Zawsze był we mnie szalony optymizm. Zawsze miałam wrażenie, że od spełnienia mojego zadania zależy, żeby wróciła Polska

Nie wyobrażałam sobie, że mogę tak po prostu odpoczywać po obozie. We mnie była taka chęć życia, pokazania sobie samej, że jeszcze stać mnie na wiele, że mogę coś w życiu osiągnąć.

Antoni Opaliński
Stefania Szantyr-Powolna

 

Jakie jest Pani pierwsze wspomnienie z czasów wojennych?

Z czasów wojennych pamiętam, po 17 września, wejście Armii Sowieckiej do Wilna. Rozpacz ludzi na ulicach. Pamiętam, jak moja mamusia bardzo szlochała, bo miała w pamięci poprzednią wojnę. To dziwne, ale muszę powiedzieć: zapamiętałam smród wjeżdżającej armii. Coś niesamowitego. Żołnierze w kapciach, karabiny przewiązane sznurkami, na schodach ludzie krzyczący i wiwatujący po rosyjsku. Koszmar.

Czy mogę zapytać, ile Pani wtedy miała lat?

W 1939? Jestem z 1924 roku, więc miałam 15 lat. Byłam takim dzieciuchem, biegałam z warkoczykami. Ale po zaprzysiężeniu wydawało się, że nagle wydoroślałam. Inna odpowiedzialność. Inne wartości się pojawiły. Wydawało mi się, że jestem bardziej dorosła. Każde zadanie mi powierzane, każda funkcja – na początku to było tylko roznoszenie jakichś gazet wydawanych przez podziemie – wydawało mi się, że to jest coś tak bardzo wielkiego, że od tego zależy, żeby ta Polska wróciła. Oczywiście byłam taką małą śrubką w mechanizmie konspiracyjnym, ale zawsze miałam wrażenie, że od spełnienia mojego zadania zależy, żeby wróciła Polska. (…)

Jak to się stało, że Pani się znalazła na zesłaniu?

Oczywiście w konspiracji było nas bardzo wielu. Ja miałam taką grupę dziewcząt. Skończyłam kursy łącznościowe, więc byłam łączniczką, miałam kontakty, tajne – bo znaliśmy się tylko po kilka osób. Jedna z mojej grupy została przez kogoś wskazana – nie wiem, w jakich okolicznościach. W każdym razie ona mnie „wsypała” i zostałam aresztowana. (…)

Cela, w której się znalazłam, to była cela po ubikacji; jeszcze na ścianach były widoczne ślady używania, a na posadzce wyrwane miejsce po sedesie. Nas siedziało w tej celi ponad dwadzieścia. Leżałyśmy tak na zakładkę, bo to było dwa i pół metra na dwa i pół metra albo mniej. Byłyśmy bardzo stłoczone, rozebrane.

Ja zresztą po tym pierwszym, trzydziestokilkugodzinnym śledztwie trafiłam na początku do innej celi, w której jakaś litościwa ręka podała mi kawałek chleba. Ten chleb dziwnie chrzęścił, ale nie wiedziałam, o co chodzi. Okazało się, że cela była tak zawszona, że te wszy wchodziły do chleba. Potem szybko przerzucono mnie do tej celi po ubikacji, w której siedziałam już cały czas do sądu. (…)

Raz zdarzyła się taka sprawa. Na moment przy cięciu drzewa wyprostowałyśmy się z koleżanką. Stałam, a obok mnie w odległości pół metra Rosjanka, młoda, bardzo piękna dziewczyna, bandytka niesamowita, mająca wiele lat wyroku, ponoć pochodziła z arystokracji. Więc stała obok mnie i obie „prostowałyśmy kości”. Nagle podbiegła druga Rosjanka z siekierą i rąbnęła ją w głowę. Początkowo nie zdawałam sobie sprawy, że to rzeczywiście miało miejsce. Ta głowa się rozleciała i upadła. To mogłam być również ja, bo tej drugiej Rosjance było wszystko jedno. To nie chodziło o żadne porachunki, tylko o to, żeby zabrano ją do „zwykłego” więzienia, gdzie miałaby chleb, kąt i nie musiałaby tak ciężko pracować. (…)

Proszę sobie wyobrazić, że pewnego dnia, kiedy szłam do pracy, mężczyźni mieszkający w baraku, który mijałam, grali w karty. Grali w karty o tego, kto pierwszy przejdzie koło ich okien. I właśnie to byłam ja. Dowiedzieliśmy się przez przypadek. Obok laboratorium był gabinet dentystyczny. Do dentysty z różnymi sprawami przychodzili również bandyci. Jeden z tych bandziorów powiedział: „Szkoda takiej młodej i ładnej dziewczyny, że została przegrana w karty”. Dentysta natychmiast powiedział o tym lekarzowi głównemu i sprawa rozeszła się w obozie i w szpitalu. Lekarz główny zakazał mi opuszczać laboratorium, miałam tam nocować i nie wychodzić.

