Lewica, liberałowie i Amnesty International – niebezpieczny sojusz czy gniazdo hipokryzji?

Amnesty International przeszła od obrony więźniów sumienia do gry politycznej u boku lewicy i liberałów, niszcząc suwerenność narodową i podwójnie stosując standardy. Felieton Tomasza Wybranowskiego.

Współczesna lewica, liberałowie i międzynarodowe NGO-sy, takie jak Amnesty International, coraz częściej tworzą ideologiczny sojusz, którego głównym celem wydaje się być rozmontowywanie narodowych tożsamości, osłabienie konserwatywnych rządów i wdrażanie postępowych dogmatów pod pretekstem „praw człowieka”.

To już nie jest tylko organizacja „od więźniów sumienia”. Dziś Amnesty International to globalny gracz polityczny, który gra na (i dla) jednej ideologicznej stronie.

Teraz Amnesty International grzmi: “Polska musi ukrócić samozwańcze patrole na granicy z Niemcami!”

W opublikowanym na stronach Wirtualnej Polski 9 lipca 2025 roku raporcie autorstwa Jarosława Kocemby organizacja alarmuje, że działalność tzw. patroli obywatelskich przy polsko-niemieckiej granicy stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa oraz praw cudzoziemców.  Amnesty wzywa polskie władze do natychmiastowej reakcji i przypomina, że żadne przepisy nie uprawniają tych grup do ingerowania w granice kompetencji państwowych służb, a ich samowolne działania mogą prowadzić do eskalacji napięć i wzrostu ksenofobii.

Organizacja zwraca również uwagę na „szkodliwą narrację antyimigrancką szerzoną przez niektórych polityków, która podsyca lęki społeczne i dzieli społeczeństwo.”

Amnesty podkreśla, że 

ochrona granic jest konieczna, ale musi odbywać się w zgodzie z prawem, poszanowaniem praw człowieka oraz zasadami Unii Europejskiej.

Ta ostrożność i troska o prawa jednostki jednak kontrastują z innymi działaniami Amnesty International, organizacji – dodam – coraz bardziej kontrowersyjnej, która zamiast bronić tradycyjnych wartości i suwerenności państw, angażuje się w liberalno-lewicowe kampanie o wątpliwej spójności i skuteczności.

Współczesne siły lewicowe i liberalne, które z zasady podważają znaczenie suwerennych państw narodowych (szczególnie tych o konserwatywnych korzeniach) znajdują ideologiczne oparcie w organizacjach takich jak Amnesty International.

Niegdyś znana głównie z walki o prawa więźniów politycznych w reżimach totalitarnych, dziś coraz częściej utożsamiana jest z politycznym aktywizmem, który budzi liczne kontrowersje i pytania o prawdziwe cele oraz metody.

Kontrowersje i liczne wpadki Amnesty International

Najpierw o finansowaniu i powiązaniach z ideologicznymi graczami. Amnesty International formalnie „niezależna”, ale realnie zależna od pieniędzy organizacji o bardzo sprecyzowanej agendzie. Open Society Foundations George’a Sorosa, Fundacja Forda to sponsorzy kampanii na rzecz aborcji, redefinicji rodziny, promowania „płynnej tożsamości” i zniesienia granic.

Amnesty w 2012 przyjęła 1,3 mln dolarów od OSF – mimo że statutowo nie powinna przyjmować funduszy rządowych ani politycznie powiązanych.

Czy to jeszcze obrona praw człowieka, czy przemycanie ideologii za wielkie pieniądze? – zapytam nieśmiało…

Kampanie aborcyjne, ale czemu tylko dla białych?

Irlandia (2018) – Amnesty była twarzą kampanii za uchyleniem ósmej poprawki Konstytucji chroniącej życie nienarodzonych. Polska (2020) – aktywna w osłabianiu decyzji TK o niekonstytucyjności aborcji eugenicznej.

Malta, Argentyna, Hiszpania, czyli wszędzie tam, gdzie chrześcijańska kultura stawia opór – Amnesty już jest, z plakatami, spotami, „manifestacjami oburzenia”. Ale jakoś cicho o Arabii Saudyjskiej, gdzie kobieta może być zamknięta za nieposłuszeństwo wobec ojca. Nie słyszałam o kampaniach w krajach afrykańskich, gdzie obrzezanie kobiet i przymusowe małżeństwa są na porządku dziennym.

Wniosek jest tylko jeden! Amnesty bije tylko w Zachód. Czyżby prawa kobiet były ważne tylko wtedy, gdy służą rozmontowywaniu chrześcijańskich społeczeństw?

Źródłó: RitaE / Pixabay.com

Otwarte granice i demonizacja państw narodowych

Amnesty International od lat atakowała Polskę, Węgry, Czechy, czyli kraje, które broniły swoich granic w obliczu niekontrolowanej migracji.

Polska regularnie oskarżona o „nieludzkie” traktowanie migrantów na granicy z Białorusią, mimo że wielu z nich stanowiło narzędzie wojny hybrydowej Łukaszenki. Podobnie Węgry po wielokroć krytykowane za politykę „zero migracji” i ochronę chrześcijańskiego dziedzictwa.

Jednocześnie Amnesty International totalnie ignoruje ofiary gwałtów i napaści dokonywanych przez migrantów w Niemczech, Szwecji czy Francji. A zamachy terrorystyczne to (sam spekuluję w myśl agendy tej organizacji) najprawdopodobniej „cena postępu”.

Podwójne standardy i wewnętrzne patologie

Organizacja, która uczy o empatii i równości, sama pogrąża się w hipokryzji. Oto specjalny raport z 2019 roku, gdzie napotkamy mobbing, depresje, presja psychiczna, samobójstwo pracownika.

