Pracuje obrona powietrzna w obwodzie lwowskim i iwano-frankiwskim. Nad całą Ukrainą ogłoszono alarm lotniczy. Spodziewana jest kolejna fala ostrzału rakietowego.
Paweł Bobołowicz, Dmytro Antoniuk, Artur Żak i Wojciech Jankowski relacjonują na bieżąco trwający atak rakietowy na Ukrainę. Odgłosy wybuchów słychać w wielu miastch. Pracuje obrona przeciwlotnicza. Rakiety nadlatują znad Morza Czarnego i Morza Kaspijskiego. Atak koordynuje rosyjski samolot radarowy unoszący się nad Białorusią.
W audycji także komentarz do rosyjskiej propagandy wojennej wokół Grupy Wagnera.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odwiedził Londyn. Spotkał się z premierem Zjednoczonego Królestwa Rishim Sunakiem i królem Karolem III. W Kijowie trwa demontaż sowieckich pomników.
Paweł Bobołowicz i Artur Żak podsumowują wczorajszą wizytę prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w Londynie i wieczorne spotkanie w Paryżu z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i kaclerzem Niemiec Olafem Scholzem.
Dmytro Antoniuk tłumaczy znaczenie demontażu sowieckich pomników w Kijowie.
Rosyjscy propagandyści tacy jak Ilia Kiwa rozpowszechniają sfałszowaną wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego, który miał jakoby wezwać Ukrainę do oddania Polsce zachodnich obwodów.
Nowym tematem rosyjskiej propagandy są fałszywe informacje o rzekomej „ofercie” Premiera RP Mateusza Morawieckiego, który „wezwał Ukrainę” do przekazania zachodnich obwodów Polsce w celu ich obrony przed rosyjską agresją, gdyż „Putin nie jest samobójcą i nie zaatakuje członka NATO”. O tej i podobnych narracjach rosyjskiej propagandy rozmawiają Paweł Bobołowicz, Artur Żak i Dmytro Antoniuk, który na północy Polski trafił na falach radiowych na rosyjską stację.
Wojciech Jankowski przebywa w Borowej w obwodzie charkowskim na obszarze, który był okupowany od lutego 2022 roku po rosyjskiej inwazji. Przedstawia życie ludzi na dziś już wyzwolonym terenie – ale wciąż w cieniu bliskości z agresorem.
Rolą dziennikarza jest dążenie do prawdy i ochrona osób, które nie są znawcami tematu. Wytykanie rozmówcom błędów i rozmijania się z faktami. W przeciwnym razie po co w ogóle dziennikarz w rozmowie?
Piotr Mateusz Bobołowicz
„Pan ma takie liryczne spojrzenie”
Monika Jaruzelska w ostatnim czasie zyskała popularność dzięki wywiadom z różnymi osobami, w tym kontrowersyjnymi, publikowanymi na kanale „Monika Jaruzelska zaprasza” na YouTube. Wśród jej gości znalazły się rożne postaci, mniej lub bardziej znane, w tym kilka głośnych nazwisk wywołujących silne emocje, jak Jerzy Urban, Maja Staśko, Marcin Najman, Rafał Ziemkiewicz czy dr Jacek Bartosiak. Dosyć szeroki przekrój sceny politycznej i publicystycznej.
Najwięcej kontrowersji wywołały jednak dwa wywiady przeprowadzone przez red. Jaruzelską dosyć niedawno – po około dziewięciu miesiącach od rosyjskiej agresji na Ukrainę, kiedy wydawałoby się, że jasne już jest, po której stronie kto się opowiada.
Pierwszy z nich to rozmowa z Wojciechem Olszańskim vel „Aleksandrem Jabłonowskim”, określanym często w mediach mianem patostreamera, który razem z Marcinem Osadowskim prowadzi internetową telewizję NPTV.
