Koronawirus jest groźny, gdy powietrze wcześniej przeszło przez cudze płuca!/ Andrzej Jarczewski, „Kurier WNET” 75/2020

Ta sama porcja powietrza opływa po kolei każdego górnika w wielokilometrowym systemie tuneli, a prawdopodobieństwo wdychania tego, co wykichał poprzednik, jest tysiące razy większe niż na ulicy.

Andrzej Jarczewski

Nie wdychać wydychanego!

Końcowe miesiące roku 2020 przyniosą istotne zmiany w globalnym stanie zdrowia, wstrząśniętym przez koronawirusa. Warto o nich zawczasu porozmawiać bez trwogi czy lekceważenia. I nie chodzi tu tylko o COVID-19. Zmieni się cały świat. Proponuję zjechać najpierw do kopalni, a następnie obejrzeć różne strony globusa. Zaczynam od rozdziału o wentylacji z cytowanej już na tych łamach Szychtownicy. Pomoże to uzasadnić – mam nadzieję – pożyteczny wniosek, wyrażony tytułem.

WENTYLACJA

Wiele jest w kopalni spraw dziwnych i ciekawych. Opowiadam o nich każdemu, kto chce słuchać, i nieodmiennie największe zaskoczenie słuchaczy obserwuję, gdy mówię o rzeczy tak prostej jak ściana. Na ogół wyobrażamy sobie, że na dole drąży się długie tunele, a ściana jest chyba przodkiem takiego tunelu. Natomiast moja definicja: „ściana to chodnik, który przesuwa się w poprzek” zawsze szokuje, a po chwili wywołuje – ukrywającą zaskoczenie – wypowiedź: „oczywiście, zawsze tak myślałem, przecież inaczej nie miałoby sensu”.

Konsternacja pojawia się dopiero, gdy dodaję, że typowa ściana, czyli chodnik, miewa zwykle 200 metrów długości i 2–3 metry wysokości, a w ciągu miesiąca przejeżdża w bok pod powierzchnią kilku boisk piłkarskich. Przy metodzie „na zawał” umożliwia to takim miastom, jak np. Bytom, obniżenie poziomu całych dzielnic o 30 metrów na stulecie i proporcjonalne obniżenie ich szans rozwojowych na następny wiek, który trzeba poświęcić likwidacji szkód górniczych. Kto nie wie, jak w takich miejscach działa sieć wodociągowa, gazownicza, a zwłaszcza kanalizacyjna, niech teraz popuści wodze fantazji.

Podobnie bywa z opowieścią o wentylacji. Czyż nie sądziliśmy kiedyś, że powietrze wtłacza się do podziemi wielkimi dmuchawami, albo że przesyła się je pod ciśnieniem rurociągami? Tymczasem wystarczy się chwilę zastanowić, by dojść do rozwiązania znacznie lepszego, stosowanego powszechnie. Niech motywem na to zastanowienie będą dwa zdania z niesłusznie zapomnianej powieści Gustawa Morcinka Wyrąbany chodnik.

„Przystąpili do skrzydeł. Osadzone na grubym wale wirowały ogromnym, szarym, krzyczącym koliskiem, prały powietrze żelaznymi łopatami, pruły je na strzępy, szarpały, miętosiły i znów rozbijały, na wyjący szum zmieniały, ssały je zachłannie z szybowej studni, wydzierały z podziemnego kretowiska i wyrzucały szerokim, rozchylającym się kominem”.

Ot i problem wentylacji rozwiązany. Każda kopalnia ma dodatkowy szyb, u wylotu którego pracuje gigantyczny odkurzacz, wyciągający z dołu zużyte, tzn. gorące, zanieczyszczone i zagazowane powietrze. Nie tłoczenie, lecz ssanie jest zasadą działania wentylacji! Szybami wydobywczymi powietrze pędzi na dół z siłą huraganu, a szybami wentylacyjnymi – jeszcze szybciej – wylatuje. Tłoczenie powietrza jest niewykonalne i wręcz niewyobrażalne. Jakież ciśnienie musiałoby panować kilometr pod powierzchnią? Gdzież gromadziłyby się gazy trujące i wybuchające?

