Wojciech Cejrowski: Andrzej Duda powinien przywołać ambasador USA na dywanik i przed kamerami tego babsztyla zbesztać

Cejrowski na antenie Radia WNET bezpardonowo krytykuje postawę ambasador USA Mossbacher. Nie oszczędza również biurokracji Unii Europejskiej

Gościem poranka Radia WNET jest pisarz i podróżnik Wojciech Cejrowski. Odnosi się m.in. do spalenia flagi Unii Europejskiej w programie „Minęła 20”, co zostało uznane za kontrowersyjne: Pokazałem, że to tylko logotyp organizacji takiej jak McDonald. Nie ma prawa, które by mi zabraniało spalenia flagi UE – mówi twardo.

Podróżnik krytykuje zbiurokratyzowanie oraz hipokryzję instytucji unijnych, podając za przykład wielkie nakłady finansowe na rolnictwo francuskie, dużo większe niż na polskie, połączone z wygłaszaniem frazesów o solidarności europejskiej. Krytykuje też europejskie społeczeństwo, bez których unijne elity nie mogłyby działać. – Ludzie w Europie są niewolnikami. Wolą dostać zasiłek, wolą mieć darmowe leczenie w szpitalach i darmową edukację niż płacić mniejsze podatki i kupować za zaoszczędzone pieniądze wszystko samemu sobie – wyjaśnia. Krytykuje także niedemokratyczny sposób zarządzania strukturami unijnymi.

Autor „Gringo wśród dzikich plemion” podejmuje również temat skandalicznego listu ambasador USA Georgette’y Mosbacher: – Popełniła gafę, powinno się wykonać dyplomatyczne ruchy. Prezydent Duda powinien zbesztać ambasadorkę – dodaje nazywając ją „babsztylem”. Cejrowski jest rozsierdzony z powodu bezczynności Prawa i Sprawiedliwości: Napluto nam w twarz, a my mówimy, że nic się nie stało – mówi oburzony.

Wysłuchaj naszej rozmowy!

mf

 

Zaufanie społeczne w Meksyku i Polsce / La confianza pública en México y Polonia

Każdy kraj ma swoją specyfikę i swoje upodobania. Komu najbardziej ufają Polacy, a komu Meksykanie? Skąd biorą się takie różnice w zaufaniu do poszczegółnych grup społecznych? O tym w República Latina

Zaufanie u ludzi to niezwykle cenna cecha, którą trudno zdobyć, a którą niesłychanie łatwo stracić. Dotyczy to każdego: zarówno osoby prywatnej, jak i osoby publicznej. Zarówno osoby indywidualnej, jak i grup zawodowych.

Badania opinii publicznej prowadzone są od wielu lat w wielu państwach świata, a ich wyniki nie są podawane w wątpliwość. Na tym tle niezwykle ciekawie plasują się badania opinii publicznej dotyczące zaufania wobec poszczególnych grup zawodowych.  Ich wyniki często porównywane są zarówno w skali kontynentów, jak i w skali ogólnoświatowej. I jak się można domyślić, w różnych krajach zaufanie do poszczególnych zawodów różni się. Można tu oczywiście podać pewne zawody, które cieszą się zaufaniem w niemalże wszystkich krajach świata: strażacy, lekarze, żołnierze, ale i grupy zawodowe, którym po prostu nie ufamy. Niechlubny prym wiodą tu najczęściej politycy.

W República Latina wiele razy podkreślaliśmy podobieństwa oraz różnice pomiędzy Meksykiem a Polską. Tym razem dotkniemy właśnie tematu zaufania społecznego do poszczególnych grup zawodowych w obydwu krajach. A różnice można tu zaobserwować już na pierwszy rzut oka. Podczas gdy w Polsce największym zaufaniem cieszą się strażacy, czy lekarze, Meksykanie najbardziej ufają marynarzom. Różny jest też stosunek do policji. W Polsce jest to grupa, której ufa wiele osób, w Meksyku stoi ona na czele instytucji cieszących się najmniejszym zaufaniem. W zasadzie można znaleźć tu tylko dwa podobieństwa: wysokie zaufanie dla armii oraz niskie dla polityków i instytucji władzy.

