Zbigniew Kuźmiuk: Donald Tusk zobowiązał się Niemcom, że nie wybuduje elektrowni atomowej w Polsce

Dr Zbigniew Kuźmiuk / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Poseł PiS krytykuje exposé Donalda Tuska: brak pomysłu na rządzenie, polityczna agresja i manipulacje faktami.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

W rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim polityk ocenia, że w exposé brakuje konkretnych propozycji i realnych rozwiązań dla Polski.

 Exposé pana premiera to raczej przemówienie na potrzeby własnej koalicji niż rzeczywista prezentacja planu rządzenia

– stwierdza Zbigniew Kuźmiuk. Jak dodaje, Donald Tusk koncentruje się głównie na ataku na swoich politycznych przeciwników.

Zdaniem posła PiS premier nie przedstawia konkretnej wizji dla gospodarki, finansów publicznych czy polityki zagranicznej. Ani jeden argument nie odnosił się do dotychczasowych osiągnięć rządu w ciągu ostatnich 18 miesięcy, co gość Poranka Wnet uznaje za zauważalny brak wizji na przyszłość.

 Trudno doszukać się jakichkolwiek szczegółowych propozycji. Padają ogólniki i dużo politycznej agresji, szczególnie wobec Prawa i Sprawiedliwości

– podkreśla.

Zbigniew Kuźmiuk odnosi się także do działań obecnego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.

 Mamy do czynienia z próbą przejęcia całkowitej kontroli nad wymiarem sprawiedliwości przez obecną władzę. To, co robi minister Bodnar, jest dalekie od praworządności, o której tak wiele mówi opozycja

– mówi.

Polityk komentuje również zarzuty kierowane przez premiera Tuska pod adresem poprzedniego rządu w kontekście polityki unijnej.

Nasza polityka europejska jest realistyczna i skuteczna. Nie daliśmy sobie narzucić rozwiązań niekorzystnych dla Polski, jak choćby forsowanego przez Unię Zielonego Ładu

– zaznacza poseł PiS.

Na koniec Zbigniew Kuźmiuk ocenia przyszłość obecnej koalicji rządzącej.

Mam wrażenie, że spaja ich wyłącznie niechęć do PiS. Z czasem jednak ujawnią się różnice, które mogą zagrozić stabilności tego rządu

– podsumowuje.

/kp

Zobacz także:

Przemysław Czarnek: Wszystko wali się na naszych oczach, a Tusk mówi, że Polska rozwija się jak nigdy

Maciej Krzyżanowski: jeżeli minister sprawiedliwości uderza w orzeczenia SN, to musi to budzić grozę

Maciej Krzyżanowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Opieranie się o stwierdzenie TSUE, jakoby Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie była sądem, jest całkowicie bezprawne – mówi reprezentant prezydenta RP w KRS.

żadne trybunały europejskie nie mają prawa do ingerowania w proces ustrojowy państwa polskiego

podkreśla Maciej Krzyżanowski w rozmowie z Magdaleną Uchaniuk. Jak dodaje:

informacje podawane przez liczne autorytety prawnicze są nieprecyzyjne ipowodują to, że w społeczeństwie następuje absolutne zdezorientowanie, zmącenie umysłów, ale po to, żeby wywołać jakąś panikę, histerię, a w ostatecznym rozrachunku, wyjście na ulice

Andrzej Duda: Tusk wie, że gdyby próbował „przekręcić” te wybory, 10 mln Polaków może wyjść na ulice

/awk

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Anna W. skuta jak gangster. Syn byłej współpracowniczki premiera chciał odebrać sobie życie

Adam Bodnar, minister sprawiedliwości

Anna W., była dyrektor biura premiera Morawieckiego, od stycznia jest przetrzymywana w areszcie. W prokuraturze pojawiła się w kajdankach na rękach i nogach. Komentarz mec. Krzysztofa Wąsowskiego.

Posłuchaj całej rozmowy:

Anna W., była dyrektor biura premiera Morawieckiego, przebywa od stycznia w areszcie, gdzie trafiła w związku z zarzutami dotyczącymi działań w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Podczas ostatniego przesłuchania została doprowadzona w kajdankach na rękach i nogach, co jej obrońca porównał do sceny z filmu o Hannibalu Lecterze. W tle sprawy pojawił się dramatyczny wątek – jej 13-letni syn, będący w spektrum autyzmu, miał podjąć próbę samobójczą, jak podaje serwis wpolitce.pl.

Kobieta potraktowana jak gangster

Gościem Poranka Radia Wnet był mecenas Krzysztof Wąsowski, adwokat Anny W. Opowiadał, w jak bestialski sposób traktowana jest była urzędniczka. Adwokat sugeruje też, że izolacja Anny W. od dziecka może być formą nacisku ze strony prokuratury.

Wczoraj Anna W. została doprowadzona do prokuratury w kajdankach, które miała założone oddzielnie na ręce i na nogi. Nie były to kajdanki zespolone, ale – jak mówił adwokat – chyba jeszcze bardziej niebezpieczne, bo w tych zespolonych mimo wszystko łatwiej się poruszać niż w oddzielnych.

Czytaj więcej:

Jakub Pilarek: Adam Bodnar przesądził we wpisie na X o kierunku śledztwa ws. śmierci Barbary Skrzypek

Przedstawienie i upokorzenie

Na pytanie: „jaki był powód takiego jej potraktowania i ściągnięcia do prokuratury?”, odpowiedział, że „w zeszłym tygodniu otrzymał informację, że zaplanowano na wczoraj czynności z Anną W., celem jej przesłuchania”.