Tam, gdzie pracują ludzie, musi być czym oddychać. Normy wymagają, by w kopalnianym powietrzu było nie mniej niż 19% tlenu (na górze: 21%), co najwyżej 1% dwutlenku węgla i do 2% metanu. Z kolejnych warstw geologicznych i ze starych wyrobisk stale wydobywają się różne gazy, więc dopuszcza się też ściśle określone stężenia tlenku węgla, siarkowodoru i innych spodziewanych urozmaiceń. Normy normami, a życie płynie wydobyciem. Sam raz przeszedłem na skróty przez strefę z 15 procentami tlenu w powietrzu, ale później wolałem już nadrobić kilka kilometrów innymi chodnikami, żeby podobnych przygód nie doświadczać. Gdy nie masz czym oddychać, czujesz, że powoli umierasz.

Obecnie fedrujemy w kopalniach głębokich, a tam substancji lotnych jest dużo więcej niż w płytkich. Gdyby wentylacja ustała na parę godzin, nastąpiłoby zagazowanie kopalni. W roku 1985 zdarzył się taki wypadek na Węgrzech; zginęło 35 górników. Przyczyną była awaria sieci zasilającej wentylatory. Polskie przepisy każą zapewnić zakładom górniczym co najmniej dwa niezależne zasilania i wentylatory główne (niekiedy rezerwowe) działają bez przerwy.

Wirus w kopalni

Opowiedziałem o metodzie wentylacji w podziemnych zakładach górniczych, bo ma to bezpośredni związek z kopalnianymi ogniskami zachorowań. Łatwo zrozumieć rozwój epidemii w kopalni, gdy uświadomimy sobie, że całe powietrze dostarczane jest na dół jednym szybem i jednym szybem jest wydalane do atmosfery. Pomijam tu fakt, że każda kopalnia ma kilka szybów, bo wentylacja jest zawsze prowadzona z punktu A do punktu B.

Innymi słowy – WAŻNE – ten sam nurt powietrza przepływa przez płuca dokładnie wszystkich pracowników znajdujących się między punktami A i B.

W poprzednim zdaniu celowo przerysowałem cały obraz, bo przecież większa część powietrza przepływa obok, a tylko niewielką część wdychamy, niemniej mamy tu do czynienia ze zjawiskiem niewystępującym na powierzchni: ta sama porcja powietrza opływa po kolei dokładnie każdego górnika w wielokilometrowym systemie tuneli, a prawdopodobieństwo wdychania tego, co wykichał poprzednik, jest tysiące razy większe niż na ulicy.

Akurat ten wirus, z którym się teraz borykamy (SARS-2), powoduje niewielką śmiertelność, ale cechuje się wysoką zaraźliwością. Wystarczy, by niewielka liczba pojedynczych wirusów dotarła do naszej śluzówki i choroba gotowa, bo z tym akurat paskudztwem nasz organizm na razie walczy nieumiejętnie.

Wirus w sklepie

Na każde zagrożenie reagujemy albo z przesadą, albo z niedowierzaniem. Rzadko trafiamy za pierwszym razem.

Ot, gdy dowiedzieliśmy się o wirusie w kopalni, natychmiast anatemą obłożono wentylatory i klimatyzatory. Tymczasem, gdy poznajemy prawdziwe przyczyny rozprzestrzeniania się wirusa akurat w kopalniach, dochodzimy do wniosku, że klimatyzator jest niewinny.

Owszem, może tam jakiś grzybek się rozwija, ale nie SARS. Rozpatrywany teraz wirus jest groźny tylko wtedy, gdy wdychane przez nas powietrze mogło wcześniej przejść przez cudze płuca! Poziomy przeciąg, owiewający kolejno różne osoby, jest znacznie groźniejszy od klimatyzacji.

Tak więc na ulicy wystarczy w zasadzie dystans, natomiast w sklepie czy w samolocie konieczna jest maseczka. I znów: jeżeli wirus krąży w powietrzu, to moja maseczka za bardzo mnie nie ochroni. Wirus wlezie przez dowolną szczelinę i zrobi swoje. Chodzi o to, żeby we wdychanym powietrzu wirusa było jak najmniej, bo z pewną niewielką ilością patogenu mój organizm jakoś sobie poradzi.

Czyli maseczki w sklepie jak najbardziej tak, ale nie jako moja ochrona osobista, lecz jako ochrona całego pawilonu przez moimi wyziewami, bo jednak ta maseczka zatrzyma większość kropelek wody, które dla wirusa są wehikułami, umożliwiającymi atak. Wielką antywirusową pomocą jest również – wbrew pozorom – klimatyzacja, ale nie taka, która miesza powietrze, lecz taka, która wciąga wydychane przez nas powietrze do góry i wysyła je na zewnątrz. Tam już zjawiska fizyczne samoistnie doprowadzą do zmniejszenia stężenia wirusa w powietrzu poniżej zagrażającej człowiekowi granicy.