O tym jakie są podstawy takiej, a nie innej opinii opowiedzą nasi zaufani goście: pochodzący z Meksyku Héctor Franco i Martín Castillo. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasi goście opowiedzą, jakie są przyczyny wysokiego dla jednych grup a niskiego dla innych zaufania społecznego. Opowiemy sobie także, jak na zaufanie społeczne mogą wpływać takie czynniki, jak stopień korupcji, wolności słowa, demokratyzacji państwa oraz uczestnictwo w instytucjach międzynarodowych. Wyniki meksykańskie porównamy oczywiście z polskimi.

Na zaufaną rozmowę o zaufaniu publicznym w Meksyku i Polsce zapraszamy z wielkim zaufaniem w najbliższy poniedziałek, 7-go maja, jak zwykle o 21H00! Będziemy rozmawiać poufnie w języku polskim i hiszpańskim!

¡República Latina – godni zaufania!

Resumen en castellano: La confianza es uno de los rasgos humanos bien difíciles para ganar y muy fáciles para perder. Lo podemos decir tal en caso particular (privado o público), como en caso de las profesiones. En casi todos los países del mundo se hace los sondeo que tienen que decir a quien se le da la mayor  confianza entre los profesionales. Y aunque hay muchas diferencias particulares, los resultos mundiales son bien similares. Les damos mucha confianza a los que nos ayudan en peligro: los bomberos, los médicos, los soldados. Por otro lado no le confiamos a los que nos siguen chingando especialmente los políticos.

Hoy en República Latina vamos a tocar el tema de la confianza o los profesionales en México y en Polonia. Junto con nuestros invitados: Héctor Franco y Martin Castillo vamos a hablar a quien le confian los Mexicanos y los Polacos a lo más y a quien a lo menos. También vamos a probar contastar a la pregunta ¿porqué les confiamos a unos y otros no? Vamos tambiém a checar si el nivel de corrupción, libertad de expresión, democratización del país o participación en varias instituciones internacionales pueden cambiar el nivel de la confianza de la sociedad.

Les invitamos para escucharnos el lunes, 7 de mayo, como siempre a las 21H00! Vamos a hablar polaco y castellano!

Nadchodzi totalitaryzm! Sondaże są jego narzędziem. Pora ratować demokrację / Ryszard Okoń, „Kurier WNET” 42/2017

Już w starożytności Platon zaobserwował istotną cechę ochlokracji: opinia mas NIE reprezentuje interesu wspólnoty, więc natrętne odwoływanie się do wyników sondaży może być niezgodne z jej interesem.

Nadchodzi totalitaryzm! Pora ratować demokrację

Część I. Sondaże

Dyskusje o roli IV władzy czy opisy roli mediów mają długą tradycję. Inne (nie mniej ważne) odziaływanie na sferę publiczną w masowym wymiarze nie zajmuje jeszcze należnej uwagi.

Zauważmy, że sondaże to jeden z czynników niestabilności politycznej świata napędzanej postępem teleinformatycznym. Aby uzasadnić konieczność regulacji działań ankieterów, przypomnijmy zapominane cechy masy ludzkiej determinujące wartość poznawczą sondaży.

Wypracowywanie długofalowej zbiorowej refleksji dziś nie ma miejsca, jak to było w czasach mnicha Alkuina (730–804). Opinia sondażowa to inny efekt podobnego procesu społecznego, ale dzisiejsze „Vox populi”, nie jest tym samym „vox dei”. Dawniej proces reakcji zbiorowej budował się w osobistych kontaktach osób, miał wielu moderatorów, pośredników, co skutkowało znacznie wolniejszą, kumulującą się reakcją. Dziś w praktyce utrzymywania relacji przez całą dobę (wszystkich z wszystkimi) opinia mas powstaje niemal natychmiast, wymuszona wykonywanym sondażem.

Już w starożytności Platon zaobserwował istotną cechę ochlokracji: opinia mas NIE reprezentuje interesu wspólnoty, więc natrętne odwoływanie się do wyników sondaży może być niezgodne z jej interesem. Współczesny myśliciel Ortega Gasset rozwinął tę opinię: żądania mas nie odnoszą się do żadnego systemu wartości, a ich roszczenia zawsze są nieograniczone.

