Anna Maria Żukowska zapowiada skierowanie zawiadomienia do prokuratury ws. wywiadu Grzegorza Brauna w Radiu Wnet

Posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska skieruje zawiadomienie do prokuratury w sprawie naruszenia przez europosła Grzegorza Brauna ustawy o IPN – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.

Grzegorz Braun wystąpił w czwartkowym wydaniu programu Łukasza Jankowskiego „Odyseja Wyborcza”. Odnosił się do sprawy zbrodni w Jedwabnem. Poruszył jednak również kwestię, dotyczącą niemieckich mordów dokonywanych w obozie Auschwitz-Birkenau w komorach gazowych.

Kiedy trzeba rzucać kamieniem i rytualnie rozdzierać straty i upominać o kłamstwa Talmudu, Haggady, Holokaustu, to mnie jako niegodnego potępia blisko 120 organizacji żydowskich. Kto by pomyślał, że aż tyle? Ale oni wszyscy razem, solidarnie, B’nai B’rith, Polin i inne organizacje, które przedstawiają się jako żydowskie, potępiają tych, którzy mówią prawdę. Że mord rytualny to fakt, a dajmy na to Auschwitz z komorami gazowymi to niestety fake. I kto o tym mówi, ten zostaje oskarżany o straszne rzeczy, odsądzany od czci i wiary

– stwierdził polityk.

Wypowiedź ta spotkała się ze zdecydowaną dezaprobatą prowadzącego, który zakończył rozmowę, a w późniejszej wypowiedzi ocenił postawę europosła jako przekraczającą granice cynizmu politycznego.

Łukasz Jankowski przerwał wywiad z Grzegorzem Braunem

Po południu do wypowiedzi polityka Konfederacji Korony Polskiej odniosła się posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska, która zapowiedziała skierowanie zawiadomienia do prokuratury.

Składam zawiadomienie do prokuratury o podejrzenie popełnienia przestępstwa z art. 55 Ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Zaprzeczanie publicznie i wbrew faktom zbrodniom, o których mowa w art. 1 pkt 1 powyższej ustawy, jest przestępstwem ściganym z urzędu zagrożonym grzywną lub karą pozbawienia wolności do lat 3

– napisała Żukowska na platformie X.

Posłanka podkreśliła, że w „nie ma w Polsce miejsca na zaprzeczanie istnieniu Obozu Zagłady Auschwitz oraz zbrodniom, których tam dokonali niemieccy okupanci”.

W rozmowie z Radiem Wnet posłanka poinformowała, że swoje zawiadomienie skieruje osobiście jeszcze w czwartek do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście – Północ.

jbp/

„One Big Beautiful Bill Act” – wielka ustawa Trumpa przegłosowana. Co oznacza dla gospodarki USA?

Donald Trump l fot. flickr.com/Gage Skidmore

Trump obniża podatki na stałe, obcina wydatki socjalne i wzmacnia granice. Prof. Adam Prokopowicz uważa, że „One Big Beautiful Bill Act” może uratować gospodarkę, choć budzi kontrowersje.

Posłuchaj całej rozmowy:

Ustawa „One Big Beautiful Bill Act”, a właściwie pakiet ustaw podatkowo-budżetowych liczy ponad 900 stron, który m.in. przedłuża i rozszerza niektóre ulgi podatkowe. Środki przeznaczone są również na obronność i zaostrzenie polityki migracyjnej. Administracja Trumpa spodziewa się, że wprowadzenie tych rozwiązań doprowadzi do stabilizacji warunków fiskalnych i ulg podatkowych dla klasy średniej. Ma też wywołać wzrost zaufania rynków i potencjalny impuls inwestycyjny. Pakiet wiąże sie też z cięciami, ponieważ zostaną ograniczone środki m.in. na Medicaid, co zagrozi ubezpieczeniem zdrowotnym dla ok. 11–17 mln osób. Dodatkowo pakiet może spowodować wzrost deficytu i długu – do ok. 2,4–3,9 bln USD w ciągu dekady. Celem ustawy jest wzmocnienie pozycji klasy średniej i bezpieczeństwa narodowego, ale jednocześnie osłabia ona system pomocy społecznej.

Niższe podatki na stałe

W Poranku Radia Wnet prof. Adam Prokopowicz komentował tę inicjatywę legislacyjną. Jak wyjaśnia, najważniejszym punktem ustawy jest przedłużenie obniżek podatków zarówno dla obywateli, jak i przedsiębiorstw. Gdyby Kongres nie przyjął dokumentu, obowiązujące wcześniej ulgi wygasłyby, a podatki wróciłyby do wyższego poziomu, co mogłoby oznaczać znaczny wzrost obciążeń fiskalnych. Nowe przepisy nadają tym ulgą charakter stały. Ewentualna zmiana wymagałaby ponownego przejścia przez całą procedurę legislacyjną w Kongresie.

Z punktu widzenia większości Amerykanów to bardzo dobra wiadomość. Daje to stabilizację gospodarczą i przewidywalność na kolejne lata

– ocenia prof. Prokopowicz.

Obrona granic i deportacje

Ustawa zawiera również szereg zapisów, które w części środowisk budzą sprzeciw. Przewiduje m.in. znaczące finansowanie ochrony granic oraz rozbudowę programów deportacyjnych. Istotne zmiany dotkną również tzw. zielonej polityki – dokument likwiduje część subsydiów na zakup samochodów elektrycznych, co zdaniem eksperta może „kolosalnie zmienić ekonomikę produkcji i sprzedaży tych aut”.

