Marcin Dziekoński i Adam Jakuć: Decyzja o wprowadzeniu stanu wyjątkowego uspokoiła mieszkańców i stonowała nastroje

Szef publicystyki TVP Białystok Marcin Dziekoński o charakterze miasta oraz Adam Jakuć – redaktor naczelny „Kuriera Porannego” o kryzysie na granicy.

Pierwszym przystankiem Wielkiej Wyprawy Radia Wnet jest Białystok – miasto słynące ze swojej wielokulturowości. Jest to również niezwykle istotne miejsce na mapie katolickiej – Marcin Dziekoński, wspominając o mającym niedawno miejsce ingresie arcybiskupa Józefa Guzdka podkreśla, że Białystok uchodzi za „miasto miłosierdzia” – z uwagi na postaci związane z lokalną metropolią oraz sanktuaria znajdujące się na jego terenach.

Z Białymstokiem związany był bł. ksiądz Michał Sopoćko, tutaj znajduje się też Sanktuarium Miłosierdzia. Idea miłosierdzia jest teraz dla katolików ideą centralną.

Gość „Poranka Wnet” zaznacza przy tym, że w wielokulturowość Białegostoku obejmuje także aspekt religijny – wśród mieszkańców znajdziemy ludzi różnych wyznań. Zdaniem Marcina Dziekońskiego jest to jeden z atutów oraz cecha wyróżniająca tego miasta – wszyscy bowiem żyją ze sobą w zgodzie.

Tutaj prawosławni i katolicy żyją obok siebie,  jak sąsiedzi i jako współpracownicy – żyją ze sobą w wielkiej bliskości. Jest to siła Białegostoku.

Szef publicystyki TVP Białystok komentuje również sytuację na granicy polsko-białoruskiej. Według gościa „Poranka Wnet”  mieszkańców przygranicznych wprowadzenie stanu wyjątkowego uspokoiło i stonowało nieco nastroje. Jego zdaniem istotną rolę w całej sprawie odegrało również zamieszanie medialne wewnątrz kraju.

Sytuacja na granicach swoje źródła miała nie tylko poza granicami Polski – był to również problem wewnętrzny.

Gościem „Poranka Wnet” jest również Adam Jakuć – redaktor naczelny „Kuriera Porannego”, który dodaje swój komentarz w sprawie napiętej sytuacji na granicach. Redaktor mówi o sytuacji dziennikarzy w kontekście kryzysu granicznego – praca reportera została w jego wyniku znacząco utrudniona.

My jako dziennikarze mamy opisywać rzeczywistość, a nie ją kreować. Myślę, że niektórzy chcieliby być bohaterami wielkiej historii na granicy.

Adam Jakuć zgadza się również w z przedmówcą w kwestii nastrojów wśród mieszkańców po ogłoszeniu decyzji o wprowadzeniu stanu wyjątkowego na terenach przygranicznych. Wielu migrantów zostało złapana na terytorium naszego kraju.

Mieli dosyć tego, że jacyś obcy ludzie, którzy nie wyglądają raczej na Europejczyków, krążą z plecakami po ich polach i domostwach, proponując niekiedy mieszkańcom pieniądze za niewydanie w ręce policji.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

Kim był Karol Białkowski? Wspólnie przemierzmy Ulice historii!

Na obrzeżach Białegostoku, w dzielnicy Bagnówka, pomiędzy domami z czerwoną dachówką jest niespełna dwustumetrowa uliczka. Jej patron, Karol Białkowski urodził się w Berdyczowie 28 stycznia 1902 r.

Kiedyś zimy wyglądały inaczej niż dzisiaj, więc zapewne świat nie przyjął go zbyt ciepło. Już w wieku 15 lat stracił ojca, co zmusiło go do przerwania nauki i rozpoczęcia pracy. Mimo wszystko mając 21 lat ukończył szkołę średnią w Warszawie, a swoje kroki skierował na Politechnikę Warszawską.