Inny kłopot w demokracji wiąże się z „założycielskim mitem” sondażowym, paradoksem niepodważalności wyników badania masowej opinii, gdyż nie ma możliwości podważenia słuszności tego, co w danej chwili „sądzą” masy. Twierdzenie, że opinia mas jest niepodważalna, to tautologia, zdanie zawsze prawdziwe, ponieważ dla oceny wartości opinii wyrażonej przez wynik sondażu nie ma znaczenia, czy i pod jakim względem jest ona zbieżna z obiektywnym obrazem rzeczywistości.

Paradoks niepodważalności wyniku sondażu polega też na tym, że w każdej innej chwili masy mogą wyrazić następną, równoprawną opinię, która… uwaga! będzie kompletnie przeciwstawna tej wyrażonej poprzednio. Dla nobilitacji opinii masowej wystarcza jedynie to, że istnieje. Nie musi posiadać żadnego rozumowego uzasadnienia, co właśnie zauważył Ortega Gasset.

Ta kluczowa właściwość – niepodważalność wyniku sondaży – jest powszechnie ignorowana. Co gorsza, dominuje mylący pogląd, że rzetelny sondaż wiarygodnie określa to, co jest „jedynie słuszne”. Tymczasem doskonałość warsztatowa badania w żadnym stopniu nie przybliża wyniku sondażu do rozumnego, obiektywnego osądu rzeczywistości. Przeciwnie, skutki większego profesjonalizmu sondażowni mogą powiększyć problem. Perfekcyjny i nienadzorowany aparat sondażowy doprowadzi do jeszcze większych szkód z powodu bardziej precyzyjnej oceny skutków manipulowania opinią publiczną z pomocą mediów. Pora więc poważnie potraktować słowa Platona.

Obserwowanie wyników ankiet nieustannie potwierdza wniosek, że o masowej opinii poddanej działaniu mediów najczęściej decydują czynniki antyintelektualne – zachowania atawistyczne, odruchowe, emocjonalne reakcje jednostek, prezentowane jako statystyczna, wypadkowa reakcji tłumu, w której pierwiastek rozumowego postrzegania nie występuje. To właśnie dzięki współczesnym środkom komunikacji elektronicznej zwiększa się ilość generowanych sondaży i rośnie ich obecność w przestrzeni publicznej.

Antyintelektualizm tłumu i nadmiar używania sondaży powoduje kolejny problem: deprecjonowanie, wypieranie z przestrzeni publicznej opinii autorytetu. Powstaje pustka nierealizowanej potrzeby społecznej, więc miejsce osoby rozumnej zajmuje celebryta. Mediom wystarcza popularność przekazu i celebryta ma dla nich jeszcze tę dodatkową „zaletę”, że jest łatwy do wykorzystywania do innych celów.

Z powodu braku pierwiastka intelektualnego w reakcji mas, zamiana autorytetu na niby-autorytet nie zostaje odnotowana publicznie. Także powszechną tabloizację mediów należy zaliczyć do strat w pluralizmie, w bogactwie dyskursu, a więc jej nadmiar traktować jako jeden z objawów rozkładu demokracji.

Uporczywe eliminowanie pierwiastka rozumowego z dyskursu publicznego niesie fatalne skutki, gdyż wtedy identyfikacja przeszkód, neutralizowanie zagrożeń leży poza możliwościami władzy determinowanej wyłącznie możliwościami zbiorowej wyobraźni. Zarządzana tym sposobem wspólnota niczym Titanic roztrzaska się o niezidentyfikowaną przeszkodę lub dotrze donikąd, bo władza ciągle steruje z wiatrem,w mało przewidywalnym kierunku. Dla niej znaczenie ma pozostawanie u steru. Niespełnianie obietnic wyborczych ma podobne źródła, kiedy to powstają możliwości konformistycznego ustawiania polityki pod odpowiedni PR wylansowany w mediach, gdy wynikami sondażowymi legitymizuje się kolejne postępki, byle doczłapać w pobliże urny wyborczej.

