczyzny i społeczeństwa – bo papież został tam potraktowany w sposób wyjątkowo brutalny. Nie chcę teraz opowiadać całej fabuły filmu, ale to wydarzenie miało ogromne konsekwencje i nadal nas porusza. Nigdzie na świecie papież nie doświadczył takiego afrontu, jaki spotkał go pod pomnikiem stoczniowców w Gdańsku, i to jest dla nas wszystkich bolesne, zwłaszcza że sprawcami byli nasi rodacy.

Na koniec audycji, goście zachęcają do uczestniczenia w wydarzeniu:

Zapraszamy serdecznie wszystkich, którzy kochają Polskę, wszystkich, którzy cenią sobie polską tożsamość narodową, polską historię, ale również wszystkich tych, którzy cenią sobie prawdę, wierność i szacunek dla drugiego człowieka.

/ab

Grzegorz Brzozowicz: W Polskim Instytucie Sztuki Filmowej odbywa się ewidentny lobbing producencki

Reżyser filmów dokumentalnych Grzegorz Brzozowicz opowiada o kulisach przyznawania dotacji na produkcję filmów dokumentalnych przez PISF. Sama procedura budzi według niego wiele wątpliwości

Grzegorz Brzozowicz reżyser filmów dokumentalnych, który aktualnie pracuje nad swoim nowym filmem poświęconym Lechowi Janerce, jednej z ikon polskiej muzyki. Reżyser dzieli się swoimi doświadczeniami związanymi z ubieganiem się o dotację z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Opisuje skomplikowany i pracochłonny proces, w jakim toczy się weryfikacja projektów filmowych, który budzi wiele wątpliwości.

To sumy niebagatelne [dotacje o które ubiegają się wnioskujący]. A mianowicie wśród tychfilmów rozrzut był od 180 tysięcy dotacja do 900 tysięcy, ale od razu powiem, że większość filmów, bo tylko dwa dostały niższe kwoty, to jest kwota między 600, a 900 tysięcy. Ubiegano się o sumy naprawdę, powiem szczerze, że mnie to zaskoczyło, jak drogo wyceniają takie produkcje twórcy, a w zasadzie producenci, bo na przykład film „Szczelina w murze” – dokument, wnioskował o milion siedemset siedemdziesiąt sześć tysięcy.

W wyniku ocen komisji, film o Lechu Janerce nie uzyskał dotacji, czego przyczynę reżyser upatruje w nieprzejrzystości i niesprawiedliwości systemu przydzielania dotacji:

Wydaje mi się, że problem nie jest w tym, że ja zostałem skrzywcony. Dla mnie oczywiście to jest najważniejszy problem, tylko cała ta zasada tego konkursu jest moim zdaniem źle postawiona. To znaczy odbywa się ewidentny lobbying producencki, bo trudno inaczej z mojej perspektywy. Oczywiście ja nikogo nie oskarżam, ale pokażując same fakty, bo gdyby każdemu z tych filmów odjęto, z tych co dostały po 600 i 900 tysięcy, 50 tysięcy, to również by starczyło na mój film. Ale nie o to chodziło, zdaje się. Poza tym pani, której twórczość Janerki ominęła, przeforsowała 4 na 9 filmów ze swojej komisji.

 


 

 

Sebastian Juszczyk o filmie „Szkoda, że nareszcie”: „To najważniejsza rzecz, jaką zrobiłem w życiu”

Film Szkoda, że nareszcie

W rozmowie z reżyserem i montażystą filmu dokumentalnego „Szkoda, że nareszcie”, poznajemy kulisy powstawania portretu Jacka „Budynia” Szymkiewicza charyzmatycznego lidera zespołu Pogodno.

Film miał swoją premierę podczas 22. edycji festiwalu Millennium Docs Against Gravity, gdzie spotkał się z ciepłym przyjęciem. Jak mówi Juszczyk:

– Czuję się świetnie. Dostałem mnóstwo wiadomości po wczorajszym seansie. Myślę, że film zadziałał tak, jak powinien. To zdecydowanie najważniejsza rzecz, jaką zrobiłem w życiu.