Bez subsydiów zakup elektryka w USA może być nieopłacalny dla przeciętnego obywatela, chyba że ktoś jest całkowicie zafascynowany walką ze zmianami klimatu i ma na to duże środki

– komentuje Prokopowicz.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

Kontrowersje wzbudzają też zmiany w federalnych ubezpieczeniach zdrowotnych. Wprowadzono nowe ograniczenia w korzystaniu z programów Medicaid i Medicare, wymagające od niektórych pracowników spełnienia określonej liczby godzin pracy, aby móc liczyć na wsparcie.

Chodzi o to, że wprowadzono pewne ograniczenia dotyczące korzystania z federalnych ubezpieczeń zdrowotnych. W Stanach Zjednoczonych każdy pracownik, który nie ma prywatnego ubezpieczenia, a pracuje na kontrakcie, od którego odprowadza podatki, albo w pracy etatowej, również odprowadzając podatki, może korzystać z dwóch programów: Medicaid i Medicare. Medicaid został stworzony w latach 60. jako program dla osób o niższych dochodach

– tłumaczył.

Przypomniał, że na przestrzeni lat do programu dodawano różne elementy, które sprawiały, że był on coraz łatwiej dostępny dla coraz szerszego grona obywateli.

Obecnie wprowadzono pewne restrykcje dotyczące korzystania z tych środków, m.in. wymóg określonej liczby godzin pracy, które trzeba przepracować, aby móc skorzystać z tego ubezpieczenia. To konieczne, by – jak mówią republikańscy członkowie Kongresu – powrócić do pierwotnej idei programu, czyli wsparcia osób o bardzo niskich dochodach

– wyjaśniał.

Prof. Prokopowicz przewiduje, że ustawa stanie się gorącym tematem politycznym w nadchodzących miesiącach i latach, będąc przedmiotem sporów między Republikanami a Demokratami.

To dokument, który w dużej mierze zdefiniuje polityczne spory w czasie kolejnych kampanii wyborczych

– podsumował.

/ad

Antoniuk i Bobołowicz: Polityka Trumpa de facto wspiera Putina

Kijów po rosyjskim nalocie/ fot. Czarne Niebo

Korepospondenci Radia Wnet na Ukrainie Dmytro Antoniuk i Paweł Bobołowicz mówią o dramatycznych skutkach decyzji Donalda Trumpa dla zdolności obrony Ukrainy przed atakami z powietrza.

Opisując noc z czwartku na piątek mieszkający w Kijowie Dmytro Antoniuk mówi, że Rosja użyła do ataku na stolicę Ukrainy 330 irańskich dronów Shahed, jedną rakietę supersoniczną Kindżał, 6 rakiet balistycznych typu Iskander M oraz 4 rakiety Iskander K. Dziennikarz opisuje, że całe niebo nad prawobrzeżną częścią Kijowa była czarne od dymy i dodaje, że Putin polecił wytrzelić tę broń z pomocą Trumpa.

Prowadzący rozmowę Krzysztof Skowroński zapytał o tę ostatnią kwestię, prosząc o wyjaśnienie takiej oceny.

Trump lub jego administracja przestali przekazywać broń niezbędną dla nas, by zestrzeliwać te rakiety. Ta broń była zakontraktowana umową podpisaną jeszcze za czasów administracji Bidena. Była już informacja o tym, że zostały wstrzymane rakiety Patriot, które są zdolne zestrzeliwać rosyjskie rakiety supersoniczne i balistyczne. Ta broń została wstrzymana już na terenie Polski. Nie pozwolono, by przekroczyła granicę z Ukrainą. Teraz cały ukraiński internet jest pełen „pozdrowień” dla Trumpa

– mówi Dmytro Antoniuk.

Jak podkreśla dziennikarz, w ocenie wielu Ukraińców Donald Trump gra w grę Władimira Putina.

Robi wszystko, by Ukraina skapitulowała, ale my nie skapitulujemy. Jesteśmy dziś przeciwko połowie świata, przeciwko największemu państwu świata – Rosji, przeciwko Korei Północnej, przeciwko Iranowi, w jakimś stopniu przeciwko Chinom i niestety w wielkim stopniu przeciwko Stanom Zjednoczonym

– twierdzi Antoniuk, który uważa, że opór Ukrainy jest Trumpowi zdecydowanie nie na rękę.

Jacek Bartosiak: Tylko Polska i Ukraina są w stanie stworzyć wojskową równowagę odstraszającą Rosję

Z kolei Paweł Bobołowicz wskazuje, że minionej nocy przez 16 godzin trwały alarmy lotnicze. Dziennikarz stwierdza, że są to obrazki, które można porównać z tymi z II wojny światowej i podkreśla, że do tego rodzaju rzeczywistości nie sposób się przyzwyczaić.

Toczy się na naszych oczach jakaś niewyobrażalna tragedia, której nie można pozamiatać stwierdzeniem, że się rozmawiało ze swoim przyjacielem i że wszystko jest dobrze. To oczywiście nawiązanie do tego, o co się zapytałeś, bo odbyła się szósta rozmowa telefoniczna prezydentów Rosji i Stanów Zjednoczonych. Trwała prawie godzinę. Niewiele z niej wiemy, głównie z tego, co powiedział po niej doradca Putina Uszakow

– mówi Paweł Bobołowicz.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

Polska konstelacja satelitów nadchodzi. Z technologią made in Poland

Polska może wkrótce mieć własne satelity l fot. sora.chatgpt.com

Polacy produkują satelity, kamery i oprogramowanie. – Za kilka lat wyniesiemy na orbitę nasze urządzenia – mówi w Radiu Wnet Paweł Wojtkiewicz, prezes Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego.