W interesie wspólnoty jest, aby jej potrzeby były formułowane i realizowane z wykorzystaniem intelektu, poprzez umiejętność gromadzenia i kojarzenia faktów oraz przy zdolności wyciągania logicznych wniosków. Opinia zbiorowa w żaden sposób nie jest w stanie sprostać takiemu wyzwaniu. Masy ludzkie samoistnie nie upomną się o jakikolwiek interes wspólnoty ani o pluralizm w przekazach medialnych, bo masy nie odnoszą się ani nie bronią żadnych systemów wartości. Co najwyżej potrafią artykułować żądania „chleba i igrzysk”.

Jakie jeszcze nieoczywiste dla wszystkich właściwości mają sondaże?

Syndrom sondażowej „stop-klatki”, to jest objaw przekłamywania obrazu w relacji rzeczywistego przebiegu zdarzeń. Wyjaśnijmy to przez analogię do relacji z meczu piłki nożnej: czy zdjęcie fotograficzne, czy stop-klatka z filmu, statyczny obraz zawodnika w akcji odwzorowuje przebieg 90-minutowej rywalizacji drużyn na boisku? Podobnie sondaż jako fotografia nastrojów nie odzwierciedla przebiegu rzeczywistych zdarzeń społecznych, politycznych. Oglądanie fotek z meczu to ułomna relacja z jego przebiegu, wie to każdy kibic piłkarski. Czemu ten sam sposób relacjonowania nie irytuje kibiców, komentatorów meczów politycznych?

Jeśli w domenie publicznej istnieje zezwolenie na nadużywanie sondaży do celów politycznych, to nie ma szans na zajmowanie publiczności rzeczywistym przebiegiem czasem – bywa – nudnego „meczu w grze interesów”. Wtedy czas publiczności wykorzystywać można na komentowanie pojedynczych „fotek”. Wtedy też nie będą zauważalne faule oraz naruszanie przepisów określających zasady meczu. Spod kontroli głównego arbitra, suwerena usuwa się rzeczywisty przebieg politycznej rozgrywki, co zakłóca działanie demokracji.

Działalność ankietyzacyjna jak i rozpowszechnianie programów telewizyjnych to działalność biznesowa istniejąca dzięki eksploatacji tych samych zasobów. Podstawowym zasobem produkcyjnym tych aktywności jest audytorium – zbiorowość, wspólnota. Przedsiębiorcy wykonujący tego rodzaju działalność nie są ani wytwórcami, ani właścicielami tego zasobu, który służy im do czerpania partykularnych korzyści.

Broadcast – jako przekaz telewizyjny i broadsource – jako działalność ankietyzacyjna mają zasięg powszechny, tj. są w stanie powodować o podobnej skali, wielkie skutki społeczne, polityczne i gospodarcze. Działania o tak dużym wpływie na społeczeństwo nie mogą zależeć wyłącznie od widzimisię prywatnego przedsiębiorcy. O ile działalność nadawców rozpowszechniających przekazy telewizyjne jakoś jest regulowana i nadzorowana, to wykonywanie ankiet i gromadzenie danych dla formułowania opinii w masowej skali działa nietransparentnie, poza jakiekolwiek publiczną kontrolą. Biznes ankieterski jak najszybciej należy odpowiednio regulować, zanim polityczne działania public relations całkowicie wrosną w instytucje państwa za pomocą pieniędzy publicznych.

Podsumowując: nadmierne odwoływanie się do opinii mas, rzekoma nieomylność ich osądów eliminuje pluralizm, niweluje rolę autorytetów, sprzyja tabloizacji życia publicznego, prowadzi do zniekształcania obrazu procesów politycznych, wpływa źle na kulturę dyskursu, obniża znaczenie intelektu, czyli deprecjonuje sztandarową chlubę homo sapiens.

Tym sposobem awangarda cywilizacyjna jako znak prawdy czasu na sztandarach zamiast cyrkla i węgielnicy – nosi sondaże. Koronnym, pragmatycznym argumentem za regulacją działalności ankieterskiej jest to, że ankietowa pomyłka i manipulacja są to syjamskie siostry ze wspólnym układem pokarmowym. W celu, chirurgicznego rozdzielania tych bliźniąt, czyli zamierzonych zaniechań, przekłamań ankiet od przypadkowych błędów czy niedokładności oraz z powodu ww. szkód w działaniu demokracji, badania opinii powinny być nadzorowane w jawnej procedurze określone przepisami ustawy.

