Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie? – pyta Angela Merkel. Politycy rosyjscy czy chińscy?

Merkel i Putin być może za sobą nie przepadają i pewnie nagle nie wzrosło między nimi porozumienie, ale oboje wiedzą, że wzajemnie siebie potrzebują i muszą rozmawiać o wszelkich sprawach.

Jan Bogatko

Pałac Meseberg (nazywany przez dyletantów zamkiem), odbijający się w lustrzanej tafli jeziora Huwenowsee (około 70 km na północ od Berlina) to perełka z epoki późnego baroku. (…) Kanclerz Merkel przyjmuje w nim wybitne osobistości, chcąc uniknąć wielkomiejskiego zgiełku. W sobotę 18 sierpnia 2018 r. gościła tam prezydenta Rosji, Władimira Putina, który wpadł do niej na chwilkę nazajutrz po weselu Karin Kneissl (szefowej dyplomacji w Wiedniu), na jakie został był zaproszony na austriacką prowincję (przywożąc ze sobą w prezencie chór kozacki; brak informacji o tym, czy Putin podarował go minister, czy zabrał ze sobą z powrotem, w każdym razie w Mesebergu się on nie pojawił). (…)

Zanim jednak płk Putin przyjechał na rozmowy z kanclerz Merkel (a tak niedawno przecież, bo w maju, gawarili niemnożko ze sobą w Soczi), doszło do zaskakującej wizyty moskiewskich prominentów w berlińskim Urzędzie Kanclerskim: ministra spraw zagranicznym Kremla, Siergieja Ławrowa i szefa sztabu generalnego sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej w Moskwie – Walerija Gierasimowa. Generał Gierasimow, persona non grata w Unii Europejskiej, jest twórcą nazwanej jego imieniem doktryny prowadzenia wojny, sprawdzanej dziś w praktyce w Europie, a która łączy operacje wojskowe, technologiczne i informacyjne z działaniami dyplomatycznymi, ekonomicznymi, kulturowymi, internetowymi itd. To, że Gierasimowa wpuszczono, zamiast wydalić, odpowiada po części na pytanie zadane lustereczku.

W każdym razie coś zmieniło się relacjach Berlin-Moskwa. O ile do niedawna niemiecko-rosyjskie kontakty na najwyższym szczeblu należały do rzadkości, to teraz na trasie Rosja-Niemcy panuje ożywiony ruch.

(…) Nowe sankcje, wprowadzone przez Waszyngton przeciwko Rosji, mogą boleśnie uderzyć także w firmy niemieckie. Do tej pory mówiono, że niemiecki przemysł ugina się wręcz pod ciężarem zleceń. Wydaje się, że te czasy minęły – uważają tutaj eksperci gospodarczy. Jakby nagle ucichły też medialne przepowiednie superwzrostu gospodarczego. Przeciwnie – nawet dyżurni ekonomiści mainstreamu przebąkują, że niemiecka gospodarka złote czasy ma już za sobą. Dopiero co agencja Reuters, powołując się na dane federalnego ministerstwa gospodarki w Berlinie, podała informację, że w związku z konfliktem handlowym z USA zamówienia dla niemieckiego przemysłu załamały się, osiągając najniższy poziom od półtora roku. Niemcy żyją z eksportu i ta wiadomość boli. Z tej informacji wynika, że nowy biznes w czerwcu spadł w porównaniu z majem aż o 4% – znacznie więcej, niż przypuszczano. Reuters utrzymuje, że ekonomiści zgodnym chórem przepowiadali spadek o zaledwie 0,4%. Pomylili się z kretesem. Czyżby kryształowa kula zawiodła? Doniesienia agencji resort gospodarki w Berlinie skomentował słowami, że na sytuację tę wywarła pewien wpływ niepewność co do polityki gospodarczej Niemiec. Pamiętam bon mot pewnego niemieckiego liberała, który lata temu powiedział, że gospodarka to płocha łania. (…)

Z gospodarką – zwłaszcza w Niemczech – nie ma żartów i to oczywiste, że obowiązuje zasada „ratuj się, kto może”. I z kim może. Przypominam sobie w tym kontekście stosunek Berlina do narodowokomunistycznych Chin: początkowo niemieccy politycy, jadąc do Pekinu, besztali tamtejszy rząd, domagając się przestrzegania praw człowieka. Dziś nikt się na to nie odważy. Chiny są zbyt ważne. Dlaczego stosunek do Rosji, starego przyjaciela Niemiec, miałby się nie zmienić?

W pewnym towarzystwie zapytano mnie, dlaczego Polska nie lubi Rosji. Wytłumaczyłem w dwu słowach – Ribbentrop-Mołotow. Usłyszałem w odpowiedzi, że czasy się zmieniły. Stąd apele z kół gospodarczych do Merkel: skończyć z sankcjami dla Moskwy z powodu Krymu.