Synektyka

A teraz proponuję eksperyment myślowy, stosowany często na polu bitwy, a także w projektowaniu inżynierskim, gdy rozwiązujemy zupełnie nowy problem. Korzystam w tym celu z jednej z metod synektycznych, która polega na wyobrażeniu siebie samego w ciele naszego wroga lub w kawałku czegoś, co ma być przeprojektowane. Stańmy się więc na chwilę pojedynczym egzemplarzem koronawirusa.

Jestem teraz (wyposażonym w świadomość) wirusem SARS. Moim celem jest dotarcie do nosa dowolnego człowieka. Niestety, nie żyję, nie mam skrzydeł ani nóg i nic nie mogę zrobić sam. Mogę tylko – w długim ciągu pokoleń – tak przekształcać swój kształt i fizykochemiczną strukturę zewnętrzną, by zabrać się na gapę z drobną kropelką wody. Ale „drobną” nie znaczy „bardzo małą”, bo sam nic nie zdziałam. Muszę zebrać spory oddział podobnych mi wojowników, bo jak już dobrze trafimy, to nawet jeżeli napadnięty organizm zniszczy naszą awangardę, zabraknie mu armat dla oddziału głównego. Musimy więc opanować transport na większych kroplach, o średnicy np. dziesiątej części milimetra. Tam już pomieści się nas sporo.

Pierwszy punkt wykonany. Gromadzimy się w płucach chorego i czekamy na wydech, a najlepiej na odkaszlnięcie lub – to nam sprzyja najbardziej – na kichnięcie. Właśnie nasz gospodarz i nieświadomy producent (bo przecież z jego ciała powstaliśmy) kichnął potężnie, rozsiewając nasze oddziały w wodnych czołgach na odległość kilku metrów. Niestety – właśnie widzę, że część już opada na ziemię, niektóre unoszą się dość długo, ale woda w słońcu paruje i kropelki stają się coraz mniejsze albo wiatr unosi je w górę i lądują w liściach drzew. Trudno – nic z nich nie będzie.

Spoglądam więc na armię z drugiego kichnięcia. Milion napastników nieubłaganie zbliża się do ludzkiej postaci. Niestety, dziewięćset tysięcy trafia w plecy, a z pozostałej części – dziewięćdziesiąt tysięcy wylądowało na spodniach i rękawach. Lipa! Ale właśnie widzę, że dziesięć tysięcy zakręciło się koło twarzy… Co za pech. Gość ma maseczkę! Jeszcze kilka tysięcy miota się we włosach i na policzkach, ale człowiek ma ręce w kieszeniach i nie dotyka twarzy. Wszystko na nic!

Szukamy sojuszników!

Nie wierzcie bajarzom, którzy twierdzą, że łatwo się zarazić koronawirusem. Z mojego punktu widzenia (nadal tu jestem obiektem synektycznym) dotarcie do śluzówki ofiary jest zadaniem niezmiernie trudnym.

Ileż milionów moich pobratymców poległo na najprostszych środkach ochronnych! Ci ludzie są naprawdę okropni. Wystarczy jakakolwiek przeszkoda, ot dziesięć centymetrów dalej lub gumowa rękawiczka i cały wysiłek na nic. Ulica to nie kopalnia. Tu się trzeba solidnie napracować!

Na razie tracimy punkty. Ludzie chronią się coraz skuteczniej, ale i my nie próżnujemy. Z każdym pokoleniem stajemy się trochę inni. Nie wiem, czy bardziej, czy mniej skuteczni, ale czas zrobi swoje. Kumple niezbyt agresywni zajmowali się najchętniej staruszkami z chorobami współistniejącymi, ale po wyeliminowaniu starców stracili animusz. Teraz czekamy na mutację, która wykończy trzydziestolatków i dzieci. To dopiero zapewni nam panowanie nad światem! Tylko ktoś nam musi pomóc.

Niestety – na bezinteresownych idiotów za bardzo nie możemy liczyć. Jedni za szybko wymarli, inni po przejściu choroby zmienili zdanie i na każdym kroku utrudniają nam pracę.

Kto przechorował COVID, opowiada innym, że nie miał czym oddychać. Że cały czas cierpiał i umierał, a teraz nie wie, jakie spustoszenia pozostały w płucach i w innych organach. Nie muszę chyba dodawać, że takie opowieści strasznie nam psują robotę.

