Dawid Wildstein: obawiam się, że rządzący jeszcze nie skończyli swojej okołowyborczej farsy

Urna wyborcza. Wybory prezydenckie 2025 l fot. Adam Domagała

Słuchając Bodnara wypowiadającego się przed Sądem Najwyższym, można było mieć wrażenie że jesteśmy w cyrku – mówi dziennikarz „Gazety Polskiej” po posiedzeniu SN ws. ważności wyborów prezydenckich.

Mamy sytuację, w której dochodzi do zatwierdzenia jednego z najważniejszych procesów demokratycznych w obrębie naszego systemu, tak? Mniej ważnego być może niż wybory parlamentarne, ale na drugim miejscu. I mamy ministra sprawiedliwości, który torpeduje ten proces za pomocą dezinformacji i fejkowej analizy, która została już przez wszystkich rozniesiona w drobny mak

tak wywołane przez Tuska, Bodnara i Giertycha zamieszanie wokół kwestii wyborów prezydenckich komentuje Dawid Wildstein. Dziennikarz zwraca uwagę na paradoksy w rozumowaniu prokuratora generalnego; mianowicie fakt, iż nieuznawanie wyroków Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych prowadzić powinno do konkluzji, iż rząd Donalda Tuska uformował się w oparciu nieistniejącą większość parlamentarną.

/awk

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Donald Tusk przegrzał emocje swoich wyborców? Lodowski: zwolennicy KO są wypaleni, spadki sondażowe nie dziwią

 

Stany Zjednoczone naciskają na Izrael ws. pokoju w Strefie Gazy

Strefa Gazy/fot. Twitter

Wojna między Izraelem a Iranem na ponad dwa tygodnie przyćmiła tragedię, która rozgrywa się w Strefie Gazy. Aktualnie blisko 60% enklawy znajduje się pod kontrolą wojsk izraelskich.

Dwumilionowa ludność jest de facto skoncentrowana w południowej części strefy. Tylko ostatniej nocy według palestyńskich służb zginąć miało co najmniej 36 osób, a 60 zostało rannych. W zeszły piątek w Strefie Gazy zginęło dwóch pracowników Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. W niedzielę natomiast armia izraelska wydała rozkaz ewakuacji północnej części Strefu Gazu. Do tej pory od 7 października 2023 roku zginęło co najmniej 56 000 osób.

Choć konflikt między Izraelem a Iranem sprawił, że sprawa sytuacji w Strefie Gazy zeszła na dalszy plan, wszystko wskazuje na to, że rozejm narzucony przez Stany Zjednoczone za pośrednictwem Kataru, który zakończył „wojnę dwunastodniową” stworzył impet, który administracja Donalda Trumpa zamierza wykorzystać, aby ugasić inne pożary na Bliskim Wschodzie, a być może wynegocjować szersze porozumienie pokojowe w tym regionie.

Wczoraj przedstawiciele Kataru przedstawili propozycję 60-dniowego zawieszenia broni. Inicjatywa ta została sfinalizowana po wielu miesiącach pracy, których spirytus movens miał być specjalny wysłannik Donalda Trumpa Steve Witkoff. Przypomnijmy, że już kilka miesięcy temu Katar zaproponował zawieszenie broni, jednak wówczas Hamas miał pewne wątpliwości. W nowej wersji propozycji przewidziano uwolnienie więźniów palestyńskich w zamian za wypuszczenie przez Hamas zakładników. Jest ich około 50, z czego uważa się, że dwudziestu kilkoro z nich może nadal pozostawać przy życiu.

Przedstawiona przez Katar inicjatywa jest owocem współpracy ze stroną amerykańską. Sam Donald Trump podkreśla, że kwestia pokoju w Strefie Gazy jest dla niego priorytetowa. Kilka godzin temu prezydent Stanów Zjednoczonych ogłosił na platformie Truth Social, że Izrael zgodził się na wypełnienie „podstawowych warunków” wymienionych w tej propozycji. Prezydent stwierdził również, że Stany Zjednoczone będą współpracować ze wszystkimi stronami, aby doprowadzić do zakończenia konfliktu.

