Kolejna szarża Adama Bodnara na Sąd Okręgowy w Warszawie. I kolejna porażka

Sąd Okręgowy w Warszawie/ fot. Adrian Grycuk • CC BY-SA 3.0 pl

Niedawno pisaliśmy o nieudanej próbie odwołania władz Sądu Okręgowego w Warszawie. Adam Bodnar jednak nie zrezygnował ze swojego planu. Jego kolejny atak ponownie został odparty przez kolegium sądu.

Pierwsza szarża Bodnara

Minister Adam Bodnar próbował już odwołać władze Sądu Okręgowego w Warszawie. Na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości pojawił się 18 czerwca komunikat w tej sprawie. Można było w nim przeczytać, że:

Minister Sprawiedliwości wystąpił z uzasadnionym wnioskiem do kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie o wyrażenie opinii w sprawie odwołania z pełnionych funkcji Prezes Sądu Okręgowego w Warszawie sędzi Joanny Przanowskiej-Tomaszek i Wiceprezesów Sądu Okręgowego w Warszawie sędziów: Patrycji Czyżewskiej, Małgorzaty Kanigowskiej-Wajs, Radosława Lenarczyka, Agnieszki Sidor-Leszczyńskiej i Marcina Rowickiego.

Dodatkowo każdy z sędziów miał być zawieszony od 19 czerwca.

Zgodnie z ustawą regulującą działanie sądów powszechnych, kolegium sądu okręgowego składa się z prezesa tego sądu i prezesów sądów rejonowych, którzy podlegają pod dany okręg. I takie właśnie kolegium zebrało się jeszcze przed 19 czerwca i obroniło władze Sądu Okręgowego w Warszawie. O sprawie tej pisaliśmy na portalu Radia Wnet.

Adam Bodnar był zmuszony wycofać zawieszenie sędziów. Dokładnie tak, jak napisaliśmy w artykule. W przypadku wiceprezesów odwieszenie nastąpiło 27 czerwca, zaś prezes sądu odzyskała funkcję 28 czerwca.

Sądowi Okręgowemu w Warszawie grozi paraliż

Spowolnienie

Choć działanie ministra zakończyło się fiaskiem, to Sąd Okręgowy w Warszawie boleśnie je odczuł. Trudno się dziwić, wszak największy sąd okręgowy w Polsce pozbawiony władz nie może działać sprawnie.

Jak udało nam się ustalić, 420 pism nie zostało rozpoznanych w Elektronicznym Zbiorze Dokumentów. Są to sprawy bardzo pilne, z wysokim stopniem ważności, terminowe, wymagające szybkiej reakcji. Pozostało też ponad 100 pism w formie papierowej do rozpoznania, część z nich dotyczy materii zarządczej sądu, np. pisma z wydziału wizytacji. Wizytatorzy nie mają upoważnień tożsamych z prezesem czy wiceprezesami. Przygotowują odpowiedzi na podpis kadry zarządzającej.

Sprawy te są ważkie, bo dotyczą funkcjonowania wydziałów oraz odpowiedzi na skargi na przewlekłość, co z kolei może skutkować obciążeniem Skarbu Państwa, gdyż sąd okręgowy nie zajmując stanowiska w sposób dorozumiany uznaje skargi – tłumaczy nam osoba związana z SO w Warszawie.

Kolejna szarża. Tym razem na dużą część mazowieckich sądów

Okazuje się jednak, że szef resortu sprawiedliwości nie zrezygnował ze swojego planu i przystąpił do kolejnego ataku na Sąd Okręgowy w Warszawie, rozpoczynając ponownie procedurę odwołania władz sądu.

Jak donoszą nam nasze źródła w Sądzie Okręgowym w Warszawie, 1 lipca około godziny 16:00 do sądu zaczęły spływać decyzje o ponownym zawieszeniu prezesów. W dekretach tych ministerstwo wskazywało datę 1 lipca. Na tym jednak nie koniec. Podobne informacje napływały odnośnie władz sądów rejonowych na Mokotowie, Żoliborzu, Woli, w Grodzisku Mazowieckim i Pruszkowie.

Była to istotna zmiana w stosunku do poprzedniego ataku Adama Bodnara, który tym razem poprzez skierowanie pism w dniu zawieszenia chciał uniemożliwić zebranie się kolegium złożonego z prezesów, których chciał usunąć.

Takie działanie szefa resortu sprawiedliwości zostało odczytane w sądzie okręgowym, jako skrajnie nieodpowiedzialne. Wszak sędziowie, których zawieszenia chciał minister, w ciągu dnia, jeszcze przed otrzymaniem pism, wykonywali szereg czynności.

To generowanie kolejnego chaosu. Czy wg ministra ważne są czynności podejmowane w kancelariach tajnych Sądu Okręgowego w Warszawie i sądów rejonowych? Czy ważne są decyzje kadrowe, decyzje finansowe przyznające wynagrodzenia, czy ważne są wszelkie inne czynności z nadzoru administracyjnego, czy ważne są czynności podejmowane w imieniu Sądu Okręgowego przez Wiceprezesów np. odpowiedzi na skargi na przewlekłość, odpowiedzi udzielane w trybie informacji publicznej, kwestie biegłych, ławników – mówiła nam osoba związana z Sądem Okręgowym.