Wezwano naczelnika obozu. Jednak naczelnik powiedział, że wobec tego typu zakładów tych bandziorów on jest bezsilny. Bo oni wcześniej czy później muszą wykonać ten wyrok. Mogli mnie zarąbać, zgwałcić, zrobić, co chcą. Powtórzył, że jest bezsilny. (…)

Znalazła się Pani na zesłaniu jako bardzo młoda dziewczyna i przeżyła tam cały początek dorosłości. Jak Pani udało się po tym wszystkim pogodzić ze światem?

Nigdy nie wyobrażałam sobie, że gdzieś tam rozpocznę życie rodzinne. Wiedziałam, że muszę wrócić do kraju. Kiedy w szpitalu byłam świadkiem, jak umierali Polacy, m.in. potomek Ruszczyca zmarł przy mnie na gruźlicę, dałam sobie słowo honoru, że zostanę lekarzem. Więc jak wróciłam, starałam się jeszcze powtórzyć ostatni rok maturalny, zresztą w szkole popołudniowej. Bo ja miałam maturę w 1944 roku na kompletach zrobioną.

Dostałam się na studia, zaczęłam studiować. Nie wyobrażałam sobie, że mogę tak po prostu odpoczywać po obozie. We mnie była taka chęć życia, pokazania sobie samej, że jeszcze stać mnie na wiele, że mogę coś w życiu osiągnąć.

Cały wywiad Antoniego Opalińskiego z dr Stefanią Szantyr-Powolną, honorową prezes Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK pt. „Zawsze był we mnie szalony optymizm”, znajduje się na ss. 16–17 lipcowego „Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Antoniego Opalińskiego z dr Stefanią Szantyr-Powolną pt. „Zawsze był we mnie szalony optymizm” na ss. 16–17 lipcowego „Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Rosyjska V kolumna to nie działalność agenturalna, tylko środowisko, które – świadomie lub nie – działa na rzecz Kremla

Gościem Antoniego Opalińskiego w „Popołudniu Wnet” był Marcin Rey – bloger i publicysta. Głównym tematem rozmowy była działalność rosyjskiej agentury w Polsce oraz stosunki polsko-ukraińskie.

Marcin Rey jest m.in. autorem profilu na Facebooku, zatytułowanego „Rosyjska V kolumna w Polsce”. Zapytany, jak rozumie pojęcie V kolumny,  powiedział, że jego zdaniem nie jest to zorganizowana, tradycyjnie rozumiana działalność agenturalna, ale środowisko ludzi, którzy – świadomie lub nie – uprawiają działalność sprzyjającą Kremlowi, często w dobrej wierze.

Gość Radia Wnet odniósł się również do zarzutu „agentofobii” stawianego osobom, które interesują się działalnością obcego wywiadu w Polsce. Jego zdaniem ten zarzut jest narracją osłonową dla rosyjskiej dezinformacji. Polega ona na przedstawianiu przeciwników wrogiej działalności jako wariatów lub jako osób organicznie nienawidzących Rosjan ze względów np. etnicznych.

[related id=”8291″]

Marcin Rey zaznaczył, że obecnie mamy do czynienia z całą konstelacją ludzi, którzy są jednocześnie ofiarami dezinformacji i jej propagandystami. Rosjanie nie potrzebują wielu zorganizowanych agentów, ponieważ poprzez manipulację oraz pewne prawidła socjologiczne mogą wykorzystywać zwykłych ludzi: – Znaleziono pewne prawidła i machina działa sama. Może istnieć dywersja właściwie bez agentury.

Zdaniem blogera, z powodu tej „pośredniej” działalności rosyjskich wpływów bardzo ciężko jest je rozpoznać i im przeciwdziałać: – Nie ma recepty na to, ponieważ granica jest bardzo nieostra. Można pośrednio służyć Rosji swoimi zachowaniami, nawet będąc przeciwko niej. Można działać bardzo prorosyjsko, ale nie być agentem i nie mieć tej świadomości.