A już z pozycji czysto dywersyjnych wyskoczył tygodnik „Science” w numerze z 14 sierpnia 2020 r. Pojawiła się tam mała tabelka, która może kompletnie załamać nasze szyki. Warto ją zacytować, bo takiej podłości nie zna historia cywilizowanej ludzkości, nie mówiąc o wirusowości. Tabelka obejmuje bowiem tylko półkulę południową i tylko wybrane miesiące (od kwietnia do połowy sierpnia). Operując na tendencyjnie wyselekcjonowanym materiale, „Science” usiłuje dowodzić, że „środki kontroli COVID-19 radykalnie ograniczyły przenoszenie się grypy w wielu krajach półkuli południowej w tym sezonie”.

Udokumentowane przypadki grypy od kwietnia do połowy sierpnia
Kraj\rok     2018   2019  2020
Argentyna  1517    4623      53
Chile           2439   5007      12
Australia      925   9933      33
RPA               711    1094        6

Na dole globusa kończy się zima. Był tam niby sezon grypowy, którego nie było, więc podają liczby chorych, w które nikt nie wierzy. Gdyby to się powtórzyło w nadchodzącym sezonie grypowym na półkuli północnej… Strach pomyśleć. Nie byłoby COVID-u ani nawet grypy! Ludzie sami będą musieli się zabijać.

Kreujący się na najmądrzejszy na świecie tygodnik „Science” oraz inne imperialistyczne media pseudonaukowe, pozostające na usługach soldateski afroamerykańskiej i każdej innej, piszą też o gwałtownym spadku zachorowalności na malarię, a o przedśmiertnych drgawkach chorób „brudnych rąk” donoszą nawet brukowce z całego podstępnego świata. I jak tu z taką zarazą walczyć?! Nawet dzieci nie dotykają już poręczy na schodach, a windę uruchamiają łokciem i coraz szybciej zapominają, jak smakują lizaki. Jeszcze trochę, a higiena osobista podniesie się na całym świecie do tego stopnia, że nie zdążymy na to zareagować i wyginiemy. Podobnie było z bliską naszemu sercu cholerą, którą w XIX wieku praktycznie wyeliminowały… ustępy spłukiwane. A nie mogło to być, jak było?

Na szczęście mamy jeszcze sprawdzony środek panowania nad światem: ideologię. Wszędzie tam, gdzie trzeba było wprowadzić głód, wojnę, biedę lub dowolną destabilizację, zawsze pomagał wywar z ruskiej onucy. Wlewano do mózgów jedynie słuszne poglądy i wystarczyło poczekać.

Teraz trzeba się skupić na wytłumaczeniu całej postępowej ludzkości, że wirusa nie ma. Tak więc: antyszczepionkowcy, covidowcy, filowiry, mądre świry, tępe młoty, mizantropy, wszelkie trole i głupole z wszystkich krajów łączcie się! W nagrodę dostaniecie… onuce na zmianę.

Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Nie wdychać wydychanego!” znajduje się na s. 9 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Nie wdychać wydychanego!” na s. 9 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Stefanik: W Marsylii trzeba zamykać lokale codziennie po godzinie 23. Kwarantanna we Francji została skrócona do 7 dni

Zbigniew Stefanik mówi o nowej strategii walki z wirusem we Francji, takich jak ograniczenie czasu kwarantanny do 7 dni, zwiększenia roli samorządów i ewentualnych lokalnych lock-downach.


Korespondent polskich mediów z Francji, Zbigniew Stefanik mówi o nowych obostrzeniach, które prezydent Macron ogłosił dziś na konferencji prasowej.

Obecnie nad Sekwaną odnotowuje się 9,5 tys. przypadków zakażeń dziennie […] Francja wykonuje 1 mln testów RT-PCR tygodniowo i jest trzecim najmocniej testującym krajem na świecie […] Osoba, która była w kontakcie z osobą zarażoną, musiała przebywać na kwarantannie przez 14 dni. Ten okres został skrócony teraz do 7 dni.

Dodaje, że polityka walki z wirusem ma odejść od modelu centralnego na rzecz decyzji podejmowanych po konsultacjach z samorządami. Francja nie zamierza ponownie wprowadzać lock-downu, ale może on być zastosowany lokalnie. Możliwe jest również wprowadzenie nakazu takiego, jak wprowadzono w Marsylii, by zamykać lokale codziennie po godzinie 23 i w ten sposób zmniejszyć rozprzestrzenianie wirusa.

