Australia: Prawie 200 osób podejrzanych o wywoływanie pożarów

1/5 osób oskarżonych o podpalanie lasów stanowią nieletni. Za celowe podpalenie grozi w Australii 25 lat więzienia.

Jak poinformowała część polskich mediów, australijskie służby zatrzymały do tej pory 183 osoby podejrzane o działania prowadzące do szybszego rozprzestrzeniania się pożarów  od kilku miesięcy trawiących kraj. Władze stanu Nowa Południowa Walia podały, że spośród zatrzymanych 24 osoby podejrzewa się o celowe podpalenie, 53 o rozpalenie ognia w miejscach objętych zakazem, a 47 o wywołanie pożarów poprzez wyrzucenie niedopałka papierosa lub niezgaszonej zapałki. Niektórym z nich grozi kara 25 lat pozbawienia wolności. Do zatrzymań doszło w pięciu stanach: Queensland, Tasmanii, Nowej Południowej Walii, Wiktorii i Australii Południowej. Okazało się, że aż 40 podejrzanych to osoby niepełnoletnie. Niektórzy komentatorzy stwierdzają, że w takiej sytuacji jednoznaczne wiązanie pożarów ze „zmianami klimatu” nie jest oczywiste, bo za katastrofę mogą odpowiadać konkretni ludzie. Za lekkomyślne podpalenie i doprowadzenie do rozprzestrzeniania się ognia australijskie prawo przewiduje karę do 21 lat więzienia. Za celowe podpalenie grozi kara 25 lat więzienia.

Radio Zet podaje, że jednym z oskarżonych o wywołanie pożaru osób jest 19-letni wolontariusz. Chłopak miał doprowadzić do 7 pożarów w stanie Nowa Południowa Walia. Według świadków był w miejscu, w którym wybuchł ogień, a później wrócił z innym wolontariuszem, by go ugasić. 19-latek nie przyznał się do winy. Inną osobą oskarżoną o wywołanie pożaru była 19-letnia wolontariuszka. Blake Banner miała doprowadzić do 7 pożarów, również w stanie Nowa Południowa Walia. Świadkowie widzieli, jak opuszczała miejsce, w którym wybuchł ogień, a potem wróciła z innymi ochotnikami, by go ugasić. 19-latka nie przyznaje się do winy i została zwolniona za kaucją.

Tegoroczna fala pożarów w Australii rozpoczęła się bardzo wcześnie i zbiera tragiczne żniwo w skali niespotykanej w ubiegłych latach.  Temperatury w niektórych miejscach, w tym wzdłuż południowego wybrzeża Australii, przekraczały 40 stopni C. W wyniku pożarów zginęły bardzo duże ilości zwierząt. Ponad 50 tys. ludzi jest pozbawionych prądu, w części miast nie ma dostępu do wody pitnej.

W gaszeniu ognia pomagają strażacy ze Stanów Zjednoczonych, Kanady i Nowej Zelandii.  O gotowości pomocy zapewnił premier Mateusz Morawiecki. Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik powiedział:

Stu polskich strażaków w ciągu 48 godzin będzie gotowych wyruszyć do Australii, aby walczyć z gwałtownymi pożarami lasów, jeśli ze strony australijskiej padnie sygnał o takiej potrzebie.

Chęć pomocy zadeklarowały też m.in. Francja i Rumunia.

W pożarach buszu w Australii zginęło co najmniej 25 osób, a ponad 2 tys. domów zostało zniszczonych. Według Agencji Reutera łącznie spłonęło ponad 10 milionów hektarów ziemi.

A.W.K.

Prezydent Kazachstanu: Aneksja to zbyt ostre słowo w odniesieniu do Krymu

Ukraina zapowiada kroki dyplomatyczne przeciwko Kazachstanowi, którego prezydent powiedział, iż nie postrzega przyłączenia Krymu do Rosji jako „aneksji”.

We wtorkowym wywiadzie dla „Deutsche Welle” prezydent Kazachstanu powiedział, że jego kraj nie postrzega przyłączenia Krymu do Rosji jako aneksji:

Co się stało to się stało. Aneksja to zbyt ostre słowo w odniesieniu do Krymu.

