Doszło do dymisji najważniejszych funkcjonariuszy wrocławskiej policji w związku ze śmiercią Igora Stachowiaka

Komendant dolnośląskiej policji, jego zastępca ds. prewencji i komendant miejski zostali odwołani ze stanowisk przez szefa MSWiA. Powodem zwolnień była utrata zaufania i niedopełnienie obowiązków.

Odwołana została także osoba, która była komendantem miejskim we Wrocławiu rok temu. O dymisje wniósł Komendant Główny Policji.

Rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji, Mariusz Ciarka, przeprosił polskie społeczeństwo za zachowania policjantów, jakie zostały nagrane na filmie przekazanym prokuraturze. Powiedział też, że nie ma przyzwolenia na takie zachowania, jednak zdaje sobie sprawę, że jeden taki przypadek (…) może zaważyć na wizerunku całej 130-tysięcznej formacji policji, mimo że codziennie polscy policjanci uczestniczą w 15 tys. interwencji. Rzecznik KGP oświadczył również,, że w 99 procentach interwencje są prowadzone w sposób należyty.

[related id =”19307″]

Mariusz Ciarka oświadczył, że policja działa transparentnie i że w związku ze sprawą Igora Stachowiaka już rok temu oficerowie Biura Spraw Wewnętrznych i Biura Kontroli przekazali całość materiałów do prokuratury, niczego nie ukrywając ani nie tuszując. Podkreślił, że także materiały filmowe obecnie emitowane w mediach zostały przekazane prokuraturze przez policję. – Nie chcemy być sędzią we własnej sprawie. Zawsze robimy tak, aby w przypadkach wątpliwych – jaki mamy tutaj – czynności wykonywała prokuratura – powiedział.

Zastrzegł, że nie zna materiałów, jakimi w ramach śledztwa dysponuje prokuratura, ale nic mu nie wiadomo o tym, by jakiekolwiek nagranie zniknęło – odpowiedział na pytanie o brak nagrania z kamer monitoringu wrocławskiego komisariatu.

Rzecznik KGP oświadczył, że powodem odwołania komendanta wojewódzkiego we Wrocławiu i jego zastępcy oraz pozostałych osób jest utrata zaufania i niedopełnienie obowiązków przez osoby, które były przełożonymi dyscyplinarnymi policjantów podejmujących interwencję w komisariacie. Utrata zaufania nastąpiła w wyniku tego, że nie wszystkie – wyraźnie wydane przez Komendanta Głównego Policji polecenia – zostały należycie zrealizowane. Minister spraw wewnętrznych i administracji zaakceptował wszystkie wnioski przedstawione przez Komendanta Głównego Policji, uznając, że zaistniała sytuacja wpływa negatywnie na wizerunek policjantów i pozostałych pracowników polskiej policji – stąd te decyzje personalne – powiedział Mariusz Ciarka.

[related id=”19881″ side=”left”]

Dodał, że zaufanie zostało utracone z tego powodu, że zdymisjonowani funkcjonariusze nie potrafili dopełnić swoich obowiązków i należycie nadzorować i przeprowadzić czynności wyjaśniających i postępowania dyscyplinarnego.

Pytany o to, czy nie popełniono błędu, nie prosząc o zbadanie Stachowiaka przez lekarza, rzecznik KGP powiedział, że te wszystkie okoliczności bada prokuratura. – Każdą sytuację należy oceniać indywidualnie. Są sytuacje, gdy pomoc  lekarska jest potrzebna. Są sytuacje, gdzie policjanci mogą udzielić pomocy we własnym zakresie – mówił. Przypomniał, że zatrzymany, co wykazała sekcja zwłok, był pod wpływem narkotyków; znaleziono je przy nim.

Mariusz Ciarka przypomniał, że ustawa o modernizacji policji, która weszła już w życie, przewiduje zakup dla policjantów m.in. kamer, które będą używane podczas pełnienia służby. Dodał, że jest to również polecenie szefa MSWiA, Mariusza Błaszczaka.

Rzecznik oświadczył, że funkcjonariusze chcą używać takich kamer, aby w przypadku wątpliwych interwencji czy skarg można było zobaczyć, jak interwencja wyglądała. Nagrania posłużą jako materiał szkoleniowy dla policjantów, a także jako ewidentny materiał dowodowy, który będzie wskazywał , jak przebiegała od początku do końca interwencja podejmowana przez policjantów.

Wyjaśnił, że paralizatory są stosowane w polskiej policji od kilku lat jako narzędzie, skutki użycia którego są mniejsze niż broni palnej, a policjanci są szkoleni w stosowaniu paralizatorów.

Igor Stachowiak w połowie maja ubiegłego roku został zatrzymany na wrocławskim rynku. Policja poszukiwała go za oszustwa. Według funkcjonariuszy, mężczyzna był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł.

Sprawa wróciła po wyemitowaniu sobotniego reportażu w TVN, gdzie m.in. pokazano zapis kamery dowodzący, że wobec mężczyzny użyto paralizatora kilkakrotnie.

PAP/JN

Wiceminister MON Tomasz Szatkowski: Odwracamy proporcje zakupu śmigłowców – ważniejsze teraz będą śmigłowce szturmowe

„Dokonaliśmy wszechstronnej analizy i przetestowaliśmy nasze hipotezy w środowisku ćwiczeń wojskowych, gier wojennych i wielkich ćwiczeń dowódczo-sztabowych” – poinformował wiceminister.

