Studio Tajpej: rząd Korei Południowej stawia na kulturę. W 2020 roku przeznaczył na nią 6 miliardów dolarów

Dziś Ryszard Zalski opowiada o rozkwicie koreańskiej kultury.

Skala rządowego wsparcia Seulu na rzecz kultury robi wrażenie.

W 2020 rząd Korei na ministerstwo kultury przeznaczył prawie sześć miliardów dolarów. W następnym roku państwo przeznaczyło jeszcze kolejne setki milionów na wspomożenie grup muzycznych i ich koncertowanie on-line – ze względu na COVID.

Ważnym elementem koreańskie kultury jest muzyka. Jednym z typowych gatunków jest K-pop, o którym opowiada zainteresowana tą muzyką szesnastolatka.

K-pop ma w Polsce na pewno dużo hejterów, osób, które powiedziałyby, że bardzo nie lubią tego gatunku. Ale są to osoby najczęściej niedoedukowane w temacie, często mylą nawet kraje, kojarząc K-pop z Chinami.

W programie głos zabiera także prowadzący kont w mediach społecznościowych o nazwie „Dalekowschodnie Refleksje”.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

K.K.

Z wszystkimi wydaniami audycji „Studio Tajpej” można zapoznać się tutaj.

Pyffel: Istnieje duża zbieżność strategiczna między Chinami i Rosją. Długoterminowo Rosja stanie przed wielkim dylematem

Featured Video Play Icon

Radosław Pyffel / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Założyciel studiów „biznes chiński” na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie o eurazjatyckim układzie naczyń połączonych, działaniach Rosji i Chin oraz stosunkach obu państw.

Radosław Pyffel wskazuje, że Eurazja jest systemem naczyń połączonych, a wydarzenia w Europie Środkowej i Wschodniej mają bardzo duży wpływ na sytuację na Dalekim Wschodzie i odwrotnie.

Istnieje duża zbieżność strategiczna między Chinami i Rosją.

Jak wskazuje ekspert, wszelkie zawirowania w naszym regionie są bardzo korzystne dla Państwa Środka. Zdaniem rozmówcy Jaśminy Nowak jest szansa na utrzymanie stabilności ładu międzynarodowego. Szef chińskiej dyplomacji oskarża Stany Zjednoczone o eskalację konfliktu.

Wang Yi ostrzegał Waszyngton przed eskalowaniem sytuacji.

Pyffel wskazuje, że Pekin odpuścił sprawę Kazachstanu. Jak dodaje prezydent Kasym-Żomart Tokajew, który umocnił swoją władzę, jest blisko związany z Chinami. Obecnie umocniły się w Kazachstanie wpływy rosyjskie.

Czy dojdzie do tej restauracji Związku Radzieckiego?  Nie może do niego do niej dojść jeżeli Rosja nie uzyska większych wpływów na Ukrainie.

Dla Pekinu kluczowy jest Tajwan. W krótkoterminowej perspektywie oba kraje będą współpracować.

Długoterminowo Rosja stanie przed wielkim dylematem.

Czytaj także:  Dr Marszewski: kraje Azji Centralnej są dosyć niestabilne, a Rosja tą niestabilność kontroluje i zarządza

Chiny po przejęciu kontroli nad Tajwanem nie będą już Rosji potrzebować. Zmiana status quo odbiłoby się negatywnie na naszej sytuacji.

Nie możemy tego wykluczyć, że w takiej sytuacji Stany Zjednoczone koncentrują wszystkie swoje siły […] na Morzu Południowochińskim, wokół Tajwanu i zostajemy sam na sam z Rosją.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.W.K. / A.P.

Dr hab. Lubina: wizja buddyzmu jako religii pokoju to efekt zachodniego idealizowania

Gościem „Poranka Wnet” jest dr hab. Michał Lubina – ekspert ds. dalekowschodnich, który relacjonuje sytuację w Birmie.

Dr hab. Michał Lubina relacjonuje sytuację w Birmie. Kraj pogrążą się w anarchii.

Mamy sytuację, w której po zamachu stanu wystąpiły masowe protesty ludności – krwawo stłumione.

Stan anarchii opanował niemalże cały kraj – jedynie w jego centrum można zaobserwować realną kontrolę nad wydarzeniami.

