Toms Rostoks z Uniwersytetu Łotewskiego: Uniezależnienie się Łotwy od energii z Rosji było i jest trudną sprawą [VIDEO]

W ostatnich latach zrobiliśmy badania, z których wynika, że mniejszość rosyjska ma pozytywny stosunek do Rosji i Władymira Putina, ale widzą zachowanie Rosji na Ukrainie i nie chcieliby tego na Łowie.

[related id=39062]- Pytanie o bezpieczeństwo energetyczne Łotwy od 12 lat, kiedy to Niemcy i Rosja ogłosiły budowę Nord Stream 1, jest bardzo ważne i aktualne – powiedział Wojciechowi Jankowskiemu w Poranku WNET gość z Rygi, dr Toms Rostoks, ekspert od spraw bezpieczeństwa energetycznego z Uniwersytetu Łotewskiego z Instytutu Stosunków Międzynarodowych, a także sekretarz wykonawczy w Komisji Analiz Strategicznych pod auspicjami prezydenta Łotwy.

Jego zdaniem przez ostatnie dziesięciolecie Łotysze często zastanawiali się, na ile tego typu inwestycje jak Nord Stream 1 i Nord Stream 2 są dla nich bezpieczne i jakie przyniosą dla nich konsekwencje. – Nie można przerysowywać tej sytuacji ani w jedną, ani w drugą stronę.

– Uniezależnienie się Łotwy od Rosji w kwestii energetycznej jest i było dosyć trudną sprawą – ocenił ekspert. Jego zdaniem Unia Europejska przyszła Łotyszom z pomocą w tej sprawie. Monopolista na rynku gazu, jakim było dotychczas przedsiębiorstwo Latvijas Gaze, właśnie zmienia swą strukturę własnościową.

Przypomnijmy, że w ubiegłym roku parlament uchwalił ustawę regulującą te kwestie i stworzył tzw. trzeci pakiet energetyczny. Nowelizacja zachowuje prawo pierwokupu przez skarb państwa operatora gazowego oraz magazynów gazu. Kontrolę i nadzór nad działalnością systemowego operatora i magazynowaniem gazu sprawuje aktualnie komisja ds. regulacji usług publicznych. Od kwietnia ubiegłego roku łotewskie gospodarstwa domowe same wybierają dostawcę gazu i płacą według taryf regulatora rynku (zgłosiło się dwóch łotewskich dostawców zajmujących się do tej pory sprzedażą energii elektrycznej). Latvijas Gaze ma obowiązek dostarczać gaz do 2019 roku.

Co do podziału LG to od ubiegłego roku działa niezależna firma, która oferuje usługi transportu i magazynowania gazu, i zarządza największymi podziemnymi magazynami nad Bałykiem w Incukalnse. LG ma czas do 31 grudnia 2017 r.  na oddzielenie majątku operatora systemowego transportu i magazynowania gazu od LG. W 2016 roku największym akcjonariuszem Latvijas Gaze był Gazprom (34 proc.), Marguerite Fund (28,97 proc.), Uniper Ruhrgas International GmbH (18,26 proc.) i rosyjska Itera Latvija należąca do Rosneft (16 proc.).

– Aktualnie na Łotwie jest swego rodzaju niepewność ze względu na zachowanie Rosji i jeżeli będzie ona starała się wpłynąć na Łotwę agresywnie za pomocą instrumentów polityki energetycznej, może to spowodować przyspieszenie dywersyfikacji dostaw gazu na Łotwę, tak jak ma to miejsce na Litwie – powiedział Toms Rostoks.

– W ostatnich latach zrobiliśmy wiele badań socjologicznych, z których wynika, że mniejszość rosyjska ma pozytywny stosunek do Rosji i Władymira Putina, ale widzą zachowanie Rosji na Ukrainie i nie chcieliby, aby doszło do tego typu interwencji na Łotwie – ocenił gość Poranka. – Oczywiście jest część tej mniejszości, która uwierzyła w opowieść rosyjskich mediów wmawiających, że odrodził się tu łotewski nazizm i że to kraj, w którym nic się nie udało.

[related id=39046]Zwrócił uwagę, że trudno Łotwie konkurować z rosyjskimi mediami, ale z pogłębionych badań wynika, że ci, którzy mówią o łotewskim nazizmie, nigdy nie spotkali się z jego przejawami.

MoRo

Wywiad z dr. Tomsem Rostoksem w części siódmej Poranka WNET .

Cały Poranek WNET

 

Obejrzyj również ten wywiad na YouTube!

Dyrektor Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych: Energetyka wrażliwa na rosyjskie manipulacje, choć nie bezbronna

Przekształcenie Zapad 2017 w jakiś rodzaj agresji ze strony Rosji jest mało prawdopodobne ze względu na podwyższone stany wojsk NATO w regionie – powiedział Andris Sprūds, gość Poranka WNET z Rygi.

Bezpieczeństwo energetyczne Łotwy to temat ważny i funkcjonujący w debacie publicznej od lat – powiedział gość redaktora Wojciecha Jankowskiego prowadzącego Poranek WNET z Rygi, dyrektor Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Andris Sprūds . Zwrócił on uwagę, że w sferze dostaw gazu Łotwa już w dość dużym stopniu, chociaż niewystarczającym, uzyskała dywersyfikację. Jako istotny jej element wymienił terminal LNG na Litwie.

