Niestety, oprócz tragicznej w skutkach pandemii cały świat na własnej skórze przekonał się o tym jak łatwo rozprzestrzenia się nie tylko COVID-19, ale także dezinformacja.
Można powiedzieć, że to były równoległe pandemie. Dezinformacja towarzyszyła koronawirusowi, wyprzedzała go, lub podążała za nim jak cień. Jak dowodzi zajmujący się badaniem dezinformacji serwis Polygraph.info niemal od pierwszych sygnałów o zarejestrowanych w Chinach przypadkach nowej choroby byliśmy bombardowani niemożliwą do weryfikacji liczbą komunikatów na ten temat. Już na początku roku można było natknąć się na filmy, na których rzekomo chorzy ludzie padają na ulicach chińskich miast jak muchy, jak wiemy nic podobnego nie wpisuje się na szczęście w spektrum choroby. Ale jednocześnie władze w Pekinie nie tylko zwlekały z podawaniem pełnych informacji na temat źródeł choroby, ale i do dziś mnożą się spekulacje, że wirus wcale nie pojawił się dopiero na targowisku w Wuhan. Co więcej chińskie media rządowe próbowały obwinić za wybuch epidemii Stany Zjednoczone, sugerując że wirus został zaprojektowany w amerykańskim laboratorium wojskowym. Twierdzono tak jeszcze w kwietniu b.r., gdy na łamach rządowego tytułu Global Times opublikowano artykuł sugerujący że koronawirus „wyciekł z wojskowego laboratorium biochemicznego USA” w Fort Detrick w stanie Maryland.
Ale to nie tylko Chiny. Kluczową rolę w rozprzestrzenieniu się dezinformacji odegrała także Rosja, która za pomocą swoich mediów oraz urzędników państwowych robiła wiele, by zaciemnić realny obraz sytuacji. Jak dowodzi analiza Polygraph „W kwietniu prokremlowski serwis dezinformacyjny News Front opublikował artykuł w którym sugerowano, ze COVID-19 to udany projekt USA?”. W tekście również znajdujemy insynuacje na temat rzekomych laboratoriów finansowanych przez Stany, w których jakoby opracowuje się broń biologiczną. Ale dostawało się także walczącej z fake newsami Europie jak czytamy w serwisie polygraph: „jeszcze 9 grudnia na stronie internetowej rosyjskiej państwowej agencji informacyjnej RIA Novosti opublikowano tekst, w którym oskarżono Europę o utworzenie „ministerstwa nieprawdy” do walki z Rosją ”. Propagandzistom chodziło o znaną i w Polsce bazę danych „EUvsDisinfo” która zajmuje się zwalczaniem dezinformacji. Podobnych przekazów płynących z Rosji było bardzo wiele. Istotne jest też to, w jaki sposób się zmieniały – od negacji pandemii, aż do udowadniania, że rosyjska szczepionka Sputnik V jest lepsza od wyprodukowanych przez zachodnie koncerny farmaceutyczne i dyskredytowania tych ostatnich.
Co jednak ważne, nie brakowało także kuriozalnych spiskowych teorii oraz manipulacji, również o charakterze lokalnym. Zapewne każdy z Czytelników słyszał mity o rzekomym połączeniu choroby Covid 19 z siecią 5G i szczepionkami, w których – jak dowodzono – miałyby znajdować się aktywowane za pomocą nadajników mikrochipy. Pojawiały się także lokalne, krajowe narracje, jak ta w Iranie, gdzie jak analizują badacze „rzecznik Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej generał brygady Ramazan Sharif ogłosił, że Iran ma nowe urządzenie, które może wykrywać COVID-19 „w czasie rzeczywistym”. Rzecz okazała się czymś w rodzaju różdżki i nie dawała oczywiście żadnych efektów.
Podobnie było na odległym Madagaskarze, gdzie w kwietniu tamtejszy prezydent Andry Rajoelina reklamował napój Covid-Organics, rzekomo leczący chorobę. Co więcej, zalecano go nawet dzieciom w wieku szkolnym. Jak łatwo się domyślić, rzecz w niczym nie pomogła, a jak pokazał czas, liczba chorych i zmarłych na Coviod gwałtownie wzrosła. A w Polsce? Z badań przeprowadzonych przez Pracownię Badań Społecznych NASK mogliśmy się dowiedzieć, że Polacy w dobie pandemii nie pozostali odporni także na manipulacje. Wielu z nas ma problemy z odróżnianiem opinii od faktu, a jak dowodzą naukowcy niemal co piąty Polak wcale nie sprawdza prawdziwości przekazu z którym się spotyka.