Wewnętrzne śledztwa ujawniły skrajnie toksyczne zarządy oddziałów, niezdolność do reagowania na kryzysy i permanentny brak odpowiedzialności. Jak Amnesty International może nauczać innych o prawach pracowniczych, skoro we własnym domu nie umie ich przestrzegać? Powracam raz jeszcze do owego raportu z 2019 roku, który okazał się prawdziwym trzęsieniem ziemi!

Niezależne dochodzenie przeprowadzone przez specjalną komisję po samobójczej śmierci Gaetana Mootoo, wieloletniego pracownika Amnesty International, znanego działacza z Afryki Zachodniej, ujawniło zatrważający obraz tego, co działo się za zamkniętymi drzwiami tej „etycznej” organizacji.

Mobbbing. Upokorzenia. Psychiczna presja. Depresje ignorowane przez kierownictwo.

Mootoo wielokrotnie prosił przełożonych o pomoc. Skarżył się, że nie dostaje wsparcia, że jego głos jest ignorowany, że atmosfera pracy stała się nie do zniesienia. W 2018 roku popełnił samobójstwo. Gdzie? W biurze Amnesty, z kluczami w ręku i wyłączonym telefonem.

Wezwano wtedy zewnętrznych audytorów. Efekt? Raport komisji określił klimat w organizacji jako „toksyczny”, z brakiem przejrzystości, zastraszaniem, brakiem empatii, a nawet przypadkami otwartego lekceważenia sygnałów ostrzegawczych od pracowników.

Ludzie opowiadali o nocnych atakach paniki, o przepracowaniu, o poczuciu „bycia jednorazowym narzędziem”. Niektórzy opisywali Amnesty jako miejsce, gdzie „logarytm zawodowego aktywizmu zabił … człowieczeństwo”.

A co zrobiło kierownictwo? Złożyło wymuszone rezygnacje dwóch liderów (Sekretarza Generalnego i szefowej HR), opublikowano przeprosiny. ale nikt nie poniósł realnej odpowiedzialności. Pracownicy mówią: „to było PR-owe pudrowanie trupa”. Problemy miały charakter systemowy, a „kultura przemocy psychicznej” była tolerowana przez lata.

grafika ilustracyjna/fot. pixabay

Jak więc Amnesty ma prawo nauczać innych o prawach pracowniczych, skoro we własnych strukturach łamało je na skalę, która skończyła się ludzką tragedią? 

To nie była wpadka. To był strukturalny upadek moralny.

Organizacja, która publicznie piętnuje korporacje za wyzysk, we własnym środowisku nie potrafiła ochronić swoich ludzi. Czy to nie jest ostateczna hipokryzja?

Teraz historia z Nigerii, gdzie w tle Amnesty International nadużycia, szantaż i zwolnienia „za brak lojalności”. Była pracownica Amnesty Nigeria opowiadała o poważnym zastraszaniu przez dyrekcję, która miała wywierać presję na pokorę i wyróżniać „lojalnych” pracowników.

Nie brakło gróźb utraty pracy bez wyjaśnienia i zablokowaniu możliwości odwołania się, nawet mimo dobrych ocen .Nagminne były przymuszania pracowników do fałszowania dokumentów finansowych. Pracownicy byli instruowani, by na przykład „cofali” daty czeków, pod groźbą utraty pracy .

Węgry – dyskryminacja ze względu na płeć i macierzyństwo

W lokalnym biurze Amnesty Hungary pięć byłych pracownic opowiedziało o presji, aby porzucić karmienie piersią. Nagminne były jednoroczne kontrakty, które kończono z kobietami w ciąży, mimo że Amnesty w publicznych raportach krytykowało takie praktyki . W cytowanym raporcie z 2019 odnotowano na całym świecie masowe przypadki mobbingu. KonTerra Group przepytała 475 pracowników sekretariatu w Londynie i podała, że aż 39 % doświadczyło problemów psychicznych lub fizycznych z powodu pracy w Amnesty

Cytaty z raportu:

Managers belittling staff in meetings… “You’re shit!” or “If you stay… your life will be misery.” „Menadżerowie poniżający pracowników na spotkaniach… 'Jesteś do niczego!’ albo 'Jeśli zostaniesz… twoje życie będzie koszmarem.’”

Toxic”, „adversarial”, „lack of trust”, „bullying”„Toksyczny”, „wrogi”, „brak zaufania”, „mobbing” – te słowa padały wielokrotnie.

Po tych doniesieniach aż pięć z siedmiu członków kierownictwa łaskawie złożyli rezygnacje. Część odeszła, często przy „hojnych odprawach”.

W głównych siedzibach Amnesty International panoszył się rasizm! Tak odnotowano w wewnętrznym raporcie za lata 2020–21. Krótki przykład:

Senior staff using the N-word and P-word… minority ethnic staff feeling sidelined.” – „Starsza kadra używała słowa na N(igger – moje dopowiedzenie; wulgarny, historycznie rasistowski i obraźliwy termin odnoszący się do czarnoskórych osób; w języku polskim „czarnuch”) oraz słowa na P(aki – mój dopisek; obraźliwe określenia „Paki” — używanego pejoratywnie wobec osób z Pakistanu lub południowoazjatyckiego pochodzenia) pracownicy należący do mniejszości etnicznych czuli się odsunięci na bok.”

Raport Howlett Brown potwierdził, że Amnesty zewnętrznie błyszczy moralnością, wewnętrznie jest pełna uprzywilejowania białych i gruboskórnego konformizmu .

W 2022 r. Global HPO przeprowadziła śledztwo, które zaowocowało 106-stronnicowym raportem z AIUK (Amnesty International United Kingdom, czyli brytyjski oddział Amnesty International).