Słowa te spotkały się z reakcją Ukrainy, która ma przekazać Kazachstanowi protest w tej sprawie. Cytowana przez „Rzeczpospolitą” Jekaterina Zelenko, rzeczniczka ukraińskiego MSZ napisała, że:

Jesteśmy bardzo zaniepokojeni medialnymi doniesieniami o tym, że prezydent Kasym-Żomart Tokajew zaprzeczył aneksji ukraińskiego Krymu przez Rosję.

Referendum z 2014 r. na podstawie którego inkorporowano Krym do Federacji Rosyjskiej uznały Afganistan, Kuba, Korea Północna, Kirgistan, Nikaragua, Sudan, Syria i Zimbabwe. Kazachstan wstrzymał się od głosowania nad rezolucją ONZ potępiającą referendum. Wśród krajów potępiających włączenie Krymu do Federacji Rosyjskiej na forum ONZ znalazły się m.in. Stany Zjednoczone, większość państw Unii Europejskiej, Kanada, Australia, Japonia czy Gruzja.

My, mieszkańcy Krymu, jesteśmy wdzięczni przywódcy Kazachstanu za ich stanowisko i pełne zrozumienie sytuacji (na Krymie).

We wpisie na portalu społecznościowym VKontakte pozytywnie do słów kazachskiego prezydenta odniósł się  Siergiej Aksjonow, przewodniczący Republiki Krymskiej.

A.P.

Easy Riders – Joey Sergi [Slim Customers] (odc. 5)

Australijczyk z włoskimi korzeniami odnajdujący siebie na starym kontynencie. Perkusista Slim Customers o początkach w Londynie

Joey Sergi, muzyk i podróżnik, w wieku 19 lat postanowił opuścić rodzimą Australię, by rozpocząć życie w Europie. O wzlotach i upadkach włóczęgowskiego życia w Londynie, odkrywaniu włoskich korzeni i zbieraniu nietypowych, dźwiękowych pamiątek grając koncerty w podróży opowiedział w sobotę 9 listopada 2019 r. Tego dnia, nawiązując do opowiadanych przez Joey’ego historii, audycja Easy Riders prowadzona była z uroczego domu przy 29 Dawson Place w Londynie.

Zapraszam do słuchania – Jan Olendzki

Big Brother stał się rzeczywistością. Kolejne rządy monitorują, oceniają i kategoryzują ludzi w sieci i na ulicy [VIDEO]

– Australia, która zakupiła rozwiązanie techniczne do monitoringu, nadzorowania ludzi […] w Chinach ten system zbudowany jest na zasadzie przydzielania punktów danym obywatelom – dodaje Soczyński.


Tomasz Soczyński, dyrektor Zespołu Informatyki Urzędu Danych Osobowych mówi na temat wartości, jaką mają dane, które udostępniamy w Internecie oraz coraz częstszych wyciekach danych:

Obserwujemy znaczący wzrost wycieków zgłaszanych do urzędu […] bardzo często jest tak, że dane osobowe gdzieś krążą, są w systemach, a nie mamy informacji o tym, jakie to są dane i przez kogo są przetwarzane […]

Dane te są zbierane przez każdorazowe użytkowanie Internetu. Nasz gość oznajmia, że te informacje są pozyskiwanie i przetwarzane w coraz to prostszy sposób i tylko niekiedy dowiadujemy się o spektakularnych wyciekach danych:

Afera z Facebookiem która wynikła w zakresie udostępniania naszych danych osobowych podmiotom zewnętrznym […] pamiętajmy o tym, że w świecie gospodarki cyfrowej […] w momencie kiedy oddajemy nasze dane za darmo, tak na prawdę to my jesteśmy produkte, a nie usługa z której korzystamy. […] walutą, która zmienia gospodarkę są dane, informacje.

Każdy ruch, którego dokonujemy w internecie, pozostawia ślady, które są bezcennym źródłem informacji dla firm marketingowych:

Umożliwiają one identyfikowanie, profilowanie i targetowanie wobec nas różnego rodzaju produktów i usług.