Wojciech Olszański jest zawodowym aktorem. Jego drugoplanowe role w filmach czy występy teatralne nie przyniosły mu jednak takiej popularności jak antysemickie i antyukraińskie wystąpienia w internecie i na różnego rodzaju wiecach. Wystąpienia te zaowocowały także wyrokami – obecnie odsiaduje on karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności, a w międzyczasie został skazany także na dwa lata ograniczenia wolności i prace społeczne – za publiczne nawoływanie do popełnienia przestępstwa. W obronie Olszańskiego odbyły się protesty – w Mińsku pod polską ambasadą, co zresztą dobrze koresponduje z wielokrotnie wyrażanymi przez Olszańskiego pochwałami pod adresem reżimu Łukaszenki.
Warto tu podkreślić, że rozmowa ta nie ukazała się na głównym kanale red. Jaruzelskiej, a na osobnym, założonym specjalnie w tym celu. I mimo tego odcinek zdobył prawie ćwierć miliona wyświetleń. Dlaczego nie na głównym? Tu można tylko spekulować, ale fakt, że YouTube już dawno podjął decyzję o zablokowaniu Olszańskiego wskazuje, że obawa Jaruzelskiej o utratę kanału mogła być jedną z przyczyn.
Druga ze wspomnianych rozmów została nagrana zaledwie przed kilkoma dniami. Jej gościem jest dr Leszek Sykulski, określany jako ekspert od geopolityki. Jego wizja geopolityki dla Polski zakłada przede wszystkim zdecydowany antyamerykanizm i budowanie partnerskich relacji z Rosją. Stanisław Żaryn, zastępca Ministra Koordynatora Służb Specjalnych, napisał o Sykulskim na Twitterze:
„Leszek Sykulski szerzy tezy wpisujące się w propagandę Rosji przeciwko PL:
– podważanie gwarancji sojuszniczych,
– straszenie skutkami pomocy Ukrainie,
– szerzenie insynuacji dotyczących „haków” na władze RP,
– manipulowanie faktami nt. ataku Rosji na UA,
– promowanie kłamstw Kremla ws. wojny”.
Gdy osoba o rozbudowanym aparacie krytycznym ogląda te wywiady, może wyrobić sobie zdecydowaną opinię na temat powyższych osób. W ich własnych słowach obnaża się ich szkodliwa propagandowa i w gruncie rzeczy, mimo szafowania hasłami o patriotyzmie i interesie Polski, antypolska działalność. Przekonanych przekonywać nie trzeba.
Co jednak z osobami, które takiego aparatu nie mają? Które nie są znawcami tematu, które nie potrafią odróżnić prawdy od manipulacji i ordynarnych kłamstw? Które nie widzą podstaw, by kwestionować szerzone przez Olszańskiego kłamstwo o próbie zmuszenia przez USA Polski do ataku na Białoruś? Których wiedza nie pozwala na weryfikację geopolitycznych tez Sykulskiego? Osobami, które może nie interesują się tematem przesadnie, ale jednak budują pewien światopogląd, który potem zadecyduje o ich wyborach politycznych?
Rolą dziennikarza jest właśnie ochrona takich osób. Dążenie do prawdy. Wytykanie rozmówcom błędów logicznych i rozmijania się z faktami. W przeciwnym razie po co w ogóle dziennikarz w takiej rozmowie? Dzisiaj, gdy mamy właściwie nieograniczony dostęp do informacji, rolą dziennikarzy nie jest już tylko podawanie dalej wiadomości. Ich rolą jest pewna selekcja, ale przede wszystkim weryfikacja. Dzięki internetowi i mediom społecznościowym każdy może docierać do tak szerokiego grona, jakie będzie chciało go słuchać, a dzięki wolności słowa nie poniesie konsekwencji za swoje słowa (poza szczególnymi przypadkami, takimi jak zniesławienie czy nawoływanie do przestępstwa), nawet jeśli będą one sprzeczne z prawdą i z racją stanu.