Ale nie tylko schłodzona gospodarka w Niemczech była tematem rozmów na jeziorem Huwenowsee. Wprawdzie media wspominały tę kwestię niejako mimochodem, niemal między wierszami, ale to oczywiste, że sprawa ta miała wielkie znaczenie. Chodzi o katastrofalny błąd Merkel w kwestii imigracji, który nadal może doprowadzić kanclerz do upadku. Niemcy nie mogą doliczyć się rzekomych uchodźców. Problemy z młodymi Arabami przerastają siły niemieckiej policji. Tutaj Putin ma dla Merkel ofertę nie do odrzucenia: chętnie pomożemy Berlinowi. Wspomniany wyżej Stefan Meister zwraca uwagę, że Merkel ma interes w tym, by Asad przyjął uchodźców. A Asad pozostaje pod wpływem Putina! Ten sam Asad, przed którym jakoby uciekali do Niemiec ci młodzi, wysportowani ludzie! Może Merkel zdała sobie sprawę, że wpadła w zastawione na nią sieci? Doktryna Gierasimowa w przypadku Berlina sprawdziła się. Teraz Merkel będzie domagała się od unionistów (propagandyści powiedzą: Europejczyków) pieniędzy na odbudowę Syrii. Do tej pory Berlin był zdania, że pomoc dla Syrii będzie możliwa pod warunkiem, że Baszszar al-Asad zejdzie ze sceny. Teraz przykrywa porażkę słowami, że na okres przejściowy można odbudowywać Syrię z Asadem. On kontroluje tymczasem dwie trzecie terytorium Syrii. To się nazywa Realpolitik, mówi Meister.

Dziś wrogiem publicznym numer jeden obojga jest Donald Trump. Zwłaszcza w kwestii polityki energetycznej. Trump, zresztą jak wielu członków UE, sprzeciwia się temu prestiżowemu według Berlina projektowi, o którego realizację zabiega z drugiego rzędu Gerhard Schröder, były kanclerz Niemiec z ramienia SPD, pracownik Gazpromu, prawdziwy ambasador spraw niemieckich w Rosji. (…)

Diametralne różnie Nordstream 2 postrzega badacz gospodarki Marcel Fratzscher, dyrektor Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych DIW. Jego opinia o gazociągu jest miażdżąca: „Ani Niemcom, ani Europie nie jest potrzebny rurociąg z Rosji. Jedynie zwiększy on zależność od Rosji”.

Felieton Jana Bogatki, pt. „Lustereczko, powiedz przecie… – jak co miesiąc, na stronie „Wolna Europa” „Kuriera WNET”, nr wrześniowy 51/2018, s. 3, wnet.webbook.pl.

 


Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na WNET.fm.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Jana Bogatki pt. „Lustereczko, powiedz przecie…” na stronie 3 „Wolna Europa” wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ryszard Czarnecki: Przejście kanclerz Angeli Merkel do Brukseli będzie zwieńczeniem jej politycznej kariery

Ryszard Czarnecki o karierze politycznej Angeli Merkel i o nowym budżecie UE. Ze wstępnych informacji wynika, że Polska otrzyma 64 mld euro w ramach polityki spójności w budżecie na lata 2021-2027.

Ryszard Czarnecki opowiedział o nowym budżecie Unii Europejskiej. Ze wstępnych informacji wynika, że Polska miałaby otrzymać 64 mld euro w ramach polityki spójności w budżecie na lata 2021-2027. Cięcia wynoszące ponad 20 proc. oznaczają, że do Polski trafi prawie 19,5 mld euro mniej niż obecnie.

Eurodeputowany stwierdził, że do polskiego rządu należy zadanie, aby jak najwięcej pieniędzy z planowanego budżetu Unii Europejskiej nie zostało przetransportowanych z Europy Środkowej do krajów południowej części kontynentu. Eurodeputowany powiedział także, że Angela Merkel może w przyszłości zasiąść na jednym z najważniejszych foteli w UE.  Przypuszcza się, że zostanie powołana na stanowisko przewodniczące Komisji Europejskiej. Obecnie to stanowisko piastuje Jean Claude Juncker, którego kadencja wygasa w 2019 roku.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN

Berlin–Warszawa i z powrotem. Po zaprzysiężeniu rządu szef dyplomacji i sama kanclerz Niemiec ruszyli do Warszawy

Angela Merkel tak się śpieszyła do Warszawy, że na później odłożyła złożenie w Bundestagu oświadczenia rządowego. Rozmowy z premierem Morawieckim i z prezydentem Dudą były dla niej ważniejsze.