Nasi informatorzy podkreślają absurdalność zaistniałej sytuacji.

W czwartek sędziowie, referendarze i asystenci dowiadują się, że dotychczasowe kierownictwo wraca. Praca zaczyna ruszać, a w poniedziałek znów przychodzi informacja, że jednak kierownictwo zawieszone. I to ma zachęcić ludzi do zatrudnienia w sądzie, czy to są stabilne warunki pracy – pyta retorycznie nasz rozmówca.

W tym kontekście wyraża również wątpliwość, czy uda się obsadzić 30 etatów asystenckich, „szumnie ogłaszanych w prasie”.

Asystenci podlegają prezesowi sądu. Czy będą chcieli prasować za marne pieniądze przy takim braku stabilności sytuacji w sądzie? – wątpi informator.

Bodnar „sądzi” dwa razy w tej samej sprawie

Co ciekawe, nowa próba przejęcia władzy w sądzie opiera się na tych samych „kwitach”, co pierwsza.

Decyzje o zawieszeniu prezesów zawierają nawet te same błędy językowe, co poprzednie. Zmienili tylko datę – mówi nasz rozmówca.

Tłumaczy, że odwieszając sędziów 27 i 28 czerwca minister właściwie przyznał rację kolegium sądu. Rozpoczynając kolejna procedurę na tych samych materiałach w zasadzie „sądzi drugi raz w tej samej sprawie”.

Skoro nie zgadzał się z decyzją kolegium, to powinien przejść do procedury przed Krajową Radą Sądownictwa. Dlaczego tak nie zrobił, skoro tę ścieżkę wyznacza obowiązujące prawo – dziwi się nasz rozmówca.

Niespodziewany zwrot akcji

Okazuje się jednak, że w sprawie nastąpił niespodziewany zwrot, który z pewnością nie będzie dobrze przyjęty przez Adama Bodnara. Oto, bowiem kolegium sądu zebrało się i ponownie obroniło władze sądu okręgowego i sądów rejonowych. Jak to możliwe, skoro dekrety zawieszające prezesów wpłynęły 1 lipca pod koniec dnia, więc mogłoby się wydawać, że byli oni zawieszeni w czasie obrad kolegium? Odpowiedź znajduje się w przepisach kodeksu pracy.

Zawieszenie prezesa czy wiceprezesa sądu w trakcie procesu odwołania przez ministerstwo sprawiedliwości to element stosunku służbowego i stosunku pracy. Sądy w sprawach służbowych innych sędziów np. Pawła Juszczyszyna czy Waldemara Żurka stosowały przepisy z zakresu prawa pracy – tłumaczy nam jeden z sędziów.

Jak się dowiadujemy, ustawa Prawo o ustroju sądów powszechnych nie reguluje obliczania terminów. Właśnie dlatego zastosowanie w tego rodzaju sytuacjach ma kodeks pracy. Ten jednak w sprawach nieuregulowanych (art. 300 kp) odsyła do kodeksu cywilnego. A zgodnie z art. 111 §2 k, „jeżeli początkiem terminu oznaczonego w dniach jest określone zdarzenie, nie uwzględnia się przy obliczaniu terminu dnia, w którym to zdarzenie nastąpiło”.

To nieco zawiłe sformułowanie w konsekwencji mówi nam, że zwrot ministra sprawiedliwości „ze skutkiem od dnia 1 lipca 2024” oznacza, iż zawieszeni prezesi czy wiceprezesi nie pełnią czynności od dnia 2 lipca. Tak samo reguluje to art. 57 par. 1 kodeksu postępowania administracyjnego – mówi sędzia.

Oznacza to, że kolegium, które zebrało się legalnie, obroniło prezesów i minister powinien tak samo, jak poprzednio, przywrócić prezesów na ich funkcje.

Uchwała przeciwko upolitycznieniu

Kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie nie poprzestało jednak na obronie władz sądu. Uchwaliło również uchwałę, która w zdecydowany sposób potępiło upolitycznione działanie ministra sprawiedliwości, naruszające zasadę res iudicata, czyli powagę rzeczy osądzonej. Chodzi tu o wspomniane już ponowne procedowanie odwołania władz sądu, na podstawie tych samych przesłanek. Sędziowie zarzucają Adamowi Bodnarowi łamanie prawa ustrojowego i naruszenia Konstytucji RP.