– Jeszcze w minionej dekadzie byliśmy wyspą energetyczną; aktualnie można już powiedzieć, że staliśmy się półwyspem – powiedział Andris Sprūds z Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, który widzi postęp również w dziedzinie elektryczności, ze względu na coraz liczniejsze połączenia z państwami skandynawskimi. – Sfera energetyczna nadal jednak pozostaje wrażliwa na manipulacje ze strony Rosji.

[related id=39068]Łotwa to ostatnie z państw bałtyckich, które zliberalizowało swój rynek gazowy, głównie ze względu na pozycję rosyjskich firm w tym państwie i powolne prace nad połączeniami z europejską siecią gazową. Jego zdaniem Łotwa, jako kraj bardzo mały, nie jest w stanie zdobyć się na niezależność energetyczną i dlatego włączenie tego kraju do sieci europejskiej , gdzie „biznes jest nad wszystkim”, jest bardzo ważne. Aktualnie Ryga może się czuć o tyle bezpiecznie, że w razie kryzysu nie będzie odczuwała przerw dostaw tak dotkliwie, jak było to w okresie jej całkowitego uzależnienia od rosyjskich dostaw. Poza tym dywersyfikacja ma jeszcze i tę dobrą stronę, że wymusza na Rosji bardziej konkurencyjne ceny.

Energia pozyskiwana jest na Łotwie głównie poprzez sieć elektrowni rzecznych, ale również, i to aż w 30 procentach, ze spalania drewna. Zwrócił uwagę na to, że niestety nadal duży odsetek energii z drewna jest w pozyskiwany w przestarzałych technologiach.

Dla Łotyszy projekt Międzymorza jest na razie bardzo abstrakcyjny. Chociaż zdają sobie oni sprawę z jego historyczności, nie jest on powszechnie znany. Dla osób zajmujących się polityką jest on ważny o tyle, o ile ważna jest dla tego regionu Polska, która może zostać liderem tej części Europy. Jednak aktualne problemy naszego kraju w Brukseli są odbierane przez Rygę negatywnie. Zwłaszcza szerokim echem odbiły się tu kwestie związane, jak to podnosi Bruksela, z łamaniem praworządności. Dlatego dyplomację łotewską, jeśli chodzi o kierunek polski, charakteryzuje daleko posunięta ostrożność.

– Dla Łotwy ważna jest Polska mocno szanowana w strukturach Unii Europejskiej, ale w obecnej sytuacji mamy naszych sojuszników i w Niemczech, w państwach skandynawskich i w jakimś sensie również w Brukseli – powiedział Sprūds, który uważa, że Łotwa może popierać Polskę, i to nieformalnie, w sprawie kryzysu imigracyjnego, bo Ryga również sceptycznie ocenia podejście Niemiec do tej kwestii.

Na Łotwie, tak jak w innych państwach graniczących z Rosją, bacznie obserwowane są manewry wojskowe Zapad 2017. Nasz gość zwrócił uwagę na problemy telekomunikacyjne, jakie wystąpiły w tym okresie na Łotwie, i zastanawiał się, czy ich pierwotną przyczyną nie były cyberataki, które stanowiły element Zapad 2017.

– Jesteśmy już przyzwyczajeni, że mamy sąsiada, który jest obok, nie jest łatwy i z którym musimy współpracować, ale z drugiej strony musimy do tego podchodzić z pewną ostrożnością. Czujemy oddech, ale nie dramatyzujemy tej sytuacji- powiedział szef  Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Jego zdaniem aktualnie rozwój Zapad 2017 w jakiś rodzaj agresji ze strony Rosji jest mało prawdopodobny ze względu na podwyższone stany wojsk NATO w regionie.

[related id=39046]- To, co dzisiaj jest stabilne, nie oznacza, że jutro takie będzie i że nie ma tu zagrożeń dla stabilności regionu – stwierdził Sprūds, który wyjaśnił, że Zapad 2017 również trzyma w napięciu Łotyszy, którzy muszą poważnie myśleć o przeznaczaniu 2,5 procent PKB na obronność kraju. W kontekście obronności Łotwa, jak się okazuje, bardzo liczy na Polskę jako członka NATO. Zwrócił uwagę, że zwłaszcza w tym kontekście projekt Międzymorza jest dla nich bardzo ważny. Zasugerował, że nasze państwo jako jedyne fizycznie połączone z państwami nadbałtyckimi może być gwarantem bezpieczeństwa dla Pribałtyki.

MoRo

Wywiad z dyrektorem Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Andrisem  Sprūdsem w części piątej Poranka WNET 

Andris Sprūds | Fot. Ernests Dinka, CC BY-SA 2.0

Andris Sprūds (13.07.1971) – łotewski historyk, politolog, badacz stosunków międzynarodowych, od 2009 dyrektor Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

W latach 1989–1994 studiował na Wydziale Historii i Filozofii Uniwersytetu Łotwy w Rydze, gdzie zdobył tytuł magistra historii. W 1997 ukończył roczne studia magisterskie w zakresie historii Europy Środkowej na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie, a rok później czteroletnie studia magisterskie w zakresie stosunków międzynarodowych na Wydziale Historii i Filozofii Uniwersytetu Łotewskiego. W 2005 uzyskał na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce na podstawie pracy pt. Elita gospodarcza a polityka zagraniczna. Rosyjskie grupy finansowo-przemysłowe a rosyjska polityka bałtycka 1991–1999.