Ponad połowa polskich internautów przyznaje, że w ostatnich miesiącach zetknęła się z manipulacją lub dezinformacją, a 35 proc. Polaków ze sfałszowanymi informacjami w sieci spotyka się raz w tygodniu lub częściej. Przy czym aż 19 proc. wprost twierdzi, że nie sprawdza wiarygodności internetowych informacji, ani ich źródeł – wynika z nowych badań, przeprowadzonych przez Pracownię Badań Społecznych NASK. Jednocześnie z raportu „Popularność narracji spiskowych w Polsce czasu pandemii COVID-19”. przygotowanego przez naukowców z Uniwersytetu Jagiellońskiego wynika, że Polacy najchętniej akceptują teorie spiskowe wskazujące na: manipulowanie skalą pandemii oraz cofanie obostrzeń w celu przeprowadzenia majowych wyborów prezydenckich, próbę ograniczania demokracji czy ukrycie prawdziwej skali pandemii.
Czego możemy być pewni w nadchodzącym, 2021 roku? Ano na pewno tego, że wirus dezinformacji, w przeciwieństwie do Covid19, nie zostanie powstrzymany. Na dezinformację nie ma szczepionki. Jedyne co możemy zrobić to wdrożyć profilaktykę – weryfikować treści z którymi się spotykamy, trzymać dystans od toksycznych mediów i przede wszystkim samemu – świadomie lub nieświadomie – nie rozprzestrzeniać fake newsów.
Piotr Witt o sytuacji pandemicznej we Francji, obostrzeniach sanitarnych i danych statystycznych falsyfikujących medialną panikę.
Dzisiaj premier Jean Castex (którego nazwisko Francuzi przekręcają jako casse-tête, czyli łamigłówka) ogłosi, czy Francja będzie zamknięta na Boże Narodzenie. Jak komentuje nasz korespondent
Wierzylibyśmy w przerażający obraz rzeczywistości morowej roztaczany przez środki masowego przekazu, gdyby nie brak konsekwencji rządzących.
Podkreśla, że według oficjalnych danych statystycznych odsetek zmarłych na Covid-19 nad Sekwaną jest niższy niż procent śmierci na jakiekolwiek inne choroby. W dodatku okazuje się, że w 2020 r. zmarło nawet mniej osób niż w 2019 r.
Nasz korespondent przypomina złośliwości i kpiny wobec prof. Didier Raoulta. Marsylskiemu lekarzowi przyznaje się obecnie po cichu rację.
Terapię Raoulta stosuje się w wielu krajach. Trzy międzynarodowe programy badawcze potwierdziły jego skuteczność.
Prof. Włodzimierz Gut o szczepionkach, ich bezpieczeństwie, procedurze testowania oraz o tym, na czym szczepionki przeciw Covid-19 są oparte i jakimi przywililejami będą dysponować zaszczepieni.
Prof. Włodzimierz Gut komentuje pojawienie się szczepionek na SARS-CoV-2. Stwierdza, że teoretycznie wszystkie szczepionki są już bezpieczne, jednak są one na razie dopuszczone warunkowo. Najważniejsze organy nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. Stwierdza, że gorączka po szczepionce pokazuje, iż organizm reaguje na podane antygeny.
Wirusolog wyjaśnia, iż szczepionkę testuje się na 40-60 tys. osób. Zauważa, że przy placebo pojawiają się podobne efekty uboczne, jak przy szczepionkach (gorączka i ból w miejscu ukłucia). Tłumaczy, na czym opierają się szczepionki. Jeden wektor jest małpi, drugi to ludzki adenowirus. Jest też szczepionka klasyczna, oparta o białka wirusa.
Między poszczególnymi firmami toczą się boje sądowe o patenty.
Prof. Gut sądzi, że ludzie, którzy dzisiaj nie chcą zaszczepić, jeszcze będą sami prosić o szczepionkę. Zaszczepieni będą bowiem mieli, jak mówi, przywileje.
Osoby szczepione mogą spokojnie nie podlegać kwarantannie, mogą spokojnie wsiadać na pokład samolotu.
Ocenia, że koszt szczepionki z mikrochipem byłby dużo wyższy od kosztu dostępnych szczepionek. Nasz gość zauważa, że w przypadku innych koronawirusów przeciwciała giną po trzech latach.
Wojewoda mazowiecki o dystrybucji szczepionki i tym, czy za niezaszczepionym będą groziły dodatkowe obostrzenia oraz o SOR-ach, szpitalach tymczasowych i tym, czemu nie są one bardziej zajęte.
Staram się postępować zgodnie z metodą opartą na dowodach.
Konstanty Radziwiłł dzieli się swymi refleksjami na temat systemu opieki po tym, jak sam przeszedł koronawirusa. Tłumaczy, że nie opiera swoich ocen na podstawie własnego doświadczenia, ale na faktach. Opowiada, jak będzie wyglądał system szczepień na koronawirusa.