Jako działalność, która wpisuje się w narracje agenturalną, Marcin Rey wymienił m.in. posługiwanie się dezinformacją i powielanie fałszywych informacji, rozsiewanie informacji, że sojusz NATO jest dla Polski złym pomysłem, teorie spiskowe dotyczące np. Żydów, rozbijanie potencjalnych sojuszy – m.in wschodniego z Ukrainą oraz szerzej, budowy bloku Międzymorza. Jeżeli ktoś wyraźnie to krytykuje, wtedy można mówić, że mamy do czynienia  z kimś „ukąszonym”; natomiast jeżeli jest to polityk, sprawa robi się niepokojąca – zwykły obywatel może się mylić, natomiast polityk powinien być świadomy.

Gość „Popołudnia Wnet” mówił również o mechanizmie, za pomocą którego Rosjanie próbują wyłapywać ludzi „w internecie”: –  Ludzie są ściągani na strony internetowe pozornie błahymi sporami; np. na forach antyszczepionkowych, a tam co dziesiąty post jest proputinowski. Później selekcjonuje się zainteresowanych.

Marcn Rey powiedział również, że popiera Ukrainę z dwóch powodów: – Po pierwsze, z powodu pragmatycznego: uważam, że sojusz z Ukrainą jest nam geopolitycznie niezbędny. Co złe dla Ukrainy, to złe dla Polski.  Po drugie – z powodu sympatii do społeczeństwa ukraińskiego.

Jego zdaniem polityka historyczna powoduje spiralę nieporozumień w relacjach polsko-ukraińskich. Jedną z elementów tej spirali jest kwestia stosunku Polaków do mniejszości ukraińskiej.

– W skali kraju mamy rosnącą wspólnotę ukraińską.  Należy rozróżnić tzw. rdzennych Ukraińców, którzy mieszkają w Polsce od dawna, i dużo większą liczebnie grupę imigrantów ekonomicznych. Bilans ich obecności jest ekonomicznie pozytywny. Kręgi biznesowe nawet obawiają się wyjazdu Ukraińców po zniesieniu dla nich wiz przez Unię Europejską.

Według gościa Antoniego Opalińskiego siły niechętne Ukrainie prowadzą antyukraińską kampanię w społeczeństwie, mieszając w nią np.Wołyń. W Przemyślu zapleczem tej kampanii jest pamięć rzezi, które były tam dokonywane przez UPA.  Na to nałożyła się „Akcja Wisła” i dodatkowo przyszedł komunizm, który to wszystko utrwalił. Teraz te stare zaszłości zaczęły wracać. Dodatkowo Przemyśl jest miastem biednym. Politycy lokalni są powiązani z Rosją i robią agitację antyukraińską, która ociera się o lansowanie się za pomocą rozbudzania nienawiści etnicznej.

Na zakończenie rozmowy Marcin Rey mówił o swoim wpisie na temat związków ludzi związanych z MON, którzy mają połączenia z kręgami prorosyjskimi.

– Chodzi o posła na sejm, polityka Ruchu Narodowego Sylwestra Chruszcza, który jest związany z Mateuszem Piskorskim – zatrzymanym przez ABW pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Kremla. Sylwester Chruszcz aby obronić się pod zarzutem prorosyjskości odparł ten argument, mówiąc, że nie może być prorosyjski, ponieważ jego firma architektoniczna projektuje bazy amerykańskie m.in. w Skwierzynie.

Link do artykułu: https://www.facebook.com/pg/RosyjskaVKolumnawPolsce/posts/?ref=page_internal

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN

Mamy do czynienia z ekspansją demograficzną muzułmanów w Rosji. Za kilkadziesiąt lat będą stanowić tam większość (VIDEO)

Gościem Programu Wschodniego Radia Wnet był doktor Jerzy Rohoziński – historyk, antropolog kultury, autor książki „Narodziny globalnego dżihadu”. Mówił m.in. o ekspansji muzułmanów w Rosji.

Jerzy Rohoziński powiedział, że Rosja w tej chwili nie ma aż tak widocznego problemu z muzułmanami, jak Zachód, ale niebawem może się to zmienić. W dawnych republikach radzieckich mamy do czynienia z ekspansją demograficzną muzułmanów:
– Szacunki demografów są takie, że za kilkadziesiąt lat muzułmanie będą stanowić większość w Rosji. Należy dołożyć do tego erozję życia rodzinnego oraz alkoholizm.