W 1999 podjął pracę na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu im. Paulsa Stradiņša w Rydze, gdzie pełni funkcję docenta oraz kierownika magisterskiego studium stosunków międzynarodowych. Od 2003 jest adiunktem w Zakładzie Stosunków Międzynarodowych i Bezpieczeństwa Narodowego w Wyższej Szkole Biznesu – National-Louis University w Nowym Sączu. Wykładał gościnnie na Uniwersytecie Łotwy, w Liwońskiej Szkole Wyższej, w Bałtyckim Kolegium Obronnym w Tartu oraz na Uniwersytecie Europejskim w Tallinie. Od 2004 pracuje w Łotewskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, kolejno jako analityk (2004–2008), wicedyrektor (2008–2009) i dyrektor (od 2009).

 

Łotwa w tym roku otwiera swój rynek gazu, choć do tej pory dostawy z Rosji były w miarę tanie i stabilne [VIDEO]

O bezpieczeństwie energetycznym Łotwy i jej relacjach z Polska i Europą mówił dziś w Poranku WNET Radca do spraw ekonomicznych ambasady polskiej w Rydze, Jarosław Ćwiek-Karpowicz.

Wymiana ekonomiczna między Polską a Łotwą

Łotwa to nie jest duży kraj, nie są to więc duże liczby. Ciekawa jest struktura tej wymiany. Sprowadzamy z Łotwy głównie surowce, przede wszystkim drewno, a eksportujemy produkty przetworzone – meble, produkty żywnościowe, chemię. Dla każdej gospodarki jest to opłacalne, jeżeli bierze z innego państwa surowiec, a wysyła towary wymagające pracy, wysiłku, myśli. Mamy więc relacjach z Łotwą nadwyżkę eksportową.

Bezpieczeństwo energetyczne Łotwy

Wszelkie zmiany wymagające dużych nakładów sił, odwagi, nie przechodzą łatwo w niewielkim kraju, takim jak Łotwa. Jest to jedno z ostatnich państw w Unii Europejskiej, które otwiera swój rynek gazu. Nie zrobiła tego na razie jeszcze tylko Finlandia, która ma połączenia gazowe wyłącznie z Rosją. Natomiast Łotwa i inne państwa bałtyckie, ze względu na już funkcjonującą infrastrukturę (np. terminal LNG na Litwie i połączenia z Polską) mają większą szansę na dywersyfikację dostaw.

Kilka lat temu Łotwa zliberalizowała rynek elektroenergetyczny, czego skutkiem był wzrost cen energii. Dlatego teraz rząd bardzo ostrożnie podchodził do otwierania rynku gazu. Jednak konkurencja wydaje się być jedynym rozwiązaniem dla Łotwy i innych krajów bałtyckich. Łotysze są pogodzeni z tym, że muszą otworzyć rynek gazu, a nie liczyć na preferencyjne dostawy z Rosji.

Do tej pory Łotwa, w odróżnieniu od Estonii i Litwy, potrafiła się dogadać z Rosją co do dostaw gazu. Dostawy były w miarę tanie i stabilne. Przeciętny Łotysz może się więc pytać, po co w takim razie decydować się na otwarcie rynku. Ryzyk jest wiele. Rynek łotewski jest niewielki, mało kto się kwapi, żeby sprzedawać na nim duże wolumeny. To są dylematy, przed którymi stoją tutejsze władze.

Ten sam podmiot nie może przesyłać i sprzedawać gazu. Dotychczasowy monopolista do końca roku musi sprzedać swoje udziały w firmie zajmującej się przesyłem gazu. Wciąż nie wiadomo, kto będzie nabywcą. [related id=39046]

Relacje z Rosją i Europą Zachodnią

Łotysze starają się przekonywać, że nie mają problemów z mniejszością rosyjską, że nie jest możliwe na Łotwie wykorzystanie mniejszości rosyjskiej w podobny sposób, jak na terenach wschodniej Ukrainy. Dlatego prowadzą politykę niezaogniania. Wspierają oczywiście swoją państwowość, język łotewski, ale nie dochodzi do poważniejszych animozji, są one skutecznie wyciszane.

Media rosyjskie działają swobodnie i można w nich spotkać się z ostrą rosyjską propagandą, nawet ostrzejszą niż w samej Rosji. Pozwala się więc, żeby Rosjanie czuli się na Łotwie dobrze, a jest ich tutaj bardzo dużo. Do tego dochodzi to, że sporo Rosjan przybywa z Rosji i napotyka bardzo dobre warunki do prowadzenia biznesu – kupują ziemię, otrzymują prawo stałego pobytu, przychylne są im banki. Wielu z nich ucieka z Rosji ze swoimi pieniędzmi, żeby żyć w jakimś spokojnym kraju. Język rosyjski można usłyszeć na ulicach, nikt nie jest dyskryminowany. Dzięki temu Rosja ma nie mieć powodów, żeby ingerować w sprawy Łotwy. Nie znaczy to jednak, że Rosja w żaden sposób nie próbuje oddziaływać na Łotwę, stosując różne narzędzia wojny hybrydowej.