Z tytułem inżyniera elektryka pracował w Elektrowni Miejskiej w Wilnie. 1937 rok przyniósł mu stanowisko kierownika elektrowni w Zamościu. W 1940 roku został aresztowany przez gestapo i uwięziony w Zamku w Lublinie. Jednak dzięki wręczeniu łapówki spędził w nim dziesięć dni. Wykorzystując stanowisko pomógł w wywiezieniu z miasta Hołdu Pruskiego autorstwa Jana Matejki. W listopadzie 1944 został dyrektorem Elektrowni Białystok.

Dzięki jego staraniom w tym mieście powstało Liceum Elektryczne, a rok później, w 1949 roku zainicjował powstanie Wyższej Szkoły Inżynierskiej dla pracujących – dzisiejszej Politechniki Białostockiej. Była to pierwsza wyżasza uczelnia w Białymstoku, a on został jej pierwszym rektorem. Wykładowcą pozostał, aż do czasu przejścia na emeryturę w 1972 roku. Zmarł 1 listopada 1975 roku.

 

Podczas Wielkiej Wyprawy będziemy Państwu opowiadać o osobach, które dokonały dość dużo, aby zostać patronem ulic. Jednak często są znani regionalnie, a niekiedy wręcz wąskiemu gronu osób. Pierwsza audycja z cyklu Ulicami historii odbędzie się w poniedziałek o 10:30. Będziemy na ul. ks. Adama Abramowicza.

 

Spotkajmy się! Redakcja WNET wyruszyła w trasę! Pierwszym przystankiem Białystok

5 września redakcja Radia WNET rozpoczęła niepowtarzalną podróż, czyli Wielką Wyprawę Radia WNET. Przez dwa i pół tygodnia wraz z mobilnymi studiami będziemy wędrować po Polsce.

Odwiedzimy wszystkie siedem miast, w których nadaje Radio WNET, ale wnikniemy także w przestrzeń lokalną, z dala od wielkich aglomeracji. Przybliżymy słuchaczom różne odcienie polskiej kultury, sylwetki wyjątkowych osób ze świata polityki, nauki, przedsiębiorczości, religii i sztuki, a także historię odwiedzanych miejscowości i regionów.

Celem naszej wyprawy jest poznanie. Będziemy badać i prezentować na antenie zwyczaje mieszkańców poszczególnych miast, czyli naszych słuchaczy. Chcemy jednocześnie, aby nasi odbiorcy poznali się nawzajem.

W każdym z odwiedzonych przez nas miast nadamy całodzienną audycję zakończoną “Dobrym Wieczorem”, czyli koncertem radiowym połączonym ze spotkaniem z naszymi przyjaciółmi i słuchaczami. 22 września, w pierwszy dzień jesieni, wyprawa zakończy swój bieg docierając do Warszawy, gdzie o godz. 19 w Teatrze Palladium odbędzie się finałowy koncert podsumowujący osiemnaście dni naszej podróży.

Wezmą udział nasi słuchacze oraz zaproszeni goście. Koncert poprowadzą Milo Kurtis oraz Marcin i Lidia Pospieszalscy, wystąpią na nim również  goście specjalni. Wydarzenie będzie transmitowane w telewizji oraz na kanałach społecznościowych WNET.

Terminarz Wielkiej Wyprawy Radia WNET:

Białystok (5-7 IX)
Lublin (7-9 IX)
Kraków (9-11 IX)
Wrocław (12-14 IX)
Szczecin (14-16IX)
Bydgoszcz (16-18 IX)
Łódź (120-21 IX)

Koncert finałowy Warszawa: 22 IX, [Teatr Palladium]

Już teraz zapraszamy Państwa do towarzyszenia nam w naszej drodze. Spotkajmy i poznajmy się.

N.N.

Stolarski o rodzinnej firmie SaMASZ: Synowie byli ze mną od początku. Jak kończyli szkołę to już przychodzili do pracy

Antoni i Jacek Stolarscy opowiadają o firmie SaMasz, która jest ósmym na świecie producentem maszyn zielonkowych, a także o tym jak powstał ich rodzinny biznes.

