Zapowiedź EuroBasketu 2025. Jakie nadzieje można wiązać z występem Polaków?

Mateusz Ponitka / fot. Wojciech Figurski/PZKosz

Już 27 sierpnia rozpoczną się Mistrzostwa Europy w koszykówce. Współgospodarzem tregorocznych rozgrywek jest Polska. Czego można się spodziewać po Biało-Czerwonych? Zapraszamy na analizę.

Polacy z faktu, że są gospodarzem imprezy, nie musieli brać okresu kwalifikacji na poważnie. Bardziej był traktowany jako sposób sprawdzenia się i testowania różnych rozwiązań taktycznych. Bezpośrednio przed turniejem drużyna pod wodzą trenera Igora Milicicia rozegrała 7 sparingów. Odniosła 3 zwycięstwa odpowiednio z Islandią, Szwecją i Gruzją. Polska pozostałe mecze przegrała. Na koncie ma 2 porażki z Finlandią oraz po jednej z Senegalem i Serbią. Po spojrzeniu na bilans można uznać „Nie jest za dobrze”. Należy jednak pamiętać, że są to mecze towarzyskie, które nie zawsze są zapowiedzią obecnej formy zawodników. A jak już przy zawodnikach jesteśmy…

Gruntowne zmiany kadrowe

…to zmiany w kadrze są zauważalne. Z 12 reprezentantów, którzy pojechali na poprzedni EuroBasket 3 lata temu, została zaledwie połowa. Zostali liderzy, tacy jak Mateusz Ponitka, Michał Sokołowski czy Aleksander Balcerowski. W porównaniu do poprzedniego zespołu, na mistrzostwa jadą takie nowe nazwiska jak Tomasz Gielo, Kamil Łączyński, Andrzej Pluta, Szymon Zapała, Przemysław Żołnierewicz oraz Jordan Loyd, który niedawno dostało pozwolenie na grę w koszulce z orzełkiem na piersi. Jak można jednak zauważyć, brakuje jednego, znaczącego polskiego koszykarza:

Polska bez Sochana

Dla Jeremy’ego Sochana, na co dzień gracza San Antonio Spurs, EuroBasket miał być szansą na pokazanie się polskim kibicom na wielkiej, międzynarodowej scenie koszykówki. Niestety, sport w tym przypadku pokazał swoją ciemną stronę. Niecałe 3 tygodnie przed pierwszym spotkaniem, fanom polskiego basketu humory zepsuła następująca informacja:

Niestety, nie mamy dobrych wieści. Z powodu urazu łydki Jeremy Sochan opuści zgrupowanie Reprezentacji Polski. Zawodnik wróci w najbliższych dniach do San Antonio. Niestety, zawodnik nie zdążyłby dojść do pełnego zdrowia do EuroBasketu, który rozpoczyna się już za niespełna trzy tygodnie.

– podała strona PZKosz. Sam zawodnik nie ukrywał smutku z faktu, że nie zagra na turnieju i nie będzie mógł reprezentować naszego kraju:

Jestem bardzo rozczarowany, ale z powodu urazu mięśnia łydki niestety nie będę mógł zagrać dla Polski na tegorocznym EuroBaskecie. Przez ostatnie kilka miesięcy ciężko na to pracowałem, a czas treningów i gry z kadrą były niesamowite. To wyjątkowa grupa i naprawdę cieszyłem się na bycie częścią tego zespołu.

– skomentował zawodnik. Zapowiedział również, że będzie wspierał nasz zespół z całego serca.

Naturalizowane zastępstwo

Mimo tego, że nie zobaczymy Sochana na boisku, to w kadrze mamy zawodnika, który biegał po parkietach NBA. Mowa o Jordanie Loydzie. Gracz obecnie reprezentujący barwy AS Monaco miał za sobą epizod w najlepszej lidze koszykarskiej świata. Ba, jest nawet mistrzem NBA! Jak to się stało? Otóż pierwszym i jedynym zespołem Loyda w NBA było Toronto Raptors w sezonie 2018-19. Dinozaury z Toronto akurat wtedy mieli w drużynie Kawhi’a Leonarda, który doprowadził ich do tytułu, pokonując Golden State Warriors w finałach 4-2. Jordan Loyd jednak rolę w tym sukcesie miał marginalną. W trakcie całej kampanii na boisko wybiegł 12 razy. Igor Milicić wierzy w potencjał nowo pozyskanego zawodnika.