Jednocześnie Łotwa inwestuje w obronność. Niedługo ma na ten cel wydawać 2 procent PKB. Buduje od zera siły zbrojne. Jeszcze kilka lat temu wyglądały one tragicznie. Od tego roku na Łotwie będą obecne siły NATO.

Łotwa jest przykładnym członkiem NATO. Ponadto uczestniczy we wszystkich dostępnych dla niej zachodnich instytucjach (UE, euro, OECD). Ścisła integracja z Europą Zachodnia jest dla Łotwy polisą bezpieczeństwa.

Całej rozmowy można posłuchać w części szóstej Poranka WNET z Rygi.

JS

Obejrzyj ten wywiad na YouTube Radia Wnet!

Węgrzy byli wśród pierwszych, którzy starali się utworzyć współpracę energetyczną, szczególnie w krajach wyszehradzkich

O bezpieczeństwie energetycznym na Węgrzech i tzw. Jedwabnym Szlaku mówił w Poranku Wnet Dániel Bartha, dyrektor generalny think tanku Centre for Euro-Atlantic Integration and Democracy w Budapeszcie.

W Pekinie trwa spotkanie przywódców wielu państw, w tym Polski, na którym toczą się rozmowy na temat utworzenia nowego tzw. Jedwabnego Szlaku. Według Dániela Barthy Węgrzy oczekują, że uda im się nawiązać z Chinami strategiczną współpracę, tak aby stały się głównym partnerem Węgier.

Chińczycy dokonali wielu inwestycji na Węgrzech. Dániel Bartha jako przykład podał centrum regionalne Bank of China oraz to, że na Węgrzech działa już wiele chińskich przedsiębiorstw. Ponadto planowana jest nowoczesna linia kolejowa łącząca Belgrad z Budapesztem.

Na budowę takiej linii kolejowej nie zgadza się Unia Europejska. Zdaniem rozmówcy Krzysztofa Skowrońskiego, nie powstrzyma to jednak tego projektu: – Celem jest stworzenie nowoczesnego szlaku handlowego z Chin, tak jak to było w średniowieczu, i Węgrzy uważają, że są jego strategicznym punktem.

[related id=”18811″ side=”left”]Centrum logistyczne w Łodzi (które ma być elementem Jedwabnego Szlaku) nie będzie konkurencją dla Węgier, ponieważ Jedwabny Szlak ma kilka odgałęzień. Najlepsze drogi lądowe prowadzą przez Polskę, a drogi morskie docierają Salonik. Chińczycy dlatego właśnie bardzo mocno inwestują w wykupione przez nich greckie porty.

Dyrektor Centre for Euro-Atlantic Integration and Democracy, zapytany o stosunek węgierskich władz do kwestii bezpieczeństwa energetycznego, podkreślił rolę międzynarodowej współpracy w tym zakresie. Dodał też: – Węgrzy byli wśród pierwszych, którzy starali się nawiązać współpracę energetyczną, szczególnie w krajach wyszehradzkich. Polska była bardzo ważnym partnerem w tej inicjatywie.

Powiedział też, że większość gazu przybywa do Węgier z Rosji. Jednak znaczący wpływ na bezpieczeństwo energetyczne Węgier ma możliwość pobierania gazu ze Słowacji lub z Zachodu.

Jeśli chodzi o spór wokół budowy Nord Stream II, to ze strony Węgier nie zapadła jeszcze żadna decyzja. Wynika to z tego, że Węgry pragną być solidarne z Polakami i innymi partnerami, ale z drugiej strony bardzo liczy się dla nich współpraca z Niemcami

Dániel Bartha wypowiedział się również na temat rozbudowy elektrowni atomowej. Z jednej strony Węgrzy chcą w ten sposób uzyskać niezależność energetyczną od rosyjskiego gazu, ale z drugiej to przecież Rosjanie uczestniczą w tej rozbudowie. Bardzo istotne będzie, jakie decyzje zostaną podjęte co do gospodarowania odpadami atomowymi.

Węgrom zależy na tym, aby między krajami Grupy Wyszehradzkiej działały interkonektory, żeby poprzez połączenie systemów dostaw energii krajów regionu zwiększyć ich bezpieczeństwo energetyczne. W ramach Grupy dla Węgier najważniejsza jest współpraca z Polską.

WJB

Rosja potrafi szantażować „zakręcaniem kurka z gazem”. NS II to nie tylko kwestie ekonomiczne, ale i bezpieczeństwo UE

Paweł Bobołowicz: Ukraina posiada największe w Europie podziemne magazyny gazu. Istnieje możliwość integracji przechowalni gazu z systemem bezpieczeństwa energetycznego państw Grupy Wyszehradzkiej.

 

Paweł Bobołowicz, korespondent Radia Wnet z Ukrainy, mówił o bezpieczeństwie energetycznym Ukrainy. Powiedział, że celem wschodnioeuropejskiego państwa jest uniezależnienie się od rosyjskich dostaw paliw. Korespondent przedstawił również ukraińskie projekty dotyczące polityki energetycznej.

Paweł Bobołowicz powiedział, że największym sektorem energetycznym na Ukrainie jest sektor gazowy oraz, że Ukraina od ponad roku nie kupuje już gazu bezpośrednio od Rosji i korzysta z rewersu głównie przez Słowację, a w zdecydowanie mniejszej skali – przez Polskę i Węgry. Jak dodał: to również jest gaz rosyjski, a Ukraina wciąż pozostaje krajem tranzytowym dla dostaw gazu.