Tylko część centrum kraju jest pod kontrolą.

Potyczki między armią a protestującymi przybierają coraz bardziej niepokojące formy – ci drudzy wybierają działalność dywersyjną.

Armia birmańska tłumi zamieszki, protestujący odpowiadają na to taktyką terrorystyczną – atakują posterunki policji, podkładają bomby.

Dramatycznie pogarsza się sytuacja miejscowych chrześcijan. Ekspert zauważa, że pokojowy charakter buddyzmu jest mitem.

Wizja buddyzmu jako religii pokoju to efekt zachodniego jej idealizowania.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

Zalski: Rosja i Chiny czują słabość administracji Joe Bidena

W rozmowie z redaktorem Krzysztofem Skowrońskim Ryszard Zalski opowiada o pro tajwańskiej polityce Joe Bidena. Nasz gość twierdzi, że kontynuuje on kierunek wyznaczony przez Donalda Trumpa.


W środowym „Poranku Wnet” polski dziennikarz mieszkający na Tajwanie, Ryszard Zalski, ocenia pół roku prezydentury Joe Bidena. Jak wskazuje nasz gość, mimo początkowego sceptycyzmu, jest raczej zadowolony z przyjaznej Tajwanowi polityki nowej administracji USA:

Ja początkowo byłem dosyć negatywnie do niego, ale teraz znacznie lepiej. (…) Sprawdził się, ale myślę, że czekają Zachód ciężkie chwile, bo i Rosja i Chiny czują słabość administracji Bidena. Przecież on ani fizycznie ani mentalnie nie przekazuje sobą siły – komentuje dziennikarz.

Polski mieszkaniec Tajwanu porównuje również gospodarki Dalekiego Wschodu i Zachodu, stwierdzając, że te drugie zdecydowanie bardziej ucierpiały na pandemii. Według rozmówcy Krzysztofa Skowrońskiego, jest to kolejny powód do tryumfu dla Chin:

Gospodarka Stanów Zjednoczonych nie wygląda najlepiej, także wydaje mi się, że Chiny czują się bardzo pewnie nie tylko swoją siłą, ale słabością Zachodu – podkreśla Ryszard Zalski.

Mimo to, Ryszard Zalski zaznacza, że długoletnia pro tajwańska polityka Stanów Zjednoczonych wzmocniła Tajwan i jego niektórych sąsiadów. To z kolei budzi niezadowolenie Chińskiego mocarstwa:

Jego administracja jest pro tajwańska. Popiera Tajwan, wysyłają tu różnych przedstawicieli, wysłali szczepionki. Nawet dają różne oświadczenia, które na pewno nie podobają się Chińczykom – zaznacza gość audycji. Skutkuje to tym, że sąsiedzi Tajwanu czy alianci USA w regionie czują się silni – przyznaje Ryszard Zalski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!


N.N.

Mjanma: 510 osób zabitych przez birmańskie siły bezpieczeństwa od początku lutego

„Strzelają do nas jak do ptaków, nawet w naszych domach” – relacjonuje Agencji Reuters jeden z protestujących w mieście Mjingjan. Liczba ofiar trwających już drugi miesiąc protestów stale rośnie.

W sobotę 27 marca, w birmański „Dzień Armii” doszło do ponownego rozlewu krwi na ogromną skalę.  Zastrzelono wówczas 90 protestujących, a dzień później doszło m.in. do rzucania granatami w manifestantów. Protestujący Birmańczycy od blisko 2 miesięcy domagają się przywrócenia obalonych władz cywilnych i uwolnienia szefowej rządu, noblistki Aung San Suu Kyi.

Bilans ofiar cywilnych wśród protestujących, nieuzbrojonych Birmańczyków stale rośnie. Od zamachu stanu 1 lutego 2021 potwierdzono już śmierć ponad 500 obywateli. Jak podaje Stowarzyszenie Pomocy Więźniom Politycznym w Birmie – potwierdziliśmy 510 ofiar śmiertelnych – informuje organizacja.

Według stowarzyszenia, faktyczna liczba ofiar może jednak różnić się od oficjalnych statystyk i być znacznie wyższa. Wynika to z tego, że setki osób aresztowanych w trakcie dwóch miesięcy protestów uznaje się za zaginione.