Narzędziami takimi oprócz dużych firm, czy partii politycznych coraz częściej stają się także całe państwa:

Przykładem może być tutaj Australia, która zakupiła rozwiązanie techniczne do monitoringu, nadzorowania ludzi […] w Chinach ten system zbudowany jest na zasadzie przydzielania punktów danym obywatelom. Te punkty decydują o przyszłości, użyteczności danego obywatela. […] Big Brother, który od wielu dekad był wspominamy, stał się rzeczywistością

mówi Krzyżanowski, omawiając systemy kamer miejskich, które są w stanie zidentyfikować nasze twarze. Następnie podkreśla, że Facebook nie jest wolnym medium do przekazywania informacji i przedstawia, jakie serwis ma zamiar wprowadzić rozwiązania w przyszłości, które wydają się nieetyczne.

K.T. / A.M.K.

Easy Riders – Piotrek Szumowski (odc. 4)

31 państw w 409 dni 'robiąc śmiesznie’, czyli Piotrek Szumowski w podróży.

Gościem 4. odcinka Easy Riders był Piotrek Szumowski- podróżnik, pisarz, artysta estradowy i… komik. O roli w hinduskiej reklamie samochodów, couchsurfingu, opiece nad wężem w Australii i pośrednim udziale w zajęciach edukacji seksualnej w Tanzanii opowiadał w sobotę, 2 listopada na antenie Radia Wnet. Jak bawić ludzi poznając świat? Jak bardzo ludzie tworzą świat zabawnym? Posłuchajcie.

Zapraszam – Jan Olendzki

 

Easy Riders – Patrycja Mazurek (odc. 2)

Możemy wszystko, a świat jest mały – o podróżach Patrycji Mazurek od Ameryki Północnej, przez Australię, po Ameryki Południowej i jeszcze dalej.

W sobotę 19 października 2019 r. gościem audycji „Easy Riders” była Patrycja Mazurek. Jak sama powiedziała „możemy wszystko” i właśnie z tym podejściem i ogromną ciekawością świata, wyruszyła by go poznać. Zaczęło się od wymiany licealnej w Stanach Zjednoczonych, później praca Work&Holiday w Zachodniej Kanadzie i Australii, a w końcu niskobudżetowe podróże na własną rękę, podczas których odwiedziła do tej pory 60 państw .

 

Zapraszam do słuchania – Jan Olendzki

Wspomnienia z ostatnich tygodni w Australii: Canberra, Sydney, Melbourne, spotkania z Polakami i płukanie złotego piasku

Przez środek osady płynie strumień. Na dnie jest złoty piasek Kto chce wypłukać trochę złota australijskiego, wystarczy, że za 5 dolarów kupi licencję ważną trzy miesiące i może spróbować szczęścia.

Władysław Grodecki

By Polacy nie narzekali na rząd, warto, by wszyscy musieli go wybierać! W Australii głosowanie jest obowiązkowe! Gdy zbliżały się wybory, ks. Franciszek zapytał, czy nie mam ochoty odwiedzić Canberry i Sydney, gdzie jest zameldowany i musi się tam udać, by oddać swój głos. Propozycję przyjąłem z radością. 10 marca ok. 9.00 ruszyliśmy na wschód. To trochę dłuższa droga, ale wiedzie przez zieloną Gippslandię, krainę jezior i lasów eukaliptusowych. Przejeżdżaliśmy przez kilka parków narodowych, Alpy Australijskie i tereny odkrywkowych kopalni węgla. W pewnej chwili udało się nam spotkać kangura, co było wielkim wydarzeniem, ponieważ te zwierzęta żerują w nocy. Później już nigdy nie spotkałem kangura na wolności!

Fot. CC0, Pxhere.com

Zbliżając się do Oceanu Spokojnego, minęliśmy kilka jezior mierzejowych, ale najbardziej zaintrygowała mnie nazwa niewielkiego miasteczka nad Pacyfikiem „Eden”. Oczywiście jest to miejscowość znana z popularnego w Polsce przed laty australijskiego serialu „Powrót do Edenu”. Niestety nic szczególnego tu nie znalazłem, może poza tysiącami kikutów wypalonego lasu eukaliptusowego. Ks. Franciszek zrobił mi nawet wykład na temat tego drzewa:

„Zaskakujące jest, że te opalone pnie nie są całkiem martwe i po pewnym czasie ożywają. Inna osobliwość eukaliptusów to fakt, że te najwyższe drzewa świata mają maleńkie nasionka w bardzo twardej łupinie. Ponoć Aborygeni podpalają lasy przed spodziewanymi opadami deszczu, bo tylko wysoka temperatura powoduje pęknięcie łupiny i wegetację po ugaszeniu pożaru przez burze

Jest ok. 450 gatunków tego drzewa. Drewno eukaliptusa jest bardzo odporne na gnicie. Eukaliptusy wykorzystywane są do osuszania bagien, ze względu na silną transpirację, a ich liście, wydzielające substancję odstraszającą muchy i komary, są ulubionym przysmakiem koala. Słynne olejki produkuje się z liści odrostów”.