W działaniach sondażowych o znaczeniu politycznym, o wydźwięku społecznym:

•      badania opinii podlegają wcześniejszej rejestracji i notyfikowaniu metody w uprawnionej do tego publicznej instytucji regulacyjno-kontrolnej,
•      kompletne założenia badawcze, warunki, w jakich ma powstawać dana opinia sondażowa, jej cele powinny być publicznie jawne przed wykonaniem takiego badania,
•      wyniki badań, jak i podstawowe interpretacje wyników powinny być zawsze publikowane ze skrótem dokumentacji badania, włącznie z rozliczeniem finansowym,
•      częstość publikowania badań ankietyzacyjnych w celach politycznych powinna zostać ograniczona i powinna być racjonowana zgodnie z ustalonym rocznym kalendarium,
•      odstępstwa od zasad ustawy powinny nakładać sankcje na wytwarzających, jak i publikujących wyniki sondaży o znaczeniu politycznym niezgodnie z przepisami.

Miejmy świadomość, że istnieje antagonistyczna, równoprawna perspektywa widzenia świata, która ma jednak zbyt długo, bo trwający od 1989 roku priorytet. Jest to koncept organizowania wspólnoty w oparciu o nadrzędność interesów indywidualnych, prywatnych. Ten właśnie ideologiczny pomysł zaprowadził nas w zaułek polityki uzasadniającej odstępowanie od funkcji kontrolnych Państwa zapewniających transparentność działań, wydatkowania środków publicznych, podejmowania prób odejścia od publicznego finansowania działalności partii politycznych, do przypadków paraliżu kontroli sądowniczej nad działaniami elit zasiedlających instytucje władzy.

Nadużywanie w przestrzeni publicznej ankiet do celów politycznych, społecznych działa jak katalizator przemian rujnujących system demokracji i zaufanie do niej, o czym przedstawię parę słów więcej, jeśli będzie możliwość, w kolejnym numerze „Kuriera WNET”, tym razem o toksycznej synergii, o efektach współdziałania ludzi mediów, agencji PR i ośrodków badania opinii publicznej.

Opracował Ryszard Okoń

Artykuł Ryszarda Okonia pt. „Nadchodzi totalitaryzm! Pora ratować demokrację” znajduje się na s. 4 i 5 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Ryszarda Okonia pt. „Nadchodzi totalitaryzm! Pora ratować demokrację” na s. 4 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Francja: Kampania prezydencka odzwierciedla kryzys demokracji – uważają obserwatorzy francuskich wyborów prezydenckich

Do gorzkich rozczarowań społeczeństwa dołącza się rosnąca rola informacyjna portali plotkarskich oraz indywidualizacja społeczeństwa połączona z upadkiem politycznej moralności i brakiem wzorów.

Według sondaży, aż 41 proc. uprawnionych nie wie, czy pójdzie głosować. Wśród tych, którzy pójdą, bardzo wielu nie jest zdecydowanych, na kogo zagłosuje.

Dyrektor instytutu badania opinii Sofres, politolog Brice Tenturier uważa, że dzisiejszy kryzys jest wynikiem „dziesięciolecia gorzkich rozczarowań prezydenturami Nicolasa Sarkozy’ego i Francois Hollande’a”.

Wybory prezydenckie w 2007 roku były wyborami nadziei: kandydaci byli stosunkowo młodzi, po raz pierwszy do finału doszła kobieta (Segolene Royal). Zapowiadało to prezydenturę bardziej nowoczesną i bliższą codziennym troskom Francuzów – przypomina Tenturier.

– Sarkozy – mówi politolog – najpierw rozczarował prostych ludzi, którym obiecywał, że przywróci wartość pracy, że zwiększy ich siłę nabywczą, zapewni bezpieczeństwo i powstrzyma nielegalną imigrację. Ludzie poczuli się zdradzeni, oszukani i porzuceni. Według eksperta, „Hollande spotęgował to odrzucenie i jeszcze szybciej niż Sarkozy stracił szacunek opinii społecznej”.