Jest to proces, który zaczął się jeszcze w okresie sowieckim. Za symboliczny początek można przyjąć rok 1979 oraz trzy wydarzenia: rewolucję islamską w Iranie, początek interwencji sowieckiej w Afganistanie oraz wyniki spisu ludności w ZSRR, które pokazały, że muzułmanie stają się coraz liczniejsi.

Gość Programu Wschodniego mówił również o tym, że muzułmanie najlepiej wspominają okres Breżniewa, ponieważ pozwalał on im na działalność w tzw. szarej strefie:

– Breżniew miał słabość do muzułmanów. Zaczynał swoją karierę w Kazachstanie i miał zrozumienie dla takich kwestii, jak korupcja czy nepotyzm.

Muzułmanie w Rosji się radykalizują. Jako przykład podał muzułmanów z dawnej rosyjskiej Azji środkowej, gdzie popularny jest ekstremistyczny ruch głoszący konieczność założenia tam muzułmańskiego kalifatu:

– Kalifat jest czymś w rodzaju islamskiego związku radzieckiego. To państwo sprawiedliwości społecznej. Islamski radykalizm przenika się z postsowiecką nostalgią. Tego nie ma wśród muzułmanów na zachodzie.

W Rosji mamy do czynienia z wieloma paradoksami, jeżeli chodzi o kwestie islamu:

– Początek ekspansji rosyjskiej w Kazachstanie to jest tak naprawdę islamizacja tych terenów. Rosjanie uważali, że jeżeli ludom koczowniczym, które mają nie do końca sprecyzowaną tożsamość narodową narzucą islam wprzężony w biurokratyczne struktury państwa rosyjskiego to on zagwarantuje to im ich lojalność. W latach osiemdziesiątych zmieniła się polityka Rosji i islam zaczął kojarzyć się z czymś zagrażającym.

Na zakończenie rozmowy dr Jerzy Rohoziński stwierdził, że Rosja boi się własnych muzułmanów, a nie usiłuje ingerować w sprawy muzułmanów poza swoimi granicami, jak robią to inne państwa.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN

 

Obejrzyj również wywiad na YouTube Radia Wnet!

Skoro przez sto lat nie udało się w Rosji wprowadzić demokracji konstytucyjnej, to za naszego życia do tego nie dojdzie

Wywiad Antoniego Opalińskiego z Petrušką Šustrovą – czechosłowacką dysydentką, czeską tłumaczką z języka angielskiego i polskiego, publicystką i polityk, znawczynią spraw Europy Wschodniej.

Antoni Opaliński
Petruška Šustrová

W Czechosłowacji ustawa lustracyjna powstała chyba najwcześniej spośród krajów postkomunistycznych, prawda? W Polsce była próba lustracji dopiero w 1992 roku, zresztą nieudana.

Myślę, że oprócz Niemiec Wschodnich, nigdzie nie wprowadzono ustawy lustracyjnej takiej jak u nas, to znaczy, że ktoś, kto współpracował, nie mógł sprawować różnych funkcji państwowych. Jest mi przykro, że to podchwyciła prasa i wielu spośród tych ludzi zostało skompromitowanych, bo każda sprawa współpracy ze służbami jest inna. Ludzie byli szantażowani. Np. ktoś miał córeczkę z jakąś chorobą skóry, ta córeczka musiała jeździć nad morze; i albo pan podpisze, albo córka nie pojedzie. Nie chcieliśmy nikogo piętnować. My tylko wskazywaliśmy – ten człowiek się nie sprawdził i może być szantażowany, lepiej, jeśli nie będzie decydował o sprawach państwowych.