Posłuchaj całej rozmowy:

Sektor kosmiczny rozwija się w Polsce od 2012 roku, czyli od momentu, gdy przystąpiliśmy do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Dziś mamy 65 podmiotów, od dużych firm po instytuty badawcze

– mówi w Poranku Radia Wnet Paweł Wojtkiewicz, prezes Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego.

Polacy w kosmosie

Choć technologie satelitarne wielu osobom nadal kojarzą się z NASA, SpaceX czy chińskimi laboratoriami, większość z nas codziennie korzysta z ich efektów: nawigacji w smartfonach, prognoz pogody, obrazów Ziemi dostępnych w internecie. Jak się okazuje, coraz więcej z tych rozwiązań pochodzi z Polski – nie jako produkt końcowy, ale jako komponenty, dane, a coraz częściej również całe satelity.

Już teraz mamy firmy, które zajmują się produkcją satelitów, ładunków użytecznych, czyli np. specjalistycznych kamer, oraz przetwarzaniem danych satelitarnych. A co ważniejsze: powstaje pierwsza polska konstelacja obserwacji Ziemi

– mówi Wojtkiewicz i podkreśla, że w „Polsce wyprodukujemy satelitę, ładunek użyteczny, czyli kamerę, oprogramowanie, elektronikę.

Już za kilka lat wyślemy na orbitę urządzenia, które będą świadczyły usługi dla administracji

zapowiada szef sektora.

Czytaj więcej:

Ekspert: Niewiele zostało z kolejowej części Centralnego Portu Komunikacyjnego

Kosmiczne technologie made in Poland

Konstelacja, o której mowa, nosi nazwę CAMILA. Będzie to pierwszy taki projekt w pełni zrealizowany w kraju, od pomysłu, przez konstrukcję, po wysłanie na orbitę. W tym samym czasie rozwijane są też inne misje, jak np. projekt Sławosz Ignis.

Wojtkiewicz zwraca uwagę, że polskie firmy działają zarówno w sektorze publicznym – realizując kontrakty dla Europejskiej Agencji Kosmicznej – jak i komercyjnym, podpisując umowy z prywatnymi klientami z całego świata.

Mamy firmę notowaną na giełdzie w Warszawie, która specjalizuje się w produkcji satelitów. Inna dostarcza ładunki użyteczne, jeszcze inna przetwarza dane. Ich produkty sprzedawane są nie tylko w Europie, ale i poza nią

– podkreśla.

Korzyści dla całego społeczeństwa

Ważnym aspektem rozwoju tego sektora jest również dostęp do danych i ich wykorzystanie na poziomie lokalnym.

Dane z satelitów spływają na Ziemię codziennie w ogromnych ilościach. W Polsce działają firmy, które je przetwarzają i udostępniają. Dzięki temu możliwe jest m.in. planowanie przestrzenne na poziomie gmin czy powiatów

– wyjaśnia Wojtkiewicz.

Chociaż Polska dołączyła do wyścigu kosmicznego później niż inne państwa, stopniowo nadrabia dystans. Kluczem są nie tylko technologie, ale także współpraca – w ramach konsorcjów realizujących największe europejskie misje.

Nie ma jednej firmy, która samodzielnie realizuje całą misję kosmiczną. Dlatego tak ważne są konsorcja. I Polacy już są ich częścią

– podsumowuje.

/ad

Nowa generacja marksistów zdominowała edukację. Czy tylko w USA?

Mike Gonzalez / Fot. Arkadiusz Jarzecki

Co łączy LGBT i zmiany klimatu? Dlaczego marksiści zrezygnowali z rewolucji? Ile jest marksizmu w nowym marksizmie? Odpowiada Mike Gonzalez, niegdyś członek administracji Busha.

Mike Gonzalez napisał książkę o tym, jak marksiści przeszli od rewolucji do walki z kulturą, normami i zasadami. Tłumaczy po co opanowali instutucje kultury. Gonzalez mówi też o planach poradzenia sobie z marksistami, którzy w USA zajmują szczególnie silną pozycję w sektorze edukacji. Rozmówca Arkadiusza Jarzeckiego jest autorem książki, napisanej wraz z Kathrine Cornell Gorka, „Marksizm: nowa generacja. Jak z nim walczyć?” wydanej przez Warsaw Enterprise Institute.


Arkadiusz Jarzecki: Dzień dobry, Mike. Chciałbym rozpocząć nasz wywiad od tego, co dzieje się w Polsce. Wybory wygrał Karol Nawrocki. Był kandydatem wspieranym przez Prawo i Sprawiedliwość. Jest historykiem, ma konserwatywne poglądy, ale wiele mediów na świecie, Financial Times, New York Times, BBC, Le Monde, nazywają go prawicowym populistą, nacjonalistą, skrajną prawicą. Czy widzisz jakieś związki pomiędzy twoją książka, a takimi określeniami?

Mike Gonzalez: Zdecydowanie. Co dzieje się w Europie? Jestem tu od dwóch tygodni, zaczynając od Brukseli, Paryża, Budapesztu i teraz jestem tutaj w Warszawie. To co widzę, to konserwatywną falę, która rozprzestrzenia się od Portugalii, aż po granicę z Białorusią, dosłownie aż po polską granicę z Białorusią. Cały kontynent europejski jest zalewany przez konserwatywną falę.

W Rumunii był bardzo konserwatywny, choć bardzo niedoskonały kandydat, który rozdrażnił mniejszość węgierską i w moim przekonaniu przegrał z tego powodu. Ale to nie było gremialne potępienie. Było to w rzeczywistości potwierdzenie, że mamy do czynienia z populistycznym konserwatystą, ale przede wszystkim suwerenistą, który wierzy w suwerenne prawa narodu, zwłaszcza w stosunku do chciwej Unii Europejskiej, która uważa, że może rządzić wszystkimi częściami Europy z centrum Brukseli.