– Odwracamy proporcje zakupu śmigłowców; uważamy, że ważniejsze będą śmigłowce szturmowe – powiedział PAP wiceminister obrony narodowej, Tomasz Szatkowski. – Przeanalizowaliśmy model ich użycia i uznaliśmy, że w pewnej konfiguracji będą bardzo ważnym manewrowym odwodem ogniowym, odwodem przeciwpancernym dla naszych sił zbrojnych.

W wywiadzie dla PAP wiceminister powiedział, że Strategiczny Przegląd Obronny po raz pierwszy został oparty na trzeźwym spojrzeniu na rzeczywistość: – Odkryliśmy, że trzeba odwrócić proporcje. Zacznijmy od tego, że wcześniej, wobec tego, że nie istniał w ogóle system analiz operacyjnych, program zakupu śmigłowców dla polskiej armii oparty był bardziej o dane „z sufitu” albo o jakieś inne kalkulacje – nie wynikające jednak z hierarchii potrzeb armii. To wynika z naszych analiz stanu obecnej floty śmigłowców i potrzeb operacyjnych.

– Odwracamy więc proporcje zakupu śmigłowców. Uważamy, że ważniejsze będą śmigłowce szturmowe. Przeanalizowaliśmy model ich użycia i uznaliśmy, że w pewnej konfiguracji będą bardzo ważnym manewrowym odwodem ogniowym, odwodem przeciwpancernym dla naszych sił zbrojnych.

Szatkowski powiedział, że trochę inaczej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o śmigłowce wielozadaniowe: – Oczywiście obecnie kupujemy bardzo wyspecjalizowane wersje, które są absolutnie konieczne. Mówię tu o śmigłowcach dla wojsk specjalnych, maszynach do zwalczania okrętów podwodnych, ratownictwa morskiego, ale jeśli chodzi o budowę jakiejś wielkiej floty śmigłowców, które miałyby przerzucać nasze wojska w warunkach wojny, w której tak naprawdę nie będziemy sami panować w powietrzu, to jest to sytuacja oderwana od realiów, a także nieekonomiczna – środki przerzutu dla jednego, lekko uzbrojonego batalionu, kosztują miliardy.

Dodał też, że „zamiast tego postawimy na nasycenie terenu formacjami operacyjnymi działającymi przy wsparciu Obrony Terytorialnej”.

– Oczywiście nie oznacza to, że będziemy likwidować wojska aeromobilne. My je odpowiednio zintegrujemy, dodamy im pewne elementy po to, żeby mogły sobie radzić na współczesnym polu walki. Będą miały swoją rolę jako specjalny odwód czy wojska ekspedycyjne – stwierdził.

– W mniejszym stopniu będziemy inwestowali w systemy projekcji siły – np. przerzut strategiczny i takie, które sobie gorzej radzą w wymagającym środowisku antydostępowym. Musimy pamiętać, że jeśli my tworzymy system antydostępowy, to tak samo już teraz robi to potencjalny agresor; czyli bardzo trudno latać, pływać, przerzucać wojsko w takim środowisku. Musimy maskować nasze działania i systemy – działać tak, aby nie narażać żołnierzy, marynarzy, pilotów na niepotrzebne niebezpieczeństwa – powiedział wiceszef MON.[related id=”17828″]

– Kasujemy także takie programy, które okazały się zupełną ślepą uliczką, jak „produkt czołgopodobny”, Gepard. Coś, co miało być wszystkim, a byłoby niczym. Miało być zdolne do przerzutu na duże odległości – tak, jakbyśmy byli armią projekcji siły, której priorytetem jest udział w zagranicznych operacjach.

– Jednocześnie – dodał wiceszef MON – ten pojazd miał mieć odporność bliską nowoczesnym czołgom i podobną siłę ognia. Jest to niemożliwe do osiągnięcia, byłoby dużo droższe, a w efekcie także gorsze pod względem przydatności do obrony terytorium kraju. Kasujemy te koncepcję, zamiast tego proponujemy skupić się na czołgu nowej generacji.

– Mówimy wprost: do niedawna zakładano, że czołgi to przeżytek. My nie twierdzimy, że szarże czołgów będą wygrywały wojnę, ale te pojazdy wciąż będą bardzo ważnym elementem systemu obronnego. Kilka ważnych państw europejskich – Niemcy, Francja – już myśli o czołgu nowej generacji. Trwają wstępne sondaże, czy jesteśmy zainteresowani takim projektem. Jeśli zostaniemy potraktowani w sposób partnerski, to kooperacja europejska może być ciekawą drogą do jego budowy. Może tak się stać w oparciu o porozumienie międzyrządowe, ale ścieżką może być też porozumienie komercyjne z jedną czy kilkoma firmami – zapowiedział wiceminister.

PAP/LK

Antoni Macierewicz: Tworzenie WOT przebiega zgodnie z harmonogramem, zainteresowanych jest więcej niż miejsc

Trwa nabór ochotników do Wojsk Obrony Terytorialnej; w trzech województwach, gdzie sformowano pierwsze brygady, liczba kandydatów przewyższa potrzeby – powiedział PAP Antoni Macierewicz.