Dlaczego w Czechach lustracja się udała, a w Polsce została przeprowadzona większym kosztem, dużo później, przy dużo większych konfliktach? U nas te sprawy ciągną się właściwie do dzisiaj, jak wskazuje przypadek Lecha Wałęsy.
Myśmy początkowo nie chcieli, żeby w parlamencie zasiadali współpracownicy SB. Jednak w końcu parlament zdecydował, że kogo lud wybiera, tego wybiera: nawet mordercę czy współpracownika – i to znaczy, że tacy ludzie mogą się znaleźć w parlamencie. Tyle tylko, że społeczeństwo raczej nie wybierało współpracowników. (…)

Porozmawiajmy o Karabachu. Co tam się teraz dzieje?
Mówiąc „Karabach” jesteśmy politycznie niepoprawni z ich punktu widzenia, bo tam odbyło się referendum i oni teraz nazywają swoje państwo Arcach – tak brzmi starożytna nazwa tego obszaru. Arcach po raz pierwszy w historii od ponad 20 lat jest jednonarodowy. Wcześniej zawsze była to kraina wielonarodowa: mieszkali tam Azerowie, Ormianie. Teraz wygnano stamtąd prawie milion Azerów, sytuacja jest skomplikowana.

Arcachu jako państwa nikt nie uznaje, ale jego mieszkańcy, których jest jakieś 120 tysięcy, bardzo się z nim identyfikują. I tam panuje demokracja, jako w jedynym miejscu na Kaukazie. Nie zamierzam tego gloryfikować, ale w Arcachu nie ma dyktatora, jak np. w Azerbejdżanie, nie ma pędu pod skrzydła Rosji, jak w Armenii, nie borykają się z różnymi problemami, jakie ma Gruzja – i gdyby to państwo przetrwało, mogłoby po prostu się rozwijać. Bo tam są surowce naturalne, jest rolnictwo, kraj dobrze funkcjonuje. Długo tam nie byłam, pojadę, to zobaczę. Wtedy będę mogła więcej powiedzieć. (…)

Z kolei Kaukaz Północny ma wielki problem z Kadyrowem, tym carem Czeczenii. Tam walczą jakby dwa odłamy islamu, a Kadyrow jest przecież stronnikiem Putina. On ma związek z tymi morderstwami w Moskwie i pewnie dlatego Putin go popiera. To wszystko wygląda bardzo źle, bo jest wielu uchodźców z Czeczenii i z innych krajów Kaukazu Północnego. My jesteśmy zajęci Syrią i przywódcami wielkich mocarstw – Putinem, Trumpem – i w ogóle tamtych problemów nie widzimy, ale tam toczą się bardzo skomplikowane procesy. Rosja wraca do swoich prawosławnych korzeni itd., a tam żyje 20 milionów Tatarów. Kaukaz Północny to jest jakby bomba zegarowa.

Czy Pani wierzy, że w Rosji będzie kiedyś taka normalna, konstytucyjna demokracja? Podczas rewolucji lutowej oni przez kilka miesięcy próbowali wprowadzić demokrację konstytucyjną, ale nie wyszło im. Czy kiedyś się uda?
Jeżeli przez sto lat nie wyszło, to obawiam się, że za naszego życia do tego nie dojdzie. Putin ma olbrzymie poparcie. Kiedy rozpadł się Związek Radziecki, Rosjanie czuli się przegrani i potrzebowali nowej idei. I niestety większość Rosjan – nie mówię o inteligencji Petersburga czy Moskwy – ale większość to są ludzie, którzy, żeby czuli się dobrze, potrzebują poczucia, że ich kraj jest wielki, że ma najwięcej czołgów, że ma broń atomową i że wszyscy się ich boją. Dlatego oni są w stanie ponosić najróżniejsze ofiary, mogą chodzić bez butów, byleby ich państwo było wielkie.

Ta idea jest bardzo mocna, a Putin to psychologicznie, dokładnie zanalizował i z tym przyszedł po Jelcynie, po tym chaosie – bo dla większości Rosjan z tym kojarzy się demokracja: że wszyscy kradną i że trzeba trzymać na balkonie krowę, żeby w ogóle było co jeść.

Moim zdaniem, jak zabraknie Putina (ale on jest zdrowy i jeszcze wytrzyma jakiś czas), po nim nastąpi ktoś dokładnie taki jak on.

Cały wywiad Antoniego Opalińskiego z Petrušką Šustrovą pt. „Życie publiczne bez ideałów nie jest dobre” można przeczytać na s. 12 majowego „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cały wywiad Antoniego Opalińskiego z Petrušką Šustrovą pt. „Życie publiczne bez ideałów nie jest dobre” można przeczytać na s. 12 majowego „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Wnet.fm ma patrona. To św. Izydor z Sewilli – patron Internetu, internautów i programistów, Święty czasów niespokojnych

Czwartego kwietnia 2017 roku, w dzień świętego Izydora z Sewilli, wystartowaliśmy z naszym nowym portalem wnet.fm. Zbieżność dat była przypadkowa. Ale czy chrześcijanin wierzy w przypadki?