Musze powiedzieć, że jestem zadowolony z wyniku wyborów w Polsce, gdzie ponad 50 procent wyborców poparło Karola Nawrockiego.

AJ: I on jest nazywany ekstremistą, populistą, skrajnie prawicowym kandydatem. Czy to możliwe, że połowa populacji jest skrajnie prawicowa?

Mike Gonzalez: Nie, takie są media. Media nie stoją już w opozycji do władzy. Kiedyś w Ameryce misją mediów było wspieranie pokrzywdzonych i kontrolowanie władzy, zwracanie uwagi na dzisiejszą władzę. Teraz już tak nie jest. Media zapomniały o pokrzywdzonych. Nie lubią ich. Uważają, że ludzie są głupi, że są nieoświeceni.

W Stanach mają takie określenie — flyover country — regiony, nad którymi się tylko przelatuje. Wszystko pomiędzy Nowym Jorkiem i Los Angeles to tylko państwa, nad którymi się przelatuje, bo nie ma tam nic wystarczająco interesującego, aby się tam zatrzymać.

Myślę, że to o czym mówisz, to dziennikarze, którzy chcą utrzymać status quo. Są w zmowie z ludźmi, którzy rządzą krajem, czyli z biurokracją, ludźmi z centro-lewicy lub osobami bardzo zaangażowanymi w politykę woke. To, co widzicie, jest tego skutkiem.

Sam oglądałem wczoraj wieczorem telewizję. Widziałem w CNN, jak prezydent Warszawy był określany jako prodemokratyczny, tak jakby pan Nawrocki był antydemokratą. To po prostu nonsens.

AJ: LGBT i walka ze skutkami zmiany klimatu. Czy widzisz tu jakiś związek? Dlaczego lewicowi politycy wspierają walkę o prawa osób LGBT i jednocześnie walkę ze zmianami klimatu?

Mike Gonzalez: To ta sama walka. To ta sama bitwa. To są ludzie, którzy chcą zastąpić czymś nowym narrację narodową, tradycje, normy, kulturę.

AJ: A jaka jest różnica pomiędzy klasycznymi ideami Karola Marksa, a tymi ze Stanów Zjednoczonych.

Mike Gonzalez: Karol Marks był związany z Londynem. Został zaaplikowany Europie wschodniej, ale pochodził z Londynu. Był niemieckim filozofem, który spędził całe życie w londyńskiej bibliotece, w Brytyjskiej Bibliotece Publicznej, jego podstawowa doktryna dotyczyła ekonomii. Wiele jego poglądów się nie potwierdziło.

Uważał, że kapitalizm jest wstępnym etapem, po którym można spróbować rewolucji. Uważał, że sprzeczności kapitalizmu są tak wielkie, że ludzie będą wciąż się buntować i dążyć to rewolucji obalając kapitalizm, zabijając burżujów, gwałcąc żony i dzieci. To się po prostu nie wydarzyło.

Wydarzyło się tylko w jednym miejscu, w zacofanej, nieuprzemysłowionej Rosji, gdzie industrializacja nastąpiła tylko w niewielkim stopniu. Jak to wyjaśniliśmy w naszej książce, kiedy niemieccy i włoscy robotnicy nie zbuntowali się zaraz po I wojnie światowej, nie poszli śladem rosyjskich robotników. Zamiast tego głosowali na socjaldemokrację, głosowali za reformami i parlamentaryzmem i nie chcieli obalić państw niemieckiego i włoskiego. A więc kiedy żadna z tych rzeczy przewidzianych przez Marksa nie miała miejsca, wtedy intelektualiści zaczęli się zastanawiać nad tym, co się stało. Wtedy zmienili marksizm, o czym pisze w mojej książce.

Karl Korsch, niemiecki komunista, nazwał stare idee marksistowskie wulgarnym marksizmem. A nowym marksizmem stała się teoria krytyczna. Idea, że rozbija się społeczeństwo poprzez instytucje, oddziałuje się poprzez kulturę, a obecnie także poprzez ekonomię.

AJ: Jak mógłbyś wyjaśnić to komuś z Polski. Znamy te idee Karola Marksa, które były tutaj wprowadzone. Znamy Rosję, sowiecką Rosję i widzimy współczesne Stany Zjednoczone i nie widzimy żadnych podobieństw.

Mike Gonzalez: A więc tutaj w Polsce komunizm został zaprowadzony siłą przez Rosję Sowiecką, przez Stalina. Nie było potrzeby, aby przejąć instytucje kultury. Stalin po prostu przejął Polskę, a następnie stłumił bunt. Było ich kilka prawda? Był bun w latach 50., w Gdańsku,

AJ: W 56, w Poznaniu.

Mike Gonzalez: Tak, w Poznaniu. I takie rzeczy były brutalnie tłumione. Potem pamiętamy co stało się w latach 80. z Solidarnością. A pomiędzy mieliście bardzo silny aparat represji. Mieliście tajną policje. Twoi rodzicie, dziadkowie znali to wszystko. A więc nie było potrzeby wprowadzać tutaj marksizm kulturowy. To był marksizm wprowadzany przez nagą siłę.

AJ: A co stało się w Stanach Zjednoczonych i kiedy to się zaczęło?

Mike Gonzalez: W Stanach Zjednoczonych mieliśmy kilka faz. W latach 60. nowa lewica zaczęła dostrzegać to, co Związek Sowiecki robi tutaj w Polsce i na Węgrzech, szczególnie w 1956 roku i nie lubili Stalina i Związku Sowieckiego, ale wciąż byli komunistami. I wciąż są totalitarystami.