Korespondent Radia Wnet zwrócił uwagę na to, że wielkim atutem Ukrainy są największe w Europie podziemne magazyny gazu. Ukraina posiada aż 12 takich zbiorników o powierzchni 31 miliardów sześciennych.

Paweł Bobołowicz powołał się również na eksperta z portalu Enrgetyka24, Pawła Kosta, który zwrócił uwagę  na możliwość integracji przechowalni gazu z systemem bezpieczeństwa energetycznego państw Grupy Wyszehradzkiej.

Redaktor powiedział, że w grudniu ubiegłego roku polski Gaz System i Ukrtransgaz podpisały umowę 0 współpracy przy rozbudowie interkonektora łączącego Polskę z Ukrainą. Realizacja projektu pozwoli transportować 5 mld m. sześciennych gazu, a w przyszłości nawet 8 mld m. sześciennych w kierunku Ukrainy i 7 mld m sześciennych z Ukrainy do Polski.

Rozbudowa interkonektora mogłaby pozwolić na transfer surowca z terminala LNG ze Świnoujścia na Ukrainę. Gaz mógłby płynąć ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych do Ukrainy i środkowoeuropejskich odbiorców.

Paweł Bobołowicz podkreślił, że Nord Stream II to nie tylko kwestie ekonomiczne, ale również bezpieczeństwo europejskie:

Rosja potrafi szantażować zakręcaniem „kurka z gazem”. Realizacja Nord Stream II sprawi, że w Europie powstaną dwie grupy cen za rosyjski gaz: niższa zachodnioeuropejska oraz wyższa wschodnioeuropejska, która obejmie Ukrainę, Polskę, Słowację i może Bułgarię. 

Korespondent powiedział również, że  na Ukrainie  na handlu gazem zarabia spółka Укргаз-энерго (Ukrgaz Energo) należąca do oligarchy Dmytry Firtasza. Jest on przeciwnikiem byłej premier Julii Tymoszenko, współpracownikiem Gazpromu oraz jedynym dostawcą gazu w czasach Janukowycza.

Paweł Bobołowicz mówił także o sektorze elektroenergetycznym.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN

Idea federalizacji nie jest realna z uwagi na zróżnicowanie Europy – mówi Alexandr Vondra, były polityk i dyplomata

O politycznej sytuacji Europy i o uzdrowieniu wizji UE, która jest projektem „na dni słoneczne”, a nie sprawdza się podczas burzy, o idei unijnej federalizacji i relacjach między Czechami a Polakami.

Alexandr Vondra – były polityk,  założyciel Karty 77, bliski współpracownik prezydenta Vaclava Havla – był gościem Poranka Wnet. Projekt Unii jako jednego organizmu opartego na jedności w obszarach handlu, kapitału, ruchu i usług, to optymistyczna i niestety nierealna koncepcja, która sprawdza się jedynie w „dni słoneczne”, a nie podczas burzy, jaka właśnie nadciągnęła nad Europę – uważa nasz gość.

Na pytanie Krzysztofa Skowrońskiego, skąd się wzięła ta niepogoda, Alexandr Vondra powiedział, że „rozwarły się nożyce” między życiem elit w Brukseli a tym, co myślą zwykli mieszkańcy krajów UE. Tymczasem „koncepcja integracji powinna być wygodna dla wszystkich”. Polityk mówił, że niestety nie widzi żadnych produktywnych refleksji i działań, które mogłyby zapobiec narastającemu kryzysowi. Elity rzadko wychodzą na ulice, by posłuchać, co myślą ludzie, a to ważne – podkreślał.

Według Vondra obecna sytuacja to „czas oczekiwania, co będzie”  – ostatnie wybory we Francji i nadchodzące w Niemczech, także Brexit spowodują realne zmiany i wykrystalizowanie się optymalnego planu dla Unii, stawiającego na współpracę, to sprawa czasu.  Jednocześnie zaznaczył, że choć wybory we Francji były parlamentarną „sklejką”, to jednak uważa, że wybór na prezydenta Emmanuela Macrona jest lepszą opcją niż pani Le Pen.

Idea unijnej federalizacji, choć znajduje w Czechach zrozumienie, nie jest dość popularna – uważa min. Vondra. Poglądy na ten temat są w Czechach rozbieżne, można mówić o dominacji sceptycyzmu. Nasz gość uzasadnia to zróżnicowaniem Europy. Według niego owo „urozmaicenie” UE jest wystarczającym powodem, by uznać, że koncepcja federalizacji „to nie jest realna droga na przyszłość”.

Spytany o sprawę dominacji niemieckiej w Europie, o której dużo się mówi w Polsce, Alexandr Vondra stwierdził, że w Czechach jest ona postrzegana nie tyle jako problem, ile świadomość tego, że Niemcy to największy, kluczowy gracz.

 

Więcej o roli Niemiec i Francji w UE, V4, stosunkach czesko-polskich i zagrożeniu ze strony Rosji i in. tematach poruszanych w rozmowie usłyszeć można w Poranku Wnet – zapraszamy.

 

 

Obejrzyj również wywiad z Alexandrem Vondra na YouTube:

Obecnie nie widzę możliwości współpracy w zakresie bezpieczeństwa energetycznego w ramach Grupy Wyszehradzkiej

Nord Stream II jest bardzo ważnym projektem dla Europy Środkowo-Wschodniej, natomiast jego realizacja powinna być ostrożna – uważa Václav Bartuška, czeski ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego.