Kiedy przyszliśmy na przesłuchanie, okazało się, że prokuratora nie ma. Miał zupełnie inne plany – był w sądzie, w zupełnie innym mieście. Spotkaliśmy się jedynie z funkcjonariuszem CBA. Otrzymaliśmy pytanie, czy chcemy coś powiedzieć. Zupełnie szokująca sytuacja – jakby nikt nie chciał się z nami spotykać, jakby to miała być tylko demonstracja siły. Anna W. przebywa w areszcie w Katowicach, może kilometr, może półtora od prokuratury krajowej. To była zupełnie pozorna czynność

– dodał.

Czytaj więcej:

Prokuratura kłamie w sprawie wykorzystania analizy programu „Hermes” przed Sądem Najwyższym

Życie dziecka zagrożone

Dramat Anny W. nie kończy się na upokarzającym traktowaniu przez prokuraturę. Najpoważniejszym problemem jest sytuacja jej 13-letniego syna, który znajduje się w spektrum autyzmu i – jak podał portal wPolityce.pl – miał podjąć próbę samobójczą.

Jej pęka serce, kiedy myśli o swoim synu. Natomiast to jest matka i wzbiera w niej po prostu wściekłość, tak bym podobno określił. Ona po prostu będzie walczyć o tego syna do końca. Coś niesamowitego

– mówił Wąsowski.

Reakcja polityków. Morawiecki: Bandyci!

Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie mają wątpliwości, że politycy Koalicji Obywatelskiej a bezpośrednio Adam Bodnar, wykorzystują postronne osoby, żeby uderzyć w przeciwników politycznych i zadowolić swój najbardziej „betonowy” elektorat. Były premier Mateusz Morawiecki napisał na platformie X o tym, co prokuratura wyprawia z Anną W. wprost: „Jesteście bandytami, zwykłymi bandytami. Tchórze! Walczcie ze mną, a nie z niewinną matką chorego dziecka”.

Także w tej sprawie zabrali głos m.in. Piotr Gliński i Antonii Macierewicz. Gliński na X napisał: „Panie Bodnar, czy pan już kompletnie zwariował? Czy pana żona nie może panu wytłumaczyć, że to zbiorowe urojenie prowadzi do zwyklej nikczemności. Urzędniczka, taka sama jak pana żona w resorcie kultury, w kajdankach zespolonych?! Izolowana, bez wyroku, od chorego dziecka?!”.

Z kolei Antonii Macierewicz gorzko kpił z tej sprawy i Adam Bodnara.

/ad

Prezes TK informuje o śledztwie ws. zamachu stanu wszczętym z jego zawiadomienia o przestępstwie

Bogdan Święczkowski/ fot. Jakub Pilarek

Prezes Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski skierował do ZPG Michała Ostrowskiego zawiadomienie m.in. na premiera Donalda Tuska, dotyczące zamachu stanu. Śledztwo zostało wszczęte!

W złożonym przez Bogdana Święczkowskiego zawiadomieniu o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa wskazane są czyny najcięższego kalibru, z rozdziału kodeksu karnego dotyczącego przestępstw przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej. Chodzi m.in. o zamach stanu, opisany w art. 127 kk.

Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10 albo karze dożywotniego pozbawienia wolności-

– brzmi ten przepis.

Osoby wskazane w zawiadomieniu

Wg zawiadamiającego okoliczności sprawy wskazują, że do zamachu tego przystąpiono w strukturze zorganizowanej grupy przestępczej. Bogdan Święczkowski wskazuje w tym kontekście na Premiera RP, ministrów, Marszałka Sejmu, Marszałka Senatu, posłów i senatorów koalicji rządzącej, Prezesa Rządowego Centrum Legislacji, niektórych sędziów i prokuratorów oraz inne osoby.

Prezes TK poinformował, że zamachu na ustrój wynikający z Konstytucji RP dokonano poprzez atak na prawidłowe działanie takich instytucji, jak Trybunał Konstytucyjny, Krajową Radę Sądownictwa i Sąd Najwyższy.

Jak stwierdził Święczkowski, Zastępca Prokuratora Generalnego Michał Ostrowski poinformował go w środę o wszczęciu śledztwa z jego zawiadomienia.

Odrzucona propozycja dialogu

Po objęciu funkcji Prezesa Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski skierował wezwanie do władz, w tym do premiera i Marszałka Sejmu, by podjąć próby wypracowania kompromisu w polskim wymiarze sprawiedliwości. Propozycja ta nie spotkała się jednak z pozytywną odpowiedzią.

Łukasz Piebiak: to co robi minister Bodnar z sądownictwem, to zabawa z zapałkami

Przeciwnie, władza podjęła szereg kolejnych działań, które w ocenie wielu krytyków stanowiły rażące naruszenie prawa, jak przegłosowanie ustawy budżetowej, w której nie przewidziano środków na normalne funkcjonowanie TK, czy też zlekceważenie uchwały Państwowej Komisji Wyborczej, dotyczącej przekazania środków Prawu i Sprawiedliwości. W poniedziałek zaprezentowano też projekty ustawy, która ma rozwiązać rzekomy problem statusu tzw. neosędziów.

Twórca Red is Bad aresztowany – co mu grozi?

Akta i kajdanki/ Foto. shutterstock

Paweł Szopa trafił do aresztu od razu po lądowaniu w Polsce.