Podziwiali Mao, a szczególnie Fidela Castro na Kubie i Wietnam Północny. To były państwa, które podziwiali. A potem zaczęli podziwiać Frantza Fanona,
kto ukuł frazę „za wszelką cenę”, która oznacza terroryzm. Wtedy grupy zradykalizowanych studentów, które walczyły o rewolucję, przekształciły się w grupy terrorystyczne.

Studenci na rzecz Demokratycznego Społeczeństwa, SDS, stali się organizacją Weather Underground. W manifeście wydanym w Port Huron w Michigan określili, że chcą światowej rewolucji komunistycznej. Wyrażali to bardzo otwarcie.

Były Czarne Pantery, była Symbioniczna Armia Wyzwolenia. Był Puerotorykański Narodowy Front Wyzwolenia. Była Organizacja Komunistyczna 19 maja. Istnieje kilka takich niedobrych grup terrorystycznych. Nie udało im się przejąć władzy i zniszczyć amerykańskiego państwa. Więc wyszli z podziemia i zostali nauczycielami.

Jednym ze znanych przykładów jest Bill Ayers, któremu Katie i ja poświęciliśmy cały rozdział w naszej książce. Bill Ayers przeszedł wszystkie te etapy ewolucji. Kiedy w końcu wyszedł z podziemia na początku lat 80., poszedł do Columbia Teachers College i uzyskał tytuł doktora nauk pedagogicznych. Jest więc uosobieniem tego procesu.

Po fazie terroryzmu wkroczyli na Uniwersytety i wydziały w latach 80. i ostatecznie przejęli niektóre z tych wydziałów. Dzisiaj istnieją wydziały w niektórych z naszych najlepszych szkół, gdzie osiągnęli całkowitą ideologiczną dominację. Są one w 100% lewicowe. Nie ma tam ani jednego konserwatysty, szczególnie w dziedzinach humanistycznych.

To nie dotyczy wydziałów, które dotyczą produkcji, na przykład inżynierii. Tak samo w szkole biznesu, do której uczęszczałem. Nie było tak, przynajmniej w latach 90. Jednak w innych przypadkach, na uczelniach prawniczych, na wydziałach filozoficznych i wydziałach Angielskiego, tam mają bardzo silne wpływy. I dlatego mamy to co mamy.

AJ: Czy dostrzegasz jakąś organizację taką jak partia komunistyczna, jedną organizację, która wspiera wcielanie tych idei w życie, czy jest to bardziej wyrafinowane?

Mike Gonzalez: Właściwie mamy organizację, która pod wieloma względami przejęła kontrolę, to Black Lives Matter, założona przez marksistów i osoby zindoktrynowane przez marksistów. W tym przypadku mówię o Patrisse Cullors i Alicii Garza. Z trzech założycieli Black Lives Matter szczególnie te dwie otrzymały szerokie przeszkolenie pod kątem organizacyjnym, ale także studiowały Marksa, Lenina, Mao i Castro, Gramsciego i Marcuse. Myślę, że BLM było bliskie przejęcia amerykańskiego państwa w 2020 roku po śmierci George’a Floyda, ale nie udało się.

AJ: Które instytucje są szczególnie nasycone marksistami? Gdzie są oni szczególnie silni?

Mike Gonzalez: We wszystkich instytucjach, w tych instytucjach, które mają znaczenie, w przedszkolach, szkołach podstawowych i średnich, na uniwersytetach, w muzeach, w wielu obszarach mediów, w bibliotekach, w instytucjach odpowiedzialnych za sztukę, w wydawnictwach.

We wszystkich dziesięciu instytucjach, może jest ich trochę więcej, może trochę mniej, w tych, które w największym stopniu nadają ton, kreują znaczenie, tam są oni najsilniejsi.

AJ: W jaki sposób lewicowy politycy i aktywiści chcą zmienić edukację? W jakim kierunku?

Mike Gonzalez: Oni już zmienili edukację. Są bardzo dobrzy w przejmowaniu instytucji odpowiedzialnych za kształcenie nauczycieli. W Ameryce zrobiliśmy badania, które pokazują, że najbardziej popularny tekst uczony w tych szkołach to „Pedagogika uciskanych” Paulo Freire, który jest tekstem marksistowskim, który nie ma nic wspólnego z edukacją. Jest o tym, jak wywołać rewolucję.

Gloria Ladson-Billings to inna marksista, której teksty dominują w szkołach pedagogicznych. A to tylko jeden sposób, w jaki oddziałują, uczą nauczycieli, którzy uczą dzieci od przedszkola do szkoły średniej. W ten sposób indoktrynują, a to tylko jeden przykład.

AJ: W Polsce mamy minister edukacji, która obcięła liczbę lekcji historii, a w tym samym czasie wprowadziła edukacją zdrowotną z elementami edukacji seksualnej.

Mike Gonzalez: To mnie w ogóle nie dziwi. My próbujemy zlikwidować, wyeliminować departament edukacji. Nie mówię wam, że powinniście zrobić to samo, ponieważ nie jestem Polakiem, ale my chcemy po prostu zlikwidować departament edukacji.

AJ: A mógłbyś wytłumaczyć, dlaczego to jest marksizm?

Mike Gonzalez: Ponieważ jednym z głównych dogmatów, które podziela nowy marksizm i stary marksizm jest odrzucenie obowiązującej narracji, wyrzucenie tego co dotychczas obowiązywało do kosza, norm, zasad, tradycji, kultury, która istniała do tej pory. Więc jeśli przestaniesz uczyć historii, tego, co powinniśmy wszyscy wiedzieć i zaczniesz uczyć tych wszystkich dziwnych idei, która są oparte na irracjonalności, idei, że mogą stać się kobietą jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki i mogę domagać się, aby traktować mnie jak kobietę, a jeśli nie będziesz używać wobec mnie zaimków właściwych dla kobiet, możesz być zwolniony, usunięty, poddany ostracyzmowi albo wykopany z kręgu szanowanych ludzi, jeśli uda im się to wprowadzić, to znaczy, że wiele osiągnęli.