Impuls, który przyszedł z tragedii

Decyzja o stworzeniu filmu zapadła niemal natychmiast po śmierci Jacka Szymkiewicza w kwietniu 2022 roku. – Miałem w archiwum dużo materiałów, które nigdy nie ujrzały światła dziennego – wspomina Juszczyk. – Wspólnie z Jackiem zrealizowaliśmy teledysk, który – jak się później okazało – mógłby być zwiastunem tego filmu. Było w nim wszystko: rozliczenie z przeszłością, artystyczna szczerość i metafizyczna aura, która towarzyszyła naszej współpracy.

Reżyser przyznaje, że mimo wieloletniej znajomości z „Budyniem”, praca nad filmem nie przyniosła odpowiedzi – raczej mnożyła pytania. – Odkrywałem kolejne warstwy jego osobowości, ale żadna z nich nie dawała pełnego obrazu. To był człowiek-zagadka. Każdy, z kim rozmawialiśmy, opowiadał o kimś innym. Dla jednych był ciepłym, inspirującym przyjacielem, dla innych człowiekiem zmagającym się z demonami – mówi reżyser.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk opowiadał o tym, że największym wyzwaniem okazał się brak materiałów archiwalnych. – Pogodno to dla mnie zespół wielkiego formatu, a jednak niewiele z ich wczesnych lat się zachowało – mówi Juszczyk. – Na przykład jedyne istniejące nagranie z pierwszego składu Pogodno znaleźliśmy po wielu miesiącach poszukiwań – dodał.

Równie trudne były rozmowy z bliskimi „Budynia”. – Jeden z wyjazdów na wywiady był dla mnie bardzo emocjonalny. Każda z opowieści pokazywała innego Jacka, a czasem ujawniała naprawdę trudne wspomnienia. To było przytłaczające.

Ścieżka dźwiękowa filmu to autorski wybór Juszczyka. – To moje własne „greatest hits” Jacka. Wybrałem utwory, które mnie osobiście najbardziej poruszały, często te mniej znane – tłumaczy.

Plakat z filmu „Szkoda, że nareszcie”

Sztuka ponad prywatność

Film koncentruje się na Jacku jako artyście. Wspomnienia członków zespołów, przyjaciół i samego Budynia dominują nad wątkami rodzinnymi. – Od początku wiedziałem, że chcę pokazać Jacka przez pryzmat jego twórczości. Rodzinne życie pozostawiłem poza kadrem – z szacunku i potrzeby ochrony prywatności.

Na zakończenie rozmowy Sebastian dodaje: – Jacek zawsze był kimś, kto nie bał się ryzykować, testować granice – jak sam mówił: był macaczem krawędzi. Takiej odwagi dziś coraz mniej. Artyści działają zbyt „pod linijkę”. A Budyń był inny – niepokorny, niezależny i nieprzewidywalny.


Film „Szkoda, że nareszcie” w reżyserii Sebastiana Juszczyka można obejrzeć na festiwalu Millennium Docs Against Gravity jeszcze 16 i 18 maja. To obowiązkowa pozycja dla wszystkich, którzy chcą poznać – lub na nowo odkryć – jednego z najbardziej nieoczywistych artystów polskiej sceny muzycznej.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

Fot. Radio Wnet

Wojenna turystyka istnieje. Vita Drygas o „Danger Zone”

Vita Drygas i Magdalena Uchaniuk / fot. materiały własne

Reżyserka filmu dokumentalnego „Danger Zone” mówi o ludziach, którzy są w stanie zapłacić wielkie pieniądze, by znaleźć się na pierwszej linii frontu (Syria, Afganistan, Somalia, Górski Karabach).