Uchwała została przesłana do wiadomości Prezydenta RP, Prezesa Rady Ministrów, Ministra Sprawiedliwości, I Prezes SN, Przewodniczącego KRS, prezesów wszystkich sądów powszechnych w Polsce, Rzecznika Praw Obywatelskich, a także Prezesa Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Michał Wójcik: Nie ma żadnej afery Funduszu Sprawiedliwości

Featured Video Play Icon

Wójcik Michał / Fot. Artur Ślęzak, Wikimedia Commons (CC BY 3.0)

Poseł Suwerennej Polski Michała Wójcik wskazuje, że list prezesa PiS do Zbigniewa Ziobro ma tryb warunkowy i zawiera zarzuty, o których sam Jarosław Kaczyński pisze „o ile są prawdziwe”.

Prowadząca audycję Magdalena Uchaniuk zapytała posła Suwerennej Polski, byłego wiceministra sprawiedliwości Michała Wójcika o opublikowany przez „Gazetę Wyborczą” list Jarosława Kaczyńskiego do Zbigniewa Ziobro, w którym można przeczytać, że prezes PiS oczekuje od swojego koalicjanta natychmiastowego zakazania kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w trakcie kampanii wyborczej.

List ma charakter warunkowy – mówi Michał Wójcik, odnoszą się do fragmentu, w którym Jarosław Kaczyński miał napisać o przypadkach „o których już w tej chwili mówi się w środowiskach naszej koalicji, o ile są prawdziwe”.

Poseł uważa, że wiedza, na której opierał się Jarosław Kaczyński, pisząc list, pochodziła z publilkacji medialnych opartych na „manipulacjach i półprawdach”.

Jest czymś zupełnie naturalnym, że lider partii i obozu politycznego tego rodzaju zapytania mógł kierować, czy nawet swoimi refleksjami się dzielić – ocenia Wójcik.

Poseł zdecydowanie protestuje przeciwko mówieniu o „aferze Funduszu Sprawiedliwości”.

Przykład byłego wiceministra Michała Wosia, który ma odebrany immunitet pokazuje najlepiej, w jaki sposób manipuluje się i wykorzystuje arytmetyczną większość na sali sejmowej. Woś podjął decyzję o zakupie Pegasusa na podstawie konkretnego przepisu, który został uchwalony w sejmie w 2017 r. Przekazał środki, nie odniósł żadnej korzyści majątkowej ani osobistej – wskazuje Wójcik.

Poseł Suwerennej Polski podkreśla, że przy przekazaniu Pegasusa CBA oparto się na opiniach „wybitnych polskich profesorów”.

Mało tego, była opinia Najwyższej Izby Kontroli, która została utajniona, ponieważ nie ma jej we wniosku [o uchylenie immunitetu Michałowi Wosiowi]. My mamy tę opinię, z której wynika, że decyzja o zakupie Pegasusa była podjęta prawidłowo – mówi Wójcik.

Działania Romana Giertycha

Pytany o rolę w sprawie Funduszu Sprawiedliwości posła KO Romana Giertycha, Michał Wójcik przypomina, że on sam ma niezakończoną sprawę karną w Prokuraturze Regionalnej w Lublinie. O jego statusie podejrzanego informowało Radio Wnet.

Nie stawia się w prokuraturze. Jednocześnie składa sam zawiadomienia przeciwko kolejnym osobom ze Zjednoczonej Prawicy i radośnie spotyka się z Prokuratorem Generalnym Adamem Bodnarem, z którym omawia, co dalej trzeba zrobić. To takich rzeczy jeszcze nie było – ocenia Wójcik.

Poseł zapowiedział złożenie do prokuratury zawiadomienia w sprawie traktowania księdza Michała Olszewskiego po jego zatrzymaniu w toku śledztwa ws. domniemanych nieprawidłowościach w zarządzaniu Funduszem Sprawiedliwości.

Łukasz Piebiak: do wymiaru sprawiedliwości szybko wracają stare układy

Jakie są motywacje Adama Bodnara? Jak daleko może się posunąć, a czego raczej nie zrobi? Prognoza byłego wiceministra sprawiedliwości.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Michał Ostrowski: Współpraca Prokuratora Generalnego z Romanem Giertychem wywołuje szok i niedowierzanie

Michał Ostrowski: Współpraca Prokuratora Generalnego z Romanem Giertychem wywołuje szok i niedowierzanie

Zastępca Prokuratora Generalnego Michał Ostrowski/fot. WNET

Prokurator Generalny Adam Bodnar nie odniósł się do zarzutów prokuratury wobec Romana Giertycha. Przystępuje za to z nim do rozliczeń opozycji. To szokujące – mówi ZPG Michał Ostrowski.

Minister Sprawiedliwości Adama Bodnar wziął udział w posiedzeniu zespołu ds. rozliczeń PiS posła Romana Giertycha. W mediach społecznościowych zapowiedział, że zespół ma przedstawić mu do konsultacji projekt uchwały, która ma dotyczyć „konstytucyjności niektórych ustaw przyjętych w latach 2015-2023”.