Zgodnie z informacją birmańskiego portalu „Myanmar Now” w ostatnią sobotę śmierć poniosło przynajmniej 114 osób, wśród nich młodzież poniżej 16. roku życia. Jak relacjonuje dla Agencji Reuters jeden z manifestantów z miasta Mjingjan:

Strzelają do nas jak do ptaków, nawet w naszych domach. (…) Ale mimo to będziemy protestować. Musimy walczyć, aż do upadku junty – podkreśla mężczyzna.

Stosowany przez birmańskie siły bezpieczeństwa terror potępiają Wielka Brytania, UE i USA – jednak medialna krytyka to póki co jedyny wyraz wsparcia ze strony państwa zachodnich wobec protestujących obywateli Mjanmy. Do sobotniej krwawej rozprawy z demonstrantami doszło w dniu sił zbrojnych, podczas gdy dzierżący władzę generał Ming Aung Hliang zapewniał publicznie o chęci chronienia obywateli i dążeniu do demokracji.

Podczas birmańskich oficjalnych uroczystości 27 marca obecny był wiceminister obrony Rosji, Aleksander Fomin, a także przedstawiciele Chin i Indii. Jak podkreślił w trakcie wydarzenia szef junty, Ming Aung Hliang:

Rosja jest naszym prawdziwym przyjacielem – cytuje generała Reuters.

N.N.

Źródło: Reuters

Dr Łukasz Fyderek: Chiny, Indie i Rosja uprawiają bardzo ciekawą dyplomację szczepionkową

Dr Łukasz Fyderek o produkcji szczepionek w Azji i jej dyplomatycznym znaczeniu oraz o zagrożeniu terrorystycznym.


Dr Łukasz Fyderek wyjaśnia, jak na Bliskim i Dalekim Wschodzie wygląda proces szczepień. Wskazuje, że na tym ogromnym obszarze sytuacja jest różna w zależności od kraju. Z krajów w Azji, które produkują szczepionki można wymienić Chiny (dwie szczepionki), Indie (AstraZeneca i druga w fazie testów) i Rosja (Sputnik V).

Kraje te uprawiają bardzo ciekawą dyplomację szczepionkową. W Europie Serbia i Węgry zaopatrują się w chińskie i rosyjskie sczepionki.

Badacz z  Instytuty Bliskiego i Dalekiego Wschodu stwierdza, że państwa, w których firmy produkują szczepionki stają się silniejsze na arenie międzynarodowej. Malezja i Zjednoczone Emiraty Arabskie otrzymały od Rosji i Chin zgody licencyjne na produkcję szczepionek.

Czy w krajach azjatyckich występują ruchy antyszczepionkowe?

[related id= 137189 side=right] W Izraelu środowiska ultraortodoksyjne mają obawy religijne przed szczepionką. Zauważa, że inne kraje regionu to w większości autorytarne reżimy, gdzie nie ma swobody wypowiedzi. W Jordanii produkcja chińskich szczepionek łamie pewną barierę.

Nasz gość wyjaśnia, że choć uwaga mediów nie koncentruje się obecnie na zamachach terrorystycznych, nie oznacza to, że ich nie ma,

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Mateusz Morawiecki: Nie wiemy, jak się choroba u nas rozwinie. Za kilka dni może to być nawet 1000 przypadków

Premier Morawiecki o niewiadomej skali przyrostu zachorowań na koronawirusa w najbliższej przyszłości. Andrzej Adamczyk o roli kierowców międzynarodowych i Jacek Czaputowicz o akcji ewakuacji Polaków

  • Szef rządu dziękuje Polakom za solidarność w obliczu choroby.
  • Minister Infrastuktury o możliwości przewiezienia obywateli Litwy i Ukrainy z Niemiec do ich krajów.
  • Jacek Czaputowicz o tym, jak inne kraje wzorują się na polskich rozwiązaniach w zwalczaniu epidemii.

Premier Mateusz Morawiecki na poniedziałkowej konferencji informuje, że ma powstać specjalna placówka medyczna dla osób z koronawirusem. Podkreśla, że:

Nie wiemy, jak się choroba u nas rozwinie. Za kilka dni, jak mówią epidemiolodzy, może to być kilkaset, a może nawet tysiąc przypadków.