Już po zachodzie słońca dotarliśmy do Polskiego Ośrodka Duszpasterstwa w Canberze, gdzie byliśmy pierwszymi gośćmi z Polski. Ośrodek jest votum za pontyfikat Jana Pawła II i jeszcze nie był gotowy, by przyjmować pielgrzymów. Musieliśmy sobie sami radzić, a więc jak w Melbourne, zająłem się przygotowaniem kolacji. Cały zaś następny dzień poświęciłem na zwiedzanie. Nazwa Canberra (miejsce spotkań) pochodzi od nazwy jednej z rodzin plemienia Ngunnawal. Powstała w 1913 r. na miejscu niewielkiej osady, wg projektu amerykańskiego architekta Griffina. Dwa promienisto-koncentryczne zespoły zabudowy są rozdzielone zbiornikiem wodnym Burley-Griffin. 9 maja 1927 r., kiedy przeniesiono tu z Melbourne urzędy państwowe, miasto liczyło ok. 320 tys. mieszkańców i ciągle się rozrasta. Jest jedną z najmłodszych i najpiękniejszych stolic świata. W środku miasta znajduje się zbiornik wodny powstały z położenia stopnia wodnego na rzece Molongo. Oś miasta wyznaczają: imponujący budynek parlamentu i Muzeum Wojny. (…)

W ciągu kilku godzin udało mi się zobaczyć najważniejsze obiekty: symbole Sydney – Harbour Bridge i Operę, a także Centrum rozrywki „Darling Harbour”, Sydney Tower, podziemne centrum handlowe i stare magazyny.

Sydney to największe i najpiękniejsze miasto Australii, wygląda szczególnie efektownie w nocy w blasku lamp i neonów. Spacer pod Harbour Bridge, kościół św. Jakuba, Town Hall – to niezapomniane przeżycie. Także opera projektu Jørna Utzona to architektoniczne cudo. Opera i teatr, sala konferencyjna i restauracja tworzą kompozycyjną całość z imponującymi schodami. Symbolizują łabędzia z rozłożonymi skrzydłami.

Skansen w Ballarat | Fot. Buszmen69, CC A-S 3.0, Wikipedia

(…) Ballarat to największe dziś śródlądowe miasto stanu Wiktoria. W połowie XIX w (1851 r.) było centrum „gorączki złota” i widownią zbrojnego powstania zbieraczy złota. Obecnie jest tu skansen będący wierną repliką z tamtego okresu, Sovereign Hill. Świetnie utrzymane domy, przy maszynach prostych konie, różny sprzęt napędzany mechanicznie; kotły parowe, prasy, młyny itp. Jest szkoła, domy mieszkalne, sklepy, zabudowania gospodarskie, a w nich, kury, kaczki, indyki, świnie, kozy, króliki, gołębie itp. Przez środek osady płynie strumień. Brzeg jest kamienisty, ale na dnie jest piasek, złoty piasek Jeśli ktoś chce wypłukać trochę złota australijskiego, wystarczy, że za 5 dolarów kupi licencję ważną trzy miesiące, otrzymuje naczynie i może spróbować szczęścia. Mark Twain powiedział, że „historię Australii czyta się jak najpiękniejszą bajkę”. Może będę miał trochę szczęścia i znajdę trochę złota, więc Marian kupił mi takie „zezwolenie” i zabrałem się do roboty.

Poza miastem-skansenem oglądaliśmy Muzeum Złota z wyjątkowymi samorodkami, wyrobami ze złota i monet (są też polskie z 1924 r.), a także Muzeum Powstania Poszukiwaczy Złota. Wybuchło ono w 1854 r. na znak protestu przeciw decyzji władz zmuszających kopaczy do płacenia podatku nawet w przypadku, gdy nic nie znajdą!