Gościem Krzysztofa Skowrońskiego w Poranku Wnet był Václav Bartuška, ekspert i pełnomocnik ministra spraw zagranicznych Czech ds. bezpieczeństwa energetycznego.

– Projekt gazociągu Nord Stream II może zasadniczo zmienić układ sił dostaw gazu ziemnego, jest bardzo ważny i zasługuje na dużą uwagę oraz ostrożność – powiedział nasz rozmówca.

Na pytanie, czy Czechy są krajem energetycznie bezpiecznym, odpowiedział zdecydowanie, że tak.  Jak wyjaśnił, Czechy podjęły „kroki zmierzające do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego już w latach 90.”, kiedy to rozpoczęły budowę połączeń w 1996 roku z Niemcami, a następnie w 1997 roku z Norwegią. Dzisiaj Czechy mają pod tym względem zdecydowanie dobrą pozycję:

– Jesteśmy krajem w Europie, który ma najlepiej zdywersyfikowane dostawy zarówno w zakresie gazu, jak i energii elektrycznej. 

Ekspert odniósł się również do pytania o stosunek Czech do budowy w Świnoujściu LNG – polskiego portu przeładunkowego i regazyfikacyjnego skroplonego gazu ziemnego:

– Każdy nowy dostawca stanowi dla nas zwiększenie poziomu bezpieczeństwa energetycznego, więc takie wiadomości przyjmujemy z dużym entuzjazmem. 

Václav Bartuška podkreślił, że Czesi nie mają żadnych problemów, jeśli chodzi o dostawy ropy naftowej oraz gazu.  Odniósł się również do uwagi Krzysztofa Skowrońskiego, że w Europie nie było do tej pory poważnego konfliktu, więc ta sytuacja może się dynamicznie zmieniać:

– Około 2/3 naszej produkcji pochodzi z węgla, a 1/3 z elektrowni jądrowych. W zasadzie jesteśmy dobrze zabezpieczeni, ale to prawda, że wokół nas jest wiele konfliktów i musimy być czujni.

Václav Bartuška powiedział, że Pakiet Zimowy oraz normy wprowadzone przez Unię Europejską mogą być zagrożeniem dla czeskiej gospodarki:

– Europa jest podzielona. Bogate kraje zachodnie mogą pozwolić sobie na restrykcje i chcą narzucić je m.in. Polsce czy Czechom. Kraje regionu powinny jaśniej tłumaczyć partnerom, że nie jesteśmy w stanie dbać w takim samym stopniu o efekt cieplarniany ze względów ekonomicznych. Udział węgla będzie się jednak zmniejszał w Czechach i  będziemy go zastępować albo gazem ziemnym, albo energią jądrową.

Gość Poranka mówił również o współpracy energetycznej w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Czechy są sceptyczne co do tej współpracy – przykładem, na który powołał się nasz rozmówca, są losy czeskiego programu dotyczącego przepływu energii elektrycznej sprzed kilku miesięcy, którego nie poparły prócz Skandynawii państwa V4. Republika Czeska jest krajem stabilnym i bezpiecznym pod względem energetycznym i „wydaje się, że w chwili obecnej nie zawsze jesteśmy na tym samym stanowisku, w tym samym miejscu”.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN

 

Kryzys polityczny w Czechach: Minister finansów Babisz, drugi w rankingu najbogatszych Czechów, omija płacenie podatków

Gościem Krzysztofa Skowrońskiego w praskim studiu był Petr Holub – redaktor tygodnika „Echo”. Pytany o przyczyny wczorajszych protestów, wskazał na chęć wymuszenia na prezydencie odwołania Babisza.

Peter Holub skomentował przyczyny narastającego w Czechach kryzysu politycznego. Na pytanie Krzysztofa Skowrońskiego o powody obecnego kryzysu parlamentarnego, odpowiedział, że wydarzenia te są bezpośrednią reakcją na działania wicepremiera, ministra finansów i lidera ruchu ANO Andreja Babisza. Polityk „omija prawo podatkowe” i uniemożliwia przeprowadzenie dochodzeń w tej sprawie, wykorzystując poparcie prezydenta Miloša Zemana – mówił rozmówca Poranka Wnet. „Babisz broni się z pomocą Zemana” – wyjaśniał. Wczorajsze demonstracje na placu Wacława, które miały miejsce po debacie parlamentarnej w Pradze, mają wymóc na prezydencie odwołanie Babisza. Kampanie przed październikowymi wyborami parlamentarnymi i styczniowymi wyborami prezydenckimi nabierają charakter ostrego kryzysu i konfliktu między współrządzącymi ČSSD i ANO: premierem i przewodniczącym Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (ČSSD) Bohuslavem Sobotką, wicepremierem, ministrem finansów i liderem ruchu ANO Andrejem Babiszem i prezydentem Milošem Zemanem. Efektem tej rozgrywki są niejasne działania premiera wokół dymisji rządu i spór konstytucyjny między premierem i prezydentem, co budzi sprzeciw opinii publicznej.