Eleonora, Andrew, AJ, Rick to imiona głównych bohaterów najnowszego filmu Vity Drygas – reżyserki, wielokrotnie już nagradzanego, „Piano”. To razem z nimi poznajemy świat wojennych konfliktów. Czym kierują się bohaterowie tzw. mrocznej turystyki?. Czy jest to uzależnienie od adrenaliny czy może też leczenie kompleksów?

Obraz powstawał przez 7 lat i miał swoją premierę podczas Warsaw Film Festiwal. Teraz można oglądać go podczas warszawskiego festiwalu Watch Docs.

Reżyserka mówiła również o pomocy tym, którzy nadal pozostają w strefie działań wojennych m.in. syryjskich uchodźcach w obozie Washokani. Potrzebujących możecie wesprzeć tutaj


Z dokumentalistką Vitą Drygas rozmawia Magdalena Uchaniuk w audycji „Sztukateria”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

W jednym z wcześniejszych wydań „Sztukaterii” również poruszyliśmy temat korespondentów wojennych:

19. Święto Kina Niemego, Człowiek w Zagrożeniu i Festiwal Filmów Ukraińskich czyli Sztukateria 20.10.2023 r.

Piejko o ks. Orzechowskim: Orzech nie lubił kombatanctwa i odcinania kartek od przeszłości. A miał się czym pochwalić

W nowym „Poranku WNET” dziennikarka Gazety Polskiej, Magdalena Piejko, opowiada o swoim najnowszym filmie na temat ks. Stanisława Orzechowskiego, który zmarł w środę.

W najnowszym „Poranku WNET” Magdalena Piejko mówi m.in. o postaci ks. Stanisława Orzechowskiego. Dziennikarka i dokumentalistka opowiada o swoich osobistych wspomnieniach, które dotyczą zmarłego duchownego:

We Wrocławiu „Orzecha” nikomu nie trzeba przedstawiać. Łączył różne środowiska i we Wrocławiu jest postacią kultową – komentuje Magdalena Piejko.

Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego opowiada o długoletniej posłudze ks. Orzechowskiego we Wrocławiu i nie tylko. Magdalena Piejko wskazuje na jego pracę wśród różnych środowisk, które był w stanie połączyć wiarą ponad podziałami:

Pod jego skrzydłami byli nie tylko studenci, rodziny katolickie, ludzie „Solidarności”, wykładowcy. Myślę, że spokojnie można powiedzieć, że miliony osób przeszły przez jego ręce i dotknęły autentycznej, żywej wiary, osobowości bez kompromisowości, pogody ducha i życiowej mądrości.

Reżyserka przybliża również zawartą w jej najnowszym filmie pamięć o działalności opozycyjnej ks. Stanisłąwa Orzechowskiego. Jak podkreśla Magdalena Piejko duchowny miał na tym polu wiele zasług, którymi jednak nie lubił się chwalić:

My staraliśmy się to pokazać w filmie. Dzisiaj zresztą film jest udostępniony na You Tube, można wejść na niego przez Facebooka. I tam, w filmie połowę obrazu poświęciliśmy właśnie tej zapomnianej trochę karcie – mówi Magdalena Piejko.

Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego przybliża słuchaczom zapomnianą część opozycyjnej przeszłości duchownego. Dziennikarka podaje konkretne przykłady i historie:

Zapomnianej także dlatego, że „Orzech” nie lubił kombatanctwa i odcinania kartek od przeszłości. A miał się czym pochwalić, bo pomagał internowanym, hipisom, w stanie wojennym dawał lekcje historii, ukrywał żołnierzy. (…) Chował w piwnicy uciekiniera z Armii Czerwonej.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Szczepienia przeciw HPV będą refundowane ze środków publicznych

Prof. Piotr Rutkowski z Centrum Onkologii w Warszawie, zaprezentował założenia Polskiej Narodowej Strategii Onkologicznej, zapowiedział refundowane szczepienia przeciwko HPV.