Zanacza, że w walce z epidemią solidarnie biorąc udział wszyscy Polacy: przedsiębiorcy i pracownicy, społeczeństwo oraz samorządy i rząd.

Przykłady krajów z Dalekiego Wschodu napełniają optymizmem, przykłady Europy Zachodniej są przestrogą.

Szef rządu podaje, że „przewozimy Polaków ze stu kilkunastu krajów świata, żeby tutaj mogli przebywać”. Stwierdza, że rząd robi wszystko, żeby dostarczyć pracownikom systemu opieki zdrowotnej potrzebnych materiałów ochronnych i zapawnie, że „Polacy niezwykle doceniają waszą pracę”.

Pracę kierowców transportu międzynarodowego docenia minister Andrzej Adamczyk, którzy, jak mówi, prosili go, by powiedział jak ciężko pracuja, by do kraju docierały potrzebne towary:

Rozpocznę od podziękowań dla wszystkich tych, dzięki którym transport wygląda normalnie, kierowcom transportu międzynarodowego. […] Pragnę państwa zapewnić, że dostawy towarów do kraju są niezagrożone.

Minister Infrastruktury zaznacza, że wobec nich kierowców tirów stosowane są takie same procedury jak zawsze z dodaniem mierzenia temperatury na granicy. Mówi o skutecznej akcji LOT do Polski, która jak podkresla, jest możliwa dzięki narodowemu przewoźnikowi. Dodaje, iż jeżeli rządy Litwy i Ukrainy zgłoszą taką potrzebę, to polski rząd jest gotowy, „by przewieźć Litwinów i Ukraińców ze strony Niemiec”.

Minister Jacek Czaputowicz uzupełnia wypowiedzi swych przedmówców odnośnie akcji ewakuacji Polaków do kraju. Powracają oni do Polski z takich krajów jak: Wietnam, Tajlandia, Grecja, czy Dominikana. Sze MSZ zauważa, że nasz kraj jest „modelem dla wielu państw”:

To, co Polska robi, inne państwa po kilku dniach wprowadzają.

Informuje, że polskie placówki dyplomatyczne pracują w trybie nadzwyczajnym.

A.P.

Dr Michał Lubina: Ujgurowie są, obok Tybetańczyków, najbardziej gnębioną mniejszością w Chinach

Ekspert ds. stosunków międzynarodowych z Uniwersytetu Jagiellońskiego mówi o ciężkim położeniu muzułmańskiej mniejszości w Chinach i o kampanii przedwyborczej w Birmie.


Dr Michał Łubina omawia trudną sytuację muzułmańskich Ujgurów zamieszkujących Chiny. Przypomina, że do czasów Mao Tse-Tunga stanowili oni większość ludności zamieszkiwanej przez siebie prowincji Xinjiang, później zaś nastąpiła akcja kolonizacyjna, w wyniku której rdzenni Chińczycy zyskali tam przewagę. Mówi o krótkotrwałej próbie utworzenia przez Ujgurów własnego państwa w XIX w wyniku powstania Jakuba Bega.

Ujgurowie są, jedną z dwóch najbardziej gnębionych mniejszości w Chinach, obok Tybetańczyków.  Z Tybetańczykami sytuacja jest teraz trochę lepsza, […], pogodzili się ze swoim losem, Ujgurowie są bardziej krewcy.

Gość „Popołudnia WNET” mówi o próbach wynarodowienia Ujgurów i pozbawienia ich możliwości prowadzenia życia religijnego. Politykę chińską wobec ujgurskiej prowincji nazywa „nowoczesnym kolonializmem”. Przypomina zamach, który odbył się tam tuż po wizycie prezydenta Chin, co spowodowało dalsze zaostrzenie kursu Pekinu wobec zbuntowanej mniejszości. Stwierdza, że utrzymanie Ujgurów pod chińskim zwierzchnictwem możliwe jest tylko przy użyciu ogromnej siły. Wspomina z własnych obserwacji, że chińskie służby na granicy z Kirgistanem w Xinjiangu infekują telefony komórkowe osób ją przekraczających oprogramowaniem umożliwiającym szpiegowanie. Mówi o dwóch rodzajach Chin: Tybet i Xinjiang oraz reszta państwa.

