Wizyta prezydenta Macedonii Północnej w Polsce

Po raz pierwszy od 13 lat Polskę odwiedza głowa państwa Republiki Macedonii Północnej (dawniej Macedonii). Tematem rozmów będzie kwestia integracji tego kraju z UE i dwustronne relacje obu krajów.

Doceniamy fakt, że prezydent Stevo Pendarovski odwiedza Warszawę już w pierwszym roku swojej prezydentury. Jest to ważny wyznacznik naszych bardzo dobrych relacji dwustronnych oraz dowód na szacunek dla Polski wśród krajów Europy Południowo-Wschodniej. Polska jednoznacznie popiera politykę rozszerzenia UE o państwa Bałkanów Zachodnich oraz sprzeciwia się blokowaniu tego procesu przez niektóre państwa Europy Zachodniej.

Tak o pierwszej od 2007 r. wizycie półnomacedońskiej głowy państwa w Polsce wypowiadał się szef gabinetu prezydenta RP Krzysztof Szczerski. Prezydent Pendarowski poza prezydentem Andrzejem Dudą spotka się także z Marszałek Sejmu Elżbietą Witek i Marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim oraz, jak podają macedońskie media,  „z wybitnymi Słowianami i Macedończykami mieszkającymi i pracującymi w Rzeczypospolitej Polskiej”. Po oficjalnej ceremonii prezydenci obu krajów porozmawiają „w cztery oczy”, by następnie przewodzić rozmowom plenarnym delegacji. Jak podaje wnp.pl, tematami rozmów będą relacje dwustronne i wymiana handlowa oraz kwestia integracji Macedonii Północnej ze strukturami NATO i Unii Europejskiej. Jak dodawał Krzysztof Szczerski:

Polska polityka zagraniczna jest w ostatnich latach dużo bardziej aktywna w regionie Bałkanów poprzez nasze zaangażowanie w prezydencką Inicjatywę Trójmorza. Stąd też państwa tego regionu, które zabiegają o otwarcie im drogi do członkostwa w Unii Europejskiej są zainteresowane ścisłymi relacjami z naszym krajem.

Stwierdził, że po brexicie Unia szczególnie potrzebuje nowego impulsu do rozwoju.

A.P.

Waszczykowski: Oferta Francji jest bardzo bogata, a potrzeby Polski bardzo duże

Współpraca przy energii atomowej i modernizacji armii czy ideologia i naciski na detente wobec Rosji? Witold Waszczykowski o perspektywach jakie stwarza wizyta prezydenta Francji w Polsce.


Witold Waszczykowski i wizycie prezydenta Francji w Polsce, podczas której zostaną poruszone między innymi kwestie gospodarcze, polityki NATO oraz unijne.

Prezydenccy ministrowie zapowiadają podpisanie jakiś poważnych umów.

Zwraca uwagę na zapowiedzi ze strony francuskiej przestrzegając by nie brać ich za pewnik. Przypomina, że Paryż „zawetował rozszerzenie Unii na Bałkany”. Dodaje, że Francja realizuje swoje interesy w skali globalnej.

Rozmowa z przedstawicielem takiego kraju jest ciekawa, bo można rozmawiać o wszystkim.

Były szef MSZ zaznacza, że dla Polski istotna będzie „rozmowa o Rosji i jej zamiarach”. Polski rząd nie może się zgodzić na zignorowanie kwestii konfliktu rosyjsko-ukraińskiego w imię „business as usual z Rosją”. Z tego konfliktu muszą być wyciągnięte refleksje.

Prezydent Macron jest dość nieprzewidywalny w swych przemówieniach.

Zdaniem posła do Parlamentu Europejskiego możliwe jest zamrożenie stosunków między Polską i Francją, jeśli podczas wizyty padłyby niestosowne słowa. Byłoby to ze szkodą dla obu krajów, gdyż Francja ma dużo Polsce do zaoferowania, a Polska ma duże potrzeby. Możemy wykorzystać francuski sprzęt wojskowy, jak systemy rakietowe czy okręty podwodne dla modernizacji polskiej armii. Z Francją moglibyśmy też nawiązać współpracę w kwestii rozwoju energii jądrowej w Polsce.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego zwraca uwagę, że potrzeba refleksji nad Brexitem i błędami po obu stronach, które do niego doprowadziły. David Cameron nie chciał bowiem wyprowadzić swojego kraju z Unii, natomiast wypowiedzi Donalda Tuska, który „groził piekłem przywódcom Wielkiej Brytanii”, zdaniem naszego gościa doprowadziły do zwycięstwa Borisa Johnsona. Podobnie arogancja trójkąta Paryż-Bruksela-Berlin wobec innych państw Unii Europejskiej, a w szczególności Polski, jest przyczyną starć na arenie międzynarodowej.