AIUK odgrywa szczególnie istotną rolę w kształtowaniu wizerunku organizacji, zwłaszcza w krajach anglosaskich i często koordynuje kampanie medialne oraz lobbingowe w Parlamencie Brytyjskim. To właśnie ten oddział został w 2022 roku oskarżony w wewnętrznym raporcie o rasizm systemowy, strukturalną dyskryminację i poważne uchybienia etyczne wobec pracowników pochodzenia afro-karaibskiego i południowoazjatyckiego.

Jeśli Amnesty nie potrafi chronić swoich pracowników – od Australii po Afrykę, od Ameryki Północnej po Europę – czy naprawdę ma moralne prawo pouczać korporacje, rządy i społeczeństwa o przestrzeganiu praw i wartości? Wygląda raczej, że to organizacja, która w swej własnej strukturze jest etycznie niespójna, pełna hipokryzji i pozbawiona empatii.

Inne przykłady ideologicznej gry? Do wyboru i… koloru

Ukraina i rok 2022. Oto Amnesty International wywołała burzę, gdy opublikowała raport krytykujący… ukraińskie siły zbrojne za „narażanie cywilów”… podczas czasie rosyjskiej agresji. Tym samym wpisali się w opowieść Kremla.

Izrael vs Hamas – Amnesty otwarcie oskarżyła Izrael o „apartheid”, co jest prawdą, ale pominięto całkowicie fakt używania cywilów jako żywe tarcze przez Hamas.

I na koniec Stany Zjednoczone. Amnesty International przeprowadziła liczne kampanie przeciwko „systemowemu rasizmowi”, ale z całkowitym brakiem potępienia przemocy ze strony Black Lives Matter czy bojówkarzy z Antify.

W czyim imieniu przemawia Amnesty???

Amnesty International to dziś ideologiczna organizacja z polityczną misją. Zamiast chronić uniwersalne prawa człowieka, chroni interesy globalnych elit i forsuje lewicowo-liberalną wizję świata. Cechuje jej działania cynizm oparty na czterech filarach: wybiórczości, ideologizacji, braku symetrii oraz obiektywizmu w ocenie wydarzeń i wreszcie milczenia wobec realnych zagrożeń a głośnego krzyku oburzenia tam, gdzie chodzi o przemeblowanie społeczeństw Zachodu.

Moje pytania brzmią:

  • Czy Amnesty International to jeszcze strażnik sumienia ergo „obrońcy uciśnionych”, czy jednak już zdecydowanie armia ideologów z uśmiechem NGO-sów z wetkniętą w żółtą kamizelkę zbierających datki podobizną pana George’a?
  • Czy teraz Amnesty International broni ofiar, czy kreuje „ofiary”, aby niszczyć suwerenność i tradycję?
  • Bowiem jeśli to drugie, to czas powiedzieć zdecydowanie „STOP!!!”. I bronić się nie tylko przed reżimami, ale i przed pozornymi „obrońcami praw człowieka”, którzy wybiórczo je definiują.

Tomasz Wybranowski

Polska książka o Leonie XIV dotarła aż na Korsykę. Trafiła tam w ręce kardynała Bustillo. Korespondencja specjalna

Kardynał Bustillo bardzo się ucieszył, że książka przyjechała do niego z Polski. Od razu – jak to zwykle bywa – skojarzył Polskę z Janem Pawłem II, a Kraków – z Papieżem Polakiem.

Polska książka o Leonie XIV zrobiła wrażenie na kard. Bustillo, który w rozmowie z Radiem Wnet opowiedział o konklawe, nowym papieżu i tym, jak Kościół łączy różnorodność z jednością.

Nieczęsto autor książki ma okazję wręczyć swój tom kardynałowi – i to gdzie: na Korsyce! A jeszcze rzadziej dzieje się to w scenerii tak symbolicznej, jak wnętrza i okolice katedry w Lucciana. A jednak –Leon XIV. Biografia ilustrowana” (wyd. Biały Kruk) dotarła właśnie tam, gdzie Morze Tyrreńskie spotyka się z cyprysami i kamiennymi kościołami wyspy.

Kardynał François Bustillo to biskup Ajaccio na Korsyce, od 2023 roku kardynał mianowany przez papieża Franciszka. Pochodzi z Hiszpanii, jest franciszkaninem konwentualnym, znanym z otwartości duszpasterskiej i wyczulenia na problemy ubogich. Od lat działa we Francji, gdzie zyskał opinię człowieka dialogu żyjącego blisko ludzi, potrafiącego łączyć franciszkańską prostotę z nowoczesnym myśleniem o misji Kościoła.

Biskup Ajaccio przyjął książkę z serdecznością i szczerym zdziwieniem.

„Ale jak to, tak szybko powstała?” – dopytywał. Kard. François Bustillo nie zna polskiego, jednak wertując strony, zwrócił uwagę na wielkość tomu, jakość jego wydania i zamieszczonych w nim ilustracji. – „To wygląda bardzo profesjonalnie” – mówił, pokazując, jak bardzo możemy być dumni z rzeczy powstających w Polsce.

Przy okazji nie mogłem nie zapytać kardynała o samo konklawe i wybór Leona XIV. Odpowiedział z prostotą i przejęciem: wybór był szybki, bo – jak to ujął – zadziałał Duch Święty. Nie chodziło o taktyczne układanki, ale o wzajemne zaufanie i otwartość na Jego działanie.

Kardynał Bustillo opisał nowego Ojca Świętego jako człowieka „łagodnego i zdecydowanego”, nośnika dobra dla Kościoła i całego świata. – „To coś wspaniałego, mieć nowego papieża, który wniesie do Kościoła świeżość i nowość” – podkreślał z wyraźnym entuzjazmem.