Jan Bogatko

Kiedy pojawiło się doniesienie, że oto po 171 dniach zabiegów, rozmów koalicyjnych i błyskawicznej wizycie w zaprzyjaźnionym Paryżu szef niemieckiej dyplomacji z ramienia koalicyjnej SPD, Heiko Maas, wsiadł do samolotu i poleciał do Warszawy, tejże Warszawy, która jest solą w oku niemieckich mediów lewicowo-liberalnych (a innych między Odrą a Renem brak), zapanowała w Niemczech pewna konsternacja – jak to możliwe? Dlaczego? Czary goryczy dopełniło doniesienie polskich mediów (pomijam znane lewicowo-liberalne) o zamiarze Angeli Merkel udania się w poniedziałek po zaprzysiężeniu jej kolejnego, czwartego z kolei rządu, na rozmowy z premierem Morawieckim i prezydentem Dudą, wrogami publicznymi liberalnej lewicy i jej intelektualnych ofiar w Republice Federalnej. Zaskoczenie było tak wielkie, że nadaremnie by szukać w prasie piątkowej czy weekendowej w Niemczech doniesień o tej wizycie.

Ktoś (zupełnie nieważne kto) zaryzykował nawet stwierdzenie, że do Polski (podobno popadła ona przez politykę rządu „narodowo-katolickiego” w totalną izolację w Europie i na świecie) tak wybitni politycy obozu (demokracji ludowej, chciałoby się powiedzieć, nawiązując do języka „Trybuny Ludu” czy „Neues Deutschland”, jakim te media posługują się na co dzień i od święta) przyjechali, bo są z Polską w złych relacjach! Brawo! Wniosek: gdyby byli z nią w dobrych relacjach, to by nie przyjechali (no, może z wyjątkiem Paryża, ale to przecież wyjątek, a nie reguła).

No to zagadka: z jakim państwem na świecie wszyscy są w najlepszych relacjach? Jasne – z Koreą Północną! Dowód? Niemal nikt tam nie przyjeżdża z polityczną wizytą. Ale wróćmy do naszych baranów: totalna, sprawująca w Polsce rządy przez osiem lat, nigdy nie była zaskoczona blitz-wizytą swej berlińskiej idolki w tak karkołomnym tempie. Jeszcze bardziej totalnych zaskoczył klimat wizyty, o tematach rozmów nawet nie wspominając.

Nadzieje opozycji pozaparlamentarnej w Polsce (to znaczy takiej, która wprawdzie bierze diety poselskie, ale pracuje głównie na ulicy i za granicą w walce z rządem na rzecz jego demontażu, w myśl zasady „po nas potop”) na ostrą krytykę rządu Morawieckiego nie spełniły się. Przeciwnie, kanclerz Angela Merkel przejęła główne przesłanie stratega partii Prawo i Sprawiedliwość, Jarosława Kaczyńskiego, wygłoszone przez niego w Sejmie w związku z przejściową likwidacją granic przez Niemcy w dniach wędrówki ludów: „Pomoc tak, ale na miejscu”. Tak „Plan Kaczyńskiego” zastąpił berlińskie bezhołowie i nadał imigracji do Europy niezbędny porządek, no bo w końcu także i w Niemczech Ordnung muss sein, czy się to podoba, czy nie. (…)

Nadszedł czas i przyszedł Maas. Talent dyplomatyczny (poza nieudolnym występem w relacjach polsko-niemieckich jako szef resortu sprawiedliwości) przyszły minister spraw zagranicznych wykazał w trudnych rozmowach międzyresortowych, głównie z ministrem spraw wewnętrznych Thomasem de Maizière. Umiarkowany frankofil z Kraju Saary (włączonego do Republiki Federalnej Niemiec dopiero w 1957 roku) uważany jest przez jednych za technokratę, przez drugich za polityka pozbawionego raczej wyobraźni. Może to i dobre? Zwłaszcza, że Niemcy miewały już polityków z wybujałą wyobraźnią, co nie najlepiej się dla Niemców kończyło.

No i proszę – ledwie się przeprowadził z gabinetu szefa resortu sprawiedliwości do MSZ, a już do głosu doszła Realpolitik, czego można było doświadczyć w Warszawie. Umiarkowanie, ton rzeczowy, żadnych aluzji, same konkrety. Nie można było tak, Herr Bundesminister, od początku? Niemcy bardzo przestrzegają protokołu. Moja babcia wspominała mi o pewnej „konduktorowej wąskotorowej” spod Poznania i o jej kompleksie wobec „konduktorowej szerokotorowej” ze stolicy księstwa. (…)

No dobrze, ale o co chodziło Merkel w Warszawie? Po pierwsze: o, jak się wydawało zapomniany, Trójkąt Weimarski. Być może stosunek Macrona do Trójkąta, który niegdyś był listkiem figowym Democratic Show w Unii Europejskiej, a dzisiaj – zwłaszcza po Brexicie i problemach w euroklubie – nabrałby znowu znaczenia, przesądził o wyciągnięciu dłoni w kierunku Warszawy? Może krytyka Francji i centralistycznej, aroganckiej nawet polityki Macrona ze strony innych członków Unii Europejskiej wpłynęła na nowe otwarcie Berlina i wolę zapalenia fajki pokoju z Warszawą? Mimo nieporzuconych przez Berlin planów „gospodarczych” budowy Nordstream II Niemcy są zaniepokojone polityką Rosji. Wraca rozsądek? Trzeba mieć nadzieję na dobrą zmianę nad Sprewą. I trzeba Niemcom w tym pomóc.