Wśród dokumentów znalazłem wzmiankę, że w gronie tych, co tłumili powstanie, był policjant… Władysław Kossak, brat Juliusza! „Był jednym z niewielu oficerów, którzy mieli sympatię dla górników”. Kilka lat później wyjechał do Polski, by wziąć udział w powstaniu styczniowym. Po powrocie przez blisko 20 lat sam szukał złota. Zmarł w Melbourne, a pochowano go na cmentarzu w Springvale.

Cały artykuł Władysława Grodeckiego pt. „Australia – wędrówki po kraju”, znajduje się na s. 10 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Władysława Grodeckiego pt. „Australia – wędrówki po kraju” na s. 10 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Australia: wielki kraj, w którym przez okrągły rok coś dojrzewa i wielu jej mieszkańców całe życie zrywa owoce

Znalazłem trzy ogromne podgrzybki o średnicy kapelusza ok. 50 cm. Australijczycy ostrzegali mnie: to trucizna! Jakie było ich zdumienie, gdy następnego dnia zdrowy zjawiłem się w pracy!

Władysław Grodecki

Mik przed wielu laty wziął dużą pożyczkę u miliardera greckiego Onassisa, ulokował w banku australijskim na wysoki procent, i tak dorobił się wielkiego majątku. Także i inni imigranci z Macedonii w podobny sposób zdobywali pieniądze na zakup sadów. (…) Australia jest tak wielkim krajem, że przez cały rok coś dojrzewa i wielu jej mieszkańców przez całe życie zrywa owoce. Jest to także typowe zajęcie imigrantów w pierwszym okresie pobytu na Antypodach i podróżników pragnących dorobić w trakcie wędrówek po świecie. (…)

Wstawaliśmy przed wschodem słońca, by jak najwięcej zerwać w ciągu 2–3 pierwszych godzin, gdy temperatura była znośna. W godzinach południowych, gdy słońce jest w zenicie (nie ma cienia!), temperatura osiąga ponad 40⁰C, a przy wysokiej wilgotności jest jak w saunie – nie ma czym oddychać, nie da się pracować!

Nawet picie dużej ilości płynów i chłodzenie ciała wodą niewiele pomaga. Między 12.00 a 16.00 serce nie wytrzymuje żadnego wysiłku! Po raz pierwszy w życiu poczułem się bezsilny i jak inni musiałem położyć się w cieniu. (…)

Humor nam dopisywał i codziennie rano ze śpiewem na ustach ruszaliśmy do pracy. Przeważnie ktoś zabierał nas samochodem do bazy. Czasem trzeba było iść pieszo i dopiero wówczas można było w pełni poznać urodę okolic Sheppartonu; płaskie tereny pocięte siecią kanałów, a między nimi rozległe sady. To jeden z największych „ogrodów” Australii. W krajobrazie tej części kraju nie brak oczywiście eukaliptusów, które osiągają tu zawrotną wysokość do 100 m i są najwyższymi drzewami świata. Idąc czy wracając z pracy przy słonecznej pogodzie, podziwiałem też niezwykłe zachody słońca, jak nigdzie na świecie piękne i potężne! (…)

Wiktoria, Australia. Fot. Tobias Keller, CC0

Do dziś pamiętam tę cudowną scenerię nad jeziorem. W trakcie południowej przerwy w pracy wychodziłem na niewysokie wzniesienie i podziwiałem ten skrawek australijskiego „raju”, który odkrył i nazwał Pakenhamem nasz rodak, wielki podróżnik Edmund Strzelecki. Spod okazałego eukaliptusa, gdzie zwykle stał potężny stary baran, było widać horyzont odległy o 90–100 km. Na pierwszym planie niewielki staw, za nim droga do Pakenhamu i Melbourne, lekko pochylone stoki, polany i zagajniki, w dali duże jezioro, tu i ówdzie sady jabłoni i grusz, ładne domki. Jeszcze dalej niewysokie kopce pokryte trawą, sosnami i lasami eukaliptusowymi, a daleko na horyzoncie Wielkie Góry Wododziałowe z najwyższym szczytem Australii, Górą Kościuszki. Nad tym wszystkim czyste, bezchmurne niebo. Nawet słońce wydaje się tu większe, bardziej przyjazne. (…)

Ok. 6 rano, gdy się zbudziłem, zapalałem gaz i stawiałem posiłek na palniku, po czym rozbierałem się do naga i wskakiwałem do lodowatej wody. Wychodziłem, wycierałem ciało do czerwoności i szybko się ubierałem. Jedynym świadkiem tych ablucji był czarny baran pod eukaliptusem.