Pamiętaj co mówił Sołżenicyn, Żyj bez kłamstwa. Jeśli będziemy mieć społeczeństwo, które zgodzi się, żeby żyć w kłamstwie, jeśli przekonasz znaczną część społeczeństwa, że coś co jest niemożliwe jest możliwe, że to jest prawdziwe, wtedy wykonasz wielką, chociaż bardzo złą robotę. To złe, straszne, ale wielkie osiągnięcie.

AJ: Co z wolnym rynkiem? Co współczesny marksizm mówi o wolnym rynku?

Mike Gonzalez: Uważają, że prowadzi do marnotrawstwa. Uważają, że prowadzi do nierówności. I tak dla przykładu, Alicia Garza, założycielka Black Lives Matter, mówi, że czarni nie mogą się liczyć w kapitalizmie. To niemal dokładny cytat.

A poza tym, mówią że jest destrukcyjny dla środowiska i prowadzi do zmian klimatu. Mówią, że kapitalizm to bardzo zła rzecz i musimy mieć alternatywę. Oczywiście Polacy wiedzą, że alternatywa dla wolnego rynku jest straszna, że prowadzi do braku chleba, że wytwarza tylko kolejki po chleb, ale to coś, do czego oni chcą wrócić, do centralnego planowania.

AJ: Uważasz, że Unia Europejska też została przejęta przez marksistów?

Mike Gonzalez: Tak i nie. Czy jednak chcą centralnego planowania? Tak, to jasne, że Bruksela chce centralnego planowania. Chcą w Brukseli planować produkcję rolną w hiszpańskiej Galicji, decydować o tym, co i jak robić z krowami i świniami we włoskiej Kalabri albo w Laponii na północy Finlandii. Więc tak, są przywiązani do centralnego planowania. Unia Europejska jest kombinacją marksizmu typu woke i technokratycznej dyktatury. To bardzo groźna kombinacja.

AJ: Na końcu swojej książki piszesz o tym, jak walczyć z marksizmem. Czy mógłbyś udzielić jakiejś porady?

Mike Gonzalez: W ostatecznym rozrachunku walczysz z marksizmem upewniając się, że twoja szkoła robi to, co do niej należy. Kiedy dyrektor albo nauczyciele robią coś niewłaściwego to przywołujesz ich do porządku i składasz skargę. Nie krzyczysz na nich. Nie jesteś niegrzeczny ani wulgarny. Ale składasz skargę i tłumaczysz, że nie mogą tego robić. Tłumaczysz, że to nielegalne, aby organizować spotkania tylko dla czarnych rodziców. To niezgodne z prawem.

Tłumaczysz, że szkoła reprezentuje rząd i nie może robić pewnych rzeczy. Mówisz, że jeśli będą się powtarzały, to będziesz dzwonił do nich co godzinę. Nie podoba ci się ta rozmowa? Mi także, ale jeśli powtórzysz ten błąd, to znowu porozmawiamy. W ostatecznym rozrachunku musisz wygrać tę ideową batalię.

Trzeba też karmić drugą stronę tego rynku idei, tę która ma szansę doprowadzić do politycznego przesilenia. A kiedy już nastąpi zmiana władzy, to trzeba dopilnować, żeby użyto jej w celu dokonana realnych zmian.

Właśnie to teraz robi Donald Trump. Zdobył władzę i zajmuje się tymi sprawami. Zajmuje się muzeami, zajmuje się Harvardem, publicznym radiem i amerykańską telewizją publiczną. Podejmuje te kulturowe bitwy, czerpiąc z tego ogromną satysfakcję. Niektórych ludzi to zaskakuje, a mnie to nie dziwi. To wszystko są właściwe działania.

AJ: Ostatnie pytanie o polityczną przyszłość zachodu. Czy myśląc o tym jesteś optymistą?

Mike Gonzalez: Musiałeś w ten sposób zakończyć rozmowę? Jestem optymistą jeśli chodzi o Stany Zjednoczone. Wybory w Polsce w tej chwili uczyniły mnie optymistą. Jestem bardzo optymistyczny jeśli chodzi o Europę wschodnią. Jestem optymistą w przypadku Polski i Węgier. Mam wątpliwości w przypadku Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Zobaczymy co stanie się w Hiszpanii i we Włoszech. Myślę, że największe obawy budzą we mie Francja, Niemcy i Wielka Brytania.

AJ: Dziękuję, że poświęciłeś nam czas.

Mike Gonzalez: Dziękuję.

„Fake news o ekshumacjach na Wołyniu mógł być rosyjską prowokacją”

Fake newsy to jedno z narzędzie rosyjskich ataków l fot. httpspix4free.orgphoto23003fake-news

Fałszywy dokument o wstrzymaniu ekshumacji na Wołyniu mógł być rosyjską prowokacją – poinformował Michał Dworczyk. Podkreślił, że celem fake newsa było wzniecanie napięć między Polakami a Ukraińcami.

Posłuchaj całej rozmowy:

W miejscowości Puźniki na Ukrainie zakończono pierwszy etap ekshumacji ofiar zbrodni UPA. Wydobyto szczątki kilkudziesięciu osób, głównie kobiet i dzieci, a naukowcy pobrali próbki DNA do identyfikacji. Trwa procedura uzyskania zgody na dalsze prace, ponieważ nie wszystkie ofiary zostały odnalezione. Tymczasem w sieci pojawiła się dezinformacja – fałszywy dokument, rzekomo podpisany przez ukraińskiego ministra kultury.