Cały felieton Jana Bogatki, pt. „Berlin–Warszawa i z powrotem” – jak co miesiąc, na stronie „Wolna Europa” „Kuriera WNET”, nr kwietniowy 46/2018, s. 3, wnet.webbook.pl.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na WNET.fm.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Jana Bogatki pt. „Berlin-Warszawa tam i z powrotem” na s. 3 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

Merkel: Islam stał się częścią Niemiec

Jan Bogatko skomentował środowe expose Angeli Merkel, która przedstawiła plan działania rządu na najbliższe lata. Kanclerz Niemiec zapowiedziała w nim m.in. zaostrzenie polityki migracyjnej.

 

Angela Merkel wygłosiła w Bundestagu już czwarte expose rządowe. Przedstawiła w nim pięć punktów ważnych dla przyszłości Niemiec oraz Unii Europejskiej.

W pierwszym punkcie Angela Merkel przyjęła stanowisko dotyczące pomagania uchodźcom na miejscu, a nie ściągania ludzi do siebie. Stwierdziła, że nie można powtórzyć sytuacji, która miała miejsce w latach 2015-16, kiedy to rzesze migrantów przekraczało granice Niemiec.

Punkt drugi to wdrożenie ONZ-etowskich programów pomocy. Punkt trzeci to krytyka syryjskiego reżimu  Baszara al-Asada, ale również Rosji w związku z powstępowaniem w Syrii. Punkt czwarty to lepsze pilnowanie granic europejskich. Punkt ostatni dotyczył zaostrzenia polityki migracyjnej.

„Niemcy nadal będą pomagać tym, którzy na to zasługują, jednak Ci, którzy na to nie zasługują, będą musieli je opuścić”.

Zapraszamy do wysłuchania całej korespondencji.

jn

Pierwsza wizyta Morawieckiego w Niemczech. Spotkanie z Angelą Merkel oraz Konferencja Bezpieczeństwa w Monachium

Prof. Krzysztof Miszczak powiedział, że najważniejszymi poruszanymi kwestiami na spotkaniach będzie: bezpieczeństwo międzynarodowe, UE, budżet unijny oraz współpraca na linii polska-niemcy.

 

„Jest to pierwsza tak ważna wizyta dla Europy środkowo-wschodniej i pierwsza wizyta tak wysokiej rangi polityka po podpisaniu umowy koalicyjnej w Niemczech 7 lutego 2018”.- podkreślił gość Radia Wnet.

Jak dodaje, jest to wizyta trudna, ale bardzo istotna. „Merkel dostaje nowego, dynamicznego i świetnie wykształconego partnera”.

[related id=”48254″]Zdaniem Gościa Radia Wnet w tej współpracy będą poruszane trzy istotne aspekty: kwestie bilateralne, Unia Europejska oraz zagadnienia bezpieczeństwa międzynarodowego. Poza tym poruszane będą tematy przyszłego budżetu unijnego oraz polityki migracyjnej.

Wizyta ta jest szczególnie ważna dla Polski, ponieważ Niemcy są i w przyszłości będą naszym najważniejszym partnerem w kwestiach gospodarczych, innowacji oraz bezpieczeństwa. Niemcom również zależy na dobrej bilateralnej współpracy, gdyż nasz kraj odgrywa coraz większą rolę w regionie.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

jn

 

Był Schulz i nie ma Schulza – powiedział Piotr Cywiński komentując proces powstawania rządu w Niemczech

Zdaniem dziennikarza tygodnika wSieci pozycja kanclerz Merkel po wynegocjowaniu koalicji z SPD jest znacznie osłabiona, a jej partia CDU musiała oddać koalicjantom z SPD ministerstwo finansów.

Piotr Cywiński zaznaczył, że po fiasku rozmów koalicyjnych z liberałami i zielonymi dla Angeli Merkel: Ostatnią deską ratunku dla sformowania rządu, było ponowne utworzenie wielkiej koalicji z socjalistami. Martin Schulz początkowo obłudnie zadeklarował przejście do opozycji, ale od zawsze był zwolennikiem wielkiej koalicji, która pozwoliłaby mu utrzymać się na świeczniku polityki, mimo porażki w wyborach, a Martin Schulz miał nadaję, że dostanie stanowisko szefa dyplomacji.