O sprawie Pawła Szopy, a także influencera Buddy, oraz szerzej o problemach polskiego wymiaru sprawiedliwości, Jaśmina Nowak rozmawia z Grzegorzem Makselem. Omówiona zostaje również sprawa oskarżeń o agenturalną współpracę z Rosją wysuwanych wobec Antoniego Macierewicza.

Anita Gargas: Ksiądz Michał Olszewski jest ofiarą nagonki na katolików ze strony rządu Donalda Tuska

Piotr Schab: Nie będzie żadnych „spowiedzi”, „czynnych żalów”. Sędziowie nie wypowiedzą służby narodowi

Sędzia Piotr Schab/ fot. Wnet

Legalny prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie Piotr Schab przeprowadza krytyczną analizę wizji wymiaru sprawiedliwości, które w debacie publicznej coraz częściej nazywa się „bodnaryzmem”.

Piotr Schab to prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie, któremu minister sprawiedliwości Adama Bodnar uniemożliwił wykonywanie obowiązków, wadliwie go odwołując na podstawie przepisów, których działanie zostało zamrożone orzeczeniem zabezpieczającym Trybunału Konstytucyjnego.

W oparach absurdu

W rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim sędzia nazywa najnowsze pomysły władzy na rozwiązanie rzekomego problemu tzw. neosędziów „absurdem”. Chodzi tu m.in. o koncepcję uderzenia się części młodych sędziów w pierś za uczestnictwo w procedurze powołania z udziałem zreformowanej w 2017 r. Krajowej Rady Sądownictwa.

Nikt, niezależnie od daty powołania na urząd sędziego, kto poważnie postrzega respektowanie konstytucji i ustawodawstwa, kto szanuje swoją służbę i służy społeczeństwu, nie będzie uciekał się do czynnego żalu. To przekreślenie wprost fundamentów niezawisłości sędziowskiej – mówi Piotr Schab.

Pytany o częściowe wycofywanie się ministerstwa z propozycji „czynnego żalu” sędzia zwraca uwagę, że jest on „chwiejną propozycją jurydyczną”.

Pan minister, jego zastępcy i inni „działacze”, których pośród sędziów niestety nie brakuje, mówią nie tyle o czynnym żalu, ile o spowiedzi. I właśnie z tego określania pan Bodnar, jak sądzę, się wycofał – wskazuje prezes SA w Warszawie.

Sędzia ocenia, że „nikt, niezależnie od poglądów społecznych, a także politycznych – bo sędziowie je mają, od daty powołania tego nie uczyni”.

W innym wypadku osoba taka musi zdawać sobie sprawę, że wypowie tym samym swoją służbę narodowi – mówi Piotr Schab.

Sędziowie niczym „zaplute karły reakcji”

Prezes SA przypomina, że elementem planu rządu wobec tzw. nowych sędziów jest podzielenie ich na trzy grupy:

Tych, którzy zostaną uprawnieni do skutecznego złożenia owego czynnego żalu, jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało. Tych, którzy zostaną w ogóle pominięci w tego rodzaju działaniach oraz tych, którzy nie dostaną szansy ucałowania władzy wykonawczej w rękę, w pierścień i żadnego czynnego żalu składać nie będą. Oni po prostu zostaną wyrzuceni z zawodu. Moja skromna osoba oczywiście zalicza się tej ostatniej grupy – twierdzi prawnik.

Casus sędziego Nawackiego

W rozmowie Piotr Schab odniósł się również do przypadku sędziego SR w Olsztynie Macieja Nawackiego, któremu nielegalny prezes tego sądu Krzysztof Krygielski z pominięciem przepisów ustawy o ustroju sądów powszechnych obniżył o połowę wynagrodzenie. W tle jest spór o status Krajowej Rady Sądownictwa, którą sędzia Krygielski kwestionuje, a której sędzia Nawacki jest członkiem.

O sprawie tej sędzia Maciej Nawacki mówił dla Radia Wnet:

Według Piotra Schaba przypadek ten jest precedensowy, gdy „chodzi o jaskrawo bezprawną ingerencję w wynagrodzenia sędziego”.

jbp/

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy z sędzią Piotrem Schabem, legalnym prezesem Sądu Apelacyjnego w Warszawie!

Tobiasz Bocheński: To, co nie jest po myśli Adama Bodnara jest dobre dla polskiego wymiaru sprawiedliwości

Featured Video Play Icon

Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Tobiasz Bocheński, rozważany jako jeden z kandydatów na urząd prezydenta, rozmawia z Magdaleną Uchaniuk o kluczowych problemach, przed którymi stoi dziś Polska.

Donald Tusk poinformował na konferencji prasowej, że powodem zamieszczenia jego kontrasygnaty na postanowieniu prezydenta o powołaniu sędziego Krzysztofa Wesołowskiego na stanowisko przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego była pomyłka. Wg premiera urzędnik w KPRM nie dostrzegł, że dokument miał charakter „polityczny” i że dotyczył – wg Tuska – „neosędziego”.

Zdaniem Tobiasza Bocheńskiego sytuacja ta dowodzi braku profesjonalizmu szefa rządu, który albo nie wiedział, co podpisuje, albo wystraszył się reakcji swojego środowiska.