(…) Kilkakrotnie urozmaiciłem posiłki pospolitymi tu pieczarkami i maślakami. Na jednej z farm znalazłem trzy ogromne podgrzybki o średnicy kapelusza ok. 50 cm. Australijczycy tych grzybów nie spożywają i ostrzegali mnie: to trucizna! Jakie było ich zdumienie, gdy następnego dnia zdrowy zjawiłem się w pracy! (…) Czego mogłem więcej pragnąć, mając darmowe zakwaterowanie (własny namiot nad stawem), intendenta zaopatrującego mnie w żywność, własną kuchnię (butlę gazową, naczynia, sztućce) i przyjemną pracę przy zrywaniu jabłek?

Do namiotu wróciłem okropnie zmęczony, zapaliłem gaz, nastawiłem wodę i położyłem się, by trochę odpocząć. Zasnąłem. Zbudziły mnie potężne grzmoty i błyskawice. Gdy przypomniałem sobie o zapalonym gazie, wyskoczyłem z namiotu. Lał ulewny deszcz, naczynie z wodą było zimne, gaz się wyczerpał! Nagle poczułem okropny głód i wbrew zmęczeniu, wbrew zimnu i ciemnościom, wbrew wszelkim słabościom postanowiłem ugotować obiad. Nazbierałem trochę uschniętych liści eukaliptusowych i gałęzi, udało się je podpalić. Chrust mimo deszczu palił się znakomicie, było więc dość jasno, by obrać grzyby i ziemniaki, pokroić boczek, cebulę, posolić i w kocherze postawić na ognisku. Kolacja była wyjątkowo smaczna!

Cały artykuł Władysława Grodeckiego pt. „Australia. Polacy w Stanie Wiktoria” znajduje się na s. 4 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Władysława Grodeckiego pt. „Australia. Polacy w Stanie Wiktoria” na s. 4 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Australia – kontynent, o którym do połowy XIX wieku panowała opinia, że nie ma tam warunków do życia dla ludzi

Duże odległości, największy na świecie monolit Ayers Rock, największa rafa koralowa, najwyższe drzewa świata – eukaliptusy; ja w pobliżu Melbourne znalazłem dwa grzyby o średnicy kapelusza ok. 50 cm.

Władysław Grodecki

Ja i Bogdan byliśmy tak zmęczeni po dwóch nieprzespanych nocach, że nawet nie zauważyliśmy lądowania. Tymczasem spiker powtarzał z godnym podziwu uporem: „Dwóch pasażerów z Colombo do Melbourne pozostało na pokładzie samolotu!”. Dwie godziny słuchaliśmy tego samego komunikatu, słuchali go inni podróżni i nikt nic nie rozumiał! (taki jest język angielski w Australii!). Gdy wreszcie celnicy zaczęli sprawdzać paszporty i zbliżyli się do nas, siedzących w jednym z ostatnich rzędów, sprawa była jasna; samolot czekał, aż my wysiądziemy! (…)

Melbourne | Fot. Nicholaspetridis (CC A-S 4.0, Wikimedia.com)

Czas płynął, robiło się coraz ciemniej. Sytuację pogarszał fakt, że po słonecznym i upalnym dniu na niebie pojawiły się ciężkie, ołowiane chmury i zaczął padać deszcz. Zbliżała się noc, ostatnim autobusem z lotniska przybyliśmy do centrum Melbourne i znowu przez godzinę na zmianę z Bogdanem wisieliśmy bezskutecznie przy automacie telefonicznym. Za każdym razem znalazł się jakiś powód, dla którego ksiądz, zakonnik czy inna osoba odmawiała gościny. Jak się później okazało, były w tym gronie takie osoby, które bez zbytniego poświęcenia mogły nas przyjąć! Wreszcie ok. 21.30, gdy już byliśmy całkowicie zrezygnowani i wyczerpani, cichy, łagodny głos kapłana z Cieszyna, ks. Franciszka Ferugi oznajmił nam: „Jestem rezydentem w parafii w Rowville i możecie zatrzymać się u mnie!” Początkowo myślałem, że źle zrozumiałem, że to jakiś kiepski żart, jednak gdy ksiądz kilkakrotnie powtórzył zaproszenie, uwierzyłem.