Wojewoda mazowiecki wskazuje, że tylko kilka procent Polaków szczepi się przeciw grypie. Pozwala to mieć wątpliwości, czy większość mieszkańców Polski postanowi skorzystać ze szczepionki na koronawirusa. Trzeba więc mieć nadzieję, iż uda się przekonać Polaków, że szczepionka jest potrzebna i bezpieczna.
Mam nadzieję, że uda nam się przekonać jak największą liczbę osób do tego, że szczepionka jest nie tylko dobrym sposobem uniknięcia zakażenia, ochrony innych osób. Dzięki temu dzięki naszej odporności po prostu wirus ma trudniejszy dostęp do osób nawet tych nie zaszczepionych z różnych powodów albo dlatego, że nie chciały, albo nie mogły.
Czy rozważa się jakąś formę obostrzeń dla niezaszczepionych? Były minister zdrowia zdradza, że nie. Pojawiają się, jeśli chodzi o dzieci, takie rozwiązania jak niedopuszczenie do żłobka, czy przedszkola w przypadku niedopełnienia kalendarza obowiązkowych szczepień, ale nie mówi się o przymusie szczepień dla dorosłych. Konstanty Radziwiłł zaprzecza jakoby brak obowiązkowych szczepień na Covid-19 był gestem wobec antyszczepionkowców. Sądzi, że nie ma to wiele wspólnego z dyskusją na temat szczepienia dorosłych.
Jeśli chodzi o dyskusję, czy przekonywanie tak zwanych antyszczepionkowców to jest problem na całym świecie on dotyczy nie tyle szczepień tych właśnie dobrowolnych szczepień dorosłych osób, ale przede wszystkim szczepień obowiązkowych dzieci. I jest to dramatyczne zjawisko, które pojawia się zarówno w Polsce, jak i w innych krajach.
Wyjaśnia, że przepisy określają kto będzie mógł szczepić. Rząd jeszcze nie wie, kiedy zacznie się proces szczepień, ponieważ nie jest jeszcze zatwierdzona przez Europejską Agencję Leków. Tymczasem sytuacja w szpitalach nie jest łatwa.
Na samym Mazowszu mamy ponad 2700 osób leżących w szpitalach z powodu Covid. Obciążenie szpitali jest ogromne.
Mówi także o sytuacji w szpitalach w kontekście zbudowanych tymczasowych szpitali dla osób chorujących na Covid-19. Wyjaśnia, czemu są one obłożone tylko w niewielkim procencie.
Szpital tymczasowy to jest kolejna linia obrony.
Zauważa, że obecnie kolejki przed izbami przyjęć wynikają wyłącznie z potrzeby dezynfekcji izby po kolejno przyjmowanych pacjentach. System udało się przystosować do większej liczby pacjentów.
Zupełnie mamy za sobą te bardzo długie okresy oczekiwania.
Udało się rozwiązać problem blokowanie się SOR-ów. Nasz gość wskazuje, że musimy przygotować się na trzecią falę. Zapełnianie szpitali tymczasowym, dlatego, że są w nich wolne miejsca byłoby bez sensu.
Nasze scenariusze muszą wyprzedzać wydarzenia.
Obecnie ma Mazowszu przygotowywanych jest osiem takich szpitali. Jest to przygotowywanie się na różne scenariusze.
Waldemar Kraska o spadku liczby zarażeń koronawirusem, użyciu pulsoksymetrów, szczepionce, tym czy jest bezpieczna oraz o tym ile czasu może potrwać wygasanie epidemii po szczepieniach.
Waldemar Kraska mówi, że spadek liczby zakażeń koronawirusem wynika z obostrzeń, które kilka tygodni temu zostały nałożone przez rząd. Wskazuje, iż w statystykach liczba zakażeń zapewne wzrośnie w najbliższych dniach, gdyż
Włączyliśmy od wczoraj do listy nowych zakażeń także testy antygenowe.
Sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia podkreśla, że przez kilka następnych tygodni walka z pandemią będzie wytężona. Zaznacza, że Polacy nie chcą badać się pod kątem Covid-19, co sprawia, że wielu chorych trafia – w następstwie swojej niechęci wobec przetestowania się – do pokoi szpitalnych z ciężkimi objawiamy nowej choroby.
Po kilku dniach stabilizacji pojawia się duża duszność, niewydolność oddechowa. Ci ludzie trafiają do szpitala w ciężkim stanie.
W wielu przypadkach kończy się to niestety śmiercią. Zapobieżeniu takim sytuacjom ma na celu program pulsoksymetrowy. Do zarażonych koronawirusem przesyłane są urządzenia do badania saturacji krwi. Automatycznie łączą się ona z centrum pomocy, gdy saturacja jest zaburzona.