Dodał, że po trzech latach szkoleń zatrą się różnice między ochotnikami, którzy przyszli z cywila, a rezerwistami, którzy zdecydowali się na służbę w WOT.

– Służba w WOT cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem wśród jej potencjalnych żołnierzy. Mamy bardzo dużo osób zadeklarowanych do służby i dużą liczbę wydanych kart powołania na kolejne turnusy szkoleń – powiedział minister.

[related id=”1247″]

Według jego słów, w trzech województwach – podlaskim, lubelskim i podkarpackim – liczba kandydatów do służby przewyższa obecne potrzeby brygad. Dla przykładu, na Podkarpaciu deklaracje do służby w WOT złożyło ponad 5 tys. kandydatów, a w całym kraju chęć wstąpienia do WOT wyraziło ok. 20 tys. osób.

– Przygotowując koncepcję budowy WOT, braliśmy oczywiście pod uwagę również kwestie demograficzne, dlatego zaprogramowaliśmy takie struktury brygad OT, aby elastycznie dostosowywać je do stanu populacji i liczby kandydatów w danym regionie Polski – zaznaczył Antoni Macierewicz. Dodał, że zgodnie z założeniem, do WOT mogą wstępować także osoby w średnim wieku, jeżeli sprostają wymaganiom psychofizycznym.

Jego zdaniem, tworzenie piątego rodzaju sił zbrojnych przebiega zgodnie z harmonogramem. Przypomniał, że powołano dowództwo WOT, sformowano struktury w trzech pierwszych województwach, a obecnie trwa nabór ochotników. Trwają prace nad formowaniem kolejnych trzech brygad – dwóch w woj. mazowieckim i jednej w woj. warmińsko–mazurskim.

Kończy się szkolenie blisko tysiąca ochotników, z których połowa przechodziła szkolenie podstawowe; w niedzielę złożą oni przysięgę wojskową. Pozostali to rezerwiści, którzy zostali skierowani na szkolenie wyrównawcze.

[related id=”5908″ side=”left”]

Ci, którzy do WOT przyszli z cywila, złożą w niedzielę przysięgę, po której wraz z doświadczonymi rezerwistami stworzą kompanie lekkiej piechoty, złożone z żołnierzy z obu grup. – Zakładamy, że po trzech latach szkolenia zatrą się różnice pomiędzy rezerwistami a ochotnikami z cywila – powiedział minister.

Podstawowym modułem szkoleniowym ma być tzw. wspaniała dwunastka – 12-osobowy zespół złożony z sześciu rezerwistów i sześciu żołnierzy, którzy przyszli do WOT z cywila. Sekcje będą się składały z różnych specjalistów, w tym medyków i strzelców wyborowych, a funkcje będą dublowane na zasadzie młodszego i starszego specjalisty.

Szef MON dodał, że ponad 1,5 tys. kolejnych ochotników przeszło już procedurę powołania do WOT i zostało zapoznanych z jednostkami wojskowymi. Ci ochotnicy, począwszy od lipca tego roku, rozpoczną szkolenie podstawowe i wyrównawcze. Minister oznajmił, że z tej grupy ponad 900 ochotników odebrało już karty powołania na szkolenia.

Wojska Obrony Terytorialnej jako odrębny, piąty rodzaj sił zbrojnych zostały powołane z początkiem tego roku. Trzy pierwsze brygady już sformowano, a trzy kolejne są obecnie formowane. W roku 2018 rozpocznie się formowanie siedmiu brygad w centralnej części Polski, a od roku 2019 – czterech brygad na zachodzie kraju. Za kilka lat ma funkcjonować 17 brygad OT – po jednej w każdym województwie, a w woj. mazowieckim – dwie. Docelowo WOT mają liczyć 53 tys. żołnierzy.

PAP/JN

Donald Trump źle dobrał sobie administrację, jego otoczenie go nie chroni. Wolno mu wyraźnie mniej niż poprzednikom

„Program Wschodni” gościł politologa, dra Michała Kuzia. Głównym tematem rozmowy były oskarżenia wobec Donalda Trumpa o kontakty z rosyjskimi służbami oraz polityka Ameryki wobec Rosji.

Dr Michał Kuź, politolog z Uczelni Łazarskiego, zapytany o podejrzenia wobec prezydenta Donalda Trumpa o niejasne powiązania z rosyjskim wywiadem powiedział, że do tej pory jednoznacznie niczego Donaldowi Trumpowi nie udowodniono. Jest w tej sprawie niesamowity szum informacyjny.

Były szef FBI James Comey, którego Donald Trump miał rzekomo prosić o zamknięcie śledztwa w sprawie kontaktów z rosyjskimi służbami swojego byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, Michaela Flynna, zeznał pod przysięgą na początku maja, że Donald Trump osobiście nie jest zamieszany w aferę i nie wywierał na niego nacisku w sprawie zakończenia śledztwa przeciwko gen Flynnowi.  Krótko po tym, jak stracił pracę, Comey zmienił zdanie i zarzucił Donaldowi Trumpowi, że ten jednak wywierał na niego nacisk.