Jordan Loyd / Fot. Krzysztof Helios – 058sport.pl / KoszKadra

To nie jest typowa „jedynka”. To jest zdobywca punktów, który może też podać piłkę. To jest zawodnik, którego potrzebowaliśmy. On da nam nową jakość.

– charakteryzował nowy nabytek polskiej kadry trener Igor Milicić.

Trudna przeprawa

Biorąc pod uwagę wszystkie zmiany kadrowe, jakie szanse mają Polacy w tym roku? Warto zaznaczyć, że na ostatnim EuroBaskecie w 2022 roku Polska zajęła sensacyjne 4 miejsce. W tym roku droga przez fazę grupową może być trudniejsza niż 3 lata temu. Nasi reprezentanci w pierwszym etapie turnieju zmierzą się z Francją, Słowenią, Izraelem, Belgią i Islandią.

Zarówno Francuzi, jak i Słoweńcy są faworytami w całych mistrzostwach. Ci pierwsi są srebrnymi medalistami sprzed trzech lat, choć w tym roku brakuje w składzie Trójkolorowych czołowych zawodników – Victora Wembanyamy i Rudy’ego Goberta. Słoweńcy, z którymi rozegramy pierwszy mecz, mają groźny zespół z Luką Donciciem na czele. Zawodnicy trenera Aleksandra Sekulicia będą na pewno chcieli odegrać się za poprzedni EuroBasket. Wówczas w ćwierćfinale nasi reprezentanci pokonali Słoweńców 90-87, pozbawiając ich szans na awans do strefy medalowej.

Michał Sokołowski / fot. profil X FIBA Basketball

Aleksander Balcerowski, podstawowy center reprezentacji, jest pełen optymizmu:

Jesteśmy w dobrej formie. Trenujemy i przygotowujemy bezpośrednio na starcie ze Słowenią. Konstruujemy pierwsze założenia i plany na obronę oraz atak. Drużyna wygląda bardzo dobrze, jest zmotywowana. Wiemy, co nas czeka w najbliższych dniach. Chłopaki są pozytywnie nastawieni na grę przed własną publicznością, w Katowicach.

Z kolei Michał Michalak, rzucający obrońca kadry, podkreśla znaczenie polskich kibiców w nadchodzących spotkaniach:

Liczymy na doping naszej publiczności w pojedynku z gwiazdą światowej koszykówki – Luką Donciciem – i jego drużyną. Chcemy dobrze wejść w mistrzostwa Europy, otworzyć turniej zwycięstwem. Liczymy na kibiców. Mam nadzieję, że w czwartek zobaczymy się w Spodku o 20:30. Bądźcie z nami!

Aleksander Balcerowski, Michał Michalak / fot. Wojciech Figurski/PZKosz

Przed Polakami duże wyzwanie, aby wyjść z grupy w tegorocznym turnieju. Na powtórzenie sukcesu z poprzednich mistrzostw niestety raczej nie ma co liczyć, jednak warto śledzić poczynania Polaków. Tak jak powiedział Michał Michalak, pierwszy mecz Biało-Czerwonych już w czwartek, 28 sierpnia o godz. 20:30 w Katowicach.

/pk

Ireneusz Raś: Prezydent Nawrocki zastosował weto jako narzędzie polityczne, a nie merytoryczne

Poseł Ireneusz Raś ocenia, że prezydent Karol Nawrocki poprzez weta chce pokazać, kto rządzi w Polsce. Wg parlamentarzysty takie działanie jest mało dojrzałe, pozbawione podstaw merytorycznych.

W rozmowie z Magdaleną Uchaniuk poseł Ireneusz Raś ocenia weta prezydenta Karola Nawrockiego jako realizację zapowiedzi tsunami w polskiej polityce.

Wydaje mi się, że prezydent mało dojrzale posługuje się tym narzędziem. W konstytucji weto jest zapisane jako rzecz szczególna

– zwraca uwagę Raś.