W piątkowym „Popołudniu WNET” rozmówcami Katarzyny Adamiak są Antoni i Jacek Stolarscy, prezes i wiceprezes SaMasz. Antoni Stolarski opowiada m.in. o swoim rodzinnym biznesie, który wraz z czterema synami:

Jacek jest typowany na prezesa wtedy kiedy ja już się poddam i nie będę mógł pracować. Synowie byli ze mną od początku. Jak kończyli szkołę to już przychodzili do pracy – wspomina nasz gość.

Z kolei Jacek Stolarski komentuje bieżącą sytuację SaMASZ. Jak wskazuje wiceprezes firmy, pandemia koronawirusa potraktowała ich branżę dosyć łagodnie:

 Na szczęście naszą branżę trochę to ominęło. Zwłaszcza naszą firmę – stwierdza rozmówca Katarzyny Adamiak.

Ponadto, Antoni Stolarski przybliża słuchaczom działalność i historię powstałego w 1984 r. SaMasz. Wówczas, firma zatrudniała jedynie dwóch pracowników, dziś jest to tysiąc osób:

W tej chwili w SaMASZ pracuje ponad 900 osób, a dla 100 osób dajemy kooperację. W tym roku sytuacja jest bardzo dobra, wzrost sprzedaży za pół roku wyniósł 27 procent w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego – podkreśla prezes firmy.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Jackowski: Nie przyglądam się specjalnie światowej sztuce. Wolę otwierać drzwi antycznym inspiracjom

W porannej rozmowie z Katarzyną Adamiak artysta tłumaczy, dlaczego stał się rzeźbiarzem i opowiada o swojej pracy twórczej.


W piątkowym „Poranku Radia WNET” Michał Jackowski opowiada również o swoich początkach zainteresowania sztuką, które zaczęło się już w wieku dziecięcym. W szkole średniej przyszłego artystę dostrzegł jego nauczyciel plastyki, który pomógł mu kształtować talent oraz wskazał odpowiedni kierunek studiów:

Chciałoby się może opowiedzieć jakąś romantyczną historię, ale pewnie rzeźba dlatego, że nie umiałem malować – przyznaje rzeźbiarz.

Jackowski mówi także o swoim trybie pracy. Dziennie poświęca sztuce wiele godzin. W trzy lata stworzył ponad 70 prac. Stwierdza, że rzeźba jest trudna, ponieważ nie tak łatwo nałożyć poprawki na swoje dzieło jak w innych sztukach:

Jest to rzeczywiście trudne. Kiedy się zrobi kompozycję, zaplanuje ją – bo to jest taki wieloetapowy proces: bozzetto, powiększenie, model i ewentualne przekucie w kamień – to jeżeli widzisz, że stoisz już przed tą 10-tonową bryłą kamienia, już zdjąłeś te 5 ton (…) to trzeba to skończyć. Postawić kropkę i poprawić już w następnej kompozycji – komentuje artysta.

Co ciekawe, artysta nieszczególnie przygląda się współczesnemu światu sztuki. Inspiracje zaś czerpie ze starożytności, gdyż język tamtych czasów jest dla każdego zrozumiały.

Jakoś tak specjalnie nie przyglądam się światowi sztuki. Raczej lubię otwierać drzwi inspiracji wstecz – podkreśla Michał Jackowski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Prezes NIK składa wniosek o upublicznienie materiałów ze śledztwa w jego sprawie

„Szykanowani są moi bliscy, nawet moje wnuki”- twierdzi Marian Banaś, który zwrócił się do ministrów Mariusza Kamińskiego i Zbigniewa Ziobry z wnioskiem o ujawnienie szczegółów śledztwa w jego sprawie

[related id=144902 side=right] Pod koniec 2019 r. prokuratora regionalna w Białymstoku wszczęła śledztwo ws. rzekomych nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Mariana Banasia. Postępowanie wszczęto na podstawie zawiadomień od grupy posłów opozycji, Generalnego Inspektora Informacji Finansowej i z Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

W opublikowanym w poniedziałek oświadczeniu prezes Najwyższej Izby Kontroli podkreślił, że domaga się jasnej odpowiedzi na pytanie o cel tego śledztwa.