Jak na razie nie było informacji ze strony Izraela, aby jego władze były gotowe do przyłączenia się do inicjatywy katarskiej. Dla rządu izraelskiego punktem podstawowym jest uwolnienie przez Hamas wszystkich zakładników. Natomiast naciski Donalda Trumpa stawiają Benjamina Netanjahu w trudnej sytuacji na scenie wewnętrznej. Przypomnijmy, że w skład koalicji rządzącej wchodzą ugrupowania skrajnie prawicowe, których przedstawiciele – Bezelel Smotricz i Itamar Ben Gwir – nie chcą słyszeć o jakimkolwiek zawieszeniu broni. Wręcz przeciwnie, nalegają oni na zintensyfikowanie operacji militarnej na terenie Gazy.

W ostatnich dniach miało dojść do spotkań na szczeblu ministerialnym i izraelskiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego, podczas których sprawa zawieszenia broni miała być przedyskutowana. Miały się wówczas również uwidocznić różnice zdań między koalicjantami. Wygląda jednak na to, że większość rady ministrów popiera projekt zawieszenia broni w celu uwolnienia pozostających w rękach Hamasu zakładników. Wygląda jednak na to, że koalicjanci Netanjahu nie godzą się na rozejm.

Konflikt izraelsko-irański a Ameryka Łacińska. „Iran wyraźnie wspiera reżim chavistowski w Wenezueli”

30 lat Towarzystwa Kultury Polskiej Zakarpacia. O wyzwaniach Towarzystwa mówi wiceprezes Ludmila Fedorczuk

W sobotę, 28 czerwca, w kompleksie hotelowym w Użhorodzie odbyło się uroczyste wydarzenie z okazji 30-lecia Towarzystwa Kultury Polskiej na Zakarpaciu im. Gniewy Wołosiewicz.

Misja Towarzystwa

Od samego początku to bardzo ścisłe określiliśmy nasze zadania i priorytety naszych działań. Przede wszystkim zachowanie i rozwój języka polskiego, kultura, historia Polski, więzie z Polską i to było najważniejsze. No i oczywiście, że wychowanie młodego pokolenia, krzywienie polskości, polskich tradycji, żeby nie zapominali skąd pochodzą ich przodkowie, żeby nie zapominali języka polskiego, kultury i tradycji

mówi Ludmila Fedorczuk.

Brak siedziby Towarzystwa

Zaczęła się wojna, ceny poszły w górę, wyrosły i po prostu te ceny za wynajem, pomieszczenia siedziby i za opłatę usług komunalnych przerosły nasze możliwości.

Tłumaczy Ludmila Fedorczuk w rozmowie z Pawłem Bobołowiczem.

/awk

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

„By być Polakiem na Zakarpaciu, trzeba wyjątkowo mocno czuć i rozumieć tradycję. To wielka duma i odpowiedzialność”

Bohdan Wodiczko: dyrygent, reformator opery i kreator kultury. Michał Klubiński mówi, dlaczego warto o nim pamiętać

Źródło: Goodfon

Michał Klubiński, autor książki „Bohdan Wodiczko. Dyrygent wobec nowoczesnej kultury muzycznej”, przybliża życie nieco zapomnianego, aczkolwiek wybitnego dyrygenta i kreatora kultury.

Nasz gość rozpoczyna swoją opowieść od wątku operowego:

Bohdan Wodiczko rzeczywiście dążył do tego, żeby odnaturalizować operę, czyli pozbawić z pewnego charakterystycznego blichtru i uczuciowego przesytu. I stąd zainicjował szereg działań w Operze Warszawskiej, która wtedy mieściła się jeszcze przed odbudową w sali Roma, obecnym Teatrze Roma przy Nowogrodzkiej 49. Chodziło o to, żeby stworzyć reformę języka wystawienia oper i zaprosić najlepszych reżyserów, teatralnych głównie, żeby ten język unowocześnić i zbliżyć maksymalnie do nowego widza, który miał się według Wodiczki fascynować filmami kryminalnymi (tak jak zresztą on sam), nowoczesną scenografią i nowoczesnym, dynamicznym tempem życia.

