Birgit Kelle to Niemiecka dziennikarka i felietonistka, która publikuje w Niemczech, Austrii i Szwajcarii, która lobbuje za nowym feminizmem, który szanuje macierzyństwo i uwzględnia godność życia. Birgit Kelle jest autorką książki „Żywy towar”, która została wydana przez wydawnictwo Wektory. Książka opisuje, jak dzieci poczyna się i rodzi w sterylnych zachodnich klinikach lub na obskurnych farmach w ubogich krajach. Zdarza się, że z tak wyprodukowanych ludzi wykorzystuje się później jako robotników w fabrykach i kopalniach, jako dzieci-żołnierzy, jako niewolników seksualnych i dawców narządów. Wiele z nich spełnia rolę żywych zabawek dla rozpieszczonych bogatych zachodnich nabywców, celebrytów, vipów, majętnych i znanych osobistości często o preferencjach homoseksualnych – pisze wydawca.
Wywiad Radia Wnet
Arkadiusz Jarzecki, dziennikarz Radia Wnet spotkał się z Birgit Kelle i przeprowadził z nią wywiad, który w całości można wysłuchać tutaj:
Arkadiusz Jarzecki: Ile kosztuje dziecko i skąd o tym wiesz?
Birgit Kelle: To zależy gdzie je kupujesz. Na tanim europejskim rynku, gdzie eldorado dla takich praktyk trwa na Ukrainie, możesz mieć dziecko za 50 tysięcy, bo mimo trwającej tam wojny ten biznes wciąż działa. Drożej jest w Stanach Zjednoczonych. Tam rynek jest duży. Jest bardziej bezpiecznie. Jakość jest lepsza, laboratoria są na wyższym poziomie. Otrzymujesz amerykański paszport dla twojego dziecka. Cena zaczyna się od 100 tysięcy dolarów i kończy na trzystu tysiącach.
Czy to jest legalne w krajach rozwiniętych?
Tak, w kilku krajach to jest legalne. W wielu krajach afrykańskich, ale także w Meksyku, Kolumbii, w Ameryce łacińskiej. Jest to legalne w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. W Europie surogacja jest legalna na Ukrainie, ale także w Gruzji, Grecji i Wielkiej Brytani.
Jaki jest los tych dzieci? Czy zawsze trafiają do bogatych rodzin?
Nie wiemy, gdzie one trafiają, bo każdy może kupić sobie dziecko. Nikt tego nie kontroluje, a szczególnie żadne państwo nie ma nad tym żadnej kontroli. Dzieje się tak ponieważ jest to biznes, który odbywa się pomiędzy dwoma osobami. Państwo cię nie kontroluje, jeśli jesteś dobrym rodzicem i masz pieniądze, aby wychowywać dziecko.
Żadne państwo nie sprawdza, jaka jest twoja motywacja, żeby posiadać dziecko. Każdy więc może mieć dziecko i nie wiemy, czy te dzieci rzeczywiście mają się dobrze. Nikt tego nie sprawdza.
Kto zarabia na surogacji. Czy tylko ta kobieta, która zachodzi w ciąże i dostarcza dziecko?
W tym przypadku także zachodzą różnice w zależności od kraju. Na tanim rynku takim jak Ukraina kobieta dostaje zaledwie 5 do 10 tysięcy euro. W Stanach Zjednoczonych kobiety dostają więcej, od 25 do 50 tysięcy. To zależy więc od zdrowia kobiety i od kraju, w którym się to dzieje.
To co musimy zrozumieć, to że dostaje ona mniejszą część tych pieniędzy. Dla przykładu, jeśli kupuję dziecko w Stanach Zjednoczonych i płacę agencji 200 tysięcy, a kobieta dostaje tylko 25 tysięcy, to znaczy, że 175 tysięcy idzie gdzieś indziej. Idzie do agencji, lekarzy i laboratoriów. To duży biznes. Wiele osób zarabia dużo pieniędzy dlatego, że kobiety użyczają swoich brzuchów.

Dlaczego napisałaś tę książkę?
Chciałam, żeby ludzie zwrócili uwagę na rosnący problem, bo to jest nadużycie. To nowa forma prostytucji. W przypadku prostytucji mamy do czynienia z wykorzystywaniem kobiecej seksualności. A w tym przypadku wykorzystujemy je, żeby pozyskiwać i sprzedawać dzieci. Z tym wiąże się drugi problem — powrotu do handlu ludźmi.