Gość Popołudnia Wnet podkreśla, że prezydent Francji apelował o przestrzeganie obostrzeń, takich jak zachowywanie dystansu społecznego, dezynfekcja i bezwzględne noszenie maseczek w poczuciu odpowiedzialności za siebie i innych obywateli. Obecnie 42 departamenty znajdują się w tzn. czerwonej strefie.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K

Szwed: Łatwiej jest bronić miejsca pracy, niż tworzyć je na nowo. Ministerstwo Rodziny przetrwa rekonstrukcję rządu

Stanisław Szwed mówi o komasacji spółek pod zarządem Orlenu, pozytywnej ocenie przedsiębiorców dla wsparcia finansowego w ramach tarcz antykryzysowych i prognozach gospodarczych dla Polski.


Wiceminister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, Stanisław Szwed wskazuje, że łącznie spółek skarbu państwa pod skrzydłami Orlenu, ma zapewnić największej polskiej firmie zdolność do konkurowania na europejskim i światowym rynku.

To jest też kierunek, który pozwoli nam gospodarczo być liderem, jeśli chodzi o państwa Europy Środkowo-Wschodniej […] Jest to duża firma, która służy gospodarce, społeczeństwu i nam wszystkim.

Odnosząc się do planowanej rekonstrukcji rządu, minister Szwed uważa, że jego ministerstwo „zmieści się w dwunastce”, czyli liczbie ministerstw, które PiS chciałoby pozostawić po przekształceniach administracyjnych. Reorganizacja rządu ma służyć również szukaniu oszczędności.

Gość Popołudnia Wnet zwraca uwagę, że polscy przedsiębiorcy pozytywnie oceniają skuteczność pomocy rządowej w ramach tarczy antykryzysowej. Świadczą o tym porównaniu do wdrożonych instrumentów pomocowych w innych krajach, jak Stany Zjednoczone i dane z gospodarki np. dotyczące bezrobocia, które wynosi w Polsce według Eurostatu 3,2%.

To jest 135 mld, które trafiło w ramach tarczy antykryzysowej i finansowej do polskich przedsiębiorców i pracowników […] Wszyscy zgadzają się, że drugiego takiego zamrożenia gospodarki nie powinno być i nie będzie. Powinna ta pomoc być kierowana teraz bardziej punktowo, do tych branż, które są w najtrudniejszej sytuacji […] Łatwiej jest bronić miejsc pracy, niż tworzyć je na nowo.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Ceny ropy nadal spadają. Na giełdzie amerykańskiej baryłka kosztuje poniżej 37 dolarów

W Nowym Jorku baryłka ropy West Texas wyceniana jest po 36,64 USD, a ropy Brent w Londynie po 39,69 USD. Popyt na paliwa zmniejszył się wraz z końcem wakacyjnych wyjazdów.

Nastroje na giełdach akcji pogarszają się, a na rynkach rosną wątpliwości co do ożywienia popytu na świecie- donosi energetyka24.pl. Jak stwierdził cytowany przez portal Edward Moya, starszy analityk rynkowy w Oanda Corp.:

Odbudowa popytu na ropę do poziomów sprzed pandemii koronawirusa opóźnia się.

Po obniżce przez Saudyjczyków cen ropy jedynie cztery z dziesięciu azjatyckich rafinerii stwierdziły, że kupią więcej ropy z Arabii Saudyjskiej. Popyt na ropę spada tym samym w największym na świecie regionie ją zużywającym. Więcej surowca na światowe rynki paliw dociera z krajów OPEC+, które od początku sierpnia podwyższyły dostawy ropy. Jak dodał Edward Moya:

Na rynkach występuje też odruchowa negatywna reakcja na możliwe opóźnienie pojawienia się szczepionki na Covid-19. Do tego wchodzimy w sezon przeglądów konserwacyjnych w rafineriach, a to będzie oznaczać spadek zapotrzebowania na ropę.

A.P.

Nowa strategia walki z COVID-19 na okres jesienno-zimowy. Ministerstwo Zdrowia przedstawiło szczegóły planu działania

Minister Adam Niedzielski proponuje zwiększenie liczby punktów testowania drive thru, utworzenie ogólnopolskiej infolinii i przejście do systemu zwalczania wirusa na poziomie regionalnym.

Minister zdrowia Adam Niedzielski przedstawił dziś nową strategię walki z koronawirusem na okres jesienno-zimowy.