Jaki to będzie pontyfikat? Kardynał z Korsyki przewiduje pewną kontynuację kursu Franciszka – zwłaszcza co do wrażliwości na ubogich – ale też odejście od prostego kopiowania, bo to przecież inny człowiek. „Leon XIV ma własne doświadczenia: wyniesione z USA, z Peru i z Rzymu – i to właśnie one ukształtowały jego unikalne spojrzenie i pomysły, które wniesie do Kościoła”.

Zapytany o sam moment konklawe, kard. François Bustillo zamyślił się na chwilę. Wspomniał niesamowitą atmosferę kaplicy Sykstyńskiej, podkreślając, że to nie tylko miejsce głosowania, ale też skarb dziedzictwa artystycznego i duchowego Kościoła.

„Ogromne wrażenie wywołuje tam – mówił – patrzeć na freski Michała Anioła i czuć ciężar historii, a jednocześnie widzieć wśród głosujących kardynałów ludzi z Nowej Zelandii, Australii, Afryki, Azji… To ogromne wrażenie zobaczyć na własne oczy powszechność Kościoła, tę jedność w różnorodności, a także dostrzec, jak bardzo – mimo różnic – potrafiliśmy porozumieć się w sprawach najważniejszych”.

Ta właśnie uniwersalność, katolickość Kościoła – stanowiła motyw przewodni wielu moich rozmów w Rzymie i jeden z tematów, które starałem się pokazać w mojej książce. „Leon XIV. Biografia ilustrowana” to przecież nie tylko opowieść o pierwszych tygodniach pontyfikatu czy szczegółowy życiorys papieża Prevosta, ale także próba uchwycenia obrazu Kościoła, który naprawdę jest powszechny – i przez to żywy.

Na koniec – kard. Bustillo bardzo się ucieszył, że książka przyjechała do niego z Polski. Od razu – jak to zwykle bywa – skojarzył Polskę z Janem Pawłem II, a Kraków – z Papieżem Polakiem. To było dla mnie miłe potwierdzenie, że dobre skojarzenia wciąż działają.

Nie chcę robić z tego przesadnej sensacji, ale powiem szczerze: taka książka jest ewenementem nie tylko na polskim rynku. Na świecie rzadko ukazuje się tak obszerna i bogato ilustrowana biografia papieża niemal natychmiast po jego wyborze. Jeśli udało się ją zawieźć aż na Korsykę i zainteresować nią tamtejszego kardynała – to znaczy, że było warto.

Adam Sosnowski

 

Oskar Kida: Działania rządu są wymierzone nie w nielegalną migrację, ale w obrońców granicy

Konstytucjonalista dr Oskar Kida uważa, że zarzuty polityków koalicji wobec Ruchu Obrony Granic wynikają najczęściej z ingnorancji prawnej. Sam prawnik czynnie wspiera ROG.

W rozmowie z Łukaszem Jankowskim konstytucjonalista i samorządowiec dr Oskar Kida ocenia, że politycy koalicji, którzy wypowiadają się o działaniach Ruchu Obrony Granic są albo ignorantami prawnymi, albo nawet jeżeli prawo znają, to nie wzdają sobie sprawy ze stanu faktycznego na granicy.

My protestujemy w pełni legalnie, działamy w 100 proc. zgodnie z prawem. Jeżeli chodzi o infrastrukturę krytyczną, za każdym razem, kiedy robiliśmy manifestację, to dopełnialiśmy wszelkich formalności. Manifestacje były zgłaszane, a jeżeli były spontaniczne, na co również pozwala ustawa, to oczywiście z zachowaniem wszelkich rygorów z niej wynikających

– zapewnia Kida.

Prawnik podkreśla, że wbrew twierdzeniom niektórych polityków na granicy nie obowiązuje zakaz fotografowania.

Próbuje się egzekwować zakaz fotografowania przejść granicznych, którego jeszcze nie ma, bo one nie zostały oznaczone w sposób określony w ustawie. To tylko pokazuje, że tak naprawdę było to działanie właśnie o charakterze politycznym. Ono jest wymierzone przede wszystkim w ruch obrońców granic, w naszych aktywistów, a nie w zatrzymanie procederu nielegalnej migracji

– ocenia Kida.

Niemiec dołączył do Ruchu Obrony Granic. „U nas łatwo zostać rasistą”

Koncepcja prof. Matczaka

Pytany o propozycję prof. Marcina Matczaka, który na łamach „Rzeczypospolitej” snuł wizję, że nowy skład Trybunału Konstytucyjnego mógłby unieważnić wybór Karola Nawrockiego na prezydenta poprzez zakwestionowanie przepisów stanowiących Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, Oskar Kida mówi krótko: „to bzdura”.

Oczywiście ja sobie jestem w stanie wyobrazić taki scenariusz, że Trybunał Konstytucyjny przy takiej albo innej większości orzeka o niezgodności tych przepisów z Konstytucją, Chociaż wątpię, bo ja nie widzę w nich żadnego powodu. Ale hipotetycznie przyjmę, że jestem sobie w stanie to wyobrazić. Ale to nie jest tak, że gdyby Trybunał wydał takie orzeczenie, to mielibyśmy – za przeproszeniem – wywalone wybory prezydenckie i wszystkie innej, w których orzekała IKNiSP

– tłumaczy prawnik.

Kida zwraca uwagę, że jedynym skutkiem takiego hipotetycznego orzeczenia byłaby konieczność zmiany prawa, a nie pojawienie się efektu wstecznego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

Biograf papieża Leona XIV: Leon XIV nie będzie kontynuował drogi synodalnej Franciszka – mówi dr Adam Sosnowski

Dr Adam Sosnowski przekonuje w rozmowie z Tomaszem Wybranowskim z Radia Wnet, że choć Leon XIV podąży drogą synodalną, nie będzie kopią Franciszka.