Fałszywy dokument o rzekomym wstrzymaniu prac ekshumacyjnych na Wołyniu mógł być rosyjską prowokacją

– poinformował europoseł PiS Michał Dworczyk w Poranku Radia Wnet. W jego ocenie celem dezinformacji było wywołanie napięć między Polakami a Ukraińcami.

W sieci pojawił się dokument, rzekomo podpisany przez ukraińskiego ministra kultury, informujący o wstrzymaniu prac w Puźnikach. Pojawiło się także nagranie wygenerowane przez AI, przedstawiające fałszywą wypowiedź prof. Osowskiego. Na szczęście udało się to szybko zdementować

– rozwinął temat prowokacji.

Czytaj więcej:

Wybory prezydenckie pod lupą SN. Sędzia: Nie widzę podstaw do niepokoju

Ruskie fejki?

Dworczyk skontaktował się bezpośrednio z ministrem kultury Ukrainy, który zaprzeczył autentyczności dokumentu i uznał go za rosyjską prowokację. Jak zaznaczył europoseł, podobne działania powtarzają się cyklicznie: „To nie pierwszy fake news, który ma wzbudzić złe emocje i zantagonizować nasze narody”.

Polityk PiS przypomniał, że sprawa ludobójstwa na Wołyniu bywa wykorzystywana do podsycania konfliktów.

Tego rodzaju prowokacje będą się pojawiać. Trzeba je weryfikować i nie dać się wciągać w emocjonalne reakcje

– podkreślił.

Czytaj więcej:

Jan Filip Libicki: Zagłosowałbym za wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska

Ekshumacje w Puźnikach

Jak poinformował, zakończył się pierwszy etap ekshumacji w Puźnikach – wydobyto szczątki ofiar, pobrano próbki DNA, trwają badania identyfikacyjne. Złożono wniosek o kontynuację prac, ponieważ część ofiar wciąż nie została odnaleziona.

Dworczyk odniósł się także do relacji z Ukrainą: „Przespaliśmy szansę na pogłębienie sojuszu i zamknięcie trudnych kart historii. To efekt błędnych decyzji po obu stronach”.

Jego zdaniem sprawy historyczne nie zostały należycie przepracowane, a w ukraińskiej polityce historycznej nadal obecna jest idealizacja OUN-UPA.

/ad

 

Wybory prezydenckie pod lupą SN. Sędzia: Nie widzę podstaw do niepokoju

Sąd Najwyższy

Do Sądu Najwyższego wpływa na razie „cieniutka strużka” protestów wyborczych – mówi rzecznik SN, prof. Aleksander Stępkowski. Sąd rozpatruje ich zasadność przed zaprzysiężeniem Karola Nawrockiego.

Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego rozpatrzy ważność wyborów prezydenckich. Do Izby zaczęły już wpływać pierwsze protesty – na razie, jak mówi rzecznik SN prof. Aleksander Stępkowski, jest ich niewiele. Sąd analizuje zgłoszenia oraz oczekuje na sprawozdanie Państwowej Komisji Wyborczej. W przestrzeni publicznej pojawiają się zarzuty, że wybory mogły być sfałszowane. Stępkowski podkreśla, że uchwała SN w sprawie ważności wyborów będzie wiążąca z chwilą ogłoszenia. Izba ma 30 dni od ogłoszenia wyników na zakończenie procedury.

Posłuchaj całej rozmowy:

Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego prowadzi postępowanie ws. ważności wyborów prezydenckich. Jak poinformował rzecznik SN, prof. Aleksander Stępkowski, procedura ma charakter dwustopniowy – obejmuje rozpoznanie protestów oraz analizę sprawozdania Państwowej Komisji Wyborczej.

Na podstawie tych dwóch elementów podejmiemy uchwałę w sprawie ważności wyboru prezydenta RP

– powiedział.

PKW ma 14 dni od ogłoszenia wyników na przekazanie sprawozdania do SN. W międzyczasie do Izby wpływają protesty – według Stępkowskiego, to na razie „cieniutka strużka”, ale ich liczba systematycznie rośnie.

Część protestów – jak zaznaczył – to powielane wzory dostępne w internecie. „Te będziemy rozpoznawać łącznie, jednym postanowieniem

– zapowiedział.

Unieważnienie wyborów prezydenckich?

Sędzia odniósł się również do pytania o możliwe przesłanki unieważnienia wyborów.

Musielibyśmy mieć ponad wszelką wątpliwość dowód, że ponad 370 tys. głosów zostało błędnie przypisanych zwycięzcy wskazanemu przez PKW

– podkreślił.

W kontekście napięć politycznych Stępkowski zaznaczył, że „dożyliśmy czasów, w których procedury jedno, ale ich interpretacja może się zmieniać. Prawnicy zawsze byli kreatywni, ale dziś ta kreatywność przybiera niespotykane wcześniej rozmiary. Trudno przewidywać, co jeszcze się wydarzy. Z perspektywy dotychczasowej wykładni procedur nie widzę jednak zagrożeń. (…) Procedujemy zgodnie z prawem i nic nie wskazuje na jakiekolwiek nieprawidłowości”.

Rzecznik SN przypomniał, że uchwała ws. ważności wyborów będzie wiążąca od chwili ogłoszenia w Monitorze Polskim. PKW nie ma już wpływu na ten proces.

Sądy są niezależne, sędziowie niezawiśli. Minister sprawiedliwości musi to przyjąć do wiadomości

– dodał.

/ad

 

„Biohacking polityczny” i wojna semantyczna. Kto próbuje unieważnić wybory?