Sytuacja w wymiarze sprawiedliwości wymaga ogólnej sanacji i dojścia polityków do pewnego kompromisu. Nie ma czegoś takiego jak „neosędziowie”, nie ma czegoś takiego jak neoKRS. To jest określenie strasznie krzywdzące dla wszystkich sędziów powołanych w owym czasie, dlatego że to nie są żadni polityczni ludzie. To jest coś nieprawdopodobnego. Kasta starych sędziów, wychowanych jeszcze na podręcznikach PRL-owskich, albo ich uczniów tdomaga się utrzymania swojej dominującej pozycji w systemie sądowniczym – ocenia Bocheński.

Polityk podkreśla, że obecnie aplikacja sędziowska jest bardziej wymagająca, niż w latach dziewięćdziesiątych, czy na początku dwutysięcznych.

To są sędziowie bardzo dobrze przygotowani do sprawowania swoich urzędów. Poddaje się ich ostracyzmowi wewnętrznemu z powodów politycznych, robią to sędziowie, który wychodzą poza swoje uprawnienia – mówi Tobiasz Bocheński.

Były wojewoda mazowiecki nie wyobraża sobie, by premier mógł się wycofać ze swojego podpisu. Na uwagę, że sytuacja ta jest nie po myśli ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, odpowiada:

To dobrze, bo to, co jest nie po myśli pana Bodnara, jest dobre dla polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Kwestia skandalicznej wypowiedzi szefa ukraińskiego MSZ

Magdalena Uchaniuk spytała również Tobiasza Bocheńskiego o głośną wypowiedź ministra spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeby, który w reakcji na wypowiedź uczestniczki Campusu Polska ws. zbrodni wołyńskiej, wytknął Polakom przeprowadzenie akcji „Wisła”.

Jeżeli polityk ukraiński mówi o Wołyniu, to powinien przepraszać. I to jest moje stanowisko w tej sprawie – deklaruje Bocheński.

Polityk PiS stwierdza, że niezależnie od tego rodzaju wypowiedzi Polska powinna kontynuować pomoc Ukrainie w wojnie z Rosją, bo „jest w naszym interesie, żeby Ukraina wykrwawiała Rosję”.

Ale jeżeli chodzi o nasze relacje bilateralne, to one muszą zasadzać się na pewnych fundamentalnych kwestiach. Wołyń był jednym z najstraszliwszych ludobójstw XX wieku. Ukraińcy nie umieli się z tym rozliczyć. Ja rozumiem, dlaczego nie umieli się rozliczyć, ale to nie zmienia faktu, że powinniśmy żądać wyprostowania tych spraw. I mamy wszelkie tytuły do tego, żeby tak robić. Nie widzę żadnego powodu, dla którego mielibyśmy ustępować w tych sprawach tylko i wyłącznie dlatego, że toczy się wojna. Nie powinniśmy. Po prostu powinniśmy się szanować jako państwo, powinniśmy szanować naszą historię i szanować nasze ofiary. Nie możemy pozwalać przedstawicielom państwa ukraińskiego na pewne wypowiedzi, powinniśmy dać im odczuć, że jeżeli tak będą robić, to poniosą tego konsekwencje – mówi Bocheński.

Referendum w sprawie aborcji

Uważam aborcję za zabójstwo i nigdy nie podjęlibyśmy z żoną decyzji o poddaniu się takiej procedurze – zapewnia Bocheński.

Polityk podkreśla, że obecny stan prawny po wyroku Trybunału Konstytucyjnego jest zgodny z jego sumieniem. Równocześnie zaznacza, że zdaje sobie sprawę, że jego prywatny pogląd nie może być wyznacznikiem dla milionów Polaków. Stoi na stanowisku, że gdyby sprawa aborcji stanęła na ostrzu noża, to powinno się w tej sprawie przeprowadzić referendum.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy z Tobiaszem Bocheńskim, w której odniósł się m.in. do sprawy ewentualnego odebrania subwencji Prawu i Sprawiedliwości oraz do możliwości swojego udziału w wyścigu prezydenckim.

Fakty i mity. Analizujemy zasadność ataku Adama Bodnara na izbę Sądu Najwyższego od skarg nadzwyczajnych

Tylko niewielką część skarg nadzwyczajnych Zbigniewa Ziobro uwzględnił Sąd Najwyższy. Dane nie potwierdzają tezy Adama Bodnara o upolitycznieniu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.

Zastępca Prokuratora Generalnego Michał Ostrowski opublikował niedawno na portalu X wytyczne Prokuratora Generalnego Adama Bodnara, zgodnie z którymi prokuratorzy [de facto może to robić tylko sam Adam Bodnar i ew. jego zastępcy] kierując skargi nadzwyczajne do Sądu Najwyższego powinna pomijać Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która zgodnie z ustawą o Sądzie Najwyższym jest właściwa do rozpoznawania tych nadzwyczajnych środków zaskarżenia.

Bodnar zakwestionował IKNiSP SN jako sąd, opierając się na orzeczeniu Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie sporu Krzysztofa Wyszkowskiego i Lecha Wałęsy (formalnie była to sprawa Wałęsa vs Polska). Trybunał w Strasburgu poddał w wątpliwość niezależność i obiektywizm Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.

Niezależnie od faktu, że ETPCz nie ma żadnych prerogatyw, by „wyłączać” działanie izby Sądu Najwyższego, która orzeka zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, postanowiliśmy zbadać, jak wygląda statystyka rozpoznawania skarg nadzwyczajnych przez Sąd Najwyższy. Czy rzeczywiście rysuje się linia orzecznicza izby SN, która w podejrzany sposób sprzyjała Zbigniewowi Ziobrze?