Duet Bodnar-Giertych

Współpracę Adama Bodnara z Romanem Giertychem gość „Prawodajni”, Zastępca Prokuratora Generalnego Michała Ostrowski komentuje dosadnie:

To szok i niedowierzanie, jeżeli z oficjalnych danych wynikających z informacji Ministerstwa Sprawiedliwości i Prokuratury Krajowej wynika, że Prokurator Generalny w towarzystwie innych prokuratorów spotyka się z Romanem Giertychem, który jest podejrzanym w śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Regionalną w Lublinie. I spotkanie ma dotyczyć jakichś rzekomych rozliczeń.

Michał Ostrowski podkreśla, że z komunikatów Prokuratury Krajowej „nie wynika, aby Prokurator Generalny odniósł się do zarzutów, które postawiła Prokuratura Regionalna w Lublinie mecenasowi Giertychowi. A są to zarzuty przywłaszczenia wielu milionów złotych”.

Przypomina, że lubelska prokuratury już po nielegalnych zmianach kadrowych, przeprowadzonych przez ludzi Adama Bodnara, podtrzymuje zarzuty wobec Romana Giertycha i uznaje go za podejrzanego.

Źródła prawa

Od rozstrzygania o konstytucyjności ustaw jest wyłącznie Trybunał Konstytucyjny. Tutaj sejm nie ma żadnych kompetencji – kontynuuje Ostrowski, krytykując pomysł uchwały, która ma badać konstytucyjność ustaw.

Ja rozumiem, że tu chodzi o uchwałę, które by kwestionowała status Sądu Najwyższego, Krajowej Rady Sądownictwa, Sądów Powszechnych, a także prokuratury. To jest zamach na państwo – tak to mogę określić. Jest to bezprawie i nie ma to mojej zgody na takie działanie – podkreśla formalny zastępca Adama Bodnara.

Na uwagę, że Bodnar i Giertych są przecież przedstawicielami siły, która ma większość w parlamencie i może próbować zmieniać ustawy, Ostrowski stwierdza, że z perspektywy czasu go to nie dziwi, bo „Prokurator Generalny Adam Bodnar 12 stycznia tego roku nie potrzebował żadnych uchwał, żadnych ustaw. Potrzebował trzy opinie prawne, aby siłowo odsunąć od pełnienia urzędu prokuratora krajowego Dariusza Barskiego”.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy z prokuratorem Michałem Ostrowskim, w której poruszał m.in. temat wypuszczania skazanych za zabójstwo na wolność przez Sąd Najwyższy i sprawę ścigania posła Michała Wosia za rzekome przestępstwa przy zakupie programu Pegasus.

Zaskakująca decyzja Prokuratury Krajowej ws. wypowiedzi „Jorry`ego 123” o Żydach

Prokuratura Krajowa nie znalazła podstaw, by podjąć prawomocnie zakończone postępowanie dotyczące słów o narodzie żydowskim, przypisywanych sędziemu Jarosławowi Dudziczowi.

W 2015 r. Dziennik Gazeta Prawna opublikował na swoich stronach materiał pt. O „złoty pociąg” upomina się Światowy Kongres Żydów. W materiale można było przeczytać, że „nikt nie zna zawartości wagonów, ukrytych gdzieś na Dolnym Śląsku, ale Światowy Kongres Żydów już zastrzega, że mogą to być rzeczy należące do Żydów”.

Złoty pociąg to byt na poły legendarny. Wg Wikipedii jest to „domniemany pociąg III Rzeszy, który między listopadem 1944 a końcem stycznia 1945 roku miał wyruszyć z Wrocławia w kierunku Wałbrzycha, jednak na dworzec w Wałbrzychu nigdy nie dotarł. Miał on jakoby zawierać złoto, kosztowności i dzieła sztuki zrabowane przez nazistów”.

„Podły i fałszywy”

Pod publikacja ukazały się różne komentarze internautów. Jeden z nich, „Jorry123”, napisał, że „Żydzi to naród parszywy i podły”. Wypowiedź tę mieszkanka Wrocławia oceniła jako mowę nienawiści i zgłosiła sprawę do prokuratury. W toku przeprowadzanych czynności Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia-Starego Miasta ustaliła, że wpis popełniono z komputera sędziego Jarosława Dudzicza. Pełnił on wówczas służbę w Sądzie Rejonowym w Słubicach. Sam sędzia nie przyznawał się do autorstwa.

Ślimacze tempo i krytyka Lex Super Omnia

Badanie tej sprawy w prokuraturze kierowanej przez Zbigniewa Ziobro z pewnością nie można uznać za wzór dynamicznej pracy. W 2019 r., a więc 4 lata po napisaniu komentarza przez „Jorrego123”, ówczesny Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski tak mówił o śledztwie:

Myślę, że postępowanie ws. wpisów w internecie sędziego Jarosława Dudzicza w najbliższym czasie przejdzie do fazy podejmowania decyzji o kierunku, w jakim powinno się toczyć.

Działanie prokuratury w tej sprawie stało się obiektem zażartej krytyki Stowarzyszenia Prokuratorów Lex Super Omnia, a także Ewy Ivanovej, dziennikarki Gazety Wyborczej, która zajmowała się tematyką sądów i prokuratury. Jeden z materiałów dotyczących m.in. sprawy „Jorrego” Ivanova zatytułowała „Naciski, odbieranie śledztw, umorzenia. Jak prokuratura chroni sprawców przestępstw z nienawiści”.