Dr Adam Sosnowski to autor, tłumacz i redaktor od lat związany z tematyką watykańską i Kościołem katolickim. Autor pierwszej w Polsce i najobszerniejszej na świecie biografii papieża Leona XIV, którą przygotował na podstawie ponad stu rozmów, niepublikowanych wcześniej dokumentów i wielotygodniowych badań w Rzymie. Jego relacje z conclave pojawiały się na antenie Radia Wnet i Radia DEON Chicago. Oto krótka rozmowa o najnowszych decyzjach papieża Leona XIV

7 lipca Watykan opublikował kolejne wytyczne dotyczące tzw. procesu synodalnego, w tej sprawie wypowiedziała się także s. Nathalie Becquart, podsekretarz Synodu Biskupów, podkreślając, że „droga synodalna będzie kontynuowana”. Czy to oznacza cios w katolików tradycyjnych?

Adam Sosnowski, autor biografii Leona XIV pt. „Leon XIV. Biografia ilustrowana” (wyd. Biały Kruk): Nie sądzę. Kontynuacja procesu synodalnego, jak to nazwała Stolica Apostolska, jest hasłem, które można wypełnić wieloraką treścią i nie wiemy, w jakim kierunku będzie chciał pójść papież Leon XIV. Samo hasło synodalności wielu kojarzy się źle, bo za czasów pontyfikatu papieża Franciszka stało się pewnym pojęciem-wytrychem, pod płaszczykiem, którego próbowano – nieraz także wbrew Franciszkowi – wprowadzić progresywną agendę.

Do tego Leon XIV nie dopuści. Nowy papież jest człowiekiem bardzo wyważonym i systematycznym, wyraża się z dużą precyzją. Nie spodziewam się, aby w trakcie tego pontyfikatu również dochodziło do takich dwuznaczności jak podczas poprzedniego pontyfikatu.

To znaczy?

Sam synod nie jest niczym złym, ani też niczym niezwykłym w historii Kościoła. To po prostu spotkania biskupów, księży czy też nawet świeckich, zwoływane, żeby wspólnie ustalić ważne sprawy wiary lub duszpasterstwa – od lokalnych synodów diecezjalnych po wielkie sobory powszechne, jak Sobór Nicejski czy Watykański II. Już w Dziejach Apostolskich mamy opisany pierwszy „synod”, czyli sobór jerozolimski, kiedy Apostołowie i liderzy pierwszego Kościoła dyskutowali, czy nawróceni poganie muszą zachować wierność prawom żydowskim. To pokazuje, że rozmowa, dialog i dyskusja w Kościele są rzeczą nie tylko normalną, ale pożądaną. I taka praktyka z pewnością jest też zgodna z charakterem Leona XIV, który lubi poznać punkt widzenia innych, zanim sam podejmie decyzje. Zbierając materiał do jego biografii, którą napisałem już po jego wyborze, jeden z amerykańskich biskupów powiedział mi, że na ostatnich spotkaniach synodalnych w Rzymie siedział przy okrągłym stole pewnej grupy roboczej z kard. Robertem Prevostem. Z wszystkich siedzących przy stole jako kardynał był najwyższy rangą, ale nie odzywał się prawie wcale, tylko słuchał innych. Leon po prostu taki ma charakter, więc zupełnie mnie nie dziwi, że pod tym kątem kontynuuje tzw. drogę synodalną.

Ale sugeruje Pan, że jest jeszcze inna perspektywa na ten proces?

Tak, bo za Franciszka można było odnieść wrażenie, że droga synodalna oznacza odejście od centralnej władzy papieskiej w stronę autonomicznych decyzji poszczególnych episkopatów lokalnych. Można dyskutować o tym, czy taki rzeczywiście był zamysł papieża Franciszka, ale z pewnością taką interpretację wybierały środowiska skupione, chociażby wokół biskupów niemieckich. Z punktu widzenia katolickiego oczywiście nie może być na to zgody. Chrystus ustanowił Kościół, pierwszego papieża Piotra i na tym prymacie opiera się cała sukcesja apostolska aż do Leona XIV.

Silna władza papieża ma decydujące uzasadnienie ewangeliczne, a ponadto jest punktem odniesienia dla wiernych na całym świecie i to już na przestrzeni dwóch tysięcy lat.

 

To tak naprawdę, jakie stanowisko zajmuje Leon XIV w tej kwestii?

Pamiętajmy o tym, że ten pontyfikat trwa dopiero dwa miesiące, a Kościół działa powoli, choć skutecznie. Większość decyzji personalnych czy instytucjonalnych pierwszych 62 dni Leona XIV są wynikiem długotrwałych procesów wewnątrz kurialnych zapoczątkowanych jeszcze za Franciszka. Niemniej Leon XIV dał nam już jasne sygnały nadziei, że będzie dążył do konsolidacji i wzmocnienia centralnej władzy papieskiej. W homiliach zwracał uwagę na fakt, że wiele należy wymagać od biskupów, ale najwięcej od biskupa Rzymu – papieża – bo to on jest Wikariuszem Chrystusa i podejmuje ostateczne decyzje w imieniu Kościoła. Notabene, sam ten tytuł – Wikariusz Chrystusa – został przez Leona XIV przywrócony, bo Franciszek go de facto usunął. A przywrócenie tego tytułu też wiele mówi.

29 czerwca papież Leon osobiście nałożył paliusze nowym arcybiskupom metropolitom, co wcześniej zostało zarzucone przez Franciszka. Leon wrócił do tego zwyczaju, aby pokazać, że centrum Kościoła jest w Rzymie, a nie w lokalnych episkopatach. A dzisiaj papież wysłał list napisany po łacinie do kard. Burke’a, dziękując mu za szczerą posługę wobec Kościoła. Dodajmy, że. Kard Burke został przez papieża Franciszka zupełnie zmarginalizowany, bo uchodził za symbol Kościoła tradycyjnego i konserwatywnego. Te gesty Leona XIV są ważne i wskazują dobry kierunek.