Monika Jaruzelska natomiast nie stawia mocnych pytań. Nie docieka, nie każe się tłumaczyć czy argumentować stawianych tez. Pozwala uciec od odpowiedzi na pytanie „skąd ma pan takie informacje?”.
Zachwyca się za to „lirycznym spojrzeniem” Olszańskiego i stwierdza, że książka Sykulskiego „powinna być w każdym domu, w którym rozmawia się o polityce”. Lubi również przytakiwać, a czasem nawet podrzucać kolejne argumenty do tez głoszonych przez gościa. Wykracza to daleko poza zwykłą uprzejmość wobec rozmówcy czy aktywne słuchanie.
Czy więc zapraszanie gości takich jak Olszański czy Sykulski ma sens? Moim zdaniem nie – w takiej formule, jak robi to Jaruzelska. Szkodliwi propagandyści wpisujący się w kremlowskie narracje nie powinni dostawać dodatkowego pola do głoszenia swoich poglądów. Jedyna możliwa z nimi rozmowa to ta, w której ich kłamstwa zostaną poddane bezwzględnej weryfikacji – i obnażone – przez doskonale przygotowanego dziennikarza. A próba budowania własnej popularności na zapraszaniu tego typu gości jest zwyczajnie wyrachowaniem i cynizmem, i nie ma wiele wspólnego z misją wpisaną w zawód dziennikarza.
Za naszą wschodnią granicą trwa wojna. I nie trzeba się mocno wgłębiać w kremlowską propagandę, żeby zrozumieć, że my też jesteśmy jej częścią. Nie w wymiarze militarnym, jeszcze nie, ale w wymiarze ekonomicznym, politycznym i, co nas najbardziej interesuje, informacyjnym. A na wojnie trzeba się opowiedzieć po którejś ze stron.
Nie ma miejsca na akademickie dyskusje i dawanie głosu tym, którzy rozpowszechnianymi tezami godzą w bezpieczeństwo RP. Na wojnie powinnością dziennikarza jest prawda.
Artykuł Piotra Mateusza Bobołowicza pt. „Pan ma takie liryczne spojrzenie” znajduje się na s. 7 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023.
Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Stanisław Żaryn / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET
Obserwujemy próby wskazania niejednoznaczności tego, kto w tej wojnie jest sprawcą, a kto ofiarą oraz wytworzenia niechęci między Polską a Ukrainą – mówi minister w KPRM.
Stanisław Żaryn wypowiada się na temat wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską przeciwko Zachodowi, w tym Polsce. Wskazuje, że rosyjska propaganda chętnie korzysta z wypowiedzi polityków, które mogą służyć za dowód potwierdzający tezy Kremla.
Działania rosyjskie są skoncentrowane na próbie wytworzenia niechęci między Polską a Ukrainą, zarówno na poziomie społeczeństwa, jak i państwowym.
Od wszystkich polityków powinniśmy oczekiwać świadomości sytuacji, w której się znaleźliśmy – mówi gość „Popołudnia Wnet”.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego zauważa, że propaganda kremlowska intensyfikuje swoje działania wraz z pogarszaniem się sytuacji rosyjskiej armii na froncie wojny przeciwko Ukrainie.
Obserwujemy próby wskazania niejednoznaczności tego, kto w tej wojnie jest sprawcą, a kto ofiarą.
Stanisław Żaryn porusza również temat działań rosyjskich dezinformacyjnych w Afryce. Klęskę głodu Moskwa usiłuje tłumaczyć polityką Zachodu.
Rosja szuka w Afryce sojuszników politycznych i nowych kontraktów, które pozwolą uzupełnić straty związane z sankcjami.
Omówiona zostaje też kwestia niedawnej wypowiedzi Radosława Sikorskiego, w której stwierdził, że do wycieków w gazociągach Nord Stream I i Nord Stream II doprowadziły Stany Zjednoczone. Jak przewiduje gość „Popołudnia Wnet”:
Ten wpis zdecydowanie podniósł rangę działań rosyjskich na poziom państwowy. To może być dla Polski niebezpieczne.