Od niemal dwóch lat zespół funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego i prokuratury zbiera dowody na popełnienie przeze mnie rzekomych przestępstw, o których tak chętnie informuje się i szeroko komentuje w mediach. Szykanowani są moi bliscy, dzieci, żona, synowa, nawet moje wnuki były świadkami czynności operacyjnych służb w domu syna. Moi byli współpracownicy, znajomi oraz ich firmy są obiektem przeszukań przez funkcjonariuszy CBA. Ogromne siły i środki zaangażowane zostały w jednym celu: zebrania haków na mnie i moją rodzinę.

Wskazuje, że przez dwa lata śledztwa nie został przesłuchany przez prokuraturę ani w charakterze podejrzanego, ani jako świadek. Jak podkreślił Banaś,

Nie obawiam się o swoją uczciwość, być może popełniłem zwykłe ludzkie błędy, za które przyjdzie mi odpowiedzieć przed niezależnymi sądami, ale nigdy nie dopuściłem się świadomie przestępstw i nigdy nie działałem na szkodę interesu publicznego.

A.P.

Źródło: RFM24.pl

Nastolatka wyrzucona ze szkoły za udział w Strajku Kobiet? Sprawę tłumaczy dyrektor katolickiego liceum

Uczennica katolickiego liceum Białymstoku została skreślona z listy uczniów liceum. Czy powodem był jej udział w Strajku Kobiet? Sprawę tłumaczy dyrekcja placówki.

Uczennica drugiej klasy niepublicznego Liceum Ogólnokształcącego Zespołu Szkół Katolickich im. Matki Bożej Miłosierdzia w Białymstoku została usunięta z listy uczniów swojego liceum. Powodem wyrzucenia 17-letniej Julity miała być jej partycypacja w protestach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet (OSK). Jak podkreśla w rozmowie z onet.pl prawniczka dziewczyny:

Będziemy się domagać publicznych przeprosin. Myślę, że przynajmniej tyle należy się mojej klientce – mówi Anna Jaczun, pełnomocniczką i adwokatka Julity.

Według narracji pełnomocniczki dziewczyny, nie są znane dokładne powody relegacji nastolatki ze szkoły. Jak jednak wskazuje Anna Jaczun – wszystko wskazuje, że powodem decyzji był udział dziewczyny w marcowych manifestacjach OSK:

My do tej pory nie wiemy, jaka jest faktyczna podstawa relegowania Julity ze szkoły. Nieoficjalnie dyrekcja szkoły dała do zrozumienia, że tak owszem, chodzi o angażowanie się w protesty – komentuje prawniczka.

Jak zaznacza Jaczun, w przypadku jeśli powodem wyrzucenia 17-latki ze szkoły był jej udział w strajku, decyzja szkoły może być nielegalna:

Chciałabym jednak podkreślić, że ani statut szkoły, ani regulamin, ani żaden akt prawa wewnętrznego nie może uczniom regulować, co mają robić w swoim wolnym czasie i nie może też ograniczać prawa do manifestowania i wyrażania poglądów.

Sprawę skomentowała dla portalu TVP Info dyrektor wspomnianej placówki, Honorata Kozłowska. Jak mówi, rodzice zapisując dziecko do prywatnej szkoły katolickiej powinni liczyć się z określonym profilem szkoły:

Pragnąc tego, żeby dziecko do tej szkoły uczęszczało, składają stosowne dokumenty i odbywają rozmowę kwalifikacyjną. Podczas tej rozmowy informujemy o tym, jaki jest profil szkoły: szkoła katolicka – zaznacza Honorata Kozłowska.