Wybory prezydenckie 2025

– To już trwa – mówi Miłosz Lodowski, ostrzegając przed próbą unieważnienia wyborów prezydenckich i stosowaniem politycznego „biohackingu” do destabilizacji państwa.

Posłuchaj całej rozmowy:

Publicysta i twórca kanału „Lodowski: Chłodnym okiem” Miłosz Lodowski uważa, że trwa już próba unieważnienia wyników wyborów prezydenckich. Jak powiedział na antenie Radia Wnet, nie chodzi już o zapowiedzi, ale o realne działania prowadzone przy użyciu narzędzi propagandowych i manipulacyjnych.

To nie tyle będzie, co już jest

– stwierdził Lodowski. Jego zdaniem, działania podważające wynik wyborów są prowadzone przez środowiska niepogodzone z porażką ich kandydata i zmierzają do wywołania destabilizacji społecznej oraz dezorientacji politycznej.

Narzędzia manipulacji

Publicysta wskazał, że w czasie kampanii zbudowano „siatkę pojęciową” – zestaw słów-kluczy, których celem było nie tylko cementowanie poparcia dla konkretnego kandydata, ale też programowanie emocji i reakcji społecznych.

Nie widzą alternatywy, nie przyjmują do wiadomości, że wygrał ktoś inny, bo nie pasuje im to do snu

– komentował.

Czytaj więcej:

Jan Parys: Tusk zamyka oczy na rzeczywistość

Lodowski ostrzegł przed wykorzystywaniem technik zbliżonych do neurolingwistycznego programowania (NLP), znanych z reklamy, ale zakazanych w przestrzeni medialnej. Jego zdaniem są one używane w celach politycznych, m.in. do budowania emocjonalnych skojarzeń z nazwiskami i destrukcji wizerunku przeciwników.

Programuje się społeczeństwo najbardziej negatywnymi metodami. To tzw. biohacking – próba uzyskania wpływu i dostępu do ludzkiego umysłu

– zaznaczył. Jak dodał, celem takich działań jest wywołanie chaosu wewnętrznego oraz trwałe zniszczenie zdolności obywateli do oceny sytuacji politycznej.

Nowa Rzeczpospolita

Lodowski apelował, by nie akceptować tego stanu rzeczy i zacząć odbudowywać państwo na nowych zasadach. Jego zdaniem potrzebna jest „nowa Rzeczpospolita” – wolna od kompromisów z przeszłości i odporna na presję zewnętrzną i wewnętrzną.

/ad

 

Były senator: Nawrocki może pozytywnie zaskoczyć Polaków

Karol Nawrocki podczas kampanii l fot. x.com

Choć nie objął jeszcze urzędu, Karol Nawrocki już teraz pokazuje, że ma własną wizję prezydentury – mówi Jan Maria Jackowski, były senator w Poranku Radia Wnet.

Posłuchaj całej audycji:

To nie będzie prezydent „od żyrandola”

– ocenił były senator Jan Maria Jackowski, komentując w Radiu Wnet przygotowania Karola Nawrockiego do objęcia urzędu głowy państwa. Jego zdaniem Nawrocki już dziś pokazuje, że ma własną wizję prezydentury i konsekwentnie buduje zespół oparty na zaufaniu.

Z tych ruchów, które widzimy, można wnioskować, że bardzo solidnie przygotowuje się do objęcia urzędu. Odpowiada na gratulacje nie tylko od najważniejszych polityków, ale również od zwykłych obywateli

– zaznaczył Jackowski.

Wizja Karola Nawrockiego

Według byłego senatora prezydent elekt poważnie traktuje nadchodzące obowiązki, a dobór współpracowników świadczy o tym, że nie będzie jedynie symboliczną głową państwa.

Widać, że ma swoją wizję kancelarii. Dobiera ludzi, do których ma zaufanie, z którymi chce pracować. Sądzę, że będzie prezydentem twardym, mającym stabilne poglądy, jasno przedstawiającym swoje stanowisko i broniącym własnego programu

– powiedział były senator.

Czytaj więcej:

Maciej Wąsik: Bodnar obawia się, że zastąpi go Giertych

Możliwości prezydenta Polski

Jackowski odniósł się również do toczącej się debaty o kompetencjach prezydenta.

Przed wyborami niektórzy twierdzili, że prezydent niewiele może, że konstytucja ogranicza jego wpływ. Tymczasem dziś widać wyraźnie, że prerogatywy prezydenckie nie są wcale małe

– zauważył i wskazał, że m.in. na prawo weta, wpływ na obsadę Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Narodowego Banku Polskiego, a także nominacje ambasadorskie.

Z tego punktu widzenia sądzę, że będziemy świadkami niejednego pozytywnego zaskoczenia. Okaże się, że prezydent elekt będzie prowadził ciekawą politykę, pokazując, że mimo ograniczeń konstytucyjnych ma realny wpływ na kształt rzeczywistości politycznej i dobro Polski

– podsumował Jackowski.

/ad

Paulina Matysiak: ani Nawrocki, ani Trzaskowski podczas kampanii nie uwzględnili wyborców o lewicowej wrażliwości

Paulina Matysiak / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Lewica patriotyczna rośnie dziś w siłę, i bardzo dobrze, bo jest Polsce bardzo potrzebna – mówi posłanka Partii Razem.

Widzimy teraz wiele zgłoszeń do naszej partii; to efekt wiarygodności, którą wypracowaliśmy

wskazuje Paulina Matysiak w rozmowie z Łukaszem Jankowskim.

/awk

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Paweł Musiałek: niezadowolenie z rządu miało znacznie większy wpływ na wynik wyborów niż błędy kampanii Trzaskowskiego