Pełnomocnik Rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej przewiduje, że na granicy polsko-białoruskiej nadal będą prowadzone działania hybrydowe przeciw naszemu państwu. Podkreśla, że jest to najlepiej zabezpieczona granica zewnętrzna UE.
Paweł Bobołowicz i Jan Olendzki przekazują informacje z Ukrainy objętej wojną. Nasi korespondenci mówią m.in. o potrzebie zamknięcia przestrzeni lotniczej nad Ukrainą oraz rosyjskiej dezinformacji.
Paweł Bobołowicz j Jan Olendzki relacjonują sytuację na dworcu kolejowym we Lwowie. Miasto stało się tranzytem dla tysięcy uchodźców – także zagranicznych studentów z Chin czy Pakistanu.
Są tam grupy studentów z Charkowa – z Chin, czy Indii.
Dopiero po dostaniu się na Węgry będą objęci opieką swoich krajów.
Dziś pojawiła się informacja o tym, że w miastach Mariupol i Wołnowacha zostaną utworzone korytarze humanitarne. Potwierdził to mer Mariupola Wadim Bojczenko.
Korytarz humanitarny umożliwia wyjście cywilom. Nadziei na dłuższe zawieszenie broi wydaje się wątpliwe – wskazuje Paweł Bobołowicz.
Paweł Bobołowicz i Jan Olendzki przestrzegają przed dezinformacją. Wciąż pojawiają się informacje o rzekomych grupach nielegalnych migrantów, którzy próbują wykorzystać sytuację i przedostać się na Zachód. Podsycane są przez negatywne nastroje wśród lokalnej społeczności co może prowadzić do napięć. To jednak informacje, które nie mają potwierdzenia w faktach.
Ci którzy piszą o rzekomych walkach na granicy to najcześciej anonimy lub wprost trolle – zwraca uwagę Paweł Bobołowicz.
Chcesz wiedzieć więcej? Wysłuchaj całej korespondencji już teraz!
W zawrotnym tempie rynek mediów społecznościowych podbija chińska aplikacja TikTok. Obecnie liczba użytkowników oscyluje wokół miliarda, a 28% procent to użytkownicy poniżej osiemnastego roku życia.
Główną formą przekazywania treści na TikToku są krótkie materiały wideo, najczęściej wykorzystujące gotową muzykę. Co ciekawe, w Polsce światowe trendy dominacji TikToka przez młodzież są jeszcze lepiej widoczne – aż 90% użytkowników aplikacji w Polsce to osoby niepełnoletnie. TikTok zdominowany jest także przez kobiety – na świecie 60% użytkowników – w Polsce aż 95%.
Materiały wideo nagrywane są przez samych użytkowników. Ich maksymalna długość początkowo wynosiła jedynie 15 sekund, obecnie można dodawać już nawet trzyminutowe nagrania. Tym samym otworzyło to pole dla nowych treści – początkowo były to głównie krótkie nagrania muzyczne, taneczne czy krótkie stand-upy. Obecnie coraz więcej jest chociażby krótkich poradników, a także relacji na żywo – i dezinformacji.
W raporcie NewsGuard opisany został eksperyment przeprowadzony w lecie 2021 roku. Kilkoro dzieci założyło konta na TikToku (w języku angielskim, włoskim i niemieckim) i spędziło tam 45 minut (dla porównania średni dzienny czas użytkowania aplikacji na świecie to ponad godzina). W tym czasie zdecydowana większość z nich natknęła się na dezinformację związaną z Covid-19, z czego jedna trzecia na dezinformację na temat szczepionek. Co ciekawe, nawet te dzieci, które dostały polecenie, by nie wyszukiwać aktywnie żadnych materiałów i nie „followować” kanałów, natrafiły na taką dezinformację. Oznacza to, że same algorytmy TikToka podsuwają użytkownikom popularne posty niosące dezinformację. Co gorsza, im więcej wideo o podobnej tematyce się ogląda, tym więcej podobnych treści podsuwa użytkownikowi sama aplikacja.