Czy jego biografia przed 8 maja 2025 r. pozwala nam wysnuć jakieś wnioski?

To bardzo zasadne pytanie. O. Robert Prevost rozprawę doktorską pisał o roli przeora w strukturach zakonu augustiańskiego. Inaczej mówiąc: od najmłodszych lat zastanawiał się nad tym, co oznacza bycie liderem w Kościele. Najpierw zajmował się tym w teorii, ale szybko również w praktyce, krok po kroku zajmując coraz to bardziej odpowiedzialne stanowiska. Od prowincjała augustianów po generała, ordynariusza diecezji w Peru, aż do prefekta dykasterii i wreszcie papieża. Wygląda to tak, jakby Opatrzność przygotowywała go do roli Następcy św. Piotra. Dotarłem do niepublikowanych wcześniej przemówień o. Roberta Prevosta z ostatnich 25 lat – m.in. z Peru, Włoch czy licznych podróż, które odbywał jako generał augustianów – i opublikowałem je w mojej biografii Leona XIV; one bowiem doskonale ilustrują poglądy papieża na wiele ważnych spraw Kościoła, w tym na rolę papieża i drogi synodalnej. Leon jest w tych poglądach konsekwentnym uczniem św. Augustyna. Wymiar wspólnotowy jest dla niego bardzo ważny, ale nade wszystkim stoi ewangeliczna jasność przekazu i nauka Chrystusa w centrum całego Kościoła. Dlatego uważam, że Leon XIV będzie kontynuował drogę synodalną, ale nie będzie to droga synodalna Franciszka, lecz droga Leona XIV, a więc bardziej ortodoksyjna i oparta na społecznej nauce Kościoła.

Adam Sosnowski, ks. Janusz Królikowski: „Leon XIV. Biografia ilustrowana”, wyd. Biały Kruk, 416 stron, format 165 x 235 mm. Więcej na https://bialykruk.pl/ksiegarnia/ksiazki/leon-xiv-biografia-ilustrowana

Zbigniew Bogucki: Nie komentuję doniesień medialnych ws. szefowania Kancelarii Prezydenta RP

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Bogucki w rozmowie z Jaśminą Nowak nie chce komentować informacji medialnych o jego ewentualnej nowej roli szefa kancelarii prezydenta.

W czwartek „Rzeczpospolita” podała, że wg jej źródeł szefem kancelarii prezydenta ma zostać poseł PiS, a w przeszłości adwokat, prokurator i wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki. W Popołudniu Wnet Jaśmina Nowak zadała politykowi pytanie o tę kwestię.

Nie komentuję tej sprawy, to są doniesienia medialne. Decyzje w zakresie obsady kadrowej stanowisk w kancelarii prezydenta należą do prezydenta Karola Nawrockiego i to on, a nie media, będzie na pewno wskazywał, wybierał, decydował i ogłaszał to, kto będzie pełnić poszczególne funkcje

– odpowiedział Bogucki.

Poseł zwrócił uwagę, że w przeszłości miały miejsce różne formuły współpracy między szefem kancelarii a prezydentem.

Czasami było to stanowisko bardziej eksponowane, czasami mniej, czasami było bardziej polityczne, innym razem mniej. To wszystko zależy od ustalenia warunków tej współpracy i postawienia zadań przez prezydenta temu, kto miałby tę funkcję sprawować

– stwierdził polityk.

Dariusz Matecki: Giertych celowo szczuje i niszczy państwo

Odnosząc się do działań części środowiska koalicji, które kwestionuje wybór Karola Nawrockiego, Bogucki ocenił, że jest to odchodzenie w kręgi nieporozumienia i śmieszności.

Ale to już jest problem takich ludzi jak Donald Tusk, jak Giertych, jak Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny, który wysyła swoich prokuratorów do niektórych komisji, tam gdzie Karol Nawrowski wygrał. Ciekawe czemu nie liczą w tych komisjach, w których wygrywał Rafał Trzaskowski, czy w dużych miastach? To jest próba nieustalnej delegitymizacji prezydenta, czyli de facto próby odwrócenia woli Narodu. To mi się nie uda, jestem co do tego przekonany

– zapewnił poseł.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

Anna Maria Żukowska zapowiada skierowanie zawiadomienia do prokuratury ws. wywiadu Grzegorza Brauna w Radiu Wnet

Posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska skieruje zawiadomienie do prokuratury w sprawie naruszenia przez europosła Grzegorza Brauna ustawy o IPN – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.

Grzegorz Braun wystąpił w czwartkowym wydaniu programu Łukasza Jankowskiego „Odyseja Wyborcza”. Odnosił się do sprawy zbrodni w Jedwabnem. Poruszył jednak również kwestię, dotyczącą niemieckich mordów dokonywanych w obozie Auschwitz-Birkenau w komorach gazowych.

Kiedy trzeba rzucać kamieniem i rytualnie rozdzierać straty i upominać o kłamstwa Talmudu, Haggady, Holokaustu, to mnie jako niegodnego potępia blisko 120 organizacji żydowskich. Kto by pomyślał, że aż tyle? Ale oni wszyscy razem, solidarnie, B’nai B’rith, Polin i inne organizacje, które przedstawiają się jako żydowskie, potępiają tych, którzy mówią prawdę. Że mord rytualny to fakt, a dajmy na to Auschwitz z komorami gazowymi to niestety fake. I kto o tym mówi, ten zostaje oskarżany o straszne rzeczy, odsądzany od czci i wiary

– stwierdził polityk.

Wypowiedź ta spotkała się ze zdecydowaną dezaprobatą prowadzącego, który zakończył rozmowę, a w późniejszej wypowiedzi ocenił postawę europosła jako przekraczającą granice cynizmu politycznego.