Antoni Opaliński

Był człowiekiem trudnych czasów. Po upadku zachodniego cesarstwa i chaosie wędrówek ludów nastąpiła epoka jeszcze niedawno określana jako „ciemne wieki” Europy. Dziś wiemy, że był to raczej czas przejścia, obumierania starej kultury i narodzin nowego – czas, jak określił to jeden z polskich historyków, „świtu narodów europejskich”. (…)

To była epoka świętego Izydora. Pochodził z rodziny rzymsko-hiszpańskiej, urodził się około roku 560 w Kartagenie w rządzonej przez germańskich Wizygotów Hiszpanii. (…)

Izydor pochodził z rodziny mocno związanej ze stanem duchownym – biskupem był także jego starszy brat – Leander. To po nim Izydor odziedziczył biskupie stanowisko w Sewilli.

Przez ponad 30 lat zwoływał synody, układał się z królami, dbał o edukację i dyscyplinę duchowieństwa. A przede wszystkim pisał – kroniki, wykładnie wiary, zbiory sentencji…

Jego najważniejszym dziełem pozostaje Etymologiarum sive Originum libri XX – to pierwsza próba stworzenia encyklopedii – syntezy całej dostępnej wiedzy. Przez wiele wieków, dopóki pokolenia filologów nie dotarły do oryginalnych tekstów starożytnych uczonych i Ojców Kościoła, XX ksiąg Etymologii Izydora stanowiło podstawowe źródło wiedzy o matematyce, geografii, medycynie, muzyce, astronomii i wielu innych dziedzinach wiedzy.

Uczony Hiszpan wiedział, że w czasach chaosu trzeba najpierw ustalić znaczenie słów – stąd przyjęta przez niego metoda gromadzenia wiedzy przez ustalanie definicji.

Wizygocka Hiszpania upadła na progu VIII wieku pod naporem islamu, lecz dzieło biskupa z Sewilli przetrwało stulecia, stając się jedną z podstaw europejskiej mądrości.

W 1997 roku Papieska Rada do Spraw Środków Społecznego Przekazu ogłosiła Świętego Izydora z Sewilli patronem Internetu, internautów i programistów.

Cały artykuł Antoniego Opalińskiego pt. „Święty Izydor z Sewilli” można przeczytać na s. 20 majowego „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Antoniego Opalińskiego pt. „Święty Izydor z Sewilli” na s. 20 „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Polityk, który wierzył jak mnich. Schuman nie obnosił się ze swoją wiarą, ale wszyscy, którzy go znali, ją wyczuwali

W przypadku Roberta Schumana – ale moglibyśmy też powiedzieć to samo o innych postaciach, jak Konrad Adenauer czy Alcide de Gasperi – widać, że zaangażowanie polityczne może być drogą do świętości.

Antoni Opaliński
Bernard Ardura

Osoba Schumana może być uważana za wzór dla wielu polityków, i to nie tylko w wymiarze osobistym, ale także państwowym czy europejskim. Co to znaczy? To znaczy, że ten człowiek podczas całego swojego życia był w służbie dla innych – jako parlamentarzysta, jako minister, jako człowiek zajmujący się sprawami publicznymi. Przeżył swoje życie w służbie innym i w tym przejawia się miłość. (…)

Schuman napisał, że prawdziwą ewolucją jest ta, która pochodzi od Chrystusa i która pozwala nam zobaczyć przyjaciela w dawnym nieprzyjacielu. (…)

Robert Schuman był przede wszystkim człowiekiem o naturze intelektualisty. Już w młodych latach opanował język grecki, łacinę, zaczął studiować pisma Ojców Kościoła. Podczas studiów prawniczych wstąpił do studenckiego ruchu katolickiego, który pozwolił mu przeżywać wiarę na płaszczyźnie relacji z innymi. Rzeczą bardzo ważną było codzienne uczestnictwo w Eucharystii.