Jak podkreślił politolog, jest to poważny zarzut, ponieważ dotyczy utrudniania śledztwa na bardzo wysokim szczeblu. Ostatnio takich niejasnych przecieków jest w administracji Trumpa coraz więcej i cała sytuacja wygląda nieciekawie dla prezydenta USA. Coraz częściej mówi się możliwym  impeachmencie.

Dr Michał Kuź zauważył, że prezydentowi nikt spośród jego administracji nie pomaga i nikt go nie chroni. Jego zdaniem Donald Trump źle zaplanował swoją prezydenturę, nie obsadził wielu stanowisk.  Wolno mu wyraźnie mniej niż jego poprzednikom.

Według politologa narracje, jakoby Donald Trump miał być nieprzygotowany do pełnienia swojej prezydentury, są lekko przesadzone. Jako przykład podał Ronalda Reagana, który pod koniec swojej prezydentury cierpiał na alzheimera, oraz Kennedy’ego, który był uzależniony od leków:

– Wszyscy oni, mimo wad, byli chronieni przez swoje otoczenie. Byli zakorzenieni w swojej administracji i wiedzieli, jak obsadzać najważniejsze stanowiska.

Rozmówca Antoniego Opalińskiego zauważył, ze prezydentura Donalda Trumpa utknęła w martwym punkcie, ponieważ niezależnie od tego, czy był, czy nie był zamieszany w aferę z Rosją, ta sytuacja będzie ograniczała mu pole działania.

Niektórzy obserwatorzy sugerują, że prezydentowi Ameryki w „odzyskaniu twarzy” jako przywódcy pomogłaby np. wojna.

Gość „Programu Wschodniego” mówił również o polityce Donalda Trumpa w stosunku do Rosji.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN

 

W poniedziałek 22 maja rusza proces byłego oficera Wojska Polskiego, na którym ciąży zarzut związany ze szpiegostwem

Najpoważniejszy zarzut jest związany ze zbieraniem dokumentów papierowych i elektronicznych, w tym dokumentów niejawnych, w celu udzielenia ich obcemu wywiadowi. Za taki czyn grozi do 8 lat więzienia.

Proces porucznika rezerwy Wojska Polskiego Piotra C.  rusza 22 maja przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie – ustaliła Polska Agencja Prasowa.

Jak powiedział w czwartek PAP rzecznik WSO sędzia ppłk Tomasz Krajewski, proces będzie toczył się z wyłączeniem jawności.

Akt oskarżenia wysłała 7 kwietnia Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Rzecznik prokuratury Michał Dziekańskie nie ujawnił szczegółów sprawy. Powiedział, że Piotr C. jest oskarżony przede wszystkim o szpiegostwo – zbierał m.in. tajne dokumenty, które zamierzał przekazać obcemu wywiadowi. Za taki czyn grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.

Do 10 lat więzienia grozi formalnie C. za inne przestępstwo objęte aktem oskarżenia – samowolne zabranie amunicji z jednostki wojskowej, jednak w tym przypadku chodzi tylko o trzy sztuki amunicji. Były oficer jest też oskarżony o przechowywanie dokumentów niejawnych poza kancelarią tajną jednostki wojskowej.

Piotr C. przebywa w areszcie od czasu, gdy został zatrzymany w grudniu 2016 roku. Był poszukiwany listem gończym od sierpnia 2016.

Sprawę prowadził wydział ds. wojskowych prokuratury okręgowej pod nadzorem departamentu ds. wojskowych Prokuratury Krajowej. Ta ostatnia podawała, że chodzi o byłego oficera 1. Bazy Lotnictwa Transportowego w Warszawie, która powstała w miejsce 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego (rozwiązanego po katastrofie smoleńskiej).

Prokuratura i Żandarmeria Wojskowa nie informowały, na czym miała polegać działalność porucznika ani na rzecz jakiego państwa miał on działać.

W 2015 r. media pisały o namierzeniu oficera Sił Powietrznych podejrzewanego o szpiegostwo. „Gazeta Wyborcza” podawała wtedy, że chodzi o pilota śmigłowca, który służył w 36. pułku. Podkreślała, że działalność oficera nie miała związku z katastrofą smoleńską.

Oficer miał zostać zatrzymany w 2014 roku przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Nie został aresztowany; przebywał na zwolnieniu lekarskim. Jak wynika z listu gończego w tym czasie odszedł ze służby.[related id=”19468″]

Według mediów w tej sprawie doszło do zatargu między SKW a prokuraturą o skalę zarzutów – SKW chciała zarzutu szpiegostwa, a prokuratura wojskowa – uznania działań oficera za przestępstwo mniejszej wagi, związane z niedopełnieniem obowiązków dotyczących materiałów niejawnych.

Wielokrotnie sprawa C. była przedmiotem obrad komisji ds. służb specjalnych w poprzedniej kadencji Sejmu. Informacje w tej sprawie przedstawiały zarówno SKW i Żandarmeria Wojskowa, jak i prokuratura.

W marcu br. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał na cztery lata więzienia za szpiegostwo na rzecz Rosji Stanisława Sz., prawnika z obywatelstwem Polski i Rosji. Według sądu wykonywał on zlecenia wywiadu wojskowego GRU dotyczące polskiej energetyki. Obrona zapowiedziała apelację.