Łukasz Jankowski przerwał wywiad z Grzegorzem Braunem

Po południu do wypowiedzi polityka Konfederacji Korony Polskiej odniosła się posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska, która zapowiedziała skierowanie zawiadomienia do prokuratury.

Składam zawiadomienie do prokuratury o podejrzenie popełnienia przestępstwa z art. 55 Ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Zaprzeczanie publicznie i wbrew faktom zbrodniom, o których mowa w art. 1 pkt 1 powyższej ustawy, jest przestępstwem ściganym z urzędu zagrożonym grzywną lub karą pozbawienia wolności do lat 3

– napisała Żukowska na platformie X.

Posłanka podkreśliła, że w „nie ma w Polsce miejsca na zaprzeczanie istnieniu Obozu Zagłady Auschwitz oraz zbrodniom, których tam dokonali niemieccy okupanci”.

W rozmowie z Radiem Wnet posłanka poinformowała, że swoje zawiadomienie skieruje osobiście jeszcze w czwartek do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście – Północ.

jbp/

Warsztaty pojednania polsko-ukraińskiego – Zwyciężajmy razem – 08.07.2025 r.

Łukasz Jasina l fot. Svitlana Mialyk

W ostatnich dniach na Wołyniu w Ukrainie odbyły się warsztaty poświęcone polsko-ukraińskiemu pojednaniu, w których wzięli udział polscy i ukraińscy eksperci, historycy i dziennikarze.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

Цими днями на Волині в Україні відбулись майстер-класи польсько-українського примирення за участю польських та українських експертів, істориків, журналістів. Захід був організований Товариством польсько-українського примирення і мав на меті не лише обговорити історичну проблематику, але й питання сучасних польсько-українських відносин, викликів, які постали через війну Росії проти України. Участь у майстер-класах взяв прессекретар Міністерства закордонних справ Польщі у 2021–2023 рр., член Товариства «Польсько-Українське примирення» доктор, історик, кінознавець, публіцист Лукаш Ясіна. За його словами, Польща дуже підтримувала Україну.

«Польща багато підтримувала Україну. Четвертий рік війни маємо. Не було такої війни, де когось підтримували так сильно і на початку і наприкінці. Світ забуває про війну. В Польщі також  наше суспільство забуває про вашу війну. Тому треба більше розповідати про війну, нагадувати, говорити полякам речі, які для вас, українців,  очевидні, а для нас ні. У питаннях Волині ми втратили 30 років. Це провина всіх урядів. Ексгумація в Пужниках –  це лише краплина. Не можна перечекати «волинських питань»»,

– сказав Лукаш Ясіна.

Wydarzenie zostało zorganizowane przez Stowarzyszenie Pojednania Polsko-Ukraińskiego i miało na celu nie tylko omówienie problemów historycznych, ale także kwestii współczesnych stosunków polsko-ukraińskich oraz wyzwań, które pojawiły się w wyniku wojny Rosji przeciwko Ukrainie. W warsztatach wziął udział rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Polski w latach 2021–2023, członek Stowarzyszenia „Polsko-Ukraińskie Pojednanie”, dr, historyk, filmoznawca, publicysta Łukasz Jasina. Według niego Polska bardzo wspierała Ukrainę.

Polska bardzo wspierała Ukrainę. Mamy czwarty rok wojny. Nie było takiej wojny, w której ktoś byłby tak silnie wspierany zarówno na początku, jak i na końcu. Świat zapomina o wojnie. W Polsce również nasze społeczeństwo zapomina o waszej wojnie. Dlatego trzeba więcej opowiadać o wojnie, przypominać, mówić Polakom rzeczy, które dla was, Ukraińców, są oczywiste, a dla nas nie. W kwestiach dotyczących Wołynia straciliśmy 30 lat. To wina wszystkich rządów. Ekshumacja w Pużnikach to tylko kropla w morzu potrzeb. Nie można czekać, aż „kwestie wołyńskie” same się rozwiążą

– powiedział Łukasz Jasinа.

Zobacz także:

Ukraińskie prawo medyczne – Zwyciężajmy Razem – 01.07.2025 r.

Ks. prof. Michał Janocha: kolejne sobory powszechne oddziaływały na sztukę

Фреска_Нікейський_Вселенський_Собор/Fot. Creative Commons

Druga część opowieści ks. biskupa Michała Janochy o pierwszym soborze powszechnym, który odbył się w Nicei (dzisiejszym Izniku) z inicjatywy cesarza Konstantyna w 325 roku.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Ks. prof. Michał Janocha: sobór nicejski I otwierał Kościół na tradycje hellenistyczne

Łukasz Jankowski przerwał wywiad z Grzegorzem Braunem

Mord rytualny to fakt, a dajmy na to Auschwitz z komorami gazowymi to niestety fake – powiedział europoseł Grzegorz Braun na antenie Radia Wnet. Prowadzący audycję Łukasz Jankowski przerwał rozmowę.

Na piątek przypadła kolejna rocznica zbrodni w Jedwabnem. Historia ta stała się przedmiotem sporu dotyczącego roli Polaków w tym morderstwie Żydów. Według historyka Jana Marka Chodakiewicza za zbrodnię tę odpowiadali Niemcy. Podobnego zdania jest europoseł Grzegorz Braun, który podkreśla, że w Jedwabnem trzeba przeprowadzić ekshumacje.

Polityk zjawił się w piątek w Jedwabnem i stamtąd prowadził rozmowę telefoniczną z Radiem Wnet. Wcześniej, jeszcze w tym tygodniu, nieopodal dotychczasowego pomnika upamiętniającego ofiary pojawiły się głazy opatrzone tablicami, przedstawiającymi wersję wydarzeń krytyczną wobec lansowanej przez środowiska żydowskie.