Po co skarga nadzwyczajna i kto ją może wnosić do sądu?

Skargę nadzwyczajną wprowadzono ustawą o Sądzie Najwyższym z 2017 r. Mówiąc w skrócie, jest to nadzwyczajny środek zaskarżenia najbardziej skandalicznych orzeczeń sądów (wyroków, postanowień, nakazów zapłaty itp.), których nie można już było zmienić z powodu wyczerpania środków prawnych.

Skargi kierować mogą do Sądu Najwyższego tylko określone organy: Prokurator Generalny, Rzecznik Praw Obywatelskich, Rzecznik Praw Dziecka, Rzecznik Prokuratorii Generalnej RP, Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Rzecznik Praw Pacjenta, Rzecznik Finansowy i Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców.

Łączna liczba skarg i liderzy w tej kategorii

Z informacji przekazanych nam przez Sąd Najwyższy wynika, że od 2018 r. do końca I półrocza 2024 r. wpłynęło do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych 2228 skarg nadzwyczajnych, z czego rozpoznano 1355. Zdecydowana większość tych spraw dotyczyło sporów cywilnych. Łącznie tylko 81 skarg zostało skierowanych do SN w sprawach karnych.

Zdecydowanym liderem, jeżeli chodzi o aktywność na tym polu był Prokurator Generalny, który skierował 1568 skarg (104 w pierwszej połowie 2024 r). Drugą pozycję zajął Rzecznik Praw Obywatelskich (317), trzecią Rzecznik Finansowy (94) i czwartą Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców (77).

Przekuwając liczby na nazwiska należy stwierdzić, że najwięcej skarg nadzwyczajnych skierował do Sądu Najwyższego Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro, około 1400. Dokładnej liczby nie znamy, ponieważ nie dysponujemy danymi dotyczącymi skarg kierowanych w samej końcówce roku przez Marcina Warchoła (między 27 listopada a 13 grudnia 2023 r. był Prokuratorem Generalnym) i Adama Bodnara.

IKNiSP przybudówką Zbigniewa Ziobro? Nic podobnego

Wydaje się, że gdyby Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych była zakamuflowaną agendą Zjednoczonej Prawicy, jak to by chciał widzieć, jak się zdaje, Adam Bodnar, powinna hurtowo uwzględniać skargi nadzwyczajne Zbigniewa Ziobro, pompując mu kapitał polityczny jako zbawcy Polaków pokrzywdzonych przez sądy.

Okazuje się jednak, że rzeczywistość była zgoła inna.

Z wniesionych w latach 2018-2023 ok. 1400 skarg nadzwyczajnych Prokuratora Generalnego 269 zostało uwzględnionych. Jest to więc skuteczność na poziomie ok. 20 proc. Niedużo, zważywszy choćby na skuteczność kasacji, kierowanych przez Zbigniewa Ziobro do Izby Karnej Sądu Najwyższego. Niedługo po przejęciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę, Prokuratura Krajowa chwaliła się, że w pierwszej połowie 2017 r. spośród 143 wniesionych kasacji Prokuratora Generalnego Sąd Najwyższy rozpoznał 66 i uwzględnił 65 nich, co oznacza skuteczność na poziomie 98,5 proc.

Zwroty skarg nie z winy Zbigniewa Ziobro

Trzeba jednak zaznaczyć, że w latach 2021-2022 aż 620 skarg nadzwyczajnych zostało zwróconych przez Sąd Najwyższy z powodów błędów formalnych. Nie dysponujemy danymi, ile z tych zwrotów było w postępowaniach ze skargi Prokuratora Generalnego. Jednak w okresie 2021-2022 wszystkie podmioty uprawnione do kierowania skargi poza Prokuratorem G wniosły do Sądu Najwyższego łącznie 266 skarg nadzwyczajnych. Można założyć, że zdecydowana większość z 620 zwróconych skarg pochodziła od Zbigniewa Ziobro.

Jak tłumaczy nam jednak sędzia z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, zwroty te wynikały nie z błędów prokuratury, tylko z błędów sądów powszechnych, które w toku procedury przesyłały materiały badanych spraw.

Skarga nadzwyczajna to rozwiązanie nowe, instytucje je stosujące musiały się go po prostu nauczyć, stąd błędy. Po uzupełnieniu sprawy te były dalej procedowane – mówi nam nasz rozmówca.

Prawdopodobnie więc realna skuteczność wnoszonych przez Zbigniewa Ziobro skarg nadzwyczajnych okaże się ostatecznie wyższa. Trudno jednak zakładać, by przekroczyła 50 proc.

Co ciekawe, jeżeli porównywać skuteczność skarg nadzwyczajnych wg danych z lat 2018-2023, to nieco lepsze wyniki od Zbigniewa Ziobro miał… Adam Bodnar! Jako Rzecznik Praw Obywatelskich skierował ok. 50 skutecznych skarg nadzwyczajnych, natomiast 200 jego skarg oddalono. Jest to więc skuteczność na poziomie ok 25 proc., nieco lepsza, niż jego obecnego wroga politycznego nr 1.

Nie po myśli szefa Solidarnej Polski

Gdzie zatem to upolitycznienie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych? A może chodzi o „przyklepywanie” wszystkich spraw, które można określić mianem „politycznych”? Budzących zainteresowanie opinii publicznej. Również tutaj rzeczywistość wygląda inaczej, niż chciałby Adam Bodnar.