Stanisław Sz. i ppłk. Wojska Polskiego Zbigniew J. zostali aresztowani w październiku 2014 roku. Sprawy wojskowego i cywila łączą się, ale związek nie polega na tym, że ze sobą współdziałali – mówił w 2014 roku ówczesny prokurator generalny Andrzej Seremet. W 2016 roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie skazał J. na sześć lat więzienia (dobrowolnie poddał się on karze).

PAP/LK

Wiceminister Jarosław Zieliński: Polska prokuratura zrobi wszystko co w jej mocy, aby wyjaśnić sprawę Magdaleny Żuk

Gościem Poranka Wnet był Jarosław Zieliński – wiceszef MSWiA. Rozmawiał z Witoldem Gadowskim o sprawie śmierci Magdaleny Żuk oraz zmianach w policji, które wprowadza obecny rząd.

To, co zostało już przeprowadzone w związku ze śmiercią Magdaleny Żuk w Egipcie, musi być zweryfikowane w Polsce. Na konkretne informacje trzeba jeszcze zaczekać, ale wiceminister zapewnił, że prokuratura zrobi wszystko, co w jej mocy, aby wyjaśnić tę sprawę.

„Prokuratura bada sprawę Magdaleny Żuk. Nie wyklucza na ten moment żadnych wątków, które powinny być przeanalizowane. Musimy czekać na wyniki” – powiedział gość Poranka Wnet. Jego zdaniem polskie organy ścigania zmuszone są prosić o pomoc również egipskie władze, ale ważne jest, aby polska prokuratura mogła przeprowadzić swoje postępowanie.

Sprawa Magdaleny Żuk jest trudna, ponieważ polska prokuratura opiera się na materiałach i dowodach dostarczonych przez egipską służbę bezpieczeństwa. Jednak, jak podkreślił wiceminister, „na pewno zostanie wyjaśniona do końca”.

[related id=”19197″]

Przy okazji sprawy w Egipcie mówi się sporo o dwóch innych problemach przestępczych: produkcji i handlu metaamfetaminą w Polsce oraz handlu ludźmi – wysyłania przez tzw. „agencje modelek” niczego  nieświadomych kobiet za granicę. Są one później wykorzystywane jako „damy do towarzystwa” bogatych mężczyzn. Jarosław Zieliński powiedział, że oba te wątki są pod obserwacją Centralnego Biura Śledczego, jednak policja nie chce zdradzać szczegółów śledztw.

Wiceminister mówił również  o sukcesach polskiej policji, które, jak podkreślił, „są zasługą ciężkiej pracy policjantów, profesjonalnego wyszkolenia, ale również dobrego dowodzenia i nadzoru”.

„Przestępczość zorganizowana dysponuje bardzo dużymi środkami finansowymi i ma dostęp do nowoczesnej techniki. Trzeba zwiększać nakłady finansowe na policję, tak aby mogła wyprzedzać przestępców o krok” powiedział wiceszef MSWiA. Uważa on, że dofinansowane organy bezpieczeństwa, mające dostęp do innowacji technologicznych, będą mogły skutecznie łapać przestępców.

Temu m.in. służy program modernizacji służb mundurowych, zapowiedziany przed wyborami, który teraz jest realizowany.

Na zakończenie rozmowy Jarosław Zieliński mówił o zmianach w policji  na przestrzeni ostatnich 27 lat oraz o tym, że policja nie przewiduje w najbliższym czasie wymiany kadr na wysokich stanowiskach kierowniczych.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji Witolda Gadowskiego.

JN

 

 

 

Prezydenci Polski i Łotwy deklarują wspólne stanowisko ws. bezpieczeństwa, zwłaszcza w odniesieniu do relacji z Rosją

NATO powinno w sprawie relacji z Rosją stać razem – oświadczył Andrzej Duda. Prezydent Polski zapewnił, że w kwestii relacji z Rosją stanowiska Polski i Łotwy są „absolutnie zgodne”.

– NATO powinno w sprawie relacji z Rosją stać razem – powiedział w poniedziałek w Warszawie prezydent Andrzej Duda. Prezydent Łotwy Raimonds Vejonis podkreślił, że jego kraj blisko współpracuje z Polską na rzecz umacniania bezpieczeństwa w rejonie Morza Bałtyckiego.

Na wspólnej konferencji prasowej obu prezydentów Andrzej Duda powiedział, że rozmowa z przebywającym z oficjalną wizytą w Polsce prezydentem Łotwy dotyczyła relacji dwustronnych, zbliżającego się szczytu NATO w Brukseli, a także realizacji postanowień szczytów Sojuszu z Newport i Warszawy.

Prezydenci Polski i Łotwy rozmawiali także o współpracy w ramach inicjatywy Trójmorza, czyli państw leżących w rejonie Bałtyku, Adriatyku i Morza Czarnego. Tematem spotkania była także polityka unijna, w tym Brexit.

Prezydent Duda zaznaczył, że w kwestii relacji z Rosją stanowiska obu krajów są „absolutnie zgodne”. – Uważamy, że NATO powinno w sprawie relacji z Rosją stać razem i przede wszystkim dbać o to, aby flanka wschodnia Sojuszu Północnoatlantyckiego była zabezpieczona i żeby było widać spójność, jednomyślność i solidarność wszystkich państw Sojuszu Północnoatlantyckiego i determinację w tym, aby terytorium NATO było terytorium absolutnie niepodzielnym” – powiedział.