Strategia przewiduje przygotowanie trzech poziomów szpitalnictwa: placówek wielospecjalistycznych, oddziałów zakaźnych lub obserwacyjno-zakaźnych oraz placówek będących w sieci szpitali. W szpitalach powiatowych będą utworzone izolatki, których zadaniem będzie przetestowanie pacjenta i skierowanie go na kolejne etapy leczenia. Rozbudowane zostaną także punkty drive thru, których jest obecnie w Polsce 260, a ich czas pracy ma zostać zwiększony np. do 4 godzin.

Mają nastąpić również zmiany w testowaniu. Ministerstwo chce odejść od testowania ogólnopolskiego do systemu regionalnego. Poddani testom mają być w sposób szczególny pacjenci wykazujący podstawowe objawy koronawirusa, a także osoby z grupy ryzyka, czyli seniorzy.

Mamy za sobą etap obrony przed pandemią, gdzie stosowaliśmy bardzo ostre środki, teraz zmieniamy charakter naszego reagowania, podejścia. Odchodzimy od środków, które są stosowane w ujęciu ogólnokrajowym do środków, które są dedykowane do regionów i skali zjawiska – powiedział minister zdrowia Adam Niedzielski.

Do systemu walki z COVID-19 zostaną włączeni lekarze Podstawowej Opieki Zdrowotnej, którzy będą zaczynać diagnozę od teleporady, następnie badania bezpośredniego, po czym będą podejmować decyzję, czy skierować osobę do testowania koronawirusa.

W większej skali mają być wykonywane także tzw. szybkie testy, czyli testy antygenowe, które mają być wykorzystywane w Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych.

W ramach Państwowej Inspekcji Sanitarnej i we współpracy z ministerstwem cyfryzacji ma powstać system elektronicznego zgłaszania informacji o potencjalnym ryzyku i system monitorujący statusy tych zgłoszeń poprzez specjalną infolinie. Dzięki temu ministerstwo zdrowia chce odciążyć inspektorów powiatowych.

W Ministerstwie Zdrowia powołano również specjalny zespół ds. monitorowania i prognozowania przebiegu epidemii. Pracami zespołu ma kierować dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny dr hab. Grzegorz Juszczyk.

Źródło: Polskie Radio/TVP/Polsat News

M.K.

100 mld zł deficytu. Marlena Maląg: Możemy sobie na to pozwolić dzięki dobrej kondycji finansów publicznych

Minister rodziny, pracy i polityki społecznej mówi o strategii demograficznej rządu, systemie emerytalnym i konwencji stambulskiej.

Marlena Maląg mówi o powstającej strategii demograficznej rządu, która zostanie zaprezentowana na przełomie września i października. Podkreśla, że rekonstrukcja rządu nie wpłynie na prace Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

Rozmówczyni Krzysztofa Skowrońskiego zapowiada oskładkowanie umów-zleceń:

W ciągu trzech tygodni przygotujemy stosowny projekt.

Szefowa resortu rodziny wskazuje na pozytywne strony takiego rozwiązania.

Chcemy zadbać o to, żeby Polacy mieli godne emerytury. Jestem przekonana, że system przetrwa.

Deficyt budżetowy w tym roku przekroczy 100 mld zł. Minister Maląg ocenia, że dodatkowe wydatki były konieczne dla ratowania rynku pracy w obliczu pandemii COVID-19.

Sytuacja finansów publicznych jest na tyle dobra, że mogliśmy sobie na taki deficyt pozwolić.

Gość „Poranka WNET’ wskazuje, że przebieg kryzysu w Polsce, w porównaniu z innymi państwami UE, jest stosunkowo łagodny:

Mam nadzieję, że szybko wrócimy na drogę dynamicznego rozwoju.

Minister Maląg mówi również o pracach rządu nad wypowiedzeniem konwencji stambulskiej.

Polskie prawo lepiej chroni rodzinę przed przemocą.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T / A.W.K.

Piotr Witt: Gigantomachia rozpętana przez zarazę jeszcze się nie skończyła

Paryski korespondent Radia WNET mówi zarzutach przeciwko dr Didierowi Raoultowi i spadku śmiertelności COVID-19.


Piotr Witt omawia sytuację epidemiczną we Francji. Mieszkańcy Paryża muszą chodzić w maskach. Francuskie media donoszą o tym, że terapia dr Didiera Raoulta nie przynosi efektów:

Musiałbym przeprosić słuchaczy, gdyby nie to, że w Marsylii śmiertelność COVID-19 jest dwa razy niższa niż w Paryżu.