Zbigniew Bogucki: Mamy obowiązek upominać się o godny pochówek ofiar ludobójstwa na Wołyniu

Poseł podkreśla, że choć prezydent Andrzej Duda był krytykowany przez polityków, którzy tworzą obecną koalicję za jego weta, to w rzeczywistości za wiele ustaw nie kwestionował.

Zawetował podczas swojej kadencji kilkanaście ustaw. Dziś osiągnęliśmy już poziom kilku ustaw zawetowanych w ciągu kilku tygodni. To pokazuje, że jest to narzędzie polityczne, a nie merytoryczne

– mówi Ireneusz Raś.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

Niemcy na zakręcie? Gospodarka hamuje, a ludzie zaczynają się bać

Aleksandra Fedorska / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Kryzys gospodarczy w Niemczech łączy się z głęboką zmianą społeczną – od obaw o miejsca pracy w przemyśle po nowe zjawiska w sklepach, szkołach i szpitalach. Komentarz Aleksandry Fedorskiej.

Niemiecka gospodarka coraz mocniej pogrąża się w kryzysie, a rząd – zdaniem Aleksandry Fedorskiej – zaklina rzeczywistość. Politycy zapewniają, że kraj powróci na ścieżkę rozwoju, ale kolejne dane gospodarcze są gorsze od prognoz. To budzi obawy o przyszłość, szczególnie wśród pracowników przemysłu.

Posłuchaj całej rozmowy:

Dobrze opłacane stanowiska, dotąd uważane za szczególnie bezpieczne, są dziś zagrożone. Niemcy faktycznie się tego boją

– podkreśla dziennikarka w rozmowie w Poranku Radia Wnet.

Do kryzysu gospodarczego dochodzą także zmiany społeczne. W sklepach coraz częściej zamyka się kawę, alkohole czy nawet czekoladę w zabezpieczonych szafkach. To efekt rosnących kradzieży, ale też – jak zauważa Fedorska – głębszej zmiany obyczajowej.

Dotyczy to np. stania w kolejce, ogólnie kultury zachowań międzyludzkich, a nawet jazdy samochodem, która staje się coraz mniej kulturalna. Ludzie coraz rzadziej trzymają się reguł i coraz mniej są do nich przekonani. Niemieckie społeczeństwo bardzo się zmienia – niezależnie od pochodzenia. To raczej zmiana generacyjna, sposób życia, który jeszcze w latach 80. i 90. wydawał się stabilny i bezpieczny, dziś odchodzi

– ocenia.

Jak weterynarz uciekł z Auschwitz. Dzięki bazie straty.pl odżywa pamięć o ofiarach represji [REPORTAŻ]

Spadek poziomu edukacji i opieki w Niemczech

Problemy widoczne są również w szkołach. Ostatnie statystyki pokazują dramatyczny spadek poziomu uczniów. To zjawisko, które – zdaniem Fedorskiej – uderza w poczucie bezpieczeństwa społecznego i napędza poparcie dla skrajnej prawicy.

To dla Niemców szokujące. Ostatnie statystyki pokazują dramatyczny spadek poziomu uczniów. To bardzo szkodzi społecznie, obniża poczucie bezpieczeństwa i oczywiście wzmacnia skrajną prawicę. AfD punktuje, wskazując na zaniedbania i głębokie problemy niemieckiego społeczeństwa

– podkreśla.

Trudności pojawiają się także w systemie ochrony zdrowia. Wielu lekarzy odmawia przyjmowania nowych pacjentów. Na zwykłą wizytę kontrolną u ginekologa w niektórych regionach Niemiec trzeba czekać nawet rok.

To coś nowego w niemieckim społeczeństwie i to budzi głębokie lęki

– podsumowuje Aleksandra Fedorska.

/ad

„To lobby chce budować biznes na dotacjach”. Doradca prezydenta o tzw. ustawie wiatrakowej

Sławomir Mazurek / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

W 2025 roku dopłacimy 10–15 mld zł do zielonej energii. To nie jest tania energia – zaznacza w Radiu Wnet doradca prezydenta Sławomir Mazurek, broniąc decyzji Karola Nawrockiego o wecie.