Odniósł się też do tworzonej grupy batalionowej na Łotwie, w której bierze udział kompania polskich żołnierzy wyposażona w czołgi. Według prezydenta RP to nawiązanie „do wielkiej, stuletniej tradycji współdziałania żołnierzy polskich i żołnierzy łotewskich, w czasie kiedy Łotwa odzyskiwała niepodległość, kiedy walczyła o utworzenie granic wolnego państwa”.[related id=”16380″]

Dodał, że Polska i Łotwa jednomyślnie są zdania, że NATO powinno zwalczać terroryzm i także w tej sprawie powinno zajmować twardą postawę.

Andrzej Duda zaznaczył, że Polskę i Łotwę łączy zgodne stanowisko w sprawach unijnych, m.in. przekonanie, że Brexit powinien mieć maksymalnie łagodny przebieg i dążyć do wzajemnie korzystnych stosunków między UE i Wielką Brytanią. „Bo to jest warunkiem dobrego współdziałania na przyszłość w kwestii zabezpieczenia praw polskich i łotewskich obywateli, którzy w Wielkiej Brytanii dzisiaj przebywają i będą przebywali” – powiedział polski prezydent.

Wyraził on również wdzięczność wobec swojego łotewskiego partnera za deklarację udziału w spotkaniu państw Trójmorza. Podkreślił, że jest to inicjatywa europejska, która dąży do spójności w ramach UE i wyrównania rozwoju pomiędzy częściami Unii w obszarach infrastruktury energetycznej i transportowej. Prezydent mówił, że chciałby współdziałać w łączeniu wielkich inwestycji drogowych, kolejowych i energetycznych realizowanych w ramach Funduszu Spójności.

Polski prezydent podziękował Raimodosowi Vejonisowi za jego wsparcie dla polskiej kandydatury na niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ w latach 2018-2019. Zaznaczył, że Polska chce być w RB ONZ reprezentantem naszego regionu Europy.

Dodał, że rozmowa z prezydentem Łotwy dotyczyła także via Baltica (czyli połączenia krajów nadbałtyckich z południową Europą), połączeń energetycznych między krajami oraz obchodów 100-lecia niepodległości w Polsce i na Łotwie.

Raimodos Vejonis podkreślił, że jego kraj i Polska blisko ze sobą współpracują na rzecz umacniania bezpieczeństwa w rejonie Morza Bałtyckiego. Dodał, że oba kraje mają wspólny pogląd na temat globalnych i regionalnych wyzwań.[related id=”15134″]

Powiedział też, że wysoko ocenia polski wkład w wysuniętą obecność NATO na wschodniej flance. Podkreślił, że pełna implementacja postanowień szczytu NATO w Warszawie i możliwość szybkiego wysłania międzynarodowej grupy batalionowej to priorytet dla państw bałtyckich. Zaznaczył, że przywództwo amerykańskie i silny Sojusz są niezwykle ważne dla bezpieczeństwa regionu bałtyckiego i Polski. Zaznaczył, że Łotwa chce osiągnąć poziom 2 proc. PKB wydatków na obronność w przyszłym roku.

Prezydent Vejonis powiedział też, że Polska jest jednym z najważniejszych partnerów gospodarczych Łotwy w Europie i oświadczył, że jego zdaniem „poziom współpracy może być zwiększany. Polskie firmy są zapraszane do inwestowania również na Łotwie”. Dodał też, że jego kraj ceni współpracę z Polską w rozwoju infrastruktury energetycznej i transportowej w regionie.

Raimondos Vejonis podkreślił, że oczekuje bliskiej współpracy przy realizacji projektu via Baltica. Zaznaczył, że Polska jest bardzo ważnym partnerem dla krajów bałtyckich w łączeniu z rynkiem europejskim, „zapewniającym alternatywne dostawy gazu ziemnego, drogi tych dostaw”. Dodał, że jego kraj oczekuje na budowę interkonektora gazowego między Polską i Litwą.

PAP/LK

USA: Prezydent Donald Trump niespodziewanie zwolnił dyrektora Federalnego Biura Śledczego Jamesa Comeya

Donald Trump uzasadnił decyzję o zwolnieniu Jamesa Comeya przekonaniem prokuratora generalnego Jeffa Sessionsa, że „nie jest on w stanie skutecznie kierować tą bardzo ważną agencją federalną”.

Informując Jamesa Comeya o zwolnieniu, prezydent Trump „docenił fakt”, że były już dyrektor FBI „ trzykrotnie poinformował go przy różnych okazjach”, że  „nie jest przedmiotem dochodzenia w sprawie związków jego sztabu wyborczego z przedstawicielami Kremla.”

Administracja Trumpa dała do zrozumienia, że powodem zwolnienia były pomyłki Comeya popełnione w czasie prowadzenia od lipca ubiegłego roku śledztwa w sprawie używania przez demokratyczną kandydatkę na prezydenta USA Hillary Clinton prywatnego serwera w korespondencji mailowej obejmującej poufne materiały rządowe.

[related id=”17856″]

Clinton kilkakrotnie oskarżała Comeya o przyczynienie się do jej porażki w wyborach.