Paryski korespondent Radia WNET mówi o sieci powiązań biznesowych, która stoi za atakami na Raoulta i promowania remdesiviru.

Media są dzisiaj często maszynkami do wyciągania pieniędzy.

Jak dodaje Piotr Witt:

Mam wrażenie, ze gigantomachia rozpętana przez zarazę jeszcze się nie skończyła.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego ocenia, że:

Smiertelność COVID-19 spadła niemal do zera.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!


K.T / A.W.K.

Cejrowski: Chiny i Rosję należy traktować tak samo, jak Koreę Północną

Wojciech Cejrowski mówi o nowej doktrynie USA wobec Chin, konwencji wyborczej Partii Demokratycznej, oraz podsumowuje działania prof. Łukasza Szumowskiego na stanowisku ministra zdrowia.


Wojciech Cejrowski wspomina o swoim siedmiokolorowym namiocie w Sopocie, gdzie w przeszłości sprzedawał swoje książki i przedmioty podróżnicze, a z którego to został później wyrzucony.

Wyrzucili mnie na 2 dni przed końcem kontraktu, co oznaczało, że Karnowski oddał mi całą forsę, […]. Uważam, że w zasadzie to była akcja korupcyjna z jego strony, bo podarował mi stanie przez 99% czasu na Monciaku za darmo.

Podróżnik  mówi o zwiększającej się w USA krytyce wobec Google’a i i Facebooka. Obawy budzą monopolistyczne tendencje tych koncernów. Gospodarz „Studia Dziki Zachód” zapewnia, że obecnie przekroczenie granicy USA nie jest obecnie problemem.

Wojciech Cejrowski omawia sytuację epidemiczną w Stanach Zjednoczonych:

Jeżeli chodzi o chińską zarazę to wszystko spada, nawet w  najgorszych stanach.

Poruszony zostaje temat związanej z epidemią COVID-19 zmiany formuły konwencji wyborczej Partii Demokratycznej:

Demokraci sami pozbawili się wielkiego widowiska. To był sztuczny i smutny teatr. Telewidzowie nie chcieli tego oglądać.

Wojciech Cejrowski ocenia, że motywem kampanii Demokratów jest jedynie nienawiść do prezydenta Trumpa. Relacjonuje wywiad głowy państwa w Fox News:

Trump powiedział, że USA muszą się odciąć od Chin. To nowa amerykańska doktryna. Będą postępować tak samo jak z ZSRR w latach 80.  Wtedy nie handlowało się z wrogiem.

Gospodarz „Studia Dziki Zachód” odnosi się otrucia Aleksieja Nawalnego:

To zwyczajowe postępowanie państwa komunistycznego.

Wojciech Cejrowski przypomina:

Zarówno w Rosji, jak i w Chinach są obozy śmierci. Należy te państwa traktować tak samo, jak Koreę Północną.

Zdaniem podróżnika prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin dąży do rozszerzenia wpływów „aż do Łaby”.

Podróżnik komentuje zły stan Puszczy Białowieskiej. Winą obarcza Unię Europejską i ustępliwość polskich władz wobec organów unijnych. Postuluje. by zaprzestać ograniczania emisji CO2:

Dwutlenek węgla jest substancją naturalną.

Jak dodaje Cejrowski:

Oceany wywarzają znacznie więcej tlenu niż Amazonka.

Gospodarz „Studia Dziki Zachód” komentuje dymisję ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego:

Powinien być już dawno wywalony na zbity pysk. Jego działania nie miały podstaw naukowych.

Wojciech Cejrowski mówi również o konieczności bojkotu konsumenckiego podmiotów prowadzących działalność antychrześcijańską i promującą LGBT.

Poruszony zostaje również temat sytuacji na Białorusi. Wojciech Cejrowski ocenia, że wyciągnięcie tego kraju ze strefy wpływów Kremla jest niemożliwe.

Rząd przyjął projekt budżetu państwa na rok 2021. Deficyt ma wynieść 82,3 mld zł. Prognozuje się wzrost PKB o 4%

Minister finansów Tadeusz Kościński mówi, że przyjęty dziś projekt jest kolejnym etapem planu powrotu na ścieżkę wzrostu po kryzysie wywołanym pandemią koronawirusa.

W budżecie na rok 2021 mamy środki zarówno na działania proinwestycyjne, tak konieczne dom dalszego pobudzenia gospodarki, jak i na kontynuację programów społecznych, które również łagodzą negatywne skutki pandemii.