Umorzenie i zapowiedź rewizji decyzji

Śledztwo zostało ostatecznie umorzone w 2022 roku, wobec stwierdzenia braku znamion czynu zabronionego. Jednak informacja ta przedostała się do mediów dopiero w lutym 2024 r.

Jak informowały media, w tym „Gazeta Wyborcza”, nowe kierownictwo prokuratury zdecydowało się przyjrzeć się tej decyzji, podjętej w Wydziale Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej.

Tego nikt się nie spodziewał

Postanowiliśmy zapytać się o wynik analizy podjętej w Prokuraturze Krajowej. Odpowiedziała nam prokurator Anna Adamiak, rzecznika prasowa Prokuratora Generalnego Adama Bodnara.

Uprzejmie informuję, że przeprowadzono analizę akt sprawy umorzonego postępowania w sprawie wpisu sędziego Jarosława Dudzicza w mediach społecznościowych, który miał znieważyć Naród Żydowski. Podstawą umorzenia było  stwierdzenie, że czyn nie znamion czynu zabronionego art. 17 § 1 pkt 2 kpk.  Analiza nie dostarczyła podstaw do podjęcia prawomocnie zakończonego postępowania – czytamy w odpowiedzi.

Decyzję tę można uznać za zaskakującą, zważywszy na fakt, że ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar bardzo ostro krytykował działanie prokuratury za przewlekłość, a na samą wypowiedź „Jorry`ego123” patrzył przez pryzmat kodeksu karnego. Sytuacja ta świadczy jednak na korzyść Prokuratora Generalnego, bo najwyraźniej umożliwiono prokuratorowi, który ponownie badał sprawę, podjęcie niezależnej decyzji, wolnej od nacisków politycznych.

Sądowi Okręgowemu w Warszawie grozi paraliż

Sąd Okręgowy w Warszawie/Adrian Grycuk, CC BY-SA 3.0 PL , via Wikimedia Commons

Pomimo wydania negatywnej opinii przez kolegium SO w Warszawie w kwestii odwołania władz sądu, minister sprawiedliwości Adam Bodnar nie cofnął zawieszenia prezesów.

Sąd Okręgowy w Warszawie jest szczególną jednostką w skali kraju. To największy sąd okręgowy, z 28 wydziałami, z największą liczbą spraw, idącą w setki tysięcy w skali roku. Pełni on również wyjątkowe role. To tutaj toczą się sprawy frankowe (46 tys. w skali roku), tu kierowane są wnioski szefów służb specjalnych o stosowanie kontroli operacyjnych w najpoważniejszych sprawach karnych.

Pomimo znaczenia tej jednostki dla wymiaru sprawiedliwości, a przede wszystkim dla obywateli i ich spraw, resort Adama Bodnara podjął wobec sądu kroki, które mogą całkowicie sąd sparaliżować.

Fiasko operacji odwołania prezesów

We wtorek na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości pojawił się komunikat o wszczęciu procedury odwołania ze stanowisk Prezes Sądu Okręgowego w Warszawie Joanny Przanowskiej-Tomaszek i wiceprezesów Patrycji Czyżewskiej, Małgorzaty Kanigowskiej-Wajs, Radosława Lenarczyka, Agnieszki Sidor-Leszczyńskiej i Marcina Rowickiego. Równocześnie wszyscy sędziowie zostali zawieszeni, przy czym bieg zawieszenia rozpoczynał się w środę.

Wg informacji Radia Wnet kolegium SO w Warszawie obroniło prezesów, których chce się pozbyć Adam Bodnar. W takiej sytuacji utrzymywanie zawieszenia sędziów jawi się jako nieuzasadnione. Prezesi powinni powrócić do pracy.

Kto zarządza sądem?

Pomimo to wydaje się, że Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar nie zamierza cofnąć zawieszenia. Z informacji Radia Wnet wynika, że obecnie prezes sądu i wiceprezesi mają wyłączone dostępy do systemu informatycznego sądu, w zakresie dotyczącym czynności zarządczych.

Zapytaliśmy ministerstwo sprawiedliwości, czy wyznaczyło osoby odpowiedzialne za kierowanie Sądem Okręgowym w Warszawie pod nieobecność zawieszonych prezesów.

Funkcję Prezesa Sądu Okręgowego (SO) w Warszawie może pełnić do 18.12.2024 r. sędzia SO Janusz Włodarczyk, Przewodniczący XI Wydziału Penitencjarnego i Nadzoru nad Wykonywaniem Orzeczeń Karnych SO w Warszawie – czytamy w odpowiedzi przesłanej naszej redakcji.