Decyzja prezydenta Trumpa o natychmiastowym zwolnieniu dyrektora FBI była absolutnym szokiem dla korpusu prasowego Białego Domu i całego establishmentu politycznego w Waszyngtonie.

Prezydent Trump – podkreślają komentatorzy – miał doskonałą okazję aby zwolnić Comeya bezpośrednio po objęciu urzędu prezydenta 20 stycznia i uniknąć w ten sposób obecnej atmosfery skandalu i spekulacji dotyczących rzeczywistych motywów zwolnienia.

Demokraci potrzebowali mniej niż godziny, aby porównać zwolnienie Comeya do „słynnej masakry sobotniej nocy” w czasach prezydentury Richarda Nixona.

Terminem tym komentatorzy określali zwolnienie w 1973 r. przez Nixona specjalnego prokuratora powołanego do zbadania zarzutów o nadużywanie przez niego władzy. Swoją decyzją Nixon spowodował wówczas rezygnację prokuratora generalnego i jego zastępcy.

[related id=”18035″ side=”left”]

Senator Charles Schumer, przywódca demokratycznej mniejszości w Senacie, a w istocie przywódca całej opozycji demokratycznej w Kongresie, zwrócił uwagę na te „nixonowskie” podobieństwa, zadając pytanie często powtarzane w Waszyngtonie po decyzji Trumpa: „Dlaczego teraz? Dlaczego teraz, po tym, jak Comey, występując w Kongresie przed tygodniem, poinformował, że od lata ub. roku prowadzone jest śledztwo w sprawie powiązań otoczenia Trumpa z Kremlem?”

Senator Schumer w swoim wystąpieniu kilkakrotnie wezwał do powołania specjalnego prokuratora w celu wyjaśnienia wszystkich podejrzeń związanych z ubiegłorocznymi wyborami prezydenckimi.

„Do tej pory – podkreślił Schumer – był to jeden ze sposobów odzyskania zaufania Amerykanów w nasz wymiar sprawiedliwości. Teraz jest to jedyny sposób”.

Zwolnienie Jamesa Comeya przez Donalda Trumpa jest zaledwie drugim w historii Stanów Zjednoczonych przypadkiem zwolnienia przez urzędującego prezydenta szefa FBI przed ukończeniem przez niego 10-letniej kadencji.

FBI jest agencją podporządkowaną Departamentowi Sprawiedliwości i zajmuje się zarówno ściganiem przestępstw stanowiących pogwałcenie przepisów federalnych, jak i kontrwywiadem.

PAP/JN

Sprawa poprzedniego przetargu na śmigłowce caracal jest nieaktualna, Francuzi nie chcieli spełnić polskich warunków

Przetarg, w którym poprzedni rząd wybrał śmigłowce H225M Caracal, jest już nieaktualny; w tej chwili ogłoszono nowe postępowanie, które jest prowadzone na nowych warunkach – mówiła we wtorek premier.

Na dzisiejszej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu premier została zapytana, czy będzie rozmawiała z szefem MON Antonim Macierewiczem „o przetargu na śmigłowce caracal”.

Beata Szydło odpowiedziała, że przetarg nie został sfinalizowany i jest już nieaktualny. Nie podpisano umowy, ponieważ firma francuska nie chciała spełnić warunków offsetowych, które były korzystne dla polskiej gospodarki.Ogłoszono nowy przetarg na śmigłowce i jest on od początku prowadzony na nowych zasadach.

[related id=”15235″]

Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska MON rozpisało wiosną 2012 r. W kwietniu 2015 r. do ostatecznego etapu rozmów wskazano ofertę grupy Airbus Heicopters ze śmigłowcem H225M Caracal. Wartość kontraktu miała wynieść, łącznie z podatkami, 13,4 mld zł. Przeciw wyborowi protestowały opozycyjne wówczas PiS i związki zawodowe działające w zakładach w Mielcu i Świdniku, które również startowały w przetargu. We wrześniu 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej. Na początku października ub. r. Ministerstwo Rozwoju uznało ofertę offsetową francuskiej firmy za niezadowalającą, a dalsze rozmowy za bezprzedmiotowe.

Obecnie w MON trwa nowe postępowanie, które ma wskazać śmigłowce dla wojsk specjalnych i do zadań morskich. W poniedziałek Inspektorat Uzbrojenia MON poinformował, że ocenił wstępne oferty w postępowaniu na osiem śmigłowców dla sił specjalnych i rozpoczyna negocjacje z wykonawcami, którzy złożyli dokumenty.

Pod koniec marca wstępne oferty złożyły trzy podmioty: konsorcjum PZL Mielec i Sikorsky Aircraft Corporations (należące do amerykańskiego koncernu Lockheed Martin), WSK „PZL-Świdnik” (należące do włoskiej grupy Leonardo) oraz konsorcjum Airbus Helicopters i Heli Invest.

PAP/JN

Beata Szydło na szczycie państw bałtyckich; tematem rozmów były m.in. bezpieczeństwo i przyszłość Unii Europejskiej

Po spotkaniu polska premier określiła je jako okazję do bardzo dobrych rozmów w sprawach współpracy i dialogu, zwłaszcza w obecnej niepewnej sytuacji pod względem bezpieczeństwa naszej części Europy.