Wiceminister oznajmia, że coraz więcej Polaków chce się zaszczepić na koronawirusa. Podkreśla, że należy dążyć do tego, by przekonań do niej jak najwięcej osób. Zaznacza, że „nikt sobie nie pozwoli, by to nie była bezpieczna szczepiona”.
Jeżeli chcemy powrotu do normalności, to na pewno powinniśmy jak najszerzej się zaszczepić […] Mam nadzieję, że zaszczepimy wiele milionów obywateli.
W pierwszej kolejności zaszczepieni powinni zostać ludzie z grup najwyższego ryzyka- osoby starsze, z innymi chorobami, czy szczególnie narażeni na zarażenie jak personel medyczny. Waldemar Kraska wskazuje, że nawet przy szerokim zaszczepieniu się Polaków
Samoistne wygasanie epidemii będzie trwało kilkanaście miesięcy, więc będziemy musieli się uzbroić w cierpliwość.
Jak wynika z komunikatu Kancelarii Prezydenta, dodatki za pracę przy COVID-19 będą otrzymywać jedynie medycy skierowani do niej przez wojewodę.
Informację przekazała Kancelaria Prezydenta za pośrednictwem swojej strony internetowej. Chodzi o zmianę ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z przeciwdziałaniem sytuacjom kryzysowym związanym z wystąpieniem Covid-19.
Nowelizacja przywraca pierwotne brzmienie art. 20 ustawy tej ustawy, które zostało zaproponowane i uchwalone przez sejm. Jak czytamy w przekazanej informacji, zgodnie z uzasadnieniem do jej projektu, „konwalidacja błędu, który miał miejsce podczas rozpatrywania w Sejmie poprawek Senatu do ustawy z dnia 28 października 2020 r. o zmianie niektórych ustaw w związku z przeciwdziałaniem sytuacjom kryzysowym związanym z wystąpieniem Covid-19”.
Wcześniej ustawa dawała możliwość wypłacania dodatku w wysokości 100% pensji każdemu lekarzowi, który podczas pracy ma kontakt z chorymi zakażonymi COVID-19.
W nowelizacji uchylono także przepis nakładający na Prezesa NFZ obowiązek dokonania zmiany planu finansowego Narodowego Funduszu Zdrowia na ten rok w celu podwyższenia opłaty ryczałtowej.
Ustawa wchodzi w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia.
Mieści się on hali Międzynarodowego Centrum Kongresowego w Katowicach. Przyjmowanie pacjentów zacznie się od poniedziałku 30 listopada.
Docelowo ma pomieścić 500 pacjentów. W tej chwili przygotowanych jest 140 miejsc oraz 20 tzw. łóżek respiratorowych. Jego pojemność może być rozszerzona w zależności od potrzeb.
O ukończeniu prac nad szpitalem poinformował wojewoda śląski Jarosław Wieczorek.
– Po 4 tygodniach ogromnej pracy szpital tymczasowy w Katowicach jest gotowy! Od jutra jesteśmy w gotowości na przyjęcie pacjentów – wojewoda śląski Jarosław Wieczorek.
Co z tymi, którzy wbrew powszechnym oczekiwaniom nie będą chcieli się zaszczepić, a tym samym będą pozostałych narażali na zakażenie? Czy zgodzimy się powszechnie na ich prawo do wolnego wyboru?
s. Katarzyna Purska USJK
Wirus groźniejszy niż COVID
Kilka dni temu stałam przy wejściu do warszawskiego metra. Nagle zobaczyłam dwie dziewczyny, które rzuciły się sobie w objęcia. – Mój Boże! – pomyślałam trwożliwie. – Co one robią! Jakie to nieroztropne!.
Podczas spotkania z pewną mamą, z daleka oglądałam jej małe dzieci. Bałam się, że mogę je zarazić, więc nie zbliżyłam się do nich. Tym bardziej, że jak mi sama wyznała, od marca czyta wyłącznie to, co w internecie piszą na temat szerzącej się pandemii.
W programie „Warto rozmawiać” red. Jan Pospieszalski opisał przypadek 14-latki, która trafiła do szpitala z powodu gwałtownego zakrztuszenia się. Niestety, nie udzielono jej pomocy, gdyż najpierw czekano na wynik testu na obecność koronawirusa. W rezultacie dziewczynka zmarła…
„Epidemie mają konsekwencje psychologiczne z powodu paniki, jaką mogą wywołać” – twierdzi prof. Roberto de Mattei. Powołuje się przy tym na Gustave’a Le Bona, autora słynnej książki „Psychologia tłumu”, który, analizując kolektywne zachowania, wyjaśniał, w jaki sposób w człowieku, który znajdzie się w anonimowym tłumie, zachodzi zmiana psychiczna, wskutek której uczucia i nastroje są przekazywane między ludźmi niczym choroba zakaźna.