Myślałam, że te czasy minęły w świecie zachodnim. A teraz znowu zaczynamy sprzedawać ludzi. Dajesz pieniądze i dostajesz dziecko. Znowu omawiamy problemy, które wydawały się przeszłością w rozwiniętych społeczeństwach.
Sprzedaż dzieci trwa. Ten proceder nie będzie lepszy tylko dlatego, że będziemy mieli lepsze prawo, lepsze kliniki albo będziemy dawać więcej pieniędzy kobietom. Na końcu i tak kupujesz oraz sprzedajesz dziecko, tak jakby to był samochód albo coś w tym rodzaju.
W jaki sposób gromadzisz informacje?
Te dane w większości są dostępne za pośrednictwem internetu. W Niemczech możesz także pójść na targi dzieci i ja to zrobiłam jako dziennikarka. Tam te agencje oferują swoje programy. Możesz więc pójść na takie targi w Berlinie, Kolonii czy w innych europejskich miastach.
Tam pojawiają się agencje, które pokazują ci swoje programy, a także mówią, w jaki sposób możesz zdobyć dziecko także w twoim kraju, nawet jeśli jest to zakazane.
Agencje wszystko mi wytłumaczyły. Próbowałam tego także pro forma przez Internet, za pośrednictwem czatu. To zajęło mi tylko 15 minut i dostałam ofertę na kupno dziecka, które będzie produkowane w Gruzji, urodzone w Grecji i będzie kosztowało tylko 53 tysiące euro.

Co w sytuacji, kiedy dziecko urodzi się na przykład chore?
Tego dokładnie nie wiemy, ale wiemy że w trakcie ciąży te dzieci są wciąż badane i jeśli dziecko jest chore, to kobieta jest zmuszana do aborcji, więc takie dziecko nigdy się nie urodzi. Chore dzieci są zwyczajnie abortowane.
Dochodzi też do sytuacji, kiedy rodzą się chore dzieci i ludzie, którzy mieli je kupić odmawiają odbioru i wtedy trafiają one na przykład do domów dziecka.
Jakie jest twoje najważniejsze przesłanie. Co chcesz zmienić?
Chce doprowadzić do zamknięcia tego rynku. Musimy tego zakazać globalnie.
Nie możemy tego zrobić tylko w jednym kraju, przykładowo w Polsce, bo wtedy wszystko przeniesie się do kolejnego państwa aby tam robić to, co jest zakazane w Polsce.
Widzimy, że ludzie urządzają sobie turystykę reprodukcyjną. Jeśli chcemy to naprawdę zatrzymać, musimy to zrobić na poziomie globalnym. Mamy obecnie globalny zakaz sprzedaży organów, a więc jest to niemożliwe, żeby legalnie kupić albo sprzedać na przykład nerkę.
Mój argument jest taki, że jeżeli zgodziliśmy się, że to nie jest legalne, żeby sprzedawać i kupować coś takiego jak niewielka nerka, dlaczego zgadzamy się na sprzedawanie i kupowanie całych dzieci? Jest na to tylko jedna odpowiedź. To nie może być legalne.
Czy ludzie w Austrii i Niemczech są zainteresowani tym tematem?
Tak, są takie osoby i większość ludzi jest zszokowana, kiedy dowiaduje się tego wszystkiego. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że takie rzeczy dzieją się w ich kraju. Jeśli nie jesteś osobiście zainteresowany, masz dzieci i nie potrzebujesz tego rodzaju usług to nie masz pojęcia, że coś takiego ma miejsce.
Kiedy mówię im, że obecnie w Austrii i Niemczech ludzie wyjeżdżają za granice i wracają z dziećmi, kiedy mówię jak działa ten wyzysk i jakie są konsekwencje zdrowotne dla tych kobiet, bo to jest bardzo ryzykowne dla kobiet i dla dzieci, to zazwyczaj są zszokowani. Nigdy nie spotkałam ludzi, którzy powiedzieli, że to jest w porządku. Większość ludzi mówi, że musimy tego zakazać w naszym kraju.
Dziękuję za twoją pracę i za twój czas.
/ad