Martin Schultz doprowadził do porozumienia z chadekami, ale nacisk dołów partyjnych zmusił go do zrzeczenia się funkcji przewodniczącego SPD i zadeklarował, że będzie tylko szefem dyplomacji, ale wtedy do ataku ruszyła wewnętrzna opozycja. W efekcie zdruzgotany i obrażony Schultz podkreśli, że nie będzie brał udział w nowym rządzie – podkreślił gość Poranka Wnet.

Jak podkreślił Piotr Cywiński, los nowej koalicji ciągle nie jest przesądzony: Nie jest pewne, że członkowie SDP zatwierdzą umową koalicją. Jeśli jej nie poprą, to czekają nas przedterminowe wybory, bo chadecy nie godzą się na rządy mniejszościowe. Angela Merkel podkreśliła, że chce rządzić do roku 2021 roku, co byłoby rekordem w powojennej historii Niemiec.

W Poranku Wnet Piotr Cywiński, dziennikarz przez wiele lat pracujący jako korespondent akredytowany w Bundestagu, relacjonował trwająca w środowisku socjalistów walkę o stanowisko szefa ministerstwa spraw zagranicznych. Wśród kandydatów jest obecny szef dyplomacji Sigmar Gabriel, oraz minister sprawiedliwości Heiko Maas i wiceszef Bundestagu Thomas Oppermann

Kanclerz wychodzi z całej tej sytuacji mocno osłabiona. Sami socjaldemokracji żartowali, że jeszcze pól dnia negocjacji a oddałaby stanowisko kanclerza. W ramach umowy koalicyjnej socjaliści obejmą ważne stanowisko ministra finansów – podkreślił w Poranku Wnet Piotr Cywiński.

 

ŁAJ

Ryszard Czarnecki: Skończyły się czasy, kiedy Berlin i Paryż mogły rozgrywać państwa Europy środkowej

Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego podkreślił, że sprawa procedury z art. 7 traktatu o UE nie ma dla Polski większego znaczenia, bo nie przyniesie ze sobą żadnych konsekwencji ekonomicznych.

Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego na antenie Radia Wnet komentował pierwszą wizytę zagraniczną premiera Morawieckiego na Węgrzech – To jest sygnał, że inwestujemy nie w sojusze egzotycznie, ale w silne relacje w regionie. Sytuacja dzisiaj jest nie porównywalna z sytuacją, która miała miejsce wczoraj i dzisiaj. Dzisiaj stawiamy na współpracę, a nie na zdradzanie sojuszników co miało miejsce za przednich rządu w ramach negocjanci nad polityką imigracyjną. W polityce zdrady zawsze wychodzą „bokiem”. To nie znaczy, że nie różnimy się z Czechami, Słowakami czy Węgrami, bo są takie różnice, ale jak powiedział jeden z były premierów Czech „im bardziej nasi zachodni sąsiedzi pytają dlaczego tak silnie współpracujemy w ramach Europy środkowej, to tym bardziej powinniśmy zacieśniać współpracę”. Skończyły się czasy kiedy Bruksela, Berlin, Paryż mógł rozgrywać kraje naszego regionu, rozmawiając z każdą stolicą osobno. To się skończyło, teraz rozmawiamy blokiem.

Gość Poranka Wnet odniósł się również do wczoraj spotkania kierownictwa PiS – Rozmawiamy, o tym co było wcześniej planowane przez prezesa PiS i premiera Mateusza Morawieckiego, czyli o zmianach w rządzie. Nie chcę mówić o tych zmianach, bo umówiliśmy że o tych zmianach poinformują prezes i premier, ale te zmiany zajdą „wnet”.

Ryszard Czarnecki podkreślił, że działania rządu niemieckiego mogą wynikać z poważnego kryzysu politycznego – Dzisiaj Niemcy mają najpoważniejszy kryzys rządowy w swojej powojennej historii. Kanclerz dostała żółtą kartkę od wyborców. Kanclerz nie jest w stanie sklecić rządu od czterech miesięcy i Berlin trochę jak Moskwa, kiedy ma problemy wewnętrzne to staje się coraz mocniej aktywna na zewnątrz, atakując Polskę.

Zadaniem gościa Poranka Wnet, zmiana na stanowisku kanclerza w Niemczech może przynieść tylko zmiany na gorsze dla Polski – Bardzo krytycznie oceniam politykę Angeli Merkel, jej błędy w polityce imigracyjnej, bo zaproszenie miliona migrantów do Niemiec, to była jakaś pomroczność jasna, ale obawiam się, że następca obecnej kanclerz, będzie bardziej sceptyczny i mniej rozumiejący specyfikę Polski. Ale należy obserwować w Niemczech te środowiska polityczne, które mówią, że trzeba zastanowić się nad integracją w ramach Unii Europejskiej.

Osłabienie pozycji Merkel i brak rząd to wzmocnienie roli Francji i Macrona, który mimo problemów wewnętrznych, zyskuje znacznie na arenie Europejskiej – podkreślił gość Poranka Wnet.