Polska premier uczestniczyła w poniedziałek w szczycie premierów państw bałtyckich w estońskiej stolicy.

Na wspólnej konferencji prasowej szefów rządów Beata Szydło powiedziała, że spotkanie było okazją do bardzo dobrych rozmów na temat współpracy i dialogu, zarówno państw bałtyckich, naszej części Europy, jak i całego kontynentu. Jak podkreśliła, Estonia, Litwa i Łotwa to bliscy partnerzy Polski w regionie Bałtyku.

Szefowa polskiego rządu przypomniała, że mamy wiele zbieżnych interesów, wspólnie realizujemy projekty energetyczne i infrastrukturalne. Współpracując na forach międzynarodowych, nasze kraje aktywnie uczestniczą w rozwiązywaniu problemów w regionie i na świecie.

[related id=”5214″]

Oświadczyła też, że dalsza intensyfikacja tej współpracy zarówno w wymiarze dwustronnym, jak i wielostronnym, nabiera szczególnego znaczenia wobec „złożonej i niepewnej sytuacji bezpieczeństwa” w naszej części Europy.

Zwróciła uwagę, że Polska od lat angażuje się w zapewnienie bezpieczeństwa państw bałtyckich – od 1 maja polski kontyngent „Orlik” po raz siódmy bierze udział w ochronie przestrzeni powietrznej Estonii, Litwy i Łotwy w ramach natowskiej misji „Baltic Air Policing”.

Nasi żołnierze uczestniczą w licznych ćwiczeniach i manewrach organizowanych na terytorium państw bałtyckich, nie ustajemy też w wysiłkach na rzecz wzmocnienia obecności NATO w regionie Bałtyku. Aktywnie włączamy się również w projekty wzmacniające bezpieczeństwo energetyczne naszych państw w szerszym wymiarze, także całego regionu Unii Europejskiej.

Premier przypomniała, że Polska kontynuuje realizację przedsięwzięć infrastrukturalnych, takich jak „Rail Baltica” i „Via Baltica” i oświadczyła, że zamierzamy ubiegać się o środki finansowe UE na realizację zadań zaplanowanych w ramach tych projektów.

Tematem poniedziałkowego szczytu była też przyszłość Unii Europejskiej, m.in. w kontekście Brexitu. Rozmawiano o tym, jak ułożyć dobre relacje między Wielką Brytania i UE.

Europa zjednoczona, spójna będzie Europą silniejszą i tego chcą wszystkie cztery państwa obecne na dzisiejszym spotkaniu. Kreślenie nowych podziałów tylko osłabia Europę i nie stanowi recepty na obecny kryzys – oceniła premier Szydło.

Jak relacjonowała, w trakcie rozmów z premierami państw bałtyckich podkreśliła m.in. znaczenie jednolitego rynku Unii Europejskiej, który – jej zdaniem – jest najbardziej wymiernym instrumentem europejskiej integracji. Podkreśliła, że jednolity rynek unijny przynosi zauważalne korzyści zarówno obywatelom, jak i przedsiębiorcom. Uznała ten problem za jeden z najważniejszych, jakie rysują się na horyzoncie Unii Europejskiej, z punktu widzenia Polski.

[related id=”17339″ side=”left”]

Zdaniem premier sygnały podważające ideę wspólnego rynku, które płyną z różnych części Europy, są niepokojące. – Musimy bardzo mocno bronić tego, co stało się fundamentem Unii Europejskiej. Jednolity rynek jest przyszłością Unii Europejskiej, ta świadomość w państwach członkowskich (UE) musi być mocno podkreślona – powiedziała.

Jak oświadczyła Beata Szydło, w kwestii wspólnego, jednolitego rynku szefowie państw zgromadzeni na szczycie byli zgodni.

Zapytana, czy w trakcie jej rozmów z premierami państw bałtyckich była poruszana kwestia bezpieczeństwa energetycznego w kontekście gazociągu Nord Stream 2, szefowa polskiego rządu wyraziła pogląd, że Nord Stream 2 to projekt polityczny, co Polska podkreśla bardzo mocno podczas rozmów w UE. Dodała też, że państw, które myślą podobnie – że Nord Stream 2 zagraża stabilności w Europie – jest dużo więcej.

Polska premier wróciła uwagę, że kluczową rolę mają tutaj do odegrania Niemcy i Komisja Europejska, Polska zaś apeluje, żeby Komisja Europejska zajęła stanowisko i zaczęła stosować unijne prawo wobec tej inwestycji. Oczekujemy, że reguły, które obowiązują wszystkich w Europie, będą stosowane wobec Nord Stream 2.

Beata Szydło powiedziała również, że podczas spotkania w Tallinnie premierzy ustalili, że będą podtrzymywać uzgodnione stanowisko, że Nord Stream 2 nie jest inwestycją bezpieczną dla Europy i naszego regionu. Podkreśliła, że uznali wspólnie, że należy zrobić wszystko, aby Komisja Europejska stanęła na wysokości zadania i po prostu zastosowała prawodawstwo europejskie.

Nord Stream 2 to projekt dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześc. surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku; w tym samym roku Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Polska, kraje bałtyckie i Ukraina sprzeciwiają się projektowi.

PAP/JN