Diagnoza profesora de Matteiego nie napawa optymizmem. Twierdzi on: „Jeśli kryzys zdrowotny zostanie spotęgowany poprzez kryzys gospodarczy, niekontrolowana fala paniki może wywołać gwałtowne impulsy tłumu. Państwo zostanie wówczas zastąpione przez plemiona i gangi, zwłaszcza na obrzeżach dużych ośrodków miejskich. Wojna społeczna, o której teoretyzowano w trakcie Forum w São Paulo – konferencji latynoamerykańskich organizacji ultralewicowych – ma miejsce w Ameryce Łacińskiej, od Boliwii po Chile, od Wenezueli aż po Ekwador. Wkrótce może zaistnieć także w Europie”. Ten scenariusz społeczno-polityczny, polegający na dezintegracji i rozkładzie społeczeństwa, mogliśmy ostatnio obserwować w Stanach Zjednoczonych. W Polsce, znanej z umiłowania wolności aż do popadania w anarchię, jak dotąd nic takiego się nie wydarzyło, aczkolwiek zaistnienie takiego scenariusza nie jest wykluczone, jako że nasz naród, jak podpowiada nam historia, bywa nieprzewidywalny.
Można natomiast zaobserwować w naszym kraju proces dezintegracji społecznej. Zdaniem cytowanego wyżej autora, dzieje się tak dlatego, że „dzisiaj kluczowym środkiem umożliwiającym ucieczkę przed epidemią jest dystansowanie społeczne, izolacja jednostki. Kwarantanna jest rzeczą diametralnie przeciwną społeczeństwu otwartemu, wymarzonemu przez George’a Sorosa. Relacyjne rozumienie człowieka, typowe dla niektórych szkół filozoficznego personalizmu, ma coraz mniejsze znaczenie”. Dyrektor Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych USA, prof. Anthony Fauci, powiedział ponoć, że od chwili wybuchu pandemii żaden człowiek nie poda już ręki drugiemu człowiekowi.
W prezbiterium bydgoskiego kościoła pod wezwaniem Świętych Polskich Braci Męczenników, tym samym, w którym bł. ks. Jerzy Popiełuszko odprawił ostatnią w swoim życiu Mszę św., widnieje napis: „Módlmy się, abyśmy byli wolni od lęku, zastraszenia…”. Te słowa, odczytane w nowym kontekście, nabrały dziś dla mnie szczególnego znaczenia.
Do czego służy człowiekowi wolność? Do samorealizacji? Jako racja najwyższa dla ludzkich wyborów? W świecie, w którym obalono kryteria, żądanie prawa wyboru jest prostą drogą do zniewolenia człowieka. Człowiek może być zniewolony przez czynniki wewnętrzne lub zewnętrzne. Strach należy do przyczyn wewnętrznych.
Do czego potrzebna jest człowiekowi wolność? Odpowiedź filozofa – o. prof. Mieczysława A. Krąpca – brzmi: „Wolność jest przeżyciem godności osobowej człowieka. Wolność daje podstawę dla ludzkich decyzji, które płyną od wewnątrz, a nie od zewnątrz. Dlatego też obrona wolności jest obroną człowieka, jego decyzji wolnych i odpowiedzialnych”. A więc obrona wolności jest zarazem obroną godności osobowej człowieka. Trzeba zatem patrzeć na pandemię obecnie panującą w Polsce i na świecie w kontekście wolności i godności człowieka.
Ideę godności osobowej człowieka przyniósł Polsce Kościół katolicki, który poprzez wieki głosił prawdę o człowieku jako osobie stworzonej na obraz i podobieństwo Boga samego, której przysługują wyjątkowe, bo osobowe prawa. Cywilizacja łacińska, na której zbudowana jest nasza tożsamość narodowa, jako jedyna jest cywilizacją personalistyczną, czyli tą, która afirmuje osobę ludzką. Jedynie ona wskazuje na zasadniczą różnicę pomiędzy osobą a osobnikiem. Zacieranie się tej różnicy, które dokonuje się we współczesnej kulturze postmodernistycznej, sprawia, że człowiek bywa traktowany jako zbiór komórek albo jako przedmiot satysfakcji seksualnej. Osoba bywa wówczas sprowadzana do rangi osobnika.
Na niebezpieczeństwo stąd wynikające wskazuje ks. Robert Skrzypczak w książce pt. Pomiędzy Chrystusem a Antychrystem. Podkreśla w niej, że wizja osoby jest konsekwentnie niszczona. Dramatyzmu tej sytuacji dodaje fakt, że to, co się dokonuje, często jest społecznie niezauważane.