W Poranku Radia Wnet Sławomir Mazurek, doradca prezydenta ds. klimatu i środowiska stwierdził, że „prezydent chroni Polaków przed złymi przepisami”. Decyzję Karola Nawrockiego o wecie ustawy wiatrakowej nazywa odważną i konieczną.

Posłuchaj całej rozmowy:

Mazurek przypomina, że w kampanii wyborczej prezydent zapowiadał weryfikację projektów mogących uderzać w obywateli.

Ta ustawa niosła ryzyka szczególnie dla mieszkańców wsi, bo wiatraki nie powstają w Wilanowie, tylko na terenach niezurbanizowanych. Skrócenie odległości do 500 metrów oznaczałoby spadek wartości gruntów i komfortu życia

– mówi doradca prezydenta.

Stracą m.in. mieszkańcy wsi

Przypomina też słowa byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego.

Na to zwracał uwagę również minister Ardanowski, dobrze znający kwestie wsi. Pisał, że to odważna decyzja prezydenta – decyzja podjęta wbrew silnym lobby korzystającym z dopłat do zielonej energii.

– podkreśla Mazurek.

Farmy wiatrowe są rozwiązaniem? „Wystarczy prosty eksperyment, żeby coś zrozumieć”

Zdaniem doradcy, narracja rządu o „tanim prądzie” i „najtańszych źródłach” jest fałszywa.

To nie jest ustawa o tanim prądzie, bo ceny nie spadną. A OZE nie są najtańsze. W 2025 roku dopłacimy 10–15 mld zł do zielonej energii – poprzez taryfy, gwarancje cen czy fundusze. Gdyby były konkurencyjne, dotacje nie byłyby potrzebne. Każdy z nas w rachunku płaci opłatę OZE

– zaznacza.

Źródła odnawialne

Mazurek zwraca uwagę, że Polska już i tak rozwijała odnawialne źródła. –

Mimo zasady 10H liczba OZE zwiększyła się pięciokrotnie, a wiatraków podwoiła się za rządów Zjednoczonej Prawicy. Można to robić zrównoważenie. Tymczasem dziś lobby chce biznesu opartego na dotacjach, za które płacą Polacy

– mówi.

„Fałszywe tezy i propaganda”. Warzecha o cenach energii

Suwerenność i bezpieczeństwo

Odnosząc się do zarzutów o „blokowanie transformacji”, Mazurek odpowiada, że „suwerenność mogą zapewnić tylko źródła stabilne i elastyczne, a nie pogodozależne. Fundamentem musi być atom”.

Dopóki go nie mamy, korzystajmy z tego, co mamy – z węgla

– podkreśla.

Doradca prezydenta podsumowuje: – „Prezydent już złożył w Sejmie projekt tarczy z zapisami dotyczącymi cen energii. Rząd ma miesiąc, by ją przegłosować. 1 października może wejść w życie i realnie chronić Polaków”.

/ad

Jesteśmy bezbronni? „Wojskowych wyrzucono z ministerstw”

Generał Bogusław Samol

Musimy zbudować system obrony od ziemi po kosmos. Inaczej Polska pozostanie bezbronna wobec rakiet balistycznych – ostrzega w Poranku Radia Wnet gen. Bogusław Samol.

W Osinach na Lubelszczyźnie odnaleziono drona, który spadł na teren miejscowości. Według wstępnych ustaleń maszyna mogła naruszyć polską przestrzeń powietrzną. Sprawę badają służby, które analizują zarówno kierunek lotu, jak i pochodzenie urządzenia. Władze podkreślają, że incydent wpisuje się w szerszy kontekst zagrożeń hybrydowych ze strony Rosji i Białorusi.

Sprawę w Poranku Radia Wnet komentował generał w stanie spoczynku Bogusław Samol, skazując na zaniedbania w budowie polskiego systemu obrony powietrznej. W rozmowie krytykuje polityków, którzy – jak podkreśla – nie słuchają wojskowych i zamiast rozwiązywać problemy, przerzucają się winą.

Posłuchaj całej rozmowy:

Generał przypomina, że do 2007–2008 roku w wielu kluczowych ministerstwach funkcjonowały wojskowe komórki.