Gdy podczas drugiej wojny światowej ukrywał się, przemieszczając się z jednego zakonu do drugiego, co robił w tym czasie? Poświęcał się studiom Summy Teologicznej świętego Tomasza z Akwinu. Był wierny modlitwie różańcowej. Jego życie religijne przypominało życie mnicha. Byłem świadkiem, jak wielu ludzi, polityków, podczas wizyty w jego domu odwiedzało pokój, w którym umierał. Ten pokój bardzo przypomina taką zwyczajną, bardzo ubogą celę mnicha. (…)

Unia Europejska nie jest w stanie dojść do porozumienia w wielu ważnych kwestiach i np. nie prowadzi swojej polityki zagranicznej. Próbuje wpływać na naszą cywilizację przez różne prawa narzucone, które dotyczą np. eutanazji czy tzw. małżeństw dla wszystkich, ale to oczywiście nie jest w żadnym wypadku zadaniem ani prawem Unii Europejskiej. (…)

Unia Europejska zajmuje się tym, czym nie powinna, a zaniedbuje to, co powinno być jej zadaniem. Dlatego w tym momencie kryzysowym trzeba przypomnieć znowu Europie o jej podstawowych zadaniach i przypomnieć rolę, jaką spełniła już w czasie swojego istnienia, w okresie, który możemy nazwać czasem najdłuższego pokoju, bez wojny.

Całą rozmowę Antoniego Opalińskiego z ojcem profesorem Bernardem Ardurą, postulatorem procesu beatyfikacyjnego Roberta Schumana, pt. „Polityk, który wierzył jak mnich”, można przeczytać na s. 6 kwietniowego „Kuriera Wnet” nr 34/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Rozmowa Antoniego Opalińskiego z o. Bernardem Ardurą, pt. „Polityk, który wierzył jak mnich”, na s. 6 kwietniowego „Kuriera Wnet” nr 34/2017, wnet.webbook.pl

Na jarmarku w dzień targowy… Jarmarki Wnet co tydzień gromadzą amatorów polskich produktów i znawców dobrej literatury

Ciekawe rozmowy z ciekawymi gośćmi Jarmarków Wnet toczą się co sobotę. Tym razem Stanisław Strakacz, Piotr Jegliński i Piotr Witt wspominają swoich zasłużonych dla najnowszej historii Polski przodków.

Czy ma Pan jakieś rodzinne wspomnienia o Paderewskim? Jaki był?

Kontakty były wielorakie. Moja mama była pianistką, stryj był przez wiele lat sekretarzem Paderewskiego, a ojciec przedstawicielem rządu polskiego z czasu, kiedy Paderewski obejmował stanowisko premiera. Był pełnomocnikiem rządu na cały Wschód, zbierał Polaków powracających do kraju. (…)

Nie dostałem się na politechnikę z racji nazwiska. Pierwszy egzamin, który był z tzw. nauki o Polsce współczesnej, oblałem. Egzaminujący stwierdził: „Aaa, Strakacz… Właściciel browaru ze Skierniewic nie ma prawa w ogóle na uczelnię się dostać”.

To nie chodziło o Paderewskiego, tylko o przedwojennych kapitalistów?

Drugi mój stryj miał browar w Skierniewicach i był kapitalistą. (…)

Czy przed wojną Pana rodzina była politycznie podzielona?

Nie. Tak jak ja to zapamiętałem, jak pracował stryj w Rzeczpospolitej, a ojciec jako przedstawiciel rządu – to był kierunki działania czysto patriotyczne, takie klasyczne, polskie.

Stryj pana Strakacza był sekretarzem Paderewskiego. A stryj Piotra Jeglińskiego?

Nie stryj, ale brat mojej babki był szefem gabinetu marszałka Piłsudskiego. Wcześniej oficer I Pułku Ułanów Beliny-Prażmowskiego. Był trzy dni oficjalnym dyżurnym prezydenta Rzeczpospolitej, Narutowicza, kiedy przebywał on w Belwederze. To on wydał szwadronowi I Pułku rozkaz eskortowania landa z ciałem prezydenta do Belwederu. A potem, w latach 1930–35, był szefem gabinetu marszałka Piłsudskiego. Organizował cały pogrzeb marszałka. (…)

Jest koło mnie pan Piotr Witt. Kim był Pański stryj?

Mój stryj miał na imię Stanley i był inżynierem elektrykiem w Saint Luis, gdzie opatentował dwa wynalazki, do dziś wykorzystywane. Nie wiem, na czym one polegają, ale coś elektrycznego.

A ojciec?