Po niecałej godzinie dotarliśmy pociągiem do Dandenongu. Cena wynajęcia taxi wynosiła 15 dolarów australijskich, ale ostatni w kolejce taksówkarz zgodził się zawieźć nas za 10 dolarów. Postawił jednak warunek – podejść pod market i tam zaczekać! Z ogromnym bagażem udaliśmy się na umówione miejsce, ok. 500 m od stacji. Chwilę później podjechał kierowca i zobaczył nasz bagaż. Nawet nie zwolnił i pojechał dalej. Byliśmy zupełnie sfrustrowani, zwłaszcza że po drugiej stronie ulicy była

Fot. Reto Stöckl / NASA (domena publiczna, Wikimedia.com)

dyskoteka i bawiąca się tam młodzież przyglądała się nam, jakbyśmy byli gośćmi z innej planety! Gdy wróciliśmy na dworzec kolejowy, by tam spędzić noc, kolejarz nas wyprosił z poczekalni!

Była godzina 24.00 z soboty na niedzielę. W lokalu bawiła się młodzież, ale miasto było całkowicie wyludnione. Z plecakiem i torbą udaliśmy się na poszukiwanie jakiegoś miejsca, by przetrwać te kilka godzin do wschodu słońca! Na szczęście przestał padać deszcz i w pobliżu, w załomie bloku mieszkalnego była nisza, a w niej pracujący agregat prądotwórczy. Tam też przychodzili biedacy, by załatwić swe potrzeby fizjologiczne. Znalazłem deskę i położyłem na niej śpiwór, obok na karimacie położył się Bogdan. Ani potworny hałas pracującej maszyny, ani niezbyt miłe zapachy nam nie przeszkadzały. (…)

Zaczęło się od zapowiedzi ks. Franciszka po mszy świętej: „Przyjechała specjalna delegacja z misją dziennikarską z KUL-u”. Chwilę później otoczyła nas grupa osób z propozycją pomocy… Konsekwencją anonsu ks. Antoniego była oferta pomocy w załatwieniu pracy przy zrywaniu gruszek. Wielu przybywających do tego kraju zaczyna od zrywania owoców, a niektórzy robią to nawet całe życie. Australia jest tak wielkim krajem, że przez cały rok jest coś do zrywania! Pomoc zaoferował kolega Wiktora, Tadeusz Antoniewicz. Mieszkał w Lewertonie, dokąd przybyliśmy pociągiem. Przed zachodem słońca udaliśmy się nad ocean, gdzie był odpływ morza i tysiące ptaków pluskało się w ciepłej, pełnej ryb wodzie.

Świt w Dandendongu | Fot. Uzman Naleer (CC A-S 4.0, Wikimedia.com)

Daleko w głąb morza prowadzi molo, z którego obserwowaliśmy promienie zachodzącego słońca odbijające się w niezliczonej ilości zwierciadeł wodnych. Tu słońce wydaje się o wiele większe niż w Europie i do największych osobliwości tego kraju należą wschody i zachody! (…)

Dwa tygodnie po opuszczeniu Indii coraz bardziej zacząłem odczuwać zapierający dech upał i ogromne oddalenie od Polski. Tylko nieodparta żądza poznania tego kraju i przeżycia wielkiej przygody dawała szansę na przetrwanie! Trzeba było przygotować się psychicznie. Pisałem wspomnienia, dużo czytałem, gotowałem posiłki dla całej trójki i prowadziłem długie nocne dyskusje o Australii z ks. Franciszkiem. To wspaniały, gościnny człowiek. Do mojej wizji Australii on wniósł najwięcej. Wspólnie odwiedzaliśmy domy Polaków, wspólnie wędrowaliśmy po kraju. (…)

„Rodowici Australijczycy nazywają się AUSE. Mają ogromne poczucie wolności i są z niej bardzo dumni, ale nie ma w nich patriotyzmu. Żyją skromnie, ich domy nie mają fundamentów, budowane są przeważnie z drzewa, które trzeba zabezpieczyć przed termitami. Pierwsi koloniści z Europy to Irlandczycy i Anglicy. Anglia traktowała Australię jako kolonię karną i prowadziła politykę dyskryminacji ekonomicznej i politycznej. Eksploatacja kolonialna oraz udział w wojnach po stronie Anglii i ogromne ofiary, jakie poniósł ten kraj na różnych frontach I i II wojny światowej, wpłynęły negatywnie na stosunek Australijczyków do Korony Angielskiej. Polskim księżom zezwolono na przyjazd do Australii po 1962 r. Obecnie, po przyjęciu znacznej fali uchodźców z Wietnamu, katolików w tym kraju jest najwięcej”.