Tematem rozmowy była również polityka Kremla w roku wyborów prezydenckich w tym kraju – Rosja jest w tej chwili w najgorszej sytuacji od upadku ZSRR, i dlatego ucieka w kierunek ekspansywnej polityki zagranicznej. Rosja im słabsza wewnątrz tym bardziej aktywna na zewnątrz. Rosjanie grają znacznie powyżej tego co mają w kartach, a zachód często się na to nabiera.

Ryszard Czarnecki mówił również o polskich propozycjach rozwoju Unii Europejskiej – Chcemy Europy zjednoczonych narodów, a nie jednego super państwa, nie chcemy wzrostu kompetencji Brukseli, bo na tym zyskują największe dwa państwa, to jest Niemcy i Francja, a taką także te duże jak Polska.

Nie uważam, żeby debata nad art. 7 była ważna, nie ma żadnych szans na sankcje wobec Polski nie ma konsekwencji ekonomicznych więc sprawa nie ma większego znaczenia – powiedział na koniec wywiadu Ryszard Czarnecki.

 

ŁAJ

Skrzydło konserwatywne CDU chce, by Angela Merkel ustąpiła z szefostwa partii

Dzisiaj CDU i CSU to nie chadecja, ale partie lewicowe z pewnym historycznym bagażem. Równie dobrze można tych „chadeków” nazwać monarchistami. Przecież Angelę Merkel czasem tytułuje się cesarzową.

Do tej pory kanclerzem Niemiec jest Angela Merkel. Prawdopodobnie będzie nim dalej. Poprzednio rozmowy w sprawie zawarcia koalicji trwały trzy miesiące. Tym razem może to być dłużej ze względu „na te różne kolory – Jamajkę, która ma powstać między Odrą a Renem”.

Angela Merkel ma problem jako szefowa partii CDU. Jej skrzydło konserwatywne – Przełom Wolnościowo-Konserwatywny” – twierdzi, że Angela Merkel nie sprawdziła się jako szefowa partii i powinna ustąpić. Szef tej frakcji, głosząc potrzebę rozdzielenia funkcji szefa partii i szefa rządu, chce więc przyjęcia modelu polskiego. Byłaby to w Niemczech mała rewolucja. [related id=42561]

O CDU i CSU potocznie mówi się, że to chadecja. Dzisiaj jednak jest to partia lewicowa z pewnym historycznym bagażem. Równie dobrze można tych „chadeków” nazwać monarchistami, zwłaszcza że Angelę Merkel tytułuje się czasem cesarzową.

Najpierw musi dogadać się CDU z CSU, a potem z FDP i Zielonymi. Między CDU i CSU są dość duże tarcia. Są też konkretni kandydaci na szefów partii CDU. A szef CSU oczekuje, że CDU oczyści atmosferę zanim zostaną rozpoczęte rozmowy sondażowe. Znaczy to, że jeszcze nie zostały one rozpoczęte.

Jak twierdzi szef CSU stosunki z CDU są jednak dobre. Co zatem musi być wyjaśnione? Imigracja… długo długo nic i – bezpieczeństwo… długo, długo nic, i – Europa…, a dalej kwestie socjalne.

Model polski może więc być dla Niemiec bardzo dobrym rozwiązaniem.

Jan Bogatko

Felietonu można posłuchać w części trzeciej Poranka WNET.

Krajobraz powyborczy. Niemcy znowu są podzielone niewidocznym, ale wyczuwalnym murem na wschód i na zachód

Trzęsienia ziemi w Niemczech nie było, ale ono nastąpi, zwłaszcza jeśli koalicja CDU-SPD przetrwa – mówi Jan Bogatko, który często w Niemczech słyszy, że to jest najlepsza alternatywa dla Niemiec.

[related id=39396]- Kilka miesięcy temu zadzwoniono do mnie i z drżeniem w głosie pytano, co to będzie, jak Martin Schulz z SPD wygra wybory w Niemczech i zostanie kanclerzem. Potraktowałem to jako dowcip tygodnia i jak okazuje się, słusznie – powiedział Jan Bogatko. Korespondent Radia Wnet z Niemiec nazwał wywody Schulza sprzed kilku miesięcy o tym, co zrobi, gdy obejmie urząd kanclerski, metodą „z imaginacji na koronację”, co, jak sądzi, było wynikiem braków w wykształceniu. Dodał przy tym, że Schulz i jego SPD to jeden z największych przegranych tych wyborów.

– CDU/CSU poniosła większą porażkę, bo aż minus 8,6 procent, co jest wielką stratą i to musi bardzo boleć – ocenił Jan Bogatko. Jego zdaniem obydwie partie tworzące tak zwaną wielką koalicję „dostały w tych wyborach lanie”.