Zdaniem politologa, „do dziesięciolecia gorzkich rozczarowań dochodzi rosnąca rola portali plotkarskich w tworzeniu i przekazywaniu informacji, coraz większa indywidualizacja społeczeństwa połączona z upadkiem politycznej moralności i brakiem wzorów”.

– Wszystkie badania wskazują, że 30 proc. obywateli odrzuca politykę. 20 proc. twierdzi, że polityka ich brzydzi, 10 proc. – że jest im obojętna. Ludzie ci są bezpowrotnie straceni dla demokracji – podsumowuje ekspert.

Francuzi stracili wiarę w demokrację 

– Po upadku komunizmu uznano, że wygrał system amerykański. A ponieważ zwyciężył, to zastosujemy się do jego zasad: na całym świecie będzie wolny handel, prywatyzacje, deregulacje, demokracja w zachodnim stylu. Ten liberalizm ekonomiczny łączył się z libertynizmem, gloryfikacją mniejszości i sakralizacją różnorodności, powodując we Francji powstawanie gett migrantów z Północnej i Czarnej Afryki i marginalizując pozbawionych pracy, rodowitych mieszkańców miast i miasteczek, w których zlikwidowano przemysł, a wraz z przemysłem handel i służby publiczne – uważa ekonomista Jean-Michel Quatrepoint.

Filozof Paul Thibaud jest zdania, że za taką ewolucję „odpowiedzialna jest również Unia Europejska, zaplanowana jako imperium, a która stała się Ligą Narodów”.

Kryzys demokracji francuski myśliciel postrzega przede wszystkim jako „antropologiczny kryzys indywidualizmu”.

– Naród to nie puszka sardynek, w której układa się rybki bez głów. Potrzebuje prawowitości, historii, bo to ona uczyniła z nas Francuzów, a my straciliśmy poczucie kontynuacji.

Emerytowany profesor teologii Jean-Marie Faux, od trzydziestu lat zajmujący się działalnością społeczną i filozofią, uważa, że problemy biorą się przede wszystkim z „bezsilności polityki wobec ekonomii”.  – Trudno realizować politykę, podejmować decyzje, określać wspólne dobro, gdy opinie różnią się w nieskończoność i każdy wybiera swoją politykę – przyznaje.

Faux ma wszelako nadzieję, że „szeroki ruch kulturalny, ożywiony tradycjami i ich konstruktywnym dialogiem, także ludzką kreatywnością, umożliwi demokrację, w której jak najwięcej osób w sposób czynny będzie odpowiedzialnych za miasta, państwa, za naszą planetę”. – Ta wiara wynika zapewne z tego, że – jak tłumaczy Jean-Marie Faux – prawdziwy kryzys demokracji to kryzys zaufania do demokracji.

PAP/jn

Gorbaczow i inni komunistyczni przywódcy byli zarazem koryfeuszami demokracji i liberalizmu w Europie Wschodniej

Polska jest sprzedawana przez francuskie media w pakiecie: „dyktatura, antysemityzm, faszyzm”. Fotoreporterzy dwoją się, aby rozmnożyć tłum protestujące w obronie demokracji – podkreślił Piotr Witt.

Korespondent Radia Wnet wskazywał na tendencyjne francuskich mediów do wykrzywiania rzeczywistości politycznej w Polsce wykorzystując toczący się od ponad roku konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego:

 

– Afera z Trybunałem tocząca się miesiącami dostarcza stałego pożywienia zachodnim mediom i niechętnym Polsce politykom. Dopiero przed kilku dniami korespondent napomkną o kneblowaniu wolności słowa w Polsce jako o czymś pewnym – podkreślił Piotr Witt.

 

Korespondent Radia Wnet opowiadał również perypetię książki swojego autorstwa „Przedpiekle sławy. Rzecz o Chopinie” – Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, zamkną mnie w getcie, w getcie informacyjnym. O książce o Chopinie nikt by się nie dowiedziałam. Narodowy Instytut, nawet zakazał sprzedaży moją książki w swojej księgarni na Tamce.