Komunizm zawierał w sobie błąd antropologiczny i niszczył jednostkę w imię kolektywizmu, a współczesna cywilizacja powtarza ów błąd. Tyle, że w zmutowanej postaci, i nie jest on wtłaczany pod przymusem, lecz przyjmowany dobrowolnie, poprzez przekaz medialny i narracje polityków, w efekcie manipulacji i inżynierii społecznej.
W 1949 r. George Orwell napisał powieść pt. Rok 1984. Została w niej przedstawiona wizja totalitarnego państwa, w której „Wielki Brat” za pośrednictwem potężnego ekranu jest obecny w każdym domu i kontroluje wszelkie przejawy życia ludzkiego. W demokratycznych społeczeństwach Zachodu wizja ta wydawała się nazbyt drastyczna i mało realna. W ostatnim czasie mogliśmy jednak zobaczyć w internecie film i przeczytać artykuły o tym, w jaki sposób został wprowadzony w Chinach system społecznej kontroli obywateli w ramach walki z epidemią koronawirusa.
Jak pisze prof. Wojciech Roszkowski w Roztrzaskanym lustrze, „postęp dnia dzisiejszego może stać się przekleństwem jutra, jeśli niektóre zdobycze technologiczne zostaną wprowadzone pod przymusem”. Opowieści o mikrochipach, które trzeba będzie wszczepić sobie pod skórę zamiast książeczki zdrowia, lub o przygotowywanej aktualnie szczepionce przeciwko koronawirusowi, wydają się mocno przesadzone. Tyle, że wielu młodych ludzi na Zachodzie biochipy wszczepia sobie dobrowolnie, na szczepionkę przeciw wirusowi Covid-19 zaś ludzie czekają na ogół jak na wybawienie. A co z tymi, którzy wbrew powszechnym oczekiwaniom nie będą chcieli się zaszczepić, a tym samym będą pozostałych narażali na zakażenie? Czy zgodzimy się powszechnie na ich prawo do wolnego wyboru?
Wiadomo, że w każdym systemie demokratycznym istnieją zasady, nad którymi się nie głosuje. Taką zasadą np. jest prawo człowieka do życia. Im więcej jest takich zasad, tym mniej jest demokracji, ale kiedy ich brak, społeczeństwu grozi anarchia.
Wtedy też wątpliwa staje się sama wspólnota. W tym miejscu pojawia się ważne pytanie: Jakie miejsce w naszym systemie wartości zajmuje wolność i na ile możemy zgodzić się na jej ograniczanie?
W szkole, w której pracowałam, kilka lat temu miało miejsce wydarzenie, które wprawiło pedagogów w osłupienie. Podczas lekcji nauczycielka usiadła na uszkodzonym krześle i gwałtownie z niego spadła. Początkowo nie mogła wstać z podłogi, gdyż złamała rękę. Uczniowie przyglądali się jej ze spokojem, bez żadnej reakcji. Także wtedy, gdy z trudem podniosła się i wyszła do gabinetu lekarskiego po pomoc. Kiedy potem zapytano uczniów o powód takiego zachowania, jeden z nich oświadczył: „Mój ojciec uczy, że w życiu każdy musi sobie radzić sam”.
Egoizm do niedawna był traktowany jako cecha pejoratywna, ale w ostatnich latach – jak widać – zaszła zmiana. Ludzie nowocześni, stechnicyzowani, żyjący w wielkich miastach, stali się indywidualistami. Nauczyli się poruszać w tłumie coraz bardziej obcych ludzi. Jednakże od czasu wybuchu pandemii drugi człowiek stał się już nie tylko obcym, ale też groźnym. Wszak może przenosić zarazę. Mimo coraz mocniej odczuwanej samotności, wolimy odgradzanie się od innych i bezpieczny dystans. Odwiedzanie rodziny, a tym bardziej – znajomych, zwłaszcza w ostatnim czasie należy do kategorii czynów ryzykownych. Mocno cierpią z tego powodu szczególnie ludzie starzy i chorzy, którzy znaleźli się w domach pomocy społecznej i w szpitalach. Cierpią także dziadkowie zamknięci w domach, których nie odwiedzają dzieci ani wnuki, w obawie, aby ich nie zarazić. Niektórzy z tych starszych ludzi borykają się z depresją, inni umierają w samotności.
Wartość życia i śmierci człowieka nie może być w pełni zrozumiana bez uznania, że jest on osobą. Natomiast to, kim jest osoba, staje się jasne tylko w świetle wiary w Jezusa Chrystusa – Boga, który stał się człowiekiem.