W dalszej części rozmowy ekspert ds. Dalekiego Wschodu opowiada o kampanii wyborczej w Birmie. Zwraca uwagę na masowe manifestowanie przez polityków religijności:

 W Birmie kampania wyborcza polega na tym, że wszyscy chodzą do kleru buddyjskiego i składają mu pokłony, […], telewizja transmituje, jak najważniejsi przywódcy się kłaniają przed mnichami.

Gość „Poranka WNET” mówi o „szorstkiej przyjaźni” między wojskiem a rządem cywilnym; armia jest coraz bardziej zniecierpliwiona brakiem uczestnictwa w rządzeniu krajem. Zwraca uwagę na problemy Birmy na arenie międzynarodowej, w związku z oskarżeniami o ludobójstwo na muzułmańskiej mniejszości Rohingya.

A.W.K

Nowa „zimna wojna”. Prezydent USA i Kongres utworzyli zwarty antychiński front. Czy już nie jest na to za późno?

Oficjalnie mówi się o amerykańsko-chińskiej wojnie handlowej, ale zmagania toczą się w każdej sferze stosunków międzynarodowych, począwszy od konfliktu ideologicznego, skończywszy na wyścigu zbrojeń.

Kazimierz Dadak

Przed naszymi oczyma rozgrywa się fascynująca walka o dominację nad światem. Po rozpadzie ZSRR wydawało się, że Stany Zjednoczone na zawsze pozostaną jedynym supermocarstwem. Przejawem tego stanowiska była słynna swego czasu książka Koniec historii i ostatni człowiek F. Fukuyamy. Ten tryumfalizm srodze się zemścił, niepostrzeżenie Amerykanom wyrosła groźna konkurencja.

(…) W Polsce dużo się mówi o elektromobilności, natomiast w Chinach po prostu działa się w tym zakresie i to na niespotykaną nigdzie indziej skalę – w 2018 r. ponad połowa globalnej produkcji samochodów z napędem elektrycznym (bateryjnym i hybrydowym) przypada właśnie na ten kraj (ponad 1,1 miliona aut, wszystkie sprzedane na rynku krajowym). Wypada nadmienić, że właśnie w Chinach największa proporcja produkcji i sprzedaży, około ¾, przypada na wozy o „czystym” napędzie elektrycznym (czyli na baterie), natomiast w USA i EU około połowa to auta o napędzie hybrydowym. (…)

Trzeba pamiętać, że sukcesy chińskich przedsiębiorstw są możliwe dzięki importowi wielu kluczowych technologii. Bez opatentowanych w USA, a często wytwarzanych na Tajwanie czy w Singapurze podzespołów, Huawei, ZTE, czy Lenovo nie byłyby tak znanymi markami na świecie. Z powodu złamania wcześniejszych umów, w kwietniu 2018 r. administracja Donalda Trumpa wydała zakaz sprzedaży ZTE jakichkolwiek podzespołów i firma ta z dnia na dzień przestała działać. W wyniku dalszych negocjacji i zapłacenia przez Chińczyków ogromnych kar zakaz ten został cofnięty, niemniej przypadek ten doskonale obrazuje ogromne luki technologiczne, na jakie nadal cierpi gospodarka chińska.

Przywództwo chińskie w 2015 r. ogłosiło dziesięcioletni plan, nazwany Made in China 2025, stawiający sobie za cel uzyskanie daleko idącej niezależności w zakresie wybranych kluczowych technologii.