Byli tam oficerowie delegowani ze Sztabu Generalnego, którzy uwzględniali kwestie obronności – na przykład w zakresie infrastruktury. To było bardzo potrzebne, bo umożliwiało współpracę wojska z resortami przygotowującymi ustawy. Niestety w latach 2008–2009 te etaty zlikwidowano.

– mówi Samol i dodaje, że „na pierwszym miejscu zawsze powinny być sprawy bezpieczeństwa państwa. A politycy niestety często nie słuchają wojskowych”.

Farmy wiatrowe są rozwiązaniem? „Wystarczy prosty eksperyment, żeby coś zrozumieć”

Bezpieczeństwo narodowe

Generał uważa, że w Polsce wciąż brakuje świadomości, czym jest bezpieczeństwo narodowe.

Jeszcze długo trzeba będzie czekać, by politycy uświadomili sobie, że bezpieczeństwo to nie tylko siły zbrojne, czołgi czy samoloty

– zaznacza.

Jako przykład podaje wydarzenia na Lubelszczyźnie sprzed kilku dni.

To kolejny dowód, że władze polityczne, ale też wojskowi, nie wyciągają żadnych konsekwencji ani wniosków w zakresie budowania systemów odpornych na działania przeciwnika – mam na myśli Rosję i Białoruś

– ocenia Samol.

Polityka zamiast działania

Zamiast tego, jak mówi, każde takie zdarzenie staje się pretekstem do politycznej awantury.

Minister Błaszczak był atakowany przez opozycję, że zginęła rakieta. Wojsko tłumaczyło się chaotycznie, w końcu sami wojskowi nie wiedzieli, skąd ta rakieta się wzięła i kiedy upadła. To pokazuje brak polskiej myśli wojskowej w zakresie strategii

– mówi generał.

Prof. Krzysztof Płomiński o konflikcie na Bliskim Wschodzie: niezależnie od sygnałów, nie widać perspektywy rozejmu

Sięgnijmy gwiazd

Według niego Polska potrzebuje systemu obrony powietrznej i przeciwrakietowej, który obejmie całą przestrzeń – od najniższego pułapu aż po kosmos.

Musimy zbudować system odporny na ataki rakiet balistycznych, kompleksową obronę powietrzną kraju. To fundament bezpieczeństwa państwa

– podkreśla.

Samol zauważa, że proces ten został zapoczątkowany przez ministra Mariusza Błaszczaka, ale dziś temat ucichł.

A przecież to powinien być system kompleksowy, zabezpieczający państwo polskie przed zagrożeniami z powietrza i z kosmosu

– podsumowuje.

/ad

„Polska musi blefować jak w pokerze”

Donald Trump na spotkaniu z przywódcami europejskimi / Fot. x.com/@whitehouse

Polska musi być w grze i stosować polityczny „blef” – mówi Krzysztof Rak . Publicysta wskazuje, że ideologia nie może przesłaniać realiów, a siła ma pierwszeństwo.

Posłuchaj całej rozmowy:

Krzysztof Rak, publicysta i komentator spraw międzynarodowych, ocenia, że w polityce najważniejsze jest uznanie realiów, nawet jeśli stoją one w sprzeczności z ideologią.

Trump jest liderem, nawet jeśli nielubianym. Przywódcy europejscy wiedzą, że w kwestii bezpieczeństwa bez niego nic się nie da zrobić. On ma najsilniejsze karty, a Zachód to uznaje mimo ideologicznej niechęci

– podkreślił Rak.

Wielowektorowa polityka Niemiec

Zdaniem publicysty Niemcy tradycyjnie prowadziły politykę wielowektorową, jednak obecnie nie jest pewne, czy będą w stanie ją kontynuować.

Zaangażowanie w sprawy ukraińskie wcale nie jest w Niemczech tak popierane, jak mogłoby się nam wydawać. To woda na młyn AfD

– zaznaczył.

Rak ostrzega, że ewentualne wysłanie Bundeswehry na Ukrainę, choćby tylko w formie sił lotniczych czy gwarancji przestrzeni powietrznej, może zwiększyć poparcie dla skrajnej prawicy w Niemczech i stworzyć poważne problemy dla lidera CDU, Friedricha Merza.