Ojciec mój był oficerem wywiadu N, czyli Niemcy, pełnił dyżur w sztabie generalnym 24 sierpnia 1939 roku i odebrał zakodowaną depeszę. Jak wiemy, pakt Ribbentrop-Mołotow był podpisany w nocy z 23 na 24 sierpnia, a 24 sierpnia do sztabu generalnego w Warszawie przyszła depesza podająca syntezę tajnych klauzul tego paktu, to znaczy, że uderzą i Niemcy, i Sowieci. Sowieci mieli uderzyć ósmego września… Ale depesza nie została wykorzystana. W każdym razie ojciec był tym oficerem dyżurnym w sztabie. Rozszyfrował depeszę i wręczył ją komendantowi…

Cały wywiad Antoniego Opalińskiego i Krzysztofa Skowrońskiego pt. „Na jarmarku w dzień targowy” można przeczytać na s. 17 styczniowego „Kuriera Wnet” nr 31/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Antoniego Opalińskiego i Krzysztofa Skowrońskiego pt. „Na Jarmarku w dzień targowy” na s. 17 styczniowego „Kuriera Wnet” nr 31/2017, wnet.webbook.pl

Ksiądz Waldemar Cisło: To jeden wielki wstyd dla zachodniego świata. Agencje międzynarodowe zupełnie nie zdały egzaminu

Syria przed wybuchem tej dziwnej wojny miała 9% wzrost gospodarczy, sytuacja się powoli układała, a interesy ekonomiczne doprowadziły do mordowania dzieci, kobiet, ogromnej katastrofy ekonomicznej.

Z księdzem profesorem Waldemarem Cisłą, dyrektorem polskiej sekcji Pomocy Kościołowi w Potrzebie, o sytuacji chrześcijan na Bliskim Wschodzie i postawie świata zachodniego rozmawia Antoni Opaliński.

Chrześcijanie jako 5% mniejszość nie mieszali się do polityki, nie mieli nawet szans wpływu na nią, chociażby ze względu na swoją liczebność. Szanowali legalnie, demokratycznie wybrany rząd. Tak samo można mówić o reżimie w każdym europejskim kraju. Jak widzimy, chociażby w Polsce można powiedzieć, że jest reżim, bo akurat kilku posłów ma fantazję siedzieć w Sejmie czy gdzie indziej. Więc ostrożniej z tymi reżimami. (…)

Jeśli naprawdę Stanom Zjednoczonym chodziło o prawa człowieka, to dlaczego nie interweniowały w Korei Północnej? Czy tamtejszy reżim jest lepszy niż syryjski czy iracki? Czy tam nie ma obozów? Czy ludzie nie umierają z głodu? Czy pamiętamy jakąś wypowiedź o wolności i demokracji albo jakąś interwencję w celu poprawy losu Koreańczyków? Tu chodzi o ropę i o gaz. Powiedzmy sobie prawdę.

(…) tam nie ma umiarkowanej opozycji! Ludzie stamtąd mówią, że mamy kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset różnych grupek, które walczą czasami nawzajem ze sobą, nikt nie panuje nad tym, kto od kogo bierze broń i za czyje pieniądze walczy. (…)

Oczekiwalibyśmy, żeby (…) autorytety islamu potępiały te wszystkie zamachy czy terroryzm, żeby wreszcie skończono z tymi bzdurami o mordowaniu niewiernych i nagrodzie za to. To jest jakiś chory system, jeśli pozwala na gwałcenie nieletnich czy sprzedawanie kobiet w niewolę. O tym nie można mówić, że to jest religia. Dla muzułmanów to też jest problem, przecież mamy odwieczną wojnę sunnitów i szyitów, wyrzynają się nawzajem, wyznawcy niby tej samej religii. My im z zewnątrz nie pomożemy.

My, Europejczycy, uznaliśmy, że skoro mamy dar pokoju przez 70 lat, to nie będzie nam on nigdy zabrany. Dzisiaj musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, co zrobić, żeby uratować ten pokój. (…) Budowanie świata bez Boga nie wyszło człowiekowi, ale mało się z tego uczymy.

Cały wywiad Antoniego Opalińskiego z ks. Waldemarem Cisłą pt. „Jeden wielki wstyd dla cywilizowanego świata” można przeczytać na s. 8 styczniowego „Kuriera Wnet” nr 31/2017, wnet.webbook.pl.

______

„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9-15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Antoniego Opalińskiego z ks. Waldemarem Cisłą pt. „Jeden wielki wstyd dla cywilizowanego świata” na s. 8 styczniowego „Kuriera Wnet” nr 31/2017, wnet.webbook.pl