Resort finansów opublikował komunikat na temat projektu ustawy budżetowej na przyszły rok. Wynika z niego, że:

  • dochody budżetu wyniosą 403,7 mld zł
  • wydatki są planowane na sumę 486 mld zł
  • deficyt wyniesie 6% PKB, zaś dług publiczny osiągnie poziom 64,7% PKB

Rząd spodziewa się wzrostu dochodów kasy państwa, wynikającego z poprawy wskaźników makroekonomicznych. Produkt krajowy brutto, zgodnie z rządowymi założeniami, ma wzrosnąć 0 4%, inflacja ma wynieść 1,8%. Rada Ministrów spodziewa się wzrostu przeciętnego rocznego funduszu wynagrodzeń o 2,8% i wzrostu spożycia prywatnego w  ujęciu nominalnym 0 6,3%.

Przewiduje się także: dochód z podatku od sprzedaży detalicznej  w wysokości 1,5 mld zł oraz wpłatę do budżetu pochodzącą z zysku NBP w wysokości 1,3 mld zł.

Wśród wydatków opiewających na 486 mld zł znajduje się m.in.:

  • finansowanie Programu „Rodzina 500+” ( 41 mld zł )
  • zwiększenie nakładów na finansowanie ochrony zdrowia do poziomu 5,3% PKB ( o 12 mld zł )
  • waloryzację rent i emerytur ( 9,6 mld zł )
  • realizację świadczenia „Dobry Start” ( 1,4 mld zł )
  • finansowanie zadań w ramach Funduszu Solidarnościowego
  • finansowanie potrzeb obronnych Polski na poziomie zwiększonym do 2,2% PKB
  • wzrost wydatków w obszarze szkolnictwa wyższego i nauki
  • wzrost wydatków w obszarze mieszkalnictwa
  • zdania w zakresie transportu lądowego: infrastruktury drogowej oraz krajowych pasażerskich przewozów kolejowych

Jak powiedział minister finansów Tadeusz Kościński:

Przyjęty dziś projekt budżetu na rok 2021 jest kolejnym etapem planu powrotu na ścieżkę wzrostu po światowym lockdownie wywołanym COVID-19.

Wiceminister Piotr Patkowski uzasadnił prognozę wzrostu PKB w przyszłym roku:

Przyrost PKB w 2021 będzie m.in. efektem wzrostu inwestycji, o około 4% w ujęciu rok do roku. Mieścimy się tu z naszymi szacunkami w przedziale szacunków rynkowych i prognoz Komisji Europejskiej. W kolejnych latach sytuacja na światowych rynkach powinna się unormować, co będzie sprzyjać stabilizacji tempa wzrostu PKB.

Wysłuchaj konferencji prasowej kierownictwa Ministerstwa Finansów już teraz!

 

Proksa o powrocie do szkół: Młodzieży i dzieciom nic nie grozi. Żądamy innego sposobu wynagradzania oświaty

Ryszard Proksa o decyzji rządy, by dzieci wróciły do stacjonarnej nauki, zasadach sanitarnych oraz o niezrealizowanych postulatach związkowców.

Decyzja rozpoczęcia roku szkolnego już od 1 września jest optymalna.

Ryszard Proksa mówi o rozpoczynającym się 1 września roku szkolnym, który w czasie pandemii koronawirusa będzie zrealizowany w sposób tradycyjny (w przeciwieństwie do lekcji prowadzonych online między marcem a czerwcem). Wskazuje, że sytuacja jest dynamiczna.

Wszyscy wiemy, że młodzieży i dzieciom nic nie grozi, bo jak już chorują to przechodzą prawie bezobjawowo.

Nasz gość argumentuje taką decyzję rządu odpornością dzieci i młodzieży przeciwko Covid-19. Z drugiej strony podkreślam, że uczniowie, nauczyciele oraz rodzice będą musieli stosować się do rygorystycznych zastrzeżeń rządu w sprawie higieny, aby dzieci nie zarażały dorosłych.

Nie można ich trzymać przed monitorami w domach i absorbować rodziny.

Przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” przyznaje, że zagrożenie jest, ale jeśli będziemy przestrzegać zasad sanitarnych to nie będzie ono tak duże, jak przedstawiają to w mediach. Mówi także o postulatach związkowców:

Żądamy innego sposobu wynagradzania oświaty […] zrealizowania porozumienia, które zostało podpisane.

Zwraca uwagę, że mimo upływu roku od umowy, nie została ona zrealizowana.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.