Polityka to także blef

Odnosząc się do Polski, publicysta wskazał, że Warszawa powinna trzymać się jednej zasady.

Musimy prowadzić politykę wielowektorową. Mieć jak najwięcej opcji otwartych, nie zamykać ich niepotrzebnie i umieć blefować jak w pokerze – zasugerować posiadanie kart, których się nie ma

– podsumował.

/ad

Prof. Stępkowski o KRS: Pomysły ministra Żurka są niewykonalne i w gruncie rzeczy śmieszne

Waldemar Żurek, minister sprawiedliwości i prokurator generalny, fot. youtube.com/ Ministerstwo Sprawiedliwości

Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek nie realizuje swoich dawnych zapowiedzi i to – zdaniem prof. Aleksandra Stępkowskiego – może być korzystne dla państwa.

We wtorek w siedzibie Krajowej Rady Sądownictwa doszło do incydentu. Dyrektor departamentu w Ministerstwie Sprawiedliwości Dominik Czeszkiewicz wraz z drugą osobą próbował wejść do budynku i odebrać akta, posługując się kartami kurierskimi. Ochrona odmówiła, a przewodnicząca KRS Dagmara Pawełczyk-Woicka oceniła sytuację jako poważne naruszenie. Sędzia Przemysław Radzik stwierdził, że mogło to być usiłowanie włamania.

Tę sprawę i działalność ministra Waldemara Żurka komentował w Poranku Radia Wnet prof. Aleksander Stępkowski, sędzia i były rzecznik prasowy Sądu Najwyższego.

Posłuchaj całej rozmowy:

Aleksander Stępkowski, sędzia Sądu Najwyższego ocenia, że część pomysłów szefa resortu jest niewykonalna i stanowiłaby zagrożenie dla porządku konstytucyjnego.

„Lepiej, że nie realizuje zapowiedzi”

Od początku tego rządu widać legislacyjną impotencję. Może i dobrze, że minister Żurek nie wprowadza w życie tego, co zapowiadał jeszcze jako sędzia, bo budziło to poważne obawy co do praworządności

– stwierdził Stępkowski.

Nielegalna i legalna migracja w Polsce. Mariusz Błaszczak o stanowisku PiS

Absurdalny pomysł zmiany w KRS

Prof. Stępkowski skrytykował zapowiedź reaktywowania dawnego składu Krajowej Rady Sądownictwa.

To pomysł konsternujący i nierealny. Część dawnych członków nie jest już sędziami, inni są w stanie spoczynku. Realizacja takiej idei byłaby śmieszna i szkodliwa dla instytucji państwa

– ocenił.

Praworządność w Polsce

Stępkowski zaznaczył, że jedyną konstruktywną drogą dla resortu sprawiedliwości jest działanie zgodnie z obowiązującym prawem.

Jeśli minister będzie szukał furtek, by obchodzić przepisy, nie wróżę nic dobrego. Jeżeli jednak zacznie stosować konstytucję i ustawy, jego urzędowanie może się jeszcze zapisać pozytywnie

– podsumował.

/ad

Gigantyczna dziura budżetowa. „Ratunkiem dla Polski może być rząd techniczny”

Donald Tusk l fot. wikipedia.org/European Parliament

Ministerstwo Finansów opublikowało alarmujące dane o rosnącym zadłużeniu Polski i spadku przychodów. Według Miłosza Lodowskiego w tej sytuacji należy podjąć szybkie szybkie i nietypowe decyzje.

Ministerstwo Finansów poinformowało, że po siedmiu miesiącach 2025 r. dochody budżetu państwa wyniosły 313,8 mld zł, czyli 49,6 proc. rocznego planu. Wydatki osiągnęły 470,5 mld zł (51,1 proc. planu), a deficyt sięgnął 156,7 mld zł, co stanowi 54,3 proc. zakładanego na cały rok poziomu.

Posłuchaj całej audycji:

Gigantyczna i rosnąca dziura budżetowa może zagrażać funkcjonowaniu państwa. Publicysta Miłosz Lodowski ocenił, że w obecnej kadencji nie ma realnych szans na zmianę rządu poprzez nową większość parlamentarną. Jego zdaniem jedynym możliwym rozwiązaniem pozostaje powołanie rządu technicznego, który miałby zająć się rosnącymi problemami gospodarczymi, w tym rekordową dziurą budżetową.