(…) Rzecz nie dotyczy tylko elektroniki. Podobne plany są kreślone w odniesieniu do przemysłów lotniczego i kosmonautycznego, sterowanych cyfrowo maszyn i robotów, najbardziej zaawansowanych technologii w przemyśle stoczniowym i transporcie kolejowym, maszyn rolniczych i informatyki, sprzętu medycznego oraz nowych materiałów (polimerów). Biorąc pod uwagę tempo, w jakim chińscy wytwórcy wdarli się do czołówki przemysłu komputerowego, można przypuszczać, że strategia Made in China 2025 ma duże prawdopodobieństwo powodzenia, a zatem obawy Zachodu co do osiągnięcia przez Chiny światowej dominacji już za 30 lat nie są pozbawione podstaw. O ile Unia Europejska nie stanowi jednolitego państwa i chińska ekspansja może przynieść wymierne korzyści niektórym jej członkom, na przykład Grecji i Portugalii, i z tego względu Europie jest trudniej przyjąć jednolite stanowisko w tej kwestii, o tyle w USA sprawy mają się inaczej i zarówno władza wykonawcza (Prezydent), jak i władza ustawodawcza (Kongres) utworzyli zwarty antychiński front. Jedyne pytanie, jakie ciśnie się na usta, to: dlaczego dopiero teraz? Czy, z amerykańskiego punktu widzenia, dwadzieścia, a nawet dziesięć lat temu sprawy nie byłyby dużo prostsze? (…)

Chiny stawiają na naukę i innowacje. Chiny i USA nadal dzieli spora różnica, ale dysproporcje gwałtownie zmalały. Warto pamiętać, że ostatni miernik, względna liczba zatrudnionych w instytucjach badawczo-rozwojowych, jest w Kraju Smoka znacznie niższa niż w USA, ale już nie w bezwzględnych wartościach, bo Chińczyków jest ponad czterokrotnie więcej niż Amerykanów. W jednym zakresie należy wykazać pewną ostrożność – udziału towarów hi-tech w całkowitym eksporcie, ponieważ duża część tego wywozu to są produkty wytwarzane przez przedsiębiorstwa amerykańskie w Chinach, zatem w sensie kontroli nad technologiami, nie jest to wywóz chiński. Stąd też, z amerykańskiego punktu widzenia, batalia o pogrzebanie strategii Made in China 2025 ma tak ogromne znaczenie. (…)

Patrząc na realny PKB na głowę mieszkańca zauważamy, że przeciętny Chińczyk wytwarza zaledwie 28% tego, co produkuje przeciętny Amerykanin – należy jednak pamiętać, iż w 1990 r. chińskie PKB na głowę mieszkańca wynosiło zaledwie 4% amerykańskiego. (…)

Trudno sobie wyobrazić, aby chińskie przywództwo było skłonne do wyrzeczenia się wielkomocarstwowych ambicji, ponieważ tylko w warunkach szybkiego wzrostu stopy życiowej i nieustannego marszu na podbój świata komuniści mogą utrzymać się przy władzy. Z drugiej strony, przyzwyczajony do grania pierwszych skrzypiec amerykański establishment nie ma zamiaru ustąpić miejsca Azjatom. Obie strony słusznie uważają, że w ostatecznym rozrachunku względna potęga gospodarcza zadecyduje o tym, który z pretendentów do światowej dominacji przeważy. (…)

Chiny nie pozostają w tyle za USA, by nie powiedzieć, że znacznie wcześniej rozpoczęły budowę sojuszów. Wielkim krokiem w tym kierunku było założenie w 2014 r. Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, do którego, wbrew ostrym protestom USA, przyłączyły się wszystkie większe państwa zachodnie. Jest to nieodłączny element szerszego planu zdobycia sojuszników, jeśli nie podporządkowania sobie Euroazji i Afryki, pod nazwą Nowego Szlaku Jedwabnego. Pierwsze fragmenty tego szlaku powstały już dawno, Chiny zainwestowały w gazo- i ropociągi w Azji Środkowej (Turkiestan i Kazachstan), a także budowały infrastrukturę w Pakistanie. Ponieważ w Azji Środkowej dominowała Rosja, USA nie wykazywały tymi przedsięwzięciami większego zainteresowania. W ciągu ostatnich lat Szlak Jedwabny objął także spore połaci Afryki i Azji, tereny, które do tej pory mocarstwa zachodnie uważały za swoją domenę, stąd został przypuszczony zmasowany atak propagandowy na tę inicjatywę. (…)

Szczęśliwie dla USA, Chiny nie są dobrotliwym partnerem – swoje interesy na Morzu Południowochińskim forsują, nie oglądając się na dobro innych państw leżących na jego obrzeżach – Pekin rości sobie wyłączne prawa do praktycznie całego tego akwenu.