Według resortu „zgodnie z ustawą o ustroju sądów powszechnych, jeżeli prezes sądu nie został powołany, funkcję prezesa sądu wykonuje przez okres nie dłuższy niż sześć miesięcy, wiceprezes sądu. W sądzie, w którym powołano więcej niż jednego wiceprezesa sądu, funkcję prezesa sądu wykonuje wiceprezes sądu najstarszy służbą. Jeżeli w sądzie nie został powołany wiceprezes sądu, funkcję prezesa sądu, przez okres nie dłuższy niż sześć miesięcy, wykonuje najstarszy służbą sędzia pełniący funkcję przewodniczącego wydziału w tym sądzie”.

W poszukiwaniu podstawy prawnej

Problem jednak w tym, że art. 22b §2 ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych, na który powołuje się ministerstwo, dotyczy sytuacji braku powołania prezesa sądu. I wtedy rzeczywiście ustalanie zastępujących prezesa sędziów dzieje się z moc ustawy we wskazany przez MS sposób. W niniejszej sprawie prezes jest jednak powołany, a został jedynie zawieszony. To zupełnie inna sytuacja, niż ta sformułowana w cytowanym przepisie.

Jeżeli sędzia Janusz Włodarczyk będzie wykonywał obowiązki p.o. prezesa Sądu Okręgowego w Warszawie na podstawie art. 22b §2, to będzie to bardzo kontrowersyjne prawnie. Możliwe są tu również pytania o przekroczenie uprawnień z art. 231 kodeksu karnego.

Zadanie herkulesowe

Niezależnie od tych wątpliwości rodzi się pytanie o wykonalność zadania zarządzania tak gigantycznym organizmem przez jednego sędziego. Władze sądu – dotychczas było to 6 sędziów – wykonuj ogrom czynności, od tak prozaicznych, jak zajmowanie się wnioskami urlopowymi sędziów i pracowników sądu, po najpoważniejsze, związane np. z funkcjonowaniem kancelarii tajnej.

Nasi informatorzy mówią jednoznacznie: „od 19 czerwca, kiedy to rozpoczęło swój bieg zawieszenie prezesów, jednostka stoi”.

Okazuje się, że prezes sądu nie jest nawet w stanie ustalić dalszych losów kancelaryjnych protokołu z posiedzenia kolegium, które rozpoznawało wniosek ministra Adama Bodnara o odwołanie władz sądu.

W ten sposób najważniejszy sąd powszechny w kraju stanął na skraju anarchii. Koszty walki o „przywracanie sprawiedliwości” zapłacą obywatele.

Aktualizacja

Już po publikacji tekstu otrzymaliśmy kolejną odpowiedź z ministerstwa. Wskazało ono, że zgodnie z art. w art. 27 § 3 ustawy o ustroju sądów powszechnych art. 22b § 2 ma zastosowanie również do sytuacji zawieszenia prezesa.

Odpowiedzieliśmy resortowi, że zgodnie z ustawą regulacja ta dotyczy jednak procedury wystąpienia do kolegium sądu w sprawie odwołania prezesów. Ta zaś, jak pisaliśmy, została już zakończona, bo kolegium nie wyraziło zgody na odwołanie władz sądu.

Sąd przedłuża na kolejne 3 miesiące tymczasowy areszt dla ks. Olszewskiego

Ks. Michał Olszewski/fot. X

Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się do wniosku Prokuratury Krajowej przedłużenie tymczasowego aresztowania ks. Michała Olszewskiego o kolejne 3 miesiące. Obrona będzie składać zażalenie.

W czwartek w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyło się posiedzenie aresztowe ks. Michała Olszewskiego, podejrzanego w związku z nieprawidłościami w Funduszu Sprawiedliwości. Postępowanie to prowadzi Zespół Śledczy nr 2 Prokuratury Krajowej.

Stanowisko prokuratury

Na początku czerwca Prokuratura Krajowa uzupełniła zarzuty księdzu Olszewskiemu o tzw. prawnie brudnych pieniędzy. We wcześniejszym komunikacie informowała, że podejrzani, w tym ks. Olszewski, „działając wspólnie i w porozumieniu doprowadzili do udzielenia wsparcia finansowego fundacji Profeto, pomimo tego, że fundacja ta nie spełniała warunków formalnych i merytorycznych do uzyskania dotacji. Działania podejrzanych miały polegać między innymi na poświadczaniu nieprawdy w dokumentacji co do spełniania wymogów formalnych, a nadto na zawyżaniu punktacji w zakresie realizacji wymagań i warunków merytorycznych”.

Ksiądz Michał Olszewski nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów i odmawia składania wyjaśnień.

Będzie zażalenie na areszt

Argumentacja prokuratury przekonała sąd, który zdecydował o przedłużeniu na 3 miesiące stosowania tymczasowego aresztowania wobec księdza, a także jednej z podejrzanych urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości.

To zaskakujące, że sąd w tak bezkrytyczny sposób podchodzi do każdego wniosku prokuratury, uznając, że tak naprawdę nie musi badać, czy ten wniosek jest wiarygodny, czy nie jest wiarygodny – ocenia postanowienie sądu obrońca duchownego mecenas Krzysztof Wąsowski.

mec. Krzysztof Wąsowski/fot. Jakub Pilarek

Obrona zapowiada złożenie zażalenia.