I kontynuuje:

 To wszystko szokowało wtedy publiczność. No i wiązało się też ze wspaniałą obsadą i śpiewaków, i tancerzy, i obsadą orkiestry, którą Bohdan Wodiczko odmłodził, usuwając 121 osób, w tym wielkich gwiazd przedwojennych ze składu artystycznego Opery Warszawskiej.

Michał Klubiński mówi też o tym, jak zainteresował się postacią Bohdana Wodiczki. Ważnym dla niego momentem, było otrzymanie płyty z nagraniem Harnasi Karola Szymanowskiego, ale na pytanie, czy ten album stał się punktem zapalnym do napisania książki, odpowiada tak:

Tak jak to bywa głównie w takich historiach, nie wiedziałem, że tak się przywiąże do tej postaci. Ale ponieważ zajmowałem się w czasie studiów również Mieczysławem Mierzejewskim, współpracownikiem Wodiczki, też wybitnym dyrygentem. To tak ten temat mnie zainteresował, reformy operowej pełną parą, a potem przyszła ta książka jako doświadczenie pewnej epopei w życiu kompozytora, dyrygenta, który również miał pewne problemy polityczne, jak wiemy. Ponieważ jego wizja moderny trochę wchodziła w kolizję z oczekiwaniami władz, zwłaszcza około 65 roku, kiedy zmieniono Ministra Kultury z Bohdana Galińskiego na Lucjana Motykę. Jak wiadomo, Lucjana Motyka to już troszeczkę mieszał wokół 68 roku.

Mówi też o szerszym spojrzeniu na funkcję dyrygenta:

To jest chyba najbardziej wszechstronna funkcja muzyczna po kompozytorze ze względu na konieczność opanowania wszystkich tych rudymentów muzycznych, ale też w czasach, kiedy radio i nagrania dopiero raczkowały, dyrygent i jego wizja repertuarowa, muzyczna pewien impresariat wobec orkiestry prowadził, były jedynym źródłem właściwie takiej szerokiej wizji kultury muzycznej. I to jeszcze działo się w XIX wieku przed nagraniami, przed radiem. Właściwie dyrygent był źródłem nie tylko magii, ale też pewnego procesu spojrzenia na historię muzyki generalnie. Także Bohdan Wodiczko pełnił taką funkcję, wzorując się trochę na przedstawiciela awangardy plastycznej, przedwojennej. Pełnił taką funkcję w PRL-u, starał się przybliżać nowoczesność.

Dalej mówi o chwilami nieco kontrowersyjnym podejściu Bohdana Wodiczki do wykonywanego przez niego zawodu:

Tak, oczywiście schlebiał poglądowi modernistycznemu, że dyrygent jest schowany za dziełem i dba tylko o odtworzenie pewnych procesów głęboko ukrytych w dziele, ale też pozwalał sobiez drugiej strony jednak na poprawki, jeśli chodzi o same partytury, czyli np. redukcję pod kątem instrumentacji, kiedy muzycy byli nie najlepsi w orkiestrach, to po prostu wyrzucał partie orkiestrowe, np. Operę Salome Strauss, która słynie z gęstej instrumentacji, chciał wystawić z jednym fletem piccolo i tylko pierwszymi skrzypcami, zdaje się i kontrabasami. Natomiast niewątpliwie dbał o to, żeby nie eksponować pewnego romantycznego potencjału ekspresyjnego. No i przede wszystkim tu wyprzedzał swoich kolegów, choć jak słuchamy jego interpretacji, to dostrzegamy tam jakiś ukryty romantyzm na dnie, czyli pewną ekstatyczność jednak. To też takie typowo modernistyczne. Mamy neoklasycyzm, ale on jest w parze z neoromantyzmem.

