Jules Maxwell: muzyczna podróż od Dead Can Dance po hipnotyczne kompozycje solowe z Irlandią w sercu. Rozmowy Wybrana

Jules Maxwell – irlandzki kompozytor, klawiszowiec Dead Can Dance i twórca nastrojowych pejzaży dźwiękowych. Współpracował z Lisą Gerrard przy albumie Burn, komponował dla Shakespeare’s Globe i National Theatre, a jego muzykę można usłyszeć w Royal Opera House. Jego solowe albumy, jak Nocturnes, to subtelna podróż przez melancholię i emocje. Wszechstronny artysta, dla którego dźwięk jest sztuką opowiadania historii., O czym opowiedział Tomaszowi Wybranowskiemu.

Jules Maxwell to artysta o niezwykle szerokim spektrum muzycznym – od wieloletniej współpracy z Dead Can Dance i Lisą Gerrard po solowe projekty przepełnione melancholią i mistycyzmem.

Jules Maxwell to artysta o niezwykle szerokim spektrum muzycznym – od wieloletniej współpracy z Dead Can Dance i Lisą Gerrard po solowe projekty przepełnione melancholią i mistycyzmem.

W niedawnym wywiadzie dla Radia Wnet opowiedział o swojej twórczości, inspiracjach i filozofii muzyki.

Jules Maxwell odnajduje się zarówno w muzyce teatralnej, alternatywie, jak i w subtelnych brzmieniach instrumentalnych. Jego współpraca z Lisą Gerrard i Dead Can Dance otworzyła przed nim nowe ścieżki artystyczne, a jego solowe wydawnictwa, jak „Nocturnes”, świadczą o niezwykłej wrażliwości muzycznej.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Julesem Maxwelle’em:


 

Muzyka, która ewoluuje w czasie

 

 

Jules Maxwell podkreśla, że jego utwory zmieniają się wraz z upływem lat, nabierając nowych znaczeń. „Good Ghost”, utwór grany podczas obecnej trasy, dopiero teraz uświadomił mu, że jest o jego matce. Podobnie piosenka „Blow Torch”, pierwotnie dotycząca młodości, zyskała nowy wymiar w kontekście dojrzałości jego syna.

Artysta zwraca uwagę na znaczenie przestrzeni w kompozycjach. Podczas współpracy z Lisą Gerrard (znakomity album „Burn”) nauczył się, że w muzyce liczy się nie tylko dźwięk, ale również cisza i pauzy. Tworzenie przestrzeni pozwala słuchaczowi lepiej odczuwać emocje płynące z utworu. Wspomina także o współpracy z tancerzami, gdzie kluczowym aspektem jest słuchanie – taniec bowiem sam w sobie niesie muzyczne treści.

Album „Burn” – owoc niezwykłej współpracy

Choć projekt z Lisą Gerrard i Jamesem Chapmanem miał początkowo być czymś innym, ewoluował w album „Burn”. Maxwell nigdy nie spotkał Chapmana osobiście w trakcie produkcji, ale ich współpraca przebiegła intuicyjnie, pozwalając na swobodną wymianę artystycznych wizji.

Maxwell podkreśla, że jego styl jest subtelny, w przeciwieństwie do potężnego głosu Lisy Gerrard. Jego celem jest wciąganie słuchacza w muzyczną podróż poprzez prostotę i delikatność dźwięków. Inspirowany klasycznym sznytem pisarstwa piosenek, dąży do tworzenia utworów, które pozostaną ponadczasowe.

 

 

Dom jako stan umysłu

Choć Jules Maxwell mieszkał w różnych miejscach – od Belfastu po Francję – nie czuje się zakorzeniony w jednym miejscu. Dla niego dom to ludzie i historie, które go otaczają. Wspomnienia rodzinne, jak historia jego babci oglądającej Titanica w porcie Belfast, inspirują go do tworzenia muzyki przepełnionej nostalgią.

Jules Maxwell to artysta, który poprzez ciszę, przestrzeń i prostotę dźwięku potrafi stworzyć muzyczną magię, pozostawiając słuchacza w refleksji nad dźwiękiem, czasem i emocjami. Rozmowa z nim to była wielka przyjemność i przeżycie. – Tomasz Wybranowski. 

Za pomoc w realizacji wywiadu dziękuję Maciejowi Werkowi. 

 

Cienie W Jaskini – opowieść XXI i XXIII – czekają na Słuchaczy [dwa podcasty z 17 listopada 2018 i 01 grudnia 2018

Muzyka dla wrażliwców i sporo metafor. Prawie już 19 lat po odejściu Tomasza Beksińskiego TA MUZYKA znowu w eterze. Zawsze w zapętleniu i oddechu czerni, gdzieś między sobotą a niedzielą, w Radiu WNET

 

 

 

 

 

 

CIENIE W JASKINI, zawsze w zawieszeniu między sobotą a niedzielą. Fot. Tomasz Szustek.

 

ŚMIERĆ NA BIS

Budzi mnie w nocy głód

Z wielkiej kuchni życia porywam

Garnek zupy rzeczywistości

Kalafior niewykorzystanych szans i nadziei

Smakuje jak popiół…

Marchew metafor wypłukał wrzątek zwątpienia…

Panicznie boję się zaczerpnąć głębiej

Z dna niewiadomego nie chcę wydobyć

Kęsów metodyki mięsa

 

Jem pośpiesznie, przełykam jak złodziej

Nie zastanawiając się nad spożywanym

Paliwem na kolejne godziny…

 

Cisza. Powietrze śpi. Podobnie zapach strachu…

Kurtyna nieba szczelna i światłoodporna

Smak kalafiora popielcowy powraca

 

Zastanawiam się co czuł Judasz

Kiedy zdradzał Chrystusa…

Deszcz nie obmywał w ogrodzie oliwnym

Spoconych myśli krążących jak ćmy

Wokół oczu wszech wiedzy

 

Ta sama scena rozgrywa się gdzieś we mnie

Ptaka radości i prostoty dosięga śrut strachu

Próbuję przefrunąć kolejny dzień na skrzydłach tętna…

 

Śmiertelny sen o nieśmiertelności

I wielkiej salaterce sałaty spenetrowanych alegorii

Przerywa skrzypliwy kaszel ściennego zegara…

 

… już piąta… to jeszcze nie dziś… jeszcze nie…

 

Tomasz Wybranowski, z tomu „Nocne Czuwanie” [2012]