Albo Francja wróci do normalnych zasad biznesowych, albo będzie dalej zajmowała się sprawami ideologicznymi.

Waszczykowski komentuje także wypowiedź Donalda Tuska, który stwierdził, że niepodległość Szkocji przyjąłby z entuzjazmem. Nasz gość krytycznie podchodzi do słów byłego polskiego premiera, ponieważ niepodległość Szkocji rzutuje na bezpieczeństwie NATO. Wielka Brytania jest jest jednym z krajów Sojuszu obecnych na jego wschodniej flance, więc jej osłabienie przez „rozbicie dzielnicowe” nie jest w interesie Polski.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Geopolityczny tygiel. Jerzy Targalski o wywiadzie rosyjskim w Macedonii i sytuacji w krajach bałtyckich cz. I

Jeżeli Rosjanie starają się stworzyć w Macedonii strukturę paralelną wobec państwa, to przecież tak samo działają również w innych krajach. Bo dlaczego miałoby to mieć miejsce jedynie w Macedonii?

Jerzy Targalski

My wiemy oczywiście, że w Polsce żadnego wywiadu rosyjskiego nie ma, zapewniał nas o tym już niejeden specjalista. Ja też z ostrożności procesowej to potwierdzam (…).

Ciekawe jest, że główna aktywność wywiadu wojskowego i cywilnego koncentruje się na oddziaływaniu na opinię publiczną. To znaczy: z jednej strony jest sieć paralelna, werbowanie ludzi, którzy mają przygotowanie wojskowe, żeby można było w razie czego wywołać jakieś rozruchy, a z drugiej – przede wszystkim oddziaływanie na opinię publiczną, czyli związki z mediami, z wydawnictwami, z portalami. Chodzi nie tylko o wpływanie – poprzez kontakty i zwerbowanych współpracowników – na treści, które się tam ukazują, ale nawet przygotowywanie konkretnych tekstów.

Myślę, że warto by było o tym pomyśleć, że skoro tak się dzieje w małej Macedonii, to tym bardziej musi się dziać podobnie w krajach ważniejszych, chociażby w Polsce. (…)

Jeżeli chodzi o kraje bałtyckie, to należy zdawać sobie sprawę z tego, że istnieje zasadnicza różnica między Litwą, która jest podobna do nas, a Łotwą i Estonią, które są w całkowicie innej sytuacji. I nie tylko ze względu na tradycję, ale dlatego, że mają bardzo liczne mniejszości rosyjskie. A z punktu widzenia geopolitycznego obszar ten jest bardzo ważny, gdyż stanowi pomost między Polską a państwami skandynawskimi. Dlatego musimy się dobrze orientować, kto jest kim i jakie są możliwości rozwoju sytuacji.

Przyjmuje się, czy też przyjmowało się, że Rosjanie będą oddziaływali przez mniejszość rosyjską, doprowadzając do demonstracji i destabilizując sytuację w kraju; że to jest ten główny cel, bo takie były kiedyś doświadczenia w Estonii. Ale sytuacja jest poważniejsza, ponieważ Rosjanie mogą przejąć kontrolę nad tymi krajami w drodze normalnych wyborów. (…)

W Estonii w 1989 roku Rosjan było 474 tysięcy, a dzisiaj ta liczba spadła do jakichś 315 tysięcy. Jest to oczywiście pozytywne, ale należy pamiętać, że również spadła liczba Estończyków – z miliona do 900 tysięcy. Na te 315 tysięcy Rosjan mniej więcej 200 tysięcy ma obywatelstwo estońskie; to bardzo duży procent.

Na Łotwie Rosjan było 900 tysięcy. Ta liczba spadła do mniej więcej 495 tysięcy, z czego obywateli łotewskich jest jakieś 320 tysięcy. Wobec mniej więcej 1 miliona 200 tysięcy Łotyszy to jest znaczna siła wyborcza.

Obecnie w Estonii Rosjan nie-obywateli jest już tylko 80 tysięcy, na Łotwie 247 tysięcy, więc stanowią małą grupę, coraz bardziej się zmniejszającą. Wszyscy ich potomkowie mają już obywatelstwo, więc nie-obywatele narodowości rosyjskiej mają coraz większe znaczenie polityczne. (…)

Na Łotwie, a zwłaszcza w Estonii, główny podział w momencie odzyskiwania niepodległości nie przebiegał między komunistami i niekomunistami; z jednej strony niekomuniści zawarli sojusz z komunistami narodowymi, a z drugiej strony byli ci, którzy chcieli pozostania Związku Sowieckiego, czyli komuniści rosyjscy. I ponieważ o niepodległości kraju zadecydował ten sojusz, to mamy inny układ polityczny. Pamiętam, że kiedy rozmawiałem w tamtych czasach z tamtejszymi działaczami, oni się po prostu bali, że jeżeli nie będą popierali komunistów narodowych, to ci po prostu zwrócą się w kierunku Rosji.