Opowiada też o pełnej sukcesów karierze Wodiczki. Wspomina o przejęciu posad dyrektora w Filharmonii łódzkiej, Krakowskiej i w końcu Warszawskiej.

Wreszcie Filharmonia Narodowa, (1955-58), gdzie Sokorski zaprezentował, można powiedzieć, antycypację odwilży, czyli zaprosił Wodiczkę z repertuarem nowoczesnym w 1955 roku, jednocześnie detronizując założyciela Filharmonii Witolda Rowickiego. I ten spór Rowicki-Wodiczka niestety przyczynił się do kolejnej wendety, czyli zabrania przez Rowickiego Teatru Wielkiego w Odiczce w 65 roku, kiedy Rowicki zgodził się na tego typu fasadową rolę dyrektora dwóch instytucji muzycznych w Warszawie, a był dość nieudolnym, prawdę mówiąc, dyrektorem muzycznym Teatru Muzycznego.

Na koniec Michał Klubiński wspomina ślad, jaki polski dyrygent odcisnął w Reykjaviku, gdzie również obejmował posadę dyrektora orkiestry:

Warto zauważyć, że on dla Islandczyków okazał się taką znamienną postacią. Kiedy wyjechał po tych dwóch klęskach odebraniu mu Filharmonii i Teatru Wielkiego do Islandii, żeby w Reykjaviku prowadzić orkiestrę tamtejszego radia, potem Filharmonii, to stworzył tam od nowa kulturę muzyczną i do dzisiaj jest pamiętany jako wybitna postać. Ja tam byłem z wykładem i rzeczywiście wielu muzyków się zebrało, żeby go wspominać.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Marta Szpala: ton protestom w Serbii zaczynają nadawać studenci. Niedługo może dojść do próby ich zdławienia

Flaga Serbii / Fot. Gmihail, Wikimedia Commons

Niezadowolenie po wielkiej katastrofie budowlanej nie słabnie, a rządzący absolutnie nie zamierzają wziąć odpowiedzialności za tragedię; liczą że ludzie zmęczą się protestami – mówi ekspertka.

1 listopada 2024 zawalił się dach dworca kolejowego w Nowym Sadzie. Zdarzenie stało się katalizatorem wielkich protestów społecznych przeciwko niewydolnemu, skorumpowanemu systemowi władzy. Jak mówi Marta Szpala w rozmowie z Wojciechem Jankowskim, po stronie władz nie widać chęci prowadzenia dialogu ze społeczeństwem.

Każdy, kto zabiera publicznie głos przeciwko rządowi, zostaje obiektem ataku czy wręcz linczu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Jan Wójcik: Niemcy postępują na granicy bardzo asertywnie, ale zgodnie z prawem, które dla nas jest niekorzystne

Prof. Karol Samsel: Miłosz jest najukochańszą i najbardziej znienawidzoną postacią polskiej literatury

prof. Karol Samsel, fot. Radio Wnet

Kilka dni po 114. rocznicy urodziny Czesława Miłosza, prof. Karol Samsel w rozmowie z Konradem Mędrzeckim przypatruje się metafizycznemu wymiarowi twórczości polskiego noblisty.

Miłosz jest troszeczkę najukochańszą i najbardziej znienawidzoną postacią polskiej literatury. Miłosz jest trochę naszą narodową własnością, trochę niewłasnością. Ja w jednym ze swoich tekstów o traktacie teologicznym (Miłosz jest autorem właściwie polskiej poetyki traktatowej) zastanawiałem się, czy kiedyś doczekamy w Polsce konferencji naukowej, takiej interdyscyplinarnej, w której o traktacie teologicznym Miłosza mówiliby filozof religii, teolog, ateista, chrześcijanin, literaturoznawca, filozof. Mam jakieś głębokie poczucie, że nam jest wygodnie patrzeć na Miłosza w konkretnym świetle. Polubiliśmy to światło, na przykład heretyka czy gnostyka.