Chiny mają także szereg innych słabych punktów. Kraj ten nie szanuje podstawowych wolności i praw ludzkich, gnębi mniejszości narodowe oraz wspiera szpiegostwo i piractwo gospodarcze. Obywatele chińscy są pozbawieni swobodnego dostępu do informacji. Mówiąc wprost, Chiny stanowią model rozwoju atrakcyjny dla autokratów, który jest oparty na błyskawicznej poprawie warunków bytowych ludności kosztem wyrzeczenia się przez obywatela podstawowych swobód. (…)

Chiny intensywnie rozbudowują swój przemysł zbrojeniowy. Do niedawna bardzo dużą cześć ich zapotrzebowania na uzbrojenie pokrywał import z Rosji, ale w trakcie ostatnich lat coraz więcej broni pochodzi z ich własnej produkcji, ba, zaczynają nawet wchodzić na międzynarodowe rynki ze swoim sprzętem. W niektórych przypadkach, na przykład w zakresie łodzi podwodnych, chińskie modele są bardzo podobne do rosyjskich, stąd też kraj ten uchodzi za „niewdzięcznego klienta”, czyli takiego, który bez zahamowań kopiuje importowane wyroby. W każdym razie Kraj Smoka wydaje się szybko przeganiać mistrza. Ostatnio chińska marynarka wojenna wzbogaciła się o pierwszy lotniskowiec własnej produkcji, znacznie przewyższający kupioną od Ukrainy jednostkę, która powstawała jeszcze na zamówienie floty ZSRR. Biorąc pod uwagę, że stocznie chińskie należą do najściślejszej czołówki światowej, także pod względem zaawansowania technologicznego, można przypuszczać, kraj ten nie tylko dorówna USA i jego sojusznikom w zakresie ilości, ale także i jakości.

Również chińskie siły lotnicze szybko uzupełniają swój arsenał. Do służby wszedł myśliwiec o kryptonimie J-20, który jest zaprojektowany jako konkurent dla amerykańskiego F-22. Niebawem mają się zakończyć próby z myśliwcem J-31, maszyną pomyślaną jako konkurent dla F-35. Tę ostatnia maszynę Chiny chcą oferować państwom drugim. (…)

Niebawem USA staną wobec perspektywy: albo zwolnić tempo zbrojeń, albo podnieść podatki, albo obciąć i tak niewysokie wydatki na programy pomocy społecznej. W obecnej konfiguracji politycznej opcje druga i trzecia są mało prawdopodobne, natomiast możliwość pierwsza byłaby równoznaczna z wywieszeniem białej flagi w drugiej zimnej wojnie.

Z amerykańskiego punktu widzenia najlepszym rozwiązaniem byłoby zawiązanie globalnej koalicji antychińskiej, sojuszu, w którym niezbędnym członkiem byłaby Rosja. Tylko w sytuacji całkowitego okrążenia Chin, co pociągałoby za sobą także ograniczenie, jeśli nie zamknięcie dostaw kluczowych surowców, Krajowi Środka można by narzucić warunki wymuszające rezygnację z posiadania kontroli nad kluczowymi technologiami. Tak długo, jak kraj ten jest zależny od importu takich technologii, tak długo Chinom można narzucić politykę gospodarczą zgodną z interesami Zachodu. O tym, że w tej chwili gospodarka chińska jest wystawiona na tego typu groźbę, najlepiej świadczy wspomniana wyżej zapaść jednej z największych chińskich firm (ZTE).

Gdyby Chiny wygrały pierwszy etap nowej zimnej wojny, kolejny najprawdopodobniej nie byłby skierowany przeciw USA, bo Chiny i USA dzieli Ocean Spokojny, ale na północ, czyli Syberię. Na tych obszarach, z jednej strony, zalegają ogromne bogactwa naturalne konieczne do zabezpieczenia długofalowego rozwoju Chin, a z drugiej, są one bardzo słabo zaludnione – co więcej, szybko się wyludniają. Zatem Chiny stanowią śmiertelne zagrożenie dla Rosji. USA mogą przegrać zimną wojnę z Chinami, ale taki rozwój sytuacji przyniósłby Stanom „tylko” detronizację z pozycji światowego hegemona, ale nie podległość polityczną i gospodarczą. Natomiast dla Rosji taki rozwój sytuacji stanowiłby katastrofę, perspektywę utraty azjatyckiej części państwa i groziłby statusem chińskiego wasala. Zatem Rosja ma w gruncie rzeczy całkowicie zbieżne interesy z USA w kwestii chińskiej.