Mam wrażenie, że na zmianę rządu w tej kadencji, taką, na jaką liczy wielu Polaków – czyli na nową koalicję – nie ma co liczyć. Z punktu widzenia strategii i wizerunku skutki rządów Platformy Obywatelskiej są tak poważne, że nikt nie weźmie ich na własne barki. Faktycznie, jeśli cokolwiek może powstać, to tylko rząd techniczny, który zamknie najbardziej ryzykowne pola. Przecież właśnie pojawiły się informacje o największej w historii dziurze budżetowej

– mówił Lodowski.

Rząd techniczny wyjściem z kryzysu?

Według niego dramatyczna sytuacja finansów publicznych powoduje, że nikt nie będzie chciał teraz wziąć politycznej za tę sytuację.

To rzecz nieprawdopodobna. Tempo zadłużania przez obecny rząd jest gigantyczne. I jeśli ktoś może to opanować z myślą o skutkach dla obywateli, to wyłącznie rząd techniczny. Żaden normalny rząd nie przyjmie takiego „inwentarza” – odium polityczne byłoby zbyt wielkie i spowodowałoby erozję poparcia już na starcie. Tu potrzebne są drastyczne metody i ograniczenia

– stwierdził Lodowski.

Kiedy możliwe zmiany?

Według niego ewentualny rząd techniczny mógłby powstać dopiero pod koniec roku, gdy znany będzie stan przyszłorocznego budżetu i pojawi się konieczność prowizorium. Lodowski wskazał, że kluczową rolę w takiej układance mógłby odegrać marszałek Sejmu Szymon Hołownia, który – jak ocenił – nie zrezygnuje ze swojej funkcji, chyba że w zamian otrzyma stanowisko premiera.

To zadłużenie to nie przelewki, tego nie da się zamieść pod dywan. Najpewniej konieczna będzie nowelizacja tegorocznego budżetu, a może się okazać, że w Sejmie zabraknie większości, by ją przyjąć

– zaznaczył publicysta.

/ad

Ustawy rolnicze w Polsce, źle wydane pieniądze z KPO. Rozmowa z dr Jarosławem Sachajko

Jarosław Sachajko / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Poseł tłumaczy ustawy związane z polskim rolnictwem. Poddaje krytyce spożytkowanie funduszy z Krajowego Planu Odbudowy. Rozmowę prowadzi Jaśmina Nowak.

Gość „Popołudnia Wnet” tłumaczy ustawę o rolnictwie prezydenta Karola Nawrockiego „Ochrona Polskiej Wsi”. Zakłada m.in. zakaz sprzedaży ziemi w obce ręce do 2036 roku. Wspomina również o ustawie, która ma zakładać skup polskiej żywności przez supermarkety działające w naszym kraju. Zauważa także, że ustawy rolnicze są w tzw. „zamrażarce”:

Ja przypomnę, że razem z Prawem i Sprawiedliwością cały pakiet umów, ustaw przygotowaliśmy, które od 19 co najmniej miesięcy mrożone w Komisji Rolnictwa. Tam jest inna ustawa, którą mam nadzieję wkrótce pan prezydent przedstawi. Polega na obowiązku dla supermarketów, aby kupowały żywność lokalną. Tę lokalność zdefiniowaliśmy jako żywność z powiatu. Jeżeli nie ma takiej żywności w danym powiecie i sąsiednich, to z województwa i województw sąsiednich. Jeżeli ustawa byłaby przyjęta, to supermarkety musiałyby kupować ponad 50% żywności polskiej.

Polityk zwraca uwagę na działania koalicji rządzącej. Podaje statystykę, z której wynika, że przez takie partie jak Platforma Obywatelska i PSL, produkcja trzody chlewnej spadła o 6%. Poseł liczy na obrót spraw:

W trakcie rządów Prawa i Sprawiedliwości przez 8 lat spadek produkcji trzody chlewnej to było 12%. W tej chwili Platforma z PSL-em bije kolejne rekordy. Oni w ciągu roku zmniejszyli produkcję trzody chlewnej o ponad 6%. Mam nadzieję, że jakoś pójdą po rozum do głowy, bo jeżeli nie będziemy mieć w Polsce produkcji trzody chlewnej, to nasze zboża będą taniały.