Pomnik P.E. Strzeleckiego w Jindabyne | Fot. Jimbo, Wikipedia

Polacy przed II wojną światową pojawiali się tu rzadko. Sądzono, że do połowy XX w. poza kilku podróżnikami nie było nikogo z kraju nad Wisłą! Najbardziej barwną i ciekawą postacią był Paweł Edmund Strzelecki. Pieniądze na podróże zdobył, pracując jako zarządca w majątku Sapiehów. Opuścił Polskę z kilku powodów: ojciec jego wybranki odmówił mu jej ręki, obawiał się represji po upadku powstania listopadowego, a także odziedziczył spory majątek po śmierci Sapiehy.

Prawdopodobnie jako pierwszy Polak wymyślił samotną podróż dookoła świata. W tamtych czasach było to przedsięwzięcie szalone, a jednak Strzelecki przemierzył Amerykę Płn., Oceanię, Amerykę Płd. Dotarł na „koniec świata”, do Australii. Tu jego zasługi były największe – zbadał Góry Wododziałowe i wspiął się na szczyt, który wydawał mu się najwyższy na kontynencie. Górze nadał imię Tadeusza Kościuszki. Pomylił się, ale za ogromne zasługi w badaniu tego kraju władze przeniosły tę nazwę na faktycznie najwyższy szczyt.

Trudno wymienić choćby jego najważniejsze odkrycia w Australii (choćby odkrycie złota, węgla brunatnego, ropy naftowej). Strzelecki opracował mapę geologiczną Tasmanii i opisał różne regiony Australii, które przez wiele lat były „Biblią badaczy Australii”. Już za życia został uznany przez świat nauki, a z rąk Królowej Wiktorii otrzymał ordery św. Michała i św. Jerzego oraz tytuł dra honoris causa Uniwersytetu Oksfordzkiego.

Inni Polacy, którzy tam wówczas przybywali, byli wdzięczni za gościnę, ale traktowali Australię jako tymczasowe schronienie i nie czuli się w niej najlepiej. Często prowadzili życie pustelnicze i zapadali na choroby psychiczne. Niemal zawsze była to emigracja wymuszona czynnikami politycznymi lub ekonomicznymi.

Cały artykuł Władysława Grodeckiego pt. „Australia. Kontynent zagubiony wśród mórz” znajduje się na s. 9 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Władysława Grodeckiego pt. „Australia. Kontynent zagubiony wśród mórz” na s. 8 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Australia: Starcie zwolenników i przeciwników przyjmowania w kraju uchodźców. Policja użyła gazu pieprzowego

W Melbourne doszło w niedzielę do starcia uczestników marszu zorganizowanego w imię sprzeciwu wobec islamizacji Australii i osób biorących udział w kontrmanifestacji pod hasłami antyrasistowskimi.

– Służby musiały zastosować gaz pieprzowy, kiedy kilku protestujących próbowało przerwać kordon policyjny – oświadczył rzecznik policji. Kilka osób otrzymało pomoc medyczną.

Setki uczestników antyimigracyjnego marszu niosło australijskie flagi. Manifestacja została zorganizowana przez ugrupowanie True Blew Crew, sprzeciwiające się napływowi uchodźców, polityce otwartych granic i islamizacji Australii.

Demonstrujący po przeciwnej stronie trzymali transparenty z hasłami antyrasistowskimi.

Jak wyjaśnia agencja Reutera, po tym, gdy w Australii doszło do serii ataków przeprowadzonych przez islamskich radykałów, coraz większym poparciem cieszą się w kraju nacjonalistyczne i antyimigracyjne działania.

We wrześniu 2014 r. władze Australii podniosły stopień zagrożenia terrorystycznego z umiarkowanego na wysoki. Jako powód podano rosnące obawy przed zamachami w kraju ze strony zwolenników dżihadystów.

pap/aa