Cały artykuł Kazimierza Dadaka pt. „Nowa zimna wojna” znajduje się na s. 10–11 styczniowego „Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Kazimierza Dadaka pt. „Nowa zimna wojna” na s. 10–11 styczniowego „Kuriera WNET”, nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Budzisz: Polska jest najważniejszym graczem w Europie Środkowo-Wschodniej, który wpływa na wzajemne relacje Rosji i UE

Polski rząd na Kremlu jest odbierany jako bardzo antyrosyjski oraz decydujący o kierunku polityki UE wobec Rosji – mówi w Poranku WNET Marek Budzisz, dziennikarz i historyk.

Marek Budzisz uważa, że Rosja nie jest zainteresowana Brexitem. Dlaczego?

– Elity rosyjskie patrzą przede wszystkim na politykę związaną z kwestiami bezpieczeństwa, a jeżeli chodzi o współprace gospodarczą, to raczej skupiają się na relacjach z poszczególnymi państwami. Relacje Rosji z administracją Unii Europejską w Brukseli można określić jako niezbyt dobre – wyjaśnia.

Część Rosjan uważa, że w ich interesie byłby rozpad Unii Europejskiej, jednak nie jest to stanowisko jednowymiarowe.

W Rosji ścierają się dwa punkty widzenia, jeden zakłada, że im Unia Europejska słabsza, tym Rosja silniejsza,  im gorzej dzieje się na zachodzie, tym łatwiej rosyjskiej propagandzie przedstawiać własny kraj bezpieczny. Drugi pogląd jest taki, że silniejsza Unia, to Unia niezależna od Stanów Zjednoczonych, co mogłoby otworzyć jakąś płaszczyznę gry politycznej dla Rosji. Ostateczna linia się jeszcze nie ukształtowała.

Obecnie numerem jeden w polityce Rosyjskiej jest spór z Japonią o Wyspy Archipelagu Kurylskiego. Wczoraj zakończyła się wizyta ministra spraw zagranicznych Japonii w Rosji, spodziewane jest podpisanie umowy w trakcie wizyty Władimira Putina w Japonii w czerwcu tego roku. Zdecydowana większość Rosjan jest przeciwna oddawaniu wysp. Putin natomiast jest skłonny do ustępstw wobec Japonii,  ponieważ w grę wchodzą dużo większe interesy: m.in. wielkie inwestycje japońskie w gospodarkę Dalekiego Wschodu. Japonia nie chce negocjować zanim  nie rozwiąże spornych kwestie dotyczących Wysp Kurylskich. Poza tym Rosja obawia się dominacji Chin w regionie i próbuje zbudować układ nieco bardziej zrównoważony,w  czym mogłoby im pomóc porozumienie z Japonią oraz Koreą płn i płd.

Z kolei na na Bliskim Wschodzie Rosja ma ambicje, aby zająć miejsce Amerykanów.

Rosja chce zbudować układ sił uwzględniający interesy mocarstw regionalnych, do których zalicza siebie, Turcję, Iran oraz Arabię Saudyjską i chce być zwornikiem wszystkich sił, łagodzącym rozmaite sprzeczności.

Gość Poranka WNET mówi również o reakcji amerykańskich mediów na spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z Matteo Salvinim. Część mediów odnotowała to spotkanie jako fiasko polityki rosyjskiej wobec Unii Europejskiej. Rosjanie uważają, że premier Włoch pokazał, że ważniejszy jest dla niego interes Unii Europejskiej aniżeli przyjaźń z Rosją. Jak dodaje gość Radia Wnet, rola Polski jest kluczowa w relacja pomiędzy Rosją a Unią Europejską.

– Polski rząd na Kremlu jest odbierany jako bardzo antyrosyjski oraz decydujący o kierunku polityki UE wobec Rosji. To. że Salvini wiele mówił o zniesieniu sankcji a teraz tego nie robi to sporej części przypisuje się to Warszawie – mówi Budzisz.

Zapraszamy do wysłuchania audycji!