I kontynuuje:

W Miłoszu jest jakiś głęboki synkretyzm religijny i w ogóle, tak jak Gustaw Herling-Grudziński, Miłosz mówił, że chce być pisarzem zła. I to wychodzi w tytule tej książki Łukasza Tischnera, Czesław Miłosz, Sekrety Manichejskich Trucizn. To jest bardzo dobra książka właśnie o Miłoszu jako pisarzu zła. I to taki bardzo ważny atawizm polskiej literatury. Mam na myśli to, że oni się nie lubili. Herling i Miłosz. Mieli ku temu powody metafizyczne. 

Dalej, prof. Karol Samsel mówi o Miłoszu w kontekście chrześcijańskim:

Chodzi o to, że on nie kupował tej intelektualnej wykładni, na jaką chrześcijaństwo się zdobyło. On po prostu uważał, że tomizm jest zbyt nieludzki, aby dotarł do zwykłego chrześcijańskiego Hioba, człowieka cierpiącego, który potrzebuje filozofii prostej jak podanie ręki. Natomiast Miłosz mówił o tym wielokrotnie, że kieruje się w stronę heterodoksji, że porzuca ortodoksję właśnie ze względu na tę nieludzkość tomizmu, to rozczarowanie rzekomym szczytem chrześcijańskiej myśli teologicznej, jaką miał być tomizm. I tu oczywiście możemy dotknąć postaci Jana Pawła II, bo tomizm jest oczywiście zasadniczym elementem jego światopoglądu filozoficznego. Tą drogą również moglibyśmy ich obydwu ze sobą porównywać. Natomiast też nie jest dobrze, że my cały czas w naszej miłoszologii tkwimy w czytaniu motywów biblijnych w twórczości Miłosza, że stworzyliśmy również taką dziedzinę, jaką jest czytanie Miłosza przez duchownych.

I kontynuuje wątek religijny:

Miłosz jest przewrotnie religijny. Jest fascynująco ironiczny w swoim podejściu do religijności. Jak my chcemy go przeczytać w taki sposób chrześcijański, to my go przeczytamy. Ale nie możemy zapominać, że jest chrześcijańskim ironistą. Wie pan, że po prostu kiedy Miłosz mówi, że zadaniem poety jest prorokować, to on ma na myśli coś zupełnie innego niż Mickiewicz. Jemu chodzi o to, że pieśń jest bezwstydna, że oporządzanie rytmu ma w sobie coś z jakiejś wieprzowatości. On nie jest poetą rytmu, on nie jest poetą pieśni. Zadaniem poety jest prorokowanie, a nie sprawdzanie, czy zgadza się muzyka wersu.

Powraca też do niezwykle ważnego dzieła Miłosza, jakim był zbiór esejów „Zniewolony umysł”:

Ten poemat, traktat moralny jest właśnie refleksją jego pracy w ambasadach amerykańskich w Nowym Jorku (…) mówił, że na tym polegał problem, że ci komuniści bierutowscy czy postbierutoscy, oni przypominali neofitów, konwertytów. Mieli w sobie taki religijny zapał. Andrzej Walicki w swojej interpretacjach Miłosza często to podkreślał, że ci komuniści lat pięćdziesiątych byli niczym nowi chrześcijanie i w taki nowochrześcijański katakumbowy sposób do komunizmu usiłowali Miłosza zagrabiać, indagować. No i wtedy ukłuł Miłosz to pojęcie dobrego poganina, właśnie stąd się bierze to pojęcie poganina, Dobrego poganina, że on woli być dobrym poganinem, a nie nowym chrześcijaninem, takim, który nie rokuje nadziei nawrócenia, ale jest sobą.

 

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz! 