Jak tłumaczy mec. Wąsowski, „jeden obrońca nie mógł być dzisiaj obecny na ogłoszeniu, więc będzie miał przedłużony termin do złożenia zażalenia”.

Natomiast ja oczywiście mam 7 dni od dzisiaj, żeby takie zażalenie złożyć – dodaje.

 

Piotr Schab: Adam Bodnar naruszył art. 231 kodeksu karnego, działając w sprawie prezesów Sądu Okręgowego w Warszawie

Featured Video Play Icon

Piotr Schab/fot. WNET

Sędzia Piotr Schab wyraża wątpliwość, czy Adam Bodnar postąpi zgodnie z prawem i przywróci prezesów SO w Warszawie. Działania ministra ocenia jako przekroczenie uprawnień.

We wtorek na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości pojawił się komunikat o wszczęciu procedury odwołania ze stanowisk Prezes Sądu Okręgowego w Warszawie Joanny Przanowskiej-Tomaszek i wiceprezesów tego sądu Patrycji Czyżewskiej, Małgorzaty Kanigowskiej-Wajs, Radosława Lenarczyka, Agnieszki Sidor-Leszczyńskiej i Marcina Rowickiego. Wszyscy sędziowie zostali zawieszeni, przy czym bieg zawieszenia rozpoczynał się w środę.

Adam Bodnar wystąpił z wnioskiem do kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie o wyrażenie opinii w sprawie odwołania z pełnionych funkcji sędziów. Zgodnie z przepisami, jeżeli kolegium wyda negatywną opinię, minister winien odstąpić od zamiaru odwołania sędziów z funkcji.

Bodnar przekroczył uprawnienia

Jak dowiedziało się Radio Wnet, taka opinia została wydana przez kolegium jeszcze we wtorek. O komentarz do tej sprawy Jaśmina Nowak poprosiła gościa Poranka Radia Wnet, Prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie Piotra Schaba.

Według Piotra Schaba Adam Bodnar w ogóle nie powinien wszczynać tej procedury, ponieważ w obiegu prawnym funkcjonuje postanowienie zabezpieczające  Trybunału Konstytucyjnego z kwietnia br., zawieszajace stosowanie przepisów regulujących procesurę wszczętą przez ministra.

Zatem samo zastosowanie tych przepisów było działaniem bezprawnym – mówi Piotr Schab.

Prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie wątpi, czy minister postąpi zgodnie z prawem i przywróci prezesów warszawskiego sądu okręgowego.

Wykazał w szeregu swoich postąpień, że tak samo, jak nie liczy się ze stanowiskiem Trybunału Konstytucyjnego, nie liczy się również z literalnym stosowaniem prawa ustroju sądów powszechnych – wskazuje sędzia.

Wypowiadając się zarówno jako karnista, ale też obywatele, ocenia, że „dochodzi tutaj ewidentnie do przekroczenia uprawnień w płaszczyźnie artykułu 231 kodeksu karnego”.

Takie są fakty – podkreśla Piotr Schab.

Polityczne zarzuty wobec prezesów SO

Zarzuty Adama Bodnara podnoszone przeciwko kierownictwu Sądu Okręgowego w Warszawie Piotr Schab uważa za „całkowicie polityczne”.

Sąd Okręgowy w Warszawie pod obecnym kierownictwem utrzymał linię wzrostu, gdy chodzi o poziom pracy. Utrzymał kadry, utrzymał dyscyplinę i funkcjonował dobrze na tyle, na ile może funkcjonować tak olbrzymi sąd – ocenia sędzia.

Atak na TK

Wracając do sprawy stosunku władzy do sądu konstytucyjnego, Piotr Schab stwierdza, że „próba wulgarnego deprecjonowania Trybunału Konstytucyjnego poprzez obrażanie pani prezes TK, obrażania sędziów, roli tej instytucji jest przeciwskuteczna”.

Państwo polskie, ktokolwiek by nim nie rządził, jednak musi liczyć się z Trybunałem Konstytucyjnym, który dysponuje instrumentarium odnoszącym się wprost do możliwości realnego sprawowania władzy – pokreśla Piotr Schab.

Marsz przez instytucje

Pytano o generalną ocenę sytuacji w polskim wymiarze sprawiedliwości Piotr Schab deklaruje, że „chodzi tutaj o neomarksistowski marsz przez instytucje”.

Na drodze tej rewolucji stoi państwo polskie i jego instytucje. Stąd też mamy sukcesywne rujnowanie Trybunału Konstytucyjnego. Mamy godzenie w osobę pani I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej, która z pełną szlachetnością i odwagą pełni swoją funkcję. Mamy do czynienia z sukcesywnym rugowaniem, przy użyciu metod całkowicie bezprawnych, prokuratorów Prokuratury Krajowej, łącznie z Prokuratorem Krajowym, kierownictwa poszczególnych sądów apelacyjnych, okręgowych, a także rejonowych – tłumaczy sędzia.