Na Litwie ta sytuacja wyglądała inaczej. Tutaj podział przebiegał między Sajudisem a komunistami narodowymi, czyli między, powiedzmy, środowiskiem Landsbergisa a komunistami narodowymi Brazauskasa. W tym sensie sytuacja była podobna do naszej, ale to, jeżeli chodzi o stosunki polsko-litewskie, rodzi konsekwencje. (…)

Powstanie Frontu Ludowego na Łotwie zostało rozpropagowane przez oficjalną telewizję w programie, który prowadził agent KGB Edwins Inkens. Wystąpił w nim między innymi major KGB Bojars. (…)

W wypadku litewskiego Sajudisu powstało podejrzenie, że na 35 członków grupy inicjatywnej 16 było współpracownikami. Niestety, zidentyfikowałem tylko siedmiu, ósmy przypadek jest dyskusyjny, dlatego że nie mamy dokumentów. Wiemy tylko, że Tomas Wajswila przyjaźnił się z przyszłym szefem KGB Litwy Marcinkusem i mieszkał u niego w Dumnej. W tej Dumnej, gdzie przebywał młody geniusz intelektu Petru.

Mam taki – oczywiście niesłuszny – pogląd, że współpracownicy KGB, kiedy tworzyli opozycję, nie byli samodzielni; ale oczywiście potępiam ten pogląd. Jak dowodzi przykład Bolka, każdy współpracownik bezpieki był całkowicie samodzielny w tym, co robił, bo przecież ze swoim oficerem prowadzącym rozmawiał o pogodzie. To najbardziej interesowało oficera prowadzącego.

Tak więc pochodzenie elit krajów bałtyckich z okresu pierestrojki wskazuje na to, że były one silnie związane z bezpieką. (…)

Cały artykuł Jerzego Targalskiego pt. „Wywiad rosyjski w Macedonii i sytuacja w krajach bałtyckich” cz. I znajduje się na s. 9 październikowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jerzego Targalskiego pt. „Wywiad rosyjski w Macedonii i sytuacja w krajach bałtyckich” cz. I na s. 9 październikowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Serbia ostrzega przed nową wojną na Bałkanach. To reakcja na wypowiedź premiera Albanii o „unii Albanii i Kosowa”

Większość bałkańskich wojen na przełomie XX i XXI wieku polegała na próbach utworzenia etnicznie czystych państw, takich jak tzw. Wielka Serbia czy Wielka Albania – spełnienia marzeń nacjonalistów.

Ta ostra reakcja Serbii jest skutkiem wywiadu premiera Albanii Ediego Ramy dla dziennika „Politico”, w którym powiedział, że nie można wykluczyć unii pomiędzy Albanią i zdominowanym etnicznie przez Albańczyków Kosowem, jeśli perspektywy członkostwa w Unii Europejskiej państw Bałkanów Zachodnich spełzną na niczym.

Serbski minister pracy i polityki społecznej Aleksandar Vulin powiedział, iż spodziewa się, że Unia Europejska i NATO potępią takie oświadczenia, gdyż w przeciwnym wypadku może dojść do kolejnej wojny na Bałkanach. Dodał, że w takiej wojnie uczestniczyć będą także Macedonia i Czarnogóra, w których mieszkają duże albańskie mniejszości.

[related id=”9801″]

Premier Serbii Aleksandar Vuczić, zawodowy polityk, który w ciągu ćwierćwiecza zmienił się ze skrajnego nacjonalisty w prounijnego reformatora, wyraził opinię, że połączenie Albanii i Kosowa „pozostanie jedynie pobożnym życzeniem”, i wezwał Unię Europejską, aby zareagowała.

„Gdybym powiedział, że wszyscy Serbowie powinni żyć w jednym państwie, powieszono by mnie na maszcie w Brukseli” – powiedział.

Zarówno Serbia, jak i Albania wielokrotnie deklarowały chęć przystąpienia do UE i obydwa kraje mają status kraju kandydującego do Unii.

Większość bałkańskich wojen na przełomie XX i XXI wieku – jak pisze agencja AP – polegała na próbach utworzenia w regionie etnicznie czystych państw, takich jak tzw. Wielka Serbia czy Wielka Albania, będących tradycyjnym pragnieniem nacjonalistów wszystkich stron.

Serbowie na przestrzeni historii twierdzili, że Albania chce utworzyć wspólne państwo obejmujące wszystkich Albańczyków w Serbii, Macedonii, Czarnogórze i Grecji. Z kolei Serbia była oskarżana o chęć utworzenia Wielkiej Serbii, w której skład wchodziłyby terytoria zamieszkane przez Serbów w Kosowie, Bośni, Chorwacji i Czarnogórze.

PAP/JN