Wirus HPV (Human Papillomavirus) to ludzki wirus brodawczaka. Wyróżnia się 150 typów HPV chorobotwórczych dla człowieka, niektóre z nich odpowiadają za zmiany przedrakowe szyjki macicy i raka szyjki macicy. Do zakażenia HPV dochodzi przede wszystkim drogą płciową, najczęściej w początkowym okresie po rozpoczęciu aktywności seksualnej. W ciągu swojego życia 50-80% aktywnych seksualnie kobiet i mężczyzn było lub będzie zakażonych HPV. Zakażenia HPV mogą prowadzić również do raka odbytu, przestrzeni ustno-gardłowej, pochwy, sromu.

Szczepionki przeciw HPV są bezpieczne i dobrze tolerowane. Występuje niewiele działań niepożądanych, tj. ból w miejscu wstrzyknięcia, zaczerwienienie , świąd, obrzęk, zmęczenie czy ból głowy. Zalecane jest, aby nie poddawać szczepieniom dziewczyn poniżej 9 roku życia, kobiet w ciąży, a także osobom z uczuleniem na składniki zawarte w szczepionce.

Na konferencji „Cancer Prevention 2020”, Profesor Piotr Rutkowski zapowiedział, że szczepienia przeciw HPV zostaną włączone do Programu Szczepień Ochronnych i będą refundowane ze środków publicznych.

Eksperci zwrócili uwagę na to, że niektóre nowotwory daje się eliminować. Należy do nich między innymi rak szyjki macicy. Doświadczenia krajów, w których szczepienia przeciw HPV są powszechnie stosowane i stają się również nadzieją dla polskich lekarzy. Prof. Piotr Rutkowski zapowiedział, że szczepienia przeciw HPV będą w Polsce włączone do kalendarza szczepień obowiązkowych. Efektem będzie zmniejszenie i wyeliminowanie przypadków nowotworów szyjki macicy. Narodowa Strategia Onkologiczna ma być przedstawiona rządowi do końca listopada, jednak znacznie wcześniej – zapewniał minister Szumowski – dokument będzie przesłany do konsultacji publicznych.

M.N.

Jabłonka: Wina rozpoczęcia II WŚ spoczywa na tych, którzy rozmontowali traktat wersalski w okresie wielkiego kryzysu

Jabłonka w swojej wypowiedzi streszcza kulisy podpisania traktatu wersalskiego oraz jego dalsze konsekwencje dla historii krajów w nim uczestniczących.

 

 

Sto lat temu w Paryżu podpisano traktat wersalski, z okazji tej rocznicy, w studiu pojawił się historyk Krzysztof Jabłonka.

„Warunki pokoju” – tak naprawdę określany jest traktat wersalski powstały w 1921 roku, o którym mowa w „Poranku WNET”.

Traktat wersalski podpisały 22 państwa sprzymierzone i stowarzyszone oraz jedne Niemcy – powiedział Krzysztof Jabłonka.

W Traktacie wersalskim dodatkowo stworzono tzw. mały traktat wersalski. Wymogiem, który trzeba było spełnić, aby móc do niego przystąpić, było podpisanie go przez cztery państwa: Polskę, Rumunię, Jugosławię i Grecję – „celem było zabezpieczenie mniejszości narodowych” – zaznaczył gość „Poranka WNET”.

Z historii wiemy, że Polska bała się podpisać dokument, dający jej bezpieczeństwo, lecz pozytywne strony traktatu finalnie przekonały naród polski do wejścia w skład czterech państw członkowskich.

W „Poranku WNET” została poruszona również zasadnicza kwestia umowy o strefie okupacyjnej czterech państw: Belgii, Wielkiej Brytanii, Francji oraz Stanów Zjednoczonych na terenie Niemiec. W swojej wypowiedzi Jabłonka zaznaczył, że:

Wina o rozpoczęciu II Wojny Światowej tkwi w rękach tych, którzy rozmontowali Traktat wersalski w okresie wielkiego kryzysu w roku 1929.

Jak dodał Jabłonka, dziś o godzinie 12:00 mija 100 lat od podpisania przez Polskę Traktatu wersalskiego.

M.N.