„To na razie początek kryzysu” – komentuje sytuację w Republice Czeskiej Peter Holub, dodając, że oczekuje się jego pogłębienia przed wyborami. Spory wewnątrz rządu skupiają się wokół kontrowersji dotyczących drugiego z najbogatszych Czechów, szefa ANO – ruchu, który, jak dotąd szacowano, miał największe szanse w wyborach. Wydawało się, że nic nie przeszkodzi Babiszowi w objęciu stanowiska premiera. Jednak obecny skandal – jak przypuszcza redaktor tygodnika – może to zmienić. Wczorajsza demonstracja w Pradze miała ten cel i wzbudziła wielkie emocje w całym społeczeństwie, gdyż duet Babisz i Zeman jest postrzegany przez Czechów jako zagrażający czeskiej demokracji i niosący niebezpieczeństwo powielenia sytuacji z lat 80. ub. wieku.

Na pytanie o stosunek Republiki Czeskiej i jej obywateli do GW dziennikarz odpowiedział, że ten temat z perspektywy Czech nie jest istotny. Czesi traktują państwa GW jako „dobrych przyjaciół”, jednak jako wiele ważniejsi, choć przy tym konkurencyjni partnerzy, są postrzegani Niemcy i Austria. „Mamy świadomość, że jesteśmy uzależnieni przemysłowo od Niemiec” – tłumaczył. Jak stwierdził – „pod względem ekonomicznym można by powiedzieć, że jesteśmy kolejnym krajem federalnym Niemiec”. I dodał, że innym obszarem poza przemysłem, na którym to wyraźnie widać, jest rynek pracy: „Czechy jako jedyne państwo postkomunistyczne jest krajem, do którego ludzie przyjeżdżają do pracy”.

„Czy Czechom zależy na suwerenności?” – kontynuował rozmowę red. Skowroński. „Myślę, że to nie jest aż tak ważne” – odpowiedział Peter Holub. „Ważniejsze jest znalezienie stałego miejsca w strukturach europejskich” – wyjaśnił, dodając: „Dla nas idealny byłby taki układ: Czechy, Słowacja, Słowenia, Chorwacja – to z punktu widzenia historycznego jest czeska przestrzeń. Nie wskazuję Polski, bo my rozumiemy, że Polska ma własną politykę”.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

Istnienie Grupy Wyszehradzkiej ma dużo większe znaczenie w Unii Europejskiej niż hegemonia Francji i Niemiec

Gościem Tomasza Wybranowskiego w Poranku Wnet był główny doradca w Instytucie Energetycznym, prof. Haris Boko, który komentował współdziałania państw w ramach Grupy V4 oraz kwestię Nord Stream II.

 

Profesor Haris Boko zapytany o to, czy Chorwacja udźwignie odpowiedzialność za bezpieczeństwo energetyczne Grupy Wyszehradzkiej, zaznaczył, że Chorwacja ma swój własny gaz, więc nie musi importować go z zewnątrz. Bardzo ważne jest jednak, aby w interesie bezpieczeństwa energetycznego krajów, które nie mają takich złóż, powstała infrastruktura pozwalająca importować gaz z Chorwacji, oraz że bardzo ważna jest współpraca wszystkich zainteresowanych państw w tym zakresie.

Profesor przypomniał, jak latach 90. bardzo zależało mu na tym, aby Chorwacja weszła do Unii Europejskiej, i wtedy Polska i cała Grupa Wyszehradzka bardzo jego kraj wspierały w staraniach o przystąpienie do UE.

Haris Boko wypowiedział się też na temat Brexitu. W  przeciwieństwie do większości opinii, dostrzega on w Brexicie  możliwości dla Unii Europejskiej. Ustosunkował się również do pytania o przewagę Francji i Niemiec:

Istnienie grupy Wyszehradzkiej jest dużo ważniejsze niż hegemonia Francji i Niemiec. Nie można zapomnieć, że grupa środkowoeuropejska jest znacząca i ma największy wzrost ekonomiczny. Przywołane dwa kraje mogą się wiele nauczyć od nas, a nie odwrotnie. 

Jego zdaniem bardzo ważne jest, aby kraje V4 trzymały się razem, ponieważ mają wiele wspólnych interesów.

Profesor mówił również o polityce energetycznej Unii Europejskiej w kontekście pakietu zimowego i pakietu klimatycznego.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

 


 

Obejrzyj również wywiad z profesorem Harisem Boko.

Chorwacka gazowa szachownica z Orlenem w tle. Bezpieczeństwo energetyczne w Europie Środkowej zaczyna się od Zagrzebia

Chorwacja to jeden z ważniejszych krajów dla rynku gazu i nafty w Europie. Położenie tego państwa jest decydujące dla bezpieczeństwa energetycznego, zaś sama Chorwacja ma status kraju strategicznego.

Dla Polski jest to o tyle ważne, że rozpoczynający się w Chorwacji rurociąg Janaf (Jadranski Naftovod) uzupełnieni europejską magistralę gazową Północ – Południe, dzięki czemu polski terminal w Świnoujściu będzie miał dostęp do strategicznego akwenu Morza Adriatyckiego.

Wspomniany rurociąg biegnie jedną nitką od miejscowości Omiš przez Chorwację, Węgry i Słowację, gdzie łączy się z rurociągiem Przyjaźń, oraz drugą odnogą w kierunku wschodnim do Serbii i Bośni i Hercegowiny.