Jak podkreśla dyrektor  placówki – podpisanie przez rodziców umowy ze szkołą jest równoznaczne z akceptacją w całości realizowanego przez szkołę programu nauczania, wychowania, statut i regulaminy:

W paragrafie 2 umowy jest wyraźnie zapisane, że wyrażają zgodę na katolicki charakter wychowania. To wszystko wybrzmiewa w umowie, szkoła katolicka nie może być szkołą niekatolicką – zaznacza Honorata Kozłowska.

Według dyrektorki skreślenie Julity z listy uczniów było to wypowiedzenie umowy, którą rodzice dobrowolnie podpisali. Jak podsumowuje szefowa katolickkiej placówki:

Nierespektowanie umowy może skutkować jej wypowiedzeniem; to również przewidują zapisy umowy. (…) Rozumiem, że rodzice podpisując umowę, utożsamiają się z katolickim charakterem szkoły. Jeśli rodzice zmienili poglądy, należało jasno o tym powiedzieć i zrezygnować z kształcenia i wychowania w naszej placówce.

Jak dodaje Honorata Kozłowska:

Uczniowie szkoły katolickiej nie powinni np. uczestniczyć w demonstracjach aborcyjnych czy promować numerów telefonów do placówek aborcyjnych.

Źródło: Onet.pl, TVP Info

N.N.

Prof. Marta Rau: Teatr lalek nie jest wyłącznie teatrem młodego widza – jest w nim grany również repertuar dla dorosłych

Aktorzy teatru lalek są takimi samymi aktorami jak aktorzy dramatyczni tyle, że mają jeszcze tę wspaniałą umiejętność ożywiania formy plastycznej – mówi prof. Marta Rau.

W dzisiejszym „Poranku Wnet” prof. Marta Rau, wykładowczyni i prodziekan Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie Filii w Białymstoku opowiada o współczesnej sztuce lalkarskiej, a także o edukacji i zawodzie aktora-lalkarza w Polsce.

Jako Filia AT w Białymstoku zajmujemy się lalkami, ale w bardzo szerokim pojęciu. Nie możemy utożsamiać tej lalki tylko i wyłącznie z formami klasycznymi, do których jesteśmy przyzwyczajeni, takich jak: marionetka, kukła, jawajka czy pacynka.

Poszukujemy różnych dróg i różnych środków wyrazu w formie plastycznej, bardzo szeroko pojętej – dodaje.

Artystka porusza w rozmowie m.in. tematykę różnic między środkami wyrazu aktorów dramatycznych i aktorów teatru lalek. Wskazuje, że obecnie aktor-lalkarz nie występuje już za parawanem a pojawia się na scenie.

 Nasi studenci, aktorzy wychodzący z tej szkoły na pewno nie boją się występowania na scenie, bo do tego są przecież szkoleni. Są takimi samymi aktorami tyle, że mają jeszcze tę wspaniałą umiejętność ożywiania formy plastycznej. Moim zdaniem jest to bogatszy zasób umiejętności.

Wykładowczyni wyjaśnia także na czym polega współczesne aktorstwo lalkowe i z jakich form i środków wyrazu czerpie najczęściej:

Lalkarz nie gra „sobą”, on gra z przedmiotem, z formą plastyczną czy z lalką. Ta lalka może być umieszczona w bardzo różnych kontekstach. (…) Aktor najczęściej na scenie jest widoczny i ożywia tę lalkę na naszych oczach.

Profesor wskazuje na kwestię zaszufladkowania teatru lalek w Polsce, który kojarzony jest nierzadko z teatrem młodego widza. Tymczasem wiele polskich teatrów lalek ma w swoim repertuarze sztuki adresowane dla dojrzałej publiczności:

 Teatr lalek nie jest tylko i wyłącznie dla dzieci – owszem, one są główną widownią, ale teatr dla dorosłych też istnieje w obszarze teatru formy. I o tym trzeba pamiętać.