Oficjalnie management firmy utrzymuje, że zwalcza dezinformację poświęconą Covid-19. Przy materiałach opatrzonych odpowiednimi hashtagami pojawiają się odpowiednie komunikaty zachęcające do zapoznawania się z wiarygodnymi treściami na temat pandemii koronawirusa. W pierwszym kwartale 2021 roku TikTok usunął 30 tysięcy materiałów zawierających fałszywe informacje na temat koronawirusa. Jak donosi NewsGuard, mimo to pojawiają się powszechnie. Często rozsiewane są fałszywe pogłoski, jak chociażby o śmierci osób po szczepieniu albo zafałszowane statystyki.
Z badań przeprowadzonych przez Instytut Dialogu Strategicznego wynika, że 124 materiały wideo zawierające fałszywe twierdzenia miały łącznie 20 milionów wyświetleń i 2 miliony polubień.
Jest to szczególnie niebezpieczne, gdy weźmie się pod uwagę grupę docelowych użytkowników aplikacji. Chociaż regulamin przewiduje konieczność ukończenia trzynastu lat, nawet młodsze dzieci bez większych problemów są w stanie poradzić sobie z założeniem konta. Występują tu dwa główne problemy. Z jednej strony młodzi ludzie mają gorzej rozwinięty aparat poznawczy, często nie mają wyrobionej umiejętności weryfikacji treści. Drugi aspekt to podatność dzieci na słowa idoli, chęć naśladowania popularnych osób. W takim przypadku proste wyrażenie niechęci do szczepień może prowokować podobne zachowania u młodych ludzi.
Innym problemem jest brak kontroli rodziców. Tak duża obecność na TikToku młodych ludzi przy jednoczesnym małym udziale osób w średnim wieku pokazuje w jasny sposób, że rodzice sami nie korzystają z tej aplikacji, a tym samym nie mają często świadomości jej działania i nie są w stanie weryfikować treści oglądanych przez ich dzieci.
Dezinformacja to nie jedyny problem TikToka. Przypomnijmy, aplikacja pochodzi z Chin. Pojawiają się wobec niej często zarzuty o ograniczanie wolności słowa, ale także o naruszenia prywatności użytkowników. W połowie tego roku TikTok włączył do swojej polityki prywatności zapisy przyznające mu prawo do zbierania danych biometrycznych, takich jak kształt twarzy czy danych dotyczących głosu użytkowników, a nawet do analizowania elementów tła w celu określania lokalizacji danych materiałów.
Aplikacja zyskała uznanie władz rosyjskich za swoją politykę zwalczania „dezinformacji” – dotyczyło to chociażby blokowania materiałów o protestach w Rosji na początku tego roku. Władze Federacji Rosyjskiej chwaliły chińską aplikację za doskonałą współpracę w usuwaniu tego typu treści. Pojawiają się także zarzuty dotyczące blokowania czy usuwania materiałów wyrażających poparcie dla osób LGBT oraz mniejszości i opozycji w Chinach.
TikTok jest platformą mocno niepokojącą, biorąc pod uwagę wszystkie powyższe czynniki. Szczególne obawy budzi jego popularność wśród najmłodszych użytkowników Internetu. Pokazuje to, że edukacja w zakresie weryfikacji wiarygodności informacji powinna być jedną z podstawowych umiejętności w XXI wieku, nawet wśród najmłodszych.
PMB
Źródła: NewsGuard, The Guardian, NBC News,Business of Apps, TechCrunch
Napięta sytuacja wokół Ukrainy przyciąga uwagę cywilizowanego świata. Ostatnio stało się jasne, czego dokładnie chce Władimir Putin. Jednak jego pozycja opiera się na fałszywej informacji.