Mimo to partie te nadal mają parlamentarną większość i mogą kontynuować swoje rządy w Niemczech. Korespondent zaznaczył przy tym, że pojawiają się głosy mówiące o tym, iż kontynuacja rządów przez te dwa ugrupowania nie wchodzi w grę, bowiem na horyzoncie kształtuje się nowy alians zwany potocznie w Niemczech jamajkańskim, czyli koalicja CDU/CSU z liberałami z FDP i Zielonymi.

– Oczywiście jest to arytmetycznie możliwe, ale nie wiem, czy panie i panowie, pardon, towarzysze i towarzyszki z SPD tak szybko chcieliby zrezygnować z rządowych synekur w fotelach i wygodnych biurach w dzielnicy rządowej w Berlinie. To jest bardzo mało prawdopodobne – ocenił Bogatko.

– Czy wielki sukces wyborczy sprawi, że AfD rozwinie skrzydła? Chyba tak. W tej chwili Niemcy znowu są podzielone niewidocznym, ale wyczuwalnym murem na wschód i na zachód – powiedział korespondent, wyjaśniając, że we wschodnich landach Niemiec króluje AfD – „jutrzenka”, jak się określa w Niemczech to ugrupowanie.

Przyznał, że pewien wzrost odnotowała również FDP, „która kiedyś była świetną partią”, ale przestała być partią liberalną i skręciła na lewo, stając się „lewicowo-liberalną” tak jak wszystkie partie wcześniej rządzące w RFN.

W niemieckim Zgorzelcu głosowano podobnie jak we wschodnich landach, gdzie: CDU/CSU uzyskała 26,7 procent; SPD 9,3 procent; Linke, czyli „komuniści, którzy unikają tej nazwy jak diabeł święconej wody”, 14 procent; Zieloni 2,9 procent,;FDP – 7 procent, co „jest pewnym zaskoczeniem jak na partię, która kiedyś była ugrupowaniem kapitalistów i obszarników”; AfD – 32,9 procent, „a więc absolutny lider, i to samo znajdujemy w wielu powiatach nie tylko na terenie Saksonii, ale całych wschodnich Niemiec, co jest wynikiem zaskakującym dla wielu”.

Jan Bogatko zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę nie wiadomo, kto będzie rządził poza CDU/CSU.

– Bundestag ma 111 miejsc więcej niż to było przed wyborami – powiedział, dodając, że jest to możliwe ze względu na specyfikę ordynacji wyborczej, która zakłada, że każdy wyborca ma dwa głosy – jeden oddaje na konkretną osobę, drugi na ugrupowanie. To powoduje, że liczba miejsc w Bundestagu jest ruchoma i są tak zwane nadwyżkowe mandaty. – Tu jest szalone pole do popisu i można korygować w stronę właściwą tak, żeby wszystko się zgadzało, i jak to mówią Niemcy – „die Rechnung muss stimmen” (rachunek zgadzać  się musi) – powiedział Bogatko. Jego zdaniem sukces wyborczy AfD to wynik szalonego niezadowolenia z dotychczas rządzących.

– Przede wszystkim z polityki odnoszącej się do osadników, po prostu wschodnim Niemcom się to bardzo nie podoba. Inaczej jest w zachodnich Niemczech, gdzie się już przyzwyczaili do burek na ulicach i wydaje im się, że jest to nowoczesny strój ludowy podobny do zielonych fraczków, które nosi niemiecka arystokracja czy plutokracja na przyjęciach ogrodowych latem – zażartował korespondent.

Przypomniał, że sukces wyborczy AfD jest, przede wszystkim, sukcesem mimo szalonego ataku, jaki przypuszczono na to ugrupowanie w trakcie kampanii wyborczej, oskarżając je o ksenofobię, homofobię i skrajny populizm.

– Tego rodzaju inwektywy przyniosły tej partii popularność – ocenia Jan Bogatko, przypomninając, że do najbardziej kontrowersyjnych wypowiedzi polityków AfD należała ta dotycząca dumy z Wermachtu. – Powiedzmy sobie szczerze, to są Niemcy, no w końcu z czego oni mają być dumni? No może mogliby powiedzieć, że są dumni z Volkswagena, ale to może przyniosłoby wzrost notowań o jakieś … 0,2 procent.

– Trzęsienia ziemi w Niemczech nie było, ale ono nastąpi, zwłaszcza jeśli koalicja CDU-SPD przetrwa i znowu będzie rządzić – powiedział Bogatko, który często w Niemczech słyszy, że to jest najlepsza alternatywa, aby ugrupowania będące u steru władzy się nie zmieniały. Jego zdaniem AfD nie jest ugrupowaniem „bardzo dla Polski nieprzychylnym” i postrzeganie tej formacji w ten sposób jest popadaniem w stereotypy.