Przykładem może być skarga nadzwyczajna wniesiona w sprawie Konrad Kornatowski vs Jan Rokita. Chodzi o spór sądowy za słowa Rokity, który miał powiedzieć o Kornatowskim, który za tzw. pierwszego PiS był szefem policji, że jako prokurator w PRL miał tuszować zbrodnię Milicji Obywatelskiej. Kornatowski wygrał prawomocnie z Rokitą przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie i miał otrzymać zadośćuczynienie 20 tys. zł.

O skardze tej piszemy jako pierwsi. Prokurator Generalny kwestionował zapadły wyrok, powołując się na szereg przepisów dotyczących granic wolności słowa. Gdyby dopatrywać się na siłę w sprawie wątków politycznych, można by wskazać, że w czasie kierowania skargi Jan Rokita był gorącym krytykiem Platformy Obywatelskiej, zaś Konrad Kornatowski stojącym już na uboczu, ale jednak wrogiem PiS, z powodu swojej roli, jaką odegrał w czasie tzw. afery gruntowej.

Co zrobiła Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych? Oddaliła skargę nadzwyczajną Zbigniewa Ziobro.

Innym przykładem sprawy, która upadła w Sądzie Najwyższym może być postępowanie dotyczące Joanny Żelek, transpłciowej kobiety, która wygrała w sądzie z szefem, który kazał jej nosić męski strój w miejscu pracy. Zbigniew Ziobro skierował w tej sprawie skargę nadzwyczajną, i przegrał z kretesem.

IKNiSP to sąd

Jak widać z powyższej analizy, zarzucanie Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, że nie jest obiektywnym, niezawisłym sądem nie znajduje potwierdzenia w linii orzeczniczej. Nie znajduje również, oczywiście, potwierdzenia w prawie. Ale to już inna historia, dotycząca bezzasadnego ataku Adama Bodnara i jego kolegów partyjnych na Krajową Radę Sądownictwa.

To, co zaskakuje w sprawie ataku Adama Bodnara na IKNiSP to fakt, że nie waha się narazić spokojnego, merytorycznego, zgodnego z obowiązującym prawem rozpoznawania skarg nadzwyczajnych, dla celów politycznych. Skargi są bowiem w zdecydowanej większości narzędziem pomocy biednym ludziom, których w sądach spotkała krzywda, zwykle na tle bytowym. A zaskakuje to podwójnie, jeżeli zważy się, że działanie takie podejmuje były Rzecznik Praw Obywatelskich, podobno o lewicowej wrażliwości.

Jakub Pilarek

Michał Skwarzyński: Sąd zakwestionował oś zarzutów, które prokuratura stawia w śledztwie ws. Funduszu Sprawiedliwości

Featured Video Play Icon

Obrońca ks. Olszewskiego dr Michał Skwarzyński informuje o porażce Prokuratury Krajowej w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie, gdzie rozpoznawano zażalenie na stosowanie aresztu tymczasowego.

W prowadzonym przez Zespół Śledczy nr 2 Prokuratury Krajowej postępowaniu prokuratorzy postawili podejrzanym zarzuty z art. 231 i art. 296 kodeksu karnego. Chodzi o przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków oraz o przestępstwo wyrządzenia szkody w obrocie gospodarczym.

Krytycy działania prokuratury wskazywali, że kwalifikacji tych nie powinno się łączyć w takie sposób, jak to zrobiła prokuratura. Pierwsze z tych przestępstw jest przestępstwem urzędniczym, zapisanym w rozdziale kodeksu karnego dotyczącym ochrony prawidłowości działania instytucji państwowych, zaś drugie przestępstwem gospodarczym, z rozdziału kodeksu, dotyczącym ochrony obrotu gospodarczego.

Gość Jaśminy Nowak, mec. Michał Skwarzyński poinformował, że Sąd Apelacyjny w Warszawie, który rozpoznawał zażalenie na stosowanie aresztu tymczasowego wobec ks. Michała Olszewskiego i podejrzanych urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości, zakwestionował kwalifikację przyjętą przez prokuraturę.

W dużej mierze uzasadniała ona areszt wobec podejrzanych. I sąd stwierdził, że nie można kumulatywnie stosować art. 231 i art. 296 kk. To jest dość rzadkie zjawisko, żeby sąd ingerował w kwalifikacje postępowania, które prowadzi prokuratura. Tak się stało, wskazuje to więc, że śledztwo jest prowadzone z powodów politycznych i niestety nie jest merytoryczne – ocenił obrońca księdza.

Sąd Apelacyjny w Warszawie zezwolił na stosowanie tymczasowego aresztowania wobec podejrzanych do końca sierpnia br.

Mec. Skwarzyński zaznaczył, że mimo, iż „formalnie prokuratura ma uprawnienie do wniesienia o przedłużenie tymczasowego aresztowania o kolejny okres, to byłoby bardzo trudno byłoby sobie to wyobrazić ze strony merytorycznej, skoro sąd apelacyjny dał im jasne wskazania, że muszą wyrobić z tymi czynnościami dowodowymi do 31 sierpnia”.

Ale nie jest to sprawa normalna, jest to sprawa polityczna, więc można się spodziewać wszelkich możliwych scenariuszy – podkreślił adwokat.