Jaśmina Nowak pyta o Krajowy Plan Odbudowy. Redaktor Radia Wnet zauważa, że polskie rolnictwo dostało znacznie mniej dofinansowań z tytułu programu aniżeli działalności z branży HORECA. Ekonomista zaznacza, że pieniądze zostały źle rozdysponowane przez polski rząd i powinny trafić gdzie indziej:

U nas dano pieniądze na jakieś absurdalne rzeczy i już nie chcę się wyzłośliwiać o łódkach, saunach, jacuzzi i przenośnych kawiarkach, bo to absurd. […] Nie trzeba było dawać pomocy dla branży HORECA, bo pięć lat po tym, kiedy był COVID, to ci, którzy upadli, którym ta pomoc była najbardziej potrzebna pięć lat temu, to ich już nie ma. Pieniądze dostali ci, którzy przeżyli. Te pieniądze powinny pójść na służbę zdrowia, która by pomogła rzeczywiście wszystkim, bo wszyscy wcześniej czy później będziemy pacjentami. 

/pk

Cała rozmowa dostępna poniżej.

Czytaj także:

Dr Zbigniew Kuźmiuk: koalicja rządząca ma na sumieniu zablokowanie środków z KPO

Komentarz Hanny Radziejowskiej po odwołaniu jej z funkcji kierowniczki Instytutu Pileckiego w Berlinie

Hanna Radziejowska, fot. YouTube/Instytut Pileckiego

„Będę egzekwować swoje prawa przed sądem niemieckim, sądem pracy. Jestem bardzo wzruszona wieloma ciepłymi słowami, które doceniają pracę nie tylko moją, ale całego naszego zespołu.”

Odwołanie Hanny Radziejowskiej z funkcji kierowniczki Instytutu Pileckiego w Berlinie

W dzisiejszej audycji poinformowaliśmy o decyzji Instytutu Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego o odwołaniu Hanny Radziejowskiej ze stanowiska kierowniczki berlińskiego oddziału. Jak podano, powody decyzji mają być „obiektywne”.

Z Ukrainy, gdzie obecnie przebywa, Hanna Radziejowska udzieliła krótkiego komentarza:

„Dowiedziałam się o odwołaniu z mediów społecznościowych, że dzieje się konferencja i że właśnie jestem odwoływana. Zajrzałam na maila i odkryłam, że pół godziny wcześniej dostałam list z tą informacją. Jestem na Ukrainie, jeszcze na urlopie. Moja sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana prawnie, bo jestem zatrudniona na prawie niemieckim i domyślam się, że jest prowadzona procedura zwolnienia mnie.”

Była dyrektorka zaznaczyła, że zamierza bronić swoich praw:

„Będę egzekwować swoje prawa przed sądem niemieckim, sądem pracy. Jestem bardzo wzruszona wieloma ciepłymi słowami, które doceniają pracę nie tylko moją, ale całego naszego zespołu. Zawsze kierowaliśmy się dewizą: ‘nie dla lewicy, nie dla prawicy, ale dla całości’.”

Radziejowska przyznała, że nie spodziewała się takiego obrotu spraw:

„Nie byłam poinformowana. Oczywiście było jasne, że nie jest to wielka przyjaźń, ale jest to sytuacja zaskakująca – tym bardziej w czasie wakacji i przy ograniczonym dostępie do internetu.”

W audycji przypomniano, że kilka dni wcześniej w Rzeczpospolitej ukazał się tekst, dotyczący kontrowersyjnego cyklu seminariów pod tytułem Problemy restytucji mienia niepolskiego w Polsce po 1945 roku, zaproponowanego przez obecnego dyrektora Instytutu, prof. Krzysztofa Ruchniewicza. W sprawie tej wysłano także list do minister kultury.

W oświadczeniu Instytutu Pileckiego podano, że powodem odwołania była m.in. „utrata zaufania” wobec Hanny Radziejowskiej. Sprawa pozostaje rozwojowa i będziemy do niej wracać w kolejnych audycjach.