N.N.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

Nuncjatura Apostolska: Abp Tadeusz Wojda SAC mianowany nowym arcybiskupem metropolitą gdańskim

Abp Tadeusz Wojda zastąpi na tym stanowisku abp Sławoja Leszka Głódziam, który 13 sierpnia 2020 r. osiągnął wiek emerytalny.

Nuncjatura Apostolska w Polsce ogłosiła dziś wybór Abp Tadeusz Wojdy SAC, dotychczasowego arcybiskupa białostockiego na nowego arcybiskupa metropolitę gdańskiego. Jak czytamy w komunikacie Nuncjatury  (N. 5570/21):

Ojciec Święty Franciszek

mianował arcybiskupem metropolitą gdańskim dotychczasowego arcybiskupa białostockiego Tadeusza Wojdę SAC.

Warszawa, 2 marca 2021 roku.

+ Salvatore Pennacchio
Nuncjusz Apostolski

Abp Tadeusz Wojda SAC urodził się 29 stycznia 1957 r. w Kowali na Kielecczyźnie. Od 12 kwietnia 2017 r. pełnił obowiązki arcybiskupa metropolity białostockiego i, w trakcie sprawowania tej funkcji apelował on m.in. o sprzeciw wobec organizacji pierwszej w mieście parady równości: Nie możemy pozwolić, aby wyśmiewano wartości dla nas najświętsze i bezkarnie obrażano nasze uczucia religijne. Nie bądźmy, wobec tego faktu obojętni! W 2020 r. duchowny wydał  też zgodę na zbieranie przed kościołami podpisów pod propagowanym przez Kaję Godek projektem „Stop LGBT”.

Abp Tadeusz Wojda jest członkiem Kościelnej Komisji Konkordatowej oraz komisji misyjnej Konferencji Episkopatu Polski. Na stanowisku arcybiskupa metropolitę gdańskiego zastąpi on Sławoja Leszka Głódzia.

N.N.

Źródło: Konferencja Episkopatu Polski

Grzegorz Czelej: Jesteśmy bliscy zarejestrowania leku na Covid-19 na podstawie przeciwciał

Grzegorz Czelej o wynalezionym przez Polaków leku przeciwko Covid-19: działaniu przeciwciał, ich wykorzystaniu i wyodrębnianiu oraz o procedurach i tym, kiedy ruszą badania kliniczne.

Jesteśmy bliski zarejestrowania leku na podstawie przeciwciał.

Grzegorz Czelej mówi, że opracowany w Polsce lek skonstruowany jest na bazie limfocytów T. Początkowo duża część środowiska medycznego nie wierzyła w możliwość powodzenia. Jednak w Japonii i Korei terapia osoczem powiodła się. Wyjaśnia, że przeciwciała przekazywane w osoczu nie są groźne dla pacjentów, gdyż są to białka wytwarzane przez organizm człowieka. Technologia wyodrębniania immunologlobin jest już opatentowana. Senator PiS podkreśla, że

Przeciwciałami leczymy setki tysięcy ludzi od pół roku w kraju i za granicą.

Wskazuje na badania Krzysztofa Percia z Uniwersytetu Jagiellońskiego. W warunkach laboratoryjnych wykazał on, że wyizolowane przeciwciała zabijają wirusa w bardzo dużych rozcieńczeniach. Zauważa, że 3/4 czasu zajmują procedury. Po ich wypełnieniu będzie można przejść do testów klinicznych. Te ostatnie będą prowadzone w Lublinie, Bytomiu i  Białymstoku.

Z osocza górników, które zawiera dużo przeciwciał udało się uzyskać 4 tys. ampułek.

Jeszcze w tym roku chorzy będą mogli przyjąć lek. Senator tłumaczy, czym się różni szczepionka od leku.

Szczepionka uczy układ odpornościowy zapamiętać jak wygląda dany patogen i w momencie jak on wejdzie do organizmu […] układ odpornościowy szybko produkuje przeciwciała […]. Każdy lek zabija bakterie lub wirusy. […] Sam lek nie uczy odporności.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.