„Zanik Boga niesie w sobie zanik człowieka” – pisze ks. Robert Skrzypczak w książce Chrześcijanin na rozdrożu. Zwraca przy tym uwagę, że o ile XX wiek przyniósł uderzenie w przykazanie miłości Boga, o tyle wiek XXI uderzył w drugie przykazanie miłości, tj. przykazanie miłości człowieka. I tak jak w XX wieku Fryderyk Nietzsche, ogłaszając śmierć Boga, uznał, że Bóg stał się ludziom niepotrzebny, tak z kolei wiek XXI, który przyniósł „śmierć człowieka”, sprawił, że drugi człowiek przestał być bliźnim, a stał się niepotrzebnym i obcym. W konsekwencji człowiek, który odrzucił Boga i „uśmiercił” bliźniego, został nieskończenie samotny.
Jako ludzie jesteśmy z natury relacyjni, a bliskość jest zawsze ważnym elementem naszych społecznych odniesień. Dlatego też jest chroniona i potrzebuje być wyrażana poprzez zestaw społecznych rytuałów, takich jak podanie ręki czy serdeczny uśmiech. Jednakże podczas pandemii uśmiech ukrywa maseczka nałożona na usta i nos, a od gestu podania ręki wstrzymuje nas obawa przed zakażeniem.
Politykom i mediom udało się zdyscyplinować większość społeczeństwa w Polsce. Trzeba jednak być świadomym, że polityka to nie jest – wbrew powszechnemu rozumieniu – sztuką zdobywania i utrzymywania władzy, lecz jest to moralność społeczna i troska o dobro wspólne. Polityka jest częścią kultury. Przedmiotem zaś kultury jest cały człowiek, który ma wolną wolę, który ma rozum, a więc myśli, i który potrzebuje uzasadnień osobowych, a nie rzeczowych. Potrzebuje też odpowiedzi ostatecznych, które daje mu tylko religia. Religia jest cenna również w wymiarze społecznym, gdyż buduje więź osobową najpierw z Bogiem, a potem z innymi ludźmi. Według ks. Roberta Skrzypczaka społeczeństwo, które odrzuciło przykazanie miłości Boga i bliźniego, zostało pozbawione tych dwóch odniesień i w ten sposób straciło równowagę.
W ostatnim czasie wymagania epidemiologiczne objęły także wiernych w kościołach. Ograniczenie liczby osób uczestniczących we Mszy św., a w niektórych miejscach także zamknięcie kościołów, było – zwłaszcza podczas ostatniego Triduum Paschalnego – dla wierzących katolików szczególnie bolesnym doświadczeniem.
Msza św. przeżywana indywidualnie przed ekranami komputerów, w czterech ścianach zamkniętych mieszkań, była i jest podważeniem jej wspólnotowego i wspólnototwórczego charakteru. Obecnie, po upływie kilku miesięcy takiego doświadczenia, niektóre parafie wyludniły się, w innych zaś pojawili się niemi ludzie siedzący w maseczkach na twarzy, w bezpiecznej od siebie odległości.
W środowisku wierzących katolików rozgorzał zaś spór o sens podporządkowywania się takim rygorom, a także o formę przyjmowania Komunii świętej: do ust czy na rękę? Pomimo rekomendacji duszpasterzy, aby czynić to na rękę, dokonał się nowy podział wśród wiernych Kościoła katolickiego. Nie próbuję rozstrzygnąć tego sporu. Myślę jednak, że nie sama forma jest tu ważna, lecz przyczyna, dla jakiej podejmujemy tę lub inną decyzję w tej kwestii. Czynimy tak, aby wyrazić głęboką wiarę w obecność Syna Bożego w Substancji Chleba, czy też w obawie przed zarażeniem?
Znajomy ksiądz, który posługuje w Danii, opowiedział mi niedawno o wymaganiach tamtejszej władzy państwowej, którym nie sprzeciwił się jego ks. biskup.
Otóż według rozporządzeń państwowych, obowiązuje dziś w Danii udzielanie Komunii św. w gumowych rękawiczkach i w sterylnych opakowaniach jednorazowych. Ksiądz ów wyznał mi, że jemu samemu ta zasada posługiwania się rękawiczkami gumowymi kojarzy się z wykonywaniem czynności – jak to określił – obrzydliwych, takich jak np. zbierania psich odchodów, czy też mycie klozetu.
Nie wiem, na ile jest to adekwatne skojarzenie. Jednak dla mnie wciąż pozostaje otwarte pytanie o wiarę w realną obecność Chrystusa podczas tak sprawowanego obrzędu.