Kwestia ustnych gwarancji wobec nierozszerzenia NATO, które rzekomo dali Michajłowi Gorbaczowowi zachodni liderzy, kolejny raz jest omawiane w Rosji. Chodzi o to, że od czasu do czasu ten temat musi przypominać obywatelom Rosji o destrukcyjnej roli Gorbaczowa dla Związku Sowieckiego (przypominam, że Putin uważa upadek ZSRS za największą katastrofę geopolityczną XX wieku) oraz podkreślać niezdolność Zachodu do utrzymania własnego słowa. Podane wypowiedzi niejednokrotnie wypowiadali Władimir Putin, Sergiej Ławrow i inni politycy rosyjscy. W ten sposób Kreml tworzy iluzję własnej słuszności moralnej, którą stara się promować w przestrzeni informacyjnej. Biorąc pod uwagę wielokrotny powrót do tego tematu – całkiem udanie.
Trzeba przypomnieć nie tylko idyllę, która przez krótki czas panowała na świecie po zakończeniu zimnej wojny. Przekształcenie świata w jednobiegunowy to nie tylko ocieplenie relacji między wczorajszymi wrogami, ale także pomoc Rosji finansami i żywnością ze strony Zachodu, co z kolei pomogło jej uniknąć upadku. Gorzej było z trzema postsowieckimi republikami – Ukrainą, Białorusią, Kazachstanem – ponieważ to one musiały dokonać rozbrojenia jądrowego w zamian za uznanie ze strony społeczności światowej. Przypominam, że broń jądrowa była eksportowana na terytorium Rosji, środki jej dostarczania zazwyczaj były niszczone na miejscu, podobnie jak infrastruktura ewentualnego uderzenia nuklearnego.
Czy zachodni liderzy mówili Michaiłowi Gorbaczowowi i prezydentowi Rosji Borysowi Jelcynowi o celowości przekształcenia NATO? Oczywiście tak. Czy dawali odpowiednie gwarancje w postaci umów międzynarodowych? Nie, inaczej Putin nie mówiłby dzisiaj, że ustne gwarancje o nierozszerzeniu Sojuszu nie działają. Jest jeszcze jeden bardzo ważny fakt: na przełomie XX – XXI wieku grupa krajów bałtyckich i Europy Środkowej dokonały integracji euroatlantyckiej i europejskiej, pokazując, które związki dają dziś państwom gwarancje bezpieczeństwa i rozwoju. Udało im się wykorzystać słabość Rosji i demokratyczne poglądy Jelcyna.
Przypominam, że prezydent Rosji Putin zaczął głośno domagać się gwarancji nierozszerzenia NATO w warunkach, gdy dziesiątki tysięcy rosyjskich żołnierzy skoncentrowani są w pobliżu granic Ukrainy i zachowują się tak, jakby przygotowywali inwazję. Chodzi o negocjacje polityczne: Władimir Putin żąda od Zachodu (czytaj: Joseph Biden) gwarancji tego, że Ukraina nie zostanie członkiem Sojuszu. Jednak już dzisiaj warto przypomnieć, że zajęcie przez Rosję Krymu i wybuch wojny hybrydowej w Donbasie przywróciły sens istnienia NATO i dały mu impuls do przywrócenia własnego wpływu. Ukraina w 2014 roku była państwem bezaliansowym, a oficjalny Kijów skonsolidował swoje aspiracje do członkostwa w NATO i UE na początku 2019 roku. Odpowiednie przepisy Konstytucji Ukrainy powinny wpłynąć na poglądy Josepha Bidena wraz z pozycją sekretarza generalnego Sojuszu Jensa Soltenberga, który podkreślił niedopuszczalność żądań Rosji o stworzenie nowych stref wpływu. Już w przededniu rozmowy z Putinem Biden stwierdził, że nie akceptuje „czerwonych linii” i zapowiedział zestaw środków, które pomogą uniknąć rosyjskiej agresji.
W Studio Białoruskim Radia Wnet centralnym tematem jest dezinformacja. Dr Agnieszka Demczuk mówi, że brak dziennikarzy po polskiej stronie granicy spowodował jej szerzenie się.