Nowa partia establishmentu na horyzoncie? Marek Wróbel: KO, jeżeli chce przetrwać, musi się pozbyć wielu postaci

Marek Wróbel / Fot. materiały własne

Twarzami KO nie mogą dłużej być takie osoby jak Michał Szczerba czy Marta Wcisło – podkreśla prezes Fundacji Republikańskiej,

Marek Wróbel przekonuje, że elity liberalne potrzebuje dziś gruntownej przemiany mentalnej, ponieważ stała się ugrupowaniem nie przystającym do dzisiejszych realiów:

Oni myślą tak jak 20 lat temu. No parę razy taki numer wyszedł, na przykład z Nowoczesną, czy jak niektórzy mówią z Polską 2050

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Marek Sawicki: żałuję, że w koalicji nie ma zgody ws. konieczności zmiany premiera

Donald Tusk przegrzał emocje swoich wyborców? Lodowski: zwolennicy KO są wypaleni, spadki sondażowe nie dziwią

Miłosz Lodowski / Fot. Materiały własne

Jakie błędy popełniła Koalicja Obywatelska podczas kampanii wyborczej Rafała Trzaskowskiego i już po jej zakończeniu? Analizuje Miłosz Lodowski.

Do polskich sondaży podchodzę z dużą ostrożnością, dlatego że to jest narzędzie po prostu profilowania umysłów odbiorców tychże sondaży. Natomiast jeśli chodzi o trend, to niewątpliwie mamy do czynienia z pewnego rodzaju trendem i raczej bym to łączył z szaleństwem, które zapanował po wyborach

tak Miłosz Lodowski tłumaczy coraz gorsze notowania sondażowe Koalicji Obywatelskiej; wedle badania przeprowadzonego ostatnio przez IBRiS, chęć głosowania na KO deklaruje już tylko 30% wyborców.

Prof. Nowak o prof. Zollu: Szatańska pycha, pycha profesorska

KO traci siłę w Internecie

Ja mam wrażenie, że to nastąpiło dużo wcześniej niż wtedy, kiedy polityka w sieci zaczęła opisywać to zjawisko, aczkolwiek to był trend. To akurat był trend wychwytywany. Platforma Obywatelska kompletnie nie radzi sobie z czymś, co nazwałbym słuchem społecznym, zwłaszcza w Internecie. I w tej kampanii praktycznie to nie istniało. Erozja zaczęła się jeszcze w grudniu  poprzedniego roku, kiedy już pewne elementy tego zjawiska były zauważalne. Jeśli ktoś posiada narzędzia analityczne, to już to widział. Natomiast te wszystkie elementy, które obserwujemy, to są elementy szerszego, globalnego zjawiska, które pojawiło się w czasie wyborów Donalda Trumpa i po nich.

komentuje publicysta.

/awk

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Karolina Romanowska: przełom ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej jest połowiczny

Krzyż w miejscu zniszczonej polskiej wsi Ostrówki / / Fot. Piotr Mateusz Bobołowicz

Jak wyglądają procedury przed rozpoczęciem ekshumacji? Co wiemy o kontaktach międzyrządowych dotyczących sprawy ekshumacji? Mówi prezes Fundacji Polsko-Ukraińskie Pojednanie.

Zarówno ja, czy moje stowarzyszenie, jak i Fundacja Wolność i Demokracja, jak i Polski Instytut Pamięci Narodowej nie składa wniosków sam. Żeby złożyć wniosek, musi mieć umowę podpisaną z ukraińską firmą archeologiczną, czyli w imieniu IPN-u, w imieniu Fundacji Wolność i Demokracja, czy w imieniu moim, mojego stowarzyszenia, firma archeologiczna ukraińska, takich firm, które współpracują z Polakami, ja znam tylko trzy.

tłumaczy Karolina Romanowska w rozmowie z Łukaszem Jankowskim. Jak podkreśla, strona ukraińska, na mocy umowy międzypaństwowej, nie ma prawa dokonywać ekshumacji sama; prace mogą być prowadzone przez instytucję polską. Obecnie, mimo zgody ukraińskich władz, wciąż nie ruszyły ekshumacje w miejscowości Ugły.