Dzień dobry, szczęść Boże, kłaniam się dzisiaj z Jedwabnego, gdzie z jednej strony szykuje się kolejny spektakl, akt antypolskiej, żydowskiej propagandy z celebrą państwową i osłoną policyjną, a z drugiej strony licznie zgromadzili się Polacy rodacy, którzy dopominają się prawdy, a zatem dopominają się wznowienia ekshumacji w Jedwabnem

– rozpoczął rozmowę Braun.

Przestępcze wstrzymanie ekshumacji

Europoseł jednoznacznie zadeklarował, że zbrodnia w Jedwabnemu jest już wyjaśniona, jeśli chodzi o sprawstwo.

Ona jest bardzo dobrze opisana przez badaczy, historyków. Polecam szanownej redakcji, szanownym słuchaczom przede wszystkim fundamentalnie istotną, źródłową pracę naukową profesora Marka Jana Chodakiewicza i pana doktora Tomasza Sommera „Jedwabne, Historia Prawdziwa”. Dwa tomy i tam między innymi w załączeniu akta tego skandalu

– zachęcił Grzegorz Braun do lektury.

Za skandal polityk uważa wstrzymanie ekshumacji przed ćwierć wiekiem. Nazywa go „przestępczym” i przypomina, że to środowiska żydowskie wpłynęły na ówczesnego Prokuratora Generalnego Lecha Kaczyńskiego, by wstrzymał badanie ciał, kiedy w ziemi ujawniono niemieckie łuski.

Ekshumacja nie jest tylko jakimś aktem honorowym, naukowym, ale po prostu prawo i procedury policyjno-prokuratorskie domagają się wyjaśniania każdej zbrodni do spodu. Tego tutaj zaniechano i my musimy to wznowić

– podkreślił polityk.

„Komory gazowe to fake”

W dalszej części rozmowy Grzegorz Braun wypowiedział jednak słowa, które skłoniły prowadzącego Łukasza Jankowskiego do jej przerwania.

Kiedy trzeba rzucać kamieniem i rytualnie rozdzierać straty i upominać o kłamstwa Talmudu, Haggady, Holokaustu, to mnie jako niegodnego potępia blisko 120 organizacji żydowskich. Kto by pomyślał, że aż tyle? Ale oni wszyscy razem, solidarnie,  B’nai B’rith, Polin i inne organizacje, które przedstawiają się jako żydowskie, potępiają tych, którzy mówią prawdę. Że mord rytualny to fakt, a dajmy na to Auschwitz z komorami gazowymi to niestety fake. I kto o tym mówi, ten zostaje oskarżany o straszne rzeczy, odsądzany od czci i wiary

– stwierdził Braun.

Dziennikarz Radia Wnet zareplikował, że był w Auschwitz-Birnenau i trudno mu uznać, by zobaczył coś nieprawdziwego.

Byłem też w klasztorze w Harmężach i oglądałem tam zgromadzone bardzo sugestywne i przejmujące wspomnienia w formie obrazów więźnia Auschwitz-Birkenau. Więc nie do końca wiem, co pan poseł chciał powiedzieć

– zwrócił się do Brauna Jankowski.

W odpowiedzi prezes Konfederacji Korony Polskiej wymienił z nazwiska artystę, o którym wspomniał redaktor. Chodziło o Mariana Kołodzieja.

Tak, rzeczywiście bardzo przejmujące świadectwo, ale to nie zmienia faktu, że przekaz pseudohistoryczny, który Muzeum Auschwitz-Birkenau oferuje, jest materiałem, który nie spełnia, powiedziałbym tak, kryteriów warsztatu historyczno-naukowego we wszystkich szczegółach. I to jest właśnie fakt. Mamy źródłową książkę Ariella Toafa „Krwawe Paschy”, na temat mordu rytualnego, natomiast badania w Auschwitz-Birkenau, badania właśnie owych komór gazowych są uniemożliwiane przez samo Muzeum Auschwitz-Birkenau

– odparł Braun.

„Są pewne granice. Tak, są pewne granice. Grzegorz Braun, dziękuję bardzo za rozmowę” – zakończyl połączenie Łukasz Jankowski.

„Są granice cynizmu politycznego”

W dalszej części „Odesei Wyborczej” Jankowski odniósł się szerzej do zaistniałej sytuacji.

Rozmowa z Grzegorzem Braunem nie będzie, przynajmniej przeze mnie, kontynuowana, bo są granice cynizmu politycznego, pogoni za głosami, za sensacją tam, gdzie jest kilka milionów ofiar [ściśle ponad 1 mln ofiar] i pamięć o nich. Tam, gdzie de facto na taniej prowokacji stara się zbić kapitał polityczny, trzeba powiedzieć „stop”

– powiedział dziennikarz.

Jankowski dodał, że kwestionowanie komór gazowych w nazistowskich obozach koncentracyjnych jest koniec końców wybielaniem Niemców na rzecz niepolskiej polityki historycznej.

jbp/

Radio Wnet odkrywa Niepołomice – zapraszają Hanna Tracz i Mikołaj Murkociński

Zamek Niepołomicach/Andrzej Otrębski, Creative Commons

W okresie wakacyjnym odwiedzamy znajdujące się poza głównymi szlakami turystycznymi perełki kultury polskiej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wywiady:

Pan Michał Hebda – burmistrz miasta Niepołomice

Pani Katarzyna Dróżdż – Muzeum Niepołomickie

Pan Dominik Pasternak – Młodzieżowe Obserwatorium Astronomiczne w Niepołomicach im. Kazimierza Kordylewskiego

Pani Katarzyna Rachwał – Muzeum Fonografii w Niepołomicach

Pan Marian Paciorek – Kino Ważka w Niepołomicach

Zobacz także:

Ks. prof. Michał Janocha: sobór nicejski I otwierał Kościół na tradycje hellenistyczne