Zdaniem Piotra Schaba „obserwujemy instytucjonalny przewrót, osią którego jest bezprawie”.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy z Prezesem Sądu Apelacyjnego w Warszawie na naszym kanale YouTube lub Spotify!

Prezesi Sądu Okręgowego w Warszawie zawieszeni przez Adama Bodnara wracają na swoje stanowiska

Sąd Okręgowy w Warszawie/fot. Adrian Grycuk • CC BY-SA 3.0 pl

Wg informacji Radia Wnet kolegium SO w Warszawie obroniło prezesów sądu, których chce się pozbyć Adam Bodnar. Oznacza to, że zgodnie z przepisami, minister winien cofnąć zawieszenie sędziów.

We wtorek na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości pojawił się komunikat o wszczęciu procedury odwołania ze stanowisk Prezes Sądu Okręgowego w Warszawie Joanny Przanowskiej-Tomaszek i wiceprezesów tego sądu Patrycji Czyżewskiej, Małgorzaty Kanigowskiej-Wajs, Radosława Lenarczyka, Agnieszki Sidor-Leszczyńskiej i Marcina Rowickiego. Wszyscy sędziowie zostali zawieszeni, przy czym bieg zawieszenia rozpoczynał się w środę.

Adam Bodnar wystąpił z wnioskiem do kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie o wyrażenie opinii w sprawie odwołania z pełnionych funkcji sędziów. Zgodnie z przepisami, jeżeli kolegium wyda negatywną opinię, minister winien odstąpić od zamiaru odwołania sędziów z funkcji.

Porażka Adama Bodnara

Tymczasem jak dowiedziało się Radio Wnet, właśnie taka negatywna opinia została przez kolegium wydana jeszcze we wtorek. Oznacza to, że Adam Bodnar powinien cofnąć zawieszenie szóstki sędziów.

Przepisy nie wskazują terminu na wydanie takiej decyzji.

Sąd Okręgowy w Warszawie jest najważniejszym sądem tej rangi w Polsce. Prowadzone są w nim najpowazniejsze sprawy, a także jest on jedynym sądem właściwym do rozpoznawania wniosków szefów służb specjalnych o stosowanie kontroli operacyjnej.

Sytuacja, w której taka instytucja zostaje z dnia na dzień pozbawiona wszystkich prezesów jest niecodzienna i bez wątpienia musi negatywnie wpływać na jej funkcjonowanie.

Wysłaliśmy pytanie do Ministerstwa Sprawiedliwości, kiedy można spodziewać się przywrócenia sędziów. Będziemy o tej sprawie dalej informować.

Prokuratura Krajowa chce ogłosić Marcinowi Romanowskiemu zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej

Siedziba Prokuratury Krajowej/fot. Wnet

W skierowanym do sejmu wniosku dotyczącym Marcina Romanowskiego Prokuratura Krajowa domaga się zgody na jego tymczasowe aresztowanie. Chce ogłosić mu m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej.

Jak czytamy w komunikacie Prokuratury Krajowej dotyczącym wniosku o uchylenie immunitetu politykowi Suwerennej Polski, „zgromadzony w sprawie materiał dowodowy w postaci osobowych źródeł dowodowych, dokumentacji dotyczącej postępowań o udzielenie dotacji z Funduszu Sprawiedliwości, analizy zabezpieczonych dokumentów i elektronicznych nośników informacji wskazuje na dostatecznie uzasadnione podejrzenie, że poseł Marcin Romanowski popełnił 11 przestępstw”.

Chodzi o zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków, poświadczenia nieprawdy w dokumentach i wyrządzania szkody w wielkich rozmiarach w mieniu Skarbu Państwa, w celu osiągnięcia korzyści osobistych i majątkowych.
Prokuratura Krajowa po uzyskaniu zgody sejmu zamierza zatrzymać polityka, a następnie skierować do sejmu wniosek o jego tymczasowe aresztowanie. Tłumaczy to dużym prawdopodobieństwem popełnienia czynów wskazanych we wniosku, wysokim zagrożeniem karą i groźbą matactwa.
Oświadczenie Suwerennej Polski
Do informacji prokuratury odniosła się Suwerenna Polska w mediach społecznościowych.

Bodnarowcy, na polecenie Tuska, chcą go za to aresztować, a sami wyciszają prawdziwe afery korupcyjne, których bohaterami są – według prokuratury – współpracownicy Donalda Tuska: Nowak – 5 mln zł łapówki, Karpiński – 5 mln zł, Gawłowski – 730 tys. zł, a Grodzki – 1,5 mln zł korupcyjnych wyłudzeń. To jest prawdziwy powód represji wobec byłego wiceministra sprawiedliwości, opartych na twierdzeniach niewiarygodnego Tomasza Mraza, którego do prowokacji i zeznań przygotowywał Roman Giertych – napisali politycy SP.