Prawnik zwrócił uwagę, że „śledztwo nie jest prowadzone w jakimś określonym kierunku, jako przemyślana strategia procesowa, gdy wiemy, że doszło do takiego i takiego przestępstwa i chcemy ustalić jego okoliczności”.

Tylko to jest typowe śledztwo „trałowe”. „Zbierzemy ile się da materiałów, może coś z tego wyniknie”. To zawsze powoduje chaos. Takie działanie zawsze bardzo źle się kończy dla organów ścigania – stwierdził.

Michał Skwarzyński opisuje, że „prokurator nie był w stanie odpowiedzieć na podstawowe pytania, jakie sąd do niego kierował w czasie posiedzenia”.

Więc sąd dał coś takiego jak koło ratunkowe ostatniej szansy prokuraturze. Jeżeli chce jeszcze coś w tym postępowaniu zrobić, mając aresztowanych podejrzanych, to ma na to tylko sierpień – interpretuje działanie sądu adwokat.

Skwarzyński mówi, że motywacji sądu nie rozumie. Podkreśla, że „to jest typowy proces dokumentowy, w którym wszystkie materiały są w ministerstwie”.

Areszt od początku nie powinien być stosowany – ocenia, zwracając uwagę, że to, co spotkało zatrzymanych, a następnie aresztowanych, to „były tak naprawdę tortury”, a także na sprzeczność działań z przepisami unijnymi.

Adwokat, który skierował zawiadomienie do Prokuratury Krajowej w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstw m.in. przez Prokuratora Generalnego Adama Bodnara, twierdzi, że nie otrzymał żadnej informacji o wszczęciu śledztwa. O sprawie tej pisaliśmy na portalu wnet.fm. W sprawie tej Zastępcy Prokuratora Generalnego Michał Ostrowski i Robert Hernand zwrócili się do Adama Bodnara o wyznaczenie ich jako osób nadzorujących postępowanie.

Zawiadomienie o przestępstwie dotyczące m.in. Adama Bodnara trafiło do Zastępców Prokuratora Generalnego

W związku z tym, że Adam Bodnar nie podjął żadnych czynności, złożyłem kolejne zawiadomienie wskazujące, że nie dopełnia on swoich obowiązków i nie wskazuje właściwego prokuratora do prowadzenia tego postępowania – informuje adwokat.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy z mec. Michałem Skwarzyńskim na Spotify lub YouTube!

 

Totalny rozjazd w interpretacji prawa między resortem Adama Bodnara a Sądem Okręgowym w Warszawie

Sąd Okręgowy w Warszawie/ fot. WNET

W Sądzie Okręgowym w Warszawie trwa rewolucja Adama Bodnara. Jak się okazuje, resort sprawiedliwości zaprzecza poglądom prawnym wyrażanym przez p.o. prezesa SO dot. zawieszenia poprzednich władz sądu.

Sędzia Janusz Włodarczyk piastował od lat funkcję przewodniczącego XI Wydziału Penitencjarnego i Nadzoru nad Wykonywaniem Orzeczeń Karnych Sądu Okręgowego w Warszawie. Był on najwyższym szarżą sędzią w SO w Warszawie po prezes Joannie Przanowskiej-Tomaszek i wiceprezesach tego sądu.

W związku z tym, kiedy Adam Bodnar zawiesił władze sądu, to właśnie sędzia Włodarczyk na podstawie ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych został pełniącym obowiązki prezesa tej instytucji.

Dwie batalie o zmiecenie prezesów

Dokładnie rzecz biorąc, do tej pory miały miejsca dwa zawieszenia władz sądu. Pierwsza próba była nieudana, bo minister wyznaczył datę zawieszenia sędziów na 19 czerwca, ale 18 czerwca zebrało się kolegium sądu, które negatywnie zaopiniowało dostępny już w sądzie wniosek Adama Bodnara o odwołanie prezesów. Ministrowi kilka dni zajęło „przetrawienie” tej porażki, a w końcu jednak przywrócił sędziów na stanowiska. W tym czasie obowiązki prezesa sądu pełnił sędzia Janusz Włodarczyk.

Do drugiej próby odwołania prezesów doszło 1 lipca. Pod koniec dnia otrzymali oni informację o swoim ponownym zawieszeniu od 1 lipca. Na podstawie przepisów Kodeksu pracy i Kodeksu cywilnego doszli jednak do wniosku, że bieg ich zawieszenia rozpoczynał się od 2 lipca. Zwołali kolegium, które ponownie negatywnie zaopiniowało wnioski Adama Bodnara o odwołanie władz sądu.

SO w Warszawie/ fot. Adrian Gryciuk CC BY-SA 3.0 pl

Tym razem jednak Adam Bodnar uznał kolegium za nielegalne i doprowadził do odwołania prezesów. Sprawa ta będzie miała z pewnością ciąg dalszy, bo przed ministerstwem jest jeszcze zadanie wyłonienia nowych władz sądu. Nastąpi to nie wcześniej, niż 1 sierpnia, kiedy to zbierze się kolejne kolegium SO. Nadto niewykluczone, że odwołani prezesi, którzy nie zgadzają się z decyzją ministra, podejmą kroki prawne.

Od kiedy Janusz Włodarczyk był pełniącym obowiązki prezesa sądu

W czasie obydwu zawieszeń usiłowaliśmy ustalić, od kiedy sędzia Janusz Włodarczyk skutecznie obejmował fotel prezesa sądu. Zadaliśmy pytanie w trybie dostępu do informacji publicznej zarówno Ministerstwu Sprawiedliwości, jak i Sądowi Okręgowemu w Warszawie o wyjaśnienie, kiedy dokładnie Adam Bodnar poinformował Sąd Okręgowy w Warszawie, że obowiązki prezesa sądu wykonywać ma sędzia Janusz Włodarczyk.