Kryzys na granicy polsko-białoruskiej można analizować na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, jest to oczywista agresja ze strony Białorusi i sztucznie wywołany przez nią kryzys migracyjny, który ma na celu destabilizacje Polski, Litwy i pozostałych krajów Unii Europejskiej. Jest to także kryzys humanitarny – na granicy w pułapce znaleźli się ludzie, którzy są w fatalnych warunkach, czasem giną. Po trzecie, walka informacyjna. Ciągłe zrzuty dezinformacji z Rosji i Białorusi i brak odpowiednich narzędzi do jej odparcia – dziennikarzy po Polskiej stronie granicy.
Studio Białoruskie Radia Wnet gości w najnowszym odcinku dr Agnieszkę Demczuk, Kierownik Zespołu badań propagandy i dezinformacji na UMCS. Jej zdaniem największym błędem polskiego rządu wobec kryzysu migracyjnego było niewpuszczenie dziennikarzy do granicy od polskiej strony.
W najnowszym odcinku Studia Białoruskiego zajmujemy się również tematem nowego kanclerza Niemiec. Został nim Olaf Scholz (SPD), a nowa koalicja będzie składać się z SPD (socjaldemokraci), FDP (liberałowie) i Zielonych. Nasz gość Gerhard Gnauck, warszawski korespondent Frankfurter Allgemeine Zeitung mówi o tym czy wraz z nowym rządem Niemiec zmieni się polityka tego kraju wobec Białorusi i Rosji. Według niego
Nie należy się spodziewać zmiany polityki Niemiec w zakresie polityki energetycznej.
Gościem „Poranka Wnet” jest Dorota Kania – członek zarządu Polska Press ds. redakcyjnych, która wspomina zmarłego niedawno dra Jerzego Targalskiego, z którym była zaprzyjaźniona.
Trwa Wielka Wyprawa Radia Wnet – kolejnym, i zarazem ostatnim jej przystankiem jest Warszawa. Gościem „Poranka Wnet”, prosto ze stolicy jest Dorota Kania – członek zarządu Polska Press ds. redakcyjnych, która wspomina zmarłego niedawno doktora Jerzego Targalskiego, z którym była zaprzyjaźniona. Historyk i publicysta miał 69 lat.
Pozostawił po sobie książki, analizy i mnóstwo dokumentów – był to niezwykle pracowity człowiek.
Poza swoją etyką pracy, doktor Targalski wyróżniał się również poczuciem humoru i dystansem do świata, a także dobrodusznością.
Był to człowiek ciepły, z dużym poczuciem humoru, nikomu nie odmówił pomocy.
Poza licznymi aktywnościami naukowymi i publicystycznymi historyk zajmował się również szkoleniem młodzieży, czynnie udzielał się jako nauczyciel akademicki.
Pozostawił po sobie wielu wychowanków, wykształcił wspaniałych ludzi.
Zarówno uczniom, jak i swoim przyjaciołom w kontaktach zarówno zawodowych, jak i towarzyskich, starał się przekazywać wiedzę przede wszystkim praktyczną.
Pokazał jak szukać danych rzeczy, jak docierać do źródeł.
Szczególnie istotnym obszarem jego badań była historia działania służb specjalnych na terenie nie tylko Polski, ale i innych państw wschodnioeuropejskich.
Stworzył określenie „ubekistan” – państwo w państwie oderwane od państwowości, ludzie, którzy nie służą Polsce i nie są patriotami.
Doktor Targalski nie pozostawał obojętny również względem postępującej tendencji do manipulacji informacją w publicznej przestrzeni informacyjnej.
Dokładnie analizował obszar dezinformacji – badał po tym kątem również przestrzeń internetową.
Dorota Kania zaznacza, że wiele osób nie miało świadomości, jak szeroki był realny zakres zainteresowań i aktywności naukowca.
Dużo osób dopiero po jego śmierci dowiedziało się, kim był naprawdę.