Jak to możliwe, że ten człowiek, który przez lata kształtował moje sny, koszmary i wyobrażenia o kinie, odszedł na zawsze?
W głowie wciąż miałem obrazy z „Twin Peaks”, „Mulholland Drive” i „Blue Velvet”, które na zawsze zmieniły moje postrzeganie świata. Kino, które do tej pory było dla mnie tylko formą rozrywki, stało się czymś znacznie głębszym, a to wszystko za sprawą Lyncha.
Tutaj do wysłuchania II część specjalnego programu „Cienie w jaskini” – pożegnania Davida Lyncha:
Nie będzie czwartego sezonu „Twin Peaks”. I choć to tylko jedna z wielu strat, które przynosi ze sobą odejście tego artysty, czuję, jakby zniknęła część mojego świata. Wydawało się, że Lynch będzie wieczny. Jak Lemmy Kilmister, którego śmierć wydawała się – dla mnie przynajmniej – niemożliwa, tak i teraz myślałem, że David Lynch będzie trwać, tworzyć i wytrwale łamać wszelkie zasady kina, jak zawsze. A jednak…
Jak świat kina zareagował na śmierć Davida Lyncha?
Reakcja była natychmiastowa. Ludzie z całego świata zatrzymali się na chwilę, by pomyśleć o tym, co dla nich oznaczał ten twórca. Dla mnie był kimś więcej niż tylko reżyserem – był mistrzem, który potrafił odkrywać przed widzem zakamarki ludzkiej psychiki, zmieniając nasze spojrzenie na rzeczywistość. Jego filmy nie były tylko rozrywką – były podróżą, w którą niektórzy z nas decydowali się wyruszyć, a inne osoby, chociaż przerażone, zostały wciągnięte przez tę nieodpartą magię.
Świat Lyncha był pełen lęku i piękna, groteski i kontemplacji, które sprawiały, że wciąż chcieliśmy wracać do tych obrazów, mimo że były tak dziwaczne, obce i niepokojące. A teraz, po jego śmierci, pozostaje tylko ta dziura, ta pustka, której nie da się wypełnić żadnym innym twórcą. Chciałbym uwierzyć, że znowu ujrzymy coś podobnego, ale serce podpowiada mi, że to raczej niemożliwe.
Miałem zaszczyt spotkać Davida Lyncha dwukrotnie – osobiście. Raz w Łodzi w 2004 roku i raz w Dublinie. I nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że w jego obecności świat filmowy stawał się czymś więcej niż tylko iluzją. David Lynch nie był po prostu reżyserem, on był alchemikiem podświadomości. Potrafił wydobyć z rzeczywistości to, co najciemniejsze, a zarazem najpiękniejsze. Na żywo jego obecność była tak intensywna, jak jego filmy – z jednej strony twórcza, z drugiej – niepokojąca, jakby za każdym słowem kryła się wielka tajemnica, którą tylko on potrafiłby wyjaśnić.
Tutaj do wysłuchania rozmowa o spotkaniu z Davidem Lynchem Macieja Werka, lidera formacji Hedone:
David Lynch był artystą totalnym. Można by pomyśleć, że kino to tylko wierzchołek góry lodowej jego talentu. Jako malarz, muzyk, pisarz i reżyser, potrafił wykorzystać każdą z tych dziedzin, by tworzyć coś, co wykraczało poza tradycyjnie rozumiane granice sztuki. Jego filmy, takie jak „Mulholland Drive”, „Zagubiona autostrada” czy „Blue Velvet”, były jak magiczne lustra, w których odbijały się nie tylko lęki i pragnienia bohaterów, ale także nasze własne.
Nie wiem, czy kiedykolwiek powstanie filmy, które tak mocno wpłyną na mnie, jak „Blue Velvet” czy „Twin Peaks”. Choć świat się zmienia, to wciąż pozostaję przekonany, że twórczość Lyncha była czymś wyjątkowym – nie tylko w kinie, ale w całej historii sztuki.

Lynch w swoich wywiadach mówił często o tym, jak ważne jest, by zauważać „obwarzanka, a nie dziurę w nim”. W jego przypadku ta wypowiedź nabiera szczególnego znaczenia. Gdy patrzę na jego dorobek, czuję się, jakbym patrzył na tę dziurę – wypełnioną niezliczonymi wspomnieniami, wrażeniami, emocjami.
Tak, czuję tę pustkę, którą pozostawił. I choć mówi się, że artysta żyje w swojej twórczości, to po jego śmierci pozostaje nam tylko pamięć i jego filmy, które będziemy oglądać w nieskończoność.
Jak pogodzić się z utratą?
Pogodzenie się z tym, że David Lynch już nie stworzy nowego „Twin Peaks” czy nie nakręci kolejnego „Mulholland Drive”, jest prawie niemożliwe. Ale to, co możemy zrobić, to po prostu dziękować za wszystko, co dał nam jego geniusz. I patrzeć na te obrazy, które wciąż mają dla nas głęboki sens, jak zagubiona autostrada – drogowskaz do czegoś, czego nie do końca potrafimy pojąć.
Davidzie Lynchu, dziękuję za każdą wizję, którą podzieliłeś się z nami. Twój świat na zawsze będzie częścią mojego. – Tomasz Wybranowski




Przenikając w głąb „Twin Peaks”, można dostrzec także odniesienia do psychologii Carla Gustava Junga. Lynch niczym psychoterapeuta, bada najgłębsze zakamarki ludzkiej podświadomości, ukazując archetypy, które rządzą naszymi decyzjami i uczuciami.