– AfD nigdy nie była antypolska, nigdy nie było żadnych działań przeciwko Polsce ze strony tej partii, żadnych wypowiedzi, które by obrażały Polskę czy Polaków, czego nie można powiedzieć o koalicji rządzącej w Niemczech, która miała duży wpływ na to, co się działo zarówno w Brukseli, jak i Strasburgu w odniesieniu do Polski, jak i też jej łajania na forum Parlamentu Europejskiego – zauważył Bogatko. – Należy zatem zastanowić się nad tym, co będzie w przyszłości, a także jak dobierać sojuszników za zachodnią granicą.

[related id=39481]Jego zdaniem stanowisko kanclerz Niemiec Angeli Merkel jest niezmienne od lat, bowiem liczą się przede wszystkim interesy państw członkowskich UE, a Niemcy mają swoje interesy i będą je forsować. Ze względu na przewagę nasz zachodni sąsiad może wiele za pośrednictwem UE zdziałać na swoją korzyść. Polska przede wszystkim musi zachować spokój, rozmawiać z każdym i przekonywać do swoich racji.

Wielu byłych kolegów partyjnych kanclerz Merkel zmieniło ostatnio barwy i aktualnie reprezentują oni swoich wyborców z ramienia AfD. Ugrupowanie to w ciągu ostatnich czterech lat zmieniło się z partii intelektualistów w partię ludową. Jan Bogatko uważa, że głosy przychylne Polsce o wiele częściej słyszy się z AfD niż pozostałych ugrupowań ze sceny politycznej Niemiec.

MoRo

Rozmowa z Janem Bogatką w części szóstej Poranka WNET

Cały Poranek WNET

 

Po wyborach w Niemczech: Przegrane partie przyznają się do winy, ale nie podają prawdziwych powodów złych wyników

W Poranku WNET w rozmowie ze Sławomirem Ozdykiem o wynikach wyborów do Bundestagu – czy mogą one zmienić nastawienie Niemiec do Polski, a także o tym, jaka koalicja może powstać po wyborach.

Sławomir Ozdyk, doktorant z Uniwersytetu Szczecińskiego na co dzień pracujący w Berlinie, w dzisiejszym Poranku WNET skomentował wyniki niedzielnych wyborów do Bundestagu.

AfD, która zajęła trzecie miejsce w wyborach z wynikiem 12,5 procent, przy prezentacji powyborczych wyników pokazywana była na miejscu piątym. Sławomir Ozdyk wyjaśnił to tym, że obecnie, tak jak po wyborach regionalnych, w których AfD osiągnęła podobny wynik, po ogłoszeniu wstępnych rezultatów wyborów nastąpiła akcja propagandowa. Do niej zaliczyć można takie manipulacje socjotechniczne.

SPD zaliczyło najgorszą „wpadkę” od zakończenia drugiej wojny światowej, CDU/CSU drugą, a CSU w Bawarii najgorszy w historii wynik. Sławomir Ozdyk stwierdził, że w tej chwili nie jest ważne, ile głosów zdobyła AfD, gdyż nie wejdzie do koalicji rządowej i nie będzie miała wpływu na podejmowane decyzje. Ważne jest, ile procent głosów ubyło partiom do tej pory rządzącym. Ciekawe , że dobry wynik osiągnęła FDP, która przez ostatnie cztery lata nie była w parlamencie. Świadczy to o tym, że wielu wyborców, niezadowolonych z dotychczasowych rządów, nie zagłosowało na AfD (określaną we wszystkich mediach jako skrajnie prawicowa, neonazistowska, populistyczna, antyislamska itd.), ale właśnie na FDP. Teraz wszystko będzie się robić, żeby umniejszyć znaczenie AfD.

W pierwszych wypowiedziach partii przegranych dominuje przyznanie się do winy, ale bez ujawnienia właściwych powodów złych wyników. Bardzo mało mówi się bowiem o kryzysie migracyjnym.

Gość Poranka uważa, że bardzo trudne będzie teraz stworzenie koalicji. SPD, która osiągnęła wynik 20,5 procent, ustami jej przewodniczącego Martina Schulza już ogłosiła, że przechodzi do opozycji. Utrudni to działanie AfD, gdyż wtedy to SPD będzie główną partią opozycyjną, co da jej pewne przywileje w Bundestagu.

W nowej konfiguracji w parlamencie na pewno próby naprawiania polskiej rzeczywistości nie będą teraz tak intensywne, jak dotychczas. Wczoraj jednak jedna z głównych przedstawicielek Zielonych powiedziała, że Europę trzeba wzmacniać, w szczególności wzmacniać opozycję w Polsce i na Węgrzech. Prawdopodobne jest, że powstanie teraz koalicja tzw. Jamajka – CDU/CSU, FDP i Zielonych. Zieloni na pewno nie są przyjaciółmi Polski. Stosunkowo dobrze, że kanclerzem będzie Angela Merkel, gdyż jest ona bardzo pragmatycznym politykiem. Jednak – jak powiedział Sławomir Ozdyk – nie możemy być pewni, że o nas w Niemczech zapomną.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy w drugiej części Poranka WNET z Gdańska.

JS