Ministerstwo nie odpowiedziało nam precyzyjnie na zadane pytania, początkowo twierdząc wręcz, że „na realizację powyższych uprawnień bez wpływu pozostaje wydanie przez Ministra Sprawiedliwości aktu zawiadamiającego o wykonywaniu funkcji”.

Sąd Okręgowy w Warszawie przeciwnie, odpowiedział precyzyjnie, potwierdzając nasze informacje, że dopiero pod koniec 1 lipca do uszu Janusza Włodarczyka doszła informacja o zawieszeniu władz sądu od tego dnia.

Hipoteza bezkrólewia

Postawiliśmy tezę, że przyjęcie perspektywy Adama Bodnara, czyli uznanie, że zawieszenie działało od 1 lipca skutkowałoby tym, że przez cały dzień decyzje w sądzie wykonywali prezesi, którzy już byli zawieszeni. Zapytaliśmy Janusza Włodarczyka, czy zamierza przeprowadzić audyt decyzji jego dotychczasowych szefów z 1 lipca.

Sąd jednak odpowiedział, opierając się na przepisach Kodeksu cywilnego, że zawieszenie prezes Joanny Przanowskiej-Tomaszek i pozostałych wiceprezesów rozpoczynało bieg 1 lipca, ale dopiero po tym, gdy decyzja dotarła do adresatów.

Sąd Okręgowy w Warszawie odnosi się do naszej publikacji i wskazuje jej tezę jako chybioną

W powyższym materiale odnosząc się do uwag sędziego Włodarczyka zwróciliśmy uwagę, że interpretacja przepisów sędziego jest sprzeczna nie tylko ze stanowiskiem odwołanych wiceprezesów, ale i Adama Bodnara.

Ministerstwo Sprawiedliwości: na realizację powyższych uprawnień bez wpływu pozostaje wydanie przez Ministra Sprawiedliwości aktu zawiadamiającego o wykonywaniu funkcji.

VS

Sąd Okręgowy w Warszawie: oświadczenie woli [czyli w tym przypadku decyzja Adama Bodnara o zawieszeniu sędziów – WNET], które ma być złożone innej osobie, jest złożone z chwilą, gdy doszło do niej w taki sposób, że mogła zapoznać się z jego treścią.

Człowiek Adama Bodnara potwierdza to, co napisało Radio Wnet

Planowaliśmy kontynuację tego tematu i dopytanie resortu sprawiedliwości, czy podtrzymuje swoją opinię, kiedy niespodziewanie wyręczyła nas w tym „Rzeczpospolita”, która opublikowała materiał „Chaos w stolicy ma się skończyć 1 sierpnia”, opisujący sytuację w Sądzie Okręgowym w Warszawie.

Krytyczne uwagi dotyczące pierwszej próby odwołania prezesów wyraził sam sędzia Igor Tuleya. Działania Adama Bodnara bronił na łamach „Rz” jego zastępca Dariusz Mazur, który również jest sędzią:

Wiceminister sprawiedliwości, przyznaje w rozmowie z „Rz”, że można było zawiesić prezesów od dnia wszczęcia procedury ich odwołania. Jak tłumaczy, wyznaczenie konkretnej daty obowiązywania zawieszenia na dzień następny wynika z tego, że mogła się zdarzyć sytuacja, w której zawieszeni prezesi nie dowiedzieliby się na czas o swoim zawieszeniu. Podejmowaliby decyzje, podpisywali faktury i potem pojawiłby się problem, czy tych czynności dokonywała osoba uprawniona.

Dariusz Mazur strzela w stopę Adama Bodnara

Jest to wypowiedź zdumiewająca podwójnie. Zaskakuje po pierwsze z powodu potwierdzenia, że ministerstwo i sąd mają krańcowo różne interpretacje przepisów dotyczących skuteczności odwołania władz sądu. Nie jest to przy tym spór czysto teoretyczny, bo rzutuje on na ważność decyzji, podejmowanych przez prezesów 1 lipca.

Ale przede wszystkim szokuje fakt, że Dariusz Mazur swoimi słowami potwierdza, choć zapewne nieświadomie, naszą tezę o bezkrólewiu w Sądzie Okręgowym w Warszawie 1 lipca. Wiadomo bowiem z odpowiedzi Sądu Okręgowego w Warszawie, że wiedza o zmianach wprowadzonych przez Adama Bodnara dotarła do sędziów dopiero pod koniec dnia, 1 lipca, około godz. 16:00. Skoro ministerstwo, trzymając się swojej wykładni przepisów, chciało zapobiec „bezkrólewiu”, powinno powiadomić sędziów o decyzji Adama Bodnara z samego rana.

Skoro tak się nie stało, to ziściła się sytuacja, w której zawieszeni prezesi nie dowiedzieli się na czas o swoim zawieszeniu. Podejmowali decyzje, podpisywali faktury i pojawił się problem, czy tych czynności dokonywała osoba uprawniona.

Uważny czytelnik zauważył z pewnością, że ostatnie dwa zdania to lekko tylko zmieniona wypowiedź Dariusza Mazura, przytaczana przez Rzeczpospolitą…

Jakub Pilarek