Historia powstania rurociągu

Rurociąg Adriatycki i jego infrastruktura zostały zbudowane w latach 1984-1990 jako nierosyjska alternatywa dostaw ropy, która miała połączyć Morze Adriatyckie z Europą Środkową. Część rurociągu położona w głębi kraju została wyłączona z użytku w czasie konfliktu w krajach byłej Jugosławii. Rurociąg ma trzy odgałęzienia, które biegną na trasie z Chorwacji przez Węgry, Bośnię i Serbię. Maksymalną przepustowość zaplanowano na 34 milionów ton ropy rocznie. Obecnie zdolność operacyjna jest na poziomie prawie 27 milionów ton rocznie.

Węgierskie ramię rurociągu, które dociera do rafinerii MOL w mieście Százhalombatta, może przetransportować do 10 milionów ton ropy rocznie. Udziałowcami Janafu są państwo chorwackie – rząd i pięć agencji państwowych – które kontrolują w sumie 78% udziałów, a także spółka gazowa i naftowa INA (w której głównymi udziałowcami są chorwacki rząd oraz węgierska spółka giełdowa MOL (notowana na giełdach w Warszawie i Budapeszcie) z 16% udziałów, oraz inni udziałowcy, którzy kontrolują 6% udziałów.

Port Omišajl jest zlokalizowany w osłoniętej, posiadającej głęboki basen zatoce wyspy Krk. Port ten może przez cały rok przyjmować supertankowce, a Janaf stale rozszerza możliwości magazynowe. Omišajl jest połączony podwodnym rurociągiem z rafineriami w Sisak i Uroni-Rijeka, należącymi do spółki INA. Trzeba zaznaczyć, że Sisak to początkowy przystanek tranzytu ropy w głąb lądu.

Janaf transportuje ropę naftową do rafinerii w Chorwacji, Bośni i Hercegowinie, Serbii oraz na Węgry. Firma przechowuje również ropę naftową i produkty naftowe dla największych światowych koncernów naftowych. Niezależnie od zawartej umowy z Jadranskm Naftovodem, Orlen negocjuje również warunki transportu surowca węgierskim odcinkiem rurociągu.

W oczekiwaniu na tankowce z Bliskiego Wschodu

Przez Chorwację ma popłynąć ropa naftowa z krajów Bliskiego Wschodu. Czeka również na to nasz potentat Orlen. Pod koniec roku 2016 należąca do polskiego giganta spółka Unipetrol podpisała z chorwacką firmą Jadranski Naftovod trzyletnią umowę na przesył surowca do swoich rafinerii w Kralupach i Litwinowie. Umowa z Jadranskim Naftovodem została zawarta na okres trzech lat i przewiduje dostawy ropy naftowej zarówno dla rafinerii w Kralupach, jak i Litvinovie.

Aktualnie Unipetrol do swoich rafinerii w Litvinowie i Kralupach transportuje surowiec systemami Przyjaźń oraz IKL. Łączne moce przerobowe obu czeskich rafinerii wynoszą około 8,7 mln ton ropy naftowej rocznie.

Grupa PKN Orlen zarządza sześcioma rafineriami w Polsce, Czechach i na Litwie, prowadzi też działalność wydobywczą w Polsce i w Kanadzie. Skonsolidowane przychody koncernu sięgnęły w 2015 roku 88,34 mld zł. Spółka jest notowana na GPW od 1999 r.

ORLEN a chorwacka sprawa JANAF

Na Chorwację spogląda uważnie PKN Orlen. Od lat na jego celowniku znajduje się spółka paliwowa INA, o którą walczy z węgierskim MOL-em. Potem polski potentat paliwowy chciał odkupić udziały od Węgrów, ale obie strony nie doszły do porozumienia. Teraz w łonie INA trwa ostry konflikt między Węgrami a chorwackim rządem, który – jak się okazało w grudniu – chce odkupić od nich udziały. Taką deklarację złożył w Wigilię premier Andrej Plenković.

Do MOL-a należy 49% pakietu, do rządu w Zagrzebiu – 44,8%. Reszta jest własnością pozostałych, prywatnych akcjonariuszy. Od pewnego czasu główni udziałowcy nie potrafią porozumieć się w sprawie administrowania INA. Chorwatom nie podoba się, że ich firma coraz mniej znaczy w regionie, topnieje liczba należących do niej stacji, a będące jej własnością dwie rafinerie – w Rijece i Sisaku – tracą autonomię na rzecz MOL-a.

Deklaracja premiera Plenkovicia może okazać się przełomowa w batalii o INA. Wciąż nie wiadomo jednak, skąd Zagrzeb ma wziąć pieniądze na spłacenie Węgrów. W grę może wchodzić kwota do 2 mld euro, ale na pewno chorwacki rząd chce rozwiązać problemy w akcjonariacie. I tu pojawia się nasz Orlen.

Według informacji portalu BiznesAlert.pl, Chorwacja liczy na zaangażowanie polskiego koncernu w INA. Orlen to mocny gracz w regionie, jego działalność gospodarcza poza Polską rozwija się także na Litwie i w Czechach. Płocka spółka posiada swoje stacje w Niemczech. INA to ważny element na mapie Orlenu, i jeżeli tylko Chorwaci dopną swego, a Orlen wykorzysta nadarzającą się okazję, polski koncern zyska kolejny przyczółek w Europie.

Tomasz Wybranowski