ja apeluję w tym momencie do Ministerstwa Kultury i do tej Komisji Polsko-Ukraińskiej o to, żeby pomogli mi. Ja wysyłałam masę oficjalnych pis, na które nie dostałam ostatnio odpowiedzi. A jeżeli dostałam, no to dostałam informację, że moja zgoda jest informacją. Tak, jest informacją. Jest informacją, że firma Dola dostała zgodę na poszukiwania w miejscowości Ugły. Natomiast tutaj powtórzę jeszcze i chciałam powiedzieć jedną rzecz. Według porozumienia z 95 roku między Polską a Ukrainą, Ukraina nie ma prawa ekshumować i poszukiwać Polaków bez strony polskiej.

/awk

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Koniec I etapu prac ekshumacyjnych w Puźnikach

Prof. Krystyna Pawłowicz przechodzi w stan spoczynku. Sędzia wydała oświadczenie. Mowa w nim o hejcie i utracie zdrowia

Trybunał Konstytucyjny/ fot. Jakub Pilarek

Agresja wobec konstytucyjnych instytucji ustrojowych, w tym wobec TK i mnie osobiście wytworzyła warunki utrudniające lub wręcz uniemożliwiające wykonywanie funkcji sędziego – pisze prawniczka.

Krystyna Pawłowicz funkcję sędziego Trybunału Konstytucyjnego sprawuje od grudnia 2019 r. Do końca 9-letniej kadencji sędziego TK zostało jej jeszcze ponad 3 lata.

Mimo to w środę na stronie Trybunału Konstytucyjnego zamieszczony został komunikat o odeściu Krystyny Pawłowicz w stan spoczynku.

Z wielkim żalem przyjęliśmy wniosek Pani Profesor Krystyny Pawłowicz z prośbą o przeniesienie w stan spoczynku po 6 latach kadencji i zakończenie pełnienia urzędu Sędziego Trybunału Konstytucyjnego z dniem 5 grudnia 2025 r.

Pani Profesor Krystyna Pawłowicz jest sędzią wyjątkowo aktywnym, a jej odejście będzie wielką stratą dla Trybunału Konstytucyjnego.

Dziękujemy za 6 lat niezłomnej pracy dla Rzeczypospolitej Polskiej

– czytamy w publikacji.

Julia Przyłębska: Doszliśmy do absurdu. Arbitralne opinie prawne zastępują konstytucję

Do komunikatu dołączono oświadczenie profesor, z którego wynika, że jej instytucja i ona sama padają ofiarami niespotykanego hejtu.

Agresja wobec konstytucyjnych instytucji ustrojowych, w tym wobec Trybunału Konstytucyjnego, jego Prezesa, sędziów, w tym mnie osobiście, wytworzyła warunki utrudniające lub wręcz uniemożliwiające wykonywanie funkcji sędziego Trybunału powierzone mi przez demokratycznie wybrany Sejm i Prezydenta RP. Agresja ta utrudnia też normalne funkcjonowanie w życiu prywatnym

– pisze Krystyna Pawłowicz.

Krystyna Pawłowicz w 2017 r. w ówczesnej siedzibie Radia Wnet

Sędzia wskazuje, że za wykonywanie konstytucyjnych obowiązków obrony i ochrony polskiej Konstytucji sędziów TK delegitymizuje się, zastrasza, poniża i ośmiesza. Podważa się też ich wcześniejszy dorobek zawodowy. Niszczy ich niezawisłość i nęka rodziny.

Te akty nienawiści niestety negatywnie wpłynęły na moje zdrowie, nieodwracalnie je pogarszając. Zmusiły mnie po 6 latach do wcześniejszego odejścia z urzędu sędziego Trybunału Konstytucyjnego

– tłumaczy swoje odejście prawniczka.

Jak zaznacza Krystyna Pawłowicz, powierzoną jej zaszczytną funkcję starała się w imieniu i dla dobra Rzeczypospolitej wykonywać pełnią swych sił.

jbp/

Bogdan Święczkowski: Żyjemy w państwie chaosu prawnego