Walczymy z wirusem SARS-COV-19 i słusznie z obawą myślimy o konsekwencjach zdrowotnych i gospodarczych przedłużającej się epidemii. Niemniej jednak sądzę, że jest jeszcze inny wirus, który nas jako ludzkość zaatakował i jest o wiele groźniejszy, gdyż konsekwencje jego inwazji są o wiele głębsze i trwalsze. Jest to wirus antyosobowy i antyludzki. Polega na kwestionowaniu godności osoby ludzkiej i lekceważeniu przyrodzonej człowiekowi wolności. Pandemia wirusa COVID-19 kiedyś przeminie, tak jak przemijały wszelkie epidemie w historii. Ta druga epidemia, którą próbowałam opisać, może nie minąć. Wirus, który ją spowodował, jest moim zdaniem o wiele groźniejszy, bo prowadzi do rozkładu wspólnoty ludzkiej i zniewolenia człowieka przez wszechpanujący strach. Dlatego też uważam, że ta sytuacja wymaga od nas natychmiastowego i zorganizowanego przeciwdziałania, które zapobiegnie jego dalszemu szybkiemu rozprzestrzenianiu się. W jaki sposób to sprawić? To już temat na dalsze rozważanie i dyskusję.
Artykuł s. Katarzyny Purskiej USJK pt. „Wirus groźniejszy niż COVID” znajduje się na s. 3 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.
Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Była wiceminister zdrowia o szpitalach tymczasowych, covidowych łóżkach szpitalnych, narodowej kwarantannie i szczepionce na SARS-CoV-2.
W takich sytuacjach praktycznie żaden system nie przygotowany na to, żeby zapewnić bezpieczeństwo swoim mieszańcom.
Józefa Szczurek-Żelazko wskazuje, że polski system opieki zdrowotnej radził sobie nieźle, szczególnie w pierwszym okresie pandemii. Tłumaczy również, dlaczego na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdzie powstał tymczasowy szpital, nie ma za wielu pacjentów chorych na Covid-19.
Szpitale tymczasowe mają służyć odciążeniu szpitali mających pacjentów z Covid.
W tymczasowym placówkach gromadzeni są pacjenci na tyle chorzy, by nie mogli zostać w domu, ale nie aż tak, by potrzebowali nagłej interwencji kardiologicznej, neurologicznej itd. Rozmówczyni Katarzyny Adamiak-Sroczyńskiej wskazuje, że sytuacja pod względem łóżek dla chorych na Covid-19 się poprawia.
Mamy ponad 37 tys. takich łóżek. Zostały podjęte działania na rzecz lepszego transportu pacjentów do takich szpitali.
Zauważa, że największym zagrożeniem jest brak personelu. Podkreśla, iż to od nas zależy, czy transmisja wirusa osiągnie poziom wymagający wprowadzenia narodowej kwarantanny.
Posłanka PiS odnosi się do kwestii szczepionki na koronawirusa. Podkreśla, że szczepionki uchroniły ludzkość przed wieloma chorobami. Szczepionka na SARS-CoV-2 umożliwia nam powrót do normalnego trybu życia. Była wiceminister zdrowia wskazuje, że nie raz stykała się z antyszczepionkowcami:
Wielokrotnie miałam do czynienia z różnymi środowiskami, które głosiły rozmaite teorie na temat szkodliwości szczepień. Natomiast nigdy nie były one poparte badaniami naukowymi.
Podkreśla, że szczepienia na koronawirusa nie będą obowiązkowe. W pierwszej kolejności dostęp do szczepionki powinny mieć osoby z grup o podwyższonym ryzyku.
Dr Radosław Rożański o działaniu okulistyki w czasie pandemii; urazach, jakie zdarzają się w domu; badaniach diagnostycznych oraz o testowaniu sprawności pilotów i setnej rocznicy powołania WIML.
Dr Radosław Rożański wskazuje, że w czasie zamknięcia kraju wiele osób przemienia się w „Bobów budowniczych” wykorzystując wolny czas do remontów domowych. W ich trakcie zdarzają się urazy narządów wzroków.
Pękają gałki oczne, trzeba je zaopatrywać, no i tutaj ten czas covidowy to utrudnia, bo trzeba zrobić testy pacjentom.
Okulistyka pozostaje jednak wydolna. W laboratorium wykonywane są testy PCR, które pokazują wynik w ciągu kilku godzin. Pacjent jest leczony na miejscu lub jeśli ma dodatni wynik w specjalnym szpitalu dla covidododatnich. Okulista zauważa, iż operacji i tak nie da się wykonać w pięć minut, lecz poprzedza je szereg badań diagnostycznych, które trochę trwają.
Lekarz w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej mówi, że za 8 lat minie stulecie od powołania przez marszałka Józefa Piłsudskiego tej instytucji. Polscy piloci są w nim badani nie tylko pod kątem wzroku, ale też sprawności całego organizmu potrzebnej do prowadzenia „tak skomplikowanych maszyn jak myśliwce bojowe”.